Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

tak sie zastanwiam... obrazona kolezanka...

Polecane posty

Gość gość

Mam jedną znajomą, jeszcze ze szkoły średniej. Kontakt raczej telefoniczny czasem na kawe wpadamy. Ogólnie myślałam, że jest ok między nami. Widzialusmy się latem, organizowalysmy zbiórkę charytatywną. Nieważne. Było tam dużo osób z klasy. Przyszła później, nie witala się, ja gadalam z kimś innym, myślałam że nie widziała, ja tam problemu nie miałam. Dawno się nie widzialysmy, w międzyczasie schudłam bo stresy miałam z 15 kg. Ona w końcu jak podeszła pogadać pytała się co zrobilam - czuła taka zazdrość u niej, ale olalam- mnie takie coś nie rusza. Po jakimś czasie się odzywa, na fb i smeci mi, że chyba się obrazilam, że się wtedy nie przywitakam i na fb też się nie odzywam. Nawet nie zauważyłam, po prostu jak widzę, że jest dostepna, to napiszę do niej, a że jej nie było to jakoś nie myślałam. Zwierzyla się, że chce zajść w ciążę. Wcześniej mówiła, że nie umie. się odchudzić, że znowu przytyla itp. narzekala strasznie - no jak baba. Jak powiedziała o ciąży, zasugerowalam, żeby najpierw jednak schudła, bo myślę że u niej to już otyłość jest ( ja przytylam bardzo dużo w ciąży i pamiętam słowa lekarki, czym to grozi). No i mówię, że ciężej jest zajść, że sama ciąża jest obciążeniem dla serca itp. Zdawało się ze zrozumiala. Potem sytuacja ( czy wcześniej, nie pamiętam) pyta się, jaki rozmiar butów mój syn nosi. Po jakimś czasie, wysyła mi zdjęcie butów, które ma po swoim dziecku. Zachwycona nie byłam, bo mój nie nosi używanych butów, no ale napisałam "kiedy na kawę wpadniesz?". Podała termin i mówi, że za buty chce tyle i tyle. Ja w szoku. Myślałam, że chce dac te buty, bo robi porzadki. Znamy się 15 lat, razem dorastalysmy, w domach kasy nie było dużo, ale nigdy się nie rozliczalysmy ( raz ja postawiłam piwo raz ona kawę). Przez te lata trochę lepiej mi się wiodło. Kupiliśmy mieszkanie ( jak weszła to też podobna sytuacja z moim schudniecem, minę miała jakbym niewiem co zrobiła), mój mąż zarabia sporo, ale mamy niepełnosprawne dziecko i sporo kasy idzie na terapię. Ja lubię kupować ciuchy, więc jak czasem pytała, czy robię porządki,zapraszalam ja, żeby sobie coś wzięła ode mnie. Po ciąży sporo przytylam, więc dałam jej ciuchy sprzed ( ona jest 20 cm niższa, także rozmiar niby taki sam). Dlatego tak zdziwiło mnie, że za te buty bierze kasę- myślałam, że się chce odwdzięczyć jakoś. Pamiętam, zaraz po szkole pracowałyśmy razem. Zauważyłam, że jakoś się oddala, ale myślałam że chodzi o to, że po prostu każda z nas znalazła sobie nowe koleżanki ( ja jestem lojalna, ale nie zaborcza, w sumie zazdrosna też nie jestem- dziwak że mnie, ale nie czuje takiej potrzeby). Zwolnilam się stamtad i wyjechalam za granicę. Przed wyjazdem napisała mi list. Przyznała się ze jest zazdrosna o wszystko- o powodzenie, figurę, urodę i pieniądze ( za dużo to my niezarabialysmy, ale ja wydawalam je na siebie, a ona musiała mamie dawać) no wiadomo, że stać mnie było na ciuch i kosmetyk. Figury zazdrosila zawsze, bo jest niska, ma duży biust i tak trochę nieforemnie wygląda, każde kg widać, ja jestem wysoką więc wiadomo, że moje 60kg będzie inaczej wyglądać niż jej. Zdziwilam się, no ale jakoś o tym nie myślałam. Potem mi ktoś doniósł, że nazywała mnie gwiazda i księżniczka. Psula mi opinie w pracy. To też wybaczylam, bo sobie myślałam, że z zazdrości ludzie głupoty robią, nawet jeśli powód tej zazdrości jest blahy. Po historii z rozmowa o ciąży i mojej sugestii, że warto byłoby schudnąć się nie odzywa ( już tak od października), w międzyczasie proponowalam spotkanie, bo jakoś tak nie zauważyłam, że to już tyle czasu minęło i coś jest na rzeczy. Odmowila, bo " idzie z synem na bilans 4 latka" Spoko, proponowalam spotkanie o 15 bo niedaleko mam z synem rehabilitację i go zostawiam z panią i mam 2 h czasu dla siebie. Co myślicie o takich ludziach? Czy naprawdę idzie komuś zazdrościć urody ( aż taka piękna nie jestem), pieniedzy ( bogata też nie) czy męża ( mój mąż jest dobry, ale nie jest ideałem. Jest zaradny, nie pije - jej mąż przeciwnie- ale mamy inne problemy. Zwierzylam jej się oczywiście z choroby synka. Mam wrażenie, że w ogóle się nie przejęła. Opowiedzialam jej historię, czymś się pochwalilam ( czymś co dla rodziców zdrowych dzieci jest na porządku dziennym) kompletnie niezareagowala. Kiedyś pamietam, zerwał ze mną chłopak. Byłam przybita i jej o tym powiedziałam, a ona " aha, a ja z Pawłem jesteśmy teraz tacy szczęśliwi". Spójrzcie z boku, myślicie ze to zazdrość, charakter czy po prostu mnie się coś ubzduralo? Aha i od czasu kiedy proponowalam spotkanie oczywiście się nie odzywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwna osoba, dziwna znajomość, trochę toksyczna. Czasem nie warto tracić czasu na takie znajomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Toksyczna to by była, gdybym się jakoś ja źle czuła, albo ma maxa mnie wykorzystywała. My mamy 30 lat! Kiedyś tworzyliśmy zgrana paczkę, potem się to rozluznilo, wiadomo- mąż, dzieci, praca... Zastanawiam się, czy nie przesadzam. Ja sama jestem dziwna ( mnie nie interesują takie przyziemne sprawy, nie wiem- rzadko zauważam ze ktoś kupił sobie nową sukienkę, albo schudł 5 kg ( tak może 20 bym zauwazyla). No trochę dziwna jestem, nie mam jakoś dużo znajomych, ale myślałam, że jest jedną z tych, którym mogę zaufać, mimo wszystko. Rozumiem też, że jak rodzi się niepełnosprawne dziecko, to traci się znajomych, bo już inaczej się patrzy na życie, inne priorytety są, rodzice zdrowych dzieci nie rozumieją pewnych spraw. A i też rodzice zdrowych nie wiedzą jak się zachować. Chociaż myślę, że tutaj nie o to chodzi - takie sygnały alarmowe były już daaaaawno temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po prostu ma do Ciebie skrytą zadrę. Tak było i jest do dzisiaj. Założę się że gdybyś zaczęła narzekać na małżeństwo, brak pieniędzy itp sprawy, ona spojrzałaby na Ciebie przyjaźniejszym okiem bo byłabyś w takiej samej sytuacji jak ona. To jest tak jak syty głodnego nie zrozumie. Pomimo że nie obnosisz się szczęściem i masz niepełnosprawne dziecko jest dla niej drugorzędne. Ona nie czuje to co Ty czujesz. Ona widzi co widzi i na tej podstawie Cię szufladkuje. Takie osoby rzadko zmieniją swoje podejście. Nie można pomóc komuś, kto nie chce pomóc samej sobie. Po tych butach dla dziecka też to widać. Ty jej dawałaś coś za darmo, a ona chce pieniądze. Widzisz różnicę? Bo ja tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nowidzę, ona się tłumaczyła tym, że nie ma kasy i zbiera na remont ( oni w końcu też kupili małe mieszkanie; zapomniałam dodać). Ona ma dużo znajomych, w sumie jest lubiana, to co, tylko ja mam pretensję? Powiedzcie mi, w sumie gdybyście naprawdę sporo wazyly, mocno zabolalabyw sugestia o schudnieciu przed ci aza? Bo to chyba o to znowu Focha ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale to nie jest tak, że ja nie mam problemów. Na pieniądze też narzekam czasem. To nie jest tak, że ja na wakacje za granicą dwa razy do roku wyjeżdżam. Po prostu stać mnie, żeby kupić bluzke, która mi się spodoba czy iść do restauracji na obiad. Po prostu oni pracują prawie za minimalną. Mój mąż więcej zarobi, ale nie pracuje 8 h dziennie. Coś za coś. Jej mąż wyjechał za granicę, kupili małe mieszkanie, ale opowiadała jak jest ciężko bez niego. Widać też, że ta kasa jest ważna, bo właśnie jak wrócił to od razu wycieczka, kredyt. Tylko, że ... Jej mąż ( niewiem jak teraz), ale lubił wypić, i zdarzyło mu się nie przyjść do pracy z tego powodu, więc go zwalniali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktoś cos

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×