Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zamęczona sobą

wykorzystana czy wykorzystany?

Polecane posty

Gość zamęczona sobą

Hej, piszę w sprawie natury sercowej. Mianowicie w listopadzie poznałam chłopaka, i od razu się sobie spodobaliśmy. On strasznie się starał mimo tego, że na początku dla mnie to była zabawa. Poznaliśmy się w akademiku, ale on już pracował normalnie (od początku od rana do wieczora więc widywaliśmy się tylko wieczorem) okazało się, że on mieszka w pokoju nade mną i... po tygodniu byliśmy już parą (mimo tego, że to nadal było dla mnie po prostu zabawne). Nikt tak nigdy o mnie zdecydowanie nie zabiegał więc dałam mu szansę. I generalnie te pierwsze półtorej miesiąca było wspaniałe, nie mam jemu ani sobie nic do zarzucenia. Problem pojawił się po świętach, przez które 2 ogniste tygodnie wymienialiśmy ze sobą równie ogniste maile (nie mieliśmy możliwości by ze sobą rozmawiać). W nowym roku powitaliśmy się jeszcze goręcej niż kiedykolwiek i przekonał mnie do tego żebyśmy się kochali. Jako, że był to mój pierwszy raz to byłam trochę zestresowana, a jeszcze bardziej kiedy na moje pytanie czemu bez zabezpieczenia powiedział "że też nie chce jeszcze dziecka, że po prostu wyjdzie przed końcem i zawsze tak robi i jeszcze nic się nie stało", co dość mnie zatkało, bo nigdy nie wspominał o żadnych innych dziewczynach/ kobietach. To znaczy jest to zrozumiałe, bo byłoby dziwne gdyby 29 letni facet był prawiczkiem, ale chodziło mi o moment w którym to powiedział, bo całkiem wtedy już wyschłam i nie mogłam się wyluzować mimo tego, że on się bardzo starał i w końcu jeszcze dodał "że tak długo to jeszcze nie stał", z perspektywy czasu widzę, że on był naprawdę wyrozumiały, delikatny i naprawdę baardzo się starał, mimo tego, że trochę się już wkurzył moim wysuszeniem, ale mimo tego nie powinien mi tego mówić. W każdym razie od tego czasu robiliśmy to 2 razy w ciągu tygodnia, ale czułam, że jesteśmy od siebie coraz dalej. On naprawdę miał strasznie dużo pracy, ale nie przytulaliśmy się i nie całowaliśmy tyle co kiedyś (w wcześniej też pracował..). W końcu przestaliśmy w ogóle. I nikt na to nie nalegał. Każdy kontakt z nim był dla mnie kłopotliwy, bo chciałam z nim porozmawiać o nas, ale nie czułam z jego strony zainteresowania tematem więc spotkania robiły się coraz krótsze i bardziej stresujące. Mimo tego, że pisał do mnie codziennie i pytał co robię, jakby się interesował, ale miałam wrażenie, że nie robi tego szczerze. W tym czasie miałam też depresję z zupełnie innego powodu i nie czułam od niego wsparcia więc zaczęłam go wypierać i nie chciałam już z nim kontaktu, ale on też już tak bardzo nie nalegał, ale nadal pisał codziennie (a mieszkał przecież nade mną!!!), choć widywaliśmy się już wtedy co 3 dni. Wszystko się już całkiem zjebało w momencie kiedy powiedziałam mu, że wyjeżdżam za 2 tygodnie, wtedy nie pisał już codziennie i w tym czasie widzieliśmy się 2 razy, i to już było spowodowane obiema stronami - na początku on uciekał, potem już ja, do tego stopnia, że poszłam się z nim tylko pożegnać dzień przed wyjazdem i tego dnia naprawdę miał minę jak zbity pies, ale nie słuchał mnie zbyt uważnie i oglądał mecz kiedy do niego mówiłam, choć starał się zachować pozory uwagi. I na pożegnanie przytulił mnie tak jak zawsze go uczyłam, że ma mnie przytulać. Tym ostatnim spotkaniem mnie zaskoczył, bo tym, że nie chciał się ze mną spotykać już później przekonał mnie do tego, że to koniec. Nikt nikomu nie powiedział nic złego, ale ferment wisiał długo. Ze względu na swoją depreche i nieogar w tych dniach pomyślałam, że może zrobiłam coś złego nam obojgu, że zjebałam. Z drugiej strony nie rozumiałam dlaczego nie mógł powiedzieć mi normalnie, że to koniec, tylko nadal do mnie pisać i mącić mi w głowie. Dlatego napisałam do niego najdłuższego maila w życiu, w którym napisałam o tym jak mi było źle (bo mógł tego nie zauważyć), że naprawdę do pewnego momentu chciałam z nim być i że chciałabym żebyśmy jeszcze kiedyś byli kumplami. Zadałam tam miliard pytań, czy wie co się z nami stało i dlaczego, na końcu dopisałam, że jeżeli nie chce to nie musi odpisywać. Ale mi odpisał, na żadne z ważnych pytań dotyczących nas nie odpowiedział, głównie odnośnie mnie, że nie mam się załamywać, tylko iść dalej (a niczego takiego niestety na żywo by mi nie powiedział) i że mu przykro, że nie miał dla mnie więcej czasu, że zaczął pisać magistra, że praca i że zmęczony i dlatego myśli, że miał mi poświęcić więcej czasu.... I tym zupełnie mnie rozbił, bo myślałam, że napisze coś konkretnego. Choć może jest to coś konkretnego? Chyba nie. Jeżeli ktoś to przeczyta wyślę mu niebieski pozytywny prąd duchowy. Nie wiem co myśleć o tej sytuacji, od tamtego maila nie mamy ze sobą kontaktu. A nie wiem czy on myślał o mnie naprawdę poważnie, czy to była tylko taka zabawa, bo mi na to nie odpisał w tym ostatnim mailu. Wiem, że to głupie, że nie pogadaliśmy o tym jak normalni ludzie, ale jeżeli masz depresję i widzisz czyjąś znudzoną minę to naprawdę nie masz siły na to żeby robić cokolwiek.. Jeżeli ktoś rozumiałby tę sytuację proszę o info.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powaznie pytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chce mi sie czytac takich elaboratów :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hehe- nie traktowałas go poważnie, ale po 2 miesiącach poszłaś z chlopakiem , którego nie traktowałaś powaznie, do lózka, mimo, że to był twój pierwszy seks w życiu?? o je je, zlitujcie się, nie wszyscy łykają takie naiwne , głupie głodne kawałki:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×