Związki mnie niszczą.

Mam dużo kompleksów. Każdy w końcu jakieś ma. Ale jest jeden problem, przeszkadzają mi one dopiero w związku. Byłam z chłopakiem, naprawdę cudownym. Mówił mi ciągle jaka jestem piękna, że mnie kocha i takie tam. Ale nigdy nie mogłam mu uwierzyć w te słowa, czułam się niewystarczająca (za mało mądra, piękna itd.). Zawsze chciałam mieć partnera, jednak w ostatnim czasie zauważyłam, że bycie z kimś doprowadza mnie do szaleństwa. Przestałam wierzyć w siebie jeszcze bardziej, przestałam wierzyć w miłość, seks zaczął mnie stresować i stwierdziłam, że chcę być sama, bo to z lepsze. Społeczeństwo kładzie nacisk, na bycie z kimś i teraz nie wiem, czy moje poczucie, że chcę mieć partnera wynika z opinii społeczeństwa, czy sama tego chce, ale z drugiej strony właśnie te kompleksy, które mnie wtedy nachodzą... Myślicie, że to coś dziwnego, że związki tak mnie dołują? Może po prostu nie nadaje się do bycia z kimś? Uważacie bycie singlem, za coś złego?