Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy powinnam wybrać się z dzieckiem do specjalisty?

Polecane posty

Gość gość

Chodzi o 12 letnią dziewczynkę. Dobrze się uczy (na czwórkach), ale bardzo dużo pracy kosztują nas te oceny. A to dlatego, że córce nauka przychodzi niestety z trudnością - uczy się długo, ciężko jej zapamiętywać pojęcia, definicje. Jest w IV klasie. Wymienię Wam kilka rzeczy, z którymi się borykamy. Sądzicie że to kwestia charakteru/umiejętności/dobrej woli czy raczej są to sprawy dla specjalisty, pedagoga lub psychologa? - córka uczy się np jednego zagadnienia czy działu, całkiem nieźle go umie, ale po 3-4h nic już nie pamięta (zarówno z polskiego i historii jak i z matematyki dla przykładu; non stop ucząc się bieżącego materiału musimy wracać do podstawowych definicji w związku z czym uczymy się 2x dłużej) - nie stara się rozumować jak na IV klasę przystało; zadając jej pytanie czym w matematyce jest różnica (a to materiał z klasy trzeciej albo nawet drugiej) odpowiada bez zastanowienia, że to jest jak dwie liczby się od siebie różnią... - nie widzi związków przyczynowo-skutkowych, nawet nie to, że ich nie rozumie - po prostu dla niej nie istnieją Można jej tłumaczyć po kilkadziesiąt razy, a ona i tak robi daną rzecz po swojemu, czy to ułamki z matmy, czy oznaczanie podmiotu i orzeczenia w polskim. Próbowaliśmy uczenia się poprzez zabawę, mówienie na głos, pisanie, powtarzanie, śpiewanie, obrazkowo - nic nie poskutkowało. Zaczyna być ciężko, nie ma mowy o tym, aby dziecko uczyło się samo, bo nie nauczy się wtedy kompletnie niczego - już to przerabialiśmy i dziękuję za trzy jedynki tygodniowo. Od pierwszej klasy trzeba było z nią przysiąść, żeby cokolwiek z lekcji zrozumiała, ale teraz w IV klasie materiału jest naprawdę ogrom, a zaległości rosną :( Co o tym sądzicie? Pora na specjalistę chyba, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak. i to jak najszybciej. macie poważny problem. czy któryś z nauczycieli ci to kiedyś sugerował? czy też szkoła nie widzi problemu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę, ze mawy/je/ba/ne na naukę i wpiertol na doopę jej sie należy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie nikt w szkole niczego nie widzi :o Byłam już u wychowawczyni i jednego innego nauczyciela, pytałam czy nie widzą, że dziecko ma trudności w nauce. Słyszałam tylko "ale ma przecież dobre oceny" - ale nikt nie skumał tego, ile my czasu i energii poświęcamy na to, żeby ona dostała czwórkę z kartkówki. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widzi - to w temacie szkoły. Czy ma wy/je/bane na naukę - ma, owszem. Nie chce się uczyć, ale to nie jest dziecko, które chodzi z podniesioną głową i z pełną premedytacją kładzie laskę na szkołę. Ona jest bardzo infantylna, nie chce się uczyć, bo w ogóle nie zaprząta jej to głowy - ona woli rysować, czytać książkę albo wychodzić z koleżanką na spacer. Do nauki z własnej woli nie przykłada się wcale - gdybym tego nie dopilnowała, mogłaby chodzić z zestawem podręczników z poniedziałku przez cały tydzień i nawet przez myśl by jej nie przeszło, żeby wypakować historię, a wpakować przyrodę na przykład. Choćby taka sytuacja: prawie codziennie ma w-f, w zeszły weekend przyniosła worek do domu, żebym przeprała jej strój. Zrobiłam to, w niedzielę wieczorem przyniosłam jej czysty, wyprasowany, przy mnie wsadziła go do plecaka. Wczoraj (po tygodniu!) czegoś tam szukałam w jej pokoju - patrzę, a buty na w-f stoją za łóżkiem. Pytam "czemu nie są w szkole w worku na zajęcia?" a ona odpowiada zupełnie na luzaku, że w ubiegłym tygodniu zapomniała je spakować i cały tydzień ćwiczyła w butach, w których chodzi po szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zawsze widziałam, że ona pod tymi względami jest inna niż rówieśnicy ale ciągle sądziłam, że po prostu jest dziecinna i tyle, że jej się odmieni, że dojrzeje i że wreszcie spoważnieje. Ale widzę, że zamiast przechodzić - ten stan się pogłębia. Jej równieśnicy idą do przodu, a ona już nawet nie stoi w miejscu, ale zaczyna się cofać i w nauce i w postrzeganiu tej swojej 12letniej rzeczywistości. Dlatego już chyba czas najwyższy poradzić się fachowca, może są jakieś metody nauki, które mogą nam pomóc? A przy okazji rozwinąć jakoś jej percepcję, bo te problemy przenoszą się tez niestety na płaszczyzną rodzinną, koleżeńską - w ten sposób podchodzi do wszystkiego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli tak jak mówiłam, ma wy/je/ba/ne po całości a ciebie ma za służącą. Mamusia poda, mamusia spakuje, mamusia mnie nauczy bo sama niczego sie nie tknę. Rygor i kary, a zobaczysz jak córunia nagle zacznie sie uczyc i ogarniac własne sprawy. Woli rysować albo iśc na spacer- a ciebie to dziwi, ze woli robic rzeczy, które sprawiają jej przyjemnosć, zamiast się uczyć? Ty tez wolałabys robić cos miłego niż pracować, sprzatac czy odrabiac lekcje z taką dużą pannicą. Niestety obowiązki to obowiązki, najpierw nauka potem spacery i rysowanie. Tu nie żaden specjalista jest potrzebny, tylko trochę rygoru z waszej strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, dobrze że zauważasz problem. Udaj się do specjalisty, może też spojrzy na wszystko obiektywnie i doradzi Ci coś konretnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to teraz leserstwo leczy sie u specjalisty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie lekceważ tego! brawo dla szkoły, serio - to dowodzi, jak szkoła indywidualnie traktuje ucznia... masakra. Jak dziecko nie broi i ma dobre oceny znaczy, że wszystko ok? Co za płytkie rozumowanie. Mam koleżankę, która ze swoim dzieckiem ma podobny problem - tyle, ze ona sama nie widzi problemu, a to już naprawdę słabo. Bo jak widzisz - jak Ty nie zareagujesz, to nikt :( działaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:10 zaręczam Cię, że rygor jest i nauka jest na pierwszym miejscu. Moje rozkminy właśnie poniekąd stąd się biorą - bo zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest jakiś problem neurologiczny na przykład. Na logikę: gdyby mi ktoś od czterech lat (bo jest w IV klasie podstawówki) ciągle ktoś ślęczał na łbem, zmuszał do nauki, głosił kazania o tym, że najpierw obowiązki a potem przyjemności (i na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy było odstępstwo od tej reguły przez te 4 lata) itd - to już nawet instynkt samozachowawczy by mi nakazywał odbębnić to co jest do zrobienia i mieć po prostu święty spokój. A ona nie - ma szkołę w nosie, sama do lekcji nie siądzie, sama ich porządnie nie odrobi, pakuje plecak byle jak, uczy się sama byle jak. Mieliśmy przez miesiąc umowę, że sama pracuje na swoje oceny i sama pilnuje swoich szkolnych spraw. W ciągu miesiąca spadła na dwóje i tróje, a zaległości były potem takie, że nadrabialiśmy je przez kolejne 1.5 miesiąca (nie żartuję). Więcej takiego eksperymentu ani jej ani sobie nie zafunduję, bo (bez jaj) nie mam ochoty na przeżywanie nieklasyfikowania albo zagrożeń na koniec roku szkolnego czy semestr, a jestem na 100% przekonana że tak by właśnie było, gdyby wszystko zależało tylko od niej. Tak więc rygor jest, nauka to jej jedyny obowiązek (na inne nawet nie ma czasu, bo jak wraca do domu o 15, to do godziny 19-20 siedzimy w lekcjach, takie mamy tempo). Z drugiej strony - nikt nie wymaga od niej piątek i szóstek, oceniam sytuację realnie - czwórki to jest już bardzo dużo, co może osiągnąć i są to oceny dla nas wymarzone. No ale czegoś wymagać przecież muszę, nie mogę olać szkoły :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja się nie zgodzę z powyższą wypowiedzią. Dziewczynka cierpi na jakieś zaburzenie i powinna być jak najszybciej zdiagnozowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja myślę że to taki typ, ciężko bedzie ją wykształć. Dziewczyna nie ma żadnych zdolności, nauka to nie jej bajka, bedzie wam ciężko, ale podstawówkę, gimnazjum musi skończyć. Chyba musicie się tak męczyć.... aczkolwiek od psychola bym zaczęła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najwyżej będzie zamiatac ulice lub czyścić kible. Ktoś też to musi robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też mi się wydaje, że to taki typ...są dzieci które od pierwszej klasy, same wszystkiego pilnują i jest ok, nic nie zapomną...a są i te ciśnienięte, ale i tak ciągle coś nie tak... a ty jakie miałaś podejście do szkoły, a jakie ojciec dziecka? czasem to też po dziadkach się dziedziczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wielka mi filozofia .... dzieciak uczy sie nablache bez zrozumienia. dlatego nic nie trybi i nie pamieta za pare dni. zrob prosty test, kaz jej przeczytac jakis dłuzszy tekst taki przy ktorym idzie se deczko znudzic na pare stron i niech powie o czym było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozumiem że cię to martwi...ja bym poszła najpierw sama do psychologa i popytała o zachowanie córki... a poza szkołą ma jakieś zainteresowania, co konkretnie robi, jak się nie uczy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak to ma 12 lat i dopiero 4klasa? poszło później do szkoły, czy 2 lata w jednej klasie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No dokładnie. Moja chrześniaczka ma 11 lat i teraz skonczy czwartą klasę. Kiblowała twoja, przyznaj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no teraz ogólnie dzieciaki są dużo bardziej infantylne niż kiedyś, więcej rozrywek, obawa że coś się stanie, więc wożenie wszędzie autem, mocno posunięty konsumpcjonizm...poziom w szkołach jest niższy, jakoś się przelezie, po co się starać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poszła do szkoły jako 7latek, jest z pierwszego stycznia, ma 11.5 roku, zaokrągliłam do 12tu. Ja i mąż uczyliśmy się dobrze, nie jesteśmy geniuszami, ale w podstawówce uczyliśmy się na czerwonych paskach. Dziadkowie wyksztalceni, mają studia, uczyli się dobrze. Czytanie ze zrozumieniem - o dziwo idzie świetnie. Chciałam zauważyć, że uczę się z nią już cztery lata i naprawdę sposoby typu "zrób jej prosty test (....) bo pewnie uczy się na blachę i nic nie rozumie" przerabiałam milion razy, z choinki się nie urwałam. Każde trudniejsze zagadnienie najpierw jej tłumaczymy własnymi słowami, robimy doświadczenia, eksperymenty (tak jak z tym krążeniem wody w przyrodzie - robiliśmy herbatę, wychodziliśmy na spacer w czasie deszczu, żeby tłumaczyć jej na żywych przykładach) i nic. To nie jest tak, że chcemy, żeby dla świętego spokoju nauczyła sie i zapomniała. Jak wspomniałam, ciągle musimy wracać do podstaw żeby móc się uczyć bieżącego materiału, więc logiczne jest, że NAJBARDZIEJ zależy nam na tym, żeby właśnie uczyła się ze zrozumieniem, bo to oszczędziłoby nam wiele czasu, energii, a jej przede wszystkim trudności. Ale się nie da cholera, no nie da :o Może faktycznie taki typ. Właśnie dzwoniłam do poradni psychologiczno pedagogicznej, wizyta za prawie 3 tygodnie. Mam nadzieję, że istnieją jakieś sposoby na wypracowanie jakiegokolwiek systemu nauki, bo tak dalej się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie zaokrąglaj, bo ona nawet pełnych 11,5 jeszcze nie ma...ma 11 lat...a ja myślę, że takie powiedzmy rozumowanie jest dość typowe dla tego wieku, większość dzieci tak się uczy...polska szkoła zresztą uczy kucia na blachę...tylko pewne po prostu ma dość słabą pamięć i jej się schodzi zanim zapamięta...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaokragliłas do dwunastu:O zaokrąglić to bys jej mogła w listopadzie lub grudniu, a nie w kwietniu:O I nie ma jeszcze 11,5. jeśli matma idzie ci tak kiepsko, to może ty jej lepiej nie ucz tylko zostaw to ojcu. A właśnie, nic nie piszesz o tym czy tatus jej pomaga w lekcjach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam to autorko, czwarta klasa to był koszmar, dużo przedmiotów i problemy z matematyką, uczyłam się z nią tak długo jak wy, do jednego sprawdzianu nawet po 8 godzin, masakra była, pod koniec 4 klasy poszłam z nią do poradni psychologiczno - pedagogicznej i tam zobaczyli że ma trudnosci w nauce i dostała 2 godziny indywidualne z matematyki, teraz jest w 6 klasie i jest o niebo lepiej, jest po prostu humanistką, ale uczy się sama, ostatnio z testu dostała 6, sama odrabia zadania domowe, sama się przygotowuje do lekcji i sama robi różne dodatkowe projekty. Autorko spróbuj może udać się do poradni i mam nadzieję że córka też z tego wyrosnie jak moja, teraz od wrzesnia mam kolejną czwartoklasistkę, a ta ma już inny charakterek. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wizyta za 3 tygodnie w poradni? To szybko ja czekałam 2 miesiące, ale i tak się opłacało. To ja z powyższej wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli nie ma problemu ze zrozumieniem tekstu czytanego...to na pewno tragedii nie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uczy się zarówno z tatą jak i ze mną (tutaj też robiliśmy różne kombinacje alpejskie, ostatecznie matmę i historię robi z tatą, polski, przyrodę i angielski ze mną). W każdym razie tata jest tak samo zaangażowany, tak samo ją goni, tłumaczy, siedzi itd. Nie ma różnicy między mną a nim, nawet najmniejszej. Zresztą też bym tutaj nie rozróżniała czy to umysł ścisły czy humanistyczny - części zdania z polskiego to dla niej taka sama czarna magia jak skala w matmie czy starożytna Grecja z historii. Nie ma zainteresowań, uwielbia tylko jedną piosenkarkę i to cały jej świat. Dziękuję gościu wyżej! Dajesz mi nadzieję na to, że może ktoś nam podpowie jak najskuteczniej się z nią uczyć. Nie spodziewam się jakichś fajerwerków, ale jakiekolwiek udogodnienie byłoby dla nas zbawieniem. W szkole nikt nie chciał jej zapisać do siebie na zajęcia wyrównawcze, bo oceny ma dobre.. I to całe tłumaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
koorfffa idiotko, nie chcieli jej zapisać bo ma dobre oceny, a na wyrównawcze chodzą tłuki. Kapujesz teraz? zabierz jej komorkę, neta i inne przyjemności, to od razu zacznie się uczyc leń smierdzący

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam dziecko takie samo jak ty.Te same zachowania,ale ma stwierdzone upośledzenie w stopniu lekkim.Ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem.U Was to duźy plus,że rozumie.Mogę tylko poradzić wizyta w poradni tam jej zrobią testy.Odwiedziłabym neurologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale czy ona jest " tepa" życiowo? W sensie niezaradna klucha? Taka ze jak jej nie powiedzieć w majtkach by poszła do szkoły? Czy właśnie nauka nie wchodzi? Zrób testy, szkoda dziecka. Może to być rzeczywiście u u. w st.lekkim. Potem już coraz trudniej wam będzie nad nią siedzieć, bo materiału coraz więcej. Robicie wszystko by młoda miała wyniki, to nie jest wasza wina. Zadbajcie o dobrą diagnoze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakkolwiek to brzmi - owszem, można to tak nazwać, że jest "tępa życiowo". Zimą wracała np w butach ale bez skarpetek - bo ostatni był w-f i zapomniała je nałożyć jak się przebierała. Albo nie myje zębów, tzn jak jej nie powiem - ona sama na to nie wpadnie, ani rano ani wieczorem. Brudne włosy, kąpanie się - codziennie musze ją gonić, bo ona nawet o tym nie pomyśli. I mogłabym tak pisać bez końca - takie codzienne, życiowe sprawy to kalka tego, co przerabiamy w temacie nauki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×