Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy chodzicie regularnie na zakupy spożywcze, czy tylko raz na jakiś czas?

Polecane posty

Gość gość

Bo ja ostatnio bardzo rzadko. Tak jak kiedyś potrafiłam codziennie lub co 2 dni latać po pieczywo i mleko, tak w tej chwili robię to bardzo rzadko i świeże kupuję tylko na 2 pierwsze dni, a resztę to takie próżniowo pakowane do piekarnika i zapas mleka UHT. Starcza na około 1-1,5 tygodnia. Zauważyłam też że dzięki temu więcej kasy zostaje w kieszeni, bo jak dawniej latałam po te kilka rzeczy to zawsze brałam coś nadprogramowego, co nie było nawet potrzebne. Niby pieczenie jest upierdliwe, szczególnie rano, ale to tylko 15-17 min. razem na nagrzaniem piekarnika i niekoniecznie codziennie, bo czasami są płatki albo musli. Sery też kupuję dodatkowo takie długo leżące w folijkach i topione, bo świeże to poleżą tak max ze 2 tygodnie i zaraz trzeba z nimi uciekać, a te przetworzone są dłużej, więc jak się komuś zachce sera to zawsze jest. Owoce i warzywa w lodówce też sporo czasu wytrzymują. Ponad tydzień to spokojnie zanim zaczną czernieć. A dawniej głupia latałam co kilka dni na targ i trzymałam wszytko na blacie hodując kwasówki. Nikt nie płacze też jak się pomidory czy coś tam skończy parę dni przed zakupami, bo jest ketchup, majo, ogórki konserwowe. Żałuję że dopiero po latach do mnie dotarło, że nie muszę codziennie meldować się w sklepie. Pomaga też fakt, że mieszkamy daleko od takich miejsc, więc nas nie kusi, żeby wyskoczyć po loda czy coś. Mamy zresztą w korytkach w zamrażalniku. Jak się kończą to trzeba szukać innych przekąsek i tyle, a nie lecieć po kolejne. A jak jest u was?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie uważam też za zbrodnię jak w sezonie na zielonki zrobię parę obiadów korzystając z mrożonek, jeśli świeże mi wyjdą, bo np. trochę za mało kupimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja lubię mieć świeże pieczywo codziennie(i to nie takie odpieczone z marketu) więc u nas by się to nie sprawdziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale te pieczone jest w smaku identyczne jak to ze sklepu. Te w sklepie jest pieczone z takich samych gotowców. Nikt na zapleczu ciasta nie wyrabia, albo gorzej - moczą to co nie zeszło poprzedniego dnia i odpiekają, więc jeden wuj. My po prostu robimy to sami. Jedna blacha wstawiona rano starcza do południa spokojnie, bo nie wszystko od razu schodzi. Oczywiście rano jest najlepsze bo cieplutkie, ale później nadal jest miękkie i chrupkie, więc nam to pasuje. W każdym razie dużo lepsze niż świeże które przeleżało noc w chlebaku i na drugi dzień jest twardawe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zresztą macie czas na latanie codziennie po sklepach? Serio?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale pójście do sklepu po świeży chleb czy mleko to aż tak duzo czasu zabiera powaznie? Bo mi kupienie rano chleba, mleka czy świeżego sera ( w folii nie tkne, bo to sama chemia i smakuje jak wosk) zajmuje 5 minut czyli krócej niz odpiekanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja robie prawie tak samo jak autorka jedynie chleb kupuje co dwa dni . Co dwa tygodnie jade do kauflandu i robie zakupy ( zapas mleka ,wody, makaron,) place do 250 zł 3 osobowa rodzina . Na jedzenie wydaj***ardzo malo ,bo i malo jemy .Ogolnie to jemy bo musimy .Nie chodze po restauracjach,a na wakacje za granice jade bez wyzywienia do walizki gotowce reszte kupie na miejscu i juz. Mam tanio i dobrze a na ALL to pewnie by nam nic nie smakowalo . Za to moja matka dziennie sie musi zameldowac w sklepie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No sporo. Czemu zakładasz, że każdy mieszka nad sklepem, albo po sąsiedzku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko że mleko UHT, sery w foli i pieczywo próżniowe, to jest śmieciowe jedzenie....więc nie bardzo jest się czym chwalić, tylko tyle że tanio, ale trujesz rodzin, tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapomniałam dodać, że sery topione, nie mają żadnych wartości odżywczych, tylko zapychacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jak wy ale u mnie nie ma dnia żeby nie powstała lista wypełniająca całą siate zakupów i nawet wyjazdy na grube zakupy spożywcze co tydzień nie likwiduje tej irytującej dla mnie konieczności. Nie wiem zupełnie z czego to wynika bo nie wydaje mi się abyśmy sie obżerali bardziej niż inni, nie kupujemy też niepotrzebnego żarcia dla zasady tylko wszystko co konieczne. Nie wiem zupełnie co jest grane, bo nie widzę właśnie aby inni byli tak ud***eni tym bieganiem z siatami jak ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tanio? Raczej ceny podobne. Śmieciowe jedzenie? A myślisz, że to "pseudo" świeże to jest bez dodatków chemicznych? Taaa, chyba że kupujesz bio (i nie od chłopa tylko z normalnym certyfikatem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ser topiony ma przecież białko, tłuszcz, itd. Nie wiem o co ci chodzi. Myślisz, że w świeżym masz witaminy i minerały? No przestań. W świeżym masz mniej dodatków chemicznych po prostu, ale nie każdy jest od nich wolny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jak ci powstaje ta lista, bo nie mam tego problemu. Jak mi czegoś brakuje to po prostu pomijam ten składnik, albo potrawę i robię coś innego, albo zastępuję czymś co mam. Tez kiedyś latałam z siatami i kupę kasy szło dziennie lub prawie co dzień na jogurciki, desery, słodycze, pierdoły z promocji, które pod koniec roku lądowały w śmieciach, bo nigdy nie zostały użyte, a się przeterminowały, czyli jakieś tortille, marynowane cebulki, konserwy rybne, dżemy z dziwnych rzeczy. Na cholerę mi to było, ale kupowało się pod wpływem chwili, a w domu z nawału obowiązków nikomu się nie chciało szukać przepisów, żeby to wykorzystać, a po miesiącu już nawet nikt o tym nie pamiętał ani nie widział, bo zasypały ****ardziej bieżące produkty. Teraz kupujemy sprawdzone rzeczy na szybko. Nikomu nie chce się już czytać etykiet jakichś nowości a potem martwić, że nie ma czasu na eksperymenty kulinarne, a wydało się przecież kasę na produkt (praca, dom, dzieci robią swoje i po prostu nie ma czasu na głupoty). A wodę też kupujemy ale w baniakach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mleko UHT to śmieć nad śmiecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zresztą czas oszczędzony na dziennym lataniu po sklepach wolę po prostu przeznaczyć na sen, którego ciągle mi brakuje. Dzieci nie mam kapryśnych. Nie domagają się dziwnych potraw, nawet nie muszę się zasadniczo martwić przy nich o to pieczywo rano, bo głównie jemy je my dorośli, a młodzież woli Cini Minis i Cheeriosy. Kanapki jedzą zazwyczaj na kolację, a w roku szkolnym po szkole/przedszkolu. My dorośli lubimy rano ciepłe bułki i dlatego je robimy, ale od czasu do czasu zadowolimy się zupą mleczną, płatkami z jogurtem albo odgrzanymi w mikro resztkami obiadu z poprzedniego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cini minis, gówno nie jedzenie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co 2 tyg duże zakupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mleko UHT jest tylko trochę mniej wartościowe od świeżego. Ale chemii mają tyle samo (o ile nie mają certyfikatu bio).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiedz to dzieciom. Rozumiem, że ty też ich nigdy nie jadłaś i nie lubiłaś jako dziecko, a twoja młodzież zajada się pasztetem z kaczki i kawiorem na razowcu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet byle musli, które wydawałoby się zdrowe ma dodatki spożywcze, cukier, siarkowane owoce, więc ja się zje jakieś Jaśki to niewiele się straci na wartościach odżywczych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mięsa też ogólnie jemy bardzo mało, bo nikt z nas dorosłych nie przepada, więc i dzieciaki siłą rzeczy się niedomagają bo niezwyczajne. Lecimy głownie na makaronach, ziemniakach, warzywach, jajkach, serach i takich tam. Ryże, kasze od czasu do czasu, ale nie często bo trzeba tego garnek zjeść, żeby nie być głodnym. Częściej dajemy je do mleka na kolację niż jako podstawę obiadu. A zup, poza mlecznymi, chłodnikami, pomidorówką i grzybową to nie robimy w ogóle bo nikt nie lubi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Porządne są w eko sklepach a nie w normalnych. A nie będę przecież do drugiego miasta na zakupy jeździła specjalnie po musli. Weź się uspokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka karmi rodzine śmieciowym, bezwartościowym jedzeniem zeby zaoszczędzić. Sery pakowane w folijke, ktore są napakowane chemia, utrwalaczami i jeszcze czyms na wierzchu fuuuuj. Ciniminis, jaski czyli tłuszcz palmowy, syrop GF, utwardzacze i cuuuuukier. Ser topiony czyli sam tłuszcz, jakiech chemiczne dodatki, sol bleeeee. Mleko uht czyli pasteryzowane i pozbawione wszelkich wartosci. Moglabym tak wymieniac dlugo, bo pracuje, a raczej badam zywnosc. Wiec autorko myslisz, ze oszczędzasz? Teraz. A za jakis czas wydasz mase pieniedzy na leczenie miażdżycy, otyłości, choroby serca, chorob zyl. Dlatego wole kupic swieze, codziennie, w mniejszej ilosci, sprawdzone niz wieksza ilosc syfu jako zapas na 2 tygodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja robie liste zyczen czyli ustalam tygodniowe obiady z rodzinka. Gotuje na 2 dni. nastepnie pod ta liste robie liste potrzebnych rzeczy , by te obiady ugotowac. Do tego owoce i warzywa do kanapek i pogryzania, mleko w plastikowej butli 2 litrowe, pasteryowane :), platki , słodycze, wode mineralna , jogurty i twarogi, ser zólty, piwo , wedline, karme dla zwierzaków... Wszystko to co potrzeba. I 1 w tygodniu jade na zakupy. I z głowy. :) Nic mi nie brakuje , nie musze kombinowac co tu zrobic na obiad, bo nawet jak cos pozmieniam, potrzebne produkty sa w lodówce. Chleb to ja sama pieke, na zakwasie :) Mieso zamawiam sobie z rzezni od kolegi , ktory tam pracuje i moze kupic je taniej, hurtowo i mam spokoj na dlugi czas. W ogorodzie mam swierze ziola , troche owoców do posmakowania.. Nienawidze zakupow, lazenia po sklepach , zawsze sie wyda bez sensu kase, bo cos czlowieka skusi, a jeszcze to kompletna strata czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja robie zakupy codziennie lub prawie codziennie, zajmuje to 10 minut, jak wracam do domu to mam lidl przy przystanku. Jemy zawsze swieże i pyszne, gotuje coś szybkiego i zdrowego przez to nie schodzi na to duzo czasu - też gotuje prawie codziennie. Moi teściowie (bardzo ich lubie, nie chce ich krytykować ich tylko tą jedną rzecz w ich postępowaniu) robią zakupy raz na 2 tygodnie przeważnie bardzo duze, przez co wydają na jedzenie bajonskie sumy i nie maja nad nim kontroli. Pojechali ostatnio na wakacje poprosili męża i mnie żebyśmy podlali kwiatki i wyrzucili zepsute rzeczy z kuchni. Musieliśmy wyrzucic 90% zawartości, wszystkie rzecyz przeterminowane od kilku miesiecy do kilku lat przy czym rzeczy ktore nie tracą ważności mimo uplyniecia daty ( miód, mąka, kawior itp) zostawilśmy. Lodowka z tych dużych ,zapakowana po brzegi mąż osobiście wyrzucał w rękawicach produkty, bo inaczej się brzydził zostalo jedno opakowanie sera, kilka sloikow, keczup i jakiś majonez. W szafce z puszkami wiekszość do wyrzucenia i jedna bomba (dosłownie) puszka ktorej ważność skonczyla sie w 2005 roku z masą makową wyglądala jak beczka była taka nadmuchana i pękata i kiedy ją ruszyłam dotykając mocniej innych puszek ekspoldowala. Maż się wkurzył zadzwonił do mamy zagranicę już nie patrzyl na koszty, bo coś tkaiego widzial pierwszy raz w zyciu i sie okazalo, ze teściowie nawet nie pamietali o tej puszce, bo oni nei wiedza co kupują i co im bedzie potrzebne wiec nie pamietają. Wyrzuciliśmy zywność na oko za ponad dwa tysiace złotych i wyjaśnilo się już czemu zawsze mamy problemy żołądkowe u teściow, a maż od kiedy sie wyprowadzil przestal miec bole brzucha i jelit .Jako dziecko także takie malutkie wielokrotnie leżał na gastrologii i nie bylo wiadomo co mu jest (kiedy sobie uswiadomilam dlaczego, bylam wściekla na teściow i chcialo mi sie plakać) . Teściowie ciągle mają problemy żolodkowe, teściowa kilkukrotnie trafiala na sor z ciężkim zatruciem ... Nakupią raz, dwa razy w miesiacu, potem zapomną i jedzą zepsute, bo im szkoda wyrzucać. My w domu codziennie jemy świeże i w tym roku jeszcze nic nie wyrzucilam, może wydaje sie to mniej ekonomiczne, ale przez to, ze planujemy posilki wychodzimy na swoje i mamy do tego urozmaiconą diete skoro się kupi owoce i warzywa to trzeba je codziennie jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie wiem jak ci powstaje ta lista, bo nie mam tego problemu. Jak mi czegoś brakuje to po prostu pomijam ten składnik, albo potrawę i robię coś innego, albo zastępuję czymś co mam. Tez kiedyś latałam z siatami i kupę kasy szło dziennie lub prawie co dzień na jogurciki, desery, słodycze, pierdoły z promocji, które pod koniec roku lądowały w śmieciach, bo nigdy nie zostały użyte, a się przeterminowały, czyli jakieś tortille, marynowane cebulki, konserwy rybne, dżemy z dziwnych rzeczy. Na cholerę mi to było, ale kupowało się pod wpływem chwili, a w domu z nawału obowiązków nikomu się nie chciało szukać przepisów, żeby to wykorzystać, a po miesiącu już nawet nikt o tym nie pamiętał ani nie widział, bo zasypały ****ardziej bieżące produkty." No właśnie ja absolutnie takich rzeczy nie kupuję. Nie ma dnia żeby sie nie skończyło to cholerne mleko właśnie, margaryna, mineralna czy sok, chleb, pomidory czy co tam jeszcze, można by wymieniać i wymieniać, a to tylko artykuły śniadaniowo-kolacyjne o składnikach do obiadu to nawet nie wspominam. Lista jest bardzo szeroka i zawsze coś sie akurat kończy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Powiedz to dzieciom. Rozumiem, że ty też ich nigdy nie jadłaś i nie lubiłaś jako dziecko, a twoja młodzież zajada się pasztetem z kaczki i kawiorem na razowcu? " Ja nie zamierzam mówić o istnieniu takich rzeczy topóty dopóki samo nie odkryje ich istnienia i nie zacznie męczyć buły. Pewnie że to jest nieuniknione ale nie ode mnie to wyjdzie, a wiele matek z własnej inicjatywy to kupuje małym dzieciom bo słodkie i zaadresowane do dzieci to wiadomo że chętniej zjedzą. Dlatego nie lubie jak moje dziecko dłużej przebywa u bratowej albo szwagierki bo mi je tam psują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Raz w tygodniu robimy duże zakupy, raz robimy średnie ale jak coś dodatkowo trzeba to i tak idziemy do sklepu, czy piekarni. Ser w folii to nie ser, nie wiem jak to można jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bylam pol godziny temu w sklepie po mleko i specjalnie poświęciłam chwile na przejrzenie składu serów topionych. Conajmniej siedem E, tłuszcz, woda, sol, cukier ( topiony z szynka - zawartość szynki 4%). Fuj sama bym tego nie tknęła, a co dopiero mowic o tym zeby dac to dzieciom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×