Czy ktoś z Was był w tzw "friendzone"? Jak sobie z tym radziliście?

Udało Wam się z tego wyjść? Trwaliście w tym oczekując, że Wasze relacje się zmienią? Czy od razu zaprzestaliście kontaktu z taką osobą? Długo cierpieliście? Jak sobie poradziliście z bólem?

i czy ******iście się w czasie pobytu we friendzone?

Tego wyżej akurat nie napisałem jakby co. Ponawiam temat. Ktoś się wypowie?

Ja byłam kilka razy po przeciwnej stronie friendzone, w sensie - fajny kolega, przyjaciel i tak go traktowałam dając wyraźne sygnały, że to tylko znajomość koleżeńska, no ale nic z tego, za każdym razem olewali mój opór i "granicę przyjaźni" sugerując coś więcej, więc to ja żeby nie robić żadnej nadziei zrywałam kontakt, tzn stopniowo. Dodam, ze nie byli to chętni na jeden raz a sugerowali związek, opowiadali o planach ślubu... :-O

@up A co Cię hamowało przed nimi skoro dawali Tobie wyraźne znaki? Ktoś jeszcze się wypowie?

chciala szmata w oprawie i granie cnotliwej czy tam aseksualnej

Tez bylam kilka razy po drugiej stronie friendzone i zazwyczaj dobitnie dawalam do zrozumienia, ze nie jestem zainteresowana niczym poza zwykla znajomoscia. Fajni faceci, lubilam ich, ale nie w ten sposob

Zawsze trzeba na poczatku mowic babie, ze sie chce zwiazku, bo jak tego nie powiesz to ona automatycznie wrzuci cie do szufladki z napisem (:O!!) Przyjaciel... zawsze na poczatku, trzeba im to jasno powiedziec i pokazac, ze chce sie relacji seksualnej, a nie (:O!!) Przyjazni... bo jak sie nie okreslisz juz na wstepie to juz chuj pozamiatane...

I jeszcze na koncu powiedza, ze "to twoja wina!" :O

Straszne, ze nie kazdy kto cie lubi chce seksu....