Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość No Name 26

Zerwała ze mną po 7 latach. Nie umiem żyć

Polecane posty

Gość No Name 26

Witam wszystkich. Jestem tutaj nowy i piszę pierwszy raz post tutaj. Chciałem się was poradzić jak sobie poradzić po rozstaniu co robić by było lepiej, walczyć nadal, próbować ? Sytuacja wygląda tak że poznaliśmy się w 2009 roku w wakacje kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły ( ona 17 lat ja 19 ) i parą zostaliśmy w tym samym roku. Trwało to prawie 7 lat ( rocznica 2 Listopada ). Przybliżę wam troszkę naszą historię i jak wiadomo zacznę od tego że na początku było pięknie i cudownie. Starała się o mnie zabiegała o moje względy bardziej niż ja, powiem szczerze to ona mnie podrywała na początku, ja bardziej byłem wycofany. Ale to ja pierwszy powiedziałem jej że ją kocham i wtedy zostaliśmy parą właśnie od 2 Listopada i wszystko przez parę lat było fajnie. Chodziliśmy do szkoły potem ja już skończyłem swoje technikum poszedłem do pracy a ona nadal chodziła bo jest 2 lata młodsza potem studia i było wszystko fajnie. Byłem u niej kiedy tylko mogłem, pracuję niestety także w weekendy na dwie zmiany więc czasem miałem bardzo zawalone dni pracą ale rozumiała to. Kiedy widywaliśmy się czasem dawała mi odczuć że mógłbym więcej czasu spędzać ale jak nie było kiedy to na prawdę nie dało rady. Byłem można powiedzieć na każde zawołanie. Wspierałem ją we wszystkim byłem dla niej dobry dla jej rodziny. Byłem fair w stosunku do niej. Nigdy ją nie zdradziłem i bym nie zdradził i nawet przez myśl mi nie przeszło że mógłbym to zrobić. A były dwie takie sytuacje że mogłem to zrobić ale nigdy przenigdy nie. Przez pierwsze 5 lat były kłótnie i ciche dni jak w każdym związku mimo to uważam że byliśmy bardzo dobrą parą która się dogadywała i była obok siebie i uczucie było. Problem zaczął się po 5 latach poznała takiego faceta przez jakiegoś kolegę czy koleżankę podczas naszych że tak powiem cichych dni i obiecała że pójdzie z nim na wesele bo nie miał z kim iść ( chyba mam za dobre serce a tacy zawsze przegrywają ). Potem normalnie pogodziliśmy się i powiedziała mi za jakiś czas czy może iść na wesele bo głupio odmówić teraz i zostawić chłopaka parę dni przed. Nie byłem zadowolony z tego pomysłu ale kocham ją i ufam więc mówię idź wiadomo bądź grzeczna itp. Ja weekend spędziłem w pracy martwiłem się ale minęło i wtedy się zaczęło coś dziwnego. Nagle powiedziała że nie pasujemy do siebie i że chce chyba odejść przemyśleć dać czas. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj dokładnie w którym miejscu byłem załamany pierwszy tak poważny kryzys ale wierzyłem że przejdziemy przez to. Dałem czas myślałem że przemyśli że to co budowaliśmy tyle lat będzie dla niej ważne. Kiedy ja dałem jej czas spotkała się z nim gdzieś na kawie potem z jego znajomymi potem była też u niego w domu ale do niczego nie doszło. Doszło raz na imprezie czekali na taksówkę i pocałowali się. Minęło trochę czasu spotkaliśmy się u niej żeby pogadać ustalić co dalej. Wtedy nie wiedziałem o tych spotkaniach i całowaniu. Wygadała mi się że spotykała się z nim, że pocałowała się i że to raczej koniec. Poleciały mi łzy jestem uczuciowy i wrażliwy pamiętam okropnie się czułem. Przepraszała mnie za to co zrobiła za swoje zachowanie ale mówiła też że chce mnie zostawić. Zdradziła kiedy byliśmy parą niby pocałunek ale tak przecież się wszystko zaczyna prawda ? Walczyłem o nią przez 2 - 3 dni pisałem składałem niezapowiadane wizyty zależało mi cholernie na niej byłem w stanie jej to wybaczyć, to chwilowe zapomnienie. On po tym pocałunku przestał nagle się odzywać i to pomogło mi ( tak mi się przynajmniej wydaje ) że moja dziewczyna wróciła do mnie chociaż nigdy oficjalnie mnie nie zostawiła. Straciłem do niej całe zaufanie które miałem i trzeba było zaczynać wszystko od nowa. Znowu starała się o mnie spotkaliśmy się i widziałem że żałuje tego ale ja nie umiałem jej zaufać i mówiłem że ciężko mi nie wiem czy dam radę, ale dałem radę parę dni i zaczęło wszystko wracać do normy. Od nowa zaczęło się układać z nim żadnego kontaktu nie było nie wiem do dzisiaj czy potem pisał czy nie ale zero kontaktu i było wszystko super. Zaufanie wróciło i potem zapomniałem o tym co mi zrobiła i że całowała się z nim. Wtedy na 5 rocznicę chciałem się oświadczyć ale przez to co przeszliśmy zrezygnowałem z tego pomysłu bo przez to wszystko co się wydarzyło nie chciałem się śpieszyć. Przyszedł następny rok wyjazd na morze na tydzień wspaniały czas i związek kwitł dalej. Kolejny rok i tutaj zaczął się problem od tych wakacji. Zauważyłem u niej zero jakiejś inicjatywy w moją stronę nawet buziaka nie dostawałem musiałem sam to robić :( Poszła do pracy zmieniła towarzystwo może to też tak na nią wpłynęło. Ale prawdziwa gorycz przelała pod koniec Sierpnia poszła na imprezę z koleżankami do klubów i spotkała tam tego samego gościa z którym była na weselu i zdradziła mnie wtedy. Oczywiście po tej imprezie wszystko zaczęło się psuć wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego. Potem pojechała na weekend z mamą do Zakopanego na mini urlop. Ja pisałem do niej że tęsknie za nią że szkoda że tam jest bezemnie nie odpisywała mi a z nim sobie na Facebooku gadała bo przyznała mi się. Potem wszystkie rozmowy z nim zostały usuwane i nie wiem o czym tam gadali też się przyznała o usuwanie rozmów. Ja pisałem że tęsknie a ona nie odpisywała mówiła że zmęczona była bo chodziła po górach a z nim pisać to miała siłę ( wiem tylko że zaproponował spotkanie na kawę czy coś takiego ) ... Wróciła i oczywiście spotkajmy się i znowu te teksty chyba nie pasujemy do siebie, od pewnego czasu jest dziwnie, nie układa się nam. Znowu jej powiedziałem jak ją kocham, jak jestem za nią, jak ją szanuję i przemyśl sobie to bo szkoda psuć tego co było. Wytrzymałem 2 dni i złożyłem niezapowiedzianą wizytę żeby pogadać nadal upierała się przy swoim że to jednak chyba nie to. Powiedziałem przemyśl nie odzywałem się 3 - 4 dni wróciłem od babci i napisałem wiadomość " przemyślałaś sobie, wiesz kto jest dla ciebie ważniejszy. Powiedziała że ja bardzo się ucieszyłem. Z nim spotkanie odwołała i nie kontaktował się dalej z nią. Miałem napisać do tego gościa żeby dał nam spokój i rozglądał się za wolnymi dziewczynami. Nie napisałem bo w sumie po co. Powiedziała mi że chce dużo czasu ze mną spędzać powiedziałem że postaram się na ile będę mógł. To był dobry pomysł żeby przy mnie raz na zawsze zapomniała o tym typku. Zapisała się na siłownię, kiedy miałem w pracy na rano przychodziłem po nią i odprowadzałem na autobus, każde wolne u niej, zakupy, gdy miałem na rano też byłem u niej kiedy akurat miała wolne od siłowni. Byłem cały czas dawałem z siebie wszystko. Mówiła mi " wszystko ci wynagrodzę za to co robiłam " Przyszedł mój Wrześniowo / Październikowy urlop chcieliśmy wyskoczyć gdzieś w góry na 3 dni bo więcej urlopu nie dostanie ( pracuje od 1 połowy tego roku ). Uważam że spędziliśmy tam fajny czas było miło, byliśmy razem a to najważniejsze spaliśmy obok siebie wspólne śniadanie wyjścia kolacje. Wróciliśmy w Poniedziałek i poszliśmy do pracy wszystko było jak zawsze. W środę spotkała się z koleżanką ze studiów i od tego czasu była jakaś dziwna, zła, nie była sobą tłumaczyła się że jesienna handra ją dopadła. Pomyślałem może faktycznie tak jest i nie przejmowałem się zbytnio tym bardziej że ostatnimi czasy byłem cały czas przy niej dbałem o nią jeszcze bardziej niż dotychczas. W niedzielę wróciłem z pracy i czy spotkamy się w Poniedziałek bo chce mi coś powiedzieć wtedy lampa się zapaliła już w mojej głowie. Spotkaliśmy się przywitała mnie pocałunkiem jakby nigdy nic, ale za chwilę że to nie ma sensu, widzisz jak jest, tylko ty się starasz ja nie, nie pasujemy do siebie, coś się wypaliło. Czyli same frazesy żeby mi było lepiej ? Wiem na 100 % że pewnie znowu napisał albo co gorsza sama napisała i prowokuje spotkanie z nim. Wesele się zbliża na które mieliśmy iść jej koleżanki i zapewne chce go zaprosić. Tak bardzo mnie to boli że gdy tylko on napisze ona traci głowę :( zmienia się o 180 stopni nie jest tą samą dziewczyną. Byłem mega wkurzony gdy powiedziała że to jest koniec byłem załamany i w sumie nadal jestem. Chciałem się jej oświadczyć 2 Listopada w 7 rocznicę naszego związku. Wyszła i poszła na autobus, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić siedziałem w samochodzie bez celu i nie wierzyłem w to co usłyszałem :(. Pojechałem do niej wieczorem żeby pogadać bo wtedy byłem kłębkiem nerwów powiedziała że to nie ma sensu, dla mojego dobra lepiej będzie jak się rozstaniemy. Popłakałem się bo tak ją kocham i jest najlepszą rzeczą jaką w życiu miałem. Spróbowałem wczoraj jeszcze raz powiedziałem że tęsknie za nią a ona że nie tęskni za mną. Musimy się rozstać bo to nie ma sensu, że chyba nie chce być w związku w którym tylko mi zależy, że ona się wypaliła i przeprasza mnie za to bo jestem wspaniałym facetem dobrym fajnym zabawnym itp. ( kolejne frazesy by było mi lepiej eh ), że znajdę sobie kogoś kto mnie doceni. Potrzebuje czasu tak mówi ... ale ja w to nie wierzę już bo kiedyś jej dałem to wiecie co zrobiła. Najgorsze co usłyszałem wczoraj to że jak byliśmy w Szczawnicy i ją całowałem dotykałem to nic nie czuła żadnego uczucia. Strasznie mnie to zabolało to te słowa siedzą w mojej głowie. No i jeszcze te " i tak bym cię kiedyś zdradziła prędzej czy później ". Cały czas mam jej twarz i usta które mówią mi coś takiego. Pomóżcie co mam robić ? walczyć, dać sobie spokój, jak zapomnieć. Nie umiem żyć ani funkcjonować nie chce mi się żyć ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość No Name 26
Witam wszystkich. Jestem tutaj nowy i piszę pierwszy raz post tutaj. Chciałem się was poradzić jak sobie poradzić po rozstaniu co robić by było lepiej, walczyć nadal, próbować ? Sytuacja wygląda tak że poznaliśmy się w 2009 roku w wakacje kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły ( ona 17 lat ja 19 ) i parą zostaliśmy w tym samym roku. Trwało to prawie 7 lat ( rocznica 2 Listopada ). Przybliżę wam troszkę naszą historię i jak wiadomo zacznę od tego że na początku było pięknie i cudownie. Starała się o mnie zabiegała o moje względy bardziej niż ja, powiem szczerze to ona mnie podrywała na początku, ja bardziej byłem wycofany. Ale to ja pierwszy powiedziałem jej że ją kocham i wtedy zostaliśmy parą właśnie od 2 Listopada i wszystko przez parę lat było fajnie. Chodziliśmy do szkoły potem ja już skończyłem swoje technikum poszedłem do pracy a ona nadal chodziła bo jest 2 lata młodsza potem studia i było wszystko fajnie. Byłem u niej kiedy tylko mogłem, pracuję niestety także w weekendy na dwie zmiany więc czasem miałem bardzo zawalone dni pracą ale rozumiała to. Kiedy widywaliśmy się czasem dawała mi odczuć że mógłbym więcej czasu spędzać ale jak nie było kiedy to na prawdę nie dało rady. Byłem można powiedzieć na każde zawołanie. Wspierałem ją we wszystkim byłem dla niej dobry dla jej rodziny. Byłem fair w stosunku do niej. Nigdy ją nie zdradziłem i bym nie zdradził i nawet przez myśl mi nie przeszło że mógłbym to zrobić. A były dwie takie sytuacje że mogłem to zrobić ale nigdy przenigdy nie. Przez pierwsze 5 lat były kłótnie i ciche dni jak w każdym związku mimo to uważam że byliśmy bardzo dobrą parą która się dogadywała i była obok siebie i uczucie było. Problem zaczął się po 5 latach poznała takiego faceta przez jakiegoś kolegę czy koleżankę podczas naszych że tak powiem cichych dni i obiecała że pójdzie z nim na wesele bo nie miał z kim iść ( chyba mam za dobre serce a tacy zawsze przegrywają ). Potem normalnie pogodziliśmy się i powiedziała mi za jakiś czas czy może iść na wesele bo głupio odmówić teraz i zostawić chłopaka parę dni przed. Nie byłem zadowolony z tego pomysłu ale kocham ją i ufam więc mówię idź wiadomo bądź grzeczna itp. Ja weekend spędziłem w pracy martwiłem się ale minęło i wtedy się zaczęło coś dziwnego. Nagle powiedziała że nie pasujemy do siebie i że chce chyba odejść przemyśleć dać czas. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj dokładnie w którym miejscu byłem załamany pierwszy tak poważny kryzys ale wierzyłem że przejdziemy przez to. Dałem czas myślałem że przemyśli że to co budowaliśmy tyle lat będzie dla niej ważne. Kiedy ja dałem jej czas spotkała się z nim gdzieś na kawie potem z jego znajomymi potem była też u niego w domu ale do niczego nie doszło. Doszło raz na imprezie czekali na taksówkę i pocałowali się. Minęło trochę czasu spotkaliśmy się u niej żeby pogadać ustalić co dalej. Wtedy nie wiedziałem o tych spotkaniach i całowaniu. Wygadała mi się że spotykała się z nim, że pocałowała się i że to raczej koniec. Poleciały mi łzy jestem uczuciowy i wrażliwy pamiętam okropnie się czułem. Przepraszała mnie za to co zrobiła za swoje zachowanie ale mówiła też że chce mnie zostawić. Zdradziła kiedy byliśmy parą niby pocałunek ale tak przecież się wszystko zaczyna prawda ? Walczyłem o nią przez 2 - 3 dni pisałem składałem niezapowiadane wizyty zależało mi cholernie na niej byłem w stanie jej to wybaczyć, to chwilowe zapomnienie. On po tym pocałunku przestał nagle się odzywać i to pomogło mi ( tak mi się przynajmniej wydaje ) że moja dziewczyna wróciła do mnie chociaż nigdy oficjalnie mnie nie zostawiła. Straciłem do niej całe zaufanie które miałem i trzeba było zaczynać wszystko od nowa. Znowu starała się o mnie spotkaliśmy się i widziałem że żałuje tego ale ja nie umiałem jej zaufać i mówiłem że ciężko mi nie wiem czy dam radę, ale dałem radę parę dni i zaczęło wszystko wracać do normy. Od nowa zaczęło się układać z nim żadnego kontaktu nie było nie wiem do dzisiaj czy potem pisał czy nie ale zero kontaktu i było wszystko super. Zaufanie wróciło i potem zapomniałem o tym co mi zrobiła i że całowała się z nim. Wtedy na 5 rocznicę chciałem się oświadczyć ale przez to co przeszliśmy zrezygnowałem z tego pomysłu bo przez to wszystko co się wydarzyło nie chciałem się śpieszyć. Przyszedł następny rok wyjazd na morze na tydzień wspaniały czas i związek kwitł dalej. Kolejny rok i tutaj zaczął się problem od tych wakacji. Zauważyłem u niej zero jakiejś inicjatywy w moją stronę nawet buziaka nie dostawałem musiałem sam to robić :( Poszła do pracy zmieniła towarzystwo może to też tak na nią wpłynęło. Ale prawdziwa gorycz przelała pod koniec Sierpnia poszła na imprezę z koleżankami do klubów i spotkała tam tego samego gościa z którym była na weselu i zdradziła mnie wtedy. Oczywiście po tej imprezie wszystko zaczęło się psuć wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego. Potem pojechała na weekend z mamą do Zakopanego na mini urlop. Ja pisałem do niej że tęsknie za nią że szkoda że tam jest bezemnie nie odpisywała mi a z nim sobie na Facebooku gadała bo przyznała mi się. Potem wszystkie rozmowy z nim zostały usuwane i nie wiem o czym tam gadali też się przyznała o usuwanie rozmów. Ja pisałem że tęsknie a ona nie odpisywała mówiła że zmęczona była bo chodziła po górach a z nim pisać to miała siłę ( wiem tylko że zaproponował spotkanie na kawę czy coś takiego ) ... Wróciła i oczywiście spotkajmy się i znowu te teksty chyba nie pasujemy do siebie, od pewnego czasu jest dziwnie, nie układa się nam. Znowu jej powiedziałem jak ją kocham, jak jestem za nią, jak ją szanuję i przemyśl sobie to bo szkoda psuć tego co było. Wytrzymałem 2 dni i złożyłem niezapowiedzianą wizytę żeby pogadać nadal upierała się przy swoim że to jednak chyba nie to. Powiedziałem przemyśl nie odzywałem się 3 - 4 dni wróciłem od babci i napisałem wiadomość " przemyślałaś sobie, wiesz kto jest dla ciebie ważniejszy. Powiedziała że ja bardzo się ucieszyłem. Z nim spotkanie odwołała i nie kontaktował się dalej z nią. Miałem napisać do tego gościa żeby dał nam spokój i rozglądał się za wolnymi dziewczynami. Nie napisałem bo w sumie po co. Powiedziała mi że chce dużo czasu ze mną spędzać powiedziałem że postaram się na ile będę mógł. To był dobry pomysł żeby przy mnie raz na zawsze zapomniała o tym typku. Zapisała się na siłownię, kiedy miałem w pracy na rano przychodziłem po nią i odprowadzałem na autobus, każde wolne u niej, zakupy, gdy miałem na rano też byłem u niej kiedy akurat miała wolne od siłowni. Byłem cały czas dawałem z siebie wszystko. Mówiła mi " wszystko ci wynagrodzę za to co robiłam " Przyszedł mój Wrześniowo / Październikowy urlop chcieliśmy wyskoczyć gdzieś w góry na 3 dni bo więcej urlopu nie dostanie ( pracuje od 1 połowy tego roku ). Uważam że spędziliśmy tam fajny czas było miło, byliśmy razem a to najważniejsze spaliśmy obok siebie wspólne śniadanie wyjścia kolacje. Wróciliśmy w Poniedziałek i poszliśmy do pracy wszystko było jak zawsze. W środę spotkała się z koleżanką ze studiów i od tego czasu była jakaś dziwna, zła, nie była sobą tłumaczyła się że jesienna handra ją dopadła. Pomyślałem może faktycznie tak jest i nie przejmowałem się zbytnio tym bardziej że ostatnimi czasy byłem cały czas przy niej dbałem o nią jeszcze bardziej niż dotychczas. W niedzielę wróciłem z pracy i czy spotkamy się w Poniedziałek bo chce mi coś powiedzieć wtedy lampa się zapaliła już w mojej głowie. Spotkaliśmy się przywitała mnie pocałunkiem jakby nigdy nic, ale za chwilę że to nie ma sensu, widzisz jak jest, tylko ty się starasz ja nie, nie pasujemy do siebie, coś się wypaliło. Czyli same frazesy żeby mi było lepiej ? Wiem na 100 % że pewnie znowu napisał albo co gorsza sama napisała i prowokuje spotkanie z nim. Wesele się zbliża na które mieliśmy iść jej koleżanki i zapewne chce go zaprosić. Tak bardzo mnie to boli że gdy tylko on napisze ona traci głowę :( zmienia się o 180 stopni nie jest tą samą dziewczyną. Byłem mega wkurzony gdy powiedziała że to jest koniec byłem załamany i w sumie nadal jestem. Chciałem się jej oświadczyć 2 Listopada w 7 rocznicę naszego związku. Wyszła i poszła na autobus, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić siedziałem w samochodzie bez celu i nie wierzyłem w to co usłyszałem :(. Pojechałem do niej wieczorem żeby pogadać bo wtedy byłem kłębkiem nerwów powiedziała że to nie ma sensu, dla mojego dobra lepiej będzie jak się rozstaniemy. Popłakałem się bo tak ją kocham i jest najlepszą rzeczą jaką w życiu miałem. Spróbowałem wczoraj jeszcze raz powiedziałem że tęsknie za nią a ona że nie tęskni za mną. Musimy się rozstać bo to nie ma sensu, że chyba nie chce być w związku w którym tylko mi zależy, że ona się wypaliła i przeprasza mnie za to bo jestem wspaniałym facetem dobrym fajnym zabawnym itp. ( kolejne frazesy by było mi lepiej eh ), że znajdę sobie kogoś kto mnie doceni. Potrzebuje czasu tak mówi ... ale ja w to nie wierzę już bo kiedyś jej dałem to wiecie co zrobiła. Najgorsze co usłyszałem wczoraj to że jak byliśmy w Szczawnicy i ją całowałem dotykałem to nic nie czuła żadnego uczucia. Strasznie mnie to zabolało to te słowa siedzą w mojej głowie. No i jeszcze te " i tak bym cię kiedyś zdradziła prędzej czy później ". Cały czas mam jej twarz i usta które mówią mi coś takiego. Pomóżcie co mam robić ? walczyć, dać sobie spokój, jak zapomnieć. Nie umiem żyć ani funkcjonować nie chce mi się żyć ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×