Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Hungi

samotność spowodowana niską samooceną

Polecane posty

Hej, piszę do Was, bo od kilku miesiecy okropnie się czuję przez moją niską samoocenę, a nawet nie mam się komu wyżalić. Zaczęło się w listopadzie, gdy problemy alkoholowe mojego ojca się nasiliły. Pił od kilku lat, co prawda nigdy nie upijał sie publicznie i nie leżał pijany w rowie, był cały czas w domu, ale ciągle był pijany. Był na jednym odwyku, potem na drugim. Miał od tego czasu 2 małe wpadki, ale widać, że sie stara. Natomiast ja od listopada bardzo się zmieniłam, zgorzkniałam, zrobiłam się nieufna (nie ufam już chyba nikomu), jestem cyniczna. W dodatku mam bardzo niską samoocenę, zawsze taką miałam ale ostatnio to jest już totalne bagno. Myślę, ze na moją niską samoocenę wpływ mają też sprawy sercowe, a raczej ich brak. Zaznaczę, ze mam 23 lata i nigdy z nikim nie byłam, tak wiem, że to dziwne w XXI wieku.... Kilka miesięcy temu, podczas odwiedzin u koleżanki, która mieszka za granicą poznałam chłopaka, który właśnie się tam przeprowadził. Pogadaliśmy, potem on mnie znalazł na fb i tak przez kilka miesięcy sobie rozmawialiśmy. Ale ja uważałam, że on pisze do mnie tylko dlatego, ze jest sam w nowym pańśtwie i mu się nudzi. Raz byliśmy na kawie z jego inicjatywy, czasami miałam wrażenie, ze podczas tych naszych rozmów on dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam ale ja zawsze się na to blokowałam... No bo jak ja mogę się komuś pobobać? I jaki on musi być beznadziejny, że się mną interesuje.... Nasz kontakt urwał się krótko po tym jak on przeprowadził się do jeszcze innego państwa, podejrzewam, ze albo sobie tam kogoś znalazł, albo miał dosyć tego że ja nie wykazuję mu zadnego zainteresowania. Zrobiło mi się przykro, bo ten chłopak mi się podobał i uświadomiłam sobie, że z takim podejściem jak moje zawsze będę samotna i będę odpychac od siebie ludzi. Tylko, że ja na prawdę nie wierzę w to, ze mogę się komuś podobać... Jestem spokojna, nudna i nie sądzę, zeby ktoś cchiał przebywać z taką osobą. Moja koleżanka uświadomiła mi, że jestem asertywna w stosunku do chłopaków i nie wierzę w to, ze mogę się komuś podobać, po tym jak opowiedziałam o tym jak to chłopak na przystanku próbował mnie podrywać i prosił o mój nr, a ja od razu, ze nie. Sama była też świadkiem podobnej sceny na żywo. Myślę, że ma całkowitą rację, ja nawet z nią nie wierzyłam i nasza znajomosć się rozpadła. Po tym wszystkim stwierdziłam, że muszę zmienić otoczenie. Okazało, ze mogę ubiegać się o stypendium zagraniczne połączone z moimi studiami, bardzo się ucieszyłam, bo wiem, ze zmiana otoczenia dobrze by mi zrobiła, a i od znajomych którzy byli na tym stypendium wiem, że dużo się człowiek może nauczyć. Dodam tylko, ze studiuję dość nietypową filologię, wiec wyjazd za granicę jak najbardziej wskazany. No, ale jak ktoś ma pecha to na całej linii, nie dostałam tego stypendium, jestem na liście rezerwowych. Szanse są raczej małe, bo w tym roku zgłosiło się 2 razy więcej chętnych niż jest miejsc... Wcześniej nie było takich problemów, raczej wszyscy ode mnie z uczelni się dostawali. Bardzo mnie to załamało, płakałam prawie tydzień. Przez moje problemy trochę zaniedbałam studia, został mi jeszcze tylko rok, ale obawiam się, ze nie opanuje już tego języka na dobrym poziomie, całkowicie mi się już odechciało, boję się że nie znajdę żadniej dobrej pracy po tych studiach, moje ambicje całkowicie gdzieś uleciały. Stypendium było dla mnie wielką szansą. Teraz są wakacje, spędzam je na wsi w rodzinnym domu, bo mam dosyć miasta w któym studiuję. Ale ostatnio moje samopoczucie znów się pogorszyło, jest mi bardzo smutno, czuję się bezradna, mam niską samoocenę nie wierzę w to, że ktoś mnie może lubić, a co dopiero pokochać. Jestem bardzo samotna. Przez to, że w ciagu ostatnich miesięcy byłam taka zgorzkniała zamknełam się na ludzi, rzadko kiedy wychodziłam, straciłam kilkoro znajomych, mam wrażenie ze ciągle ich tracę. Moja dobra koleżanka tez ma mnie chyba już dosyć powoli, no bo ile można wysłuchiwać narzekań i marudzeń, i spedzać czzas z takim ponurakiem jak ja? Nigdy nie byłam duszą towarzystwa, jestem typem introwertyka, ale moi znajomi uważali mnie za osobę sympatyczną, spokojną ale i mającą charakterek. BYłam chyba lubiana i często zapraszana do znajomych, nie doceniałam tego. Teraz mi tego brakuje... Jestem samotna, zgorzkniała i zakompleksiona w dodatku czasami czuję się jakbym miała 40 lat i nic dobrego miało by mnie w życiu już nie spotkać, a przecież mam dopiero 23 lata i całę życie przede mną. W dodatku za tydzień wyjeżdząm na 2 tygodnie za granicę na kurs jezykowy i chciałabym tam spędzić fajnie czas, ale z moim samopoczuciem czarno to widzę.. Zniechęcę tylko ludzi do siebie. Ostatnimi czasy jest mi tak smutno, ze momentami aż mnie mdli i często płaczę...Mam ochotę całkowicie zmienić swoje otoczenie, to stypendium było szansą, a tak to dalej muszę się męczyć tutaj Czy któraś z Was była w podobnej sytuacji? Jak nabrać pewności siebie, otworzyć się na ludzi i na miłość? Proszę pomóżcie, bardzo chciałabym zmienić ten beznadziejny stan w którym znajduję się od kilku miesięcy, ale nie mam siły, nie umiem.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×