Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Bartłomiej96

Rozpad związku, co robiłem źle?

Polecane posty

Witam, chciałbym podzielić się historią mojego ponad 5-letniego związku. Mam 21 lat, związek rozpadł się już prawie rok temu. Mijają 4 lata związku, ona przychodzi do mnie i mówi mi, że nie wie czy mnie kocha. Właściwie mnie, czy jej przyjaciela. Dałem jej czas na uporządkowanie tego sobie, bez żadnych zbędnych emocji. Po jakimś czasie przyszła, powiedziała, że się pomyliła, że to było tylko zauroczenie i że zostaje ze mną. Wyjechaliśmy na studia, nie mieszkaliśmy razem bo to że studiowaliśmy w jednym mieście trochę się rozminęło w czasie, ale każdy weekend spędzałem razem z nią. I nie pamiętam żadnych problemów, dopóki nie napisał do niej kolega z gimnazjum, zapraszając ją na studniówkę (nie zgodziłem się bo była bodajże sesja, z resztą jakoś nie nalegała w ogóle. ) Potem napisał znowu, tym razem jak to bardzo ją kocha i w ogóle. I tu trochę dziwne zachowanie z jej strony, bo mówi mi o tym i pyta się co mu odpisać. No nie wiem, dla mnie było oczywiste, nawet zapytałem się przekornie czy ma u niej szanse. Nawiasem mówiąc znam go i niestety to obleśny cham i prostak o aparycji trolla, więc nie miałem go za żadne zagrożenie. Powiedziała, że nie ma więc po prostu odpisała mu to co powinna, że mnie kocha i żeby nie robił sobie nadziei. Co z tego, dał sobie spokój może z miesiąc i znowu. Od tamtej pory myślałem że ona sama da sobie z tym radę, nie interweniowałem bo nie widziałem sensu, myślałem że skoro idiota w ogóle nie okazuje mi szacunku bo wpieprza mi się w związek bo moja dziewczyna coś z tym sama zrobi. Zrobiła. Pisała z nim coraz więcej. Zaczynało mnie to denerwować oczywiście i mój stosunek do niej chyba się zmienił. Do tej pory praktycznie nigdy się nie kłóciliśmy, uważałem to za po prostu książkowy związek. I nie wiem czy to dlatego że studia, czy może po prostu straciłem cierpliwość do niej, ale zaczynały nam zdarzać się kłótnie. I odnosiłem wrażenie, że im bardziej się kłócimy tym bardziej odpycha mnie od siebie. Nigdy nawet nie podnosiłem na nią głosu, ale wtedy kilka razy mi się zdarzyło. Ale nigdy bez powodu, raz usłyszałem, że "nie mam nic przeciwko wykorzystywaniu cię" lub tego typu teksty, albo robienie problemów na siłę, miałem tego po prostu dosyć czasami, jestem tylko człowiekiem. W każdym razie przyszedł czerwiec i zamieszkaliśmy ze sobą na 2tygodnie w moim małym pokoju. Nie wiem czy bała się moich współlokatorów, ale praktycznie nie wychodziła z pokoju i wszystko robiłem ja, to gotowanie, to mycie naczyń, chodzić spać trzeba było kiedy ona chce, to bądź ciszej, zrób masaż, to to, to tamto. Chyba tamten okres miała mi najbardziej za złe. Ale przyszły wakacje, mieliśmy razem pracować i co? Na początku wszystko ok, ale oczywiście presja ze strony kolegi z którym już nie tylko pisała, ale odwoził ją z pracy, czasami do pracy, a ja jeździłem sam albo z jej siostrą. Tak wszystko się toczyło, poza pracą praktycznie w ogóle nie spędzaliśmy czasu. Zaczęły się teksty "chciałabym żeby mój chłopak wydawał na mnie więcej pieniędzy" i inne naprawdę bezczelne. Nie wspomnę o tym, że padła propozycja sterylizacji. Tak, nie żartuję. Zaczęła robić prawo jazdy, zaczęły się nocne jazdy z nim, bo pomimo że zrobiłem prawo jazdy rok wcześniej to nie jeździłem i ze mną "boi się jeździć". Nie wspomnę już o porównywaniu mnie do niego czy innych rzeczach.I tu dziwna sprawa, bo pewnego dnia jeszcze raz przyszła do mnie i historia się powtórzyła, znowu nie wie czy mnei kocha, znowu chodziło o tą samą osobę o którą wcześniej, tylko narracja już była trochę inna, w ogóle nie przejmowała się tym. Po kilku tygodniach powiedziała coś o tym, że ją obraził czy coś w ten deseń i że zostaje ze mną. Nie kryła nawet że ją wystawił i że tylko dlatego zostaje ze mną. Czułem się po prostu horrendalnie ale robiłem wszystko żeby ją tylko utrzymać przy sobie. Była dla mnie wszystkim, jedyną osobą której ufałem. Właściwie wtedy już nie ufałem. Nie chcę przeciągać posta, wszystko trwało jeszcze parę miesięcy, wróciliśmy na studia, wtedy to nawet jakoś wyglądało bo studiowaliśmy w innym mieście i miała tylko mnie więc chyba stwarzała pozory, ale i tak często wracała do domu. I rozstanie, w okolicznościach zrobienia mi awantury bo nie te bułki kupiłem co chciała. Ale widać, że przygotowywała się na to długo, bo podziękowała za spędzone lata, powiedziała, że rodzice ją zabiją, że dobrze wychowany, z dobrą perspektywą na przyszłość, bla bla. I że jestem najmądrzejszym człowiekiem jakiego zna.Ale czuje się ze mną głupia i nic nie warta. A i jeszcze, zostańmy przyjaciółmi. I nawet po rozstaniu byłem na tyle naiwny że kupowałem jedzenie, pomagałem z bagażami, odbierałem z dworca jak wracała, ale przez krótki moment. Potem chyba coś w końcu we mnie drgnęło i powiedziałem, że na tę "przyjaźń" należy sobie zasłużyć. Po tym to już w ogóle się nie odzywała. Przyszły walentynki i coś mnie podkusiło, żeby napisać do niej z prośbą o pomoc, że sobie nie radzę. I wtedy powiedziała, że jest z nim, tym kolegą o którym wspomniałem wcześniej. Szok, niedowierzanie, chociaż przecież powinienem się tego spodziewać. Z takim idiotą. Przez bardzo długi okres nie widziałem sensu życia, to że z sobą nie skończyłem to chyba tylko wizja tego że moi rodzice by tego nie przeżyli. Ale do rzeczy, chciałbym rozwinąć dyskusję, co ja do cholery robiłem źle? Nigdy jej nie uderzyłem, nigdy nie wyzywałem, najgorszym wyzwiskiem było chyba "idiotka" i to może raz, dawno temu. Nie piję, nie palę. Ale czy dobre wnioski wyciągam? Czy faktycznie była ze mną tylko dla wygód, pieniędzy? A jak zaczynałem robić problemy to po prostu dała nogę? Czy dobrze myślę, że powinna wtedy uciąć rozmowę z nim i nie powinna dawać mi podejrzeń?Czy jej zachowanie było po prostu nie fair? Do dziś pamiętam to uczucie wykorzystywania mnie. Ale i tak jestem rozdarty i nie wiem już nic, moja głowa zdaje się to wszystko jakoś usprawiedliwiać, że to wszystko zaczęło się dziać z mojej winy, dlatego chciałbym poznać opinię osób postronnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty piszesz serio? Powinieneś ja pognac jak tylko zaczęła sie zastanawiać . Resztę pokoje bo byłeś jeleniem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez tak sądzę. Pogoń ją i nie rozmyślaj dlatego, że ta dziewczyna nie dojrzała jeszcze do związku i nie wie ze od ludzi można wymagać dopóki coś daje się od siebie. Spójrz, że byłeś jej potrzebny tylko kiedy była źle traktowana albo coś jej nie wychodziło w życiu. Miała rację mówiąc ze czuje się przy Tobie głupia, wiedziała doskonale ze byłeś dla niej dobry i zdawała sobie sprawę z tego co robi za Twoimi plecami. Wyobraź sobie związek, w którym czuł byś się najlepiej i sprawdź czy jej osobowość do niego pasuje. Widzisz ludzie którzy się kochają robią sobie czasami różne przykrości, ale dziewczyna widać nie dostała od życia jeszcze porządnego kopa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tej chwili piszę to już trochę po opadnięciu emocji, które mną targały. Nie wiem, może to dlatego, że to był mój pierwszy związek, że tyle trwał, może po prostu byłem zaślepiony. Wiem, że byłem kompletnym frajerem, na pewno pod koniec tego związku. Ale po prostu staram się dociec dlaczego do tego doszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Spróbuj kogoś poznać będziesz miał porównanie i dowiesz się ze może być inaczej niż dotychczas i ze ktoś może pokazać Ci związek z innej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wtedy odpowiesz sobie na wiele pytań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Dlaczego do tego doszlo? A co ty mslales, ze ona swoja piekna sukienke od komunii zalozy na slub z toba? Takie mlode zwiazki prawie zawsze przegrywaja z czasem, tak pokazuje zycie. W zyciu trzeba miec troche porownan, zeby sie dowiedziec czego sie chce. Zeby poznac samego siebie. Znudziles sie jej po prostu. Byles za dobry, za ulegly. Trzeba szanowac siebie, wtedy i inni beda cie szanowac. Musisz sie jeszcze duzo nauczyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość, czy jakieś moje konkretne zachowanie było złe, źle to rozegrałem? Bo z jednej strony czuję do niej wstręt za to wszystko, z drugiej bardzo brakuje tego co było dawniej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety takie młodzieńcze związki się rozpadają. Ludzie się zmieniają. Nie przeczytałam do końca; )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szry
NIC nie zrobiles zle, wrecz przeciwnie, byles zbyt wyrozumialy przy tych jej "sama nie wiem czego chcem" prawdopodobnie, przy kopnieciu w du.pe i pokazaniu gdzie sa drzwi za pierwszym takim "nie wiem", bardzo szybko by do niej dotarlo czego chce. albo przestala by pogrywac, albo, coz, przestalbys sie z nia meczyc. zabolaloby tak samo, ale obyloby sie bez psychicznych tortur.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozumiem tylko po co były te kłamstwa, po co sprzeczne informacje, dlaczego szantaż emocjonalny i cała ta sytuacja. Wszystko sprowadza się do tego, że chyba boję się przyszłości, że nigdy już nie będę szczęśliwy, że nigdy sobie już nie znajdę tej drugiej osoby a nawet gdyby, to że nie będę potrafił zaufać..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..eee

Byles nieudacznikiem i pipa a kobiety nie chca takich facetow....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×