Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość GOŚKA35

Mam dość życia tym chorym układzie

Polecane posty

Gość GOŚKA35

W sumie to sama nie wiem, od czego zacząć. Ale nie znajduje już żadnego sposoby. Prośby, groźby, rozmowy pomagają na chwilę. Bez sensu jest robić w domu g****o burze co jakiś czas, bo po paru dniach to samo. Zacznę od początku, po rozwodzie mieszkałam przez długi czas sama z córką. Dużo czasu upłynęło zanim zdecydowałam się spotykać z moim partnerem. Na początku spotykaliśmy z i e tylko w środy i ba weekendy. Po pół roku zaczął nalegać abyśmy zamieszkali razem, bo "smutno samemu, nie ma się przy kim budzić, do kogo przytulić rano, etc." Więc wprowadził się do mnie rok temu w czerwcu (we wrześniu kończyła się mu umowa najmu mieszkania). Na początku to był koszmar, nie mogłam się przyzwyczaić. Powstawiał swoje meble itd. Zagryzalam wargi i wmawialam sobie w końcu się przyzwyczaisz. Chodziłam na 6 do pracy w laboratorium. Nowy system kładzenie do łóżka o 2 w nocy i słuchania"ile można spac" powoli mnie wykanczal ( on spał do godz. 9,bo pracował od 10-18). Nie pil, był kochany jak Bóg wie co. Pomagał mi co niego w domu, ale cały czas mi w mawiał, że on czuje się jak intruz, że do mnie się wprowadził. Ok. Nie odzywałam się z niczym, żeby nie było mi przykro. Większość rzeczy robiłam sama, żeby nie było że zamieszkała z nim po to żeby go wykorzystać. Zawsze powtarzał, że on bez pracy nie potrafi żyć. Minęło kilka miesięcy, stracił pracę (mieszkamy poza Polską), przeszedł na tutejszy zasiłek i dodatkowo zajmuje się swoją mała działalnością. Nic wielkiego. I zaczął się koszmar. Siedzi całymi dniami w domu, i a wychodzę do pracy i gdy wracam okazuje się że on nie ma czasu bo ma mnóstwo spraw do załatwienia. Zaczęło mnie to irytować. I powiedziałam, że ma się zastanowic czego chcę, bo nie chce być przerywnikiem w jego sprawach. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem w ciąży, na którą on bardzo naciska. A teraz totalny wylew. Wszystko robię sama,bo inaczej to gnojem byśmy zarośli. Przychodzę z pracy, gdzie mamy obiady, a on do mnie czy ygotuje obiad bo on musi o 18 wyjść. Proszę o wyniesienie dywanu do trzepania, to dywan leży 3 dni aż sama go wytargam. Bo dalej by leżał. Mnie traktuje w domu jak cień. Najważniejsze jest to, żeby jemu pasowało wszystko i żebym nahlepiej się z niczym nie odzywała. Gdy powiedziałam, że chyba przejdę na zwolnienie lekarskie i nie barrdzo się czuje, to on do mnue"chyba oszalała, to co będziemy obydwoje siedzieć w domu? ". Co z tego jaj położę się spać i nie zasnę do 2 póki on nie przyjdzie do łóżka,bo cały wieczór albo gierka w tel albo w komputerze, zero zainteresowania. Brzuch rośnie i nic nawet mnie nie dotknie. Jakbym tredowata była. 3 dni temu powiedziałam, że nie tak wyobrażalam sobie życie, że ja takim trybem nie potrafię żyć, że lubię stabilizację. Albo znajdzie sobie normalna pracę od 7-8 rano i zacznijmy żyć normalnie albo rozwiążemy to inaczej. I teraz foch, bo co w ciebie wystąpiło? Posprzatalas i co nasz teraz nerwy że to zrobiłaś? (zrobiłam bo po prostu nie mogłam patrzeć na syf od 2 tygodni i żeby się czymś zajść). Przecież w ciąży jesteś. Zrobiłbym to. A ja się kuźwa pytam tylko kiedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale jednak z nim jesteś, wybrałaś, i żeby mieszkał z tobą się zgodziłaś i jeszcze mu doo dawałaś i jeszcze zaszłaś w ciążę no brawo. sama takie sobie sytuacje zgotowałaś brawo a teraz do kogo masz pretensje, do kogo się żalisz? twój wybór, twoja odpwoiedzialnosc1 trzeba było żyć samej i wygodniej JAK MY WSZYSTKIE A jak cię swędziało, to trzeba się było ubezpłodnic!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I po kiego grzyba sobie z nim dziecko robilas? Rozumu nie masz? Kto Cie teraz bedzie chcial z dwojka dzieci??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość GOŚKA35
Dawałam sobie radę z jednym to dam i z dwójką. To nie problem, bo będąc sama miałam więcej czasu na wszystko i wszystko bardziej poukładane było. A teraz jednym słowem rozpierdziel. Nie chcę się zalic, tylko byłam ciekawa czy ktoś był w podobnej sytuacji i czy sens wojowac i liczyć, że będzie zmiana czy po prostu odpuścić i pognać dziada w długą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×