Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mam wrazenie ze ciagle stoję przy garach

Polecane posty

Gość gość

Mam dwoje dzieci,starszak ma teraz wakacje,mlodsza ma dwa lata. I od rana tylko stoje w kuchni. Wiadomo,najpierw śniadanie. Jedno chce to,drugie tamto. Potem zaraz jakis owoc,a to kisiel,a to budyn. Niby wszystko zajmuje chwilę. Ale jak sie zliczy te chwile,to jest ich sporo. Zanim wyjdziemy na spacer,gotuje zupę,zeby byla juz jak wrocimy. I wtedy mlodsza idzie spać. Potem znowu cos szykuje,zeby maz mial co zjesc. Zupa sie nie naje... Zupe gotuje na dwa dni,bo córka jada w zasadzie tylko zupy. Syn z kolei zup nie lubi,je z tata tylko drugie danie. Po obiedzie wiadomo zmywanie. Podwieczorek,cos slodkiego,piekę jakies bułeczki drożdżowe z owocem zaniast kupnego. Ale to też zajmuje czas. Raz na jakis czas odpuszczam i wtedy na obiad jemy frytki. Ale przeciez codziennie sie tak nie da. Albo kupiwac gotowcow. Staram sie,zeby ta nasza dieta byla urozmaicona i w miare zdrowa. Ale czuje sie jak w piekle,ciagle stojac w tej kuchni. Nie wiem,czy tylko ja tak mam? ;/ jesteśmy szczupli,zdrowi i chcialabym zeby tak zostało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znam to. Jak byłam z dzieckiem w domu to najpierw śniadanie-ona owsianka ja co innego. Później ogarniałam pranie, odkurzanie i zupę. Później owoce i wyjście na spacer. Po spacerze zupa i drzemka córki. W tym czasie raz na czas myłam podłogę, ścieralam kurze itp. następnie drugie danie robiłam bo mąż zup jeść nie chce ewentualnie na kolacje zje. Później mała wstawała, mąż wracał z pracy i jedliśmy. Później jakieś wspólne spędzanie czasu, kąpiel kolacja-znowu stanie przy żarciu i spanie. Teraz pracuje a dziecko w przedszkolu i niewiele lżej. Rano śniadanie (bo wymyśla przy jedzeniu w orzedszkolu) później idzie do przedszkola ja do pracy. Odbiera ja moja mama o 14 i często gęsto daje jej obiad który zrobiłam bo w przedszkolu było coś czego nie lubi a jak nie zgłodnieje o tej godzinie to koło 16-17 wiec zje zupę czy coś co zrobiłam. Na szczescie gotuje teraz tylko jedno danie a nie dwa bo mi tez należy się poleżeć. Gotowanie po pracy tez mnie ogranicza dlatego robię na dwa dni. Pranie wstawiam z opóźnieniem i wieszam rano przed praca. Mam irobota do podłogi. Nie ma żle ale życie z dzieckiem to kierat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko u mnie dzieci też w takim wieku i mam identycznie, z tą różnicą że 2 latka w ogóle nie śpi w dzien, także urwanie głowy od świtu do późnego wieczora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje rady: Dzieci maja fazy na to,zeby nie jesc czegos okresowo. Naprawde od tego nie umrą, odpusc czasem, nie chce, niech nie je.Odpuscilabym pieczenie bułeczek, nie maja az takich wartosci, nawet domowe, a balagan, czas itd, I kup zmywarke , jesli nie masz! I moze nie zawsze musisz gotowac. Mam namierzonych kilka mrozonek , ktore po dosmaczeniu sa fajne, mam tez wybrane bary wegetarianskie, gdzie gotuja bez konserwantow i dzieciom smakuje,czasem tam jemy lub sie bierze do domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie mam odczucia, że ciągle stoję przy garach ale marzy mi się spokojne przygotowanie posiłku. Tak by ugotować obiad bez ciągłego przerywania przez dzieci, to na cyca, to nocnik, albo się biją albo wiecznie coś. A już obowiązkowo czegoś chcą jak zaczynam smażyć lub wyrabiać ręką mięso czy ciasto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A najgorzej,ze mam wyrzuty sumienia,jak dzieci nie zjedza domowego obiadu. Wychodzimy z domu np. O 11 i czasem mam cos wiecej do załatwienia na miescie. I po drodze kupuje im frytki... Ja wiem,ze nic sie nie dzieje,bo to sporadyczne sytuacje,ale czemu mam wyrzuty sumienia ? I ciagle analizuje,ze za malo jedzą,wybrzydzaja albo wolaja ciagle to samo. I kombinuje,jak tu przemycić warzywa. Owoce na szczescie jedza chetnie. Przez te ciagle szykowanie jedzenia malo mam czasu dla dzieci. Jestem z nimi,ale tylko obok.. A przeciez posprzatac i poprac też trzeba. Gdyby nie to ciagle gotowanie,to bym byla szczesliwa. Co mi po tym,ze mnie maz chwali,ze świetnie gotuje,ze goście jak przychodzą,to nachwalic sie nie moga,ze wszystko od podstaw zrobione i smaczne. Mnie to meczy. Sama sobie narzucilam taki kierat i nie umiem tego zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzisiaj np.na obiad szybkie danie. Ziemniaki pieczone z ziolami Plus ryba zapiekanana z pieczarkami. Do tego salata z pomidorami i cebula. No ale syn już marudzil,ze on ryby nie lubi,wiec zeby zjadl,to udusilam mu piers z kury . sama sobie robie robote,bo mogl zjesc ta rybe albo nic. Ale miałabym potem wyrzuty,ze zjadl tylko ziemniaki. A przeciez nic mu by nie bylo. I tak jest ze mna w kolko. A moja niekonsekwencja dotyczy tylko jedzenia. W innych dziedzinach zycia jestem konsekwentna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie same tak sobie robicie... Ja zaczęłam w to wpadać, ale powiedziałam dość we właściwym momencie. Teraz śniadania robi przeważnie mąż, bo wcześniej wstaje (sam z siebie, ranny ptaszek). Dla wszystkich to samo, nie ma wydziwiania. Tylko w niedzielę można sobie zamówienia poskładać, w granicach rozsądku oczywiście. Obiady: my jemy w pracy, córka w przedszkolu. Kropka. Po powrocie domu podwieczorek (obecnie najczęściej koktajl mleczno-owocowy albo sałatka z pomidorów i mozzarelli). Kolacje robimy wspólnie, lekkie i szybkie najczęściej. A zmywa zmywarka. I tak ma być! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każdy je w pracy obiad. Niektórzy z racji zdrowotności są ograniczeni i musza jeść to co sobie zrobią w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie dziwię się, że można być zmęczonym takim ciągłym gotowaniem. Nie możecie się jakoś wymieniać z mężem jeden tydzień on robi śniadania dla następny wy. Po co brać na siebie tyle obowiązków. Przecież jedna osoba nie jest w stanie gotować, sprzątać, dzieci i jeszcze praca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, gdzie mieszkasz i jakie w zwiazku z tym masz mozliwosci jedzenie poza domem, ale na pewno bez sensu jest dawanie dziecku na miescie frytek. Sa bary typu Bio way, Green way, bary mleczne, gdzie na pewno mozna wybrać cos zdrowszego. A frytki poza domem to sam stary tłuszcz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego lepiej wrócić szybciej do pracy niż stać przy garach i wszystkim doradzać:). Sorry ale jak tak nauczylas to każdy to będzie wykorzystywał. Moja 2 latka chodzi do żłobka. Gdzie zjada zdrowe śniadanie i obiad. Ja mam święty spokój, zarabiam na siebie i nikt mnie nie musi utrzymywać A dzieci są bardziej samodzielne Czas spędzony na uslugiwaniu rodzinie to CZAS stracony. Bo nikt tego nie doceni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tez tak mam,rano śniadanie zazwyczaj jakąś jajecznica ,hosty,naleśniki.Wracam z pracy pełny zlew naczyń,trzeba ppzmywac i znów cos zrobić do zwarcia co trwa z godzinę.Potem znowu zmywanie.Ostatnio wręcz zaczelam stolowac się na mieście bo nie mam juz sily całego wolnego czasu spędzać przy kuchni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17.28 no właśnie to jest najgorsze, że nikt tego nie doceni. Jeszcze powie, że to nic takiego, wszystkie kobiety tak robią, a nawet więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za czasow mego dziecinstwa jadlo sie codziennie owoce, ale ciasta i podwieczorki typu lakocie byly tylko w weekend. To chore codziennie piec cos slodkiego. Maz ma spieprzony metabolizm, skoro sie nie najada zupa i musi zjesc mieso. Za duzo toksyn. Minimum 2 tygodnie restrykcyjnej diety Dabrowskiej, ale lepiej 6 lub dieta na samej wodzie bez podjadania powinny go uzdrowic. Przeczytaj o diecie Dabrowskiej. Mozesz tez zapanowac nad dziecmi, zeby syn nie byl rozpieszczony i zjadal to, co dostanie. Moim zdaniem faktycznie mieszkasz w kuchni, ale „wlasne zyczenie”. Ja bym fijola dostala, bo to jest mega nudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My mamy trójkę dzieci, starsze 9 lat, bliźniaki 4 lata. Oboje pracujemy, ja na 3/4 etatu. Dwójka młodszych chodzi do przedszkola od 8 do 13 - dostają śniadanie, obiad już w domu. Starsze dziecko w tym czasie jest pod opieką babci i szwagierki [w czasie wakacji]. Śniadanie - robi mąż, ja przygotowuję jakieś danie obiadowe w tym czasie [o ile nie zrobiłam tego wieczorem], mąż odprowadza dzieci. Ja biegiem do pracy [mam bardzo blisko]. Po pracy "zgarniam" dzieci, dogotowuję i dosmaczam danie obiadowe. Gotuję tak, aby wszystkie dzieci i mąż mieli swoje jadalne potrawy. nie gotuję kisielków, nie piekę ciast i ciasteczek, nie kleję pierogów w tygodniu. Kupuję dzieciom na deser porcję lodów, ale to już na popołudniowym spacerze razem z mężem. A obiady robię proste, z małą ilością mięsiwa, najczęściej w piekarniku, nie trzeba pilnować, mieszać, można w tym czasie odkurzyć mieszkanie:D Najbardziej dzieci cieszą się z gotowanych na parze warzyw [fasolka, marchewka, kalarepa, kalafior lub brokuły] plane masłem z bułką tartą lub makaron zapiekany z warzywami [podobne składniki] w sosie jajeczno - śmietanowym. Do tego czasami filet z kurczaka, lub kotlecik cielęcy. Zupy też dzieci lubią, ale to na chłodniejsze dni.A ryż zapiekany z warzywami, owocami... Makarony w różnych wersjach - szybko i smacznie. Zmywarka myje naczynia, a jak jeszcze druga połowa pomoże, nie ma problemu stania nad garami. To latem, jesienią ciasta pieczemy, pierogi lepimy... ale też niezbyt często, jak już wracamy z basenu, dalekich wędrówek, wbiciu kilku goli na boisku:D Ja zupełnie nie czuję się stłamszona garami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieto ty to masz całkowite niewolnictwo nigdy bym na takie coś nie poszła.obiady gotuje jak najszybsze zmywa zmywarka.sniadania kolację każdy sam sobie robi dziecko je kanapki owoc lub mleko z płatkami a i na mieście coś zjemy .a nie taki kierat w życiu brrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja ciebie nie rozumiem. Jeśli cały czas stoisz przy garach to coś jest nie tak z twoją organizacją. Po pierwsze: po cholerę robić każdemu łaskę i gotujesz inny obiad dla każdego? Nie chce jeść to nie. Po drugie zacznij gotować na zapas, mroź jedzenie, rób słoiki. Po trzecie zastanów się czy rzeczywiście opłaca ci się każdego dnia gotować w domu i czy czasem nie lepiej pozwolić sobie na jakiegoś gotowca na mieście. Jeśli tyle gotujesz by zaoszczędzić kilka złotych to po cholerę się męczyć cały czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A po co nie robić łaski??? Córka nie zje jajka sadzonego a mąż owszem wiec dla niej dusze fileta z indyka albo rybę, ziemniaki z koperkiem i kalafior. Jednak zrobić trzeba. W przedszkolu wiem jak gotują i mam dziecko które jest przyzwyczajone do pewnego rodzaju potraw i za Chiny nie zje pałki z kurczaka czy wątróbki albo jajka w sosie koperkowym. Jak zje na słodko obiad-naleśnika, pierogi z truskawkami itp. A obiad jest o 12 w przedszkolu to logiczne ze jest GŁODNA na coś tresciwszego w domu o 15/16. Na podwieczorek wafle i sok marchwiowy wiec nie poje. Gruba nie jest bo ja tłusto nie gotuje a jest żywiołowym dzieckiem. Zatem po pracy gotuje na dwa dni ale zawsze to jakieś ograniczenie i męczące. Mam zmywarkę-myślałam ze to standard w domach teraz... irobota i pralkę do ustawienia z opóźnieniem. Jednak zawsze coś trzeba robić. Mąż je w domu bo w pracy nie ma jak a ja jem w pracy. Dla nich zawsze coś mam na obiad. I robienie pierogów w tygodniu nie jest głupie-można zrobić na 3dni i tylko na wodę wrzucać i odgrzewać. Oczywiście nie co tydzień ale raz na czas spko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ja nie napisalam,ze codziennie piekę bulki czy ciasto. Taki przykład tylko dalam. Nie widze nic zlego w kisielu,ktory robie sama na bazie owocow. Mieszkam w malym miasteczku,nie ma tutaj sieciowek. Nawer McDonalda nie ma. Raz na jakis czas idziemy na obiad do jedynej knajpy w miejscowoci,ktora tez swoja droga nie powala. Moim najwiekszym bledem jest to,ze doprowadzilam do sytuacji,ze gotuje dla każdego. Ze za bardzo sie przejmuje i staram sie dogodzic. Czuje się przemęczona. Teraz na tapecie sa weki. Robie dżemy,ogorki,buracZki. Zebysmy mieli co jesc zima. A warzywa mam swoje,więc zal zmarnowac. Maz duzo pomaga,ale jak wraca o 18,to za duzo nie porobi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Moim najwiekszym bledem jest to,ze doprowadzilam do sytuacji,ze gotuje dla każdego." No to przestań. Pomarudzą, ale się nauczą jeść normalnie. Albo jeść nie będą, dopóki się nie nauczą :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.00 u ciebie to normalnie sielanka. W takie bajki mogą wierzyć single bez dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×