Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Nieopisany

Rozpad związku przez Jej rodzinę i otoczenie

Polecane posty

Witam wszystkich na forum.

Moja historia jest nieco skomplikowana, ale potrzebuję waszej pomocy. Nie potrafię sobie już z tym poradzić i mam w głowie różne, głupie myśli.

Byłem z dziewczyną przez kilka miesięcy. Ona pochodzi z innej mniejszej miejscowości ja z dużo większej oddalonej o ponad 350km. W momencie kiedy się poznawaliśmy był to pewien kłopot dla niej, ale dała temu szanse. Spędzaliśmy na rozmowach głównie telefonicznych setki godzin, często nawet po 10-12g na słuchawce, ciągły kontakt sms. Później przyjeżdżałem do niej, a właściwie do hotelu, potem do jej miejscowości i spędzaliśmy razem czas. Było ciężko, miała swoją przeszłość, trochę w życiu przeszła i sporo krzywdy jej spotkało więc była zdystansowana do mnie, trudno było o kontakt fizyczny. Wszystko nadrabialiśmy czasem, ja nie nalegałem na nic, nawet na przytulania o innych rzeczach nie wspominając. Z czasem przechodziliśmy kolejne kroki, aż do momentu kiedy już mieliśmy ze sobą wszystko i byliśmy naprawdę szczęśliwi, tak kochanej i czułej kobiety nigdy w życiu nie spotkałem. Jej rodzina była pozytywnie nastawiona, a właściwie wtedy tak mi się wydawało. Przeprowadziłem się do pobliskiej miejscowości oddalonej od niej o 18km, rzuciłem wszystko aby być przy niej i zacząć nowe rozdanie. Znalazłem tu pracę, wynajmowałem mieszkanie, poszedłem skończyć prawo jazdy, które teraz było koniecznością a nie jak to w wielkim mieście bywa, zostawałem nawet u niej na noc. Wszystko układało się znakomicie, świetnie się dogadywaliśmy, nigdy nie było między nami żadnych kłótni, można by pomyśleć że zostaliśmy dla siebie stworzeni, niesamowita zgodność charakterów, nawet w jedzeniu byliśmy zgodni, we wszystkim. Nadszedł czas że się jej oświadczyłem, moment przełomowy. Oczywiście się zgodziła, a między nami wybuchła niezwykła namiętność, wtedy też pojawiły się wielkie schody i trudności..

Jej matka była rozczarowana jej decyzją, uważała ona że mi odmówi przez co się rozejdziemy. Spędziliśmy razem święta, super dla Nas czas tuż po zaręczynach, chociaż nie w smak dla jej mamy. Zaczęła dostawać zakazy spędzania u mnie nocy, ja nie mogłem u niej. Jednak to obchodziliśmy i spędzaliśmy razem noce, ja u niej w ukryciu niczym 15 latkowie. Wiedzieliśmy, że Kochamy się nad życie, planowaliśmy dalszą przyszłość, dzieci, ślub i wspólne zamieszkanie.Kiedy nie było jak dojechać to szedłem 20km niezależnie od pogody do Niej. Każdego dnia kiedy od niej wychodziłem jej matka nagadywała na mnie, na nas. Stała się bardzo przeciwna i negatywnie nastawiona i nie rozumiała że jesteśmy szczęśliwi. Zaczęła zabraniać nam wspólnych podróży i zaplanowanych wyjazdów i wszędzie ona chciała się z nami pchać. Mówiła żebym uważał na drodze bo nie wiadomo co mnie może spotkać, mnie to bawiło.  Rozmawialiśmy z nią dużo, co nie przynosiło żadnych efektów, kobieta zamknieta w swoim światopoglądzie, nawet moi rodzice próbowali telefonicznie do jej mamy dotrzeć. Nic z tego. Każdego dnia było coraz gorzej, nie mogliśmy normalnie funkcjonować i żyć. Musieliśmy przekładać nasze plany, anulować podróże, a ja się na to godziłem ulegając swojej ukochanej, pomimo że mówiłem że trzeba to zakończyć i powinniśmy razem zamieszkać, odciąć się od tego, od tej sytuacji i tego jak nam zabraniają razem wszystkiego na co się ona godziła. Do tego doszła jej siostra z mężem i brat z narzeczoną, którzy stali po stronie matki. Jej Mama powiedziała mi wprost że zrobi wszystko abyśmy się rozstali i to ona powie kiedy możemy brać ślub a kiedy nie. Chora sytuacja. Wszystko się zmieniło od zaręczyn naszych, między nami wspaniale lecz reszta.. Totalnie odjechała aby nam utrudniać życie. Na każdym kroku, z czasem nawet byłem traktowany jak powietrze i zło konieczne. Szukali różnych sposobów aby nas podzielić, aż w końcu im się udało. Po miesiącu od zaręczyn do jej domu wkroczyła policja, co ciekawe po mnie. Okazało się, że przez sprawę z mojej przeszłości i dawną pracę, szukali mnie bo listy polecone nie odbierane przychodziły na inny adres, a sprawa była sprzed kilku lat co myślałem, że została rozwiązana. Oczywiście moja narzeczona o wszystkim wiedziała, o tej sprawie również, nie miałem przed nią żadnych tajemnic, wszystko jej mówiłem. Jej matka wraz z bratem załatwili sprawę i mnie zgarneli do aresztu, na sankcję. Po 10 dniach prokurator oczyścił mnie ze wszystkich zarzutów ponieważ byłem niewinny, wypuścił. Bardzo się bałem że nie poczeka na mnie, napisałem do niej list będąc w areszcie. Na szczęście czekała i ani na moment nie zdjęła pierścionka. Dzień później dowiedziałem się że chce mnie zostawić i wszystko oddać. Był to dla mnie szok. Późnym wieczorem wybrałem się do niej z buta aby porozmawiać, niestety w nocy przymarzła brama i nie mogłem się do niej przedostać, przez płot pies by szczekał i narobił hałasu budząc mamę, więc chodziłem do rana aby nie zamarznąć. Była ciężka rozmowa, nadszedł moment kiedy nie mogłem już jej ulec i postanowiłem postawić sprawę, że musimy iść w jakimś kierunku, żeby ze mną poszła i zamieszkała. W czasie kiedy nie miałem z nią kontaktu jej rodzina strasznie na nią naskoczyła i na nas, ona jest bardzo delikatna więc w końcu nie wytrzymała. Dostała zakaz spotykania się ze mną i jakichkolwiek kontaktów, a ja zakaz wstępu do jej domu. Po naszej rozmowie wydawało się że będzie dobrze i damy radę, jednak wieczorem ze mną zerwała. Pomimo że tego samego dnia utwierdzała mnie że kocha nad życie.

Próbowałem przepraszać, dzwoniłem, rozmawiałem. Zostawiła mnie dlatego, że jej strona rodziny jest przeciwko nam i ma tego dosyć. Nadmienie że moja strona rodziny bardzo nas wspierała, moja mama uwielbiała ją i starała się też wspierać, zwłaszcza kiedy mnie nie było. Nie zostawiła nas dlatego że ją skrzywdziłem, o czym też mi powiedziała i nie ważne dla niej to jakie mieliśmy plany i marzenia, a to że otoczenie jest przeciwko nam. Nie ważne co próbuje zrobić to mam wrażenie, że pogarszam sytuację. Strasznie ją kocham, bardzo tęsknie i brakuje mi jej. Nie potrafię sobie poradzić z tą sytuacją. Jest ze mną coraz gorzej, nigdy na nią nie krzyknęłem, zawsze starałem się znaleźć rozwiązanie i zawsze ją wspierałem, zawsze mogła na mnie liczyć. A teraz zostałem sam i straciłem wszystko. Jak w jednej chwili można stracić wszystko.. Z każdym dniem czuje się coraz gorzej, zaczynam myśleć czy ten dzień będzie tym ostatnim. Nie widzę sensu dalszego życia skoro, wszystko odeszło wraz z nią. Prosiłem o szansę dla nas, dla mnie abyśmy spróbowali bo było nam dobrze. Jednak bez skutku, nie mogłem jej chronić przez 10 dni przez co jej rodzina wygrała.. Pamiętajcie żeby zawsze chronić swoją partnerkę i nie zostawiać jej samej, nawet jak to nie z waszej winy, bo możecie stracić wszystko. Najlepiej zabierajcie ją czym prędzej z takiego otoczenia, nie ulegajcie i nie próbujcie tego załagodzić, jak widzicie nic to nie da.. Nie patrzcie też na wasz wiek, ja mam 28lat za dwa miesiące, ona 27lat za miesiąc i tak się słuchała mamy.. Nie mogłem z tym wygrać a walczyłem do samego końca, jeszcze walczę jednak już bez sił i na straconej pozycji..

Proszę was o jakąkolwiek pomoc czy radę odnośnie tej sytuacji, jest mi samemu z tym coraz ciężej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Pierwsze i najwazniejsze pytanie DLACZEGO tak naprawde cie nie lubia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ dzięki mnie zaczęła podejmować samodzielne decyzje i nie jest, a raczej nie była od nich uzależniona jak to miało miejsce wcześniej. Jej siostry pouciekały dawno z domu i brat też, została sama z mamą i jej mama po prostu chciała się mnie pozbyć. Zawsze Jej pomagałem w różnych obowiązkach nawet domowych i zawsze mogła na mnie liczyć. Nawet jej mamie wcześniej pomagałem kiedy trzeba było czy też mężowi jej siostry. Starałem się żeby nie tyle co mnie lubili, a po prostu akceptowali. Nie spodobało się im, że moja ukochana przyjęła oświadczyny przez co też by wyszła z domu i się usamodzielniła, nie pozwalali jej przeżyć życia tak jak ona tego chciała. Ja to zmieniłem i stałem się wrogiem numer jeden.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 949404

Przykre... znam podobną historie, matka dziewczyny była rozwódką i zniszczyła jej zwiazek z chłopakiem, nie chciała by  ułozyla zycie po swojemu, chciała ja zniszczyc i miec dla siebie, i udalo jej sie - dziewczyna rozstała sie z chłopakiem, byli juz zareczeni.miala wtedy 26 lat...

Matka robila jej wode z mozgu.Zwariowała i wyladowala w psychiatryku.Potem wrocila do domu oczywiscie pod opieke matki. Co ona odpierdalała to w głowie sie nie mieści... Krzyczała na dzieci, straszyła je na różne sposoby, wychodzila na balkon i rzucała w ludzmi sprzetami z domu.DVD, magnetofonem, lampą, czym sie dało. Brała tyle leków psychotropowych, że zmarła... w wieku 45 lat. Samotna, nieszczesliwa. Matka zyje do tej pory i co z tego ma?Teraz juz calkiem jest sama.Szkoda kobiety, była mądra, wesoła, a potem  o 180 stopni zmiana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.01.2019 o 16:03, Bolek napisał:

Ile ta twoja dziewczyna ma lat 13? 15? Cała ta sytuacja jest tylko i wyłącznie jej winą i ona nic z tym nie robi. Chcesz ślubu? Po co? Myślisz że coś to zmieni? I tak będzie robiła to co chce mama, twoje życie będzie podporządkowane jej matce, nie zaplanujesz weekendu ani urlopu bo wystarczy jeden telefon i mama będzie ważniejsza, większość twojej wypłaty też w końcu będzie znikać bo mama potrzebuje... Uległością i podlizywaniem się nic nie wskórasz tylko wpakujesz się w bagno. Albo ukochana pakuje walizki i przeprowadza się 300 km w twoje strony albo niech sobie żyje z mamą.

Za miesiąc 27lat, a jest pod strasznym wpływem matki. Sęk w tym, że chciała to zmienić i dosłownie mieliśmy już razem wychodzić, zamieszkać razem i starać się o dzieci. Niestety dzień później po tej rozmowie wydarzyło się co opisałem powyżej. Szczerze mówiąc też się obawiałem, że będzie postępować tak jak chcę mama, tym bardziej że przez jej matkę musieliśmy zmieniać plany. Może i masz rację, że nic nie wskóram, jednak po prostu nie chciałem się z nią kłócić czy też stawiać pod ścianą. Wiem był to mój błąd bo może i powinienem, a teraz ponoszę tego konsekwencję. Właśnie Ukochana w tym momencie "nie ufa jak dawniej" (dlaczego? Sama nie wie, bo jej nagadali, przyznała), w tym momencie ona nigdzie za mną nie pójdzie bo jak stwierdziła nie Jesteśmy razem, ale bardzo mnie kocha i zależy jej na mnie (sam nie wiem co o tym myśleć), ona boi się podjąć walkę po prostu o Naszą miłość. Nie chce walczyć z zakazami i ciągle się kłócić z matką jak będziemy się widywać, bo i ona nie będzie jej chciała puścić (miliony razy tłumaczyłem ile ma lat i że jest dorosła i że to nasze decyzje i nie może jej nikt niczego zakazywać, ani tym bardziej nakazywać), w tej chwili ona tego nie widzi ze względu na brak akceptacji jej rodziny. Tłumaczyłem też, że to przecież ze mną będzie się żenić a ja z nią, nie w pakiecie z matką czy rodziną. Każdą rozmowę rozumiała ale po każdym naskoczeniu jej matki, zmieniała pogląd. Jest bardzo ciężko, wiem że nic nie przychodzi łatwo, ale chcę walczyć o nią i o nas puki starczy mi sił, nawet pomimo że sam mam tego dosyć, to cholernie mi na niej zależy. Wiem że jest miłością mojego życia. Nie wiem już co robić aby ją przekonać i najlepiej od razu stamtąd zabrać. Myślę, że to byłoby jedyne rozwiązanie, tylko Ona musi też tego chcieć. W tej chwili jest negatywnie nastawiona i ma negatywny pogląd dzięki jej "cudownej" rodzince. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 28.01.2019 o 17:13, Gość 949404 napisał:

Przykre... znam podobną historie, matka dziewczyny była rozwódką i zniszczyła jej zwiazek z chłopakiem, nie chciała by  ułozyla zycie po swojemu, chciała ja zniszczyc i miec dla siebie, i udalo jej sie - dziewczyna rozstała sie z chłopakiem, byli juz zareczeni.miala wtedy 26 lat...

Matka robila jej wode z mozgu.Zwariowała i wyladowala w psychiatryku.Potem wrocila do domu oczywiscie pod opieke matki. Co ona odpierdalała to w głowie sie nie mieści... Krzyczała na dzieci, straszyła je na różne sposoby, wychodzila na balkon i rzucała w ludzmi sprzetami z domu.DVD, magnetofonem, lampą, czym sie dało. Brała tyle leków psychotropowych, że zmarła... w wieku 45 lat. Samotna, nieszczesliwa. Matka zyje do tej pory i co z tego ma?Teraz juz calkiem jest sama.Szkoda kobiety, była mądra, wesoła, a potem  o 180 stopni zmiana.

Tak się kończą historie za bardzo przywiązane do matki i brak podjęcia kroków z ukochaną osobą, czasem też ryzykiem.. Mam nadzieję, że u mnie tą walkę ona podejmie. Jej matka też jest po przejściach z nie jednym facetem. Śmieszna była sytuacja, że jej mama widziała mnie po płaczu, źle wyglądałem a łzy jakoś same popłyneły, próbowałem je zatrzymać, ale nic z tego. Stwierdziła że jestem kompletnie pijany (cały dzień rozmawiałem ze swoją ukochaną i byłem przy niej, ani kropli alko), a kiedy nawet moja ukochana mówiła że nie jestem, to ona i tak twierdziła swoje i nie dała sobie powiedzieć. Bez komentarza. Co ciekawsze nawet doskonale wiedziała, że nie jestem za alkoholem jakoś specjalnie i mało kiedy piję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Bolek napisał:

Odpuść, z doświadczenia powiem ci że nie ma to sensu, przez 27 lat miała prany mózg i nie odwrócisz tego w kilka miesięcy. Byłem w podobnej sytuacji, udało mi się wywieźć kobietę daleko od matki, ok miesiąc dwa spokuj bo była na matkę wściekła, a potem przerywane, ona sama musi chcieć odciąć pępowinę. Wytrzymasz rok czy dwa a w końcu nie dasz rady, kłótnie codziennie, codziennie telefon po 2-3 godziny i opowiadanie każdej minuty życia mamie, każda decyzja z mamą,  ciągle wyjazdy..

Obawiam się, że jeśli bym odpuścił, to żałowałbym tego do końca życia, a z drugiej strony możesz też mieć rację, biorąc pod uwagę doświadczenie. Nie wiadomo co Nas spotka, ale może się okazać, że jednak było warto walczyć i naprawdę możemy być szczęśliwi. Zostać już razem do końca, bo przecież przeciwności i trudniejsze momenty powinny Nas do siebie zbliżyć, jeśli oczywiście przez nie przejdzie się razem.. Z tym praniem mózgu to może być trafna uwaga, kiedy ja mówię swoje zdanie i ona ma podobny pogląd to jej matka twierdzi, że to ja piorę jej mózg i nastawiam przeciwko. Nie życzę nikomu aby musiał przechodzić przez takie sytuacje w swoim życiu, ze swoją ukochaną osobą. Lepiej żeby się czym prędzej odciąć i ją zabrać niż ulegać. Jak zakończyła się Twoja historia, czy może nadal trwa? Ja jestem w stanie za nią walczyć i za naszą miłość, ale potrzebuje jej u swego boku, jednak o to może być teraz najciężej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 29.01.2019 o 17:54, Bolek napisał:

Wiem o co ci chodzi, chcesz mieć czyste sumienie i chcesz móc powiedzieć że zrobiłeś wszystko dla ratowania tej miłości by nie myśleć potem co by było gdyby... Ale do ratowania trzeba dwojga, sam przedłuzasz agonię, szkoda czasu i nerwów. 

Jest tak jak mówisz, chcę zrobić wszystko dla ratowania miłości.  Niestety porażka jest coraz bliższa. Kiedy jest w ciągu dnia sytuacja taka, że prawie się udaje prawie jest przekonana, to pojawia się wieczór. Wtedy działa jej matka i rodzeństwo, a na wieczór znowu to samo, znowu chcę Ona zostać sama ze względu na otoczenie. Nie dlatego że przestała kochać, bo kocha nad wszystko (tak powiedziała) tylko dlatego "bo jej rodzina", nie chcę żebym ją zabrał z domu, ponieważ teraz nie chce się wyprowadzić a do tego "mama jej nie puści" i nie chce się ona z nią kłócić i mieć spokój. Mam wrażenie, że sam jestem na tym placu boju, bo jak stwierdziła ona już nie ma siły walczyć. Powiedziała mi nawet, że jest gotowa poświęcić swoje szczęście i miłość "żeby nie kłócić się z mamą", niż podjąć walkę u mego boku (to akurat słyszałem dziś od niej). Wcześniej nie wiedziała co zrobić, była nie przekonana i miała przez rodzinkę bardzo negatywny pogląd, udowodniłem jej, że się myliła i za to przeprosiła, poprawiały się relacje do czasu aż z mamą do siostry nie pojechała i znowu to samo jak nie gorzej. Teraz już przy mamie nie chce odpisywać, rozmawiać bo znowu kłótnia. A i prawdopodobnie przez weekend mam się do niej nie odzywać. Kurde jest mi strasznie ciężko, próbuję wszystkiego i walczę z całych sił, ale co się zbliżymy to znowu oddalimy, niczym jakaś chora huśtawka kpiąca z życia i jego szczęścia. Chciałbym żeby tylko stanęła u mego boku, żeby pierścionek zaręczynowy wrócił na jej paluszek, wtedy będę miał mnóstwo sił na dalszą wojnę i bym ją zabrał z domu. A tego ona się chyba obawia. Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć. Muszę przyznać, że to strasznie boli.

P.S.

Chyba masz rację co do przedłużania.. Wciąż jednak jeszcze się staram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...

Z tego co piszesz, ona by chciała być z Tobą, ale jest druga strona medalu - matka. To chore, a choroby powinno się leczyć. Może ona powinna zacząć jakąś terapię, bo widać, że przez te wszystkie lata (dzieciństwo, młodość i część dorosłości) matka jej tak wyprała mózg, że dziewczyna nie jest w stanie normalnie funkcjonować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

przeczytalam caly twoj tekst, zwrocil moja uwage tytul, rozpad zwiazku przez jej rodzine. Za rozpad zwiazku nigdy nie powinno sie rodziny oskarzac ,tylko wy jestescie winni, niedojrzeliscie do doroslego zycia i za bardzo ogladacie sie na nich. Macie juz swoje lata a ty jak dziecko chcesz sie jej rodzicom podlizac i po co. Ja bym sie wcale z niczego nie tlumaczyla tak jak ty, ze plakales a hh... ja to obchodzi. Dziewczyna nie odciela pepowiny, ty tez mi sie wydaje tyle mowisz, ze twoja rodzina ja akcetuje. Wiesz jak ja wychodzilam ze maz to najwazniejsza byla dla mnie relacja z mezem, nie interesowalo mnie czy jestem czy nie jestem akceptowana i czy moja rodzina lubi meza. Jak miedzy wami bedzie dobrze to sympatia przyjdzie z czasem nic na sile. Nie do konca wiem jednak czego oczekujesz, jakiej rady?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

moja rada dorosnac, nie przepraszac za to, ze sie zyje, podejmowac decyzje dobre dla ciebie  (was), nie dla innych i jak to w zyciu powiadam  do gory glowa i do przodu . Milego wieczoru 😎

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Aniu, jak raczyłaś zauważyć z tekstu przeze mnie napisanego, oraz odpowiedzi na inne posty, nie chciałem się podlizać i ona ma tylko matkę plus rodzeństwo. Ja wykonałem wszelkie możliwe kroki, aby była szczęśliwa plus brałem jej zdanie pod uwagę, co jak przyznałem nie do końca było dobre że jej ulegałem. Mnie nie interesuje akceptacja żadnej ze stron rodzin, bo rodzinę będę tworzyć z nią, a reszta oczywiście też będzie miała znaczenie, jednak nie będą ustalać z kim się spotykać czy żenić. Być może źle mnie zrozumiałaś. Otóż próbuję te decyzje podejmować i realizować, jednak bezskutecznie, przynajmniej na razie. Nie wiem sam co przyniosą dalsze dni, na teraz jest beznadziejnie, gdyż ponownie się oddaliła i nie do końca chce ona walczyć. To samo próbuję Jej tłumaczyć odnośnie decyzji, jednak za bardzo zwraca uwagę na otoczenie jak wspomniałem niestety powyżej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Gość ... napisał:

Z tego co piszesz, ona by chciała być z Tobą, ale jest druga strona medalu - matka. To chore, a choroby powinno się leczyć. Może ona powinna zacząć jakąś terapię, bo widać, że przez te wszystkie lata (dzieciństwo, młodość i część dorosłości) matka jej tak wyprała mózg, że dziewczyna nie jest w stanie normalnie funkcjonować.

Dokładnie tak jak mówisz odnośnie medalu. Niestety za dużą uwagę przykłada do reakcji swojej mamy, nawet chciałem zabrać ją z domu w różnych porach, to nie ponieważ się teraz boi i jej "mama nie puści" trochę siły opadają.. Z Jej mamą to już nawet pogadać nie można, wcześniej nie było można nawet na temat wyjazdów żeby się za specjalnie nie martwiła, to była awantura i plany musieliśmy zmieniać i ulegałem dla swojej ukochanej. Wiem że błędnie. Teraz to już w ogóle się nie da. Jedyne wyjście to zabranie jej stamtąd i żyć wspólnie szczęśliwie, jednak aktualnie jest bardzo negatywnie nastawiona nie tylko na to, ale i na Nas i na mnie. Za dużo tam przebywa. Kółeczko się zamyka. Samemu ciężko mi sobie poradzić, ale jeszcze próbuję, do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

Niestety nie do konca mam czas wszystko czytac, wiec tylko przeczytalam tylko  co ty napisales, powoli chce wychodzic z forum😉. Powiem tak, z osoba niedojrzala bym sie nie wiazala,poniewaz nie ma szans na przetrwanie, moim skromnym zdaniem dlatego tyle  rozwodow. Nie do konca to co ty piszesz mnie przekonuje, twoja dojrzlalosc oraz to , ze ciebie nie interesuje opinia. Ty raczej szukasz potwierdzenia, ze ty cacy a ona beee, no z tego opisu tak wynika. Ja bym postawila sprawe jasno albo idzie z toba i uklada zycie,albo czesc, do rodzinki na swieta wpadac zjesc obiad. Powiem tobie, ze zdziwil mnie twoj wiek, poniewaz myslalam , ze to jakis malolat pisze. Zycze powodzenia i wszystkiego dobrego 😎

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

Ludzie biorac slub jak pomyla kto powinien byc najwazniejszy w malzenstwie to pozniej wychodzi z tego lipa najwazniejszy powinien byc maz, zona pozniej dzieci a na koncu rodzice itd. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cóż w żadnym wypadku nie szukam potwierdzenia, że ona jest "beeee" ponieważ to nieprawda. To najcudowniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek było mi dane poznać. Jest mi coraz trudniej i czuję jak mnie to już wszystko przytłacza, boję się że mogę już nie dać rady, że zbliża się koniec. Tak przerażający i nie do pomyślenia. Bardziej zastanawiam się jak jeszcze mogę o nią zawalczyć, co robić, chyba próbowałem już wszystkiego, nawiązywałem nawet do jej ulubionych filmów różne rzeczy, nic nie przynosi rezultatu, bo gdy jest dobrze to potem znowu nie, jak wspomniałem powyżej. Walczę do końca, z pewnością powiem jak ta walka i historia się zakończy. Masz rację, najważniejsza powinna być druga osoba, patrzenie na wspólne dobro, a potem reszta. Wciąż próbuję ją odzyskać, a następnie stamtąd czym prędzej zabrać, jeśli zechce pójść ze mną. Aczkolwiek w tym względzie sam nie wiem co będzie. Skoro wcześniej miała opory opisane powyżej, tak teraz tym bardziej.  Zdaję sobie sprawę jak kolega powyżej wspomniał, że to może być tylko przedłużanie agonii, jednak chcę wiedzieć, że zrobiłem wszystko co tylko w mojej mocy, a nawet więcej aby o Nas zawalczyć i o tą miłość. Do ostatniej kropli krwi, bo jak walczyć to do końca. Również wszystkiego dobrego, a powodzenie się przyda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bolek napisał:

Ok uda ci się ją wyrwać z domu, weźmiesz ślub i co dalej? Przyjdzie dziecko i wiesz jakie dostanie imię? Po dziadku teściowej, bo mama tak chcę, zresztą mama wie lepiej jak zająć się dzieckiem i ona na razie zamieszka u mamy... Ile wytrzymasz? Rok? Dwa? Całe życie sobie zniszczysz bo będziesz walczył o dziecko (bez powodzenia) i patrzył jak babką pierze mu mózg.

Dość mocne słowa, lecz co do ostatniego możesz mieć rację. Jednak odnośnie dziecka to wiem jak bardzo moja ukochana była pod tym względem zdecydowana, nastawiona. Imiona też już mieliśmy wybrane i pod względem dziecka wiem, że nie pozwoliłaby się nikomu wtrącać, o to jestem spokojny. To cudowna dziewczyna, tylko trochę chyba się zagubiła, a to ja powinienem być jej drogowskazem. Niestety to musi też i ona dostrzec wreszcie. Wiem też, że jeśli by już wyszła z domu, to nigdy by nie chciała wracać. Problem jest ten, że najpierw to musi ona z niego wyjść, więc jeśli mi się to uda i zakończy się ta chora sytuacja, to myślę że będzie naprawdę dobrze. Jestem przekonany że jak zrobi ze mną ten najważniejszy krok, a potem ślub to już nie będzie zwracała uwagi na otoczenie i tym bardziej zdanie matki. Aktualnie niestety nic nie wskazuje na to, abym zwyciężył. Jak zauważyłeś do tego potrzeba dwojga, do tej walki. Nadal jestem sam, weekend się nie odzywała jak mówiła, dziś też może być z tym ciężko. Nie mogę zrozumieć, że skoro tak mocno kocha jak twierdzi to pozwala na taką sytuację przez otoczenie i matkę. Potrafi odrzucić wszystko i być nieszczęśliwą i cierpieć bo się komuś coś nie podoba. Chociaż w sumie sądziłem, że po zaręczynach to będzie stała za mną murem, bez znaczenia na wszystko będziemy szli swoją drogą i nigdy nie będzie takiej sytuacji jak teraz, myliłem się. Przyznaję, że nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam to wszystko. Dziękuję Ci, że pokazujesz mi to z innej strony, poświęcasz ten czas na odpisanie i czytanie tego, tak samo jak reszta. To dla mnie ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Bolek napisał:

Spoko, poprostu to przeżyłem, fajnie jakby Wam się udało ale niestety nie postawił bym na was ani złotówki przeciwko milionom. Teraz cię kocha najmocniej a widzisz co sie dzieje, ważniejsze by mama była zadowolona kosztem własnego szczęścia, potem miłość już nie jest aż taka mocna i zdanie matki będzie jeszcze ważniejsze. Tu pomogła by tylko terapia rodzinna czyli ona ty i jej matka, niestety nikt matce nie przetłumaczy że marnuje życie córce. Jeśli nawet jakoś się wyrwie to założę się że matka będzie miała zawał lub coś podobnego i to przez córkę wzbudzając poczucie winy.

W tym miejscu nie pozostaje mi nic innego jak przyznać Tobie całkowitą rację. Dobrze, że nie postawiłeś, przegrałbyś. Miałeś rację. Dzisiaj od niej usłyszałem, że nie ma to dla niej już sensu, żebym odpuścił, powiedziała że kocha najmocniej na świecie, ale już razem nigdy nie będziemy i mam się nie kontaktować już do niej. Nie bo nie bo się przez to wszystko boi (pytałem co konkretnie to powiedziała że tak jej nagadali że teraz ma same negatywne myśli o mnie, o nas i nie liczy się dla niej co było między nami bo to było. Na pytanie czy była szczęśliwa i czy ją skrzywdziłem to powiedziała że była najbardziej i że jej nie skrzywdziłem). Nie będzie odpisywać nie będzie odbierać a kiedy mnie zobaczy to nie będzie rozmawiać, mam robić co chce, dla niej zakończył się temat i nie chce dać nam szansy. Czemu? Otoczenie, strach, różne myśli. Bez względu na to co było między nami i co przeszliśmy nie chce ona dać nawet nam szansy. Cóż... Rycerz poległ.. Jutro nadejdzie czas wylogowania. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

Na poczatku nalezy  sie tobie szacunek, ze spokojnie moje slowa krytyki przyjales, na poczatku pod wplywem impusu odpisywales, ale potem emocje opadly 😎

Rycerz poległ.. Jutro nadejdzie czas wylogowania.  Rycerz nie polegl, ja bym patrzyla w ten sposob , ze masz szanse na ulozenia sobie zycia z kims dla kogo ty bedziesz wazniejszy jak matka. Tu kolego mam co do ciebie tez jednak watpliwosci i radze popracowac.Pamietaj nie ma zlego co by na dobre nie wyszlo. Tak swoja droga panowie gdzie wy takie panny znajdujecie. To, az mi sie wydaje niemozliwe, zeby bylo prawdziwe. 😴.

Nie pozostaje mi nic innego jak zyczyc tobie wszystkiego dobrego na nowej drodze zycia😉. Trzymaj sie i powodzenia 😎

 

 

 

 

 

19 godzin temu, Nieopisany napisał:

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

 Na wstepie (lepiei brzmi) nalezy sie...itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, Bolek napisał:

Wiesz co się stało jak odpuściłem? A raczej niezbyt miło uciołem kontakt? Pisała dzwoniła to ja po poblokowałem, koniec to koniec szukaj  sobie innego "przyjaciela" do pogaduszek - w końcu tak się wydarła na matkę że tamta była malutka. No i zaczęliśmy być ze sobą ale tak jak pisałem nie trwało to długo... Mama była cudowna bo pozwoliła się spotykać...

U mnie niestety takiego efektu się nie spodziewam. To po prostu koniec.. Może kiedyś zauważy, że nie powinno tak być, ale będzie za późno. Masz rację, tak długo się nie pociągnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może Aniu również masz rację, zobaczymy co będzie.. I dziękuję. A odpowiedzieć na Twoje pytanie jest bardziej jak trudno, z jakiegoś powodu na takie się trafiło, może miało lepiej wyjść, a się popierniczyło. Nie mam pojęcia, ale jeśli ktoś wpadnie na ten temat, to niech pamięta aby zabierać kobietę czym prędzej z takiego otoczenia, to są historie bez happy endu..

Dziękuję, Tobie również wszystkiego dobrego jak i całej reszcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arbuza

Ona jest chciwa, liczy na spadek. 

Dnia 28.01.2019 o 22:46, Nieopisany napisał:

. Jej siostry pouciekały dawno z domu i brat też, została sama z mamą

Wzięłaby mamime i pół Twojego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ania

 Ci ludzie mają wyprany mózg, działają jak w hipnozie, niby ok ale mama powie "hasło" i osoba jest ubezwłasnowolniona.Ja wam panowie zycze, by los byl dla was przewrotny. Strata przerodzila sie w zysk, zrobila miejsce dla czegos nowego, lepszego. Stara milosc odeszla, zrobila miejsce dla nowego, fascynujacego uczucia. Tlumaczac na chlopski rozum, zebyscie lepsze duuupy znalezli 🤣.

Tak swoja droga Bolek(troche ci poslodze😉) to czesto piszesz do rzeczy 😎

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×