Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Magdzis431

Brak wsparcia i jednostronne zaangażowanie

Polecane posty

Gość Magdzis431

Witam wszystkich. Z bezradności i desperacji szukałam pomocy w internecie ale nigdzie nie znalazłam odpowiedzi na moje rozterki. Borykam się z tym już jakiś czas. Ja i mój facet jesteśmy razem od 3 lat. Mam bardzo chwiejną osobowość i jestem niestabilna emocjonalnie. Mam za sobą 2 próby samobójcze, sporo blizn po cięciu się, generalnie bardzo łatwo wpadam w stany depresyjne, szybko sie denerwuje i równie szybko potrafi wrócić mi humor. Moje huśtawki nastroju są naprawdę wykańczające ale jednak tu nie o nie tak w istocie chodzi. Otóż mój chłopak nie rozumie moich problemow. Bagatelizuje je i czasem mam wrażenie ze uważa że i tak mi przejdzie itp. Zadna rozmowa nie pomogła. Pomimo obietnic on nadal nic w sobie nie zmienił. Pomimo ze płacze, źle się czuje, tnę się, lezę cale dnie samotnie w łóżku... jego to nie rusza a przejecie trzyma się go maksymalne na godzinę po naszej rozmowie/kłótni. Potem zapomina i funkcjonuje normalnie. Potrafi spokojnie siedziec z rodziną, spokojnie zjeść, oglądać film, zasnąć jak dziecko bez zmartwienia czy jestem cala i zdrowa. Moje stany powoduje on. Bo kiedy dzwoni, pisze czy jest obok staje sie bardziej "normalna" i tylko on jest w stanie mnie uspokoić ale z jakiegoś powodu tego nie robi. Tłumaczy się ze "nie wie jak" ale dlaczego nadal nie wie skoro ciągle mu pokazuje, tłumaczę, proszę... czemu on nie szuka odpowiedzi, czemu o tym nie myśli, czemu to ja zawsze muszę być tą złą? Za mocno się angażuje ale po prostu potrzebuje go. Kiedy pokłócimy się podczas naszego spotkania i wrócę do domu to ciągle rozmyślam o powodzie kłótni, jak ja złagodzić, czy nam coś dala. I siedzę taka smutna i zdołowana w domu i rozmyślam, a on siedzi z kumplami i sie świetnie bawi i zlewa na wcześniejsza sytuacje kompletnie. Kiedyś go zapytałam czy nie rusza go to co do niego mówię, to jak się czuje, czy te kłótnie nie psuja mu humoru ze ciągle sie tak dobrze bawi. Odpowiada mi ze "przy innych po prostu udaje humor" ale prawda jest taka ze on jest na to za... głupi. Nie umie tego robić bo kiedy spotka go jakieś rozczarowanie czy kłótnia w rodzinie - wszystko widać jak na tacy ze coś się stało, ale kłótnie ze mną są jak tabu. Dodam, że kiedy jemu coś się dzieje to zawsze się tym przejmuje. Robię co mogę, żeby poczuł się lepiej i nigdy nie zostawiam go samego z problemami. Boli to ze zostawiając mnie samą po kłótni nie jest świadomy tego ze mogę sobie robić złe rzeczy, ze mogę czuć się jak śmieć i to pogorszy mój stan. Co mam zrobić skoro żadne rozmowy nie działają. Kłótnie kończą się tym samym i nie dają żadnych rezultatów. Czuje się ze swoimi problemami sama i nie chce mu już o nich mówić żeby nie czuć się jeszcze gorzej. Martwię się o siebie, ze zrobię coś głupiego, ale bardziej boli fakt i wrażenie ze on nie jest świadomy wagi tych problemow które ja codziennie noszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

 Do psychiatryka marsz 🤸‍♀️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ciesz się że w ogóle z Tobą jakiś chłop wytrzymuje. I idź do psychiatry bo masz poważny problem.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moonwalker

Trudno jest zdrowej osobie pojąć nastroje osoby chorej i jak sama powiedziałaś, niestabilnej emocjonalnie.
To, co napisałaś, jest bardzo nieprawdziwe i bardzo niesprawiedliwe.
"Moje stany powoduje on. Bo kiedy dzwoni, pisze czy jest obok staje sie bardziej "normalna" i tylko on jest w stanie mnie uspokoić ale z jakiegoś powodu tego nie robi."

Twoje zachowania można zrozumieć i (do pewnego stopnia!) usprawiedliwić chorobą, ale z całą pewnością jedyną osobą odpowiedzialną za swoje stany jesteś Ty sama. Twój chłopak, z tego co piszesz, zdecydowanie nie jest ideałem, ale mimo tego nie on jest odpowiedzialny za to, że źle się czujesz i masz niewłaściwe myśli.


Ja nie wyobrażam sobie bycia z kimś takim, jak Ty. No, może w sytuacji, gdybym przeżył z taką osobą długie lata i ona rozchorowałaby się - wtedy czułbym się w jakiś sposób za nią odpowiedzialny i starałbym się pomóc. Ale nie wszedłbym w związek z kimś takim, jak Ty z pełną świadomością jego choroby.
Niestety, ale Ty nie nadajesz się do związków. Nie powinnaś się z nikim związać, póki nie wyzdrowiejesz. Powinnaś szybko poszukać skutecznej pomocy specjalistycznej. Czy jesteś pod opieką dobrego psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×