Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Znów o przyjaciólkach zajętych facetów

Polecane posty

Gość gość

Już kiedyś poruszałam na kafe ten temat,ale jeszcze raz zapytam. Czy wierzycie w przyjaźń damsko-męską? Bo ja nie. Wyjątki:gej-lesbijka, ksiądz-zakonnica, małe dzieci lub staruszkowie. W innych sytuacjach jest to niemożliwe. Taka przyjaźń to tak naprawdę ukrywane seksualne spotkania. Znałam faceta kilkanaście lat. Potem staliśmy się parą. Dzieci nie planowaliśmy bo każde z nas ma po jednym z poprzednich związków. Było jak w bajce dopóki w restauracji nie poznał pewnej kelnerki. Była w naszym wieku,30+.Nagle zaczął jak twierdził, cały czas jej pomagać,bo ona biedna sama z dzieckiem skrzywdzona przez życie,tłumaczył mi że Bóg kazał kochać i pomagać wszystkim ludziom. Poznał nas ze sobą i bardzo chciał żebyśmy też sie ze sobą zaprzyjaźniły. Ta kobieta od razu nie przypadła mi do gustu. Zachowywałam się do niej kulturalnie ale z dystansem i oschło. Zwracałam mu uwagę że nie chcę jej między nami,że ja nie zamierzam się z nią przyjaźnić. Wtedy on powiedział że przyjaciele są ważni. Więc odparłam żeby zaprzyjaźnił się z jakimś mężczyzną. Powiedział że woli z nią ale ABSOLUTNIE żadnych seksualnych relacji między nimi nie ma, że on jest dla niej jak brat którego nigdy nie miała. Dziwne żeby dorosła kobieta aż tak tęskniła za rodzeństwem, nie wierzę w to. Zaczęliśmy się kłocić co raz częściej, on cały czas ją wychwalał i zachwycał się nią przy mnie. Gdy ja coś chamskiego w złości na nią powiedziałam krzyczał że mam ją zaakceptować. Gdy spytałam czy ona będzie się zawsze za nami tak ciągnąć jak smród za wojskiem zaczął krzyczeć że nie mam prawa jej obrażać bo ona jest dobra,biedna i pokrzywdzona przez los. Doszło nawet do tego że gdy ona zapraszała nas na święta,Sylwestra czy na wycieczkę w góry a ja nie chciałam jechać to on jechał z nią sam. Jak coś jej wypadło jeździł opiekować się jej dzieckiem. Ona nawet dzwoniła do mnie i pytała czemu tak jej nie lubię i że mój facet nie jest w jej typie,że ona ma przecież swojego który bardzo rzadko z nią bywa bo jest kierowcą i ciągle w rozjazdach. Że rozbijanie związków nie jest w jej stylu bo inna kobieta odbiła jej poprzedniego faceta. Raz słyszałam jak mówił do niej kochanie,twierdził że tak się mówi do przyjaciół.W końcu się poddałam bo uznałam że walczę z wiatrakami bo i tak nigdy nie wygram. Gdy zadzwonił do mnie i spytał co słychać powiedziałam że to już koniec. Jeszcze zaznaczę że jak się z nią zaprzyjaźnił nasze dotychczasowe udane życie seksualne ustało. Kobiety piszcie czy miałyście podobne doświadczenia i czy akceptujecie przyjaciółki waszych mężów lub partnerów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie,nie,nie. Nie ma takich przyjaźni chyba że w sytuacjach sporadycznych które opisałaś. Taka przyjaciółka to zwykła ukryta kochanka pod przykrywką rzekomej przyjaźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Mój też miał taką sukę-przyjaciółkę. Był na tyle bezczelny że na Facebooku zamieszczał zdjęcia ze mną i z nią. Rozstaliśmy się. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Gość gość napisał:

Już kiedyś poruszałam na kafe ten temat,ale jeszcze raz zapytam. Czy wierzycie w przyjaźń damsko-męską? Bo ja nie. Wyjątki:gej-lesbijka, ksiądz-zakonnica, małe dzieci lub staruszkowie. W innych sytuacjach jest to niemożliwe. Taka przyjaźń to tak naprawdę ukrywane seksualne spotkania. Znałam faceta kilkanaście lat. Potem staliśmy się parą. Dzieci nie planowaliśmy bo każde z nas ma po jednym z poprzednich związków. Było jak w bajce dopóki w restauracji nie poznał pewnej kelnerki. Była w naszym wieku,30+.Nagle zaczął jak twierdził, cały czas jej pomagać,bo ona biedna sama z dzieckiem skrzywdzona przez życie,tłumaczył mi że Bóg kazał kochać i pomagać wszystkim ludziom. Poznał nas ze sobą i bardzo chciał żebyśmy też sie ze sobą zaprzyjaźniły. Ta kobieta od razu nie przypadła mi do gustu. Zachowywałam się do niej kulturalnie ale z dystansem i oschło. Zwracałam mu uwagę że nie chcę jej między nami,że ja nie zamierzam się z nią przyjaźnić. Wtedy on powiedział że przyjaciele są ważni. Więc odparłam żeby zaprzyjaźnił się z jakimś mężczyzną. Powiedział że woli z nią ale ABSOLUTNIE żadnych seksualnych relacji między nimi nie ma, że on jest dla niej jak brat którego nigdy nie miała. Dziwne żeby dorosła kobieta aż tak tęskniła za rodzeństwem, nie wierzę w to. Zaczęliśmy się kłocić co raz częściej, on cały czas ją wychwalał i zachwycał się nią przy mnie. Gdy ja coś chamskiego w złości na nią powiedziałam krzyczał że mam ją zaakceptować. Gdy spytałam czy ona będzie się zawsze za nami tak ciągnąć jak smród za wojskiem zaczął krzyczeć że nie mam prawa jej obrażać bo ona jest dobra,biedna i pokrzywdzona przez los. Doszło nawet do tego że gdy ona zapraszała nas na święta,Sylwestra czy na wycieczkę w góry a ja nie chciałam jechać to on jechał z nią sam. Jak coś jej wypadło jeździł opiekować się jej dzieckiem. Ona nawet dzwoniła do mnie i pytała czemu tak jej nie lubię i że mój facet nie jest w jej typie,że ona ma przecież swojego który bardzo rzadko z nią bywa bo jest kierowcą i ciągle w rozjazdach. Że rozbijanie związków nie jest w jej stylu bo inna kobieta odbiła jej poprzedniego faceta. Raz słyszałam jak mówił do niej kochanie,twierdził że tak się mówi do przyjaciół.W końcu się poddałam bo uznałam że walczę z wiatrakami bo i tak nigdy nie wygram. Gdy zadzwonił do mnie i spytał co słychać powiedziałam że to już koniec. Jeszcze zaznaczę że jak się z nią zaprzyjaźnił nasze dotychczasowe udane życie seksualne ustało. Kobiety piszcie czy miałyście podobne doświadczenia i czy akceptujecie przyjaciółki waszych mężów lub partnerów.

Ja osobiście nie wierzę, choć znam przypadki, w których na 90% mógłbym powiedzieć, że te osoby się lubią i nic ich nie łączy. Ale to ciągle nie 100%... Poza tym, nie ma w tych relacjach takich sytuacji jak Twoje - opieka nad dzieckiem, wspólny wyjazd gdzieś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooan

Kobieto, ogarnij sie, co za pytanie. Oczywiscie, ze nie ma takich przyjazni damsko-meskich, ze twoj facet wyjazdza sam z przyjacioka, bo ty nie chcialas. Nie ma i nigdy nie bedzie. Facet zeswirowal na jej punkcie, a ty sie jeszcze zastanawiasz?????????Zapomnij o nim, ma cie gdzies, tylko jak wiekszosc facetow nie ma odwagi (jeszcze) powiedziec prawde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A co on na to, że to koniec? 

Nie walczy o Ciebie, o Wasz związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna

Oczywiscie, ze wierze w przyjaznie damsko-meskie. Mam dwie przyjaciolki oraz czworo przyjaciol i bardzo dobrego kolege. Jeden moj przyjaciel jest mezem mojej przyjaciolki, drugi jest gejem, trzeci jest moim partnerem, a kolega jest osoba, ktora od wielu lat znam i bardzo lubie, ale czasem zachowuje sie w sposob, ktory mi sie nie podoba.

Moj partner takze ma wieloletnia przyjaciolke.

Dlaczego wierze w przyjaznie damsko-meskie? Bo mozemy komus ufac, a nawet go kochac i nie czuc do niego zadnego pociagu, tylko milosc jak do brata. Mozemy tez kogos kochac i w sprzyjajacych okolicznosciach moc sie z nim zwiazac, a jednoczesnie miec pewien kregoslup moralny i zadajac sie z nim, dbac o dobro jego zwiazku.

Mimo, ze w przeszlosci bylam zdradzana z „kolezankami”, do ktorych moi ex-partnerzy rzekomo nic nie czuli, to jednak ufam, ze nie wszystkie relacje sa chore i pelne klamstw.

Wierze, ze moj partner, choc gleboko zwiazany z przyjaciolka, jest mi wierny i dba przede wszystkim o NASZ zwiazek. 

Cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna

Moim zdaniem o przyjazni mozna mowic, gdy znamy kogos od dawna i bardzo dobrze. Wiekszosc przyjazni pochodzi z czasow szkolnych. Nowo poznawani znajomi potrafia byc fascynujacy, lecz jesli ich zachowanie staje sie byc zagrozeniem dla zwiazku, gdy potrzeby partnera sa stawiane ponizej potrzeb „przyjaciela”, jesli „przyjaciel” egoistycznie zawlaszcza mnostwo czasu i cierpi na tym relacja z partnerem, to znak, ze dany zwiazek przyjaznia nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 minuty temu, Gość Anna napisał:

Oczywiscie, ze wierze w przyjaznie damsko-meskie. Mam dwie przyjaciolki oraz czworo przyjaciol i bardzo dobrego kolege. Jeden moj przyjaciel jest mezem mojej przyjaciolki, drugi jest gejem, trzeci jest moim partnerem, a kolega jest osoba, ktora od wielu lat znam i bardzo lubie, ale czasem zachowuje sie w sposob, ktory mi sie nie podoba.

Moj partner takze ma wieloletnia przyjaciolke.

Dlaczego wierze w przyjaznie damsko-meskie? Bo mozemy komus ufac, a nawet go kochac i nie czuc do niego zadnego pociagu, tylko milosc jak do brata.

 

2 minuty temu, Gość Anna napisał:

 

Mozemy tez kogos kochac i w sprzyjajacych okolicznosciach moc sie z nim zwiazac, a jednoczesnie miec pewien kregoslup moralny i zadajac sie z nim, dbac o dobro jego zwiazku.

 O jakim kręgosłupie moralnym piszesz?  Gumowym?

2 minuty temu, Gość Anna napisał:

Mimo, ze w przeszlosci bylam zdradzana z „kolezankami”, do ktorych moi ex-partnerzy rzekomo nic nie czuli, to jednak ufam, ze nie wszystkie relacje sa chore i pelne klamstw.

Wierze, ze moj partner, choc gleboko zwiazany z przyjaciolka, jest mi wierny i dba przede wszystkim o NASZ zwiazek. 

Cdn

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Dużo czytałam na ten temat. Osoby będące w stałych związkach mające przyjaciół płci przeciwnej których ich partner(ka) nie akceptują a oni stawiają tę rzekomą przyjaźń nad związek to zwykłe zakłamane gnidy raniące uczucia drugiego człowieka. Takie osoby nie powinny stwarzać stałych związków tylko korzystać z agencji towarzyskich,klubów swingersów i innych tego typu miejsc gdzie TEORETYCZNIE oddziela się seks od miłości. Choć i w takich miejscach czasami jest ryzyko że ktoś się zaangażuje uczuciowo. Najlepiej jak najszybciej się wymiksować z takiego toksycznego związku w którym jest płacz i cierpienie a nawet możesz być narażona na śmiertelne choroby,np. AIDS bo przecież takie osoby hołdują zasadzie-przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciólmi. Oni pewnie też się rozstaną bo jak pojawią się znowu jakieś inne przyjaciólki to wtedy ona będzie zazdrosna i sytuacja wraca do punktu wyjścia. Najlepsze są przyjaźnie damsko-damskie, męsko-męskie lub jak np. kilka par wiernych sobie kumpluje się. Ale w żadnym wypadku nie tak żeby osoba trzecia właziła z buciorami w cudzy związek.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Moja prababcia ma dobrego przyjaciela. Tyle że ona ma 93 lata a przyjaciel 92. Znają się bardzo długo, razem pracowali w jakiejś fabryce. Ze względu na ich starczy wiek wierzę w ich przyjaźń bez seksu. Ale w przypadku młodych osób to nie jest możliwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja też wierzę że tacy staruszkowie to są przyjaciółmi a nie kochankami. Ale gdyby tak cofnąć sie 70 lat wstecz jak mieli po 20 lat to ich przyjaźń też byłaby erotyczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Antol psycholog kobiecy

Kobiety to bardzo zazdrosne istoty, zawsze mają obawy że ich facet je zdradzi albo inna go im odbije itp., często bezpodstawnie to wszystko. Tylko kobiety z niską oceną mają ten problem, bo pewne siebie kobiety tego nie doświadczają bo wiedzą że nie można nikogo na siłe zatrzymać i jak chce pójść w teren to pójdzie tak czy siak. Więc na co to wszystko? Siłą nikogo się nie zatrzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Piszesz moja droga że kobiety z niska samooceną tak się boją o swój związek a pewne siebie nie bo wiedzą że nikogo na siłę się nie zatrzyma. Masz rację w tym drugim ale w pierwszej kwestii nie zgodzę się z tobą. To właśnie kobiety z niską samoocena płaczą w poduszkę, bo boją się zwrócić uwagę facetowi i zażądać szacunku w obawie że je zostawi i nie znajdą sobie nikogo innego. Wyznają bowiem zasadę: niechby pił,bił, byleby był. Dla nich jedynym osiągnięciem w życiu jest facet przy boku,bez niego czują się życiowym zerem. Są to najczęściej kobiety niewykształcone, finansowo uzależnione od faceta. Natomiast kobiety z wysoką samooceną potrafią się zbuntować, przeciwstawić i żądać prawa do szacunku bo są niezależne finansowo, wykształcone i w każdej chwili mogą odejść. Dlatego facet będzie o nie zabiegał. Jak takie kobiety są w związku w który się wkrada inna kobieta to mszczą się zdradzając go z innym i kategorycznie żądają zerwania kontaktu z taką kobietą. Gdy facet tego nie robi ze względu na swój honor odchodzą. Wyznają bowiem zasadę że lepiej siwieć niż parszywieć i że lepiej umierać na kamieniach niż żyć jako podnóżek faceta na kolanach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Dobre przysłowie-lepiej siwieć niż parszywieć. Nigdy wcześniej tego nie słyszałam ale to przenajświętsza prawda,tak mi dopomóż Bóg-nie ma sensu się płaszczyć przed facetem i godzić na jakiekolwiek ich upokorzenia bo mężczyźni kochają zołzy a nie głupie potulne owieczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goscgg

Kobito, jesteś obludna zazdrosna. Ta zazdrość uszami ci wypływa. Dobrze ze dałaś chlopu spokój bo nikt by z tobą nie wytrzymał. I ty jeszcze masz dziecko? Współczucia takiej matki, która żadnych wartości nie przekaze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
26 minut temu, Gość gość napisał:

Piszesz moja droga że kobiety z niska samooceną tak się boją o swój związek a pewne siebie nie bo wiedzą że nikogo na siłę się nie zatrzyma. Masz rację w tym drugim ale w pierwszej kwestii nie zgodzę się z tobą. To właśnie kobiety z niską samoocena płaczą w poduszkę, bo boją się zwrócić uwagę facetowi i zażądać szacunku w obawie że je zostawi i nie znajdą sobie nikogo innego. Wyznają bowiem zasadę: niechby pił,bił, byleby był. Dla nich jedynym osiągnięciem w życiu jest facet przy boku,bez niego czują się życiowym zerem. Są to najczęściej kobiety niewykształcone, finansowo uzależnione od faceta. Natomiast kobiety z wysoką samooceną potrafią się zbuntować, przeciwstawić i żądać prawa do szacunku bo są niezależne finansowo, wykształcone i w każdej chwili mogą odejść. Dlatego facet będzie o nie zabiegał. Jak takie kobiety są w związku w który się wkrada inna kobieta to mszczą się zdradzając go z innym i kategorycznie żądają zerwania kontaktu z taką kobietą. Gdy facet tego nie robi ze względu na swój honor odchodzą. Wyznają bowiem zasadę że lepiej siwieć niż parszywieć i że lepiej umierać na kamieniach niż żyć jako podnóżek faceta na kolanach.

Dokładnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
Dnia 22.04.2019 o 18:21, Gość gość napisał:

Nie,nie,nie. Nie ma takich przyjaźni chyba że w sytuacjach sporadycznych które opisałaś. Taka przyjaciółka to zwykła ukryta kochanka pod przykrywką rzekomej przyjaźni.

Nie sądze żeby już była kochanką. Natomiast gdyby tylko chciała poleciałby na skinienie palcem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc gosc

Pdwracając sytuacje - Już widzę tych mężczyzn, którzy akceptują takie przyjaźnie w swoich związkach 😴

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna
18 minut temu, Gość Gosc gosc napisał:

Pdwracając sytuacje - Już widzę tych mężczyzn, którzy akceptują takie przyjaźnie w swoich związkach 😴

Moj mezczyzna akceptuje moje przyjaznie :) 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Mój także akceptuje moje przyjaźnie, z wzajemnością. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Mój mąż też wie że mam przyjaciela. Ale ja mam 29 lat a mój przyjaciel 70, jest księdzem i w dodatku gejem. Więc maż nie ma być o kogo zazdrosny. Ani z racji wieku ani wykonywanego zawodu ani orientacji seksualnej. Równie dobrze mógłby być zazdrosny o krzesło na którym siedzę albo o talerz z którego jem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Pomijając specyficzne sytuacje przyjaźni (gej-lesbijka, ksiądz-zakonnica-choć i tu sporadycznie może dojść do seksu, małe dzieci lub staruszkowie) każdy kto wierzy w przyjaźń damsko-męską wmówioną mu przez jego nielojalnego partnera jest głupim cielęciem, frajerem z którego ci rzekomi przyjaciele( a tak naprawdę kochankowie) zrywają boki pod jego nieobecność. Znałam faceta przez wiele lat, zostaliśmy parą. Po kilku latach związku on poznał inną kobietę i też oczywiście stwierdził że żadnego seksu między nimi nie ma i nie będzie ale że jest braterstwo, pokrewność dusz i że ta przyjaciółka zawsze będzie stała na pierwszym miejscu. Że mnie kocha jak kobietę, ją jak siostrę. Ona cały czas na siłę wpychała się między nas choć niby miała faceta i twierdziła że on o tym wie i nie przeszkadza mu to a nawet się cieszy.. Ja byłam piekielnie zazdrosna, nie potrafiłam tego zaakceptować, on przy mnie dzwonił do niej i mówił: pogadaj z tą moją wariatką. Czułam się jak ...ka a on stawał się cały czas coraz bardziej chamski do mnie cały czas jej broniąc. Więc żeby go zrazić do niej wymyśliłam że jacyś ludzie powiedzieli mi że ona była kiedyś tirówką. Myślałam że to go zniechęci ale on wpadł w szał że wierzę w durne plotki , że powinnam dać w ryj tym ludziom i ją obronić przed ich złośliwym gadaniem bo ona taka dobra, biedna, skrzywdzona, bla, bla, bla. Natychmiast zatelefonował do niej  i powiedział że mam jej powiedzieć co o niej usłyszałam i że mam ją przeprosić. Więc oczywiście zadzwoniłam ale nie zamierzałam jej za nic przepraszać tylko z satysfakcją powiedziałam jej o tym co niby słyszałam. Pokłóciłyśmy się, ona się wyłączyła. Z moim też znowu awantura, zaczął wypędzać mnie ze swojego domu, krzyczał że mam wypierdalać, nawet sąsiedzi to słyszeli. Choć wcześniej błagałam żeby skończył z tą babą że ona niszczy nasz związek, teraz przestało mi zależeć. Przypłaciłam to zdrowie. Choruję na astmę, z nerwów zaczęły mi się pojawiać ataki choć biorę leki i dotychczas było ok. Z przerażeniem zobaczyłam że zaczynam siwieć choć jestem po 30. Już nie dawałam rady. Znienawidziłam ich oboje i odetchnęłam z ulgą jak zakończyłam ten toksyczny związek, choć on wcześniej też non-stop się odgrażał że ze mną zerwie jak jej nie zaakceptuję. I co dalej po przeczytaniu mojej historii wierzycie w takie przyjaźnie? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze ci tak
4 minuty temu, Gość gość napisał:

Pomijając specyficzne sytuacje przyjaźni (gej-lesbijka, ksiądz-zakonnica-choć i tu sporadycznie może dojść do seksu, małe dzieci lub staruszkowie) każdy kto wierzy w przyjaźń damsko-męską wmówioną mu przez jego nielojalnego partnera jest głupim cielęciem, frajerem z którego ci rzekomi przyjaciele( a tak naprawdę kochankowie) zrywają boki pod jego nieobecność. Znałam faceta przez wiele lat, zostaliśmy parą. Po kilku latach związku on poznał inną kobietę i też oczywiście stwierdził że żadnego seksu między nimi nie ma i nie będzie ale że jest braterstwo, pokrewność dusz i że ta przyjaciółka zawsze będzie stała na pierwszym miejscu. Że mnie kocha jak kobietę, ją jak siostrę. Ona cały czas na siłę wpychała się między nas choć niby miała faceta i twierdziła że on o tym wie i nie przeszkadza mu to a nawet się cieszy.. Ja byłam piekielnie zazdrosna, nie potrafiłam tego zaakceptować, on przy mnie dzwonił do niej i mówił: pogadaj z tą moją wariatką. Czułam się jak ...ka a on stawał się cały czas coraz bardziej chamski do mnie cały czas jej broniąc. Więc żeby go zrazić do niej wymyśliłam że jacyś ludzie powiedzieli mi że ona była kiedyś tirówką. Myślałam że to go zniechęci ale on wpadł w szał że wierzę w durne plotki , że powinnam dać w ryj tym ludziom i ją obronić przed ich złośliwym gadaniem bo ona taka dobra, biedna, skrzywdzona, bla, bla, bla. Natychmiast zatelefonował do niej  i powiedział że mam jej powiedzieć co o niej usłyszałam i że mam ją przeprosić. Więc oczywiście zadzwoniłam ale nie zamierzałam jej za nic przepraszać tylko z satysfakcją powiedziałam jej o tym co niby słyszałam. Pokłóciłyśmy się, ona się wyłączyła. Z moim też znowu awantura, zaczął wypędzać mnie ze swojego domu, krzyczał że mam wypierdalać, nawet sąsiedzi to słyszeli. Choć wcześniej błagałam żeby skończył z tą babą że ona niszczy nasz związek, teraz przestało mi zależeć. Przypłaciłam to zdrowie. Choruję na astmę, z nerwów zaczęły mi się pojawiać ataki choć biorę leki i dotychczas było ok. Z przerażeniem zobaczyłam że zaczynam siwieć choć jestem po 30. Już nie dawałam rady. Znienawidziłam ich oboje i odetchnęłam z ulgą jak zakończyłam ten toksyczny związek, choć on wcześniej też non-stop się odgrażał że ze mną zerwie jak jej nie zaakceptuję. I co dalej po przeczytaniu mojej historii wierzycie w takie przyjaźnie? 

Dobrze ci tak skoro ją oczerniałaś. Życie wymierzyło ci karę i tak powinno być. Pewnie sama byłaś tirówką. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Przeczytałam twoją historię i bardzo Ci współczuję. Zarówno tobie jak i autorce listu oraz wszystkim osobom będących w podobnych sytuacjach. Także mężczyznom których partnerki mają kochanków określanych mianem: przyjaciel, dobry kolega. Nie warto rujnować sobie zdrowia na kogoś kto na to nie zasługuje. Splunąć na to. Ja też kiedyś byłam w sytuacji w której mój narzeczony miał przyjaciółkę której nie akceptowałam. Skończyło się na tym że powiedział mi że JA NIE ZASŁUGUJĘ NA NIEGO BO MU NIE UFAM.I zerwał ze mną. Bardzo płakałam ale potem logicznie sobie to wytłumaczyłam-dobrze że tak się stało bo skoro jest babiarzem i kłamcą to jeszcze nie daj Bóg czymś mnie zarazi, np. AIDS i co wtedy? To on nie był mnie wart.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anna
12 minut temu, Gość gość napisał:

Pomijając specyficzne sytuacje przyjaźni (gej-lesbijka, ksiądz-zakonnica-choć i tu sporadycznie może dojść do seksu, małe dzieci lub staruszkowie) każdy kto wierzy w przyjaźń damsko-męską wmówioną mu przez jego nielojalnego partnera jest głupim cielęciem, frajerem z którego ci rzekomi przyjaciele( a tak naprawdę kochankowie) zrywają boki pod jego nieobecność. Znałam faceta przez wiele lat, zostaliśmy parą. Po kilku latach związku on poznał inną kobietę i też oczywiście stwierdził że żadnego seksu między nimi nie ma i nie będzie ale że jest braterstwo, pokrewność dusz i że ta przyjaciółka zawsze będzie stała na pierwszym miejscu. Że mnie kocha jak kobietę, ją jak siostrę. Ona cały czas na siłę wpychała się między nas choć niby miała faceta i twierdziła że on o tym wie i nie przeszkadza mu to a nawet się cieszy.. Ja byłam piekielnie zazdrosna, nie potrafiłam tego zaakceptować, on przy mnie dzwonił do niej i mówił: pogadaj z tą moją wariatką. Czułam się jak ...ka a on stawał się cały czas coraz bardziej chamski do mnie cały czas jej broniąc. Więc żeby go zrazić do niej wymyśliłam że jacyś ludzie powiedzieli mi że ona była kiedyś tirówką. Myślałam że to go zniechęci ale on wpadł w szał że wierzę w durne plotki , że powinnam dać w ryj tym ludziom i ją obronić przed ich złośliwym gadaniem bo ona taka dobra, biedna, skrzywdzona, bla, bla, bla. Natychmiast zatelefonował do niej  i powiedział że mam jej powiedzieć co o niej usłyszałam i że mam ją przeprosić. Więc oczywiście zadzwoniłam ale nie zamierzałam jej za nic przepraszać tylko z satysfakcją powiedziałam jej o tym co niby słyszałam. Pokłóciłyśmy się, ona się wyłączyła. Z moim też znowu awantura, zaczął wypędzać mnie ze swojego domu, krzyczał że mam wypierdalać, nawet sąsiedzi to słyszeli. Choć wcześniej błagałam żeby skończył z tą babą że ona niszczy nasz związek, teraz przestało mi zależeć. Przypłaciłam to zdrowie. Choruję na astmę, z nerwów zaczęły mi się pojawiać ataki choć biorę leki i dotychczas było ok. Z przerażeniem zobaczyłam że zaczynam siwieć choć jestem po 30. Już nie dawałam rady. Znienawidziłam ich oboje i odetchnęłam z ulgą jak zakończyłam ten toksyczny związek, choć on wcześniej też non-stop się odgrażał że ze mną zerwie jak jej nie zaakceptuję. I co dalej po przeczytaniu mojej historii wierzycie w takie przyjaźnie? 

Nie piertol. Ja wierze, bo sama umiem sie tak przyjaznic. Ufam, mimo, iz wczesniej 2x bylam zdradzona, ze moj obecny partner jest podobny do mnie.

A z Twojej przyjazni wnioskuje raczej, ze Twoj partner rozstal sie z Toba nie z powodu przyjaciolki, a z powodu pieprznietej Twojej zazdrosci. Czegos takiego chyba nikt by nie wytrzymal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfdd

pewnie ze istnieje w przypadku brzydali 🙂 piękna i przystojny , uuuuu  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Ja uważam tak-na pierwszym miejscu powinni stać rodzice lub dzieci( jeśli są z poprzednich związków) a na drugim znajomi. Dla męża przyjaciółką ma być jego żona, dla żony przyjacielem jej mąż. Nie żadna OBCA osoba. Dwie pary mogą się ze sobą przyjaźnić ale nie jedna osoba z parą bo robi się trójkąt. W tej sytuacji 3 osoby to już tłum i tego niepotrzebnego intruza co się przyłącza do pary należy jak najszybciej się pozbyć i wyeliminować z gry. Królowa(czyli partnerka)jest tylko jedna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Kiedyś też byłam taka uczuciowa jak wy ale nauczyłam  się na szczęście oddzielać sex od miłości i nie traktować wszystkiego poważnie. Tego kwiatu to pół światu, partner(ka) jest jak autobus, jeden odjedzie przyjedzie następny. Jestem biseksualna. Gdybym miała co chwilę cierpieć z miłości to albo serce by mi pękło albo bym popełniła samobójstwo. Jestem singielką, a prawdziwą miłością bezwarunkową kocham tylko swoje dziecko i rodziców. Nawet większe przywiązanie czuję do mojego psa niż do byłych kochanków i kochanek, bo oni są i odchodzą na ich miejsce wskakują inne osoby a pies cały czas jest przy mnie. I jest wierniejszy niż oni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Kiedyś też byłam taka uczuciowa jak wy ale nauczyłam  się na szczęście oddzielać sex od miłości i nie traktować wszystkiego poważnie. Tego kwiatu to pół światu, partner(ka) jest jak autobus, jeden odjedzie przyjedzie następny. Jestem biseksualna. Gdybym miała co chwilę cierpieć z miłości to albo serce by mi pękło albo bym popełniła samobójstwo. Jestem singielką, a prawdziwą miłością bezwarunkową kocham tylko swoje dziecko i rodziców. Nawet większe przywiązanie czuję do mojego psa niż do byłych kochanków i kochanek, bo oni są i odchodzą na ich miejsce wskakują inne osoby a pies cały czas jest przy mnie. I jest wierniejszy niż oni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×