Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zdenerwowanaaaa ja

Babcia obraziła sie na wnuka

Polecane posty

Gość Zdenerwowanaaaa ja

Mam problem z moja mama. Mieszkamy w jednym domu, my na gorze mama na dole. Wszystko mamy osobne, wszystko nam sie w miarę układa. Dziś moj sześciolatek zszedł jak zwykle na chwile do babci. Po jakimś czasie wrócił przynosząc jakieś nasze rzeczy które zapomniałam zabrać od mamy i już miał iść do swoich zajęć gdy nagle zatrzymal sie i mówi , chyba powinienem przeprosić babcie,. Nie wiedziałam o co chodzi, ale powiedziałam ze jeśli coś złego zrobił to niech idzie i przeprosi. Poszedł, wrócił, zapytałam czy przeprosił, powiedział ze tak wiec zapomniałam o sprawie. Po jakimś czasie sama zeszłam do mamy i co sie okazuje? Mam płacze i jest obrażona, bo jak synek szedł do góry to ona ruszyła za nim a on powiedział żeby nie przychodziła do góry. Wiem, nieładnie sie zachował, ale on bardzo lubi spędzać czas z babcia. Wydaje mi sie , ze niósł te nasze rzeczy od babci i chciał pokazać jaki jest samodzielny. Synek wogole do aniołków nie należy i lubi czasem coś powiedzieć na przekór. Tłumaczymy mu ze nie wolno, ale zdaje sobie tez sprawę ze to jednak dziecko. Jak mi mówi ze mnie nie kocha to wiem, ze kocha tylko jest np zdenerwowany. Nie wiem sama co robić. Mama sie na nas wszystkich obraziła, nawet na moje drugie dziecko nie reaguje. Czy Waszym zdaniem to ja nie dostrzegam problemu, czy to mama przesadza?  Teraz leży pod kocem i podobno złe sie czuje, a ja mam wyrzuty sumienia ze to moja wina... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eeeeee

Po co napisałaś ten temat?

Ma być gownoburza,  że dziecko źle wychowane, że babcia obrazalska,  czy, że nie mieszkacie u siebie tylko u rodzicow? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosd

oczywiście że masz poczucie winy, w końcu mama całe życie cię w ten sposób trenowała.

ty masz już wdrukowane, że jak mama pod kocem i się "źle czuje" to masz przeprosić, ale dziwię się że mąż pozwala na takie traktowanie waszych dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Prawdę mówiąc ja jestem nawet w pewnym sensie dumna z postawy synka. To znaczy oczywiście nie z tego co powiedział babci, ale z tego ze sam doszedł do wniosku ze babcie przeprosi. Ja nie byłam przy tej sytuacji i nic bym o niej nie wiedziała. Synek, gdy wszedł do nas, sam sie zatrzymał, zastanowił i stwierdził ze musi przeprosić babcie. Przecież nawet dorosłym osobom zdarza sie coś powiedzieć przykrego, a to jednak dziecko które samo po chwili zauważyło swój błąd i chciało go naprawić. Boje sie tylko, ze z tej sytuacji wyciągnie złe wnioski i w przyszłości stwierdzi, ze nie warto przyznawać sie i przepraszać bo to nic nie daje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Ja nie chce żadnej gownoburzy jak kto to nazwał. I nie twierdze ze moje dzieci sa super wychowane, bo naprawdę daleko im do ideałów. Po prostu mam straszne poczucie winy wobec mamy, a maz z kolei uważa ze to mama wymyśla ciagle problemy żeby zwrócić na siebie uwagę. Napisałam tu po to, aby sie poradzić osób które spojrzą na to z boku, bardziej obiektywnie niż mój maz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscd

twój mąż właśnie patrzy obiektywnie, po krótkim opisie wnoszę że mama to trochę królowa dramatu. twoje podejście do jej samopoczucia wskazuje że ma tak od dawna a ty jesteś wytresowana w wyłapywania sygnałów czym mogłaś szanowną mamusię urazić (skąd w ogóle pomysł że jej leżenie ma coś wspólnego z tym że wnuczek jej powiedział że ma za nim nie iść??)

Nie uważam żeby za "nie idź za mną" należały się jakiekolwiek przeprosiny. Chciał zanieść sam i jej to powiedział, co w tym złego? To że dziecko już reaguje poczuciem winy na teatrzyk babci to naprawdę zły znak.

Babcia jak rozumiem też przeprosi za to że się teraz obraziła (i to na drugie dziecko też??). Czy może raczej ona z tych którzy przeprosiny ewentualnie przyjmują, słaniając się na nogach z emocjonalnego wzburzenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Wytlumaczylavtm jej sytuację i olala. Przejdzie jej..moja mama jest taka sama, jej argument to podnoszenie glosu i bicie, a jej złego słowa nie można powiedzieć bo łzami sie zalewa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iubire
2 godziny temu, Gość goscd napisał:

twój mąż właśnie patrzy obiektywnie, po krótkim opisie wnoszę że mama to trochę królowa dramatu. twoje podejście do jej samopoczucia wskazuje że ma tak od dawna a ty jesteś wytresowana w wyłapywania sygnałów czym mogłaś szanowną mamusię urazić (skąd w ogóle pomysł że jej leżenie ma coś wspólnego z tym że wnuczek jej powiedział że ma za nim nie iść??)

Nie uważam żeby za "nie idź za mną" należały się jakiekolwiek przeprosiny. Chciał zanieść sam i jej to powiedział, co w tym złego? To że dziecko już reaguje poczuciem winy na teatrzyk babci to naprawdę zły znak.

Babcia jak rozumiem też przeprosi za to że się teraz obraziła (i to na drugie dziecko też??). Czy może raczej ona z tych którzy przeprosiny ewentualnie przyjmują, słaniając się na nogach z emocjonalnego wzburzenia?

Mam takie samo odczucie, fajnie to ujęłaś, A ostatni akapit dla mnie trafny i zabawny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Niestety, ale chyba macie rację. Te słowa o wytresowaniu mnie do wyłapywania sygnałów kiedy mama jest niezadowolona... Sama bym tego tak nie ujęła, ale trafiają w samo sedno. Właśnie tak wygląda ten schemat. Jestem bardzo wyczulona na te sygnały i potem chodzę za mama wypytując co się stało. Mama początkowo mówi z nic, ale ja dalej widzę że jest coś nie tak i draże az mama w końcu jakimis półsłówkami mówi o co chodzi. Najgorsze jest to że chyba nie umiem przerwać tego schematu, bo każda taka sytuacja wywołuje u mnie fale wyrzutów sumienia że to przeze mnie mama źle się czuje. Nawet jeśli coś nie jest bezpośrednio moja wina, jak dzisiejsza sytuacji, to i tak obwiniam się że źle wychowuje dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Mąż zachęcał synka żeby poszedł do babci to synek się przyznał że jak poszedł przeprosić babcie to kazala mu wyjsc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hdgdg

Twoja matka jest walnieta, teraz dziecko tresuje  i pokazuje chmorki, ja bym chyba awanturę zrobiła bo co to ma być że ona bierze na serio co dziecko gada. Dziecko może powiedzieć wszystko, ale jak przeprosi i to szczerze pomimo że czasami jestem z la zamykam sprawe, na Boga to tylko małe dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscd
10 minut temu, Gość Zdenerwowanaaaa ja napisał:

Niestety, ale chyba macie rację. Te słowa o wytresowaniu mnie do wyłapywania sygnałów kiedy mama jest niezadowolona... Sama bym tego tak nie ujęła, ale trafiają w samo sedno. Właśnie tak wygląda ten schemat. Jestem bardzo wyczulona na te sygnały i potem chodzę za mama wypytując co się stało. Mama początkowo mówi z nic, ale ja dalej widzę że jest coś nie tak i draże az mama w końcu jakimis półsłówkami mówi o co chodzi. Najgorsze jest to że chyba nie umiem przerwać tego schematu, bo każda taka sytuacja wywołuje u mnie fale wyrzutów sumienia że to przeze mnie mama źle się czuje. Nawet jeśli coś nie jest bezpośrednio moja wina, jak dzisiejsza sytuacji, to i tak obwiniam się że źle wychowuje dzieci...

trafiłam w sedno, bo sama jestem taką córką z przerostem poczucia winy i odpowiedzialności za humor mamy

Świadomość to podstawa, musisz nad sobą pracować i uważać na swoje reakcje. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów czy obiektywnie ją uraziłaś czymś czy nie. Jeśli tak to oczywiście przeproś wprost, a jeśli nie to nie wynagradzaj jej za takie zachowanie. Chce leżeć pod kocem i cierpieć to jest jej wybór. To nie jest łatwe, ja nadal łapię się na tym że jak moja mama brzmi smutno przez telefon to szukam sposobu żeby ją zadowolić, a nawet jeśli nad tym panuję nad swoim zachowaniem, to niestety ale potrafię mieć zepsuty dzień i myśleć o tym w kółko.

Jedno jest pewne - nie pozwalam na takie zagrania w stosunku do swoich dzieci, żadne "babci będzie smutno jak nie zrobisz tego czy tego", obrażania się na dziecko w ogóle sobie nie wyobrażam. Niech chociaż one nie niosą tego ciężaru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość ditto

Synek synek synek i jeszcze raz synek.  Czy ty jesteś w stanie w ogóle nazwać go synem?  Czytać się tego nie da. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Naprawdę mamy wiele wspólnego... To o tym smutnym głosie przez telefon... Mam dokładnie tak samo. Jak na przykład jesteśmy na wakacjach to gdy rozmawiam z mama przez telefon i wyczuję ze ma jakiś smutny lub poddenerwowany głos to potem cały dzień mam już z głowy. Myśle, martwię sie i przeżywam ze to pewnie moja wina...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Nigdy nie wpadłabym na to, ze kogoś może denerwować określenie synek. Mój syn jest dla mnie synkiem, bo jest jeszcze małym dzieckiem wiec mówiąc lub pisząc o nim naturalne jest dla mnie takie zdrobnienie. Nie chciałam nikogo irytowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anita

0/10

Gownoburza, co się dziwić jak mieszka się u kogoś. Zawsze to wku/wiające jak ktoś mieszka u ciebie i trzeba znosić humorki lokatora i jego dzieci. Wolność, to się ceni i bycie u SIEBIE to najcenniejsze. Oszczędni jesteście autorko, wyrachowani i nieudacznicy. Dorośli ludzie z dziećmi powinni być na swoim. matka ma was dosyć, ale nie potrafi was wygonić, biedna, ten model rodziny wielopokoleniowej jest przereklamowany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jot Pik
46 minut temu, Gość Gość ditto napisał:

Synek synek synek i jeszcze raz synek.  Czy ty jesteś w stanie w ogóle nazwać go synem?  Czytać się tego nie da. 

Czepiasz się. Da! się czytać.

Jeśli tobie nie pasuje, to czytać przecież nie czytać nie musisz. Np ja NIE zauważam w wypowiedzi Zdenerwowanej...  żadnego  nadmiaru 'synka', ani niewłaściwego zastosowania. Czy ewentualne nazwanie sześciolatka 'chłopcem' (🤔pewnie twoim zdaniem jedyne właściwe określenie to 'chłopak') też skłoniłoby ciebie - sfrustrowanego cenzora - do wyrażenia dezaprobaty ?  Masz zły dzień ?  - współczuję.

Po przeczytaniu twojej niemiłej uwagi 'oblatuję' wzrokiem  tekst ponownie - i stwierdzam, że jest ok. Sześciolatek to synek. Czasem też syn, ale używane nazewnictwo spoważnieje wraz z wiekiem chłopca, choć dla mamy zawsze będzie synkiem, choćby w myśli i sercu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.

Ani Ty ani Twój syn nie jesteście niczemu winni. Twoja mama to królowa dramatu, toksyczna osoba i narcyz. Jak chce leżeć, to niech leży. Krzyż na drogę i kotwica w plecy. 

Moja mama jest taka sama. Od lat mnie dręczyła, powodowała wyrzuty sumienia. Ciągle czułam się odpowiedzialna za jej humor i wymyślone choroby. Ciągle niszczyła mój autorytet przed moimi dziećmi. Znosiłam to przez 35 lat. Od zawsze miała do mnie jakieś pretensje, żale. I choćby skały srały, to ja nie byłam w stanie jej uszczęśliwić. Ona kocha być nieszczęśliwa i obwinia mnie o to. Od dwóch lat nie mam z nią kontaktu, mam silną nerwicę, którą leczę. I długo jeszcze czasu upłynie póki dojdę do siebie. Ale najważniejsze jest to, że teraz mam święty spokój, nikt mi nie ubliża, nie gnoi i nie muszę się czuć odpowiedzialna za całe zło tego świata. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anita
6 minut temu, Gość Jot Pik napisał:

Czepiasz się. Da! się czytać.

Jeśli tobie nie pasuje, to czytać przecież nie czytać nie musisz. Np ja NIE zauważam w wypowiedzi Zdenerwowanej...  żadnego  nadmiaru 'synka', ani niewłaściwego zastosowania. Czy ewentualne nazwanie sześciolatka 'chłopcem' (🤔pewnie twoim zdaniem jedyne właściwe określenie to 'chłopak') też skłoniłoby ciebie - sfrustrowanego cenzora - do wyrażenia dezaprobaty ?  Masz zły dzień ?  - współczuję.

Po przeczytaniu twojej niemiłej uwagi 'oblatuję' wzrokiem  tekst ponownie - i stwierdzam, że jest ok. Sześciolatek to synek. Czasem też syn, ale używane nazewnictwo spoważnieje wraz z wiekiem chłopca, choć dla mamy zawsze będzie synkiem, choćby w myśli i sercu.

Wiesz, wsadż sobie tego syna czy synka i nie zanudzaj. Co kogo obchodzi jakaś nieudacznica bezdomna na łasce matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anita
3 minuty temu, Gość Lenka. napisał:

Ani Ty ani Twój syn nie jesteście niczemu winni. Twoja mama to królowa dramatu, toksyczna osoba i narcyz. Jak chce leżeć, to niech leży. Krzyż na drogę i kotwica w plecy. 

Moja mama jest taka sama. Od lat mnie dręczyła, powodowała wyrzuty sumienia. Ciągle czułam się odpowiedzialna za jej humor i wymyślone choroby. Ciągle niszczyła mój autorytet przed moimi dziećmi. Znosiłam to przez 35 lat. Od zawsze miała do mnie jakieś pretensje, żale. I choćby skały srały, to ja nie byłam w stanie jej uszczęśliwić. Ona kocha być nieszczęśliwa i obwinia mnie o to. Od dwóch lat nie mam z nią kontaktu, mam silną nerwicę, którą leczę. I długo jeszcze czasu upłynie póki dojdę do siebie. Ale najważniejsze jest to, że teraz mam święty spokój, nikt mi nie ubliża, nie gnoi i nie muszę się czuć odpowiedzialna za całe zło tego świata. 

Gość i ryba śmierdzą po tygodniu, czas na swoje autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taj
46 minut temu, Gość Zdenerwowanaaaa ja napisał:

Nigdy nie wpadłabym na to, ze kogoś może denerwować określenie synek. Mój syn jest dla mnie synkiem, bo jest jeszcze małym dzieckiem wiec mówiąc lub pisząc o nim naturalne jest dla mnie takie zdrobnienie. Nie chciałam nikogo irytowac

Kulturalna, mądra odpowiedź. Myślę, że (poza tą jedną osobą - nadwrażliwą ... mówiąc delikatnie) nikogo nie irytujesz. 

PS: otrzymałaś od innych osób celne, moim zdaniem, "informacje zwrotne". Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.
7 minut temu, Gość anita napisał:

Gość i ryba śmierdzą po tygodniu, czas na swoje autorko.

Ale ja byłam na swoim. Mieliśmy swoje mieszkanie, kupione za swoje. Wprowadziliśmy się do moich rodziców żeby im pomóc, bo mieli duży problem z kasą, nie mieli za co płacić kredytu hipotecznego i za chwilę mieliby komornika na głowie. Ja nie chciałam tam iść, bo znam moją mamę, ale zwyciężyło poczucie obowiązku. Myślałam, że jakoś to będzie. Że to się uda. Wytrzymałam 2,5 roku. Dłużej się nie dało, bo normalnie za chwilę popełniła bym samobójstwo. Teraz znów mam swoje, duże mieszkanie. I wiem, że chęć pomocy rodzicom to był strasznie głupi pomysł. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.
14 minut temu, Gość anita napisał:

Gość i ryba śmierdzą po tygodniu, czas na swoje autorko.

Kochana, miałam swoje własne mieszkanie. Do rodziców wprowadziliśmy się, bo mieli problemy finansowe. Nie mieli z czego płacić kredytu hipotecznego. Za chwilę mieliby komornika na głowie. Mieli od nas pomoc finansową, do tego za wszystko płaciliśmy. Nie żyliśmy tam za darmo. Jednak wytrzymałam tam tylko 2,5 roku. Dłużej się nie dało. Mama wykończyła mnie nerwowo. Uciekłam. Teraz znów mam swoje, piękne mieszkanie i jestem szczęśliwa. 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goscd
17 minut temu, Gość anita napisał:

Gość i ryba śmierdzą po tygodniu, czas na swoje autorko.

No to dopiero mamusia będzie nieszczęśliwa. Takie tresowane w poczuciu winy dzieci nie mieszkają z matkami bo tak im wygodnie, tylko najczęściej dlatego żeby mamusia nie musiała przeżywać pustego gniazda (wiadomo czyja to będzie wina, niewdzięcznego dziecka). Ja wyprowadzałam się z tak olbrzymim poczuciem winy że wylądowałam u psychologa.

Ale co do zasady zgadzam się, wyprowadzka dużo zmienia. Można wtedy się odseparować i odetchnąć. Im wcześniej tym lepiej, zanim zaczną się choroby, prawdziwe albo zmyślone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

No właśnie w naszym wypadku powodem wspólnego mieszkania nie jest fakt, iż jesteśmy niezaradni ale to że nie umiałabym zostawić mamy. Rodzice już budując dom zaprojektowali go tak aby w przyszłości ich jedynaczka, czyli ja, mogła zamieszkać ze swoją rodziną. Mama nieraz głośno współczuje znajomym którzy zostali sami w domach a ich dzieci poszły w świat. Gdybym ja się wyprowadziła to dla niej byłby dramat. Zreszta jak już wspomniałam, nawet gdy jesteśmy osobno np. w trakcie urlopu to i tak ma na mnie duży wpływ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.
9 godzin temu, Gość Zdenerwowanaaaa ja napisał:

No właśnie w naszym wypadku powodem wspólnego mieszkania nie jest fakt, iż jesteśmy niezaradni ale to że nie umiałabym zostawić mamy. Rodzice już budując dom zaprojektowali go tak aby w przyszłości ich jedynaczka, czyli ja, mogła zamieszkać ze swoją rodziną. Mama nieraz głośno współczuje znajomym którzy zostali sami w domach a ich dzieci poszły w świat. Gdybym ja się wyprowadziła to dla niej byłby dramat. Zreszta jak już wspomniałam, nawet gdy jesteśmy osobno np. w trakcie urlopu to i tak ma na mnie duży wpływ.

Twoja mama Cię zniszczyła tak samo jak moja mnie. Bardzo długo trwało aż to zrozumiałam. Długo mnie dręczyła, powodowała u mnie wieczne wyrzuty sumienia. I to za wszystko. Nawet za sprawy na które nie miałam wpływu. Ona kochała odgrywać teatr, umierać na choroby, których tak naprawdę nie ma. Mój mąż też długo to wytrzymywał. Nawet sam mi nieraz mówił, żebym się nie przejmowała i nie wdawała w dyskusje, bo to bez sensu. Ale w końcu i jemu się przelało. Obawiam się, że gdybyśmy tam zostali, to teraz już bylibyśmy po rozwodzie. Na szczęście mam super męża i szkoda byłoby niszczyć takie małżeństwo. Choć mama by się pewnie cieszyła. 

Teraz leczę nerwicę. Jeszcze dużo czasu minie, póki przestanę się przejmować tym, że nie mamy kontaktu. Ale mam przynajmniej święty spokój, bez awantur, fochów i wiecznego poczucia winy. 🙂

Ps. Moja mama odwalała takie akcje, że aż żal. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jukatanka
1 godzinę temu, Gość Lenka. napisał:

Twoja mama Cię zniszczyła tak samo jak moja mnie. Bardzo długo trwało aż to zrozumiałam. Długo mnie dręczyła, powodowała u mnie wieczne wyrzuty sumienia. I to za wszystko. Nawet za sprawy na które nie miałam wpływu. Ona kochała odgrywać teatr, umierać na choroby, których tak naprawdę nie ma. Mój mąż też długo to wytrzymywał. Nawet sam mi nieraz mówił, żebym się nie przejmowała i nie wdawała w dyskusje, bo to bez sensu. Ale w końcu i jemu się przelało. Obawiam się, że gdybyśmy tam zostali, to teraz już bylibyśmy po rozwodzie. Na szczęście mam super męża i szkoda byłoby niszczyć takie małżeństwo. Choć mama by się pewnie cieszyła. 

Teraz leczę nerwicę. Jeszcze dużo czasu minie, póki przestanę się przejmować tym, że nie mamy kontaktu. Ale mam przynajmniej święty spokój, bez awantur, fochów i wiecznego poczucia winy. 🙂

Ps. Moja mama odwalała takie akcje, że aż żal. 

A jakie akcje odwalala? Naprawdę bylo aż tak źle, że musiałaś zerwać kontakty? Twoje dzieci też traktowała tak jak Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zdenerwowanaaaa ja

Tylko żeby moja mama była naprawdę złą matką to już dawno bym się wyprowadziła. Ale na co dzień jest kochana. Wspiera mnie w trudnych chwilach, czasem zajmie się dziećmi, pogada. Ogólnie mamy dobry kontakt. To nie jest tak że od rana do wieczora dręczy mnie psychicznie. Tylko jest baaardzo obrazalska. Wystarczy słowo nie po jej myśli i zaraz wszystko wyolbrzymione i tak przetłumaczy żeby wyszło że jestem niewdzięczna córka. Jak urodziłam pierwsze dziecko, piąta rano, otwieram oczy a mama u nas w sypialni stoi nad łóżeczkiem i patrzy. Wiem że nie mogła się napatrzeć na wnuka, ale zabrakło mi cierpliwości. Nie wiem czy to moje hormony ciążowe czy co, w każdym razie w dzień na spokojnie poprosiłam żeby nie wchodziła nam do sypialni o świcie bo to dla nas krępujące. Wiecie jaka była afera? Mama stwierdziła że nie chcemy żeby do nas w ogóle przychodziła, że teściów to zapraszamy a jej nie i przez kilka dni nie dała się do nas w ogóle zaprosić, taka była obrażona. A ja chwilę po porodzie pierwszego dziecka, burza hormonów i jeszcze po kątach płakałam że obraziłam mamę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lenka.
41 minut temu, Gość Jukatanka napisał:

A jakie akcje odwalala? Naprawdę bylo aż tak źle, że musiałaś zerwać kontakty? Twoje dzieci też traktowała tak jak Ciebie?

Dzieciom wmawiała, że jestem złą matką. Na każdym kroku podważała przy nich mój autorytet. Często mówiła: ""Nie słuchaj mamy, babcia Cię uratuje". Tylko ja nie wiem przed czym miałaby je ratować. Ona od zawsze lubi sobie wypić. A wtedy budzi się w niej agresor. Wtedy nie przebiera w czynach i słowach. Teksty typu, że jestem beznadziejna, że rzygać się chce jak się na mnie patrzy, że mąż mnie zostawi, że mnie zdradzi były na porządku. Ciągłe żale, że nie może na mnie liczyć, że inni mają lepsze córki to też była norma. Ogólnie ciągle umierała na swoje wymyślone choroby, wiecznie coś ją bolało, do pracy żadnej się nie garnęła. Tylko wiecznie wymagania. Uwielbiała wywoływać we mnie wyrzuty sumienia, o wszystko. Czułam się ciągle za coś winna. Była też strasznie zazdrosna o moją teściową. Nie daj Boże jak zobaczyła, że coś fajnego dostałam od teściowej i się z tego cieszyłam. To już nie miałam życia. Moja mama to człowiek toksyczny, zapatrzony tylko w siebie. Ach, długo by opowiadać. A nie chcę się już denerwować. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×