Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość JajakJa

Miłości, wsparcia potrzebuję

Polecane posty

Gość JajakJa

Na przestrzeni ostatnich 10 lat z moją mamą pokłóciłam się 3 razy. Zdarza się to nam naprawdę bardzo rzadko. Ale dziś zabolało mnie mocno to, że mój brat zostawił nas i zamieszkał u żony,  mimo że ta go wielokrotnie źle traktowała, poniżała, wykorzystywała  (nie raz już płakał u nas skarżąc się na nią... było nawet tak, że go tym swoim strasznym w wielu miejscach wielu ludziom znanym złym charakterem prowokowała prowokowała i w końcu sprowokowała tak, że dał jej klapsa, a ta zaraz zwołała koleżanki i siedziały w drugim pokoju (on w innym sam), by się naradzić czy zawołać na niego policję czy psychiatrę za to,  że dał jej klapsa, ale nie miała sobie nic do zarzucenia nie widząc swoich prowokacji (juz nie jedna osobę wyprowadziła z równowagi,  nawet obca osoba mi się żaliła w aurze intensywnych emocji na nią, po mnie skakała gdy po zdradzie partnera chciałam popełnić samobójstwo). Ale do rzeczy, mimo takiego traktowania wolał być z nią,  bo jak to on sam powiedział A CO JA BĘDĘ U MAMUSI SIEDZIAŁ I JEJ POMAGAŁ. Teraz mają chyba jakiś swój lepszy czas... "lepszy"... hm, bo ona go ciągnie by woził ją na wycieczki, a i jemu to pasuje. Mama jest chora i cudem udało mi się go może ze 2 czy 3 razy WYPROSIC, bysmy wzięli  (on ma auto) mamę gdzieś by nie siedziała ciągle w domu, a sama nigdzie nie pojedzie, jest niepełnosprawna i schorowana, wcześnie straciła męża  (tato zmarł jak byłam mała), i poświęciła swoje życie dla pracy, dla nas i dla chorych rodziców. Po tym wszystkim ile dała z siebie nie umialabym postąpić inaczej jak pozostać jej pomocą gdy wiek i choroby porobily juz swoje postępy. Poswiecilam się jej, nie mam męża,  nie mam dzieci, mam już tyle lat ile miała mama gdy została wdową (znam ten ból,  bo zmarł mężczyzna którego bardzo pokochałam... to trauma). Gdy zachorowała mocniej, to w strachu o jej życie wzięłam swój materac i od kilku miesięcy śpię wiernie jak pies u jej nóg obok łóżka by obserwować ze strachu czy wciąż oddycha! Można rzec ze mama zaabsorbowała duża część mojego życia,  bo praktycznie swojego nie mam. Wszystko toczy się niemal wokół niej, nawet jak dorywczo zarabiam to po to by (w takim nędznym a właściwie to nijakim  systemie pomocy przez nasze państwo osobom starszym schorowanym) by kupić mamie to czego potrzebuje, leki, nowe spodnie, pieluchy bo nawet na nie nie ma refundacji bo lekarz nie umie dopatrzec się wskazań umożliwiających dofinansowanie, medyczne pomoce, zdrowe jedzenie,  by jadła dużo warzyw... Boli mnie to, że w sytuacji w jakiej tkwię nie mam wytchnienia ani wsparcia w postaci miłości,  męża. I dziś mama, po tym wszystkim co dla niej robie, noce spędzone w internecie w poszukiwaniu dla niej wszystkiego co potrzebuje, wszystkiego co najlepsze, zaczęła na mnie wyżywać swój zły humor, bo ot tak, taki miała. Powiedziałam jej żeby wyżywała swój humor na swoim synu, a nie taki brak szacunku dla mnie po tym co dla niej robie, jak się jej poświęcam!  Ależ w życiu kto by pomyślał,  że mama mogłaby takim tonem odezwać się do swojego jedynego najukochańszego synusia! Zabolało mnie to bardzo. Podobnie czuję się w relacji z Bogiem. Tyle bólu cierpienia i traum mi w moim życiu zadał, choć setki nocy spędziłam na czytaniu Biblii by ją poznać,  by Go rozumieć,  by żyć według przykazań,  to Bóg nie wynagradza mnie, a wręcz przeciwnie a błogosławi kilku moim znajomym by mieli męża miłośc, pomagał im w biznesie przynoszscym finansowe zyski, choć to nie oni poswiecali swój czas na poznawanie Boga, Biblii. Dlaczego tak jestem traktowana przez najważniejszych w swoim życiu, choć inaczej postąpić ani nie umiem ani nie mam wyjścia... Boli mnie to bardzo. Nawet to, że wysmiewaja mnie lub są oburzeni ze bolało mnie tak samo to ze byłam ofiarą pedofilii, choć nie był to ksiądz,  ale również mam w świadomości istnienie Boga, gdy po latach o tym myślę... Płakać mi się chce, ale czasem już chyba nawet tego nie umiem, będąc tak stłamszona bez wsparcia dosłownie znikąd... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

To częste zjawisko u ludzi którzy opiekują się osobami obłożnie chorymi, że cały ich świat kręci się wokół chorego. 

Znajdź sobie jakieś zajęcie, cos co nie będzie związane z opieką nad mamą, jakąś odskocznię. 

Czemu jedni ludzie mają lżej w życiu a inni ciężej? Nie mam pojęcia, na pewno nie ma to nic wspólnego z tym czy są religijni czy nie.

Jesno jest pewne, każdy ma swoją bitwę do stoczenia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×