Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Blueeyes

Co robic? Bo ja nie daje rady....

Polecane posty

Gość Blueeyes

W ubiegłym roku wzięłam ślub z moim mężem po prawie trzech latach znajomości. Poznaliśmy się w 2015 roku. On studiował w moim mieście rodzinnym. jego dom znajdował się o ponad 100 km dalej. Nie mieszkaliśmy razem. Ja miałam do jego akademika z 30 minut licząc podróż pociągiem i tramwajem od mojej miejscowości. Gdy ja byłam w połowie studiów magisterskich mój mąż oznajmił mi, że chciałby wrócić do domu rodzinnego. Jego dom rodzinny znajduje się na wsi,  tak samo jak ja pochodzę z małej miejscowości, nie jestem miastową dziewczyną. Wraz z rodzicami mają gospodarstwo. I stąd jego decyzja, że chce wrócić by pomóc rodzicom na gospodarstwie. Dodam, że to nie jest typowe gospodarstwo, 7 hektarów, sama kukurydza i zbiory tylko w październiku. Poza tym nie jest główne źródło utrzymania bo wyżyć się za to nie da. Jego rodzice : matka nauczycielka, zostały jej 3 lata do przejścia na emeryturę, ojciec postawny, w pełni sił, ugania się za młodymi kobietami. Oboje krótko przed 60 rokiem życia. Ojciec w zamian za powrót do domu kupił mężowi nowy samochód. Ja przystałam na to, by wrócił do domu. By nie tułał się po akademikach i znalazł swoje miejsce na ziemi. Znalazł stałą pracę, wrócił do domu i wszystko zaczęło mu się układać. Przed zaręczynami byłam u niego w domu z kilka razy co weekend. Zawsze ja musiałam przyjeżdżać i spędzać pół dnia w pociągach bo jego do mojej miejscowości, która na początku bardzo mu się podobała przestało go ciągnąć. Dodam, że pracowałam na III zmiany po 11 godzin i nawet po nocce prosto z pracy po 1,5 h jazdy autobusem pracowniczym jechałam na pociąg do miasta blizej mojego miejsca zamieszkania, by tam przesiąść na pociąg jadacy do niego. W podroży spędzałam 4 h. Tak samo było z powrotem z weekendu. Gdy mówiłam mężowi że nie ma siły przyjechać to się obrazal. To w końcu ustępowałam i pojechałam na weekend. Prosto z dworca jechałam na nockę bo on chciał ze mną spędzić jak najwięcej czasu i nie chciał mnie puścić wcześniej do domu. Nie przyjeżdżał po mnie autem i wiele razy mi mówił, ze nie jest taksówką. Na co dzień, gdy wracał z pracy od razu szedł do drugiej pracy w domu. Mozna powiedziec, ze pracuje na 2 etaty. Gdy miałam problem, dzwoniłam do niego, a on że teraz mu przeszkadzam, że musi iść pomóc ojcu bo robią to i owo. Coraz częściej zaczęłam płakać, złościłam się. To wszystko z bezsilności. Z problemami musialam sobie radzic sama, był bardzo bliski memu sercu, myślałam, ze to przejsciowe. Odpuściłam. Zrozumiałam i wspierałam go, przepraszałam. Niestety, po jakims czasie zauwazylam, ze rodzila sie we mnie obojetnosc przez te sytuacje. Po przyjeżdżaniu na weekendy, przyjeżdżałam na tydzień, na kilka dni by zobaczyć jak to jest mieszkać dłużej razem i z jego rodzicami. Zaczęłam szukać pracy w jego okolicach. Niestety szukam do teraz i od 2 lat nic nie mogę znaleźć. byłam proszona na kilka rozmów, ale bezskutecznie. Na początku 2018 roku wprowadziłam się na stałe do niego. Pracy jak nie mam tak nie mam.

Część 2 : Miałam swoje oszczędności z pracy w której pracowałam przed przeprowadzką.Miałam umowę o pracę, ładną pensję, rozwijałam się zawodowo, byłam chwalona i w ogóle pochwały za wydajność etc. Niestety na rzecz przeprowadzki musiałam z niej zrezygnować, teraz nie mam, jak już wspominałam, żadnego zatrudnienia. A co za tym idzie pieniędzy. Jestem całkowicie zależna od męża. Jeżeli chodzi o wcześniejsze relacje z obecnymi teściami to były wspaniałe. Byłam bardzo zadowolona. Było ustalone, że póki nie mam pracy to nie muszę się dokładać do niczego itp. Z wdzięczności  zaczęłam prowadzić cały dom. A nie byliśmy po ślubie jeszcze. Na 2 miesiące przed ślubem wszystko runęło. Teść od zawsze miał władczy charakter. Tesciowa i maz nie potrafili się mu sprzeciwic. Na początku tego nie zauważałam, No bo przyjeżdżając na weekendy ciężko to było ocenić bo nie mieszkałam z nimi na co dzień. Ale w pewnym momencie zaświeciła mi się lampka i zauważyłam, ze on próbuje organizować mi życie. Nie były to porady życiowe doświadczonej osoby, ale nakazy, powinnaś to, tamto etc. No, ale nic mu nie powiedziałam. Zaprosiliśmy moich rodziców. Po ich wizycie, po pierwszym spotkaniu moja mama pytała mi się czy jestem pewna tego ślubu, powiedziała, ze nie będę miała życia, swojego zdania i że będę nieszczęśliwa. Gdy zaczęły się przygotowania do ślubu teść zaczął wszystko organizować po swojemu. Czułam się i wyglądało to tak jakby to on się żenił. On płaci i nikt nie ma prawa mu się sprzeciwić. No i pewnego dnia, powiedziałam mu, że teść za bardzo się wtrąca. Oczywiście mega obraza majestatu. Cała trójka wsiadła na mnie. Byłam wrogiem w domu numer 1. Dla mojego męża ojciec to świętość. Zresztą oboje rodzice. Sytuacja przed ślubem wyglądała tak, ze ja nie chciałam od razu po zaręczynach planować ślubu, chciałam najpierw ułożyć sobie tam życie, znaleźć prace i powoli organizować życie, zrobić prawo jazdy, gdyż bez auta to nigdzie się nie dostaniesz.

Cześć 3 : Moi rodzice i ja też nie mieliśmy pieniędzy na wesele. I chcieliśmy czasu by je uzbierać, mama chciała wyjechać za granice do pracy jako opiekunka by zarobić więcej, ojciec też. Niestety nie mieliśmy nic do gadania. Sala zarezerwowana i już i oni nie będą niczego odwoływać. Kolejna sprawa to taka,że dla tego małżeństwa, by w ogóle do niego doszło musiałam zmienić wyznanie. Mój proboszcz nie chciał wydać pisma do biskupa z prośbą o dyspensę na ślub katoliczki z ewangelikiem. Jedyną opcją by uratować ten ślub była zmiana wyznania. Gdy powiedziałam,że nie jestem pewna i gotowa na to, mój mąż powiedział, ze jak nie zmienię wyznania to koniec. Ostatecznie zmieniłam to wyznanie. Jeśli chodzi o sam ślub to była tylko rodzina mojego męża. Z mojej strony nie było nikogo. Od momentu ślubu popadłam w depresje. Zaczęłam szczerze nienawidzić tego miejsca. Nie chciałam tam wracać gdy jeździłam do rodziców. Mąż wiele razy wykrzyczał mi, że jestem chora psychicznie i że powinnam iść się leczyć. Miałam już dość bycia kurą domową bo prowadzę cały dom. każdy ma zawsze wszystko wyprane, wyprasowane. 
Dom cały wysprzątany, codziennie ciepły dwudaniowy obiad na stole, na weekend ciasto upieczone, deserki. Każdy przychodzi na gotowe, szczególnie teściowej to odpowiada. Po ślubie już miałam dość tej sytuacji i na spokojnie zapytałam męża czy nie przeprowadzimy sie w miejsce , gdzie oboje znajdziemy zatrudnienie bo to większe miasto, z perspektywami, że razem będziemy, nikt nam się nie będzie wtrącał i coś wynajmiemy i będziemy mieli coś swojego. Niestety otrzymałam odmowę, że on nie chce niczego od początku zaczynać itp. Wróciłam do dawnej pracy z której na rzecz męża zrezygnowałam po 2 miesiącach.

Część 4 Po kolejnym powrocie teść zrobił mi awanturę, że cieszyłam się, ze mnie nie pobił. Dowiedziałam się, ze traktuje dom jak hotel, że nic nie robię! ( a prowadziłam i do dziś prowadzę dom, pomagam przy królikach w oborze, w żniwach na jesień, w ogrodzie przy warzywach). Oczywiście mąż mnie nie obronił. Do dziś dzień żałuję dnia, ze nie odeszłam w tamtym momencie. Zapisałam się na do szkoły policealnej gdzie dojeżdżam  na zajęcia co dwa tygodnie na weekend, bo to zaocznie. Wszystkim to nie w smak. Ale jak maż miał zaocznie iść robić magistra i by go nie było tez co drugi weekend to każdy go namawiał,wszystko by było dobrze. Byłam u psychiatry bo mąż uznał, ze tego potrzebuje, że mam problem. Psychiatry stwierdził co innego. Że ze mną wszytsko w porządku. Po tej kłotni z teściem i paru innych, które w międzyczasie miały miejsce nasze relacje są na zasadzie mijania. Tesciowa też zaczyna się czepiać, ze niby nic nie robie w ogródku, że będzie mnie gonić jak bedzie praca w ogródku. Udaje, że wszystko jest dobrze, uśmiecham się do męża a tak naprawdę mam ochotę uciec. Rozum mówi uciekaj, a serce każe zostać. Dziękuje tym, którzy dotrwali do końca. Proszę pomóżcie bo ja nie mam z kim o tym porozmawiać. Nie mam nawet przyjaciółki, znajomi odwrócili się po ślubie ode mnie, tutaj nie mam nikogo, a moi rodzice wiadomo co mi powiedzą. Maż nie chce iść na terapie ze mną.

EDIT: Tescia nie znosze i szczerze za nim nie przepadam bo sprawil mi wiele przykrości, nie tylko przez te klotnie, ale takze przez to jak sie zachowuje. On jest panem i wladca. Wszystko trzeba mu podstawiac pod nos, nie potrafi po sobie umyc jednej szklanki lub talerza. Gdy sa jego urodziny/ imieniny to lezy i swietuje, a gdy innych domownikow to oczywiscie swietowanie wieczorem, najpierw robota. Teściowa chce zgody na sile, mnie uwaza za osobę nie do zgody, z ciezkim charakterem. Nie złożyłam teściowi zyczen na dzien ojca to juz na mnie krzywo patrzy. Ja jestem osoba, ktora nie lubi sama siebie oszukiwać, nie znosze obludy. Mam sie śmiać z tego co mi nie odpowiada?  Bez przesady. Nie ma mozliwosci zrobienia osobnego wejscia i calej gory, niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie czytałam wszystkiego, ale już widzę: POMYŁKA ŻYCIOWA

Większość ludzi jest nienormalna i opętana siłami nieczystymi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Nikt, tego raczej nie przeczyta. Ja też nie dałem rady.

Z tego co wyczytałem, wzięłaś ślub z facetem, z którym nawet nie mieszkałaś? Pogratulować. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lkaakkaa

Popelnilas sporo bledow na samym poczatku znajomosci. Po 1 jezdzilas do chlopa i tylko ty sie staralas.. To niepowazne.. To chlop ma z siebie dawac wiecej niz kobieta, ma sie starac i inicjowac spotkania. Znajac twoja sytuacje zyciowa nie potrafil przyjecchac po ciebie samochodem tylko musialas sie ciulac pociagami... Juz wtedy bylo trzeba sie zbuntowac i powiedziec ze albo przyjezdzasz po mnie albo sam dymaj pociagami do mnie.. Jakby nie chcial to kopnac w dupe. Nastepny blad to to ze zostawilas dobra prace dla niego i teraz jestes od niego uzalezniona i to sprawia ze nie ma szacunku do ciebie i ma poczucie wyzszosci.. Wie ze nie odejdziesz bez grosza. I najwiekszy blad to jest to ze tylko ty sie w tym zwiazku poswiecalas i poswiecasz od samego poczatku..a niestety zauwazylam ze zwiazki w ktorych kobieta kocha bardziej zazwyczaj sa nieudane.. Co do tesciow to tez jest chora sytuacja ze po slubie nadal z nimi mieszkacie.. Pomoc przy gospodarstwie to wymowka meza zeby zyc przy rodzicach wygodnie i bez zmartwien wiekszych i wie ze zawsze beda po jego stronie.. Nie stawiasz mu zadnch warunkow. On tobie stawia a ty spelniasz. Zacznij stawiac warunki,mowic o swoich potrzebach. Powinnas powiedziec ze albo zaczynamy sie starac i kombinowac zeby isc na swoje i do miasta albo sie rozejdziemy bo ja nie bede do konca zycia siedziala u twoich rodzicow... On moze im pomagac nawet mieszkajac w miescie.. Moze przyjezdzac.. To jest wymowka tylko.. Po prostu tatusiasynus. Wspolczuje aale w duzej czesci jestes sama sobie winna bo mimo wielu znakow przed slubem je zlekcewazylas.. Jak urodzisz dziecko bedzie jeszcze gorzej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
1 minutę temu, Gość Lkaakkaa napisał:

Popelnilas sporo bledow na samym poczatku znajomosci. Po 1 jezdzilas do chlopa i tylko ty sie staralas.. To niepowazne.. To chlop ma z siebie dawac wiecej niz kobieta, ma sie starac i inicjowac spotkania. Znajac twoja sytuacje zyciowa nie potrafil przyjecchac po ciebie samochodem tylko musialas sie ciulac pociagami... Juz wtedy bylo trzeba sie zbuntowac i powiedziec ze albo przyjezdzasz po mnie albo sam dymaj pociagami do mnie.. Jakby nie chcial to kopnac w dupe. Nastepny blad to to ze zostawilas dobra prace dla niego i teraz jestes od niego uzalezniona i to sprawia ze nie ma szacunku do ciebie i ma poczucie wyzszosci.. Wie ze nie odejdziesz bez grosza. I najwiekszy blad to jest to ze tylko ty sie w tym zwiazku poswiecalas i poswiecasz od samego poczatku..a niestety zauwazylam ze zwiazki w ktorych kobieta kocha bardziej zazwyczaj sa nieudane.. Co do tesciow to tez jest chora sytuacja ze po slubie nadal z nimi mieszkacie.. Pomoc przy gospodarstwie to wymowka meza zeby zyc przy rodzicach wygodnie i bez zmartwien wiekszych i wie ze zawsze beda po jego stronie.. Nie stawiasz mu zadnch warunkow. On tobie stawia a ty spelniasz. Zacznij stawiac warunki,mowic o swoich potrzebach. Powinnas powiedziec ze albo zaczynamy sie starac i kombinowac zeby isc na swoje i do miasta albo sie rozejdziemy bo ja nie bede do konca zycia siedziala u twoich rodzicow... On moze im pomagac nawet mieszkajac w miescie.. Moze przyjezdzac.. To jest wymowka tylko.. Po prostu tatusiasynus. Wspolczuje aale w duzej czesci jestes sama sobie winna bo mimo wielu znakow przed slubem je zlekcewazylas.. Jak urodzisz dziecko bedzie jeszcze gorzej. 

Tutaj koleżanka ma całkowitą rację. Przyszłaś o nas płakać ale nie stawiasz mu, żadnych warunków, nie mówisz co Ci nie pasuje. 

Postaw się, załatw to z nim. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta

Przede wszystkim musi do Ciebie dotrzec jedna prawda: Na nic nie jest za pozno. Chcesz dac sobie zrobic gromadke dzieci? Mozesz jeszcze wszystko. Zaproponuj  kompromisy a jak sie nie bedzie dalo to postaw mu warunki, albo.......... albo odchodzisz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Normalny
11 minut temu, Gość Gosc napisał:

Nikt, tego raczej nie przeczyta. Ja też nie dałem rady.

Z tego co wyczytałem, wzięłaś ślub z facetem, z którym nawet nie mieszkałaś? Pogratulować. 

To trzeba obowiązkowo z kimś mieszkać by wziąć ślub ??????? Większej GŁUPOTY nie czytałem :D  :D  :D  :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes

Nie napisalam tego, ale pare miesiecy mieszkalismy razem przed slubem. Przymykalam oko na wszystko bo bylam zaslepiona i nie chciałam niepotrzebnie się klocic z przyszlymi tesciami. 

Z mezem rowniez nie raz, do znudzenia rozmawiałam, ale on twierdzi, ze rodzicow na starość nie zostawi i ojca samego z robota. Ojciec slini się na widok mlodszych kobiet, a zona do garow i mu dla zgody sie nie postawi. Nie widze u tesciow związku partnerskiego. Ale to inne myslenie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lkaakkaa

Co ty tak o tych tesciach nadajesz.. To obcy ludzie mozna powiedziec.. Nie z nimi bralas slub. Nie powinno cie obchodzic jak ich malzenstwo sie uklada.. Patrz na swoje..z tego co piszesz jest jeszcze gorsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Jedno wiem, kobieta nie może biegać za facetem. Ja też przymykałam oko na wiele przed ślubem, a potem dostałam po plecach z piąchy, bo akurat w tym momencie nie miałam ochoty rozmawiać. A potem były  poniżenia przy ludziach, a dziś na jego wspomnienie bledne...pytam czy Kościół taką miłość błogosławi? Mogłaś się pomylić, a teraz ustępuj, albo żyj sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes

Maz się realizuje zawodowo, wyjezdza na tygodniowe szkolenia. A ja jestem zwykla kura domowa. Skonczylam studia, a pracy brak. Przez to wszystko juz nawet przestalam się usmiechac. Jestem oceniana na każdym kroku, jak wyjezdzam do rodzicow to wiem, ze jestem obgadywana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość Blueeyes napisał:

Maz się realizuje zawodowo, wyjezdza na tygodniowe szkolenia. A ja jestem zwykla kura domowa. Skonczylam studia, a pracy brak. Przez to wszystko juz nawet przestalam się usmiechac. Jestem oceniana na każdym kroku, jak wyjezdzam do rodzicow to wiem, ze jestem obgadywana.

Macie dzieci? Bo jeśli nie, to do Sądu Kościelnego.

Moja rada: olewaj, bo zesiwiejesz albo wpadniesz w chorobę

słuchaj muzyki, chodź na spacery, wyzwól się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes

Pisze o tesciach bo wszystko sie kręci wokół nich.  Oni zyja naszym zyciem i juz weszli w nie z butami. Mowilam mezowi, ze czuje sie jak w czworokacie, ale on nie widzi problemu. Gdy zostajemy sami to juz nawet nie mamy tematow do rozmowy. Nawet intymnosci nie mamy. Dostalismy jeden pokój i to jest nasze. Ale jak pisalam wczesniej nawet tam intymnosci brak. Nawet jak zamykam się w tym niby naszym pokoju i czytam ksiazke to teść twierdzi, ze siedze zamknieta w jaskini

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Twój mąż nie potrzebuje żony, tylko praczki, sprzataczki, niewolnika i kur... w łóżku. Jak masz jeszcze trochę oleju w głowie to pokój walizki i wracaj do swoich rodziców. Facet jest uzalezniony od mamusi i tatusia i już na pewno lepiej nie będzie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 minut temu, DANIEL napisał:

Twój mąż nie potrzebuje żony, tylko praczki, sprzataczki, niewolnika i kur... w łóżku. Jak masz jeszcze trochę oleju w głowie to pokój walizki i wracaj do swoich rodziców. Facet jest uzalezniony od mamusi i tatusia i już na pewno lepiej nie będzie. 

niestety to prawda

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

tyle, że po co do rodziców? sakrament jest sakramentem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Daj  teściowi. Jak już sie dobrze przyzwyczai, powiedz mu żeby pogonił syna teściową, a bedziesz mu dawać do konca życia. Po tygodniu spakuj się i po cichu wyjedź....

....ale bedą jaja🤣

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes

U ewangelikow malzenstwo nie jest sakramentem. Bralismy slub ewangelicki 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Gość gość napisał:

tyle, że po co do rodziców? sakrament jest sakramentem

Śmiem twierdzić że należę do ludzi wierzących ale nie dajmy się zwariować tym bardziej że to ślub ewangelicki. Niech dziewczyna się pakuje i trzyma z dala od nich, bo z czasem uzależni się od tej sytuacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
48 minut temu, Gość Normalny napisał:

To trzeba obowiązkowo z kimś mieszkać by wziąć ślub ??????? Większej GŁUPOTY nie czytałem 😄😄😄😄

Trzeba być chyba chorym na głowę, żeby wziąć ślub z osobą, której się tak na prawdę nie zna. Fakt jest taki, czy tego chcesz czy nie, że można być ze sobą 10 lat, a człowieka poznaje się dopiero gdy się z nim zamieszka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

jeśli ewangelicki, to po co ona tu pisze? po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes

Bylam u psychiatry i stwierdził, ze ze mna wszystko okej i że jestem zniewolona w tym malzenstwie, a odzywac sie do tescia nie mam obowiazku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Blueeyes
2 minuty temu, Gość gość napisał:

jeśli ewangelicki, to po co ona tu pisze? po co?

A co to ma za znaczenie jakiego jestem wyznania? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dasda
Przed chwilą, Gość Blueeyes napisał:

Bylam u psychiatry i stwierdził, ze ze mna wszystko okej i że jestem zniewolona w tym malzenstwie, a odzywac sie do tescia nie mam obowiazku

Wiesz tylko co ja Ci powiem? Teraz za wszystko obwiniasz męża, teściów itp. A może czas zacząć patrzeć na siebie? Od samego początku byłaś ciapą bez własnego zdania, robiłaś wszystko pod kogoś, bo wygodniej jest jeśli, to ktoś ustawia nam życie i podejmuje decyzję. Teraz olśniło Cię, że masz własne zdanie? Z ludźmi jak ze zwierzętami jeśli im pozwolisz to narobią Ci na głowę. Ty pozwoliłaś z pocałowaniem ręki, a teraz masz pretensje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

To jest tak, jak się chce męża zdobyć za wszelką cenę!!! a potem płacz i zgrzytanie zębów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aga83

Uciekaj dziewczyno, usychasz, nie masz jeszcze problemow z zoladkiem, ze snem? Nie chudniesz? Znam to. Zycie czeka na ciebie. Nie wazne czy masz 20 czy 30. Zawsze jest czas na nowe zycie. Wroc do rodzicow, znajdz prace, zloz pozew o separacje. Poczujesz ze odzyskujesz wladze nad zyciem. Odwiedz lekarza, antydepresanty pomoga przetrwac. Praca pozwoli ci wynajac mieszkanie.  Nie jestes sluzaca, maz czy tesc to nie twoj pan i wladca. Maz powinien stac murem za toba. Zacznij zyc. Tez zaczynalam od nowa ale bylo trudniej bo mielismy juz dziecko. Wyszlam za maz drugi raz, od 10 lat jest wspaniale razem, mamy dwojke wspilnych dzieci. Razem wychowujemy trojke. Jestem szczesliwa. Nie jestem niczyja sluzaca. Mam meza ktory szanuje mnie i moje potrzeby i nasza rodzine. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
1 godzinę temu, Gość Blueeyes napisał:

Maz się realizuje zawodowo, wyjezdza na tygodniowe szkolenia. A ja jestem zwykla kura domowa. Skonczylam studia, a pracy brak. Przez to wszystko juz nawet przestalam się usmiechac. Jestem oceniana na każdym kroku, jak wyjezdzam do rodzicow to wiem, ze jestem obgadywana.

Zadbaj o siebie i swoją przyszlosc. Nie poswiecaj sie dla niego. On sie rozwija, a ty nie. Pomysl o tym. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×