Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość aloes

Życie straciło smak.

Polecane posty

Gość aloes

Jestem po trzydziestce.

Najpierw urodziłam jedno dziecko. W ciąży były spore problemy, byłam bardzo znerwicowana wtedy. Potem syn oddał nam mój ciążowy stres z nawiązką. To były dla nas trudne miesiące. Nie czkałam długo na kolejną ciążę, bo bałam się że w moim wieku i z moimi problemami zdrowotnymi, czekanie może źle się skończyć. Ciąża nie była łatwa, ze względów zdrowotnych. Krótko po porodzie trafiłam do szpitala, były poważne powikłania, operacja itp. Operacja się nie udała w 100%, przez pół roku bardzo cierpiałam. Ból był codziennie, przez kilka- kilkanaście godzin. Mogłam liczyć na najsilniejsze leki przeciwbólowe, które trochę by pomogły, ale strasznie zależało mi na karmieniu piersią, więc obywałam się bez nich.

To nie był łatwy czas. Lekarze nie umieli mi pomóc, nie dawali wielkich szans na poprawę sytuacji. Byliśmy z mężem sami z dziećmi, a kiedy on był w pracy, musiałam radzić sobie kompletnie sama. Nawet jeśli akurat był atak bólu. To był straszny czas. Zarówno fizycznie, psychicznie jak i finansowo (drogie wizyty). Bałam się wychodzić z domu, bo jeśli będzie atak... W końcu znalazłam lekarza, który mi pomógł, choć nie było to tanie.

Po zakończeniu urlopu macierzyńskiego zostałam w domu, teraz pracuję nad założeniem własnego biznesu, ale bardzo się boję i denerwuję. Finansowo jest słabo, bo jedna pensja.

Zauważyłam, że stopniowo, po kolejnych trudnych chwilach, zmieniłam się. Tzn. zawsze byłam... hmm inna. Moje dzieciństwo i młodość obfitowały w bardzo przykre doświadczenia. Ale kiedy poznałam swojego męża, już się trochę poukładałam, a on pomógł mi odzyskać radość życia.

Już doświadczenia w pierwszej ciąży mocno mnie dotknęły, ale urodził się mały i czułam taką radość, szczęście... W ok pół roku po porodzie kompletnie opadłam z sił, byłam przygnębiona, było mi ciężko, miałam obniżone samopoczucie, włosy się sypały. Dostałam masę witamin i sytuacja się poprawiła.

Ale po ostatniej operacji te miesiące bólu zmieniły mnie. Nie czuje szczęścia, jestem nerwowa, sama nie wiem. Funkcjonuję, ale jakby ktoś wyłączył odczuwanie fajnych uczuć. Nie mam libido, a od niedawna odkryłam, że jestem praktycznie obojętna wobec męża. A jeszcze pół roku temu oczywiście że czułam do niego miłość, jak zawsze od dekady. Co gorsza, jestem otumaniona w stosunku do dzieci. Czasem tylko młodszy syn zrobi coś, co wywołuje u mnie ukłucie radości. Jakbym na sekundę odtajała. To taka dziwna dla mnie intensywność, której już normalnie nie doświadczam. A pamiętam dokładnie, że gdy starszy syn był niemowlakiem, patrzyłam na niego i czułam to bardzo długo i często.

Jestem zmęczona, nie mam siły, ciągle mnie coś boli, problemy zdrowotne są liczne. Często przerastają mnie proste rzeczy, zaniedbałam się. Mam natrętne myśli. Ciągle się obwiniam, rozpamiętuje błędy, brzydzę się sobą, nie potrafię sobie wybaczyć, jak pokierowałam swoim życie, że z obiecującej osoby, jestem kimś komu nikt sensowny nie odpisuje na cv. Sen nie przynosi mi ulgi. Często odciągam porę zaśnięcia, bo nie chcę żeby było już jutro. Funkcjonuję całkiem normalnie, nikt by nie powiedział o czy myślę. Czasem tylko się poryczę, mąż pyta czemu, a ja nie umiem mu powiedzieć. Kiedyś wierzyła, że byle mieć okazję, to niczego się nie boję, wyrzuca mnie drzwiami to wejdę oknem i im pokarzę. Teraz boję się czy podołam prostym sprawom.

Chcę znowu czuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes

Jeszcze jedna sprawa. Nie piję alkoholu zbyt często, bo trochę przeraża mnie pokusa jaka się z nim wiąże. Już niewielka ilość alkoholu sprawia, że zaczynam być szczęśliwsza, mam przypływ uczuć wobec męża i dzieci. Niby normalne, ale jednak to coś więcej. Normalnie już nie potrafię wejść na ten etap odczuwania. Nawet jeśli dzień ma idealny przebieg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość Kama

Nie martw się, każdy z nas ma chwilę kryzysu. Ja też jeszcze niedawno czułam się jak Ty. Winna mojego stanu okazała się tarczyca, teraz biorę tabletki i wszystko wróciło do normy. Może też spróbuj sobie zrobić badania. Macierzyństwo to nie jest lekki kawałek chleba. Nie wiem, czy są jakiekolwiek słowa w tym momencie, które sprawiłyby, że poczułabyś się lepiej. Bądź silna, jeszcze nadejdą szczęśliwe dni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zua Madka

Nie bagatelizuj tych objawów, bo to mogą być początki depresji!!! Żaden kryzys, żadne "weź się w garść" i inne bzdury, do lekarza marsz!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alina

Dokladnie jak wyżej do lekarza. Ja też choruje i też jest mi ciężko tymbardziej jak ktoś skomentuje że się źle wygląda itp.... Łatwo się mówi gdy jest się zdrowym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barbara von Fox

Podziwiam Was kobiety ze tak się poświęcacie i dajecie robić na szaro. Po co Ci to drugie dziecko bylo?

Moglaś poczekać troche z tą decyzją aż dojdziesz do siebie. 

Tez mam po 30. Mam jednego syna jakieś tam dobra po dziadkach. Z mężem żyjemy sobie we 3 spokojnie. Ja myśle o pojsciu z czasem do pracy biurowej. Na razie on ma dzialalnosc jakos dajemy sobie radę. Na kolejne dziecko się nie zdecyduje bo to nie dla mnie. Niańczenie i siedzenie w domu to nie to czego chce. Mam plany by się rowijać i podróżować. Żadne 500+ nie jest dla mnie zachętą by tak kisić się. 

Wolę ludzi, mobilność, kontakt ze światem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ojhjio
2 godziny temu, Gość Barbara von Fox napisał:

Podziwiam Was kobiety ze tak się poświęcacie i dajecie robić na szaro. Po co Ci to drugie dziecko bylo?

Moglaś poczekać troche z tą decyzją aż dojdziesz do siebie. 

Tez mam po 30. Mam jednego syna jakieś tam dobra po dziadkach. Z mężem żyjemy sobie we 3 spokojnie. Ja myśle o pojsciu z czasem do pracy biurowej. Na razie on ma dzialalnosc jakos dajemy sobie radę. Na kolejne dziecko się nie zdecyduje bo to nie dla mnie. Niańczenie i siedzenie w domu to nie to czego chce. Mam plany by się rowijać i podróżować. Żadne 500+ nie jest dla mnie zachętą by tak kisić się. 

Wolę ludzi, mobilność, kontakt ze światem. 

No to może zacznij się w końcu rozwijać i naucz się jak stawiać przecinki przygłupie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Autorko pewnie cie to nie pocieszy ale 90% ludzi tak ma. Problemy zdrowotne to też rzadna rzadkość. Ja mam 39 lat. Mam jedno dziecko, druga ciąża obumarła, jestem po trzech operacjach kręgosłupa, nacierpiałam się po tych operacjach, pierwsza operacja wspominam jako koszmar. Z kolei moja kuzynka ma właśnie amputację piersi z powodu nowotworu, brat jej młody jeszcze mężczyzna 34 lata ma stwardnienie rozsiane, dwoje dzieci i musi radzić sobie sam za granicą w sensie bez rodziny typu rodzice. Mało która kobieta nie jest po latach zobojętniała na męża i mało która matka nie jest znerwicowana brzemieniem pracy i odpowiedzialności za rodzinę.  Doceniaj, że masz dwójke dzieci. Nie każdy ma to szczęście. I ciesz sie każdym dniem w którym możesz poruszać się, być sprawna, masz możliwość wpływu na otoczenie, bo najgorsze co może w życiu być to jak ktoś jest przykuty do łóżka albo jak ktoś ma chorobę brzmiącą jak wyrok. Życie szybko przelatuje i jest bezwzględne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorko to może być depresja (nie koniecznie poporodowa), warto to skonsultować z lekarzem.

Depresja wiąże się często z tym, że przestajemy odczuwać emocje i uczucia w taki sposób jak wcześniej. Nie jest to nasza wina, a pogarszamy sprawę mając do siebie samych o to żal. Nie ma na co czekać, może samo nie przejść, za to zdecydowanie może się pogorszyć. I ja bym polecała jednak porozmawiać z mężem. Masz problem z samą sobą, to nie znaczy, że go nie kochasz, albo jesteś przeciwko niemu. Będzie wam obojgu łatwiej, jeśli będzie wiedział :)

Trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
23 godziny temu, Gość Gość Kama napisał:

Nie martw się, każdy z nas ma chwilę kryzysu. Ja też jeszcze niedawno czułam się jak Ty. Winna mojego stanu okazała się tarczyca, teraz biorę tabletki i wszystko wróciło do normy. Może też spróbuj sobie zrobić badania. Macierzyństwo to nie jest lekki kawałek chleba. Nie wiem, czy są jakiekolwiek słowa w tym momencie, które sprawiłyby, że poczułabyś się lepiej. Bądź silna, jeszcze nadejdą szczęśliwe dni....

Jestem przebadana dość dokładnie. Prezentuje obraz silnej osoby, bo od zawsze musiałam taka być. Dzięki za słowa otuchy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
14 godzin temu, Gość Zua Madka napisał:

Nie bagatelizuj tych objawów, bo to mogą być początki depresji!!! Żaden kryzys, żadne "weź się w garść" i inne bzdury, do lekarza marsz!!!

Jakoś nie wyobrażam sobie gadać z psychiatrą, a o psychologach w mojej okolicy nie mam dobrego zdania (mniejsza o szczegóły, nie dotyczy to bezpośrednio mnie), na super-hiper markowego specjalistę czy jazdę do innego miasta ani mnie teraz stać, ani tego jakoś nie widzę. W dzień jest całkiem znośnie, jak człowiek jest w kieracie. Gdy świeci słońce nie potrafię nawet wypowiedzieć na głos tego o co mi chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
13 godzin temu, Gość Alina napisał:

Dokladnie jak wyżej do lekarza. Ja też choruje i też jest mi ciężko tymbardziej jak ktoś skomentuje że się źle wygląda itp.... Łatwo się mówi gdy jest się zdrowym

J.W. w dzień to wstyd mi powiedzieć co we mnie siedzi, bo to bardo nie pasuje do tego co myśli o mnie świat. Nie wiem czy wyrażam się jasno. Kiedy człowiek stara się za wszelką cenę ukryć swoje słabości, nie pozwala sobie na rozmemłanie, to jak tu wejść do obcej osoby, po której nie wiem czego się spodziewać i co powiedzieć? Przecież po mnie widać, że wszystko ok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
12 godzin temu, Gość Barbara von Fox napisał:

Podziwiam Was kobiety ze tak się poświęcacie i dajecie robić na szaro. Po co Ci to drugie dziecko bylo?

Moglaś poczekać troche z tą decyzją aż dojdziesz do siebie. 

Tez mam po 30. Mam jednego syna jakieś tam dobra po dziadkach. Z mężem żyjemy sobie we 3 spokojnie. Ja myśle o pojsciu z czasem do pracy biurowej. Na razie on ma dzialalnosc jakos dajemy sobie radę. Na kolejne dziecko się nie zdecyduje bo to nie dla mnie. Niańczenie i siedzenie w domu to nie to czego chce. Mam plany by się rowijać i podróżować. Żadne 500+ nie jest dla mnie zachętą by tak kisić się. 

Wolę ludzi, mobilność, kontakt ze światem. 

Kiedyś ludzie mieli po kilkoro dzieci i z góry zakładało się, że dlatego że chcą. Dziś gdy tylko test wyjdzie pozytywnie, już trzeba mierzyć się z oskarżeniem że się chce wydoić państwo na mierne 500 zł.

Dla jasności. Gdybym nie chciała i nie czuła takiej potrzeby, to ani 5 000 zł, ani nawet 500 000 zł nie skłoniło by mnie do rodzenia dziecka (co do 5 000 000 to się jeszcze waham ;P ). Co jak co, ale macicy nigdy nie używałam w celach zarobkowych.

Zawsze chciałam więcej odczekać miedzy dziećmi ( i mieć 3, ale wystarczy mi 2). Jednak rzeczywistość bywa inna od planów. Po pierwsze to był ten moment, że albo teraz, albo najpewniej nigdy. Przynajmniej wierząc lekarzom. Odczekałam 1,5 roku z zajściem w ciążę, porobiłam badania, skonsultowałam się z lekarzem, wyglądało na to, że wszystko gra. Znów los sprawił psikusa. Po drugie starszy syn miał swoje problemiki, logopeda doradził rodzeństwo, a i my widzieliśmy, że dobrze mu to zrobi. Mieliśmy rację.

Też wolę wyjść z domu, na obecnym etapie robię tyle ile umiem i jeszcze trochę, aby swoje położenie zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość niedzielny

Jakbym czytała o sobie. Ten alkohol szczególnie.. czasem mam ochotę napić się juz rano, kieliszek wina, żeby cokolwiek zacząć odczuwać, poczuc jakieś emocje, cokolwiek innego niż znudzenie, jakiś taki niepokój wewnętrzny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
10 godzin temu, Gość gosc napisał:

Autorko pewnie cie to nie pocieszy ale 90% ludzi tak ma. Problemy zdrowotne to też rzadna rzadkość. Ja mam 39 lat. Mam jedno dziecko, druga ciąża obumarła, jestem po trzech operacjach kręgosłupa, nacierpiałam się po tych operacjach, pierwsza operacja wspominam jako koszmar. Z kolei moja kuzynka ma właśnie amputację piersi z powodu nowotworu, brat jej młody jeszcze mężczyzna 34 lata ma stwardnienie rozsiane, dwoje dzieci i musi radzić sobie sam za granicą w sensie bez rodziny typu rodzice. Mało która kobieta nie jest po latach zobojętniała na męża i mało która matka nie jest znerwicowana brzemieniem pracy i odpowiedzialności za rodzinę.  Doceniaj, że masz dwójke dzieci. Nie każdy ma to szczęście. I ciesz sie każdym dniem w którym możesz poruszać się, być sprawna, masz możliwość wpływu na otoczenie, bo najgorsze co może w życiu być to jak ktoś jest przykuty do łóżka albo jak ktoś ma chorobę brzmiącą jak wyrok. Życie szybko przelatuje i jest bezwzględne.

Bardzo współczuję. Tak, oczywiście dostrzegam ile mam i że inni mają gorzej. Doceniam to co mam. Serio. Zwłaszcza, że za sobą mam też tyle, że można obdzielić i kilka osób. Niczego innego nie robię, tylko staram się obudzić. Nie do końca się jednak rozumiemy. Co do zobojętnienia na męża, to w sensie emocjonalnym, nie godzę się na to. Zwłaszcza, że jeszcze kilka miesięcy temu tak nie było, nigdy tak nie było. A nagle... To nieuzasadnione

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aloes
3 godziny temu, Wadera napisał:

Autorko to może być depresja (nie koniecznie poporodowa), warto to skonsultować z lekarzem.

Depresja wiąże się często z tym, że przestajemy odczuwać emocje i uczucia w taki sposób jak wcześniej. Nie jest to nasza wina, a pogarszamy sprawę mając do siebie samych o to żal. Nie ma na co czekać, może samo nie przejść, za to zdecydowanie może się pogorszyć. I ja bym polecała jednak porozmawiać z mężem. Masz problem z samą sobą, to nie znaczy, że go nie kochasz, albo jesteś przeciwko niemu. Będzie wam obojgu łatwiej, jeśli będzie wiedział :)

Trzymaj się

Głupio się przyznać, ale starałam się powiedzieć mężowi co mam w głowie. Jednak on ma wpojone pewne wyobrażenie tych spraw i to co mówię nijak się ma do jego wyobrażeń. A nie umiem się przemóc, aby rozmawiać z nim zbyt dosadnie, bo i nie chcę go zranić, a i musiałabym przyznać się do tego, czego nie umiem głośno wypowiedzieć. Pyta: "Ale nie chcesz się zabić"? Na co ja: "nieee". "No to dobrze". I dla niego jest dobrze. Przez pewien czas bardziej się stara, a ja co mam powiedzieć? Nic nie czuję? Nie mam potrzeby seksu? Mam ochotę się rozpłynąć? Nie chcę się zabić, ale o tym myślę? Wstaje rano za karę? Ostatnio jesteś dla mnie jak obcy człowiek? To jakby go odtrącić. Będzie robił dobrą minę, ale wiem, że jego zaufanie do mnie na tym straci. Mąż nie wierzy w tabsy, psychologów, terapie, psychiatrów itp. Wierzy w zajęcie się czymś, nastawienie itp.

Czy jest sens? Minął ponad rok odkąd się zaleczyłam po operacji. Każdy w podobnych okolicznościach miałby doła. Ja miewałam je od zawsze. Kiedyś przez krótki czas nie wychodziłam z pokoju, nie chodziłam na zajęcia, nie myłam się i nie sprzątałam. A potem wzięłam się w garść. Postawiłam wszystko na głowie. Zmieniałam siebie, moje postrzeganie, trochę schudłam, przeprowadziłam się do innego miasta, dużo wtedy zmieniłam. Zastanawiam się czy może to co teraz jest z moim postrzeganiem świata może się samo zmienić. Może muszę tylko wziąć się w garść? Nie umiem ocenić gdzie jestem i jak się z tego miejsca wydostać. W dzień nie wiem czy ja się kwalifikuję do jakichkolwiek lekarzy. Wyśmieją mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×