Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anka

Fatalne nieporozumienie

Polecane posty

Gość Anka

Spieprzyłam sprawę i nie wiem jak z tego wyjść. To była tzw miłość od pierwszego wejrzenia. To jest facet dla mnie stworzony, kocha mnie na zabój. Straszny romantyk. Calkowite przeciwieństwo facetów, z którymi wczesniej byłam. To nie jest typ faceta, którego trzeba za język ciągnąć. Bardzo często mi uczucia wyznaje i to nie jest zwykłe kocham Cię. On potrafi mi uczucia wyznawać przez godzinę mówiąc jak bardzo mnie kocha, jak wyjątkowa i piekna jestem, jak mu na mnie zależy i że nie ma dla niego innych kobiet. Wielokrotnie mi powiedział, że chce ze mną życie spędzić i jak bardzo go uszczęśliwiam. W czym problem? Na samym początku naszej znajomości, gdy byliśmy na etapie randek rozmawialiśmy o naszej przeszłości, ale zbytnio nie wdając się w szczegóły. Pytał mnie dlaczego za mąż nie wyszłam, bo wiedział, że byłam w poważnych związkach. Wspomniałam mu, że byłam wcześniej 2 razy zaręczona, ale oświadczyny były dla mnie żenujące i wcześniej czy później się rozpadły te związki. Nie wgłębiałam się wtedy w szczegóły. Nie powiedziałam mu np. że żenujące były dla mnie te sytuacje gdyż zarówno pierwszy jak i drugi facet najpierw snuli wywody, że ten papier niczego nie zmienia, po czym wyskakiwali z pierścionkiem całkowicie dla mnie z zaskoczenia tzw. pomiędzy praniem a obieraniem ziemniaków i nie było w tym odrobiny romantyzmu. Raczej chłodna kalkulacja, że im na tym nie zależy, ale gdybyśmy że jesteśmy już długo razem i chcieli mieć dzieci, lub kupić wspólnie mieszkanie, to jednak potencjalnie lepiej gdybyśmy byli małżeństwem. Nie wyjaśniłam mu tego, to jest dla mnie dośc bolesny temat. Potem jeszcze zdarzyło mi się powiedzieć przy okazji ślubu mojej koleżanki, że nie podobała mi się ta impreza, że wszystko takie sztywne, jakby wyreżyserowane i mimo że z wielką pompą zorganizowane, to miłości tam nie widziałam, a jedynie stres, czy wszystko dobrze w kamerze wyjdzie. On z tego wysnuł wnioski, że ja się boję małżeństwa i że z pierścionkiem ma mi nie wyskakiwać, bym kolejny raz nie była w niezręcznej sytuacji. Wyrwału mu się kilka razy zdanie "nie musisz się obawiać, że Ci nagle wskoczę z jakimiś oswiadczynami i wszystko między popsuję". Wryło mnie w ziemię i uświadomiłam sobie, że on mnie całkowicie źle zrozumiał. Nie wiem jak z tego wyjść. Jestem pewna za niego, że gdyby mi się oświadczył to zrobiłby to we właściwy sposób i z właściwego powodu, ale on tego nie zrobi, bo żyje w przeświadczeniu, że ja się tego boję i to wszystko zniszczy między nami. Jak to wszystko teraz odkręcić? Ja chciałabym być jego żoną, ale nie dlatego, że tak wypada, czy łatwiej wziąć kredyt. Nie zależy mi na weselu z wielką pompą ani białej sukni. Mnie by wystarczyła ceremonia w urzędzie, obiad dla rodziny, a potem np. od razu wsiąśc w samolot i wyjechać gdzieś razem. Mnie nie bawią te wszystkie roczne przygotowania, dobieranie balonów do serwetek, a serwetek do kwiatów. Tyle, że on tego nie wie, bo on tego temu boi się już w ogóle poruszać, by mnie nie wystraszyć. Jak z tego wyjść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×