Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość BBB

Spokój czy teściowa?

Polecane posty

Gość BBB

7Witam wszystkich, 

Mój problem dotyczy teściowej. Nie mieszkamy z nią, nie jesteśmy od niej w jakikolwiek sposób zależni. Mamy dwójkę dzieci. Na co dzień radzimy sobie ze wszystkim sami, jedynie czasami z powodu wyjazdow męża potrzebujemy niewielkiej pomocy przy odbiorze dzieci ze szkoły i przedszkola. Oprócz tego bierze udział w uroczystościach rodzinnych, odwiedzamy ja czasami. Nasze wizyty były częstsze, niestety musiałam je ograniczyć. Tyle tytułem wstępu. 

 

Teściowa jest sama. Teść od niej uciekł, nie mieszka z nią, choć dom jest duży. My mieszkamy ok. 40 km od niej, drugi syn za granicą, też uciekal. Moje dzieci to jej jedyne wnuki. Jest mi jej żal, jednak każda wizyta kończy się awantura. Teściowa nie jest złym człowiekiem. Po prostu wszystko musi być tak, jak ona chce - i to jest powód, dla którego została sama. Kiedy uprze się, że ktoś coś robi źle, nie spocznie, dopóki ta osoba się nie podda lub zostanie nieustannymi uwagami doprowadzona do wybuchu. Nie ma swojego życia, nie pracuje od ok. 35 lat, bardzo młodo zrezygnowała z pracy. Chodzi i poucza wszystkich. Kiedy przyjeżdża w szczytnym celu pomocy, muszę nawet obiad jeść oddzielnie, bo cały czas słyszę litanie rzeczy, które ona zrobiłaby lepiej. Chodzi, przestawia, robi uwagi. Uroczystości z jej udziałem też kończą się awantura: urodziny męża - "ani ja, ani moja mamusia byśmy tak nie postąpiły, co wy robicie" - komentarz do naszego wychowania córki, urodziny córki - "nie pozwalam (!) jeździć mojej wnuczce na takim rowerze" - komentarz do roweru, który jej się nie podobał i został kupiony skladkowo. To są tylko przykłady. Wszystko z fochem, awantura, sceną, w których teściowa się lubuje. To babcia moich dzieci, więc zaciskam zęby i schodze jej z drogi. Wczoraj jednak czara goryczy się przelała. Według niej założyłam dziecku zle rajstopy. Młodsza córka nie przepada za nimi, ale rano jest zimno. I zaczęło sie: ja bym nigdy takie zrobiła, skoro nie chce to nie, I tak w kółko. To jednak standard. Najgorsze jest to, że poszła do przedszkola i zaczęła robić tam sceny. Opowiadała, że każe się dziecku ubierać w rajstopy, że to niedobrze i żeby nauczycielka zwróciła uwagę, bo ona się nie może się ze mną dogadać. Dzis wyjaśnilam te kwestie, ale sytuacja była bardzo niekomfortowa. 

I teraz moje pytanie: jak rozwiązać tę sytuację? Z jednej strony to babcia moich dzieci. One mają prawo do kontaktu z nią, a ona z nimi. Z drugiej wszystko odbywa się moim kosztem, bo ile można ignorować nieustanne kwestionowanie swoich wszystkich kompetencji? Czasem mąż jeździ tam sam z dziećmi, ale on też nie chce, bo jego traktuje tak samo. Staram się wychodzić, kiedy przyjeżdża, ale nie zawsze jest to mozliwe, poniewaz pracuje w domu. Kiedyś byłam z nią ok. 10 minut, o w tym czasie zdążyła skomentować 7 rzeczy, które zrobiłam źle.  Liczyłam. Dlaczego ryż, a nie kasza. Po co ten kwiatek. Jak ty to dziecko ubierasz. Czemu takie zajęcia, ja bym zapisała na inne. 

Co byście zrobiły? Odciąć się całkowicie? Uciekać przed nią, kiedy przyjeżdża? Rozmowy były prowadzone wielokrotnie przez różne osoby. Nie mam złudzeń, wiem, że się nie zmieni. 

 

Pozdrawiam! 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Powiedzieć, żę albo przestanie się wpierniczać albo odetniecie kontakt. Jak nie będzie poprawy to odciąć. Taki typ się nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idź do lekarza

A nie umiesz nic odpowiedzieć? Dlaczego ryż a nie kasza? Jak mamusi nie smakuje to nie musi mama jeść :D 

Serio, odebrać dzieci z przedszkola i szkoły kobita się tłucze 40km? Nie możesz ogarnąć tego sama, skoro pracujesz w domu? Jeżeli by nie był ktoś w podbramkowej sytuacji typu ojciec w delegacji a matka ma nogę w gipsie, to sory ale nie jechałabym taki kawał drogi.

Ograniczyłabym wizyty do minimum i była asertywna. Języka w gębie nie masz? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBB

Tlucze się 40 km, bo prosi o to. Opiekunka awaryjna jest, więc to nie w tym problem. Ona nie musi, tylko chce i zabiega o to. Język w gębie mam, ale nie lubię konfliktów. Poza tym wiem, że za kilka godzin jejB nie będzie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idź do lekarza

Bycie asertywnym to nie jest wchodzenie w konflikt.

No to skoro wiesz, że za kilka godzin jej nie będzie to zaciskaj zęby i wysłu... jaka to jesteś najgorsza, jak podważa twoje zdanie (mniemam, że przy dziecku), i niech robi ci koło tyłka w przedszkolu. I co z tego, że zabiega o to? Po prostu chcesz ponarzekać a nie coś z tym faktycznie zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBB

Jest w tym dużo racji. Jest to jedyna osoba, której na to pozwalam, ponieważ jest mi jej bardzo żal. Faktycznie, mam tylko dwie drogi - znosić to z zacisnietymi zębami lub zaznaczyć granice, co skończy się zerwaniem kontaktu. Wiele osób próbowało asertywności i musiało salwowac się ucieczka. Mąż i obaj synowie. Dziękuję za surowy, choć obiektywny osąd. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa, w żołnierskim stylu i na przykładach. Niech dobitnie usłyszy że nie życzysz sobie żadnych uwag do waszego stylu życia a tym bardziej wychowania dzieci. Ona swój dom miała i swoje dzieci wychowywała po swojemu a teraz niech spełnia rolę babci która jest od rozpieszczania i pomocy. Powiedz wprost, że przez swoje zachowanie zostanie zupełnie sama, może tych ucieczek nie zauważyła. I przede wszystkim konsekwencja, wtrąca się: zakaz wizyt. Albo w końcu zacznie się gryźć w język albo przestanie zatruwać Wam życie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja rozumiem Twój dylemat, kobita trudna, ale nie zła. Nam się wydaje, że bedziemy super starszymi Paniami, każdemu się tak wydaje, a tymczasem dowcipy o tesciowych nie wzięły sie z nikąd. Masz dobre serce i trudną sytuację, nawet jak zdecydujesz się odciąć to dobrze, że chociaż się starałaś, bo my możemy być takie same i stracić wszystkich. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

 Nie rozumiem, co ona przyjeżdża tak często do was??? 40 km to sporo, a może wy za często tam jeździcie??

raz w miesiącu bym pojechała i tyle... 

a ty co dzieci sobie sama nie możesz odebrać za szkoły czy przedszkola??? Skoro w domu pracujesz ???👀 coś mi się tu kupy nie trzyma... układaj sobie tak prace żeby to ogarnąć bo najgorsze jest to być uzależnionym od kogoś a ty w tym przypadku niestety jesteś 🙄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBB
34 minuty temu, Gość Gość napisał:

Ja rozumiem Twój dylemat, kobita trudna, ale nie zła. Nam się wydaje, że bedziemy super starszymi Paniami, każdemu się tak wydaje, a tymczasem dowcipy o tesciowych nie wzięły sie z nikąd. Masz dobre serce i trudną sytuację, nawet jak zdecydujesz się odciąć to dobrze, że chociaż się starałaś, bo my możemy być takie same i stracić wszystkich. 

Dziękuję, dokładnie o to chodzi. Rozmowy były wielokrotnie, pomaga na krótki czas. Później wraca to na stare tory, bo niestety siedemdziesiecioletnia kobieta nie jest w stanie zmienić tego, co robiła całe życie. A mi jej żal. Spotykamy się bardzo rzadko, kolejny krok to już zerwanie kontaktu. Zostanie zupełnie sama, czego nie życze nikomu. Mój mąż dzwoni do niej z obowiązku, jak mu przypomnę, bo nie lubi z nią rozmawiać, właśnie z tego powodu. Z teściem kontakt mamy normalny. Nie chcę, żeby moje dzieci nie miały babci, i nie chce, żeby kobieta, która urodziła mojego męża, umarła sama. Tylko niestety ja nie moge również odchorowywac każdego spotkania. Stąd ten temat. Wydaje się jednak, że są tylko dwie drogi: zerwać kontakt lub znosić jej zachowanie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Rozmowy raczej nic nie zmienią. Tu chyba trzeba na bieżąco stawiać granice. Ja swojej postawiłam i chociaż od razu była złość i dystans z czasem zlagodniala, już nie kryrykuje, inaczej się wypowiada, czasami nawet coś pochwali. Niestety, nie mogłam pozwolić na wieczne ataki, moja przyjeżdżala niby przypadkiem o stale mnie kontrolowala, ustawiala, mój mąż uciekal a ja na polu walki z nią i dzieckiem. Najpierw milczalam, ignorowalam, ale szybko zaczęłam odpowiadać konkretnie i stanowczo, ze tak właśnie robię, że takie mam zdanie, że ona lubi na słono a ja ma slodko, że ona uznaje krojone a ja wolę tarte... nie owijalam w bawełnę, mowilam co mi się nie podoba, czego nie akceptuję, dosadnie chociaż grzecznie. Teraz nasze relacje są dość chlodne, ale poprawne, nie ma kłótni, złośliwości, afer. Swoje przeszłam. Moja pracuje, nigdy nam nie pomagala w żaden sposób, mieszkamy w jednym dużym mieście, 15 minut jazdy samochodem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×