Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zrozpaczona

związek na odległość-pomóżcie

Polecane posty

Gość zrozpaczona

Witam, proszę o radę, bo już nie daję rady. Wiem, że to tylko zwykłe forum i dużo tu dziwnych ludzi, ale jednak zdecydowałam się napisać. Otóż jestem w "związku" na odległość od ostatnich 7 lat. Mój facet mieszka w innym kraju, daleko stąd, kraju niemuzułmańskim. W przeciągu 7 lat widzieliśmy się 6 razy po ok. 3 tygodnie. Codziennie piszemy ze sobą i rozmawiamy co jakiś czas przez kamerkę. Jest to osoba bardzo mi bliska pod względem emocjonalnym, ale właśnie. Czuję niedosyt, mam wrażenie że przestał mnie pociągać, zmęczyłam się psychicznie tym czekaniem na niego i słuchaniem jego obietnic. Facet jest singlem, 10 lat starszy ode mnie. Wiele razy miałam dość i mówiłam mu, że odchodzę to zaczęły się łzy i błagania, raz podciął sobie żyły i stracił dużo krwi. Od tego czasu boję się odejść, bo wiem że sobie coś zrobi. Czy jest tu ktoś kto by wytrzymał najlepsze lata życia w związku na odległość bez bliskości? Czy nie jestem okrutna jeśli tylko z tego powodu postanowię definitywnie odejść, nawet jeśli byłoby to równoznaczne z jego samobójstwem? Jest mi go bardzo żal, to mój najbliższy przyjaciel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

Napisałam chaotycznie. Singiel - w znaczeniu, że nigdy nie był żonaty, bo ktoś mógłby pomyśleć, że zwlekał, bo kogoś miał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

No to jedź do niego, na co czekasz już 7lat???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

3-4 lata temu prosiłam go o to, żebyśmy tam zamieszkali razem u niego, ale się nie zgodził. Miał dużo powodów przeciw, m.in. że niby nie jest to bezpieczny kraj dla kobiet, on woli tutaj mieszkać więc szuka pracy od kilku lat i tylko spotykamy się co jakiś czas. Przez 7 lat spotkaliśmy się 6 razy. Przestałam go pożądać, bo ile można czekać. To tylko moja wina, że tak to wszystko wygląda? Liczyłam na to, że pospieszy się ze ślubem, ale to ja sama zaczynałam temat ślubu, mimo że on czasem nazywa mnie żoną, co jest denerwujące bo nią nie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

Czy ktoś jeszcze mógłby coś doradzić? Lub skrytykować? Proszę o radę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Przecież wy wcale w związku nie jesteście. Facet przez te 7 lat dawno mógł się ożenić mieć dzieci. Nie czekałby na pannę z daleka tyle czasu. Ogarnij się. Ile masz lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

Ewka, dzięki za odpowiedź. Mam 30 lat, zmarnowałam najlepsze lata na czekanie. Żałuję, że nie miałam odwagi skończyć tego na początku, teraz jest znacznie trudniej. Czuję naprzemiennie poczucie krzywdy jak i poczucie winy. Dzisiaj płaczę i boję się, że znowu sobie coś zrobi jak zerwę. Czy któraś by tak długo tkwiła w takim związku? Wiem, że jestem głupia, ale czuję się winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Winna czego? No to jesteś w moim wieku. 😀 Facet Cię zwodził nawet nie chciał Cię widzieć w swoim kraju że tak powiem. Masz czas na znalezienie kogoś jeszcze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

Teraz zmienił zdanie i zgodził się, żebym z nim mieszkała. Tłumaczył to tym, że jego kraj jest dla kobiet niebezpieczny i że mam tutaj rodzinę, nie będę samotna. Kurcze, on zawsze wszystkim pomaga, jest dobrym człowiekiem, naprawdę myślałam, że zależało mu na moim dobru. Zawsze mnie wspierał, pomagał, był jak najlepszy przyjaciel lub ojciec, którego nie miałam.
Winna, bo ciągnęłam to zbyt długo, boję się że znowu będzie próbował się zabić.
Nawet jeśli teraz mu się odmieniło i zaczął się bardziej starać, chce żebym z nim tak mieszkała lub udałoby się jemu przyjechać tutaj, to czy powinnam się zgodzić? Zapomnieć o tych 7 frustrujących latach, które przecież miały być tymi najlepszymi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Byłabyś naiwna jakbyś z nim została. Równie dobrze on dawno mógł tu przyjechać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona

Przyjechał tu 4 razy na 3 tygodniowe wakacje... nie mógł znaleźć pracy w Polsce a ma dobre wykształcenie, teraz szuka pracy pełną parą ale trochę za późno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Ta...7 lat pracy nie znalazł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
49 minut temu, Gość zrozpaczona napisał:

Teraz zmienił zdanie i zgodził się, żebym z nim mieszkała.

Ale o ślubie mowy nie ma, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
20 minut temu, Gość Gość napisał:

Ale o ślubie mowy nie ma, prawda?

To on na początku fantazjował o ślubie. Nawet mówił, że bez tego mnie nie dotknie. Cieszyłam się, ale konkretnych deklaracji nie było, choć powtarzał czasem o ślubie w przyszłości po zamieszkaniu w Polsce i znalezieniu pracy, czasem nazywał mnie żoną mimo że nią nie jestem. W końcu go przycisnęłam i dałam ultimatum, ślub albo koniec. Zebrał wszystkie potrzebne papiery do tego, ale to było z musu i chyba nie o to chodzi w tym wszystkim, żeby się zmuszać. Czułam się żałośnie dając mu takie ultimatum, jednocześnie nie mogłam patrzeć na zakochane pary i małżeństwa i tak przez 7 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maliniak
3 godziny temu, Gość zrozpaczona napisał:

3-4 lata temu prosiłam go o to, żebyśmy tam zamieszkali razem u niego, ale się nie zgodził. Miał dużo powodów przeciw, m.in. że niby nie jest to bezpieczny kraj dla kobiet, on woli tutaj mieszkać więc szuka pracy od kilku lat i tylko spotykamy się co jakiś czas. Przez 7 lat spotkaliśmy się 6 razy. Przestałam go pożądać, bo ile można czekać. To tylko moja wina, że tak to wszystko wygląda? Liczyłam na to, że pospieszy się ze ślubem, ale to ja sama zaczynałam temat ślubu, mimo że on czasem nazywa mnie żoną, co jest denerwujące bo nią nie jestem

Jaki kraj nie jest bezpieczny dla kobiet? Pytam z ciekawości. Dzięki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mali

Nie bądź głupia.  Nic sobie nie zrobi a nawet jeśli to nie będzie twoja wina. Jak można kogoś winić za swój bałagan w głowie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość firkus
1 godzinę temu, Gość zrozpaczona napisał:

Ewka, dzięki za odpowiedź. Mam 30 lat, zmarnowałam najlepsze lata na czekanie. Żałuję, że nie miałam odwagi skończyć tego na początku, teraz jest znacznie trudniej. Czuję naprzemiennie poczucie krzywdy jak i poczucie winy. Dzisiaj płaczę i boję się, że znowu sobie coś zrobi jak zerwę. Czy któraś by tak długo tkwiła w takim związku? Wiem, że jestem głupia, ale czuję się winna.

Mam kumpla który by był tobą zainteresowany jeśli chcesz wyjechać i z nim być.  Daj kontakt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
11 minut temu, Gość Mali napisał:

Nie bądź głupia.  Nic sobie nie zrobi a nawet jeśli to nie będzie twoja wina. Jak można kogoś winić za swój bałagan w głowie. 

Wiem, że zrobi. Często mam przed oczami jego mocno pociętą rękę i kałużę krwi... to jest straszne 😞
Na szczęście nie umarł, rękę mu zszyli i przetoczyli płyny, bo go ubłagałam, żeby się udał do szpitala...
Mogłam mu nie dawać nadziei, podskórnie czułam, że on ma problemy ze sobą a mimo tego w to brnęłam, bo chyba sama zdrowa nie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
18 minut temu, Gość maliniak napisał:

Jaki kraj nie jest bezpieczny dla kobiet? Pytam z ciekawości. Dzięki.

Kraje Azji, Afryki, Ameryki Południowej, Meksyk, głównie te muzułmańskie (ale on nie pochodzi z takiego kraju, poglądy religijne mamy takie same)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

No facet cię szantażuje emocjonalnie jak z obrazka a ty się na to łapiesz. Czyli skąd on jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przelotem

Moj poprzedni partner tez zwlekał z decyzją o wspólnym zamieszkaniu i po 6 latach związek rozpadł się bo ja znalazłam obecnego partnera na miejscu. Z perspektywy czasu nie żałuje bo mieliśmy sporo fajnych chwil ale męczyła mnie odległość i te latanie do siebie co pół roku. Stawianie ultimatum w takiej sytuacji nie jest żenujące, to jest wyrażanie swojej wizji związku a Twoją wizją jest wspólne zamieszkanie, ślub i dzieci. Jeżeli różnicie się co do tego, choć on o tym mówi ale dążenia do celu nie ma, w takim razie ten związek nie ma sensu. Moj były partner nie był gotowy na  związek, zawsze były jakieś wymówki. Tez postawiłam ultimatum ale było już dla nas za późno. Czas i odległość niszczy.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
46 minut temu, Gość Ewka napisał:

No facet cię szantażuje emocjonalnie jak z obrazka a ty się na to łapiesz. Czyli skąd on jest?

Z tym, że on nie szantażował słownie, a po prostu podciął sobie żyły. Żadne puste słowa, tylko od razu po tym jak go zostawiłam to przeszedł do czynu... nawet nie chciał mi o tym mówić
Wolę nie pisać skąd jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
43 minuty temu, Gość Przelotem napisał:

Moj poprzedni partner tez zwlekał z decyzją o wspólnym zamieszkaniu i po 6 latach związek rozpadł się bo ja znalazłam obecnego partnera na miejscu. Z perspektywy czasu nie żałuje bo mieliśmy sporo fajnych chwil ale męczyła mnie odległość i te latanie do siebie co pół roku. Stawianie ultimatum w takiej sytuacji nie jest żenujące, to jest wyrażanie swojej wizji związku a Twoją wizją jest wspólne zamieszkanie, ślub i dzieci. Jeżeli różnicie się co do tego, choć on o tym mówi ale dążenia do celu nie ma, w takim razie ten związek nie ma sensu. Moj były partner nie był gotowy na  związek, zawsze były jakieś wymówki. Tez postawiłam ultimatum ale było już dla nas za późno. Czas i odległość niszczy.  

Dziękuję za komentarz. To prawda, że czas i odległość niszczy, właśnie dlatego czuję, że nie ma już czego ratować, wypaliło się, do tego dużo frustracji, zazdroszczę innym normalnych związków, życia razem. Twój były pewnie pozwolił Ci ze spokojem odejść, niestety mój nie potrafi. Czy Twój były obiecywał Ci, że będziecie razem w przyszłości? Czy nie składał żadnych deklaracji? Jak zareagował na ultimatum?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

No to jeszcze gorzej. Serio chcesz żyć z niestabilnym emocjonalnie wariatem?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość

Pogódź się z tym, że tych lat już nie odzyskasz i zacznij żyć naprawdę a nie na skype.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
18 minut temu, Gość Ewka napisał:

No to jeszcze gorzej. Serio chcesz żyć z niestabilnym emocjonalnie wariatem?

 

Nie, ale może to, że go wybrałam świadczy też o mojej niestabilności, rozwód rodziców, DDA itd. Mój facet miał traumatyczne dzieciństwo, jest bardzo dobrym człowiekiem, zawsze mi go było żal. Załamał się, gdybym odeszła dawno temu to może by nie było problemu a ja tkwiłam jak głupia w nadziei

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
15 minut temu, deLegatka napisał:

Pogódź się z tym, że tych lat już nie odzyskasz i zacznij żyć naprawdę a nie na skype.

No właśnie tylko nie wiem czy z nim czy z innym czy z żadnym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Oj biedny miś złe dzieciństwo. Serio czy masz ty coś z głową nie tak? On ma cię jako zabawkę jak tu przyjeżdża i nic ponad to. 7 lat to za dużo na związek na odległość. Obudź się bo za chwilę będzie nie 7 a 17. Albo zamieszkacie razem czy ślub i on ci po każdej sprzeczce będzie się ciął lub truł. Tego od życia chcesz? Judzie i po 30 latach się rozstają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona
30 minut temu, Gość Ewka napisał:

Oj biedny miś złe dzieciństwo. Serio czy masz ty coś z głową nie tak? On ma cię jako zabawkę jak tu przyjeżdża i nic ponad to. 7 lat to za dużo na związek na odległość. Obudź się bo za chwilę będzie nie 7 a 17. Albo zamieszkacie razem czy ślub i on ci po każdej sprzeczce będzie się ciął lub truł. Tego od życia chcesz? Judzie i po 30 latach się rozstają

Wiem. Jestem empatyczna, Ty nie. Można łagodniej. Wiem, że on nie traktował mnie na tyle poważnie, na ile powinien. On chce, żebym tam przyjechała, nawet założył własną firmę, chce kupić mieszkanie nam. Ale już tego nie widzę. Łatwo Ci pisać o nim wariat itd. ale ludzie czasem mają większe problemy niż Ty i chociaż starałam się go zrozumieć. To był wielki szok, ta cała próba samobójcza, jakbyś Ty to przeżyła to może też by Ci było trudno się otrząsnąć i iść dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewka

Ja mam dużo empatii ale nie dla takich ...ów. Jak bym to przeżyła? Rozpaczą bo już to przeżyłam i to w rodzinie a nie z facetem co go ledwo znam. Otrząśnie się serio. Co Ci da pisanie łagodniej? Moim zdaniem i pewnie nie tylko moim. To ty potrzebujesz porządnego kopa z zad żeby dalej się nie pchać w takie ... w którym i tak za długo jesteś. Związek na odległość to może trwać rok góra dwa. Dłużej to już jest farsa. I nie mówię o małżeństwie które z powodu pracy musi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×