Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Załamany

Dlaczego po 5,5 roku związku, po 10 mscach od zaręczyn mnie zostawiła?

Polecane posty

Gość Załamany

Cześć. Mam 24 lata tak jak ona. Skończyłem studia, niedawno zacząłem całkiem dobrą pracę. Poznałem moją byłą wybrankę ponad 5,5 r. temu. Zakochałem się w niej na zabój po kilku miesiącach. Była idealna. Z małej wioski, nie miała nigdy koleżanek, nigdy nigdzie nie miała z kim i gdzie wyjść. Ja mieszkam bardzo blisko miasta, więc często gdzieś wychodziliśmy. W wakacje rozpoczęła pracę w mieście, w międzyczasie studiuje zaocznie w Wawie, nocuje tam u cioci i wujka - byłem z nią u nich 2 razy. Jeszcze w poprzednią niedzielę 29 września, zabrała mnie na dzień chłopaka do restauracji. Potem u mnie nocowała, spędzaliśmy razem przyjemne łóżkowe chwile, okazywaliśmy sobie czułość i tak po wszystkim zasypialiśmy w objęciach. W tym samym dniu pokazywała mi jeszcze przez szybę w pobliskim salonie, jaką mniej więcej będzie mieć suknie i co w niej zmieni (była już na przymiarkach). W poniedziałek odebrałem ją z imprezy z koleżankami. Wróciliśmy do mnie, objęliśmy się i poszliśmy spać. Rano tak jak zawsze obudził mnie jej pocałunek w czoło/policzek (wcześniej wstaje i wychodzi), a po obudzeniu karteczka z życzeniem miłego dnia dla mojego skarba (często tak robiła, ja też czasem tak jej pisałem). W tygodniu normalnie rozmawialiśmy przez telefon, smsowaliśmy (widzimy się w weekendy, często u mnie nocowała i nigdy nie odmawiała). Na zawołanie wprowadź się do mnie, była by z walizkami w godzinę. Tak bardzo jej zależało. Mamy rezerwacje wszystkiego na ślub w przyszłym roku, dopiero co mnie naciskała aby już teraz kupić wódkę na wesele, zgodziłem się choć chciałem krótko przed końcem roku - leży u niej w domu. Pojechała do wawy z koleżanką z pracy (razem tam studiują zaocznie mgr., ona rok po ślubie, już się rozchodzi z mężem i spotyka z kimś innym - mogła jej coś nagadać). Ledwo co rozmawialiśmy w sobotę. W niedzielę napisała, że nie może do mnie przyjechać. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Wydusiłem to z niej i potwierdziła, że chodzi o nas i żebym przyjechał na dworzec jak chcę porozmawiać. Odebrałem ją wtedy z peronu, była cała zapłakana. Nie dała się dotknąć, pocałować, wziąć za rękę. Wyjaśniła mi, że musi sobie wszystko przemyśleć i nie może mi na razie nic więcej powiedzieć, nie chce rozmawiać, pisać ani się spotykać przez tydzień. Odprowadziłem ją na autobus, wtedy się przytuliła i się rozeszliśmy. Po powrocie do domu zacząłem bardzo ostro myśleć o tym wszystkim. Podczas rozmowy powiedziała mi, że jej nie adoruje, nie zabiegam o nią, osiadłem na laurach, nie wychodziłem z żadną inicjatywą, nie chciałem się tak szybko poślubić, że jestem niedojrzały i niesamodzielny, nieodpowiedzialny. FAKT. osiadłem na laurach, trochę ją zaniedbałem, ale przez ostatnie pół roku bylem dla niej czuły jak nigdy przedtem. Przyznałem przed samym sobą, że wstrząsnęła mną i faktycznie ma trochę racji, ale dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziała, nie siadła i nie chciała poważnie porozmawiać jak dorośli ludzie, bo uważa się za bardzo dorosłą i dojrzałą. Kilka dni temu świata poza mną nie widziała, zachowywała się całkowicie normalnie, zauważyłbym odejście od reguły. Nie mogłem wytrzymać, bałem się że ją stracę jak nic nie zrobię. Wysłałem jej kwiaty kurierem z bilecikiem, zadzwoniłem do jej matki i ona też zauważyła, że coś jest nie tak z nią. Poważnie z nią porozmawiała. Powiedziałem, że przyjadę i chcę z nią porozmawiać, najpierw ona z nią zaczęła rozmowę. Kiedy wieczorem wsiadałem do auta zadzwoniła i gadalismy ponad godzinę, błagała abym nie przyjeżdżał i abyśmy się spotkali następnego dnia. Więc spotkaliśmy się, normalnie ze mną rozmawiała, nie poruszyliśmy jeszcze tego tematu, jednak nie dotykaliśmy się. Była głodna, więc poszliśmy do małej knajpki, ona zjadłą i wróciliśmy do parku. Wtedy mi powiedziała, że nie może ze mną być, od raz zaczęła ryczeć. Wyrzuciła mi to samo co w niedzielę.Przysięgałem i obiecałem, tłumaczyłem że zauważyłem swoje błędy i zaniedbania, i zmienie to w sobie, tylko niech da nam szansę i czas na to. Potem przyznała, że kogoś poznała. Trwa to krótko, raz się z tą osobą spotkała po pracy, znała ją wcześniej. Czuje do niej taką chemię jakiej do mnie nigdy nie czuła i czuje jak ją do tej osoby ciągnie. Rzekła, że mogłaby już mnie z tą osobą zdradzić, ale nie zrobi tego i mówi mi to wszystko, bo mnie szanuje. I nie chce sobie dawać czasu i szansy, bo wie że między nią a tą osobą wkrótce może do czegoś dojść. Mówiła, że wie że popełnia największy błąd w życiu, że będzie tego bardzo żałować, że może skończyć jak swoje koleżanki (królowe życia, które jedyne co mają to kac po imprezie i nic poza tym). Ale nie widzi ze mną przyszłości. Zbyt bardzo ciągnie ją do tamtej osoby, do mnie nic czuje gdy na mnie patrzy i przy teraz siedzi. Próbowałem z niej coś więcej wydusić, ale nic więcej nie chciała powiedzieć. Przez godzinę jak nie więcej naciskałem aby chociaż powiedziała, czy mnie kocha czy nie i czy chce to wszystko skreślić raz na zawsze. Nie potrafiła spojrzeć mi w oczy i tego powiedzieć.Cały czas unikała kontaktu wzrokowego, a ja tylko na te dwie odpowiedzi czekałem i drążyłem o odpowiedź. Nie chciała sama z siebie odejść. Dopiero po długim czasie powiedziała, że mimo wszystko że wie iż popełnia największy błąd w życiu i będzie tego żałować, niszczy swoje i moje życie, przekreśla to wszystko dla gościa, z którym widziała się tylko raz po pracy w ubiegłym tygodniu. Oddała mi pierścionek, którego już wcześniej nie zauważyłem na jej palcu, ale nic nie mówiłem. I tak się rozeszliśmy. Jej matka i cała rodzina jest w szoku (tak jak moja), nikt NIGDY nie spodziewałby się czegoś takiego po osobie, która jeszcze ponad tydzień temu żyła weselem i przygotowaniami, nie widziała świata poza mną przez 5,5 roku. Byłem jej pierwszą poważną wielką miłością. Byłem jej pierwszym i jeszcze niedawno mi mówiła, że ostatnim.

Nie potrafię tego zrozumieć. Cały czas coś mi się tutaj nie zgadza, że chodzi tylko o to. Zmieniła pracę w wakacje, poznała koleżanki, z którymi zaczęła imprezować (nigdy ich nie miała). Może poznała inne życia, może nią zmanipulowały, że po co ma wychodzić za mąż - jak można się bawić. Bo nie uwierze w to, aby w kilka dni się ode mnie odkochała, aby w kilka dni po upojnej i czułej nocy ze mną, była w stanie iść do łóżka z innym. Wierzę, że nadal mnie kocha, tylko ma kryzys i przechodzi zauroczenie z jakimś gościem, który jej czymś zaimponował, ale nie będzie raczej powrotu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
5 minut temu, Gość Załamany napisał:

Cześć. Mam 24 lata tak jak ona. Skończyłem studia, niedawno zacząłem całkiem dobrą pracę. Poznałem moją byłą wybrankę ponad 5,5 r. temu. Zakochałem się w niej na zabój po kilku miesiącach. Była idealna. Z małej wioski, nie miała nigdy koleżanek, nigdy nigdzie nie miała z kim i gdzie wyjść. Ja mieszkam bardzo blisko miasta, więc często gdzieś wychodziliśmy. W wakacje rozpoczęła pracę w mieście, w międzyczasie studiuje zaocznie w Wawie, nocuje tam u cioci i wujka - byłem z nią u nich 2 razy. Jeszcze w poprzednią niedzielę 29 września, zabrała mnie na dzień chłopaka do restauracji. Potem u mnie nocowała, spędzaliśmy razem przyjemne łóżkowe chwile, okazywaliśmy sobie czułość i tak po wszystkim zasypialiśmy w objęciach. W tym samym dniu pokazywała mi jeszcze przez szybę w pobliskim salonie, jaką mniej więcej będzie mieć suknie i co w niej zmieni (była już na przymiarkach). W poniedziałek odebrałem ją z imprezy z koleżankami. Wróciliśmy do mnie, objęliśmy się i poszliśmy spać. Rano tak jak zawsze obudził mnie jej pocałunek w czoło/policzek (wcześniej wstaje i wychodzi), a po obudzeniu karteczka z życzeniem miłego dnia dla mojego skarba (często tak robiła, ja też czasem tak jej pisałem). W tygodniu normalnie rozmawialiśmy przez telefon, smsowaliśmy (widzimy się w weekendy, często u mnie nocowała i nigdy nie odmawiała). Na zawołanie wprowadź się do mnie, była by z walizkami w godzinę. Tak bardzo jej zależało. Mamy rezerwacje wszystkiego na ślub w przyszłym roku, dopiero co mnie naciskała aby już teraz kupić wódkę na wesele, zgodziłem się choć chciałem krótko przed końcem roku - leży u niej w domu. Pojechała do wawy z koleżanką z pracy (razem tam studiują zaocznie mgr., ona rok po ślubie, już się rozchodzi z mężem i spotyka z kimś innym - mogła jej coś nagadać). Ledwo co rozmawialiśmy w sobotę. W niedzielę napisała, że nie może do mnie przyjechać. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Wydusiłem to z niej i potwierdziła, że chodzi o nas i żebym przyjechał na dworzec jak chcę porozmawiać. Odebrałem ją wtedy z peronu, była cała zapłakana. Nie dała się dotknąć, pocałować, wziąć za rękę. Wyjaśniła mi, że musi sobie wszystko przemyśleć i nie może mi na razie nic więcej powiedzieć, nie chce rozmawiać, pisać ani się spotykać przez tydzień. Odprowadziłem ją na autobus, wtedy się przytuliła i się rozeszliśmy. Po powrocie do domu zacząłem bardzo ostro myśleć o tym wszystkim. Podczas rozmowy powiedziała mi, że jej nie adoruje, nie zabiegam o nią, osiadłem na laurach, nie wychodziłem z żadną inicjatywą, nie chciałem się tak szybko poślubić, że jestem niedojrzały i niesamodzielny, nieodpowiedzialny. FAKT. osiadłem na laurach, trochę ją zaniedbałem, ale przez ostatnie pół roku bylem dla niej czuły jak nigdy przedtem. Przyznałem przed samym sobą, że wstrząsnęła mną i faktycznie ma trochę racji, ale dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziała, nie siadła i nie chciała poważnie porozmawiać jak dorośli ludzie, bo uważa się za bardzo dorosłą i dojrzałą. Kilka dni temu świata poza mną nie widziała, zachowywała się całkowicie normalnie, zauważyłbym odejście od reguły. Nie mogłem wytrzymać, bałem się że ją stracę jak nic nie zrobię. Wysłałem jej kwiaty kurierem z bilecikiem, zadzwoniłem do jej matki i ona też zauważyła, że coś jest nie tak z nią. Poważnie z nią porozmawiała. Powiedziałem, że przyjadę i chcę z nią porozmawiać, najpierw ona z nią zaczęła rozmowę. Kiedy wieczorem wsiadałem do auta zadzwoniła i gadalismy ponad godzinę, błagała abym nie przyjeżdżał i abyśmy się spotkali następnego dnia. Więc spotkaliśmy się, normalnie ze mną rozmawiała, nie poruszyliśmy jeszcze tego tematu, jednak nie dotykaliśmy się. Była głodna, więc poszliśmy do małej knajpki, ona zjadłą i wróciliśmy do parku. Wtedy mi powiedziała, że nie może ze mną być, od raz zaczęła ryczeć. Wyrzuciła mi to samo co w niedzielę.Przysięgałem i obiecałem, tłumaczyłem że zauważyłem swoje błędy i zaniedbania, i zmienie to w sobie, tylko niech da nam szansę i czas na to. Potem przyznała, że kogoś poznała. Trwa to krótko, raz się z tą osobą spotkała po pracy, znała ją wcześniej. Czuje do niej taką chemię jakiej do mnie nigdy nie czuła i czuje jak ją do tej osoby ciągnie. Rzekła, że mogłaby już mnie z tą osobą zdradzić, ale nie zrobi tego i mówi mi to wszystko, bo mnie szanuje. I nie chce sobie dawać czasu i szansy, bo wie że między nią a tą osobą wkrótce może do czegoś dojść. Mówiła, że wie że popełnia największy błąd w życiu, że będzie tego bardzo żałować, że może skończyć jak swoje koleżanki (królowe życia, które jedyne co mają to kac po imprezie i nic poza tym). Ale nie widzi ze mną przyszłości. Zbyt bardzo ciągnie ją do tamtej osoby, do mnie nic czuje gdy na mnie patrzy i przy teraz siedzi. Próbowałem z niej coś więcej wydusić, ale nic więcej nie chciała powiedzieć. Przez godzinę jak nie więcej naciskałem aby chociaż powiedziała, czy mnie kocha czy nie i czy chce to wszystko skreślić raz na zawsze. Nie potrafiła spojrzeć mi w oczy i tego powiedzieć.Cały czas unikała kontaktu wzrokowego, a ja tylko na te dwie odpowiedzi czekałem i drążyłem o odpowiedź. Nie chciała sama z siebie odejść. Dopiero po długim czasie powiedziała, że mimo wszystko że wie iż popełnia największy błąd w życiu i będzie tego żałować, niszczy swoje i moje życie, przekreśla to wszystko dla gościa, z którym widziała się tylko raz po pracy w ubiegłym tygodniu. Oddała mi pierścionek, którego już wcześniej nie zauważyłem na jej palcu, ale nic nie mówiłem. I tak się rozeszliśmy. Jej matka i cała rodzina jest w szoku (tak jak moja), nikt NIGDY nie spodziewałby się czegoś takiego po osobie, która jeszcze ponad tydzień temu żyła weselem i przygotowaniami, nie widziała świata poza mną przez 5,5 roku. Byłem jej pierwszą poważną wielką miłością. Byłem jej pierwszym i jeszcze niedawno mi mówiła, że ostatnim.

Nie potrafię tego zrozumieć. Cały czas coś mi się tutaj nie zgadza, że chodzi tylko o to. Zmieniła pracę w wakacje, poznała koleżanki, z którymi zaczęła imprezować (nigdy ich nie miała). Może poznała inne życia, może nią zmanipulowały, że po co ma wychodzić za mąż - jak można się bawić. Bo nie uwierze w to, aby w kilka dni się ode mnie odkochała, aby w kilka dni po upojnej i czułej nocy ze mną, była w stanie iść do łóżka z innym. Wierzę, że nadal mnie kocha, tylko ma kryzys i przechodzi zauroczenie z jakimś gościem, który jej czymś zaimponował, ale nie będzie raczej powrotu.

aha ok, poczytam pozniej jak bede siedzial na kiblu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość love

Hmm... Świeża sprawa i bardzo trudna dla ciebie. Dlatego uważam, że długie chodzenie ze sobą nie ma najmniejszego sensu, bo jak wszyscy wiemy po okresie mniej więcej dwóch lat, okres intensywnego machania ogonami kończy się i jest po prostu proza życia okraszona przyjemnymi i trudnymi momentami w życiu. Wytłumacz mi jeszcze ostatnie zdanie, co miałeś na myśli, czyjego nie będzie powrotu: jej czy twojego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, Gość Załamany napisał:

Cześć. Mam 24 lata tak jak ona. Skończyłem studia, niedawno zacząłem całkiem dobrą pracę. Poznałem moją byłą wybrankę ponad 5,5 r. temu. Zakochałem się w niej na zabój po kilku miesiącach. Była idealna. Z małej wioski, nie miała nigdy koleżanek, nigdy nigdzie nie miała z kim i gdzie wyjść. Ja mieszkam bardzo blisko miasta, więc często gdzieś wychodziliśmy. W wakacje rozpoczęła pracę w mieście, w międzyczasie studiuje zaocznie w Wawie, nocuje tam u cioci i wujka - byłem z nią u nich 2 razy. Jeszcze w poprzednią niedzielę 29 września, zabrała mnie na dzień chłopaka do restauracji. Potem u mnie nocowała, spędzaliśmy razem przyjemne łóżkowe chwile, okazywaliśmy sobie czułość i tak po wszystkim zasypialiśmy w objęciach. W tym samym dniu pokazywała mi jeszcze przez szybę w pobliskim salonie, jaką mniej więcej będzie mieć suknie i co w niej zmieni (była już na przymiarkach). W poniedziałek odebrałem ją z imprezy z koleżankami. Wróciliśmy do mnie, objęliśmy się i poszliśmy spać. Rano tak jak zawsze obudził mnie jej pocałunek w czoło/policzek (wcześniej wstaje i wychodzi), a po obudzeniu karteczka z życzeniem miłego dnia dla mojego skarba (często tak robiła, ja też czasem tak jej pisałem). W tygodniu normalnie rozmawialiśmy przez telefon, smsowaliśmy (widzimy się w weekendy, często u mnie nocowała i nigdy nie odmawiała). Na zawołanie wprowadź się do mnie, była by z walizkami w godzinę. Tak bardzo jej zależało. Mamy rezerwacje wszystkiego na ślub w przyszłym roku, dopiero co mnie naciskała aby już teraz kupić wódkę na wesele, zgodziłem się choć chciałem krótko przed końcem roku - leży u niej w domu. Pojechała do wawy z koleżanką z pracy (razem tam studiują zaocznie mgr., ona rok po ślubie, już się rozchodzi z mężem i spotyka z kimś innym - mogła jej coś nagadać). Ledwo co rozmawialiśmy w sobotę. W niedzielę napisała, że nie może do mnie przyjechać. Od razu poczułem, że coś jest nie tak. Wydusiłem to z niej i potwierdziła, że chodzi o nas i żebym przyjechał na dworzec jak chcę porozmawiać. Odebrałem ją wtedy z peronu, była cała zapłakana. Nie dała się dotknąć, pocałować, wziąć za rękę. Wyjaśniła mi, że musi sobie wszystko przemyśleć i nie może mi na razie nic więcej powiedzieć, nie chce rozmawiać, pisać ani się spotykać przez tydzień. Odprowadziłem ją na autobus, wtedy się przytuliła i się rozeszliśmy. Po powrocie do domu zacząłem bardzo ostro myśleć o tym wszystkim. Podczas rozmowy powiedziała mi, że jej nie adoruje, nie zabiegam o nią, osiadłem na laurach, nie wychodziłem z żadną inicjatywą, nie chciałem się tak szybko poślubić, że jestem niedojrzały i niesamodzielny, nieodpowiedzialny. FAKT. osiadłem na laurach, trochę ją zaniedbałem, ale przez ostatnie pół roku bylem dla niej czuły jak nigdy przedtem. Przyznałem przed samym sobą, że wstrząsnęła mną i faktycznie ma trochę racji, ale dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziała, nie siadła i nie chciała poważnie porozmawiać jak dorośli ludzie, bo uważa się za bardzo dorosłą i dojrzałą. Kilka dni temu świata poza mną nie widziała, zachowywała się całkowicie normalnie, zauważyłbym odejście od reguły. Nie mogłem wytrzymać, bałem się że ją stracę jak nic nie zrobię. Wysłałem jej kwiaty kurierem z bilecikiem, zadzwoniłem do jej matki i ona też zauważyła, że coś jest nie tak z nią. Poważnie z nią porozmawiała. Powiedziałem, że przyjadę i chcę z nią porozmawiać, najpierw ona z nią zaczęła rozmowę. Kiedy wieczorem wsiadałem do auta zadzwoniła i gadalismy ponad godzinę, błagała abym nie przyjeżdżał i abyśmy się spotkali następnego dnia. Więc spotkaliśmy się, normalnie ze mną rozmawiała, nie poruszyliśmy jeszcze tego tematu, jednak nie dotykaliśmy się. Była głodna, więc poszliśmy do małej knajpki, ona zjadłą i wróciliśmy do parku. Wtedy mi powiedziała, że nie może ze mną być, od raz zaczęła ryczeć. Wyrzuciła mi to samo co w niedzielę.Przysięgałem i obiecałem, tłumaczyłem że zauważyłem swoje błędy i zaniedbania, i zmienie to w sobie, tylko niech da nam szansę i czas na to. Potem przyznała, że kogoś poznała. Trwa to krótko, raz się z tą osobą spotkała po pracy, znała ją wcześniej. Czuje do niej taką chemię jakiej do mnie nigdy nie czuła i czuje jak ją do tej osoby ciągnie. Rzekła, że mogłaby już mnie z tą osobą zdradzić, ale nie zrobi tego i mówi mi to wszystko, bo mnie szanuje. I nie chce sobie dawać czasu i szansy, bo wie że między nią a tą osobą wkrótce może do czegoś dojść. Mówiła, że wie że popełnia największy błąd w życiu, że będzie tego bardzo żałować, że może skończyć jak swoje koleżanki (królowe życia, które jedyne co mają to kac po imprezie i nic poza tym). Ale nie widzi ze mną przyszłości. Zbyt bardzo ciągnie ją do tamtej osoby, do mnie nic czuje gdy na mnie patrzy i przy teraz siedzi. Próbowałem z niej coś więcej wydusić, ale nic więcej nie chciała powiedzieć. Przez godzinę jak nie więcej naciskałem aby chociaż powiedziała, czy mnie kocha czy nie i czy chce to wszystko skreślić raz na zawsze. Nie potrafiła spojrzeć mi w oczy i tego powiedzieć.Cały czas unikała kontaktu wzrokowego, a ja tylko na te dwie odpowiedzi czekałem i drążyłem o odpowiedź. Nie chciała sama z siebie odejść. Dopiero po długim czasie powiedziała, że mimo wszystko że wie iż popełnia największy błąd w życiu i będzie tego żałować, niszczy swoje i moje życie, przekreśla to wszystko dla gościa, z którym widziała się tylko raz po pracy w ubiegłym tygodniu. Oddała mi pierścionek, którego już wcześniej nie zauważyłem na jej palcu, ale nic nie mówiłem. I tak się rozeszliśmy. Jej matka i cała rodzina jest w szoku (tak jak moja), nikt NIGDY nie spodziewałby się czegoś takiego po osobie, która jeszcze ponad tydzień temu żyła weselem i przygotowaniami, nie widziała świata poza mną przez 5,5 roku. Byłem jej pierwszą poważną wielką miłością. Byłem jej pierwszym i jeszcze niedawno mi mówiła, że ostatnim.

Nie potrafię tego zrozumieć. Cały czas coś mi się tutaj nie zgadza, że chodzi tylko o to. Zmieniła pracę w wakacje, poznała koleżanki, z którymi zaczęła imprezować (nigdy ich nie miała). Może poznała inne życia, może nią zmanipulowały, że po co ma wychodzić za mąż - jak można się bawić. Bo nie uwierze w to, aby w kilka dni się ode mnie odkochała, aby w kilka dni po upojnej i czułej nocy ze mną, była w stanie iść do łóżka z innym. Wierzę, że nadal mnie kocha, tylko ma kryzys i przechodzi zauroczenie z jakimś gościem, który jej czymś zaimponował, ale nie będzie raczej powrotu.

Moim zdaniem powinieneś sobie dać święty spokój. Dziewczyna po prostu spotkała typ macho-podrywacza, do którego czuje taki pociąg fizyczny, że stałeś się dla niej po prostu zawadzającym jej ciężarem - poświęci Cię bez mrugnięcia okiem w imię możliwości uprawiana seksu z delikwentem. Po prostu chce się imprezować, bawić, mieć wielu partnerów - słowem, być królową imprez ...

Ona Cię już nie kocha i najlepsze, co możesz zrobić, to zamknąć ten rozdział,  zanim ta sytuacja zniszczy Cię  tak, że będziesz emocjonalnym wrakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bimba

Nie zapomnij odebrać od niej wódki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

utrata pracy i keipska sytuacja finansowa też zrobiła swoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zin

Obawiam się, że byłeś dla dziewczyny tylko awansem społecznym. Ona przed Tobą nie miała nic, ani faceta, ani towarzystwa i kto wie czego jeszcze. Ona mogła Ciebie szczerze kochać, być wdzięczną, ale jak otworzyły się przed nią inne drzwi to chce przez nie przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Piszesz, że była ideałem min. dlatego, że nie miała koleżanek i nie było imprez. To minus, nie plus. Prawdziwa miłość to ta, która mimo okazji wraca, a nie ta zamknięta w czterech ścianach, bo jak się okno uchyli ona ucieknie. Wiem po sobie, bo miałam identycznie. Kochająca dziewczyna z małego miasta bez dyskoteki, dwie koleżanki i tyle. Zaczęłam studiować w W-wie i nagle poznałam kogoś, jednego, drugiego, piątego i tak się zakochałam w tym pierwszym, że zakończyłam 5 letni związek. Miałam mnóstwo adoratorów, ale  "to" poczułam do pierwszego, zachłysnełam się tym. Po kilku latach  on został moim mężem, jest nim od 12 lat i rzeczywiście uczucie do chłopaka z mojego miasta zgasło w jeden dzień, widać było słabe, a chemia do obecnego męża była ogromna, nie było odwrotu, postawiłam wszystko na jedną kartę choćbym miała przegrać. Mnie się udało, twoja dziewczyna może dostać po tyłku, ale Ty nie powinieneś przyjmować jej spowrotem, bo za parę lat, już po ślubie znów może to poczuć do kogoś bo do Ciebie nie czuje i nigdy nie czuła.  Niby ta chemia i tak mija, ale nie do końca, to dzięki tej chemii jestem wierną żoną, bo nie szukam wrażeń, kto wie co by było bez niej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Według mnie spała z tamtym i dlatego tak wyła i nie chcę z tobą rozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
10 minut temu, Gość gość napisał:

Według mnie spała z tamtym i dlatego tak wyła i nie chcę z tobą rozmawiać.

dokładnie, puściły jej hamulce i wie że po zdradzie nie ma już nadziei na ten związek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karramba123

Z toba byla prawie od dziecka, nie znala innego "swiata". Teraz poznala nowych ludzi, inny swiat i widzi, ze to co miala juz jej nie wystarcza. Rzadko kiedy takie zwiazki nastolatkow maja szanse przetrwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

od razu przyznam, że nie chciało mi się tego całego czytać, ale odpowiedź masz w pierwszych paru zdaniach. Nigdy nie miała znajomych i życia, poszła po rozum i zdecydowała nie uwiązywać się do pierwszego faceta jaki się napatoczył

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mmm

Nie chcę cię dołować, ale ja kiedyś byłam postawiona w bardzo podobnej sytuacji. Po 4 latach pierwszego, bardzo dobrego związku, z bardzo dobrym, czułym chłopakiem, kiedy planowaliśmy ślub - poznałam innego. Wstrząs był tak ogromny, dosłownie w ciągu kilku dni zmieniłam się w rozdygotaną, oszołomioną osobę, pełną poczucia winy i żalu, a jednocześnie  zdruzgotaną intensywnością uczuć do tego drugiego. O mało serce mi nie pękło, ale zakończyłam związek z pierwszym chłopakiem, bo zdałam sobie sprawę, że nie kocham go wystarczająco i  że poznanie tego drugiego to jak trafienie głównej wygranej na wielkiej loterii życia, albo przegranie wszystkiego i bankructwo życiowe. Ale byłam w takim amoku, że nie umiałam się wycofać.  Mój były przyjął to źle, cierpiał, nie walczył, zrozumiał, że mnie nie powstrzyma. Ja związałam się z tą drugim.  Byłam niespokojna o byłego. Ale niepotrzebnie.  On bardzo szybko się pocieszył. Poznał niezwykle atrakcyjną, piękną i zgrabną młodszą dziewczynę, która zresztą zaraz z nim zaszła w ciążę, będąc jeszcze uczennicą. Pobrali się w dosłownie w kilka miesięcy potem.  Z jednej strony mnie to ucieszyło, z drugiej trochę ironicznie podsumowało to tę naszą pierwszą miłość jako jednak nie do końca wieczną ( a byliśmy pewni, że tak będzie) Minęło wiele lat, ale wiem, że jego małżeństwo jest udane. Myślę o byłym z czułością, z wdzięcznością, dobrze mu życzę. Nie mamy kontaktu.

Natomiast ja? Mój nowy związek przetrwał, jesteśmy razem już wiele, wiele lat w bardzo szczęśliwym związku, tak szczęśliwym, że aż trudno  pojąć, jak to możliwe po tylu latach. Nie wiem czy twoja dziewczyna i ty będziecie mieli tyle szczęścia, co my, ale te pierwsze związki często są skazane na porażkę. Nie wiem dlaczego.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Jest takie stare powiedzenie: "pierwsze śliwki robaczywki". 

No i...nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. 

Głowa do góry. Mimo wszystko i Tobie się ułoży. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julka.

Od jakiegoś czasu interesuje sie relacjami damsko- męskimi, narazie amatorsko, więc postaram Ci się pomóc.

Niestety jak dotąd popełniłeś nieświadomie w tej relacji kilka błędów. Choć niejedna osoba na Twoim miejscu nie mająca większej wiedzy o relacjach, tak właśnie by postapiła, więc nie musisz się za to winić, ważne żebyś sobie je uswiadomił.

Przede wszystkim nie powinieneś za nią biegać, prosić, wydzwaniać do jej matki. Jest taki czynnik atrakcyjności - bardzo ważny zresztą- jak zasada niedostępności. Nie należy jej stosować, kiedy generalnie partner jest ciepły i okazuje dużo zainteresowania, ale kiedy ktoś się od Ciebie odsuwa, a Ty się przysuwasz, to ta osoba odsuwa się jeszcze bardziej bo jesteś dla niej jeszcze mniejszym wyzwaniem, więc jej uczucia osłabiają się.

Także w takich przypadkach nie powinieneś absolutnie namawiać jej na powrót, a tym bardziej dzwonić do swojej matki. Tylko utwierdzi ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła zrywając z Tobą. Dlaczego? Bo z reguły nikt nie lubi byc do niczego zmuszany, a przymus powoduje tylko większą chęć odcięcia się od czegoś. Za to kiedy zauważamy, że cos tracimy, nawet pozornie z własnej decyzji, a uważamy to za cenne, to nasze emocje ulegają pobudzeniu i chcemy tego jeszcze bardziej.

Podam Ci prosty przykład. Załóżmy, że jako dziecko lubiałbyś czekoladę, ale po pewnym czasie miałbyś jej tyle w domu, że by Ci się przejadła. Jednak mimo tego mama z jakichs powodów kazałaby Ci codziennie ją jeść. Po kilku dniach nie mógłbyś juz na nia patrzeć i prawdopobnie odczułbyś bunt, dlaczego ktoś Ci każe coś tak irracjonalnego, kiedy powinno wynikać to tylko z Twojego wyboru. Efekt byłby taki, że straciłbys całkiem na nia ochotę. 
Teraz załóżmy drugą sytuację. Uwielbiasz czekoladę, ale staje się nagle niedostępna dla Ciebie z jakichs powodów, np. znika ze sklepów, byc może nawet na zawsze. Czy mimo tego, że do tej pory Ci się trochę przejadła nie odczuwałbyś żalu, że już być może nigdy jej nie zjesz?

No właśnie, tak to działa. Więc musisz działać na jej emocje bo nimi się kierowała zrywając z Tobą, a nie logiką. 

Co więc powinieneś zrobić? Najlepiej powiedzieć jej w przyjazny i życzliwy sposób (bez cienia złosliwości, płaczu itd.), że jest fajną dziewczyna i nie żałujesz czasu, który razem spędziliście, ale skoro zdecydowała się wybrać innego i z nim być, to szanujesz to w pełni. Że zyczysz jej wszystkiego co najlepsze i skoro zdecywała się odejsć to w porządku.

Jeśli powiesz to na spokojnie, ona nie będzie do końca pewna czy nadal Ci zależy i paradoksalnie może jej zacząć bardziej zależeć.
Potem zamilknij na jakis czas, nawet kilka tygodni. Jeśli sama się do Ciebie odezwie odpisz najwyżej na 1, 2 smsy, ale nie więcej, a jak zadzwoni, to pogadaj kilka minut w przyjaznym tonie, ale pierwszy zakończ rozmowę.

Jeśli zaproponuje spotkanie powiedz, że "bardzo chetnie, ale narazie nie masz czasu i odezwiesz się,kiedy będziesz miał go trochę więcej". Sam nie proponuj spotkań, poczekaj aż ona to zrobi. Potem zaczekaj około tygodnia i sam je zaproponuj.

Może wydawać Ci się to na pierwszy rzut oka ryzykowne, ale zgadzając sie na spotkanie od razu nie bedziesz dla niej żadnym wyzwaniem bo pokażesz, że jesteś na pstrykniecie palcami, co wcale nie jest aktrakcyjne.

Ta metoda sprawdzała się już w wielu przypadkach, więc może i Tobie pomoże 🙂

Powodzenia 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julka.

I nie zgadzam się też, ze zdaniem niektórych osób, że sytuacja jest beznadziejna, bądź ona nie była dobrym materiałem na partnerkę.

Niekoniecznie musi tak być, bo słyszałam juz historie pary, która rozpadła się dlatego, że on odeszdł do innej. A jednak za jakiś czas do siebie wrócili. 

Czasem nowe środowisko, emocje, decydują o tym, że pod ich wpływem ktoś decyduje się na zmiany. Co wcale nie oznacza, że są one dla niego dobre  i nie zdecyduje sie na powrót do tego co było.

Może nowy partner wydaje się jej bardziej atrakcyjny bo w waszym związku była rutyna, przewidywalność a to co nowe z reguły budzi większe emocje. Niestety pozytywne emocje co do siebie i swoja atrakcyjność zabijasz dobijając się cały czas do niej i co gorsza jej matki, co sprawia ,że odczuwa tym większy przymus.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło , ja płakałam po swojej pierwszej miłości 2 lata a teraz mam faceta któremu były może buty czyścić , ty też poznasz pewnie taka kobietę, że będziesz się kiedyś cieszył że Cię była zostawiła, to zawsze tak działa 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zepsuła się

Autorze, miastowa "koleżanka" ją zepsuła, pewnie feministka, powiedziała jej po co się żenić z patałachem jak pełno kolorowych fujar w dużym mieście i możesz sobie poużywać. Dlatego kobieta nie może mieć koleżanek, moja nie ma i gitara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość artie

kumpela ją zapoznała z jakimś miastowym bad boyem, ten powiedział dwa słowa w innym języku i dziewucha z wioski się zauroczyła, teraz w weekend mu zrobi pałke bo jej będzie kazał, a tobie pałki pewnie nie robiła, baby to kuurwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×