Cześć. Piszę, bo nie wiem co robić. Ja mam 28 lat, mój partner 30. Razem prawie rok. Ostatnio mieliśmy kryzys - częste kłótnie (o fakty, które wyszły na jaw z jego przeszłości), zmęczenie. Mimo to, spotykaliśmy się codziennie, mieliśmy podpisać umowę najmu i razem się przeprowadzić.
W środę rano pojechaliśmy do pracy jak zwykle, mówił, że mnie kocha, że wolałby być w sali tortur żeby tylko było dobrze. Umówiliśmy się na wieczór w celu porozmawiania i wyjaśnienia sobie sytuacji konfliktowych i przejrzenia umowy najmu. Po pracy spotkał się ze swoim bratem. Wysyłał mi zdjęcia ze spotkania, było ok. Nagle przestał się odzywać. Jako że była 22 i byliśmy umówieni, napisałam do niego i zadzwoniłam. Odpisał mi znacznie później że jest u brata i że nie psujmy sobie życia!! Nic na to nie wskazywało. Napisałam mu, że na pewno nie jest u brata (bo na początku związku mnie okłamywał - stąd m.in. kłótnie były). On wyłączył telefon. Jego brat tylko mi napisał (nie znam go osobiście), że mój chłopak jest u niego i potrzebuje się zastanowić i odezwie się jak sam będzie chciał. Poczułam się okropnie potraktowana.....
W czwartek rano przed moją pracą, poszłam pod jego pracę. Powiedział, że rozmawiał z bratem o naszym związku i brat mu zalecił przerwę (bez mojej wiedzy), powiedział, że mnie kocha i mu zależy. Na pytanie co dalej - odpowiedział że musi porozmawiać z bratem, na pytanie co z naszymi planami na weekend - że musi z bratem porozmawiać. Przytulił mnie i poszedł do pracy.
Jednak nadal się do mnie nie odezwał przez cały czwartek. Brat miał po niego przyjechać po pracy w czw. Dziś jest piątek, nadal cisza, telefon wyłaczony, nie odzywa się do mnie. Dziewczyny ja tego dłużej nie zniosę, nic na to nie wskazywało!! Ja już nie mogę psychicznie, nigdy się coś podobnego nie zdarzało.
Mam ochotę pójść zaraz do niego po pracy i mu powiedzieć, że ma się okreslić,bo ja tego dłużej nie zniosę!!!! Co ja mam robić,czekać? Ile? Co robić?
Ma u mnie swoje rzeczy...