Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
ewka9990tym

Chce usunąć ciąże w 25 tygodniu

Polecane posty

Wiem, że to późno, że powie, że chce zabić dziecko. Moj maz jest chory, rak krtani, nie ma szans. Ja nie wychowam dziecka sama, wolę umrzeć razem z nim, jeśli nie usunę. Co zrobić? Kiedyś dziewczyan na Biłorusi usunęła ciaze juz w 3 trymestrze chyba. Pomocy

  • Haha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ale nawet ja ktora jestem za powszechnym dostepem do aborcji, jestem goracym przeciwnikiem aborcji w tak wysokiej ciazy. Do 12 tygodnia-ok, pozniej juz tylko gdy ciaza zagraza zyciu matki lub plod jest chory. 

Twoj maz umiera i to jest straszne, to dziecko jest jednak jego czescia, ta czescia ktora bedzie zyla dalej gdy on odejdzie. Pomysl o tym w ten sposob. Twojego meza zabija straszna choroba, a Ty chcesz dodatkowo zabic jego dziecko, jego niesmiertelnosc? 

Nie czujesz sie na silach wychowywac dziecka sama? Wiec oddaj do adopcji. 

  • Like 1
  • Thanks 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A tym tygodniu to już nie jest " usunięcie ciąży" a zabicie człowieka. Co u nas w Polsce jest na szczecie nielegalne. Bardzo Ci współczuje. Chory mąż, ciąża. Jednak jest wiele małżeństw które pragną dziecka,a nie mogą mieć. Pomyśl o adopcji. To najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Macie rację, że to zabicie. Ale ja nie daję rady. To, co mnie spotyka wydaje się nierzeczywiste. Nie mam rodziny, jestem sama, załamana psychicznie. Chcę, ale nie mam sił walczyć o siebie i o to dziecko. Nie widzę innego wyjścia...

  • Sad 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, ewka9990tym napisał:

Macie rację, że to zabicie. Ale ja nie daję rady. To, co mnie spotyka wydaje się nierzeczywiste. Nie mam rodziny, jestem sama, załamana psychicznie. Chcę, ale nie mam sił walczyć o siebie i o to dziecko. Nie widzę innego wyjścia...

Może pomyśl o wizycie u psychologa. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Psycholog w pierwszej kolejności. Jeśli masz facebook'a to jest grupa wsparcia - zaluje rodzicielstwa(zrzeszenie osób, które nie chcą mieć dzieci)

Osobiście uważam, że jeśli czujesz wewnętrznie, że chcesz usunąć - powinnaś to zrobić. Decyzja do Ciebie należy, nie chcesz przecież do końca życia żałować? Najpierw dobrze się zastanów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, aniołagłos napisał:

Psycholog w pierwszej kolejności. Jeśli masz facebook'a to jest grupa wsparcia - zaluje rodzicielstwa(zrzeszenie osób, które nie chcą mieć dzieci)

Osobiście uważam, że jeśli czujesz wewnętrznie, że chcesz usunąć - powinnaś to zrobić. Decyzja do Ciebie należy, nie chcesz przecież do końca życia żałować? Najpierw dobrze się zastanów

Nie wiem gdzie i jak to zrobić, nie mam pojęcia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co mi da psycholog? Odda męża na zawsze i cofnie chorobę? Jestem załamana, psychicznie w strzępach, nie będzie nigdy jak było, bo wiem, że już go nie uratuję. Czasu nie cofnę, choroby też nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie oceniajcie mnie, tylko postawicie się w takiej sytuacji. Powiedziałam ginekologowi o tym na ostatniej wizycie, o sytuacji z mężem. Współczuł, powiedział, że uważa, że psychicznie nie jestem gotowa by rodzić i też zalecił psychologa. Poszłam do psychiatry, akurat był termin, dał tabletki na depresję, pogadał, nic mi to nie dało. Nie mam sił, nie dam rady wychować dziecka. Czuję to, bo psychicznie nie jestem w stanie, załamało mnie to. Gdybym miała miłość męża i wsparcie nadal i świadomość, że nie stracę tego za chwilę to bym dała radę. Myślałam, że mam w życiu wszystko, tak się kochaliśmy, ludzie na nas patrzyli z zazdrością. Czułam się jak w niebie, tylko dziecka brakowało. Na 1 USG wyszło spłaszczone jajeczko, płakałam, bałam się, on mnie wspierał. Czekałam, modliłam się, jak miesiąc później usłyszałam, że jest dobrze, że już wygląda to na normalną ciąże mało się skakałam do sufitu z radości. A potem szok, choroba... Teraz już nie chce mi się żyć, a co dopiero zająć dzieckiem. Zycie jest niesprawiedliwe! 

  • Sad 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, ewka9990tym napisał:

Nie oceniajcie mnie, tylko postawicie się w takiej sytuacji. Powiedziałam ginekologowi o tym na ostatniej wizycie, o sytuacji z mężem. Współczuł, powiedział, że uważa, że psychicznie nie jestem gotowa by rodzić i też zalecił psychologa. Poszłam do psychiatry, akurat był termin, dał tabletki na depresję, pogadał, nic mi to nie dało. Nie mam sił, nie dam rady wychować dziecka. Czuję to, bo psychicznie nie jestem w stanie, załamało mnie to. Gdybym miała miłość męża i wsparcie nadal i świadomość, że nie stracę tego za chwilę to bym dała radę. Myślałam, że mam w życiu wszystko, tak się kochaliśmy, ludzie na nas patrzyli z zazdrością. Czułam się jak w niebie, tylko dziecka brakowało. Na 1 USG wyszło spłaszczone jajeczko, płakałam, bałam się, on mnie wspierał. Czekałam, modliłam się, jak miesiąc później usłyszałam, że jest dobrze, że już wygląda to na normalną ciąże mało się skakałam do sufitu z radości. A potem szok, choroba... Teraz już nie chce mi się żyć, a co dopiero zająć dzieckiem. Zycie jest niesprawiedliwe! 

Decyzje musisz podjac Ty. Psycholog ma Ci wskazac mozliwe rozwiazania Twojej sytuacji i zmiane Twojego stanu psychicznego.

Też nie wiem gdzie szukac takcih informacji gdzie mozna dokonac aborcji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, BitchNaughty napisał:

W Polsce nie usuniesz ciąży w 25 tygodniu choćbyś nie wiem jak chciała. 

To gdzie i jak mogę to zrobić? Jestem zdecydowana nawet za granicę jechać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Musialabys wyjechac za granice, sa takie kliniki np w Czechach. Na poczatku ciazy jeszcze moze ktos u nas by sie tego podjal, ale teraz to juz zbyt duze ryzyko. 

Nie mozna oceniac, moj tata zmarl tydzien temu na raka mozgu wiec wiem jak to wyglada, a ja sama wychowywalam corke 4lata sama...to cholernie trudne i nikomu nie zycze. Mimo ze pewnie zostane zlinczowana w sekunde :P ale niestety takie sa fakty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, ewka9990tym napisał:

Wiem, że to późno, że powie, że chce zabić dziecko. Moj maz jest chory, rak krtani, nie ma szans. Ja nie wychowam dziecka sama, wolę umrzeć razem z nim, jeśli nie usunę. Co zrobić? Kiedyś dziewczyan na Biłorusi usunęła ciaze juz w 3 trymestrze chyba. Pomocy

Nie ważne jest co się stanie. Ważne jest jak to przyjmiesz. 

Znam kilka osób, które przeszły przez ciężki okres w życiu- choroby, śmierć itp. dzięki swoim maleńkim dzieciom.

Jedna dziewczyna urodziła jako panna dziecko i po kilku dniach dostała telefon, że w jednej chwili straciła oboje ukochanych rodziców. Wracali z kościoła i zabił ich pociąg. 

Powiedziała mi, że nie przeżyłaby tej traumy gdyby nie jej malutki płaczący synek, którym musiała się cały czas zajmować. To on codziennie odwracał jej umysł od tej tragedii i totalnego załamania. Do dziś jest wdzięczna za ten „ zbieg okoliczności”. Na pewno było jej ciężko, ale poradziła sobie. Synek dodał jej sił do walki. Do dziś mówi o nim „ mój anioł”. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Emiiiilka napisał:

Musialabys wyjechac za granice, sa takie kliniki np w Czechach. Na poczatku ciazy jeszcze moze ktos u nas by sie tego podjal, ale teraz to juz zbyt duze ryzyko. 

Nie mozna oceniac, moj tata zmarl tydzien temu na raka mozgu wiec wiem jak to wyglada, a ja sama wychowywalam corke 4lata sama...to cholernie trudne i nikomu nie zycze. Mimo ze pewnie zostane zlinczowana w sekunde 😛 ale niestety takie sa fakty

Tak właśnie myślę, że wypowiadają się ludzie którzy mają obok wsparcie, żony mają mężów albo partnerki partnerów. I można pisać, że są pary, które nie mają dzieci, że im trudno. Napewno tak jest, nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić jak ktoś mojej sytuacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego twierdzisz że nie dasz rady? Nie chce Cię bardziej ranić pytając o chorobę męża ale przecież on żyje. Chsesz razem z nim przeżywać śmierć dziecka? Dziecko naprawdę daje siłę do walki z przeciwnościami losu. Jak ktoś wyżej pisał mając dziecko masz po co wstać z łóżka i wiesz ze się nie poddasz bo ten mały człowiek liczy na ciebie. Pisałaś że byłaś załamana bo coś nie tak było z ciąża. Jesteś pewna że dasz radę po "stracie" ciąży? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, Emiiiilka napisał:

Musialabys wyjechac za granice, sa takie kliniki np w Czechach. Na poczatku ciazy jeszcze moze ktos u nas by sie tego podjal, ale teraz to juz zbyt duze ryzyko. 

Nie mozna oceniac, moj tata zmarl tydzien temu na raka mozgu wiec wiem jak to wyglada, a ja sama wychowywalam corke 4lata sama...to cholernie trudne i nikomu nie zycze. Mimo ze pewnie zostane zlinczowana w sekunde 😛 ale niestety takie sa fakty

W Czechach usuwają ciążę na życzenie w 25 tygodniu? W której klinice? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, _Kirke napisał:

W 25 tygodniu nie usuniesz nigdzie. Ani w Czechach, ani nawet w Holandii (sprawdź, jeśli nie wierzysz). Pewnie w jakichś barbarzyńskich krajach trzeciego świata albo w totalnym podziemiu to robią, ale chyba sama wiesz, że to nierealne i niebezpieczne. Będziesz musiała odnaleźć w sobie siły do donoszenia ciąży, a potem zdecydować, co dalej (dziecko ktoś przyjmie jako największe szczęście, nawet jeśli Ty nie dasz rady go wychować).

Dodatkowo nadmieniam, że jeśli jest to niesmaczna prowokacja, to w wyjątkowo złym guście.

Otóż to. W Czechach przerwanie ciąży na życzenie jest do 12 tygodnia, później tylko ze wskazań medycznych.

W Holandii do 23 tygodnia ciąży. 

W Niemczech do 12 tygodnia ciąży pod warunkiem konsultacji psychologicznej. 

W Belgii do 14 tygodnia. 

Więc autorka mogła myśleć wcześniej jeśli nie jest to prowokacja. A tak musi donosić ciążę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, ewka9990tym napisał:

To gdzie i jak mogę to zrobić? Jestem zdecydowana nawet za granicę jechać

Nigdzie nie usuniesz ciąży na tym etapie, bo nie masz wskazań medycznych. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, _Kirke napisał:

W 25 tygodniu nie usuniesz nigdzie. Ani w Czechach, ani nawet w Holandii (sprawdź, jeśli nie wierzysz). Pewnie w jakichś barbarzyńskich krajach trzeciego świata albo w totalnym podziemiu to robią, ale chyba sama wiesz, że to nierealne i niebezpieczne. Będziesz musiała odnaleźć w sobie siły do donoszenia ciąży, a potem zdecydować, co dalej (dziecko ktoś przyjmie jako największe szczęście, nawet jeśli Ty nie dasz rady go wychować).

Dodatkowo nadmieniam, że jeśli jest to niesmaczna prowokacja, to w wyjątkowo złym guście.

To nie żadna prowokacja, bo nie rozumiem po co miałabym takie coś robić. Jestem psychicznie rozwalona, a Ty całkiem odebrałaś mi resztki nadziei. Nie wiem co zrobię teraz... Mąż jest słaby, jest coraz gorzej, a ja mam coraz mniej fizycznie sił. Psychicznie już dawno się rozwaliłam i jak znalazłam to forum to choć mogę się wypisać. Moje życie przypomina koszmar, nie ma słów by to opisać. Cofnęłabym czas, nie zachodziła w ciąże gdybym wiedziała. Nie mam sił dla siebie, nie mam sił przy nim udawać, że jest dobrze, widzę jak się czuje, co z nim jest... Nie mam nadziei, moja ciotka chorowała kilka miesięcy, wiem jak to jest, ale ona miała raka wątroby. Lekarze nie dają szans, w sumie choć nie kłamią. Co mi zostaje? Nie widzę sensu żeby żyć, chodzić, jeść...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, BitchNaughty napisał:

Nigdzie nie usuniesz ciąży na tym etapie, bo nie masz wskazań medycznych. 

Rozumiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, ewka9990tym napisał:

To nie żadna prowokacja, bo nie rozumiem po co miałabym takie coś robić. Jestem psychicznie rozwalona, a Ty całkiem odebrałaś mi resztki nadziei. Nie wiem co zrobię teraz... Mąż jest słaby, jest coraz gorzej, a ja mam coraz mniej fizycznie sił. Psychicznie już dawno się rozwaliłam i jak znalazłam to forum to choć mogę się wypisać. Moje życie przypomina koszmar, nie ma słów by to opisać. Cofnęłabym czas, nie zachodziła w ciąże gdybym wiedziała. Nie mam sił dla siebie, nie mam sił przy nim udawać, że jest dobrze, widzę jak się czuje, co z nim jest... Nie mam nadziei, moja ciotka chorowała kilka miesięcy, wiem jak to jest, ale ona miała raka wątroby. Lekarze nie dają szans, w sumie choć nie kłamią. Co mi zostaje? Nie widzę sensu żeby żyć, chodzić, jeść...

Nie odebrała nadzieję tylko napisała jak jest faktycznie, bez ściemniania. Miała Ci napisać, że może się uda? No nie bardzo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, BitchNaughty napisał:

Nie odebrała nadzieję tylko napisała jak jest faktycznie, bez ściemniania. Miała Ci napisać, że może się uda? No nie bardzo. 

Po prostu wiem już jak jest, zupełnie nie miałam o tym pojęcia. Nie wiem skąd wezmę siły... Nie chcę o tym myśleć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorko, nie oceniam Cię, ale tez nie rozumiem. Dziecko bylo chciane, upragnione. Czy gdybys dowiedziala sie o chorobie meza 2 tygodnie po porodzie to zabilabys to dziecko? Dziecko w tej sytuacji moze byc Twoim wybawieniem, mimo ze teraz nie wyobrazasz sobie zycia. A co na to Twoj mąż? 

Piszę to jako dziecko osoby, ktora dowiedziala się o chorobie dokladnie 2 tygodnie po porodzie. Tata zostal sam z 5 malych dzieci, w tym noworodek i umierającą żoną w szpitalu. I dal radę! I rowniez nie mial zadnej babci czy ciotek do pomocy. Wszyscy skonczylismy studia, ulozylismy sobie zycie, zalozylismy rodziny. To dziecko moze byc Twoja największą siłą, czego z calego serca Ci życzę. Duzo duzo sily... 

  • Like 2
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, ewka9990tym napisał:

To nie żadna prowokacja, bo nie rozumiem po co miałabym takie coś robić. Jestem psychicznie rozwalona, a Ty całkiem odebrałaś mi resztki nadziei. Nie wiem co zrobię teraz... Mąż jest słaby, jest coraz gorzej, a ja mam coraz mniej fizycznie sił. Psychicznie już dawno się rozwaliłam i jak znalazłam to forum to choć mogę się wypisać. Moje życie przypomina koszmar, nie ma słów by to opisać. Cofnęłabym czas, nie zachodziła w ciąże gdybym wiedziała. Nie mam sił dla siebie, nie mam sił przy nim udawać, że jest dobrze, widzę jak się czuje, co z nim jest... Nie mam nadziei, moja ciotka chorowała kilka miesięcy, wiem jak to jest, ale ona miała raka wątroby. Lekarze nie dają szans, w sumie choć nie kłamią. Co mi zostaje? Nie widzę sensu żeby żyć, chodzić, jeść...

Powinnaś sięgnąć o pomoc do psychologa. Nie chodzi tutaj o tabletki ale o samą pomoc psychiczną. Czasem regularne rozmowy dużo dają. Ciąży nigdzie nie usuniesz, ale zawsze możesz oddać do adopcji jeśli nie będziesz czuła się na siłach by wychować dziecko. Jednak udaj się pierw do psychologa. Teraz nie chcesz tego dziecka, ale później może się to zmienić. Masz jeszcze chwilę do rozwiązania. Poszukaj ośrodków adopcyjnych, jeśli chcesz wybrać rodzinę, a jeśli nie to możesz dziecko zostawić w szpitalu i nic Cię więcej nie będzie interesowało. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Neva88 napisał:

Autorko, nie oceniam Cię, ale tez nie rozumiem. Dziecko bylo chciane, upragnione. Czy gdybys dowiedziala sie o chorobie meza 2 tygodnie po porodzie to zabilabys to dziecko? Dziecko w tej sytuacji moze byc Twoim wybawieniem, mimo ze teraz nie wyobrazasz sobie zycia. A co na to Twoj mąż? 

Piszę to jako dziecko osoby, ktora dowiedziala się o chorobie dokladnie 2 tygodnie po porodzie. Tata zostal sam z 5 malych dzieci, w tym noworodek i umierającą żoną w szpitalu. I dal radę! I rowniez nie mial zadnej babci czy ciotek do pomocy. Wszyscy skonczylismy studia, ulozylismy sobie zycie, zalozylismy rodziny. To dziecko moze byc Twoja największą siłą, czego z calego serca Ci życzę. Duzo duzo sily... 

Teraz nie mam sił żeby czasem wstać z łóżka, gdyby nie mąż, nie to, że muszę mu pomóc to nie zrobiłabym tego. Płaczę w  ukryciu, tęsknię za czasem gdy on mnie wspierał, dodawał sił, ja jego, gdy byliśmy normalni, zdrowi i silni. Wtedy myślałam, że możemy góry przenosić. Co ja zrobię sama z dzieckiem? Jak znajdę siłę? Czekaniem na śmierć czy poród? Jedno i drugie wydaje się ponad moje siły. Wiem, że są kobiety, które sobie radzą, ale ja jestem bardzo słaba już... Wierzcie mi lub nie, ale ten wpis to akt desperacji, bo już nie wiem co robić, gdzie iść po pomoc, bo chcę się wypisać, wypłakać, bo boję się każdego dnia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, SuperZona napisał:

Dawno nie było takiego prowo. Brawo

Nie wiem po co ktoś miałby cokolwiek prowokować. Nie wiem kim jesteś, ale wiedz, że oddałabym Ci kawałek mojego strachu i lęku gdybym mogła żebyś zrozumiała jak boli. Pisanie tego nie zmieni, ale chociaż wiem, że ktoś to czyta... Jeśli masz dobre życie to zazdroszczę Ci. Ja swoje cofnęłabym o kilka miesięcy do tyłu, podjęła inną decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, ewka9990tym napisał:

Nie oceniajcie mnie, tylko postawicie się w takiej sytuacji. Powiedziałam ginekologowi o tym na ostatniej wizycie, o sytuacji z mężem. Współczuł, powiedział, że uważa, że psychicznie nie jestem gotowa by rodzić i też zalecił psychologa. Poszłam do psychiatry, akurat był termin, dał tabletki na depresję, pogadał, nic mi to nie dało. Nie mam sił, nie dam rady wychować dziecka. Czuję to, bo psychicznie nie jestem w stanie, załamało mnie to. Gdybym miała miłość męża i wsparcie nadal i świadomość, że nie stracę tego za chwilę to bym dała radę. Myślałam, że mam w życiu wszystko, tak się kochaliśmy, ludzie na nas patrzyli z zazdrością. Czułam się jak w niebie, tylko dziecka brakowało. Na 1 USG wyszło spłaszczone jajeczko, płakałam, bałam się, on mnie wspierał. Czekałam, modliłam się, jak miesiąc później usłyszałam, że jest dobrze, że już wygląda to na normalną ciąże mało się skakałam do sufitu z radości. A potem szok, choroba... Teraz już nie chce mi się żyć, a co dopiero zająć dzieckiem. Zycie jest niesprawiedliwe! 

Diagnoza zostala postawiona gdy najmlodsza corka miala 4 miesiace. Pol roku poznien odszedl moj maz. Ostatnie miesiace byly kosmiczne. Skakalam miedzy mezem ktory juz nie byl w stanie nawet zrobic sobie sniadania,a potem sam wyjsc do WC, a trojka dzieci.  Tez mialam wszystko...tez stracilam brdzo duzo,ale nie wszystko. Wiem ze w mojej trojce jest ich tata. Jego usiech,jego oczy,jego upor i nerwowosc. Od osmiu miesiecy jestem sama z dziecmi,jestem zmeczona,mam wszystkieo dosc. Jednak wiem ze jestem tez jedyna osoba na swiecie dlatych dzieci i wiem ze maz czuwa nad nami i jest dumny z syna i z corek. 

ale to niekoniec historii syn ma autyzm (zdiagnozowano dwa miesiace po diagnozie meza) corka jest mocno opozniona psychoruchowo. Biegam miedzy poradniami i lekarzami. Syn do teraz budzi sie w nocy. Ja mam problemy z plucami,a koronawirus w tle.. 

Czy tez powinnam "usunac" te dzieci? a niie.. to juz morderstwo... no ale ze wzgledu na trudna sytuacje przeciez musi mi to zostac wybaczone.. 

Dasz rade,otrzasnij sie i pomysl ze zyjesz wlasnie dla tego dziecka, Twoj maz nie chcialby kego sierci prawda? 

  • Sad 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, .Gość napisał:

Diagnoza zostala postawiona gdy najmlodsza corka miala 4 miesiace. Pol roku poznien odszedl moj maz. Ostatnie miesiace byly kosmiczne. Skakalam miedzy mezem ktory juz nie byl w stanie nawet zrobic sobie sniadania,a potem sam wyjsc do WC, a trojka dzieci.  Tez mialam wszystko...tez stracilam brdzo duzo,ale nie wszystko. Wiem ze w mojej trojce jest ich tata. Jego usiech,jego oczy,jego upor i nerwowosc. Od osmiu miesiecy jestem sama z dziecmi,jestem zmeczona,mam wszystkieo dosc. Jednak wiem ze jestem tez jedyna osoba na swiecie dlatych dzieci i wiem ze maz czuwa nad nami i jest dumny z syna i z corek. 

ale to niekoniec historii syn ma autyzm (zdiagnozowano dwa miesiace po diagnozie meza) corka jest mocno opozniona psychoruchowo. Biegam miedzy poradniami i lekarzami. Syn do teraz budzi sie w nocy. Ja mam problemy z plucami,a koronawirus w tle.. 

Czy tez powinnam "usunac" te dzieci? a niie.. to juz morderstwo... no ale ze wzgledu na trudna sytuacje przeciez musi mi to zostac wybaczone.. 

Dasz rade,otrzasnij sie i pomysl ze zyjesz wlasnie dla tego dziecka, Twoj maz nie chcialby kego sierci prawda? 

Bardzo Ci współczuję... Nie wiem czego chce mój mąż, ma silne leki, czasami nie jestem w stanie rozmawiać z nim. Myślę o tym, że nikt nie ma prawa oceniać drugiego jeśli sam nie był w podobnej sytuacji. Ty jesteś, jesteś bardzo silna, ja nie mam tyle sił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×