Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Martyna 86

Jak zacząć rozmowę o rozwodzie

Polecane posty

1 godzinę temu, Martyna 86 napisał:

Tak, wcześniej było ok. Mieliśmy plany, każdy z nas ciężko pracował, na zmiany, widywaliśmy się w kratkę. Małe mieszkanko, sprostaliśmy w godzinę. Potem nie mogliśmy mieć dzieci, potem kupiliśmy dom, przyszła jego depresja... Potem ja zmieniłam prace i okazuje się ze to ja jestem w domu wcześniej, wiec ja gotuje. Okazuje się, ze on ma pilne rzeczy do zrobienia w ogrodzie wiec ja sprzątam. I tylko ja mam wciąż być szczesliwa i rutyna ma mi nie doskwierać, a w łóżku zadowolić się tym co jest.  Próbowałam wszystkiego. Nic nie pomaga. 

A co się stało,  że seks już nie sprawia Ci przyjemności? To nie sprzątaj i nie gotuj jak musisz to robić sama i jesteś w związku z tym nieszczęśliwa .

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, Martyna 86 napisał:

Dokładnie, czyli totalnie się wybić. Rozmawiałam z tuzinem koleżanek, przyjaciółek... wszystkie maja tak samo. To jest ponoć normalne po 15 latach związku. Jest? Bo ja nie potrafię się przyzwyczaic!

Masz to na co się godzisz - widocznie dla nich jest to normalne.  Dla mnie nie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie rozumiem tego włażenia  w doopę  facetowi ktory wytyka Ci wszystkie błędy, w sumie jest wredny a seks dla niego to tylko opróżnianie jaj. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Bimba napisał:

Wszystkie twoje koleżanki są bezdzietne?

Nie, na te chwile tylko dwie nie maja dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Amadeusz Szowin napisał:

A jaki jest główny powód rozwodu? 

No właśnie... dobre pytanie! 
brak zadowolenia z seksu - owszem

mowie, nie pomagasz mi w domu - słyszę robię to i to czego jesCze chcesz jest lato muszę skosić trawnik raz na 3 tygodnie

czuje, ze masz focha kiedy spotykam się z koleżanka, pojawiasz się na każdym babskim wyjściu, czuje się kontrolowana jak małe dziecko - słyszę, jesteś nienormalną masz urojenia, pare wymownych epitetów i gadkę o leczeniu psychiatrycznym

kiedy wyskoczę z tematem rozwodu usłyszę ze jestem nienormalna, mam nierealne oczekiwania i w dupie mi się poprzewracało 

Edytowano przez Martyna 86

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Bimba napisał:

Ja też nie rozumiem tego włażenia  w doopę  facetowi ktory wytyka Ci wszystkie błędy, w sumie jest wredny a seks dla niego to tylko opróżnianie jaj. 

Rozumiem ten komentarz. O wchodzeniu w tyłek itp. Okazuje się ze moje koleżanki nie górują obiadów (wcale), ich faceci robią wszystko i ja mam wiezienie. Tak staże kiedy z nimi rozmawiam. Ale nikt nie pomyśli, ze ja przez te wiele lat tak funkcjonuje, razem sprzatalismy mieszkanie, chodziliśmy ma zakupy, on gotował w weekendy itp zawsze było partnerstwo, do momentu kiedy przestało być. Ttlko ja wciąż chce mieć czysty dom, wciąż sprzątane z podłogi jego skarpety bo nie chce żeby mi się walały na dywanie. Wciąż umyje gary kiedy wysypują się ze zlewu. Ale mam dość i Ttlko chciałabym jakoś zacząć... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Martyna 86 napisał:

Od dłuższego czasu (niemal rok) rozmyślam o rozwodzie. Jesteśmy 12 lat po ślubie, razem od 15 lat. Nasz związek wiele przeszedł i stad potrafię spojrzeć z boku i zrozumieć, ze to co się dzieje mojej głowie to nie jest jakiś tam zwykły kryzys. Patrząc dziś z perspektywy na swój związek odnoszę wrażenie ze wiele zaczęło się psuć między nami od 7 lat, kiedy dowiedzieliśmy się, ze nie możemy mieć dzieci. Od tamtej pory wyobrażenie o naszym związku musiało się diametralnie zmienić i nasze podejście, plany itp tez. Ja zawsze widziałam nas razem, szczęśliwych z dwójka dzieci. Kiedy okazuje się, ze tych dzieci nie będzie wiele potrafi się zmienić. Nie załamałam się, walczyłam byśmy wciąż mieli ten ogień, kochali się, inicjowałam fantastyczny seks i starałam się by nie było nudno. Okazało się, ze możemy znaleźć inne priorytety, wypełnione seksem weekendy i ciagle urlopy za granica, umiłowanie spokoju. Mój mąż od lat ma niezmiennie wspaniały seks, ja miewam orgazm raz na 3 miesiące jak bardzo się skupie i/lub upije. Nie czuje zadnej przyjemności z seksu. Wszystko jest pod niego. Całe wspólne życie tez. To ja sprzątam, on lubi mieć czysty dom, niestety jest żeby zajęty by mi pomagac... ja gotuje, choć nienawidzę tego i za każdym razem wysłu...e cierpliwie uwagi o tym co zrobiłam tym razem złe. Pomimo tego ze tak naprawdę to ja się staram by wszystko było „normalnie” to on jeszcze dokłada mi swoje dziwactwa. Jest strasznie poukładany. Nienawidzi ostępów od normy. Brak mu spontaniczności we wszystkim. Dusze się w związku gdzie jestem wpędzana w wyrzuty sumienia gdy chce się wyrwać na 3 godziny do koleżanki (życie w klatce?), gdzie muszę odpowiadać szczegółowo na co wydaje pieniądze. Mam poczucie kontroli na każdym kroku. Jednak robi ro w białych rękawiczkach i kiedy próbuje go konfrontować, robi ze mnie ...kę. Przeinacza wszystko, twierdzi ze mam urojenia... nawet nie kłócimy się bo ja straciłam kompletnie wole walki. Przy tym wszystkim wciąż się staram, starałam przynajmniej, obiadek podany, wysprzątane, nogi rozłożone bo on musi mieć 3 razy w tygodniu dobrze.  (cienias)
Meczy mnie to strasznie, żyjemy w symbiozie gdzie mnie nic nie cieszy, nie mogę być sobą i nie mam żadnej absolutnie żadnej przyjemności z seksu. Myśle sobie, nie mam jeszcze 40 lat, w żyje jak stara baba... po prostu muszę coś z tym zrobić! Muszę odejść i zacząć żyć. Ja już najzwyczajniej w świecie nie chce tego ratować i nie sadze by to był kryzys. Próbowałam wszystkiego w łóżku i poza nim, próbowałam rozmawiać, mówić, ze seks jest dla mnie wyłącznie przykrym obowiązkiem. Zmartwił się na 5 minut, wlazł na mnie, zrobił swoje i szanował moje niechcenie seksu przez dwa dni. A potem znowu...

on nie widzi, ze coś jest złe. Przecież jest wspaniałe. Ma piękna żonę, świetny seks, czysty dom, obiadek na stole codziennie, pieniążki itp Wg niego jesteśmy idealnym małżeństwem. Kiedy mu powiem o rozwodzie chyba trupem padnie ze zdziwienia... jak zacząć?!

Od dziś jesteś moją idolką, aż żonę z kanapy zwaliłem aby sobie poczytała ...

Naprawdę czekałaś z tym aż tyle lat???

Może pora na doktora?

A teraz ode mnie: teraz widzisz czym i jak płaci się za DOMEK Z OGRODEM i FRAJDĘ PO ZAGRANICACH?

I pewnie było też tak, że gdy lata temu biegali za Tobą tacy którzy nie mogliby wtedy zagwarantować Ci domku z wakacjami co roku za Odrą to... ich nie widziałaś?

No widzisz, wybierały, przebierały, wymagały a na koniec... same se zostały :-)

Amen i tyle koleżanko...

Amen

Bez urazy! Proszę, tylko bez urazy bo... widziały gały co brały, prawda?  Aż pół życia czekałaś na zmianę tyr.ana w księcia? Naprawdę tego wszystkiego wcześniej nie było widać? Dobry aktorzyna, wyślij go do T.V.NU, furorę zrobi ...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem, zapytać...

Jaki to dobry seks dla faceta gdy nie widzi w/na twarzy swojej kobiety radości,zadowolenia, rządzy, czerwono-sinych kolorów z wy/przemęczenia łóżkowego?  To naprawdę dobry seks taki mono stronny? Mnie osobiście coś takiego przestało rajcować gdy kończyłem 18-stkę i brałem się za starsze panie... przeskakując z dziewczynek :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, manet.m napisał:

Od dziś jesteś moją idolką, aż żonę z kanapy zwaliłem aby sobie poczytała ...

Naprawdę czekałaś z tym aż tyle lat???

Może pora na doktora?

A teraz ode mnie: teraz widzisz czym i jak płaci się za DOMEK Z OGRODEM i FRAJDĘ PO ZAGRANICACH?

I pewnie było też tak, że gdy lata temu biegali za Tobą tacy którzy nie mogliby wtedy zagwarantować Ci domku z wakacjami co roku za Odrą to... ich nie widziałaś?

No widzisz, wybierały, przebierały, wymagały a na koniec... same se zostały 🙂

Amen i tyle koleżanko...

Amen

Bez urazy! Proszę, tylko bez urazy bo... widziały gały co brały, prawda?  Aż pół życia czekałaś na zmianę tyr.ana w księcia? Naprawdę tego wszystkiego wcześniej nie było widać? Dobry aktorzyna, wyślij go do T.V.NU, furorę zrobi ...

 

Ostro! Ale myślisz się i to bardzo. Miałam zawsze bardzo duże powodzenie. Wybrałam delikatnego uroczego faceta w okularach który miał przede mną jedna kobietę. Wiedziałam ze będzie mnie kochał (kocha) nie zdradzał (w życiu by tego nie zrobił) i będziemy szczęśliwi. Teoche życie się nam pokomplikowało, okazało się, ze facet ma dziwne przekonania zakorzenione z domu (za grzeczny najwyraźniej, kobieta ma buc jak mama, w kuchni...)

zarabiam dokładnie tyle co on, nie utrzymuje mnie i nie polegam na nim finansowo. Jeździmy za wakacje bo nie mamy dzieci na które wydajemy kasę i na których wakacje mamy czekać. Moje koleżanki myślą, raj na ziemii... facet wysoki, przystojny, zadbany. Ładny dom z ogródkiem, odkładaliśmy oboje. 
nie jest jak Ci się wydaje, bardzo krzywdzące jest to co piszesz. Nie jestem jakaś bimbo co wybrała faceta bad Boy i teraz płacze w rękaw, nie poleciałam na kasę... na początku związku miała więcej od niego. Naprawdę kochałam tego człowieka, nie udław się jak to przeczytasz 😂
poza tym nie tyle on się zmienił co zmieniło się nam życie i okazało się ze kiedy pracujemy „po równo” w tych samych godzinach mój mąż uważa, ze skoro jestem w domu wcześniej o 45 minut to ciężar robienia obiadu spoczywa na mnie. Skoro zawsze był seks jak z pornosa to będzie zawsze, skoro zawsze chciałam jajko na śniadanie do końca życia nie ma prawa mi się odmienić... hmm ludzie siw zmieniają, niestety...

Edytowano przez Martyna 86

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, smart napisał:

To mu powiedz "nie mam gry wstępnej, biorę się za takiego, u którego ją będę miała"

Dobre! Oj żeby to było takie proste 😂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Czym mam się udaławić mając żonę od 17lat i będąc w tym samym związku lat prawie 24?   Udławić mogę się jedynie jej wylewami poorgazmowymi, niczym więcej. Bez urazy kobietko, kochać nie znaczy być kochanym. Łzy miłości mają być po obu stronach i nigdy nie kończyć się. To co napisałaś o swoim facecie to nic innego jak tyranizm. Okularnik okazał się xxxyyynem. To nie była miłość, bo kocha się na całe życie, dziś już to wiem więc nie dam sobie zamydlić ocząt byle frazą, że nie było widać braku miłości, honoru, szacunku, rządzy, oddania i setek innych. Nie do końca tylko on jest winien temu, co Ci się przytrafiło, przykro mi. Ktoś kto tak się zachowuje już dawno musiał dawać znaki że będzie coś nie tak, prawdziwy samiec nigdy nie draśnie samicy, bez względu na to czy to będzie draśnięcie psychiczne czy fizyczne, po prostu dorosły pan nie umiałby aż tak upaść.  

Dlaczego lata temu nie zrobiliście sobie badań??

Dlaczego przeżyliście pół żywota i dopiero na koniec staracie się o dzieci???

Gdzie podziała się obustronna odpowiedzialność, no bo przecież oboje wiedzieliście co to rodzina i że każde z Was dążyć będzie do osiągnięcia tego? 

Nie uszykowaliście się?

Ile Wy macie lat?

Od dekad w programach TV pier.tolą że osoba osobie niepisana (może być...), więc nikt z Was nie wpadł na pomysł aby przed zdobywaniem pieczątek w paszportach, przed zdobyciem domu, mercedesów i innych fantów najpierw sprawdzić czy będzie komu to oddać w spadku?

Moja pani robiła sobie badania na możliwość zajścia gdy byliśmy ze sobą niespełna lat kilka i mieliśmy jeszcze tzw. "naście" więc o co kaman?  Do kogo żal że się dzisiaj nic nie da?

Przecież to logiczne że 90% związków sypie się gdy nie mogą mieć dzieci, było o tym pomyśleć na początku a nie teraz, gdy koniec nastaje. I co Wy zrobicie gdy odejdziecie od siebie?  Samotny pijaczyna singiel + samotna bezdzietna singielka na amen do grobowej dechy? Przecież to się tak skończy albowiem dzisiaj, teraz, w tych czasach... złapać coś dobrego w wieku 35-45 będzie piekielnie ciężko. Albo trafisz na niechcianego złamasa albop na psycho coś tam po 10 rozwodach. Z odzysku po 35-tce znaleźć miłość życia będzie jak trafić bańkę w tocia. Pomyślcie nad tym zanim dacie sobie po zebach i sami zostaniecie. Wtedy możecie zostać i bez siebie i bez dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, Martyna 86 napisał:

Ostro! Ale myślisz się i to bardzo. Miałam zawsze bardzo duże powodzenie. Wybrałam delikatnego uroczego faceta w okularach który miał przede mną jedna kobietę. Wiedziałam ze będzie mnie kochał (kocha) nie zdradzał (w życiu by tego nie zrobił) i będziemy szczęśliwi. Teoche życie się nam pokomplikowało, okazało się, ze facet ma dziwne przekonania zakorzenione z domu (za grzeczny najwyraźniej, kobieta ma buc jak mama, w kuchni...)

zarabiam dokładnie tyle co on, nie utrzymuje mnie i nie polegam na nim finansowo. Jeździmy za wakacje bo nie mamy dzieci na które wydajemy kasę i na których wakacje mamy czekać. Moje koleżanki myślą, raj na ziemii... facet wysoki, przystojny, zadbany. Ładny dom z ogródkiem, odkładaliśmy oboje. 
nie jest jak Ci się wydaje, bardzo krzywdzące jest to co piszesz. Nie jestem jakaś bimbo co wybrała faceta bad Boy i teraz płacze w rękaw, nie poleciałam na kasę... na początku związku miała więcej od niego. Naprawdę kochałam tego człowieka, nie udław się jak to przeczytasz 😂
poza tym nie tyle on się zmienił co zmieniło się nam życie i okazało się ze kiedy pracujemy „po równo” w tych samych godzinach mój mąż uważa, ze skoro jestem w domu wcześniej o 45 minut to ciężar robienia obiadu spoczywa na mnie. Skoro zawsze był seks jak z pornosa to będzie zawsze, skoro zawsze chciałam jajko na śniadanie do końca życia nie ma prawa mi się odmienić... hmm ludzie siw zmieniają, niestety...

Sądzę, że to może być, z Twojej strony, już zmęczenie materiału... Natomiast jemu, jak opisujesz, najwyraźniej jeszcze się nie znudziło. 

Edytowano przez SheriDANKA ;-P
Dodane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ten który kocha nie ukarze kobiety za to że ona nie może mieć dzieci i się nie katapultuje, kiedy teMPowTE pustaczki wreszcie to zrozumiecie??

Umarłbym gdybym musiał powiedzieć mojej SAJONARA po 20latach bo ... dzieci mi nie dasz.

Wystarczy przejść się do domu dziecka i popatrzeć, ile tych dzieci można mieć!!!!!!!

Adopcja to też wyjście albowiem ja doskonale o tym wiem, że rodzic to ten który KOCHAŁ i WYCHOWAŁ a nie ten który ZROBIŁ!

Amen.

Edytowano przez manet.m

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, manet.m napisał:

Czym mam się udaławić mając żonę od 17lat i będąc w tym samym związku lat prawie 24?   Udławić mogę się jedynie jej wylewami poorgazmowymi, niczym więcej. Bez urazy kobietko, kochać nie znaczy być kochanym. Łzy miłości mają być po obu stronach i nigdy nie kończyć się. To co napisałaś o swoim facecie to nic innego jak tyranizm. Okularnik okazał się xxxyyynem. To nie była miłość, bo kocha się na całe życie, dziś już to wiem więc nie dam sobie zamydlić ocząt byle frazą, że nie było widać braku miłości, honoru, szacunku, rządzy, oddania i setek innych. Nie do końca tylko on jest winien temu, co Ci się przytrafiło, przykro mi. Ktoś kto tak się zachowuje już dawno musiał dawać znaki że będzie coś nie tak, prawdziwy samiec nigdy nie draśnie samicy, bez względu na to czy to będzie draśnięcie psychiczne czy fizyczne, po prostu dorosły pan nie umiałby aż tak upaść.  

Dlaczego lata temu nie zrobiliście sobie badań??

Dlaczego przeżyliście pół żywota i dopiero na koniec staracie się o dzieci???

Gdzie podziała się obustronna odpowiedzialność, no bo przecież oboje wiedzieliście co to rodzina i że każde z Was dążyć będzie do osiągnięcia tego? 

Nie uszykowaliście się?

Ile Wy macie lat?

Od dekad w programach TV pier.tolą że osoba osobie niepisana (może być...), więc nikt z Was nie wpadł na pomysł aby przed zdobywaniem pieczątek w paszportach, przed zdobyciem domu, mercedesów i innych fantów najpierw sprawdzić czy będzie komu to oddać w spadku?

Moja pani robiła sobie badania na możliwość zajścia gdy byliśmy ze sobą niespełna lat kilka i mieliśmy jeszcze tzw. "naście" więc o co kaman?  Do kogo żal że się dzisiaj nic nie da?

Przecież to logiczne że 90% związków sypie się gdy nie mogą mieć dzieci, było o tym pomyśleć na początku a nie teraz, gdy koniec nastaje. I co Wy zrobicie gdy odejdziecie od siebie?  Samotny pijaczyna singiel + samotna bezdzietna singielka na amen do grobowej dechy? Przecież to się tak skończy albowiem dzisiaj, teraz, w tych czasach... złapać coś dobrego w wieku 35-45 będzie piekielnie ciężko. Albo trafisz na niechcianego złamasa albop na psycho coś tam po 10 rozwodach. Z odzysku po 35-tce znaleźć miłość życia będzie jak trafić bańkę w tocia. Pomyślcie nad tym zanim dacie sobie po zebach i sami zostaniecie. Wtedy możecie zostać i bez siebie i bez dzieci.

Dowiedziałam się ze nie mogę mieć z nim podkreślam z nim, dzieci po 5 latach, w tym dwa lata ro były nadania i 3 in vitro... Nie czekałam z dzieckiem. Marzyłam o nim. To było 7 lat temu. Wtedy wszystko było inne, jego zachowania subtelne i dopiero później bardzo siw zaostrzyły. Kiedy nie masz dzieci to pozostaje skupiać się na sobie. Wciąż... bez przerwy. Ja go po prostu kochałam. I chciałam być szczesliwa. Walczyłam o niego, wyciągałam z depresji. Łatwo jest się pogubić, ja nie proszę Cię o wytykanie mi „moich” błędów. Ja Ttlko pytam jak mu ro powiedzieć bo wciąż głupio się obwiniam (dorosłe dziecko alkoholika) ze jestem słaba i nie walczę o związek. Ze kryzysy się zdarzają... po prostu ch w powiedzieć dość. I żyć z ttm poczuciem winy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No to przykkro mi że okularnik okazał się zyebem, sorry, musiałem. Daj mu to poczytać bo gość przegrał, przegrał ze sobą! On wiedział że tak to może się skończyć, dał Ci nadzieję w ciemno? Pustą nadzieję? I to facet???  Przegrywusek i tyle ale wróci, gdy inna nie da bo uzna że już za późno :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Martyna 86 napisał:

Dowiedziałam się ze nie mogę mieć z nim podkreślam z nim, dzieci po 5 latach

I wtedy było dać nogę, no serio, niestety. Albo rypki albo aqvarium. Taka jest prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, manet.m napisał:

I wtedy było dać nogę, no serio, niestety. Albo rypki albo aqvarium. Taka jest prawda.

Wtedy wydawało mi się, ze nie można zostawić kogoś bo nie można mieć dzieci z nim. Bo może będę mogła z kimś innym. Bo myślałam kocham go i dzieci to nie wszystko. Bo przecież można adoptować. Ale adopcja z nim nie wchodzi w grę o czym boleśnie przekonałam się później. Bo miał depresje, a ja była dobra żona która nie spała całe noce i stawiała go na nogi. Bo tak trzeba. Bo o związek się walczy. 
I po raz pierwszy wsyztsko jest normamie. Nudno normalnie. W końcu nie mam wyrzutów sumienia, w końcu nie muszę go ratować ani naszego związku, w końcu mam czas by spojrzeć na siebie z innej perspektywy i chec zawalczyć o swoje szczęście. W końcu zbieram siły. RoMaiwam z przyjaciółmi, pisze tutaj. Chyba próbuje zrozumieć ze jednak nie zwariowałam. Krok po kroku. Doceniam wszystkie odpowiedzi, dziekuje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Kulfon napisał:

Jak ktoś tu wyżej dobrze doradził, przygotuj się do rozwodu ze strony logistycznej, poszukaj informacji, porozmawiaj z prawnikiem. Nie znam  się na rozwodach więc od tej strony nic nie mogę doradzić. 

Natomiast to, że nie jesteś szczęśliwa jest moim zdaniem wystarczającym powodem do rozstania, tym bardziej, że nie ma wysiłku z obu stron, aby to zmienić. Bez sensu tak marnować życie, zwłaszcza, że nie macie dzieci, więc właściwie po co tak się poświęcać? Zdrowy egoizm jest jak najbardziej wskazany, nie masz obowiązku być męczennicą, bo inni też tak żyją. O swoje szczęście trzeba walczyć i nie powinnaś mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, masz jedno życie. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży, życzę odwagi i powodzenia.

 

Dziękuje, bardzo rzeczowo napisane. Ja bym nie chciała rujnować mu życia i mieć poczucia winy ze on teraz przeze mnie będzie już zawsze sam. 
Jestem taka pogodną osobą, mam mnóstwo przyjaciół wiec nigdy nie będę sama. I samotności się nie boje, w tej chwili priorytetem jest jak zacząć te rozmowę by on to zrozumiał, by się nie załamał. Cokolwiek siw stanie, nie chce budować swego szczęścia na czyjejś krzywdzie. 
Niw boje się, ze sobie niw poradzę. Sprawdziłam jak zorganizować sprzedaż domu i przemyślałam wiele wariantów. 
Teraz poszukam jak to wyglada od strony prawnej. 
Bez właściwego przygotowania nie zacznę tematu. Muszę  poczuć się na tyle silna by temu stawić czoło. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, Zpaznokcilakier napisał:

Kolejny psychopata, który zrobił z żony kombo robota domowego. O zgrozo! 

😂 w białych rękawiczkach... naiwnie myślałam, ze mamy partnerstwo, ja sprzątam kuchnie on odkurza itp do momentu kiedy przestał... dziś tez owszem, pomógł mi. Ale tydzień temu palcem nie kiwnął kiedy mnie nie było. Gdybym nagle złamała nogę i musiała leżeć w łóżku byłby dramat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Martyna 86 napisał:

Dziękuje, bardzo rzeczowo napisane. Ja bym nie chciała rujnować mu życia i mieć poczucia winy ze on teraz przeze mnie będzie już zawsze sam. 

Gwarantuję Ci że on zastępstwo znajdzie szybciej niż myślisz.

Tym bardziej że nie lubi sprzątać, gotować i trzymać pełnych jajek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A tak na marginesie - rozwód  z powodu "niezgodności charakterów" możesz uzyskać  już na drugiej sprawie. Tym bardziej że  nie macie dzieci.

Wiem, bo też się tak rozwodziłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Bimba napisał:

A tak na marginesie - rozwód  z powodu "niezgodności charakterów" możesz uzyskać  już na drugiej sprawie. Tym bardziej że  nie macie dzieci.

Wiem, bo też się tak rozwodziłam.

Dajesz mi nadzieje i podoba mi się wpis, ze kogoś sobie znajdzie 😂 w głębi serca chciałabym żeby był szczęśliwy. Dziękuje za odpowiedz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mogę zrozumieć, że ciężko jest pogadać z szefem w pracy o tym, że coś nie do końca w tej pracy pasuje,  ale z własnym mężem.  

Jak dopuściłaś do sytuacji w której się znalazłaś? - kiedy seks przestał sprawiać ci przyjemność i dlaczego (nagle twój mąż przestał zwracać uwagę na twoje przyjemności ), kiedy przestaliście razem dbać o dom (nagle?). 

Dlaczego nie reagowałaś i nie mówiłaś wprost co Ci się nie podoba. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Margo napisał:

Mogę zrozumieć, że ciężko jest pogadać z szefem w pracy o tym, że coś nie do końca w tej pracy pasuje,  ale z własnym mężem.  

Jak dopuściłaś do sytuacji w której się znalazłaś? - kiedy seks przestał sprawiać ci przyjemność i dlaczego (nagle twój mąż przestał zwracać uwagę na twoje przyjemności ), kiedy przestaliście razem dbać o dom (nagle?). 

Dlaczego nie reagowałaś i nie mówiłaś wprost co Ci się nie podoba. 

Od początku... zawsze było ciężko gadać z moim mężem. Jest bardzo spokojnym człowiekiem który nie znosi wszelkiego rodzaju konfliktów. Ja jestem ta która krzyczy, rzuca talerzami itp. Kiedy próbowałam robił ze mnie wariatkę. Nie mogę nawet wyzwać go w jakikolwiek sposób. 
W pewnym momencie jemu tez zaczely puszczać nerwy, każde odstępstwo od „normy” było karane wybuchem niesamowitej wścieklizny na mnie. Jak wspominałam wcześniej, wychodzę z domku alkoholowego gdzie skakało się nad tatusiem żeby był spokój i wciąż uczy się asertywności pod ttm względem. Poza tym on tez to robi bardzo subtelnie, manipuluje mną i związkiem tak, ze to ja jestem psychiczna i szukam dziury w całym. 
Seks przestał być seksem po poronieniach, za wszelka cenę chciałam wrócić do normalności. Udowodnić sobie i jemu, ze ludzie mogą nie mieć dzieci i wciąż byc szczęśliwi, kochać się mimo tej całej tragedii. Wiec stawałam na głowie, grałam... potem był rozstrój hormonalny. Ciągły okres, czułam się okropnie. In vitro się na mnie zemściło. Bardzo cierpiałam. Nie mogłam prawie nigdy wiec kiedy mogłam to i tak myślałam o tym jak mnie boli, ze napewno leci m krew, było mo ciężko się skupić. Wiec chyba grałam dalej. On przestał się starać. Dziś już nie potrafi. Próbowałam o rtm rozmawiać. Jego repertuar mnie nie zadowala nawet w stopniu minimalnym. Szczególnie ciężko kiedy wystarcza mu max 60 sekund i 5 pchnięć. Nieważne na jaka pozycje byśmy się zdecydowali, to wciąż nic nie da. Myśli o viagrze. Mi opadaja rece. Aż się boje co będzie za 20 lat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Kulfon napisał:

Domyślam się, że Twój mąż ma skończone 18 lat i nie jest małym dzieckiem, za które jesteś odpowiedzialna 😉 Tak naprawdę to wcale mu nie wyświadczasz przysługi tkwiąc w tym związku ze współczucia. Jak tak dalej pójdzie to Ty skończysz jako sfrustrowana żona, a on jako mąż sfrustrowanej żony. 

Rozumiem Twoje dylematy, bo gdy się kogoś kocha to człowiek się czuje za niego odpowiedzialny. Sama kiedyś tkwiłam w związku z tej samej przyczyny. Tymczasem on sobie świetnie poradził i wydaje się teraz szczęśliwy. Tak naprawdę rozstanie pozwoliło nam obojgu znaleźć lepszych dla nas partnerów.

Bardzo dobrze napisane, dziękuje. 
Tak zdaje sobie sprawę, ze nie wyświadczam nam tym przysługi. Ze jak się kogoś kocha to ciężko odjeść. 
Oczywiście, ze jakaś cześć mnie wciąż go kocha, inna nie może się doczekać by zobaczyć go w związku z inna kobietą. 
Najgorsze, ze zawsze pozostaje w głowie ra niepewność, ze kryzys, ze o związek trzeba walczyć jak się kogoś kocha. Ze jak nie walczę to coś ze mną jest nie tak...

Myślę, ze swoje już zrobiłam i czas ruszyć do przodu. Ale wciąż ciężko jest żyć ze świadomością, ze się położyło na kimś kreskę. Ulżyłoby mi gdyby i on tak myślał. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Martyna 86 napisał:

Najgorsze, ze zawsze pozostaje w głowie ra niepewność, ze kryzys, ze o związek trzeba walczyć jak się kogoś kocha. Ze jak nie walczę to coś ze mną jest nie tak...

Tylko tresowane w polsko katolickim sosie kobiety mają takie podejście, szkoda że mężczyźni już nie.

Zdejmij w końcu ten garb z pleców i niech do ciebie dotrze że macie takie same prawa.

Nie jesteś  i nie powinnaś być jego niańką i terapeutą.

Zycie jest krótkie, i tak bardzo dużo  czasu zmarnowałaś, nie marnuj tego co jeszcze zostało. 

 

  • Like 1
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Martyna 86 napisał:

Od początku... zawsze było ciężko gadać z moim mężem. Jest bardzo spokojnym człowiekiem który nie znosi wszelkiego rodzaju konfliktów. Ja jestem ta która krzyczy, rzuca talerzami itp. Kiedy próbowałam robił ze mnie wariatkę. Nie mogę nawet wyzwać go w jakikolwiek sposób. 
W pewnym momencie jemu tez zaczely puszczać nerwy, każde odstępstwo od „normy” było karane wybuchem niesamowitej wścieklizny na mnie. Jak wspominałam wcześniej, wychodzę z domku alkoholowego gdzie skakało się nad tatusiem żeby był spokój i wciąż uczy się asertywności pod ttm względem. Poza tym on tez to robi bardzo subtelnie, manipuluje mną i związkiem tak, ze to ja jestem psychiczna i szukam dziury w całym. 
Seks przestał być seksem po poronieniach, za wszelka cenę chciałam wrócić do normalności. Udowodnić sobie i jemu, ze ludzie mogą nie mieć dzieci i wciąż byc szczęśliwi, kochać się mimo tej całej tragedii. Wiec stawałam na głowie, grałam... potem był rozstrój hormonalny. Ciągły okres, czułam się okropnie. In vitro się na mnie zemściło. Bardzo cierpiałam. Nie mogłam prawie nigdy wiec kiedy mogłam to i tak myślałam o tym jak mnie boli, ze napewno leci m krew, było mo ciężko się skupić. Wiec chyba grałam dalej. On przestał się starać. Dziś już nie potrafi. Próbowałam o rtm rozmawiać. Jego repertuar mnie nie zadowala nawet w stopniu minimalnym. Szczególnie ciężko kiedy wystarcza mu max 60 sekund i 5 pchnięć. Nieważne na jaka pozycje byśmy się zdecydowali, to wciąż nic nie da. Myśli o viagrze. Mi opadaja rece. Aż się boje co będzie za 20 lat!

Waszym głównym problemem jest brak komunikacji między wami, do tego seks bez przyjemności (jak facet po 15 latach z kobietą może nie wiedzieć jak jej sprawić przyjemność). Chyba dobrze się stało,  że dzieci nie macie bo lepiej by nie było. 

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Bimba napisał:

Tylko tresowane w polsko katolickim sosie kobiety mają takie podejście, szkoda że mężczyźni już nie.

Zdejmij w końcu ten garb z pleców i niech do ciebie dotrze że macie takie same prawa.

Nie jesteś  i nie powinnaś być jego niańką i terapeutą.

Zycie jest krótkie, i tak bardzo dużo  czasu zmarnowałaś, nie marnuj tego co jeszcze zostało. 

 

Bardzo dobrze powiedziane. Po moich doświadczeniach uważam ze coś takiego jak kryzys w związku jest bardzo mocno naciągane i chyba nie istnieje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, oinkk napisał:

Tacy szybko znajduja zastepstwo jak przyzwyczail sie do pasozytowania to juz sie nie zmieni niech inna sie meczy

Otóż to. Muszę tylko jakoś to z siebie wyrzucić! To będzie najgorsze, nie przypominam sobie bym kiedykolwiek zrzuciła na niego najmniejsza bombę nawet, a tu od razu bedzie atomowa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
52 minuty temu, Martyna 86 napisał:

Otóż to. Muszę tylko jakoś to z siebie wyrzucić! To będzie najgorsze, nie przypominam sobie bym kiedykolwiek zrzuciła na niego najmniejsza bombę nawet, a tu od razu bedzie atomowa!

On na ciebie też zarzucał i nawet mu powieka nie drgnęła. 

A Ty heszcze nic nie zrobiłaś a już robisz pod siebie  od nadmiaru wyrzutów sumienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×