Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
no happy

Jak 'sciągnąć' narzeczonego do domu?

Polecane posty

znajdź pracę... pokaż mu że jak przyjedzie do polski i będzie zarabiał naj niższą krajową na początku to dacie radę we dwoje, pracuje zza granicą bo jest dużo pieniążków... albo wyjedź do niego.. po prostu, za nim-jak go kochasz 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Zpaznokcilakier napisał:

Musze zapytać. A co z seksem. Tylko proszę nie pisać, że ćwiczy  wstrzemięźliwość, albo ze od czasu do czasu odbywacie podrygi na skajpaju?!  No przecież nikt nie jest z żelaza! 

O to należałoby zapytać jego. Choć przyznam, że niejednokrotnie go o to pytałam, to stwierdził, że żyje w celibacie i myśli o mnie. Jeśli jest uczciwy jak sam mówi i rzeczywiście mnie nie zdradza to znając życie odpala sobie odpowiednie stronki w necie i jedzie na ' ręcznym'. Ale pytanie, jak długo można w ten sposób funkcjonować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja mysle, ze zareagowalas za bardzo emocjonalnie. Bylo nie blokowac go od razu tylko dac mu troszke czasu na zastanowienie i przemyslenie sprawy Na przyklad do konca roku. To jest raptem 2.5 miesiaca. Tyle wytrzymalas, to to bys tez dala rade.  A jak teraz mu nagle dasz czas, gdzie juz zerwalas, to znowu jestes niekonsekwentna. Rozumiesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, ania H99 napisał:

znajdź pracę... pokaż mu że jak przyjedzie do polski i będzie zarabiał naj niższą krajową na początku to dacie radę we dwoje, pracuje zza granicą bo jest dużo pieniążków... albo wyjedź do niego.. po prostu, za nim-jak go kochasz 

Czyli to ja mam wziąć wszystko na swoje barki, a on przyjedzie na gotowe, tak? Owszem, mogłabym tak zrobić i nawet zrobiłam pierwszy krok, jeśli chodzi o znalezienie pracy (chyba nie czytałaś Aniu poprzednich moich wpisów). Jednak zauważ, że on powinien też coś od siebie dać, ponieważ kiedy wraca z pracy ma czas tylko dla siebie, więc mógłby w tym czasie poszukać jakichś ofert, powysyłać CV, itd. Taka też była umowa, tymczasem mija trzeci rok i nic nie zrobił w tym kierunku. Ja nie mam tego komfortu jaki on ma, ponieważ wracając z pracy muszę zająć się dzieckiem, odrobić z nim lekcje ( to jest ten etap, że trzeba dużo czasu na to poświęcić), zawieźć na zajęcia dodatkowe, ogarnąć dom, itd. Kiedy zostawiłam go jeden raz na cały dzień z dzieckiem i musiał przejąć moje obowiązki to stwierdził, że nie wytrzymałby tygodnia żyjąc w ten sposób i ogarniając to co ja ogarniam sama i że zupełnie się do tego nie nadaje, a mnie się nikt nie pytał czy podołam i czy się do tego nadaję, ja po prostu muszę bo nikt inny za mnie tego nie zrobi. Wyjechać chciałam, ale on nie chce. Jeśli przeczytasz poprzednie moje wypowiedzi to zorientujesz się w sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, gwoli wyjasnienia napisał:

Ja mysle, ze zareagowalas za bardzo emocjonalnie. Bylo nie blokowac go od razu tylko dac mu troszke czasu na zastanowienie i przemyslenie sprawy Na przyklad do konca roku. To jest raptem 2.5 miesiaca. Tyle wytrzymalas, to to bys tez dala rade.  A jak teraz mu nagle dasz czas, gdzie juz zerwalas, to znowu jestes niekonsekwentna. Rozumiesz?

Zareagowałam tak, ponieważ już najzwyczajniej nie daję rady. Mam dość jego ciągłych wymówek i argumentacji z kapelusza. To była reakcja na kolejną jego ignorancję moich słów. Zadzwoniłam do niego i powiedziałam tak: 'dziś, dokładnie 13.10.2020, chcę abyś określił datę swojego powrotu'. Nawet nie zdążyłam dokończyć tego co chciałam powiedzieć kiedy on w ironiczny sposób  wypalił coś w stylu 'taa, jaasne'. Nie wkurzyłabyś się? A tak, kiedy przyjedzie, dam mu żelazny termin - tak jak napisałaś - do końca roku. Jeśli wyczuję, że znowu próbuje grać na zwłokę i kręcić, spakuję na jego oczach rzeczy moje i dziecka, zapakuję je do mojego auta i zakończę to raz na zawsze, bo limit mojej cierpliwości i pobłażliwości się już wyczerpał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
49 minut temu, LoveSexOrgasm napisał:

No wiec,jak wyjechalem zagranice to po roku sciagnolem swoja kobiete z naszym dzieckiem do mnie i bylo mi obojetnie ze bedziemy mieszkac razem w oplakanych warunkach( naprawde to byl dramat gdzie mieszkalismy), najwazniejsze dla nas bylo to ze moglismy po tak dlugiej rozlace w koncu byc razem. Minelo juz 17 lat od tego czasu i obydwoje wiemy ze to byla sluszna decyzja, tak jak ktos pisal wyzej ,single z granica moga robic co chca a pokus jest duzo. Wiec niestety tez mysle ze twoj facet poprostu kogos sobie tam znalazl i prowadzi inne zycie,a ciebie trzyma jak najdalej od siebie. Mam nadzieje ze sie myle, bo moze naprawde  tylko mieszka i pracuje.

Pisalas ze ma przyjechac na urodziny corki , wydaje mi sie ze to dobra okazja zebys z nim wyjasnila to wszystko w cztery oczy niz przez telefon. Zycze powodzenia i obym sie mylil.

Wiesz co?  Podziwiam Cię. Tak właśnie powinno to wyglądać. Nieważne są warunki, w jakich na początku przyjdzie żyć, bo wiadomo, że początki zawsze są trudne. Ważne że rodzina jest razem i uniknie się w ten sposób jej rozpadu. A na lepsze warunki przyjdzie czas. Przecież życie na odległość nie może się udać, to jakaś abstrakcja. Owszem, może w takim przypadku kiedy para się dogaduje w ten sposób, że ok, ty wyjeżdżasz ale wracasz wtedy i wtedy, i tego się trzymamy i nie przesuwamy terminu powrotu w nieskończoność. Wtedy można zacisnąć żeby i przetrwać ten czas, ale w tym przypadku, kiedy decyzja o powrocie jest odsuwana z roku na rok to się nie może udać. Wierzę, że on nie ma nikogo, ale jeśli tak nadal pozostanie to w końcu kogoś znajdzie lub ulegnie pokusom. On się zachłysnął kasą, bo choć tutaj, w  Polsce, pracował na kierowniczym stanowisku to nie zarabiał tyle, ile tam zarabia. A to droga donikąd. Bo będzie coraz trudniej mu się przestawić na realia zarobkowe panujące w Polsce. Pozostanie nam wtedy tylko wyjechać do niego, ale czy będzie jeszcze chęć z obu stron? Wątpię. Bo rozłąka sprawia, że ludzie się od siebie oddalają, stają się dla siebie obcy. Dlatego albo się teraz określi, albo koniec, bo nie będę żyć złudzeniami po to tylko, aby któregoś dnia obudzić się z ręką w nocniku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
58 minut temu, no happy napisał:

Wiesz co?  Podziwiam Cię. Tak właśnie powinno to wyglądać. Nieważne są warunki, w jakich na początku przyjdzie żyć, bo wiadomo, że początki zawsze są trudne. Ważne że rodzina jest razem i uniknie się w ten sposób jej rozpadu. A na lepsze warunki przyjdzie czas. 

Chyba żartujesz!

Jakie "trudne warunki"???

On jest tam od TRZECH lat!

Przez trzy lata pracował,  miał maleńkie koszty utrzymywania skoro dzielił mieszkanie z kolegami, tobie wysyłał grosze, więc powinien mieć odłożoną kupę  pieniędzy!

Pochwalił się tobie ile odłożył "dla was i dla waszego dobra" czy to jest tajemnica skoro nie masz wglądu do konta?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, no happy napisał:

Dokładnie. Słuchaj, ja też już go szantażowałam w ten sposób. Na początku było tak, że on chciał (ale teraz tak sobie myślę, że chciał bo ja nie chciałam) abyśmy spróbowali tam żyć. My razem do pracy, a dziecko posłać tam do szkoły. Nie chciałam się na to zgodzić i on o tym wiedział. Po pewnym czasie, kiedy zorientowałam się, że jemu coraz ciężej jest tutaj wrócić i że zbyt mu się tam podoba, postanowiłam, że ok, stawiam wszystko na jedną kartę. Pojadę tam z dzieckiem i spróbujemy, a jeśli się nie uda to chociaż nie będę miała wyrzutów, że nie spróbowałam i nie dałam nam szansy. Wyobraź sobie, że kiedy przyjechał po lockdownie,  to było w czerwcu, powiedziałam mu o tym, że przemyślałam sprawę i ok, spróbujmy. A on, jak wcześniej bardzo nalegał, tak teraz w ogóle zmiana stanowiska o 180 stopni. A że nie bo to przemyślał i nie ma to sensu, że oboje byśmy pracowali, a jedną całą wypłatę trzeba by było dać na wynajem, a że nie ma sensu dziecku zmieniać kraju i rzucać je na głęboką wodę (bariera językowa), itd., itd. A wcześniej był za i jeszcze mnie przekonywał. I na tym zostało. Wkurzyłam się i powiedziałam mu, że w takim razie chce wiedzieć jak długo to jeszcze potrawa, ile zamierza tam jeszcze siedzieć. Wtedy zaczął swoje sztuczki, nic konkretnego nie mówiąc tylko prawiąc mi komplementy, zapewniając o wielkiej miłości, itd. Wszystko aby mi tylko zamydlić oczy, zmienić temat i najlepiej już do niego nie wracać. No i pozostało na tym, że dziecko od września poszło tutaj do pierwszej klasy, więc teraz to już zupełnie bez sensu byłoby robić dziecku rewolucję w życiu. 

Dziewczyno wychodzisz ze złego założenia. Rodzinę zakłada się po to by  być razem. Kocha? Przecież to tylko słowa, w dodatku puste, bo nic nie niosą za sobą. Dla mnie sytuacja jest bardzo prosta... on jest wolnym kawalerem, Ty samotną matką. Pokaż mi w którym miejscu jesteście WY? Co do dzieci - tamte dzieci były w wieku szkolnym, przestawiły się na inny kraj bardzo szybko, szybciej niż dorośli. Kolejny temat tej pokrętnej logiki... Łatwiej i taniej jest utrzymywać dwa osobne domy niż jeden wspólny, gdzie jedno pomaga drugiemu i je zastępuje? Czegoś nie rozumiem. 

Kolejna rzecz - użyłaś bardzo nieładnego słowa - szantaż. W związku nie ma ja i ty tylko my, zatem należy podejmować decyzje, które są dobre dla obu stron.

Mądre pytanie jak długo zamierza tam siedzieć - może do emerytury? Musisz wiedzieć na czym stoisz, bo życie ucieka. 

Twoim obowiązkiem jest dbać o dobro swoje i dziecka. Albo jest częścią waszej rodziny albo nie - innej możliwości nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Bimba napisał:

Chyba żartujesz!

Jakie "trudne warunki"???

On jest tam od TRZECH lat!

Przez trzy lata pracował,  miał maleńkie koszty utrzymywania skoro dzielił mieszkanie z kolegami, tobie wysyłał grosze, więc powinien mieć odłożoną kupę  pieniędzy!

Pochwalił się tobie ile odłożył "dla was i dla waszego dobra" czy to jest tajemnica skoro nie masz wglądu do konta?

Bimba, odsyłam Cię do moich poprzednich wypowiedzi. Już wypowiadałam się na ten temat i wolałabym się nie powtarzać, ponieważ wprowadza to chaos. Jednak przez wzgląd na to, że tak ochoczo dzielisz się ze mną, jak i z pozostałymi członkami dyskusji swoimi przemyśleniami, zrobię wyjątek i powtórzę raz jeszcze. Przy każdej dyskusji na temat pieniędzy twierdzi, że nie udało mu się niczego zaoszczędzić, bo jak tylko coś uciuła to wyskakują jakieś nowe, nieprzewidziane wydatki z naszej strony i ciągle jest w punkcie wyjścia. Dlatego mając na uwadze jego słowa, stwierdziłam, że na początku  warunki mogą być trudne, ale gdybyśmy oboje pracowali, można te warunki poprawić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli szukasz sposobu, żeby ściągać narzeczonego to słabo - kochający się ludzie tak postępują,  aby jak najszybciej być już razem, po okresie rozłąki.  

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, no happy napisał:

Przy każdej dyskusji na temat pieniędzy twierdzi, że nie udało mu się niczego zaoszczędzić, bo jak tylko coś uciuła to wyskakują jakieś nowe, nieprzewidziane wydatki z naszej strony i ciągle jest w punkcie wyjścia

Z waszej strony???

A na jakie to wydatki tak go "naciagasz" co miesiąc że bidulek nie może prze trzy lata grosza odłożyć???

Naprawdę nie czujesz jesteś koncertowo robiona w bambuko?

Od dwunastu lat mieszkam w UK i takich cwaniaków jak twój chłop  widziałam na pęczki.

Jeszcze do kompletu zapomniałaś napisałaś że on pobiera na dziecko benefity.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
50 minut temu, Bimba napisał:

Z waszej strony???

A na jakie to wydatki tak go "naciagasz" co miesiąc że bidulek nie może prze trzy lata grosza odłożyć???

Naprawdę nie czujesz jesteś koncertowo robiona w bambuko?

Od dwunastu lat mieszkam w UK i takich cwaniaków jak twój chłop  widziałam na pęczki.

Jeszcze do kompletu zapomniałaś napisałaś że on pobiera na dziecko benefity.

Wydatki, jak wydatki, np. kurs angielskiego, na który dziecko chodzi, tańce, dentysta, ostatnio wyprawka do szkoły dla dziecka, itd. Ja w każdym razie nic z tego nie mam. Ale kurczę, wiesz co, o tych benefitach nie pomyślałam. Zupełnie nie mam pojęcia jak to wygląda za granicą, ale wiem, że coś takiego istnieje. I pytanie czy je pobiera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Autorko Ty wiesz ile on zarabia?wynajmuje mieszkanie z 3facetami, 4 osoby zatem. Mieszkanie total max 1300f.Niech placi 400juz z rachunkami, Tobie wysyla 200-250,jedzenie 200. To jest 800£...niech zarabia nawet slabo 1300-1500£, I nic nie oszczedza?ludzie odkladaja kase robiac w magazynie za 1000. Nie chce by ta kasa byla dla was wszystkich, coz...ale niech nie mowi, ze wydaje na 0, bo to smierdzi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Skb napisał:

Dziewczyno wychodzisz ze złego założenia. Rodzinę zakłada się po to by  być razem. Kocha? Przecież to tylko słowa, w dodatku puste, bo nic nie niosą za sobą. Dla mnie sytuacja jest bardzo prosta... on jest wolnym kawalerem, Ty samotną matką. Pokaż mi w którym miejscu jesteście WY? Co do dzieci - tamte dzieci były w wieku szkolnym, przestawiły się na inny kraj bardzo szybko, szybciej niż dorośli. Kolejny temat tej pokrętnej logiki... Łatwiej i taniej jest utrzymywać dwa osobne domy niż jeden wspólny, gdzie jedno pomaga drugiemu i je zastępuje? Czegoś nie rozumiem. 

Kolejna rzecz - użyłaś bardzo nieładnego słowa - szantaż. W związku nie ma ja i ty tylko my, zatem należy podejmować decyzje, które są dobre dla obu stron.

Mądre pytanie jak długo zamierza tam siedzieć - może do emerytury? Musisz wiedzieć na czym stoisz, bo życie ucieka. 

Twoim obowiązkiem jest dbać o dobro swoje i dziecka. Albo jest częścią waszej rodziny albo nie - innej możliwości nie ma.

Zgadzam się z Tobą w 100%, ale najwyraźniej on widzi to zupełnie inaczej. Coś mi tutaj bardzo nie pasuje, bo tak jak piszesz, z tego wynika, że łatwiej jest jemu utrzymywać dwa domy samemu, niż jeden dom we dwoje? Myślę, że gdybyśmy podjęli próbę zamieszkania tam razem, byłoby nam łatwiej to wszystko ogarnąć finansowo, i przede wszystkim bylibyśmy razem. Ale nie mogę go do niczego zmusić, ani nic na nim wymusić, bo do tanga trzeba dwojga. Dlatego tak bardzo zależy mi na tym aby się określił. Bo jeśli opcja z naszym przyjazdem do niego odpada, nie wiem dlaczego właściwie, to oczekuję konkretnej odpowiedzi na pytanie kiedy wróci. Nie wiem, jestem  bezsilna i zmęczona tym zabieganiem o jego samookreślenie. Czuję jakbym walczyła z wiatrakami. Życie ucieka, ja - tak jak piszesz - jestem samotną matką, a on kawalerem do wzięcia bez zobowiązań. No taka jest prawda. Ja umęczona, teoretycznie mam narzeczonego, ale fizycznie jestem sama i tak od niespełna trzech lat. On natomiast się świetnie bawi, bo kończy pracę o tej 17-tej i resztę dnia ma dla siebie. Gdyby poważnie myślał o powrocie, od dawna śledziłby oferty pracy i rozsyłał CV po firmach. I skoro jeszcze tego nie zrobił, to najwyraźniej podoba mu się taki tryb życia i nie zamierza niczego w swoim życiu zmieniać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, no happy napisał:

Zgadzam się z Tobą w 100%, ale najwyraźniej on widzi to zupełnie inaczej. Coś mi tutaj bardzo nie pasuje, bo tak jak piszesz, z tego wynika, że łatwiej jest jemu utrzymywać dwa domy samemu, niż jeden dom we dwoje? Myślę, że gdybyśmy podjęli próbę zamieszkania tam razem, byłoby nam łatwiej to wszystko ogarnąć finansowo, i przede wszystkim bylibyśmy razem. Ale nie mogę go do niczego zmusić, ani nic na nim wymusić, bo do tanga trzeba dwojga. Dlatego tak bardzo zależy mi na tym aby się określił. Bo jeśli opcja z naszym przyjazdem do niego odpada, nie wiem dlaczego właściwie, to oczekuję konkretnej odpowiedzi na pytanie kiedy wróci. Nie wiem, jestem  bezsilna i zmęczona tym zabieganiem o jego samookreślenie. Czuję jakbym walczyła z wiatrakami. Życie ucieka, ja - tak jak piszesz - jestem samotną matką, a on kawalerem do wzięcia bez zobowiązań. No taka jest prawda. Ja umęczona, teoretycznie mam narzeczonego, ale fizycznie jestem sama i tak od niespełna trzech lat. On natomiast się świetnie bawi, bo kończy pracę o tej 17-tej i resztę dnia ma dla siebie. Gdyby poważnie myślał o powrocie, od dawna śledziłby oferty pracy i rozsyłał CV po firmach. I skoro jeszcze tego nie zrobił, to najwyraźniej podoba mu się taki tryb życia i nie zamierza niczego w swoim życiu zmieniać. 

Widzę, że naprawdę masz wszystko poukładane w głowie. Fakt - do niczego go nie zmusisz. Jednak taki długotrwały stres i bycie samą doprowadzi Cię da takiej frustracji, że któregoś dnia wybuchniesz i nawet śladu nie zostanie po waszym "związku". Masz do wyboru - zacząć z nim szczerze i poważnie porozmawiać albo czekać do momentu tak dużego oddalenia się od siebie, że nie będzie żadnej siły, która by utrzymała was razem. Przydałaby Ci się rozmowa z psychologie, aby innym okiem spojrzał na sprawę... a tak naprawdę to rozmowa z wami obojgiem. Co prawda ludzie są różni, ale ich zachowania są schematyczne i powtarzalne. 

P.s. Podczas rozmowy z psychologiem usłyszałem dokładnie te słowa, które tu napisałaś... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
59 minut temu, Vedma napisał:

Autorko Ty wiesz ile on zarabia?wynajmuje mieszkanie z 3facetami, 4 osoby zatem. Mieszkanie total max 1300f.Niech placi 400juz z rachunkami, Tobie wysyla 200-250,jedzenie 200. To jest 800£...niech zarabia nawet slabo 1300-1500£, I nic nie oszczedza?ludzie odkladaja kase robiac w magazynie za 1000. Nie chce by ta kasa byla dla was wszystkich, coz...ale niech nie mowi, ze wydaje na 0, bo to smierdzi. 

Tak naprawdę nie wiem ile on zarabia. Wiem tylko, że po przepracowanym roku miał dostać podwyżkę. Za mieszkanie płaci coś chyba 350, do tego jakieś ubezpieczenie, jedzenie, papieroski, piwko, jakaś trawka od czasu do czasu, bo nie wierzę żeby tego nie było, i koszty życia tam wzrastają. Ponadto dostaje zwroty podatku, delegacje, bo bywa, że wysyłają go w delegacje np. do Polski, więc na pewno jest tego dużo więcej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, no happy napisał:

Tak naprawdę nie wiem ile on zarabia. Wiem tylko, że po przepracowanym roku miał dostać podwyżkę. Za mieszkanie płaci coś chyba 350, do tego jakieś ubezpieczenie, jedzenie, papieroski, piwko, jakaś trawka od czasu do czasu, bo nie wierzę żeby tego nie było, i koszty życia tam wzrastają. Ponadto dostaje zwroty podatku, delegacje, bo bywa, że wysyłają go w delegacje np. do Polski, więc na pewno jest tego dużo więcej. 

To maz pojechal sie bawic, piwka, trawki, papieroski. Nawet jak wroci to jak tylko bedziecie miec nawet maly klopot finansowy to bedzie Ci wypominal, ze kazalas mu wrocic. Zreszta, ktory kochajacy facet moze widziec te prosby I nic. Od lat. W uk co roku sa podwyzki. Nie wiesz ile zarabia Twoj facet, ojciec dziecka, masakra jakas. To nie koles z ktorym randkujesz tylko zyciowy partner. Ja bym odeszla, ale ze wzgledu na to, ze uklada sobie zycie sam, ewidentnie.Moj facet kiedys naciskal by mnie zameldowac u niego, bym czula sie jak w domu pod kazdym wzgledem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, no happy napisał:

Tak naprawdę nie wiem ile on zarabia. Wiem tylko, że po przepracowanym roku miał dostać podwyżkę. Za mieszkanie płaci coś chyba 350, do tego jakieś ubezpieczenie, jedzenie, papieroski, piwko, jakaś trawka od czasu do czasu, bo nie wierzę żeby tego nie było, i koszty życia tam wzrastają. Ponadto dostaje zwroty podatku, delegacje, bo bywa, że wysyłają go w delegacje np. do Polski, więc na pewno jest tego dużo więcej. 

Nie chce Cie dolowac, ale moj facet jak wyjechal do pracy, to po 3 mies. byl z powrotem i powiedzial, ze albo przyjezdzam z dzieckiem albo on wraca, bo sam tam nie bedzie. Chcial, zebysmy byli razem i widziec jak dziecko rosnie.

Edytowano przez AZS56

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zreszta ile on tego kredytu na mieszkanie komunalne wzial...moja mama po rodzicach wykupila 3pokojowe nad morzem za 12k , a on juz 3lata w ukuk I jeszcze splaca? Swoja droga dlaczego kredyt jest tylko na niego, nie mogliscie wspolnie, placic razem I kupic cos wspolnie?teoretycznie Ty niczego nie masz I do niczego prawa nie masz, decyzji nic. Wspolczuje takiego zwiazku, nawet ciezko to zwiazkiem nazwac..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przeprowadz z nim powazna rozmowe po urodzinach corki, nie przed.

Twoj SMS na pewno go otrzezwil,  chociaz uwazam, ze zrywanie przez SMS  jest slabe. To zbyt powazna sprawa miedzy Wami. Nie wzbranialabym sie tak przed przeprowadzka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skb napisał:

Widzę, że naprawdę masz wszystko poukładane w głowie. Fakt - do niczego go nie zmusisz. Jednak taki długotrwały stres i bycie samą doprowadzi Cię da takiej frustracji, że któregoś dnia wybuchniesz i nawet śladu nie zostanie po waszym "związku". Masz do wyboru - zacząć z nim szczerze i poważnie porozmawiać albo czekać do momentu tak dużego oddalenia się od siebie, że nie będzie żadnej siły, która by utrzymała was razem. Przydałaby Ci się rozmowa z psychologie, aby innym okiem spojrzał na sprawę... a tak naprawdę to rozmowa z wami obojgiem. Co prawda ludzie są różni, ale ich zachowania są schematyczne i powtarzalne. 

P.s. Podczas rozmowy z psychologiem usłyszałem dokładnie te słowa, które tu napisałaś... 

Powiem Ci, że moja frustracja sięga prawie apogeum, stąd to stawianie sprawy na ostrzu noża. I jeśli przez najbliższy miesiąc on się tutaj nie zjawi i nie porozmawia ze mną w merytoryczny sposób, kończę ten związek definitywnie. Oczywiście do tego czasu, dopóki się tu nie zjawi, nie odblokuję go. Nie będę wysłuchiwać kolejnych bzdur i godzić się na mydlenie oczu. Wystarczająco dużo czasu już straciłam. Jeśli stwierdzi, że zależy mu na rodzinie i nie chce jej stracić to zawalczy, rzuci wszystko i przyjedzie. Natomiast jeśli tego nie zrobi, będzie to dla mnie jasny komunikat z jego strony, że mu nie zależy, a wtedy będę wiedziała co mam dalej robić. 

Jeśli chodzi o wizytę u psychologa to dobry pomysł, już jakiś czas temu go rozważałam. Ale będę musiała się tam wybrać sama bo on psychologów nie toleruje. Takie świeże spojrzenie na sytuację będzie bardzo pomocne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, no happy napisał:

Powiem Ci, że moja frustracja sięga prawie apogeum, stąd to stawianie sprawy na ostrzu noża. I jeśli przez najbliższy miesiąc on się tutaj nie zjawi i nie porozmawia ze mną w merytoryczny sposób, kończę ten związek definitywnie. Oczywiście do tego czasu, dopóki się tu nie zjawi, nie odblokuję go. Nie będę wysłuchiwać kolejnych bzdur i godzić się na mydlenie oczu. Wystarczająco dużo czasu już straciłam. Jeśli stwierdzi, że zależy mu na rodzinie i nie chce jej stracić to zawalczy, rzuci wszystko i przyjedzie. Natomiast jeśli tego nie zrobi, będzie to dla mnie jasny komunikat z jego strony, że mu nie zależy, a wtedy będę wiedziała co mam dalej robić. 

Jeśli chodzi o wizytę u psychologa to dobry pomysł, już jakiś czas temu go rozważałam. Ale będę musiała się tam wybrać sama bo on psychologów nie toleruje. Takie świeże spojrzenie na sytuację będzie bardzo pomocne.

Wolę nie pisać Ci mojej opini. Po co, sama lepiej ocenisz i wybierzesz. Tutaj jak mi się zdaje bardziej szukasz potwierdzenia tego co już sama pewnie wymyśliłaś by być 100% pewną. O czym innym chcę napisać. Zaczęła bawić mnie udzielana rada by:

 

8 minut temu, no happy napisał:

zacząć z nim szczerze i poważnie porozmawiać 

Przecież nie raz tu napisałaś, że od dawna próbujesz ale ciągle Ci uniki robi. To jak masz to zrobić jak on właśnie tego unika? 😁 Dlatego zaczęła mnie bawić ta ciągle udzielana Ci rada. 😁

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, Misiowie puszyści napisał:

Wolę nie pisać Ci mojej opini. Po co, sama lepiej ocenisz i wybierzesz. Tutaj jak mi się zdaje bardziej szukasz potwierdzenia tego co już sama pewnie wymyśliłaś by być 100% pewną. O czym innym chcę napisać. Zaczęła bawić mnie udzielana rada by:

 

Przecież nie raz tu napisałaś, że od dawna próbujesz ale ciągle Ci uniki robi. To jak masz to zrobić jak on właśnie tego unika? 😁 Dlatego zaczęła mnie bawić ta ciągle udzielana Ci rada. 😁

Masz rację i powiem Ci, że kiedy czytam po raz któryś radę tego typu lub pytanie, na które już udzielałam odpowiedzi to albo je ignoruję - choć staram się tego nie robić bo zdaję sobie sprawę, że może się komuś nie chcieć czytać wszystkich wypowiedzi i przeczytał tylko początek, stąd te wszystkie zdublowane pytania - lub po prostu odsyłam do przeczytania poprzednich moich wiadomości, w których odpowiedziałam na dane pytanie 😊 

Masz rację z tym szukaniem potwierdzenia, ale tak czy inaczej możesz napisać co o tym wszystkim myślisz. Jestem ciekawa każdej opinii. Osoba z boku może dostrzec coś, czego ja przez brak dystansu do sytuacji mogę nie dostrzegać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, AZS56 napisał:

Nie chce Cie dolowac, ale moj facet jak wyjechal do pracy, to po 3 mies. byl z powrotem i powiedzial, ze albo przyjezdzam z dzieckiem albo on wraca, bo sam tam nie bedzie. Chcial, zebysmy byli razem i widziec jak dziecko rosnie.

I w ten właśnie sposób zachowuje się odpowiedzialny partner i ojciec,  któremu zależy na rodzinie. Będąc na jego miejscu zrobiłabym dokładnie tak samo. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, AZS56 napisał:

Przeprowadz z nim powazna rozmowe po urodzinach corki, nie przed.

Twoj SMS na pewno go otrzezwil,  chociaz uwazam, ze zrywanie przez SMS  jest slabe. To zbyt powazna sprawa miedzy Wami. Nie wzbranialabym sie tak przed przeprowadzka.

Jeśli chodzi o jego przyjazd na urodziny córki to wydaje mi się, że to kolejna z jego manipulacji, aby zyskać na czasie. Przecież zdaje sobie sprawę z tego jaka jest obecnie sytuacja na świecie. Jeszcze chwila, a granice zostaną zamknięte, tak jak to było na początku i tyle z jego przyjazdu. Nie wiem, może zaczynam wariować, ale przestałam wierzyć w jego dobre intencje. Dlatego uważam, że rzucił hasło o przyjeździe tylko po to, aby mnie zmanipulować, a tak naprawdę nie ma tego nawet w planie.

Czegoś nie rozumiem w Twojej wypowiedzi. Napisałaś, że nie wzbraniałabyś się przed przeprowadzką. A kto się przed nią wzbrania? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Napisalas, ze sprawa przeprowadzki jest przesadzona z rozpoczeciem nauki szkolnej  przez corke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A gdzie ona ma się tam wprowadzić z dzieckiem?

Do tego mieszkania z jego współlokatorami?

Przecież on domu czy mieszkania dla nich i siebie jako całej rodziny nie szuka i szukać nie będzie bo powie że go nie stać, bo przecież niby nie ma odłożonych żadnych pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie, ze on, czy tez oni musielby znalezc przedtem mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Doskonale wie, że u mnie na pierwszym miejscu jest dobro dziecka i nie zafundowałabym mu takiego stresu. Teraz na takie rewolucje jest już trochę za późno i on zdaje sobie z tego sprawę.

Z postu autorki Str.3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, AZS56 napisał:

Oczywiscie, ze on, czy tez oni musielby znalezc przedtem mieszkanie.

No więc nigdy nie znajdzie i nie wynajmie tego mieszkania bo od trzech lat biedaczek nic nie odłożył, tak go sępy z Polski oskubały.

Aż tysiąc zł na dziecko plus parę groszy na dentystę czy zeszyty do szkoły i facet jest bankrutem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×