Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
zmotywowanastudentka

Zastanawiam się, czy odejść od męża

Polecane posty

Jesteśmy po ślubie 1.5 roku. Mamy roczną córkę. Od kilku miesięcy nie układa nam się. Toczymy ciągłe kłótnie o swoich rodziców, ja jestem cięta na jego, on na moich. Z tymże z jego rodzicami mieszkamy. Obecnie nie pracuję, zajmuję się domem i dzieckiem. 

Kłótnie są o wszystko - zaczynając od tego, ze mąż jest "brudasem", nie czyści butów, ciągle przypominam mu o praniu swoich ciuchów roboczych, nie pomaga mi w sprzątaniu (czasami ugotuje obiad i pojedzie na zakupy). Ciągle zasłania się tym, że ma dużo pracy. No i pracuje na miejscu i kilka razy w ciągu dnia przychodzi do domu, oczywiście za każdym razem włącza gry internetowe, a potem jak się o to zdenerwuję, to drze się na mnie, że on tyle pracuje i ma prawo się "odstresować". Ostatnio była sytuacja, ze musiałam coś dokończyć i córka darła się przez 10 minut - a on? Oczywiście był w domu, przed komputerem. Jak poproszę to zajmie się córką, ale zamiast się na niej skupić to włącza telewizor albo siedzi na telefonie. Córka jest do mnie strasznie przywiązana i nie chce z nim zostawać, przez to nie mam dla siebie praktycznie w ogóle wolnego czasu. Ciągle czepia się do mnie mojej matki - chociaż to ja mieszkam z jego matką, i poza momentami gdy zaszła mi za skórę, potrafię być miła i swobodna. On, gdy jedziemy do moich rodziców, siedzi i w ogóle się nie odzywa. Mąż nie ma też poczucia humoru, ma duże ego - nic nie można mu powiedzieć. A już w ogóle zwrócić uwagi, że czegoś nie potrafi. Od tygodni leży huśtawka do zawieszenia, ale oczywiście nie poprosi nikogo o pomoc i zaraz córka z niej wyrośnie. Dziury na karnisze w ścianie a karnisz leży, bo źle wywiercił. Nie chodzi o to, ze czegoś nie potrafi tylko o to, ze nie potrafi się do tego przyznać i nie poprosi kogoś innego tylko sam babole robi albo w ogóle nie robi. 

Ale to wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby mąż mnie szanował. A on przy każdej kłótni drze się, od razu przytacza, ze jestem podobna do mojej rodziny (no dziwne, wychowałam się w niej). Prawie w ogóle się nie kochamy. Mąż mnie nie przytula. Nie jest czuły. Jedyne co potrafi zrobić to pooglądać ze mną telewizję. Nie pamiętam kiedy ostatni raz zrobił jakiś gest - kwiatek, mała wycieczka, cokolwiek, tak z siebie samego. Woli grać niż spędzać czas ze mną i z córką. Udaje wielce religijnego a jest strasznie chamski, potrafi mnie wyzwać. Nawet nie mogę normalnie zrobić urodzin dla córki (dla dziadków i chrzestnych), bo koronawirus a przecież teściowa z własną siostrą życzenia świąteczne w maseczkach sobie składa. Ja nie pasuję do jego rodziny, ani on do mojej. No, tyle że moja jest 250 km stąd, a jego na miejscu. 

Nie mam już siły, starałam się, liczyłam, ze jakoś się ułoży, ale nie mam już sił. Mąż przed ślubem był zupełnie inny. Bardzo mnie kochał, był zazdrosny, dbał o mnie, przejmował się moimi uczuciami. Przyznaję, zgorzkniałam, bo jestem tak daleko od reszty rodziny, bo nikogo tu nie mam, bo nikt nie pomaga mi przy dziecku a ja też bym chciała coś od życia. Ale mąż mnie w ogóle nie rozumie. A znał mnie, wiedział jaką jestem. Ja jego w ogóle nie poznaję. 

Nie wiem co robić. Nie mogę sobie wyobrazić siebie jako rozwodnika, wielki ślub, wielkie plany, marzenia. Wstydzę się co powiedzą inni, boję się, ze córka nie wychowa się w pełnej rodzinie. 

 

Edytowano przez zmotywowanastudentka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, zmotywowanastudentka napisał:

Wstydzę się co powiedzą inni, boję się, ze córka nie wychowa się w pełnej rodzinie. 

Wolisz żyć dla innych niż dla siebie? Wolisz żeby córka wychowywała się w pełnej, patologicznej rodzinie niż w niepełnej? Naprawdę?

  • Like 1
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, zmotywowanastudentka napisał:

Nie mam już siły, starałam się, liczyłam, ze jakoś się ułoży, ale nie mam już sił. Mąż przed ślubem był zupełnie inny. Bardzo mnie kochał, był zazdrosny, dbał o mnie, przejmował się moimi uczuciami. Przyznaję, zgorzkniałam, bo jestem tak daleko od reszty rodziny, bo nikogo tu nie mam, bo nikt nie pomaga mi przy dziecku a ja też bym chciała coś od życia. Ale mąż mnie w ogóle nie rozumie. A znał mnie, wiedział jaką jestem. Ja jego w ogóle nie poznaję. 

Nie wiem co robić.

Na początek może poproś rodziców, żeby do Ciebie przyjechali i najlepiej gdyby zabrali Ciebie z córką na jakieś 2-3 tygodnie do swojego domu. Niech Twój mąż zatęskni i wtedy on po Ciebie przyjedzie. To da Ci okazję do chwili odpoczynku. Jemu też pozwoli pomyśleć. Mama pomoże Ci przy dziecku i odżyjesz. Nie myśl tak od razu o rozwodzie. Może Twój mąż się opamięta.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Jack445 napisał:

Na początek może poproś rodziców, żeby do Ciebie przyjechali i najlepiej gdyby zabrali Ciebie z córką na jakieś 2-3 tygodnie do swojego domu. Niech Twój mąż zatęskni i wtedy on po Ciebie przyjedzie. To da Ci okazję do chwili odpoczynku. Jemu też pozwoli pomyśleć. Mama pomoże Ci przy dziecku i odżyjesz. Nie myśl tak od razu o rozwodzie. Może Twój mąż się opamięta.
 

Tak, myślę o tym. Tyle, że z drugiej strony nie chcę angażować moich rodziców w moje problemy małżeńskie. Boję się, że to jeszcze bardziej wszystko pogorszy - mąż mnie stale atakuje o moje zażyłe relacje z matką i że ona jest za bardzo zaangażowana w moje życie. Jak pojadę do rodziców będzie uważał, że nastawiają mnie przeciwko niemu - chociaż to nieprawda, po prostu widzą jak jest... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Nemetiisto napisał:

Wolisz żyć dla innych niż dla siebie? Wolisz żeby córka wychowywała się w pełnej, patologicznej rodzinie niż w niepełnej? Naprawdę?

Ja nie wolę. Po prostu jest to dla mnie ciężkie, ślubowałam przed ołtarzem - i to tak niedawno. Nie jest to dla mnie łatwe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, zmotywowanastudentka napisał:

Tak, myślę o tym. Tyle, że z drugiej strony nie chcę angażować moich rodziców w moje problemy małżeńskie. Boję się, że to jeszcze bardziej wszystko pogorszy - mąż mnie stale atakuje o moje zażyłe relacje z matką i że ona jest za bardzo zaangażowana w moje życie. Jak pojadę do rodziców będzie uważał, że nastawiają mnie przeciwko niemu - chociaż to nieprawda, po prostu widzą jak jest.

Warto byłoby jednak podjąć jeszcze próbę uratowanie związku. Musisz się na jakiś czas wprowadzić, żeby zaczął Cię szanować. Dotąd zgadzałaś się na wszystko, stąd takie efekt. Pozwoliłaś wejść na głowę. Pamiętaj, że nie zmienisz drugiego człowieka. Możesz zmienić się tylko sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, Nemetiisto napisał:

Warto byłoby jednak podjąć jeszcze próbę uratowanie związku. Musisz się na jakiś czas wprowadzić, żeby zaczął Cię szanować. Dotąd zgadzałaś się na wszystko, stąd takie efekt. Pozwoliłaś wejść na głowę. Pamiętaj, że nie zmienisz drugiego człowieka. Możesz zmienić się tylko sama.

O czym Ty mówisz? Dwoje mentalnych dzieci zabrało się za zabawę w rodzinę. Zaczęło się normalne życie i od razu są problemy. Oni są dopiero1,5 roku po ślubie a zachowują się jakby minęło 10 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pari
9 godzin temu, zmotywowanastudentka napisał:

Tak, myślę o tym. Tyle, że z drugiej strony nie chcę angażować moich rodziców w moje problemy małżeńskie. Boję się, że to jeszcze bardziej wszystko pogorszy - mąż mnie stale atakuje o moje zażyłe relacje z matką i że ona jest za bardzo zaangażowana w moje życie. Jak pojadę do rodziców będzie uważał, że nastawiają mnie przeciwko niemu - chociaż to nieprawda, po prostu widzą jak jest... 

Właśnie! Dobrym pomysłem, byłoby zamieszkanie osobno. Najlepiej na drugim końcu miejscowości?

Jesteście młodym małżeństwem i takie docieranie się to normalna sprawa z tym, że u jednych jest lepiej a u drugich gorzej.

Z jego grami, to może niech zawalczy z nałogiem na twoją prośbę? , tzn. musisz próbować  z nim się  umówić, że jak ograniczy te gry lub na jakiś czas zrezygnuje (jest przecież tyle innych fajnych aktywnosci), to on sam poczuje się lepiej a ty w zamian też coś mu obiecaj, na czym mu zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie podejmuj jeszcze radykalnych kroków. Ale na  razie odizoluj się od niego mentalnie. Tak żeby  granie na kompie, nie powieszona huśtawka, dziury na karnisze czy brudne ciuch robocze nie stanowiły dramy i nie psuły Ci dnia. Nie ma ochoty gdzieś z Tobą iść - idź sama, siedzi nadąsany u Twoich rodziców- następnym razem zostaw go w domu. 

Nie rób z niego centrum swojego wszechświata. Skup się na sobie i dziecku. Być może za jakiś czas ( rok ,dwa ...) nabierzesz pewności i  uznasz że takie małżeństwo nie ma sensu. Ale póki co żyj tak żebyś potem nie mówiła że były to lata stracone. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Napiszę tylko , żebyś nie podejmowała decyzji kierując się tym co Ci nagadają obce osoby na forum!

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.01.2021 o 20:32, Kazik5 napisał:

Napiszę tylko , żebyś nie podejmowała decyzji kierując się tym co Ci nagadają obce osoby na forum!

to jest chyba najlepsza rada, forum cóż, dobre miejsce do wygadania się, może ktoś coś mądrego podpowie, może był w podobnej sytuacji, ale ciężar decyzji i ich konsekwencji jest na Twoich barkach ... pamiętaj o tym  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Marazm. Wyprowadzić się na swoje. Poszukaj sobie jakiejś pracy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra zmiana

proza dnai codziennego, dotąd dokąd doczytałem to on ma rację skoro nic nie robisz to mozesz sie zajmowac dzieckiem,zawsze dziecko można dac do żłobka wtedy kazde pracuje i ogarnia dom po polowie. przy okazji szybciej sie wyprowadzicie skoro rodzice sa jakims problemem. na razie to gosc pracuje przychodzi na chwile odpcoząc a ty mu wtedy zrob to zrob tamto, czyli odpoczynek wykluczony.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 14.01.2021 o 20:22, zmotywowanastudentka napisał:

Jesteśmy po ślubie 1.5 roku. Mamy roczną córkę. Od kilku miesięcy nie układa nam się. Toczymy ciągłe kłótnie o swoich rodziców, ja jestem cięta na jego, on na moich. Z tymże z jego rodzicami mieszkamy. Obecnie nie pracuję, zajmuję się domem i dzieckiem. 

Kłótnie są o wszystko - zaczynając od tego, ze mąż jest "brudasem", nie czyści butów, ciągle przypominam mu o praniu swoich ciuchów roboczych, nie pomaga mi w sprzątaniu (czasami ugotuje obiad i pojedzie na zakupy). Ciągle zasłania się tym, że ma dużo pracy. No i pracuje na miejscu i kilka razy w ciągu dnia przychodzi do domu, oczywiście za każdym razem włącza gry internetowe, a potem jak się o to zdenerwuję, to drze się na mnie, że on tyle pracuje i ma prawo się "odstresować". Ostatnio była sytuacja, ze musiałam coś dokończyć i córka darła się przez 10 minut - a on? Oczywiście był w domu, przed komputerem. Jak poproszę to zajmie się córką, ale zamiast się na niej skupić to włącza telewizor albo siedzi na telefonie. Córka jest do mnie strasznie przywiązana i nie chce z nim zostawać, przez to nie mam dla siebie praktycznie w ogóle wolnego czasu. Ciągle czepia się do mnie mojej matki - chociaż to ja mieszkam z jego matką, i poza momentami gdy zaszła mi za skórę, potrafię być miła i swobodna. On, gdy jedziemy do moich rodziców, siedzi i w ogóle się nie odzywa. Mąż nie ma też poczucia humoru, ma duże ego - nic nie można mu powiedzieć. A już w ogóle zwrócić uwagi, że czegoś nie potrafi. Od tygodni leży huśtawka do zawieszenia, ale oczywiście nie poprosi nikogo o pomoc i zaraz córka z niej wyrośnie. Dziury na karnisze w ścianie a karnisz leży, bo źle wywiercił. Nie chodzi o to, ze czegoś nie potrafi tylko o to, ze nie potrafi się do tego przyznać i nie poprosi kogoś innego tylko sam babole robi albo w ogóle nie robi. 

Ale to wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby mąż mnie szanował. A on przy każdej kłótni drze się, od razu przytacza, ze jestem podobna do mojej rodziny (no dziwne, wychowałam się w niej). Prawie w ogóle się nie kochamy. Mąż mnie nie przytula. Nie jest czuły. Jedyne co potrafi zrobić to pooglądać ze mną telewizję. Nie pamiętam kiedy ostatni raz zrobił jakiś gest - kwiatek, mała wycieczka, cokolwiek, tak z siebie samego. Woli grać niż spędzać czas ze mną i z córką. Udaje wielce religijnego a jest strasznie chamski, potrafi mnie wyzwać. Nawet nie mogę normalnie zrobić urodzin dla córki (dla dziadków i chrzestnych), bo koronawirus a przecież teściowa z własną siostrą życzenia świąteczne w maseczkach sobie składa. Ja nie pasuję do jego rodziny, ani on do mojej. No, tyle że moja jest 250 km stąd, a jego na miejscu. 

Nie mam już siły, starałam się, liczyłam, ze jakoś się ułoży, ale nie mam już sił. Mąż przed ślubem był zupełnie inny. Bardzo mnie kochał, był zazdrosny, dbał o mnie, przejmował się moimi uczuciami. Przyznaję, zgorzkniałam, bo jestem tak daleko od reszty rodziny, bo nikogo tu nie mam, bo nikt nie pomaga mi przy dziecku a ja też bym chciała coś od życia. Ale mąż mnie w ogóle nie rozumie. A znał mnie, wiedział jaką jestem. Ja jego w ogóle nie poznaję. 

Nie wiem co robić. Nie mogę sobie wyobrazić siebie jako rozwodnika, wielki ślub, wielkie plany, marzenia. Wstydzę się co powiedzą inni, boję się, ze córka nie wychowa się w pełnej rodzinie. 

 

1.5 roku po ślubie. To jest masakra. Macie ślub kościelny? Ślubowałas milosc i wierność beż względu na wszystko? Czlowiek ma wolna wole i wybór czy poślubić danego faceta. Sory ale ja nigdy nie zaufałabym osobie która łamie przysięgę małżeńska. Wiadomo kazdy jest inny . Jednym wierzący drugi nie. 

  • Haha 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.01.2021 o 08:53, Skb napisał:

O czym Ty mówisz? Dwoje mentalnych dzieci zabrało się za zabawę w rodzinę. Zaczęło się normalne życie i od razu są problemy. Oni są dopiero1,5 roku po ślubie a zachowują się jakby minęło 10 lat.

Dokladnie i to jest przerażające. Przerażające,ze ktos potrafi wejsc w związek malzenski i co po 1.5 roku koniec ? Kosmos jakis 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra zmiana
4 minuty temu, AgnMS napisał:

Jednym wierzący drugi nie. 

wiara w starciu z życiem sie nie sprawdza zawsze może zmienić wiarę i będzie ok 😄 poza tym jak masz kasiorę to ci slub unieważnią taka ta wiara fajna że tylko biednym wiatr w oczy w niej 😄

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, dobra zmiana napisał:

wiara w starciu z życiem sie nie sprawdza zawsze może zmienić wiarę i będzie ok 😄 poza tym jak masz kasiorę to ci slub unieważnią taka ta wiara fajna że tylko biednym wiatr w oczy w niej 😄

 

To po co kościelny skoro wiara różna? I pieprzymy życie drugiej stronie czasem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, AgnMS napisał:

Dokladnie i to jest przerażające. Przerażające,ze ktos potrafi wejsc w związek malzenski i co po 1.5 roku koniec ? Kosmos jakis 

Tu nawet nie można powiedzieć o znudzeniu, bo ono przychodzi znacznie później. Rozumiem, że im do ślubu nic nie przeszkadzało a po ślubie już wszystko? Półtora roku to powinni jechać na motylkach i spijać sobie z dziubków... Problem jest taki, że wiek nie ma znaczenia... Ta sama niedojrzałość do życia. Jeden problem i rozwód, kolejny partner, ślub i rozwód... 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, dobra zmiana napisał:

wiara w starciu z życiem sie nie sprawdza zawsze może zmienić wiarę i będzie ok 😄 poza tym jak masz kasiorę to ci slub unieważnią taka ta wiara fajna że tylko biednym wiatr w oczy w niej 😄

 

Przeczytaj ze zrozumieniem to co napisałaś/napisałeś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Skb napisał:

Tu nawet nie można powiedzieć o znudzeniu, bo ono przychodzi znacznie później. Rozumiem, że im do ślubu nic nie przeszkadzało a po ślubie już wszystko? Półtora roku to powinni jechać na motylkach i spijać sobie z dziubków... Problem jest taki, że wiek nie ma znaczenia... Ta sama niedojrzałość do życia. Jeden problem i rozwód, kolejny partner, ślub i rozwód... 

Racja 100%

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak na 1,5 roku po ślubie to szybko zeszliście do etapu który innych dotyka najmniej kilkanaście  lat po. Dużo utrudnia mieszkanie z jego rodzicami. Ja z drugim partnerem od razu zdecydowałam że odchodzę od swoich rodziców u których mieszkałam z pierwszym do jego śmierci. Drugi partner nie za bardzo widział siebie u mojej rodziny zwłaszcza że miał synka 2l. ja na to przystałam i zamieszkaliśmy we troje i jestem z tego bardzo zadowolona. Moja rodzina nie akceptowała partnera z odzysku i gdybyśmy tam zostali mogłoby być właśnie tak jak u Pani. Uważam że powinna Pani porozmawiać z mężem o wyprowadzce na swoje choćby do małego mieszkania bo obecność teściów tylko pogarsza sprawę, oni będą go usprawiedliwiać tak jak bronili byłą  żonę alkoholiczkę mojego obecnego partnera gdy mieszkał z nią u jej rodziców. Rodzice będą usprawiedliwiać błędy, lenistwo Pani męża  to tylko dołoży oliwy do ognia. Jeśli nie zgodzi się na mieszkanie, może by na jakiś czas Pani odeszła od niego z małą i niech zobaczy co stracił może się opamięta. Nie ma co patrzeć na opinie innych osób na ten  wstyd jak Pani pisze tylko na dobro dziecka przede wszystkim i na własny spokój ale wychowywanie się córki bez ojca w niepełnej rodzinie to też zło. Życzę by się mąż opamiętał jesteście jeszcze tacy młodzi przecież.

  • Like 1
  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozwod nie jest dobrym rozwiązaniem.  Mowiw to ja. Rozwodka. Ciazy mi to. Nigdy nie bylam fanatyczbie wierzący,ale teraz dostrzegam ciężar gatunkowy. Jesli liczysz na to ze po rozwodzie będziesz miec spokoj I zadowolenie, bardzo prawdopodobne że jesteś w błędzie.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Logolin napisał:

Rozwod nie jest dobrym rozwiązaniem.  Mowiw to ja. Rozwodka. Ciazy mi to. Nigdy nie bylam fanatyczbie wierzący,ale teraz dostrzegam ciężar gatunkowy. Jesli liczysz na to ze po rozwodzie będziesz miec spokoj I zadowolenie, bardzo prawdopodobne że jesteś w błędzie.

każdy jest inny, Ty nie masz ale inni mogą właśnie tego potrzebować, najważniejsze to zrobić to co naprawę się czuję ... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×