Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Anonimowy Chłopak

Chce być kimś więcej...

Polecane posty

Cześć Wszystkim... Nawet nie wiem jak zacząć,
Pochodzę z miasta, mam 20 lat, Jestem w klasie maturalnej. Jestem raczej skromnym chłopakiem, nie lubiącym imprezować, nie palę, nie pije. Przez wszystkie swoje lata "szczeniackie" nie miałem żadnej dziewczyny, ogółem wstydziłem się kontaktów z dziewczynami, byłem raczej zajęty grami i wygłupami ze znajomymi itd. żyłem z myślą, że ta "Pierwsza Miłość" przyjdzie sama i ta właśnie nadeszła w wieku 20 lat... 
Od ponad pół roku mam romans z troszkę starszą dziewczyną z trójką dzieci w dodatku mężatką... tylko, że ja tego tak nie traktuję i nigdy nie traktowałem, ale może zacznę bardziej od początku, żeby czytelnicy mogli się bardziej "wczuć" w sytuacje żeby obyło się bez dużego hejtu...
Jak to się zaczęło między nami? 
Hmm... Przyjmijmy imię Ania...
Anie znam już od jakiś 7-8 lat, ale z racji na mój młody wtedy wiek nie była dla mnie nikim innym jak dziewczyną kolegi mojego brata...
Cały ten okres do wydarzeń z 2020 roku byliśmy raczej tylko na cześć i nie zwracałem na nią zbyt dużej uwagi, traktowałem ją po prostu jako znajomą... 
Gdy w 2020 roku zamknęli szkoły z powodu pandemii, zacząłem w towarzystwie Ani i znajomych z bloku spędzać więcej czasu niż zazwyczaj, dziennie  było to nawet po 7-10 godzin. Zaczelismy pisać, ze sobą na wiele tematów, o jej związku, ku mojemu zdziwieniu była na to wszystko otwarta, miała do mnie zaufanie. Po jakimś czasie, zacząłem odczuwać jakby coś się zmieniło w moim odczuciu do jej osoby, ale nie chciałem nic mówić, bo po co? Przecież ma męża, ja jestem troszke młodszy i w dodatku się jeszcze uczę, ale im dłużej czasu ze sobą spędzaliśmy, z czasem już nawet we dwójkę, zacząłem odczuwać jakby coś się zmieniło w naszej relacji, Ania zachowywała się też inaczej wobec mnie, tak jakby dawała mi "znaki". Podczas jednego naszego czatowania, rozmowa poszła w taką stronę, że przyznałem się Ani do moich uczuć...
Po tym jak jej wyznałem uczucia głupio było mi na nią spojrzeć, a nawet unikałem na następny dzień kontaktu, było mi troszkę wstyd przed nią, że "małolat" się w niej zakochał. Wieczorem Ania do mnie napisała i zaczęła bardziej poważną rozmowę, czy naprawdę wyobrażam sobie nas razem, jak ja bym to widział itd. I tym sposobem dwa dni po moim wyznaniu uczuć doszło do pierwszego pocałunku, przy którym mi nawet poleciało trochę łez... Wiedziałem już wtedy, że oboje tego chcemy, ale żadne nie miało odwagi, we mnie coś pękło i to zrobiłem.
Podszedłem do niej, pocałowałem i wyznałem miłość... Wiedziałem, że nie powinienem, ale uczucia wygrały, było mi z tym wszystkim źle przez okres dwóch-trzech tygodnii, bo przecież znałem jej męża jeszcze dłużej niż ją...
Mimo, że było mi w tym wewnątrz źle  po  tamtego dnia czułem się kompletnie spełniony, nic innego się nie liczyło tylko Ania i dzieciaki z którymi miałem znakomitą relacje, miałem wrażenie, że bardziej są za mną niż za własnym ojcem, bo to do mnie ciagle "uciekali" z domu jak on na nich krzyczał itd. 
Po niecałym miesiącu "związku" wylądowaliśmy w łóżku, Ania miała ogromne wyrzuty sumienia i po dwóch dniach od tego wydarzenia chciała to zakończyć, ale nie dała rady...
Nasza relacja ciągle trwała, było trochę załamań, ale jakoś przetrwaliśmy, niestety zbliżała się przeprowadzka Ani w inne miejsce, ale w tym samym mieście...
Bałem się tego bo myślałem, że to wszystko się skończy, a przecież ja się pierwszy raz w życiu szczęśliwie zakochałem. Okazało się, że ta przeprowadzka zbliżyła nas jeszcze bardziej, Ania zaczęła odwiedzać nas sama bez męża, porozmawiać, pograć w karty itd. Niestety jakoś miesiąc po przeprowadzce, jej mąż przeczytał wiadomości, od tamtego czasu nie mieliśmy już kontaktu takiego swobodnego jak wcześniej tylko musieliśmy się ukrywać... Po miesiącu, znowu dopadł do wiadomości i myślałem, że już, mu wtedy powie, że to koniec między nimi, ale się za bardzo tego bała... Napisała mi że daje mężowi miesiąc na zmianę, i jak on się nie zmieni to się z nim rozstanie, słowami, że ona wie, że on się nie zmieni, ale nie będzie miała wyrzutów sumienia, że mu nie dała szansy, oczywiście przez ten cały czas mieliśmy ze sobą kontakt. Pod koniec miesiąca takiej relacji coś we mnie pękło i napisałem do Ani, że to koniec, że nie chce tego dłużej ciągnąć w ten sposób, nie będę jej drugą opcją itd.
Strasznie to przeżywałem, i żałowałem że to zrobiłem, ale wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem.
Następnego dnia wieczorem Ania napisała wiadomość, w której oznajmiła, że to ze mną powinna być, że nie czuje już nic do swojego męża, ale boi się od niego odejść, boi się konsekwencji... Odzyskałem wiarę w to wszystko no i pogodziliśmy się.
W między czasie powiedziałem swojej mamie, że Ania nas już nie odwiedza nas z mojej winy, że była taka sytuacja. Ku mojemu zdziwieniu mama zaakceptowała to, powiedziała że mam robić co chcę, ona się nie chce wtrącać, ale ostrzegała że to jest jednak trójka dzieci, trudne wyzwanie, a ja mam jeszcze szkołę...
Nasza relacja trwała, widzieliśmy się raz/dwa w miesiącu, bo nie było inaczej jak, jej mąż ciągle ją pilnował...
W nowym roku w naszej rodzinie, nastały problemy rodzinne (choroba mamy) przez co ja popadłem w ogromny dołek... Zacząłem się nad wszystkim zastanawiać, przez co zerwałem też z Anią... 
Ten tydzień rozłąki, był dla mnie ciężki, nie mogłem przestać o niej myśleć, płakałem, dał mi do zrozumienia, że ciężko będzie mi już to wszystko zakończyć na dobre, że nie zapomnę jej tak łatwo, 
 ją kocham... I tak po tygodniu przeprosiłem za wszystko i Ania mimo mieszanych uczuć, postanowiła do tego wrócić.
O co w tym wszystkim chodzi? Chce się dowiedzieć jak wy to wszystko widzicie, czy jest jakaś szansa, że ja i Ania będziemy kiedyś razem? Bo ja ciągle powtarzam, że nie chce być tylko kochankiem, że mnie to nie kręci, a gdy zaczynam z nią temat rozwodu, to zazwyczaj dostaje odpowiedź kiedyś się odważe, czy że musi poukładać ich wspólne problemy, żeby nie zostać z nimi sama. I że ona biorąc rozwód musi sobie i dzieciom zmienić całe życie, dlatego to nie jest takie łatwe. A już kilka razy dawała "daty" czy to że chce to dociągnąć do świąt, żeby dzieciom nie psuć atmosfery i wtedy to rzuci, czy z tym miesiącem na zmianę...
Dodam, że jej mąż lubi sobie wypić, nie opiekuje się dziećmi, nie poświęca im tyle uwagi na ile zasługują, cały czas dogryza Ani jakimiś "tekscikami" nawet przy znajomych, a nawet zdarzały się przypadki że używał wobec niej przemocy, żyje w toksycznym związku... Mówią jej to wszyscy dookoła, ona sama to wie, ale boi się zmiany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że jej lęk będzie zawsze na tyle duży że nigdy nie odejdzie od męża razem z trójką dzieci , cały czas będziesz tylko kochankiem . Nie wiem czy warto w ten sposób marnować najlepsze lata swojej młodości.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Elciaa29 napisał:

Wydaje mi się że jej lęk będzie zawsze na tyle duży że nigdy nie odejdzie od męża razem z trójką dzieci , cały czas będziesz tylko kochankiem . Nie wiem czy warto w ten sposób marnować najlepsze lata swojej młodości.

Też mi się tak wydaje, ale widzę po niej, że ona tego chce, ale boi się tego, dlatego czeka aż on coś odwali...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
54 minuty temu, Anonimowy Chłopak napisał:

Też mi się tak wydaje, ale widzę po niej, że ona tego chce, ale boi się tego, dlatego czeka aż on coś odwali...

Miałam napisać w tamtym komentarzu że pewnie czeka aż coś on odwali żeby mieć pretekst żeby od niego odejść . Że ona tego chcę to się domyślam ale Ty się zastanów czy warto dalej czekać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×