Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Dawid1989

Wypalenie, wyrzuty sumienia, bezsilność, oto moje życie po 30stce

Polecane posty

Siemka, w sumie nie wiem, po co to piszę, chyba po prostu muszę gdzieś przelać myśli. Od dłuższego czasu mam uczucie takiego jakby wypalenia. Zazwyczaj takie coś spotykało mnie w pracy, dlatego znam już to uczucie, tyle że w życiu zawodowym wystarczy zmienić pracę i po problemie. Tylko że teraz widzę to wypalenie w życiu prywatnym, a nie zawodowym. Tutaj już tak prosto nie zmienię sobie otoczenia i nie odetnę się od nawarstwionych problemów, jak to miało miejsce w kolejnym i kolejnym korpo. Są jednak pewne podobieństwa, jak okres pojawienia się tego poczucia ślepego zaułka. Podobnie jak w pracy, w życiu też ma się pewne cele i zwykle po nich osiągnięciu przystaje się na chwilę i następuje czas refleksji. Szybko doszedłem do tego, że taki właśnie czas nastąpił w moim życiu, a w zasadzie w naszym życiu, bo mam też wspaniałą żonę i śliczną córeczkę. Jakiś miesiąc temu przeprowadziliśmy się, do czego dążyliśmy już od dłuższego czasu. Drugim czynnikiem mojej refleksji jest otrzeźwienie, bo od jakiegoś pół roku zmuszony byłem odstawić alkohol całkowicie. Aż ciężko sobie wyobrazić jak bardzo te kilka drinków dziennie zmieniało moje postrzeganie sytuacji.

Siedząc tak i oceniając ostatnie lata, doszedłem do wniosku, że dość mocno dałem w dupę mojej drugiej połówce. Aż trudno mi uwierzyć, że to wszystko wytrzymywała i nadal wytrzymuje. Nie wiem, co ją motywuje, ale jestem tego czegoś wielkim fanem. Córeczka ma już 2 latka i jest złotym dzieckiem. Nie mieliśmy większych problemów z kolkami. Jak się zaczęły problemy z brzuszkiem, to po prostu zmieniliśmy mleko i to pomogło. Podobnie z ząbkowaniem nie było źle. Czasem nawet nie wiedzieliśmy, kiedy się pojawiły nowe ząbki. Ale jakikolwiek by z niej nie był aniołek, to i tak z dzieckiem wiąże się mnóstwo obowiązków i pracy. Czasem słyszę, że koledzy zostają ze swoimi dziećmi na kilka godzin. Ja bym nie był w stanie. Nigdy nie zmieniałem pieluch, nie kąpałem małej, nawet nie wiem, jak bym miał się do tego zabrać. Nakarmić butelką jeszcze potrafię, ale serek i gonitwa za nią i proszenie się, żeby zjadła? To też mnie przerasta. Ogólnie jakiekolwiek obowiązki domowe mnie przerastają. Jestem ogólnie ulańcem straszliwym. Do niedawna ważyłem ponad 200 kilo, teraz troszkę spadłem, ale i tak robienie czegokolwiek, co wymaga oderwania siedzenia od krzesła, sprawia mi sporo trudności. No i tak moja żona zajmuje się domem, zajmuje się dzieckiem, a ja sam mam wrażenie, że im tylko w tym wszystkim przeszkadzam. Szczególnie że do niedawna przy powrocie do domu z pracy zawsze po drodze była Żabka i małpeczka. I tak aż mi trzasnęła trzustka, jakieś pół roku temu. Szpital na miesiąc i rodzina zostawiona na lodzie.

Co mam na swoją obronę? A no nic. Czasami sobie wmawiam, że stresu było za dużo, że czasu nie miałem pomóc żonie, że zmęczony po całym dniu itp. Sam nie wiem, czy rzeczywiście to powód, czy raczej pretekst. Rzeczywiście późno wracałem z pracy i zwykle jeszcze musiałem zaczepić o budowę. Wyobrażacie sobie, że moja żona wspierała mnie nawet w budowie domu dla moich rodziców? Ba, nawet w niej pomagała, malowała, sprzątała etc. Kilka lat była postawiona w sytuacji, że każdy nasz grosz szedł w tę budowę. Odmawianie sobie wakacji, wyjazdów, droższych przyjemności itp. To były lata, w których urodziła nam się córeczka i wiadomo, że z dzieckiem też się wydatki wiążą. I tak zawsze mnie wspierała.

Gdy już rodzice przeprowadzili się do nowego domu, mogliśmy zacząć remont ich starego domu, gdzie sami chcieliśmy zamieszkać. Tyle że przez tę całą budowę, na remont dla nas nie zostało już dużo pieniędzy. Do tego, ten akurat czas przypadł na mój pobyt w szpitalu, więc kaski naprawdę nie było. Wiadomo, że wszystko chciałaby urządzić po swojemu. W końcu tyle lat wyrzeczeń to kosztowało, a ja na każdym kroku musiałem hamować te zapędy. Nie dość, że zgodziła się, że zamieszkamy w domu po moich rodzicach, a nie w nowym, takim jak ona sobie wymarzyła, to jeszcze tego starego nie mogła sobie urządzić, tak jakby chciała. I też to wszystko zniosła. Czasem myślę, że w życiu ze mną, moją żonę czeka tylko lista wyrzeczeń.

Tak samo 3 lata temu musiała zrezygnować z własnej kariery. Szło jej naprawdę dobrze, awansowała, lubiła swój zespół. Była specjalistą audytorem i nawet tę pracę przyjęła z moją namową, choć mogła mieć lepszą płacę gdzie indziej. Od początku chodziło o to, że wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie musiała zrezygnować z pracy, bo staraliśmy się o dziecko. Kolejne wyrzeczenia... Nawet, teraz gdy musi siedzieć w domu i się małą zajmować, to próbuje się rozwijać i próbuje swoich sił jako autorka książek. Nie wiem, skąd ona bierze na to siły. Już napisała dwie książki. Coś na pograniczu romansów i erotyków. Chyba tylko to jej pozostało, mając za męża taką kluchę. Świat marzeń, zamiast normalnego małżeństwa.

Szkód jest ogrom i nawet nie ogarniam, jak i co naprawić. Nawet wydaje mi się, że tego już nie da się naprawić, ani wynagrodzić. Nie da się zmienić życia, tak jak zmienia się projekt w pracy. Nie da się cofnąć czasu i czegoś zmienić, a nawet jakby się dało, to pojęcia nie mam co i jak. Chyba po prostu usuwając dzień, w którym ją poznałem, żeby się nie musiała ze mną użerać. I tak sobie siedzę i myślę, co z tym wszystkim zrobić. Wypalenie, wyrzuty sumienia, bezsilność, oto moje życie po 30stce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey

Hm, w zasadzie nie do końca rozumiem, jaki właściwie jest ten Twój problem? Trochę w życiu nawaliłeś, a mimo to wyszedłeś "obronną ręką". Bo żona nadal jest z Tobą i pewnie Cię kocha, zdrowie chyba udało się poprawić, pracę chyba masz? Nic tylko po prostu normalnie żyć w tych okolicznościach...

Czym w zasadzie czujesz się wypalony i wobec czego bezsilny? Z całym szacunkiem, ale chyba głównie względem własnego lenistwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chyba dręczą go wyrzuty sumienia względem żony...

No ma chłop szczęście, że mu się anioł trafił!

A do autora: Uzmysłowienie sobie, co robię źle, to pierwszy krok w dobrym kierunku. Rozumiem, że nie chcesz poprzestać tylko na opisie przewinień, ale też coś z nimi zrobić, naprawić?

Sądzę, że szczera rozmowa z żoną mogłaby nadać kierunek tym zmianom. Powodzenia!

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Weź się w garść. Przy moich problemach twoje, to pikuś. Masz wspaniałą żonę i córkę. Wystarczy żebyś poświęcił im czas.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy wyszedłem obronną ręką z czegokolwiek. Po 4rech latach małżeństwa nie ma w nim nic z tego czym powinno być. Została tylko obojętność. Słowo przepraszam, czy rozmowa nie wystarczają. Skinienie głową, że jest jak jest i tyle. Nie ma żadnego namacalnego problemu do rozwiązania i chyba właśnie stąd jest bezsilność i wypalenie. Dalej żyć w ten sposób, też nie wydaje się być dobrym pomysłem. Przestać być leniem, to też tylko zdanie, ale zwykle jest tak jak z obietnicą noworoczną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
5 minut temu, Dawid1989 napisał:

Nie wiem, czy wyszedłem obronną ręką z czegokolwiek. Po 4rech latach małżeństwa nie ma w nim nic z tego czym powinno być. Została tylko obojętność. Słowo przepraszam, czy rozmowa nie wystarczają. Skinienie głową, że jest jak jest i tyle. Nie ma żadnego namacalnego problemu do rozwiązania i chyba właśnie stąd jest bezsilność i wypalenie. Dalej żyć w ten sposób, też nie wydaje się być dobrym pomysłem. Przestać być leniem, to też tylko zdanie, ale zwykle jest tak jak z obietnicą noworoczną.

A czym powinno być małżeństwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, Judyta_20 napisał:

No ma chłop szczęście, że mu się anioł trafił!

To prawda, jest aniołem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, Dawid1989 napisał:

Siemka, w sumie nie wiem, po co to piszę, chyba po prostu muszę gdzieś przelać myśli. Od dłuższego czasu mam uczucie takiego jakby wypalenia. Zazwyczaj takie coś spotykało mnie w pracy, dlatego znam już to uczucie, tyle że w życiu zawodowym wystarczy zmienić pracę i po problemie. Tylko że teraz widzę to wypalenie w życiu prywatnym, a nie zawodowym. Tutaj już tak prosto nie zmienię sobie otoczenia i nie odetnę się od nawarstwionych problemów, jak to miało miejsce w kolejnym i kolejnym korpo. Są jednak pewne podobieństwa, jak okres pojawienia się tego poczucia ślepego zaułka. Podobnie jak w pracy, w życiu też ma się pewne cele i zwykle po nich osiągnięciu przystaje się na chwilę i następuje czas refleksji. Szybko doszedłem do tego, że taki właśnie czas nastąpił w moim życiu, a w zasadzie w naszym życiu, bo mam też wspaniałą żonę i śliczną córeczkę. Jakiś miesiąc temu przeprowadziliśmy się, do czego dążyliśmy już od dłuższego czasu. Drugim czynnikiem mojej refleksji jest otrzeźwienie, bo od jakiegoś pół roku zmuszony byłem odstawić alkohol całkowicie. Aż ciężko sobie wyobrazić jak bardzo te kilka drinków dziennie zmieniało moje postrzeganie sytuacji.

Siedząc tak i oceniając ostatnie lata, doszedłem do wniosku, że dość mocno dałem w dupę mojej drugiej połówce. Aż trudno mi uwierzyć, że to wszystko wytrzymywała i nadal wytrzymuje. Nie wiem, co ją motywuje, ale jestem tego czegoś wielkim fanem. Córeczka ma już 2 latka i jest złotym dzieckiem. Nie mieliśmy większych problemów z kolkami. Jak się zaczęły problemy z brzuszkiem, to po prostu zmieniliśmy mleko i to pomogło. Podobnie z ząbkowaniem nie było źle. Czasem nawet nie wiedzieliśmy, kiedy się pojawiły nowe ząbki. Ale jakikolwiek by z niej nie był aniołek, to i tak z dzieckiem wiąże się mnóstwo obowiązków i pracy. Czasem słyszę, że koledzy zostają ze swoimi dziećmi na kilka godzin. Ja bym nie był w stanie. Nigdy nie zmieniałem pieluch, nie kąpałem małej, nawet nie wiem, jak bym miał się do tego zabrać. Nakarmić butelką jeszcze potrafię, ale serek i gonitwa za nią i proszenie się, żeby zjadła? To też mnie przerasta. Ogólnie jakiekolwiek obowiązki domowe mnie przerastają. Jestem ogólnie ulańcem straszliwym. Do niedawna ważyłem ponad 200 kilo, teraz troszkę spadłem, ale i tak robienie czegokolwiek, co wymaga oderwania siedzenia od krzesła, sprawia mi sporo trudności. No i tak moja żona zajmuje się domem, zajmuje się dzieckiem, a ja sam mam wrażenie, że im tylko w tym wszystkim przeszkadzam. Szczególnie że do niedawna przy powrocie do domu z pracy zawsze po drodze była Żabka i małpeczka. I tak aż mi trzasnęła trzustka, jakieś pół roku temu. Szpital na miesiąc i rodzina zostawiona na lodzie.

Co mam na swoją obronę? A no nic. Czasami sobie wmawiam, że stresu było za dużo, że czasu nie miałem pomóc żonie, że zmęczony po całym dniu itp. Sam nie wiem, czy rzeczywiście to powód, czy raczej pretekst. Rzeczywiście późno wracałem z pracy i zwykle jeszcze musiałem zaczepić o budowę. Wyobrażacie sobie, że moja żona wspierała mnie nawet w budowie domu dla moich rodziców? Ba, nawet w niej pomagała, malowała, sprzątała etc. Kilka lat była postawiona w sytuacji, że każdy nasz grosz szedł w tę budowę. Odmawianie sobie wakacji, wyjazdów, droższych przyjemności itp. To były lata, w których urodziła nam się córeczka i wiadomo, że z dzieckiem też się wydatki wiążą. I tak zawsze mnie wspierała.

Gdy już rodzice przeprowadzili się do nowego domu, mogliśmy zacząć remont ich starego domu, gdzie sami chcieliśmy zamieszkać. Tyle że przez tę całą budowę, na remont dla nas nie zostało już dużo pieniędzy. Do tego, ten akurat czas przypadł na mój pobyt w szpitalu, więc kaski naprawdę nie było. Wiadomo, że wszystko chciałaby urządzić po swojemu. W końcu tyle lat wyrzeczeń to kosztowało, a ja na każdym kroku musiałem hamować te zapędy. Nie dość, że zgodziła się, że zamieszkamy w domu po moich rodzicach, a nie w nowym, takim jak ona sobie wymarzyła, to jeszcze tego starego nie mogła sobie urządzić, tak jakby chciała. I też to wszystko zniosła. Czasem myślę, że w życiu ze mną, moją żonę czeka tylko lista wyrzeczeń.

Tak samo 3 lata temu musiała zrezygnować z własnej kariery. Szło jej naprawdę dobrze, awansowała, lubiła swój zespół. Była specjalistą audytorem i nawet tę pracę przyjęła z moją namową, choć mogła mieć lepszą płacę gdzie indziej. Od początku chodziło o to, że wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie musiała zrezygnować z pracy, bo staraliśmy się o dziecko. Kolejne wyrzeczenia... Nawet, teraz gdy musi siedzieć w domu i się małą zajmować, to próbuje się rozwijać i próbuje swoich sił jako autorka książek. Nie wiem, skąd ona bierze na to siły. Już napisała dwie książki. Coś na pograniczu romansów i erotyków. Chyba tylko to jej pozostało, mając za męża taką kluchę. Świat marzeń, zamiast normalnego małżeństwa.

Szkód jest ogrom i nawet nie ogarniam, jak i co naprawić. Nawet wydaje mi się, że tego już nie da się naprawić, ani wynagrodzić. Nie da się zmienić życia, tak jak zmienia się projekt w pracy. Nie da się cofnąć czasu i czegoś zmienić, a nawet jakby się dało, to pojęcia nie mam co i jak. Chyba po prostu usuwając dzień, w którym ją poznałem, żeby się nie musiała ze mną użerać. I tak sobie siedzę i myślę, co z tym wszystkim zrobić. Wypalenie, wyrzuty sumienia, bezsilność, oto moje życie po 30stce.

Może czas zacząć dorastać? Obawiam się, że twoja córka prędzej dorośnie niż ty... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Bluegrey napisał:

A czym powinno być małżeństwo?

Miłością, szczęściem, przygodą, ale też odpowiedzialnością i zaufaniem. Wszystkie te cechy można jeszcze znaleźć, ale teraz tak jakby na siłę. Zamiast miłości, coraz więcej obojętności, zamiast szczęścia, coraz więcej łez, odpowiedzialnością się jakoś nie wykazuje i zaufaniem ciężko mnie obdarzyć, a przygoda została już tylko pieluchowa, w której i tak mało co uczestniczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
4 minuty temu, Dawid1989 napisał:

Miłością, szczęściem, przygodą, ale też odpowiedzialnością i zaufaniem. Wszystkie te cechy można jeszcze znaleźć, ale teraz tak jakby na siłę. Zamiast miłości, coraz więcej obojętności, zamiast szczęścia, coraz więcej łez, odpowiedzialnością się jakoś nie wykazuje i zaufaniem ciężko mnie obdarzyć, a przygoda została już tylko pieluchowa, w której i tak mało co uczestniczę.

Masz na myśli, że to Ty w tym małżeństwie być nie chcesz? No bo piszesz, że żona jest w porządku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Skb napisał:

Może czas zacząć dorastać? Obawiam się, że twoja córka prędzej dorośnie niż ty... 

Nie wiem, czy to recepta, ale staram się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Bluegrey napisał:

Masz na myśli, że to Ty w tym małżeństwie być nie chcesz? No bo piszesz, że żona jest w porządku...

Musiałbym być szalony, żeby nie chcieć być z moją żoną. Źle chyba coś napisałem. W sumie to wszystko jest dość nie jasne, wiem. Szukasz rozwiązania problemu, a ja wcale rozwiązania nie oczekuje. Zasadniczo wiem co powinienem robić. Pracować, nie wracać do alkoholu, gubić kilogramy, więcej przebywać z żoną i dzieckiem i starać się być pomocnym. Recepta jest prosta, realizacja nie za bardzo. Opisałem po prostu moją sytuację i tyle. Trochę, żeby sobie poukładać to w głowie, trochę jak spowiedź albo wizyta u psychiatry. Jestem wdzięczny za każde przemyślenia. Ale jak pisałem wcześniej, to nie jest namacalny problem, który da się rozwiązać jakimś szybkim sposobem. To taka trochę zabawa w przeciąganie liny i kiedy czuję, że już mało mi tej liny zostało układam sobie, to wszystko w głowie. Nie chcę też nikogo urazić, kto ma większe problemy, ani marnować czyjegoś czasu. Po prostu pomyślałem, że to dobre miejsce żeby to opisać. Kiedyś sobie podobny problem opisałem w notatniku po prostu i skasowałem, ale nie działało to tak jak powinno. Może tutaj też nie powinienem tego opisywać. Albo napisać na początku ostrzeżenie.

Edytowano przez Dawid1989

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
1 minutę temu, Dawid1989 napisał:

Musiałbym być szalony, żeby nie chcieć być z moją żoną. Źle chyba coś napisałem. W sumie to wszystko jest dość nie jasne, wiem. Szukasz rozwiązania problemu, a ja wcale rozwiązania nie oczekuje. Zasadniczo wiem co mam powinienem robić. Pracować, nie wracać do alkoholu, gubić kilogramy, więcej przebywać z żoną i dzieckiem i starać się być pomocnym. Recepta jest prosta, realizacja nie za bardzo. Opisałem po prostu moją sytuację i tyle. Trochę, żeby sobie poukładać to w głowie, trochę jak spowiedź, albo wizyta u psychiatry, albo u księdza w konfesjonale. Jestem wdzięczny za każde przemyślenia. Ale jak pisałem wcześniej, to nie jest namacalny problem, który da się rozwiązać jakimś szybkim sposobem. To taka trochę zabawa w przeciąganie liny i kiedy czuję, że już mało mi tej liny zostało układam sobie, to wszystko w głowie. Nie chcę też nikogo urazić, kto ma większe problemy, ani marnować czyjegoś czasu. Po prostu pomyślałem, że to dobre miejsce żeby to opisać. Kiedyś sobie podobny problem opisałem w notatniku po prostu i skasowałem, ale nie działało to tak jak powinno. Może tutaj też nie powinienem tego opisywać. Albo napisać na początku ostrzeżenie.

Faktycznie ten opis nie jest jakiś ukierunkowany. Ale problem istnieje. I to chyba mocno namacalnie 😉 Rozumiem jednak, że wolisz - jak ktoś to ładnie wyżej ujął - "poprzestać na opisie".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Bluegrey napisał:

Faktycznie ten opis nie jest jakiś ukierunkowany. Ale problem istnieje. I to chyba mocno namacalnie 😉 Rozumiem jednak, że wolisz - jak ktoś to ładnie wyżej ujął - "poprzestać na opisie".

No nie do końca poprzestać. Mam tam jakiś swój przepis, ale jest to raczej działanie bardzo długofalowe, swoje ograniczenia też mam. Dla przykładu, myślę, że dużo dałoby gdybym zabrał żonę i córkę na jakieś wakacje na 2 tygodnie i tylko im ten czas poświęcił. Ale sam wiesz jak teraz jest. A nawet jakby tej całej pandemii nie było, to i tak jestem spłukany. Jak nie pracuję to nie dostaje wynagrodzenia, więc takie wakacje kosztują 2 razy. Klient mnie namawia, żebym pracował jeszcze dodatkowe pół etatu i dylemat- chciałbym się odbić trochę od dna, ale boje się, że w końcu małżonka powie dość. Niedługo mamy rocznicę, pytam co by chciała dostać (bo wyjścia do knajpy, czy teatru też się teraz zrealizować nie da) to mówi, że nic nie chce. W takich sytuacjach właśnie czuć ten problem i tą obojętność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Dawid1989 napisał:

Nie wiem, czy to recepta, ale staram się.

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane... K... nawet dziecku pampersa nie zmienisz... To córka jak zrobi siku albo kupkę to przez kilka godzin będzie w tym siedziała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Dawid1989 napisał:

Jak nie pracuję to nie dostaje wynagrodzenia, więc takie wakacje kosztują 2 razy. Klient mnie namawia, żebym pracował jeszcze dodatkowe pół etatu i dylemat- chciałbym się odbić trochę od dna, ale boje się, że w końcu małżonka powie dość.

Ej. Nie bardzo rozumiem - to Ty pracujesz, czy nie? Bo skoro możesz wziąć więcej o pół etatu... Ale żeby nie było, że czepiam się słówek. Czas rodzinie możesz poświęcić bez wydawania pieniędzy. Podkreślam czas. Wspólna zabawa, spacer, domowy seans, nie wymagają nakładów finansowych. 😉

 

32 minuty temu, Dawid1989 napisał:

Niedługo mamy rocznicę, pytam co by chciała dostać (bo wyjścia do knajpy, czy teatru też się teraz zrealizować nie da) to mówi, że nic nie chce. W takich sytuacjach właśnie czuć ten problem i tą obojętność.

A może sam byś coś wymyślił, a nie czekał "na gotowe". Na rocznicę, TAKIEJ żonie należy się prezent niespodzianka. Chyba wiesz, co lubi? 🙂

I jeszcze coś - tak enigmatycznie piszesz o obojętności i jak rozumiem wyczuwasz ją w żonie, tak? No to weź przeczytaj swoją "spowiedź" i pomyśl... Twoja żona udowadnia Ci na każdym kroku, że nie jesteś jej obojętny!

Tyle tylko, że to może się zmienić...

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
42 minuty temu, Dawid1989 napisał:

No nie do końca poprzestać. Mam tam jakiś swój przepis, ale jest to raczej działanie bardzo długofalowe, swoje ograniczenia też mam. Dla przykładu, myślę, że dużo dałoby gdybym zabrał żonę i córkę na jakieś wakacje na 2 tygodnie i tylko im ten czas poświęcił. Ale sam wiesz jak teraz jest. A nawet jakby tej całej pandemii nie było, to i tak jestem spłukany. Jak nie pracuję to nie dostaje wynagrodzenia, więc takie wakacje kosztują 2 razy. Klient mnie namawia, żebym pracował jeszcze dodatkowe pół etatu i dylemat- chciałbym się odbić trochę od dna, ale boje się, że w końcu małżonka powie dość. Niedługo mamy rocznicę, pytam co by chciała dostać (bo wyjścia do knajpy, czy teatru też się teraz zrealizować nie da) to mówi, że nic nie chce. W takich sytuacjach właśnie czuć ten problem i tą obojętność.

Faktycznie nic nie da się zrobić... Nie ma szans gdziekolwiek wyjechać... Za to można siedzieć i biadolić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Dawid1989 napisał:

Miłością, szczęściem, przygodą, ale też odpowiedzialnością i zaufaniem. Wszystkie te cechy można jeszcze znaleźć, ale teraz tak jakby na siłę. Zamiast miłości, coraz więcej obojętności, zamiast szczęścia, coraz więcej łez, odpowiedzialnością się jakoś nie wykazuje i zaufaniem ciężko mnie obdarzyć, a przygoda została już tylko pieluchowa, w której i tak mało co uczestniczę.

Chyba kminie... Przy całym szacunku do żony i dziecka, obudziłeś się, że to jest jednak nie to, tylko, że jesteś w tym już umoczony i odpowiedzialny za 2letnie dziecko. Czujesz, że cię coś jednak uwiera w tym wszystkim... Ciężko coś doradzić, żeby wszystko dla wszystkich skończyło się happyendem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Dawid1989 napisał:

Musiałbym być szalony, żeby nie chcieć być z moją żoną. Źle chyba coś napisałem.(... ) Recepta jest prosta, realizacja nie za bardzo. Opisałem po prostu moją sytuację i tyle. Trochę, żeby sobie poukładać to w głowie, trochę jak spowiedź.... 

Aha 😆 E.... to jak na moje to po prostu włączyły ci się jakieś wiosenne rozkminienia 😉 Przejdzie Ci 😁

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jesteś gruby o wiele za gruby, do tego popijałeś, zniszczyles sobie trzustke, raczej takim piciem od czasu do czasu tego byś nie osiągnął, to musialo być ostre picie. Co robić? co robić. Weź się za siebie, od zaraz dieta, aktywność ruchowa, odstaw alkohol niezdrowe jedzenie, jak Ci waga poleci to z miejsca poczujesz siły i będziesz mieć lepszy nastrój. Nie ma się co teraz użalać nad zmarnowanym czasem i tym co zrobiłłeś żonie, lepiej zadbaj o to, żeby było juz tylko lepiej. Jesli jestes tego świadomy, a wielu facetów nie jest, albo nawet nie chce zauważyć, ze są na fair, to już połowa sukcesu. Zamiast się użalać natychmiast zrób coś, żeby poprawić byt rodziny i swoje zdrowie. Jesli z powodu pandemii nie masz pracy w swoim zawodze to go zmien, idz chociazby na budowe, albo pracuj jak taxówkarz w tej slynnej aplikacji nazwy teraz nie pamietam. Nie ma co siedziec na dupsku i sie użalać. I w ogóle co to za prezent jesli pytasz żone co chce. Typowa zaszczuta polska kobieta powie, ze nic nie chce, bo jeszcze dziubdziuś pomyśli, ze ta leci na kase HAHAHAHHA Chłopie, chcesz mieć dobre życie to trzeba na nie pracować. Prezent żonie daj, może jakaś złota bransoletkę i od teraz bez gadania bierz się za życie.

Na poprawe nastroju zażywaj witamine D.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Bolek napisał:

Jesteś uposledzony? Jakiś specjalnej troski? Realizacja nie jest prosta? No żesz kūrwa tragedia, przebywanie z dzieckiem i żoną, pomoc to jak zimowe wejście na Kilimandżaro! Weź Ty się piėrdolnij w łeb i ogarnij, albo zostaw tą kobietę w spokoju niech sobie znajdzie kogoś wartościowego.

Chyba jesteś najbliżej prawdy. Nie jest to wyczyn jak wejście na Kilimandżaro, ale zajmuje sporo czasu. Z alkoholem walczy się do końca życia, w zasadzie z otyłością tak samo. Jak byłem młody to zrzucenie 70 kilo zajęło mi dwa lata i uszkodziłem sobie przy tym nerki, teraz jest gorzej. Czas dla rodziny też jest problematyczny. Zwykle pracuję do 16, powrót do domu prawie godzinę, potem nie raz na budowę też godzina, potem do domu, zrobić sobie obiad i zjeść to też z 40 min. Zostaje 2 godziny dla rodziny. Teraz jest trochę lepiej, bo pracuję z domu i budowa się skończyła. Nawet jak siedzę przy laptopie, to żona kładzie małą koło mnie, żebym z nią więcej przebywał. Wcześniej byłem dla córy prawie jak obcy, teraz jest trochę lepiej, ale niedługo fala się cofnie i znowu będę ich mniej widział. Ja wiem, że ludzie mają gorzej i czasem po kilka dni dzieci nie widzą. Może zacząłem to dostrzegać dopiero jak mam możliwość pracy zdalnej, nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Skb napisał:

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane... K... nawet dziecku pampersa nie zmienisz... To córka jak zrobi siku albo kupkę to przez kilka godzin będzie w tym siedziała?

Zwykle moja żona jest, a jak chcę żeby żona miała trochę czasu dla siebie to zabieram córę do moich rodziców. Ale żona nie lubi nie mieć małej na oku. Nie mam właściwie zbyt wielu okazji na przebieranie. A teraz to właściwie ją próbujemy odpieluchować. Ale fakt, że kupki nigdy nie przebierałem. Wiem, że to moje zaniedbanie:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Bolek napisał:

Walka z wódką zajmuje czas???? Bierzesz spacerówkie i zapiērdalasz kilometry z córką by zgubić tłuszcz. Zona też się może przyłączyć.  Można, ale lepiej znaleźć wymówke. Każdy jest 8 godz w robocie, weekendy też są wolne. Budowa? no tak ważniejsze niż rodzina. bravo ty

Najwyraźniej starzy wysługują się synem przy budowie, zamiast przyjrzeć się, ze ten rozwala sobie małżenstwo.

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
8 minut temu, oo.oo napisał:

Najwyraźniej starzy wysługują się synem przy budowie, zamiast przyjrzeć się, ze ten rozwala sobie małżenstwo.

Sprawiasz wrażenie, jakbyś oczekiwał, że to inni wszystko zrobią za ciebie... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Bolek napisał:

Piszesz o wyrzutach sumienia, mogę mieć bo za mało spędzałem czasu z babcią  które zmarła,  nic już z tym nie zrobię. Ty żyjesz tu i teraz, wszystko możesz naprawić ale masz to w dúpie, wolisz mieć za rok następna wyrzuty sumienia.

Tytuł powinien brzmieć "zajėbałem na całej linii, zaniedbłem żonę i dziecko, ale od dziś zaczynam nowe życie i choćbym miał sråć na rzadko to dam rade"

może byś miał jakieś wsparcie na forum...

To jak takiemu mięczakowi w ogóle udało się założyć rodzinę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Judyta_20 napisał:

Ej. Nie bardzo rozumiem - to Ty pracujesz, czy nie? Bo skoro możesz wziąć więcej o pół etatu... Ale żeby nie było, że czepiam się słówek. Czas rodzinie możesz poświęcić bez wydawania pieniędzy. Podkreślam czas. Wspólna zabawa, spacer, domowy seans, nie wymagają nakładów finansowych. 😉

 

A może sam byś coś wymyślił, a nie czekał "na gotowe". Na rocznicę, TAKIEJ żonie należy się prezent niespodzianka. Chyba wiesz, co lubi? 🙂

I jeszcze coś - tak enigmatycznie piszesz o obojętności i jak rozumiem wyczuwasz ją w żonie, tak? No to weź przeczytaj swoją "spowiedź" i pomyśl... Twoja żona udowadnia Ci na każdym kroku, że nie jesteś jej obojętny!

Tyle tylko, że to może się zmienić...

Nie, nie, z pracą nie mam problemów. Mam jej nawet więcej niż trzeba. Dlatego napisałem, że oprócz tego co już robię to jeszcze mógłbym dostać pół etatu. Ale to raczej nie jest zbyt dobry pomysł. Ja nie pracuję na umowie o pracę dlatego nie mam płatnych urlopów i płacone mam tylko za dni przepracowane, dlatego urlop wiąże się z odcięciem od pieniędzy, tak samo jak święta i L4. Jeśli chodzi o seanse, czy spacery to tak. Jak najbardziej w weekendy i ostatnio jak jest ciepło nawet w tygodniu chodzimy do parku i na plac zabaw. Tylko, moja żona w zasadzie od 3 lat nigdzie nie była, w sensie na jakiś wakacjach. Dlatego pisałem, że na pewno by się ucieszyła.

Jeśli chodzi o prezenty, to sama mi mówi, żebym się jej pytał co chce. A przynajmniej kiedyś tak było. Ostatnio kupiłem jej zestaw sztalug farby i płótno na walentynki, bo lubi malować, to okazało się, że ta deseczka za mała, a właściwie to mogłem się spytać, to wybrałaby sobie coś innego. A do jubilera to już w ogóle nie mam co iść, bo zawsze jest zwrot. Nie mam gustu, szczególnie jak chodzi o świecidełka. Jak to sama mówi- jak chcę niespodziankę, to mi powie. Tak chyba i dla mnie jest lepiej. We wpisie mi bardziej chodziło, że zaczęła mówić, że nic nie chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, SheriDANKA 😜 napisał:

Chyba kminie... Przy całym szacunku do żony i dziecka, obudziłeś się, że to jest jednak nie to, tylko, że jesteś w tym już umoczony i odpowiedzialny za 2letnie dziecko. Czujesz, że cię coś jednak uwiera w tym wszystkim... Ciężko coś doradzić, żeby wszystko dla wszystkich skończyło się happyendem. 

Nie, nie. Bardzo ich kocham. Żona jest aniołem, po prostu ja chyba nie dorosłem do tego wszystkiego i nie wszystko daję radę ogarnąć tak jak powinienem. Sporo błędów popełniłem i teraz mam tak jak sobie posłałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
18 minut temu, Dawid1989 napisał:

Nie, nie. Bardzo ich kocham. Żona jest aniołem, po prostu ja chyba nie dorosłem do tego wszystkiego i nie wszystko daję radę ogarnąć tak jak powinienem. Sporo błędów popełniłem i teraz mam tak jak sobie posłałem.

Hm, no ale co ty właściwie takiego złego masz? Bo to, co piszesz, brzmi całkiem nieźle. Pomimo twoich błędów. Nadal trudno mi zrozumieć, na co ty właściwie tak narzekasz? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×