Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Dawid1989

Wypalenie, wyrzuty sumienia, bezsilność, oto moje życie po 30stce

Polecane posty

1 godzinę temu, oo.oo napisał:

Jesteś gruby o wiele za gruby, do tego popijałeś, zniszczyles sobie trzustke, raczej takim piciem od czasu do czasu tego byś nie osiągnął, to musialo być ostre picie. Co robić? co robić. Weź się za siebie, od zaraz dieta, aktywność ruchowa, odstaw alkohol niezdrowe jedzenie, jak Ci waga poleci to z miejsca poczujesz siły i będziesz mieć lepszy nastrój. Nie ma się co teraz użalać nad zmarnowanym czasem i tym co zrobiłłeś żonie, lepiej zadbaj o to, żeby było juz tylko lepiej. Jesli jestes tego świadomy, a wielu facetów nie jest, albo nawet nie chce zauważyć, ze są na fair, to już połowa sukcesu. Zamiast się użalać natychmiast zrób coś, żeby poprawić byt rodziny i swoje zdrowie. Jesli z powodu pandemii nie masz pracy w swoim zawodze to go zmien, idz chociazby na budowe, albo pracuj jak taxówkarz w tej slynnej aplikacji nazwy teraz nie pamietam. Nie ma co siedziec na dupsku i sie użalać. I w ogóle co to za prezent jesli pytasz żone co chce. Typowa zaszczuta polska kobieta powie, ze nic nie chce, bo jeszcze dziubdziuś pomyśli, ze ta leci na kase HAHAHAHHA Chłopie, chcesz mieć dobre życie to trzeba na nie pracować. Prezent żonie daj, może jakaś złota bransoletkę i od teraz bez gadania bierz się za życie.

Na poprawe nastroju zażywaj witamine D.

Tak z otyłością walczę tak jak umiem, ale to wymaga czasu. Zrzuciłem 25kg jeszcze minimum 50-60 przede mną. Trochę to potrwa. Witaminę D biorę sporo, bo jako osoba otyła mam duże jej niedobory. Ogólnie sporo leków biorę, ale nie chciałem wchodzić na ten temat.

Z pracą problemów nie mam, nawet nieźle zarabiam. To nie jest problem.

Jeśli chodzi o prezent to zwykłe żona mi mówi co dokładnie chce. Niespodzianki mi nie wychodzą. Zasadniczo już wiem co jej kupić. Kiedyś mówiła o kursie pisarskim, więc muszę się jeszcze dowiedzieć u kogo i powinno być ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Bolek napisał:

Walka z wódką zajmuje czas???? Bierzesz spacerówkie i zapiērdalasz kilometry z córką by zgubić tłuszcz. Zona też się może przyłączyć.  Można, ale lepiej znaleźć wymówke. Każdy jest 8 godz w robocie, weekendy też są wolne. Budowa? no tak ważniejsze niż rodzina. bravo ty

Masz rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, oo.oo napisał:

Najwyraźniej starzy wysługują się synem przy budowie, zamiast przyjrzeć się, ze ten rozwala sobie małżenstwo.

Uff, to trochę trudne do wyjaśnienia. To cała historia jest. Rodzice nas nie wykorzystują, raczej wspierają. Jak jeszcze szedłem na studia rozpoczęli budowę dość dużego domu. Chyba myśleli, że po studiach będę z nimi mieszkał. Właściwie nie wiem, dlaczego taki duży wybrali. Bardzo długo go też budowali i wprowadzili się jak ja kończyłem studia, mieszkałem i pracowałem jeszcze w Krakowie. Poznałem wtedy żonę i nie chciałem z oczywistych względów mieszkać z rodzicami. Kilka lat pracowałem w Krakowie, zaoszczędziłem na remont starego mieszkania, gdzie kiedyś mieszkali rodzice i kupiłem pierścionek zaręczynowy. Rodzice zgodzili się, żebyśmy odremontowali to stare mieszkanie dla siebie. Było to też korzystne, bo na dole mieszkała babcia, która już sobie nie radziła sama. Ja też zwlekałem z oświadczynami zanim nie uda się wyremontować tego mieszkania. Tak minęło kilka lat, wzięliśmy ślub, babci się niestety zmarło, zaczęliśmy się starać o dziecko. Mieszkanie było raczej za małe dla nas i jeszcze dzieci, które chcieliśmy mieć. Teraz trudniejsza część historii. Ten dom, który wybudowali rodzice miał być dla mnie w przyszłości, a dom po babci, w którym były te dwa mieszkania (jedno, w którym mieszkaliśmy my, drugie gdzie mieszkała babcia) dla mojego starszego brata, który mieszkał w jeszcze innym domu już przepisanym na siebie po jeszcze innych dziadkach. Mogłem więc albo dalej remontować dom po babci, który i tak nigdy nie byłby mój, albo budować nowy dom. Działka i postawienie takiego domu to minimum 700k. Zaproponowałem więc rodzicom, że postawie dla nich mały domek, za tym domem, który wybudowali. Było to korzystne dla wszystkich- rodzice, nie wykorzystywali całego dużego domu i niszczał. Nie był też nigdy dokończony, bo z góry nikt nie korzystał, a grzać i sprzątać trzeba było wszystko (dla przykładu myć 18 okien). Do tego mieszkanie, które zwolnilismy idzie na wynajem i z tego też dla rodziców lub brata grosz będzie. Dla nas korzystne, bo nie musieliśmy kupować działki i za cenę małego domku dostajemy dość duży dom w dobrej lokalizacji i rodzicami za miedzą, którzy teraz są aktywnymi dziadkami. Dom stanowi też zabezpieczenie dla mojej żony, gdyby mi się coś stało, a w przyszłości zostanie własnością córki lub duży dom jej przypadnie, a my z żoną zamieszkamy tam na emeryturę. Może córa będzie chciała blisko nas zamieszkać, albo sprzeda. Wszyscy na to przystali, więc rozpocząłem budowę i zasadniczo dalej uważam to za dobrą decyzję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bolek napisał:

ja tu jeszcze widzę mamisynka, rodzice to, rodzice tamto,  pracuje by było na budowę domu rodziców itd... 

Może to i prawda. Wychowali mnie, łożyli na mnie. Jak byłem na studiach płacili za wynajem pokoju i moje wyżywienie. Przy budowie też pomagali i doradzali, nawet przy końcówce pożyczyli tyle ile trzeba na dokończenie. Przy dziecku pomagają. Zawsze można córę u nich na godzinę lub dwie zostawić. Nawet moja żona często tam na obiady chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bolek napisał:

Piszesz o wyrzutach sumienia, mogę mieć bo za mało spędzałem czasu z babcią  które zmarła,  nic już z tym nie zrobię. Ty żyjesz tu i teraz, wszystko możesz naprawić ale masz to w dúpie, wolisz mieć za rok następna wyrzuty sumienia.

Tytuł powinien brzmieć "zajėbałem na całej linii, zaniedbłem żonę i dziecko, ale od dziś zaczynam nowe życie i choćbym miał sråć na rzadko to dam rade"

może byś miał jakieś wsparcie na forum...

Nie szukam wsparcia, ani zrozumienia. W sumie jestem dość zdziwiony, że tyle osób odpowiedziało na mój wpis. Spodziewałem się, że może ktoś kiedyś przeczyta, napisze żebym się na głowę leczył i tyle. Chciałem wyrzucić coś z siebie i chyba zapomnieć że to gdzieś opisywałem, ale wiele osób tutaj zmusza mnie do przemyśleń i przypomnienia sobie co i dlaczego. To jest o wiele cenniejsze niż to, co zasadniczo chciałem zrobić. Ogólnie jestem zszokowany jaka wspaniała społeczność jest obecna na tym forum. Jak wszyscy tutaj tym żyją, szybko odpowiadają i się wspierają. Nawet jeśli sam na takie wsparcie nie zasługuje i tak doceniam każda odpowiedź od Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bluegrey napisał:

Hm, no ale co ty właściwie takiego złego masz? Bo to, co piszesz, brzmi całkiem nieźle. Pomimo twoich błędów. Nadal trudno mi zrozumieć, na co ty właściwie tak narzekasz? 

Nie chciałem sprawić wrażenia, że na kogoś albo na coś narzekam. Co najwyżej na własne błędy, ale sam jestem ich winien. Mam bardzo dużo, ale widzę, że mi się to wymyka. Nie chcę się kiedyś obudzić i zobaczyć tylko ruin mojego małżeństwa. Gdy do czegoś dążę, to jestem mocno skupiony na tej jednej rzeczy i przestaję dostrzegać inne. To tak jakbyś prowadząc auto, mocno skupiał się na drodze i nie docierało do Ciebie w tym czasie co do Ciebie mówi żona obok Ciebie. Gdy się otrząśniesz na światłach i stwierdzisz, że w sumie nie wiesz o czym mówi i prosisz o powtórzenie, to żona nie będzie zbyt zadowolona, że jej nie słuchałeś. Straciła czas poświęcony dla Ciebie, kiedy jej nie słuchałeś. Życie polega na gospodarowaniu czasu, który mamy na tym świecie. Cześć przeznaczamy na naukę, część dla rodziny, a część sprzedajemy, żeby mieć za co żyć. Wydaje mi się, że zaburzylem ten przydział czasu i teraz nie mam możliwości go zrekompensować. Mogę jedynie przywrócić wcześniejszą równowagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, Dawid1989 napisał:

Nie szukam wsparcia, ani zrozumienia. W sumie jestem dość zdziwiony, że tyle osób odpowiedziało na mój wpis. Spodziewałem się, że może ktoś kiedyś przeczyta, napisze żebym się na głowę leczył i tyle. Chciałem wyrzucić coś z siebie i chyba zapomnieć że to gdzieś opisywałem, ale wiele osób tutaj zmusza mnie do przemyśleń i przypomnienia sobie co i dlaczego. To jest o wiele cenniejsze niż to, co zasadniczo chciałem zrobić. Ogólnie jestem zszokowany jaka wspaniała społeczność jest obecna na tym forum. Jak wszyscy tutaj tym żyją, szybko odpowiadają i się wspierają. Nawet jeśli sam na takie wsparcie nie zasługuje i tak doceniam każda odpowiedź od Was.

W sumie po przeczytaniu całego wątku to odnoszę wrażenie, że za bardzo na Ciebie wszyscy tu naskoczyli. Ty mi się wydajesz być dobrym człowiekiem za sam fakt, że dla Ciebie sprawy finansowe nie stanowią problemu. Dajesz kase rodzicom, chcesz dać coś od siebie żonie, myślisz raczej o dobru innych, a nie tylko o tym jakby tu najwiecej zatrzymać dla samego siebie. Myslisz nawet jak zabezpieczyć żonę w razie czego. Ja znam takie przypadki, ze facet sam nic nie mając chcial podpisać z przyszlą żoną intercyzę, zeby tylko przypadkiem kiedys nie dostała polowy majątku, ale sam nic nie mial. zakladal ze bedzie super zarabiał i bedzie się dorabiał jej kosztem, a ona ma zostać w razie czego z niczym, urodzić mu dzieci, poswiecić swoje cialo i lata. Takie gnidy chodza po tej ziemi, nie da sie ukryć.

Moze masz chwilę słabości, popracuj nad sobą, ale zły bezdennie nie jesteś, nie mów tak. to pewne. Co wiec sprawia, ze masz tak depresyjny nastrój? Wiesz co,, zadbaj po prostu o siebie i swoje zdrowie, po to zeby żona zaczęła widzieć w tobie przystojnego, dobrego faceta, a nie rozmemłany leniwy worek tłuszczu. Kumasz? To wazne, aparycja też jest ważna.

Dogadaj tez z rodzicami zeby ten dom w ktory pakujesz teraz pieniądze i swoją ciężką pracę byl juz zapisany na was, bo roznie to bywa przy spadkach, dobrze Ci radze. Zeby sie nie okazalo, ze sponsorujesz lokum rodzicom, a oni pewnego dnia hyc i oddadzą rodzenstwu, pod wpływem jakiegoś impulsu,, albo zwyczajnie rodzenstwo nie bedzie sie chcialo zrzec po ich smierci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, KorpoSzynszyla napisał:

Chcesz mieć nowy dom?  Nie ma problemu 

Sprzedajesz stary po rodzicach i szukacie wspólnie nowego 

Chcesz spędzać więcej czasu z rodziną , to chyba ty ustalasz swój grafik jako osoba na zleceniach ... 

Mi się wydaje że ty sam nie wiesz co ty chcesz od życia stąd konsternacja 

 

 

 

Dom to nie jest problem. Opisywałem go w głównym wątku, żeby wyjaśnić, gdzie uciekał mi czas i jak moja żona mnie wspiera. Potem opisałem samą inwestycje dokładniej, bo wdało się małe nieporozumienie. Nazwany był starym, bo jakoś go nazwać musiałem. Tak naprawdę ma jakieś 10 lat i jest po prostu starszy od tego nowego. Przepraszam, ale opisuję to tak jak potrafię.

Z godzinami pracy muszę dostosować się do pracowników klienta, którzy dla niego pracują w 8 godzinnym wymiarze. Zwykle mam jednego klienta kilka miesięcy, a nawet lat. Zwykle do czasu ukończenia projektu. Dlatego to mocno przypomina zwykły etat godzinowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, 90%cacao napisał:

A ja ci wierzę, że to problem.

Ludzie bagatelizują go, bo uważają, że wielkim szczęściem jest sam fakt, że możesz powiedzieć "mam kogoś". Bezrefleksyjne powtarzanie narzuconych społecznie "zadań do odhaczenia". Jak odhaczysz -masz być szcześliwy do końca!! bo jak nie...

 

No ale fakty sa takie , ż enie jestes i wiesz czemu- to jest fajne.

widac, że potrafisz ubierać to co myślisz w składne zdania i to mi się podoba. Głupi nie jesteś. Pogubiony chyba tez nie..

Po prostu boisz się wykonać zdecydowany ruch.

Dziękuję to bardzo miłe.

Myślę, że masz rację. Życie to nie jest check lista. Czasem człowiek myśli, że ma już coś zaklepane i nie zauważa jak się to psuje. Nie poświęca czasu, aby to co już się ma odpowiednio pielęgnować. Często porównuje się miłość do kwiatu róży. Myślę, że to właśnie dlatego.

Do zdecydowanych też nigdy nie należałem. W sumie jestem strachliwy. Boję się o wszystko. Każdą ważniejszą decyzję okupuje kilkudniowym rozważaniem. Nigdy nie było mnie stać na ryzyko. To nie jest tak, że boję się odpowiedzialności. Po prostu bardzo długo ją ważę.

Tak samo było, gdy miałem się oświadczyć. Zwlekałem prawie półtora roku, nie dlatego że nie kochałem mojej wybranki albo się wahałem, ale dlatego, bo bałem się takiej decyzji bez miejsca do mieszkania. Moja żona bardzo długo czekała i nawet wiedziała o pierściąku. Znała powód mojej zwłoki i mi wierzyła. Na prawdę jest cudowna. Urządziłem katering na pobliskim zamku. Ile to było załatwiania, żeby mi go udostępnili. Piękne wspomnienie:)

Teraz oboje uważamy, że ta zwłoka była niepotrzebna. Ale nie wiem, czy umiałabym podjąć inna decyzję na tamten czas.

Swoją drogą pisanie z Wami utwierdziło mnie w przekonaniu żeby nie brać tej dodatkowej pracy. Może to o to mi od początku chodziło. Sam już nie wiem.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, oo.oo napisał:

W sumie po przeczytaniu całego wątku to odnoszę wrażenie, że za bardzo na Ciebie wszyscy tu naskoczyli. Ty mi się wydajesz być dobrym człowiekiem za sam fakt, że dla Ciebie sprawy finansowe nie stanowią problemu. Dajesz kase rodzicom, chcesz dać coś od siebie żonie, myślisz raczej o dobru innych, a nie tylko o tym jakby tu najwiecej zatrzymać dla samego siebie. Myslisz nawet jak zabezpieczyć żonę w razie czego. Ja znam takie przypadki, ze facet sam nic nie mając chcial podpisać z przyszlą żoną intercyzę, zeby tylko przypadkiem kiedys nie dostała polowy majątku, ale sam nic nie mial. zakladal ze bedzie super zarabiał i bedzie się dorabiał jej kosztem, a ona ma zostać w razie czego z niczym, urodzić mu dzieci, poswiecić swoje cialo i lata. Takie gnidy chodza po tej ziemi, nie da sie ukryć.

Moze masz chwilę słabości, popracuj nad sobą, ale zły bezdennie nie jesteś, nie mów tak. to pewne. Co wiec sprawia, ze masz tak depresyjny nastrój? Wiesz co,, zadbaj po prostu o siebie i swoje zdrowie, po to zeby żona zaczęła widzieć w tobie przystojnego, dobrego faceta, a nie rozmemłany leniwy worek tłuszczu. Kumasz? To wazne, aparycja też jest ważna.

Dogadaj tez z rodzicami zeby ten dom w ktory pakujesz teraz pieniądze i swoją ciężką pracę byl juz zapisany na was, bo roznie to bywa przy spadkach, dobrze Ci radze. Zeby sie nie okazalo, ze sponsorujesz lokum rodzicom, a oni pewnego dnia hyc i oddadzą rodzenstwu, pod wpływem jakiegoś impulsu,, albo zwyczajnie rodzenstwo nie bedzie sie chcialo zrzec po ich smierci.

Dziękuję, że tak uważasz. Każdy człowiek opisując samego siebie, stawia się w tym jaśniejszym świetle. Na pewno nie jestem wyjątkiem w tym względzie.

Myślę, że czasem ludzie postępują tak ze strachu i nieufności. Może mieli za dużo potknięć i za dużo upadków.

Ja z kolei zawsze byłem dzieckiem szczęścia. To znaczy, nie dlatego, że coś wygrywałem. W życiu nie trafiłem nawet trójki w totku. Po prostu nigdy nie doświadczyłem porażki. Może dlatego moje problemy dla wielu są miałkie. Wiele osób mi mówiło, że mogę sobie grać przemądrzałego do pierwszego potknięcia. Najgorsze jest to, że mają rację. A ja wyglądam tej porażki z każdej strony i może jestem dość przewrażliwiony na jej punkcie.

Co do spraw własnościowych to bardzo delikatne kwestie. Brat z bratową nie byli chyba zbyt zadowoleni. Przepisanie samego kawałka ziemi, na której budowałem chyba ich nie obchodziło, ale byli chyba zszokowani, że tak szybko udało nam się postawić ten mały dom. Podejrzewam, że myślą, że rodzice nam coś dołożyli do tej inwestycji. Ponoć rodzice im tłumaczyli, że nie. Ale im też mogli nie uwierzyć. Efekt był taki, że gdy ich zaprosiliśmy na 2 latka córy, to nawet na chwilę nie odeszli od stołu, żeby zobaczyć jak się urządziliśmy. Teraz nie zrobię następnego kroku i nie poproszę o przepisanie tego dużego domu na nas, dopóki tamten dwumieszkaniowy nie będzie przepisany na brata. Doszło już do tego, że sam lobbuje na jego korzyść u rodziców. Ale długo czekać też nie mogę. W remont tego dużego domu już trochę kasy poszło, a i jeszcze wiele pójdzie. Żeby rodzice nie czuli się na łasce rozważam zaproponowanie im umowy dożywocia, zamiast zwykłego przepisania. Dzięki temu mają gwarancję, że dożywotnio, choćby nie wiem co, mogą mieszkać w tym małym domu. Tylko muszę doczytać, czy nie wiąże się to z opłaceniem dochodówki. Jeśli tak, to zaproponuje zwykłe przepisanie z odpowiednimi punktami gwarancyjnymi. Ale chcę dać jeszcze bratu trochę czasu na oswojenie się z tym wszystkim i podjęcie własnych kroków. Nie chcę się z tym spieszyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KorpoSzynszyla napisał:

Spoko . Nie stoi to w specjalności z moimi radami ale najważniejsze jest że wyszedłeś z nałogu a to jest przecież ogromny sukces ! I powód do dumy 

Dzięki, tylko to raczej nie sukces. Jakbym mógł, to pewnie bym się napił. Bardziej mnie trzyma strach przed szpitalem, niż jakieś moje mocne postanowienie. Jakiś miesiąc temu znów mnie złapały bóle w nadbrzuszu, choć się stosowałem do diety i nic nie piłem. Leżał obok facet, który już 7dmy raz wracał na oddział ze względu na trzustkę. Zapisany do AA, sesje, pilnuje się, mimo to regularnie co 2-4 lata łamie się i znów zaczyna pić. Chudy jak szpilka i przyjmuje 0,7 przed obiadem. Ja piłem regularnie, ale z nim bym 10 min nie przetrwał przy butelce. Z tego się nigdy ponoć nie wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey

Tak mi przyszło do głowy, że w zasadzie to wszystko, co tutaj piszesz, powinieneś po prostu szczerze i spokojnie opowiedzieć swojej żonie.... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Bluegrey napisał:

Tak mi przyszło do głowy, że w zasadzie to wszystko, co tutaj piszesz, powinieneś po prostu szczerze i spokojnie opowiedzieć swojej żonie.... 

Ona zna dobrze tę historię, bo w niej uczestniczyła. Okazanie wyrzutów sumienia mogłoby skutkować odwrotną reakcją od spodziewanej. Mogłaby mnie wyśmiać po prostu, ale jeszcze gorzej by było gdybym wywołał w niej litość. Nie mniej jakiś wierszyk z podziękowaniem jej za ten czas i jej wsparcie nie jest głupim pomysłem. Może do kwiatów i prezentu na rocznicę taki liścik bym dodał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
2 minuty temu, Dawid1989 napisał:

Ona zna dobrze tę historię, bo w niej uczestniczyła. Okazanie wyrzutów sumienia mogłoby skutkować odwrotną reakcją od spodziewanej. Mogłaby mnie wyśmiać po prostu, ale jeszcze gorzej by było gdybym wywołał w niej litość. Nie mniej jakiś wierszyk z podziękowaniem jej za ten czas i jej wsparcie nie jest głupim pomysłem. Może do kwiatów i prezentu na rocznicę taki liścik bym dodał.

Poważnie? Ile ty masz lat? 10? Raczej nie sądzę, żeby tu o wierszyki chodziło 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Bolek napisał:

A  ja bym to odoradzał, ta "kobieta  aniol"' może być już u kresu wytrzymałości  a, jak jeszcze usłyszy że on rozumie jak ją krzywdził ale nic nie zrobi "bo się nie da" ....

Może źle zrozumiałem ale... Wprowadzili się do domu z babcią  w który zaczęli ładować kasę,  oni na górze babcia na dole -  nagle zmiana bo za mały będzie i ma być dla starszego brata,  rodzice budowali duży dom - niedokonczyli, oni zaczęli budować rodzicom mniejszy dom obok tego niedokonczonego, po skończeniu mniejszego będą kończyć budowę tego dużego który finalnie ma być ich.  Na miejscu żony hùj by mnie strzelił !  Ladują  forsę w remont, no mają fajne lokum, moze nie pałac ale własny,  no ale to dla brata! Ok zaczynamy budowę domu, mnóstwo czasu i kasy, ale stop to nie dla Ciebie żono to dla rodziców,  dopiero na końcu  skończymy budowę molocha który nam nie jest  potrzebny. Do tego całe życie będziemy mieszkać z treściami!!!

A wystarczyło poukładać inaczej system podziału i przejąć dom który ma być dla brata. Można było kupić działkę i wybudować wlasny dom, już dawno byłby skończony. 

Obstawiam że po skończeniu wszystkiego dom po babci na sprzedaż,  nowy dom dla brata, a, oni wraz z rodzicami w wielkim domu...

W remont tego mieszkania wsadziłem nie więcej niż 70k (w tym meble i AGD, które w większości zabraliśmy). Nawet jeśli liczyć, że zostawiliśmy tam 50k, to i tak ułamek tego co wydalibyśmy za wynajem mieszkania przez 5 lat. Wolę też żeby z tego skorzystali moi rodzice lub brat, niż ktoś obcy. Dodatkowo taka suma nie jest warta kłótni z rodziną.

Ten mały dom został już wybudowany i pod koniec tamtego roku rodzice się tam przeprowadzili. Nigdy nie było mowy o mieszkaniu z którymi kolejek rodzicami.

Ten duży był nie dokończony w sensie, że łazienka na górze nie była zrobiona i w pokojach nikt nie mieszkał i były drobne niedociągnięcia, a nie że nie było dachu. Jak rodzice zdali sobie sprawę, że nikt nie będzie mieszkał na górze, to po prostu tego nie dokończyli. To samo ja zrobiłem w tym małym domu. Dół jest zrobiony i tam mieszkają rodzice, a góra jest przygotowana na przyszłość, jakby co. Zrobiona jest tam podłogówka, kanalizacja i prąd. Gdy za 20 lat, na przykład córa będzie się chciała wprowadzić do tego domu, to będzie można dokończyć górne pokoje. Lub przy sprzedaży będzie można uzyskać większą cenę niż za parterowkę.

Duży dom skończyliśmy remontować 2 miesiące temu i się tam wprowadziliśmy. Na górze nadal łazienka jest nie skończona i jeden z pokoi, ale nie wszystko da się zrobić na raz. Tego lata będziemy kończyć jak się trochę odkuje. To też jest przyczyna, dla której rozważałem podjęcie dodatkowego pół etatu.

Gdybym zaraz po studiach, kiedy zdecydowaliśmy o remoncie tamtego mieszkania, wiedział ile kiedyś będę zarabiał, to może zbudował bym dom na kredyt z wiedzą, że w wieku 30 lat będę mógł go w całości spłacić. Niestety nie jestem jasnowidzem. A nawet jeśli, to i tak nie wiem czy bym się kiedykolwiek zdecydował na kredyt hipoteczny. Jakby mnie brakło, to zostawił bym rodzinę z długami.

Małżonka uczestniczyła we wszystkich ważniejszych decyzjach i za każdym razem informowałem ją rzetelnie jakie są alternatywy, a jakie ryzyko. Każdą podjęta decyzję akceptowała. Bez jej opinii nic nigdy nie robię. Przykład: już od 6 lat proszę o aprobatę kursu na kat A i kupno motocykla. Dopóki się nie zgodzi to kursu nie zacznę, a zgodzi się, gdy wszystko dokończę, spłacę i dodatkowo ją odpowiednio zabezpiecze. Moja żona nie jest głupia i potrafi zadbać o swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
51 minut temu, Bluegrey napisał:

Poważnie? Ile ty masz lat? 10? Raczej nie sądzę, żeby tu o wierszyki chodziło 😉

Nigdy tak o tym nie myślałem, zawsze lubiła kartkę z własnym wierszykiem niż takie kupowane. Kilka nawet skitrala do albumu za okładkę. Ale może rzeczywiście robiła tak, żeby mi głupio nie było. Co więc proponujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bluegrey
10 minut temu, Dawid1989 napisał:

Nigdy tak o tym nie myślałem, zawsze lubiła kartkę z własnym wierszykiem niż takie kupowane. Kilka nawet skitrala do albumu za okładkę. Ale może rzeczywiście robiła tak, żeby mi głupio nie było. Co więc proponujesz?

Pytanie, jaką kobietą jest twoja żona? Z tego, co piszesz, wynika raczej, że to dojrzała, twardo po ziemi stąpająca kobieta. Więc wówczas ona po prostu potrzebuje partnera do życia. Ale być może ona jednak jest z tych kobiet, które lubią "matkować" mężczyźnie? Co by wyjaśniało nieźle całą tę "przychylność" względem twojego postępowania. Wówczas takie "dziecięce" gesty typu własnoręczna laurka faktycznie mogą ją wzruszać... 🤔

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Bluegrey napisał:

Pytanie, jaką kobietą jest twoja żona? Z tego, co piszesz, wynika raczej, że to dojrzała, twardo po ziemi stąpająca kobieta. Więc wówczas ona po prostu potrzebuje partnera do życia. Ale być może ona jednak jest z tych kobiet, które lubią "matkować" mężczyźnie? Co by wyjaśniało nieźle całą tę "przychylność" względem twojego postępowania. Wówczas takie "dziecięce" gesty typu własnoręczna laurka faktycznie mogą ją wzruszać... 🤔

Nie wiem, czy ona mi matkuje, może. Ona opiekuje się mną, a ja nią. Ona nie ma pojęcia o finansach, akcjach, podatkach, rachunkach, leasingach, umowach itp. Ja nie mam pojęcia jak uruchomić pralkę, co dać małej jak jest chora, czy jak rozmawiać z ludźmi itp. Z jednej strony twardo stąpa po ziemi i ma własny rachunek bankowy i potrafi zatroszczyć się o swoje. Ostatnio nawet mi powiedziała, że chciałaby zabezpieczenie finansowe. Byłem zdziwiony, że o tym myśli, więc wytłumaczyłem, że jakby coś się stało to ma sprzedać dom. Odpowiedziała mi, że wie, ale domu z dnia na dzień się nie sprzeda, a ona będzie odrazu odcięta od jakichkolwiek pieniędzy. Sam o tym nie pomyślałem, a ma rację. Z drugiej strony lubi czytać romanse i nawet sama napisała dwie książki, więc bujać w obłokach też lubi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Bolek napisał:

a, Ty dalej swoje, pisze jak to może odbierać w głowie twoja żona niezależnie od tego co mówi  najpierw dla brata,  potem dla rodziców,  na końcu dla Was. Znajdź sobie tu wątek  "mieszkanie z tesciami" - nigdy nie kończy się to dobrze, oddzielne domy na jednej działce to też mieszkanie z treściami. 

Może dlatego, bo swoją sytuację opisują tylko ludzie, którzy mają jakieś problemy w tym temacie. Pewności nie mam, że w naszym przypadku problemu nie będzie, ale uważam, że warto zaryzykować. Moi rodzice, przez większość życia żyli w jednym domu z moją babcią na dole i konfliktów nie było. Mój wujek wybudował dla swoich córek bliźniaka, gdy wyszły za mąż i wszyscy razem mieszkają w bardzo bliskim sąsiedztwie, na jednym placu. Razem się stołują, razem wychowują dzieci, nawet ich mężowie razem pracują i po pracy razem czas spędzają. Dziadkowie blisko i przeżywają z wnuczętami drugą młodość, czują się potrzebni. Konflikty pewnie jakieś tam są, jak to w rodzinie, ale jakoś je rozwiązują i żyją dalej. Tak właśnie chciałbym, żeby to wyglądało w naszym przypadku. Moi teściowie też żyją ze swoimi rodzicami na jednym placu, dom obok domu. Z pewnością niektórzy nie mają na tyle szczęścia i konflikty są znacznie gorsze, ale nie generalizowałbym, że zawsze to się źle kończy.

W pracy słyszę nie raz, jak się ludzie żalą, że nie mają z kim dziecka zostawić, albo że dzieci przebywają 8 godzin w żłobku, albo wynajmują nianię. My mamy na tyle szczęścia, że takich problemów mieć nie będziemy.

Kiedyś, gdy moja córka będzie już dorosła i będzie chciała zakładać rodzinę, to będę bardziej niż szczęśliwy, jeśli będzie chciała mieszkać blisko nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 9.04.2021 o 13:08, Dawid1989 napisał:

Siemka, w sumie nie wiem, po co to piszę, chyba po prostu muszę gdzieś przelać myśli. Od dłuższego czasu mam uczucie takiego jakby wypalenia. Zazwyczaj takie coś spotykało mnie w pracy, dlatego znam już to uczucie, tyle że w życiu zawodowym wystarczy zmienić pracę i po problemie. Tylko że teraz widzę to wypalenie w życiu prywatnym, a nie zawodowym. Tutaj już tak prosto nie zmienię sobie otoczenia i nie odetnę się od nawarstwionych problemów, jak to miało miejsce w kolejnym i kolejnym korpo. Są jednak pewne podobieństwa, jak okres pojawienia się tego poczucia ślepego zaułka. Podobnie jak w pracy, w życiu też ma się pewne cele i zwykle po nich osiągnięciu przystaje się na chwilę i następuje czas refleksji. Szybko doszedłem do tego, że taki właśnie czas nastąpił w moim życiu, a w zasadzie w naszym życiu, bo mam też wspaniałą żonę i śliczną córeczkę. Jakiś miesiąc temu przeprowadziliśmy się, do czego dążyliśmy już od dłuższego czasu. Drugim czynnikiem mojej refleksji jest otrzeźwienie, bo od jakiegoś pół roku zmuszony byłem odstawić alkohol całkowicie. Aż ciężko sobie wyobrazić jak bardzo te kilka drinków dziennie zmieniało moje postrzeganie sytuacji.

Siedząc tak i oceniając ostatnie lata, doszedłem do wniosku, że dość mocno dałem w dupę mojej drugiej połówce. Aż trudno mi uwierzyć, że to wszystko wytrzymywała i nadal wytrzymuje. Nie wiem, co ją motywuje, ale jestem tego czegoś wielkim fanem. Córeczka ma już 2 latka i jest złotym dzieckiem. Nie mieliśmy większych problemów z kolkami. Jak się zaczęły problemy z brzuszkiem, to po prostu zmieniliśmy mleko i to pomogło. Podobnie z ząbkowaniem nie było źle. Czasem nawet nie wiedzieliśmy, kiedy się pojawiły nowe ząbki. Ale jakikolwiek by z niej nie był aniołek, to i tak z dzieckiem wiąże się mnóstwo obowiązków i pracy. Czasem słyszę, że koledzy zostają ze swoimi dziećmi na kilka godzin. Ja bym nie był w stanie. Nigdy nie zmieniałem pieluch, nie kąpałem małej, nawet nie wiem, jak bym miał się do tego zabrać. Nakarmić butelką jeszcze potrafię, ale serek i gonitwa za nią i proszenie się, żeby zjadła? To też mnie przerasta. Ogólnie jakiekolwiek obowiązki domowe mnie przerastają. Jestem ogólnie ulańcem straszliwym. Do niedawna ważyłem ponad 200 kilo, teraz troszkę spadłem, ale i tak robienie czegokolwiek, co wymaga oderwania siedzenia od krzesła, sprawia mi sporo trudności. No i tak moja żona zajmuje się domem, zajmuje się dzieckiem, a ja sam mam wrażenie, że im tylko w tym wszystkim przeszkadzam. Szczególnie że do niedawna przy powrocie do domu z pracy zawsze po drodze była Żabka i małpeczka. I tak aż mi trzasnęła trzustka, jakieś pół roku temu. Szpital na miesiąc i rodzina zostawiona na lodzie.

Co mam na swoją obronę? A no nic. Czasami sobie wmawiam, że stresu było za dużo, że czasu nie miałem pomóc żonie, że zmęczony po całym dniu itp. Sam nie wiem, czy rzeczywiście to powód, czy raczej pretekst. Rzeczywiście późno wracałem z pracy i zwykle jeszcze musiałem zaczepić o budowę. Wyobrażacie sobie, że moja żona wspierała mnie nawet w budowie domu dla moich rodziców? Ba, nawet w niej pomagała, malowała, sprzątała etc. Kilka lat była postawiona w sytuacji, że każdy nasz grosz szedł w tę budowę. Odmawianie sobie wakacji, wyjazdów, droższych przyjemności itp. To były lata, w których urodziła nam się córeczka i wiadomo, że z dzieckiem też się wydatki wiążą. I tak zawsze mnie wspierała.

Gdy już rodzice przeprowadzili się do nowego domu, mogliśmy zacząć remont ich starego domu, gdzie sami chcieliśmy zamieszkać. Tyle że przez tę całą budowę, na remont dla nas nie zostało już dużo pieniędzy. Do tego, ten akurat czas przypadł na mój pobyt w szpitalu, więc kaski naprawdę nie było. Wiadomo, że wszystko chciałaby urządzić po swojemu. W końcu tyle lat wyrzeczeń to kosztowało, a ja na każdym kroku musiałem hamować te zapędy. Nie dość, że zgodziła się, że zamieszkamy w domu po moich rodzicach, a nie w nowym, takim jak ona sobie wymarzyła, to jeszcze tego starego nie mogła sobie urządzić, tak jakby chciała. I też to wszystko zniosła. Czasem myślę, że w życiu ze mną, moją żonę czeka tylko lista wyrzeczeń.

Tak samo 3 lata temu musiała zrezygnować z własnej kariery. Szło jej naprawdę dobrze, awansowała, lubiła swój zespół. Była specjalistą audytorem i nawet tę pracę przyjęła z moją namową, choć mogła mieć lepszą płacę gdzie indziej. Od początku chodziło o to, że wiedzieliśmy, że prędzej czy później będzie musiała zrezygnować z pracy, bo staraliśmy się o dziecko. Kolejne wyrzeczenia... Nawet, teraz gdy musi siedzieć w domu i się małą zajmować, to próbuje się rozwijać i próbuje swoich sił jako autorka książek. Nie wiem, skąd ona bierze na to siły. Już napisała dwie książki. Coś na pograniczu romansów i erotyków. Chyba tylko to jej pozostało, mając za męża taką kluchę. Świat marzeń, zamiast normalnego małżeństwa.

Szkód jest ogrom i nawet nie ogarniam, jak i co naprawić. Nawet wydaje mi się, że tego już nie da się naprawić, ani wynagrodzić. Nie da się zmienić życia, tak jak zmienia się projekt w pracy. Nie da się cofnąć czasu i czegoś zmienić, a nawet jakby się dało, to pojęcia nie mam co i jak. Chyba po prostu usuwając dzień, w którym ją poznałem, żeby się nie musiała ze mną użerać. I tak sobie siedzę i myślę, co z tym wszystkim zrobić. Wypalenie, wyrzuty sumienia, bezsilność, oto moje życie po 30stce.

Dlaczego zbudowałeś nowy dom rodzicom a Wam stary ? W dodatku łączyło to się z wydawaniem waszych pieniędzy? Rozumiem gdyby Cię było  stać ale zamiast  swojej rodzinie  lepszy byt to Ty rodzicom fundujesz? Wydaje mi się, że są tak roszczeniowi jak Ty albo to jaka zmyślona historyjka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zaniedbanie to nie uporządkowanie śniegu na chodniku przed twoim domem... Tu mówimy o podstawowych sprawach w życiu twojego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
45 minut temu, Skb napisał:

Zaniedbanie to nie uporządkowanie śniegu na chodniku przed twoim domem... Tu mówimy o podstawowych sprawach w życiu twojego dziecka.

To niestety prawda:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego, ale niektóre moje posty podświetlają się na czerwono i są w statusie ukryte. Nie wiem jak je odsłonić.

 

 

Edytowano przez Dawid1989

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Dawid1989 napisał:

To niestety prawda:(

Naprawdę nie ma sensu rozwodzić się nad tym czy to prawda czy nie... Ważne co zamierzasz z tym zrobić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego, ale niektóre moje posty podświetlają się na czerwono i są w statusie ukryte. Nie wiem jak je odsłonić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Dawid1989 napisał:

Nie wiem dlaczego, ale niektóre moje posty podświetlają się na czerwono i są w statusie ukryte. Nie wiem jak je odsłonić.

Odsłonić może tylko moderator. Widocznie odpowiedź ma w sobie słowa klucze, które wymagają zaakceptowania treści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Skb napisał:

Odsłonić może tylko moderator. Widocznie odpowiedź ma w sobie słowa klucze, które wymagają zaakceptowania treści.

Hmmm, treść nie wydaje się niewłaściwa, może linki? Zawarłem w tej zablokowanej odpowiedzi link do wcześniejszego posta i link zewnętrzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Dawid1989 napisał:

Hmmm, treść nie wydaje się niewłaściwa, może linki? Zawarłem w tej zablokowanej odpowiedzi link do wcześniejszego posta i link zewnętrzny.

Myślę, że tak właśnie jest. Klika razy wstawiałem treść z jakich artykułów i wpisy zostały usunięte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja nie rozumiem, czemu większość ludzi Ci pisze, że Twoja żona to taka biedna, udręczona kobieta. Moim zdaniem ona wcale nie jest udręczona, bo czym niby? Wychowaniem tego jednego dziecka, gdy teraz nie pracuje? Zapewniłeś jej bardzo dobre warunki. To Ty myślałeś, gdzie ma mieszkać, zarabiałeś na to wszystko, płacisz rachunki, a ona nie musi przejmować się, że na każdą rzecz trzeba samodzielnie zarobić. Teraz przeprowadzicie się do dużego domu na fajnej działce, powoli go urządzicie. Z Twoich wypowiedzi wynika, że naprawdę dużo zarabiasz, za wszystko płacisz. Owszem może jej brakować wakacji, ale nie oszukujmy się teraz i tak jest pandemia więc inni też nie mogą na razie jeździć. Być może, by chciała więcej czasu razem, ale coś za coś. Ona teraz w ogóle nie pracuje, samo się na zarobi na dom, dziecko i wszystko :)

Wydaje mi się, że problemem jest jedynie to, że masz problem z alkoholem czy wagą, a nie to, że ona przy Tobie taka udręczona. Ma wszystko zapewnione, nawet myślisz, co by było, gdyby Ciebie zabrakło. Mnóstwo ludzi naprawdę tak nie ma, uwierz, że dajesz radę :)

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×