Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
arek82

Granice ustępstw w małżeństwie

Polecane posty

Witam

Jestem w związku małżeńskim od 15 lat, mamy córkę w wieku 10 lat, jesteśmy po 40-tce. Po latach myślę, że nigdy nie dobraliśmy się tak jak poiwnno sie dobierac biorac malzenstwo. mamy inne poglady, cele życiowe, hobby czy zainteresowania. Niemal od poczatku byly problemy, kłótnie czy awantury od waznych rzczy po błahe. Nie jest tez tak ze winna jest 1 osoba, bo ja osobiscie mam swiadomsoc ze oboje jestesmy cholerykami, a co za tym idzie ciezko jest sobie wzajemnie ustapic, przeprosic. Niestety na te nasze klotnie patrzy nasza 10 letnia corka. Ja jestem skonfliktowany z jej rodzina, żona z moją. Od wielu lat mam swiadomosc ze nie jestem szczesliwy, dlatego od kilku lat prosze zone o pojscie na terapie malzeńską, niestetey bezskutecznie. Obecnie od 6 miesiecy jestsmy w nieformalnej separacji, to byla wspolna decyzja. Ja w dalszym ciagu nalegam na wspolna terapie, z kolei mojej zonie odpowiada obecny stan rzeczy - otrzymuje dobrowolnie placone przeze mnie alimenty, sprawuję opiekę nad corką podczas jej obecnosci w pracy. I z tego co widze to moja zona moglaby tak zyc latami, czyli nie idzie na terapie, odpowiada jej obecny stan rzeczy. Prowadzimy od pol roku odrebne gospodarstwa domowe. Na marginesie dodam ze zarowno ona jak i ja nie mamy innej osoby poza malzenstwem.

We mnie pozostaly jakis uczucia do żony, czy w niej pozostały do mnei? nie wiem. Ogólnie mówiąc tesknie za wspolnym zyciem od miesiecy, podjałem kilkadziesiat prob naprawy tej sytuacji, niestety bezskutecznych. Moja zona widzi wine tylko we mnie, po swojej stronie uwaza ze jest wszystko ok. Nie ma tu sensu opisywac pewnych zachowan ale wiem, ze ma tyle za uszami co ja. Pisze bo ogolnie bardzo meczy mnie ta sytuacja od pol roku. Moja zona z tego co widze normalnie funkcjonuje, jej calym zyciem jest corka ktora przebywa z nia wiekszosc czasu. Dla mnie dzieco tez bylo calym zyciem, ale z powodu rozstania musialem sie pogodzic z ta sytuacja. Gdy mowie zonie ze nie chce tak zyc, ze zloze pozew to odpowiada - skladaj. nie wiem czy mówi to w nerwach czy na powaznie....  ja ogolnie jestem czlowiekiem ktory jak juz podejmie decyzje to jej nie zmieni, jezeli zloze pozew to juz go nie cofne chocby druga strona plakala i blagala. Bo dla mnie samo zlozenie pozwu to wstyd przed otoczeniem. Z zawodu jestem adwokatem, sprawa bardzo szybko sie rozniesie wsrod moich znajomych. Z drugiej strony nie wiem jak dalej z ta sytuacja zyc.... poki co jak moge ukrywam fakt separacji nieformalnej, tylko najblizsze mi osoby wiedza jaka jest sytuacja. 

 

Powiedzcie mi, jakie sa granice w malzenstwie>? Jak dlugo mam ratowac ten zwiazek? jestem bardzo zmeczony ta sytuacja, bo tak narpawde nie wiem jak postapic, czy czekac kolejne pol roku czy rok nie majac zadnej gwarancji ze sytuacja sie zmieni, czy raz na zawsze zakonczyc to malzenstwo skladajac pozew. Jezeli zloze pozew to juz go nie wycofam. Wstepnie ustalone jest ze rozwod bez orzekania o winie, dziecko u malzonki. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Szkoda zycia i zdrowia. Zreszta to nie zycie tylko wegetacja

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, arek82 napisał:

Witam

Jestem w związku małżeńskim od 15 lat, mamy córkę w wieku 10 lat, jesteśmy po 40-tce. Po latach myślę, że nigdy nie dobraliśmy się tak jak poiwnno sie dobierac biorac malzenstwo. mamy inne poglady, cele życiowe, hobby czy zainteresowania. Niemal od poczatku byly problemy, kłótnie czy awantury od waznych rzczy po błahe. Nie jest tez tak ze winna jest 1 osoba, bo ja osobiscie mam swiadomsoc ze oboje jestesmy cholerykami, a co za tym idzie ciezko jest sobie wzajemnie ustapic, przeprosic. Niestety na te nasze klotnie patrzy nasza 10 letnia corka. Ja jestem skonfliktowany z jej rodzina, żona z moją. Od wielu lat mam swiadomosc ze nie jestem szczesliwy, dlatego od kilku lat prosze zone o pojscie na terapie malzeńską, niestetey bezskutecznie. Obecnie od 6 miesiecy jestsmy w nieformalnej separacji, to byla wspolna decyzja. Ja w dalszym ciagu nalegam na wspolna terapie, z kolei mojej zonie odpowiada obecny stan rzeczy - otrzymuje dobrowolnie placone przeze mnie alimenty, sprawuję opiekę nad corką podczas jej obecnosci w pracy. I z tego co widze to moja zona moglaby tak zyc latami, czyli nie idzie na terapie, odpowiada jej obecny stan rzeczy. Prowadzimy od pol roku odrebne gospodarstwa domowe. Na marginesie dodam ze zarowno ona jak i ja nie mamy innej osoby poza malzenstwem.

We mnie pozostaly jakis uczucia do żony, czy w niej pozostały do mnei? nie wiem. Ogólnie mówiąc tesknie za wspolnym zyciem od miesiecy, podjałem kilkadziesiat prob naprawy tej sytuacji, niestety bezskutecznych. Moja zona widzi wine tylko we mnie, po swojej stronie uwaza ze jest wszystko ok. Nie ma tu sensu opisywac pewnych zachowan ale wiem, ze ma tyle za uszami co ja. Pisze bo ogolnie bardzo meczy mnie ta sytuacja od pol roku. Moja zona z tego co widze normalnie funkcjonuje, jej calym zyciem jest corka ktora przebywa z nia wiekszosc czasu. Dla mnie dzieco tez bylo calym zyciem, ale z powodu rozstania musialem sie pogodzic z ta sytuacja. Gdy mowie zonie ze nie chce tak zyc, ze zloze pozew to odpowiada - skladaj. nie wiem czy mówi to w nerwach czy na powaznie....  ja ogolnie jestem czlowiekiem ktory jak juz podejmie decyzje to jej nie zmieni, jezeli zloze pozew to juz go nie cofne chocby druga strona plakala i blagala. Bo dla mnie samo zlozenie pozwu to wstyd przed otoczeniem. Z zawodu jestem adwokatem, sprawa bardzo szybko sie rozniesie wsrod moich znajomych. Z drugiej strony nie wiem jak dalej z ta sytuacja zyc.... poki co jak moge ukrywam fakt separacji nieformalnej, tylko najblizsze mi osoby wiedza jaka jest sytuacja. 

 

Powiedzcie mi, jakie sa granice w malzenstwie>? Jak dlugo mam ratowac ten zwiazek? jestem bardzo zmeczony ta sytuacja, bo tak narpawde nie wiem jak postapic, czy czekac kolejne pol roku czy rok nie majac zadnej gwarancji ze sytuacja sie zmieni, czy raz na zawsze zakonczyc to malzenstwo skladajac pozew. Jezeli zloze pozew to juz go nie wycofam. Wstepnie ustalone jest ze rozwod bez orzekania o winie, dziecko u malzonki. 

 

 

Twojej żonie jest wygodnie z alimetnami od Ciebie i bez Ciebie, gdyby tak nie było chciałaby ratować małżeństwo. Jak to mówią, szkoda czasu i atłasu.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeśli druga strona nie widzi potrzeby ani nie stara się pracować nad związkiem do niczego jej nie zmusisz. Decyzja należy do Ciebie czy chcesz tak dalej żyć, ewentualnie czekać może coś się zmieni. Jednakże nic samo się nie zadzieje jak obie strony nie wykażą chęci. Z tego co napisałeś rozmowa była o rozwodzie bez orzekania o winie, nie łudź się ze złożysz wniosek a żona zmieni zdanie bo jakby chciała dążyłaby do porozumienia to tak z własnego doświadczenia napisałam.  

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)

Zlozenie pozwu byloby dla mnie o wiele latwiejsze, gdyby nie było dziecka. Widze jak corka przezywa ta sytuacje, moja zona jest jakby slepa na jej cierpienie.... pierwsze 3 miesiace mowilem o terapii wspolnej ze wzgledu na zone. niestety po pol roku czasu oddailem sie od żony, tym bardziej ze nawet nie zapyta co slychac, jak sie czujesz? Moze nigdy tego nie bylo w malzenstwie, ale ogolnie dziwne to dla mnie... dodam, że pomysl z separacją to byl pomysl żony. Ja od poczatku chcialem isc na terapie bo wiedzialem ze niemieszkanie wspolne raczej ludzi nie przybliza do siebie tylko oddala

 

Jezeli idzie o ostateczna date zgody na terapie to stawialem kilka dat, ale potem po kazdej przesuwalem termin.... teraz kolejny jest 1 lipca, po czym zona chce wyjechac w rodzinne strony...

Edytowano przez arek82
info

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, arek82 napisał:

Zlozenie pozwu byloby dla mnie o wiele latwiejsze, gdyby nie było dziecka. Widze jak corka przezywa ta sytuacje, moja zona jest jakby slepa na jej cierpienie.... pierwsze 3 miesiace mowilem o terapii wspolnej ze wzgledu na zone. niestety po pol roku czasu oddailem sie od żony, tym bardziej ze nawet nie zapyta co slychac, jak sie czujesz? Moze nigdy tego nie bylo w malzenstwie, ale ogolnie dziwne to dla mnie... dodam, że pomysl z separacją to byl pomysl żony. Ja od poczatku chcialem isc na terapie bo wiedzialem ze niemieszkanie wspolne raczej ludzi nie przybliza do siebie tylko oddala

Tak naprawdę to już nie jesteście razem chyba tylko na  papierze a córka to widzi nie jest już malutka, zamiast skupiać się tylko na sobie powinieneś/powinniscie wytłumaczyć jej tą sytuację. Życie w zawieszeniu nie tylko Ciebie boli bo co najwazniejsze dziecku odbieracie poczucie bezpieczeństwa nie potrafiąc podjąć decyzji. To nie wstyd że ludzie na przestrzeni lat się zmieniają i czasem ich drogi się rozchodzą, ważniejsze jest czy potrafią załatwić sprawy najlepiej na  ile to jest możliwe. Macie dziecko które widzi co się dzieje i będzie czerpać z tego wnioski w swoim życiu. Warto o tym pomyśleć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Lilys napisał:

Tak naprawdę to już nie jesteście razem chyba tylko na  papierze a córka to widzi nie jest już malutka, zamiast skupiać się tylko na sobie powinieneś/powinniscie wytłumaczyć jej tą sytuację. Życie w zawieszeniu nie tylko Ciebie boli bo co najwazniejsze dziecku odbieracie poczucie bezpieczeństwa nie potrafiąc podjąć decyzji. To nie wstyd że ludzie na przestrzeni lat się zmieniają i czasem ich drogi się rozchodzą, ważniejsze jest czy potrafią załatwić sprawy najlepiej na  ile to jest możliwe. Macie dziecko które widzi co się dzieje i będzie czerpać z tego wnioski w swoim życiu. Warto o tym pomyśleć

Corka ma tlumaczone, że rodzie nie beda razem... jezeli idzie o podjecie decyzji to zakładam, że żona nie chce jej podjąc tylko chce na mnie zrzucic odpowiedzialność a potem przed znajomymi informować, że to mąż nie chciał małżeństwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Co to takiego ten związek ,żeby go ratować? jesteś Ty i Ona jeśli nie jesteście szczęśliwi to po co być ze sobą? Wystarczy ,że jedno przestanie się starać ,a drugie ,albo walczy ,albo odpuszcza. Walczyć można ,ale nie po takim oddaleniu . Sama wiem,  że wiele lat robi swoje ,bo nawet najlepsze ale dzień w dzień wiadomo...Pozostaje kwestia dziecka, trzeba się umówić na relację ,która da jej poczucie bezpieczeństwa ,oboje rodziców i normalne podejście do związku .Ja nie jestem zwolennikiem małżeństwa, bo rozwód to rozwód ,ale wtedy dziecko pyta czemu rodzice się nie pobrali. Jak nie macie nikogo, można poczekać  z rozwodem ,choć z drugiej strony jak kogoś poznacie może być lipa .Życie to trudne decyzje ,dlatego powinien je podjąć mężczyzna ,stąd powiedzenie męska decyzja ,nie wyobrażam sobie zmuszać się do kogoś ,ani kogoś do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, arek82 napisał:

Corka ma tlumaczone, że rodzie nie beda razem... jezeli idzie o podjecie decyzji to zakładam, że żona nie chce jej podjąc tylko chce na mnie zrzucic odpowiedzialność a potem przed znajomymi informować, że to mąż nie chciał małżeństwa...

No niestety musisz sie liczyc z tym, ze zona moze Cie obwiniac przed obcymi, nic na to nie poradzisz. Alimenty tez bedziesz placil po rozwodzie, bo alimenty sa dla dziecka. Chcesz ratowac malzenstwo, ale tego sie nie da zrobic bez checi z drugiej strony. Jesli juz zyjecie osobno to dla dziecka niewiele sie zmieni. Na Twoim miejscu zlozylabym ten pozew rozwodowy, przynajmniej bedzie to jakis krok naprzod i bedziesz mogl sie zajac swoim zyciem. Wyglada na to, ze nie ma czego ratowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Kulfon napisał:

No niestety musisz sie liczyc z tym, ze zona moze Cie obwiniac przed obcymi, nic na to nie poradzisz. Alimenty tez bedziesz placil po rozwodzie, bo alimenty sa dla dziecka. Chcesz ratowac malzenstwo, ale tego sie nie da zrobic bez checi z drugiej strony. Jesli juz zyjecie osobno to dla dziecka niewiele sie zmieni. Na Twoim miejscu zlozylabym ten pozew rozwodowy, przynajmniej bedzie to jakis krok naprzod i bedziesz mogl sie zajac swoim zyciem. Wyglada na to, ze nie ma czego ratowac.

Dla dziecka zmieni sie to, ze wyjedzie 100 km od ojca... nie bedzie wizyt co 2 czy 3 dzien tylko raz na 2 tygodnie. Dziecko ma tu swoj caly swiat, kuzynke w jej wieku, przyjaciolki w klasie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, arek82 napisał:

Corka ma tlumaczone, że rodzie nie beda razem... jezeli idzie o podjecie decyzji to zakładam, że żona nie chce jej podjąc tylko chce na mnie zrzucic odpowiedzialność a potem przed znajomymi informować, że to mąż nie chciał małżeństwa...

Klasyka ktoś musi być winny bo tak łatwiej dla drugiej strony bo to nie ona wniosek złożyła ale zastanów się co jest ważniejsze otoczenie czy Twoje życie. Wolisz żyć udając że wszystko jest ok Twój wybór i prawo, nie mi to oceniać. Zawsze są wątpliwości że może można było zrobić coś więcej, dawać kolejne szanse tylko to strasznie wypala wewnętrznie. Musisz sam podjąć decyzję nie szukaj potwierdzenia jej u innych. Rób co czujesz. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, arek82 napisał:

Dla dziecka zmieni sie to, ze wyjedzie 100 km od ojca... nie bedzie wizyt co 2 czy 3 dzien tylko raz na 2 tygodnie. Dziecko ma tu swoj caly swiat, kuzynke w jej wieku, przyjaciolki w klasie

A dlaczego beda sie musieli przeprowadzic? Nie da sie tego inaczej zalatwic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Kulfon napisał:

A dlaczego beda sie musieli przeprowadzic? Nie da sie tego inaczej zalatwic?

Jednym z glownych problemow malzenskich bylo uzaleznienie żony od najstarzsej siostry i matki.... nie ma szans aby zona zostala w miejscu obecnego zamiezskania. Po prostu planuje wyjechac i tam tworzyc z nimi zycie... wielokrotnie tlumaczylem, że ze wzgledu na dziecko i jego świat powinna pozostac tu gdzie mieszkaliśmy, niestety nie dociera. Moje problemy malzenskie rozpoczely sie z chwila gdy sprzeciwilem sie po slubie wspolnemu mieszkaniu z jej rodzicami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, arek82 napisał:

Jednym z glownych problemow malzenskich bylo uzaleznienie żony od najstarzsej siostry i matki.... nie ma szans aby zona zostala w miejscu obecnego zamiezskania. Po prostu planuje wyjechac i tam tworzyc z nimi zycie... wielokrotnie tlumaczylem, że ze wzgledu na dziecko i jego świat powinna pozostac tu gdzie mieszkaliśmy, niestety nie dociera. Moje problemy malzenskie rozpoczely sie z chwila gdy sprzeciwilem sie po slubie wspolnemu mieszkaniu z jej rodzicami

To pozamiatane. Nic z tym nie zrobisz .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, arek82 napisał:

Jednym z glownych problemow malzenskich bylo uzaleznienie żony od najstarzsej siostry i matki.... nie ma szans aby zona zostala w miejscu obecnego zamiezskania. Po prostu planuje wyjechac i tam tworzyc z nimi zycie... wielokrotnie tlumaczylem, że ze wzgledu na dziecko i jego świat powinna pozostac tu gdzie mieszkaliśmy, niestety nie dociera. Moje problemy malzenskie rozpoczely sie z chwila gdy sprzeciwilem sie po slubie wspolnemu mieszkaniu z jej rodzicami

No to nie wiem, jesli przed przeprowadzka powstrzymuje ja tylko brak papierka to juz do Ciebie nalezy decyzja.

Moze udaloby sie Wam ustalic jakies porozumienie w sprawie alimentow ze wzgledu na miejsce zamieszkania? Np bys jej placil wyzsze alimenty gdyby zostala w obecnym miejscu (co mam sens, bo koszty zycia sa wyzsze niz gdyby mieszkala z rodzina, a Ty i tak bys wydawal wiecej pieniedzy jezdzac daleko do corki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowany)
7 minut temu, Kulfon napisał:

No to nie wiem, jesli przed przeprowadzka powstrzymuje ja tylko brak papierka to juz do Ciebie nalezy decyzja.

Moze udaloby sie Wam ustalic jakies porozumienie w sprawie alimentow ze wzgledu na miejsce zamieszkania? Np bys jej placil wyzsze alimenty gdyby zostala w obecnym miejscu (co mam sens, bo koszty zycia sa wyzsze niz gdyby mieszkala z rodzina, a Ty i tak bys wydawal wiecej pieniedzy jezdzac daleko do corki).

Proponowalem takie rozwiazanie, niestety bezskutecznie. Moja zona u rodziny ma zapewnione miejsce, maja dom, bedzie mieszkala wspolnie z matka i ojcem, siostra najstarsza na wyciagniecie reki. Ogolnie to rodzina z problemem alkohlowym  w przeszlosci. W mojej ocenie wszystkie siostry to DDA, kazda ma gowniane malzenstwo. uwazam ze najstarsza ma duzy wklad w to ze moja zona zdecydowala sie na separacje. Po prostu potrzebuje jej go plotek. jej maz praktycznie nie istnieje, zdegradowany do bycia bankomatu

 

Mysle ze tez duze znaczenie ma to, ze moja zona jest dosc duza materialistka. Szykuje sie na przejecie domu po rodzicach, chce nad nimi sprawowac opieke na starosc

Edytowano przez arek82
info

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, arek82 napisał:

Proponowalem takie rozwiazanie, niestety bezskutecznie. Moja zona u rodziny ma zapewnione miejsce, maja dom, bedzie mieszkala wspolnie z matka i ojcem, siostra najstarsza na wyciagniecie reki. Ogolnie to rodzina z problemem alkohlowym  w przeszlosci. W mojej ocenie wszystkie siostry to DDA, kazda ma gowniane malzenstwo. uwazam ze najstarsza ma duzy wklad w to ze moja zona zdecydowala sie na separacje. Po prostu potrzebuje jej go plotek. jej maz praktycznie nie istnieje, zdegradowany do bycia bankomatu

No to wspolczuje. Jest jeszcze opcja walki o praw rodzicielskie, ale jesli mala jest przyzwyczajona do mieszkania z matka to moze byc to dla niej jeszcze bardziej traumatyczne przezycie niz zmiana szkoly i miejsca zamieszkania. A Ty nie moglbys sie przeprowadzic blizej nich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Kulfon napisał:

No to wspolczuje. Jest jeszcze opcja walki o praw rodzicielskie, ale jesli mala jest przyzwyczajona do mieszkania z matka to moze byc to dla niej jeszcze bardziej traumatyczne przezycie niz zmiana szkoly i miejsca zamieszkania. A Ty nie moglbys sie przeprowadzic blizej nich?

Mam dobra prace w duzym miescie... niewykluczam w przyszlosci zmiany miejsca jezeil kogos bym poznal z jej okolic, ale to daleka przyszlosc. Corka jest tez mocno zwiazana ze mna, ale to dziewczynka, matka zawsze bedzie dla niej wazniejsza. Poa tym od poll roku wiecej czasu przebywa z matką. Nie chce dziecka ciagac po sądach, ustąpiłem. Mam wstepna zgode na 3 weekendy w miesiacu. Dlatego jeszcze mam watpliwosci odnosnie rozwodu, ale tak jak piszecie, trzeba pracy drugiej strony.... checi... a ich nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, arek82 napisał:

Proponowalem takie rozwiazanie, niestety bezskutecznie. Moja zona u rodziny ma zapewnione miejsce, maja dom, bedzie mieszkala wspolnie z matka i ojcem, siostra najstarsza na wyciagniecie reki. Ogolnie to rodzina z problemem alkohlowym  w przeszlosci. W mojej ocenie wszystkie siostry to DDA, kazda ma gowniane malzenstwo. uwazam ze najstarsza ma duzy wklad w to ze moja zona zdecydowala sie na separacje. Po prostu potrzebuje jej go plotek. jej maz praktycznie nie istnieje, zdegradowany do bycia bankomatu

Może siostry mają kiepskie związki ale to nie Twój problem, patrząc z drugiej strony Twój związek też  mocno kuleje. Dziwne ze skoro rodzina ma problem z alkoholem to żona chce tam wrócić z córką. Nie ma co skupiać się na jej rodzinie tylko rozwiązywać swoje problemy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Lilys napisał:

Może siostry mają kiepskie związki ale to nie Twój problem, patrząc z drugiej strony Twój związek też  mocno kuleje. Dziwne ze skoro rodzina ma problem z alkoholem to żona chce tam wrócić z córką. Nie ma co skupiać się na jej rodzinie tylko rozwiązywać swoje problemy. 

Mnie jej siostry nie intresuja, tylko ze są jej doradcami, bylbym szczesliwy gdyby miala doradczynie ze strony siostry ktora ma normalnie funkcjonujaca rodzine wlasna. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, arek82 napisał:

Dla dziecka zmieni sie to, ze wyjedzie 100 km od ojca... nie bedzie wizyt co 2 czy 3 dzien tylko raz na 2 tygodnie. Dziecko ma tu swoj caly swiat, kuzynke w jej wieku, przyjaciolki w klasie

Dlaczego dziecko ma wyjechać 100km? Dla dobra dziecka jedziesz za nim!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
53 minuty temu, arek82 napisał:

Jednym z glownych problemow malzenskich bylo uzaleznienie żony od najstarzsej siostry i matki.... nie ma szans aby zona zostala w miejscu obecnego zamiezskania. Po prostu planuje wyjechac i tam tworzyc z nimi zycie... wielokrotnie tlumaczylem, że ze wzgledu na dziecko i jego świat powinna pozostac tu gdzie mieszkaliśmy, niestety nie dociera. Moje problemy malzenskie rozpoczely sie z chwila gdy sprzeciwilem sie po slubie wspolnemu mieszkaniu z jej rodzicami

Klasyka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej chciałam napisać, że skoro ani tobie, ani jej nie spieszy się z rozwodem, to jeszcze poczekaj choćby te pół roku. Ale jak z jej strony jest totalna obojętność od dawna, to dobrze to nie wróży. Mówią że obojętność w małżeństwie jest gorsza niż ostre kłótnie. Jak doczytałam o mocnym wpływie na nią jej rodziny, to już zmienia postać rzeczy. Ona nigdy nie pogodziła się z tym, że nie mieszkacie z jej rodzicami. I tak długo jak 15 lat wytrzymała. Może ustąpiła ci tylko dlatego że chciała wyjść za mąż i mieć dziecko, bo presja była. Twoja żona nigdy nie odcięła pępowiny. Przykro mi, ale tu raczej nie będzie szczęśliwego zakończenia. Znam sporo takich przypadków i nigdzie nie skonczyło się, to dobrze. No ale oby u was jednak było inaczej. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Arku, polecam więc abyś rozważył przy złożeniu wniosku rozwodowego opcje o opiekę naprzemienną. Ta forma nie cieszy się popularnością w Polsce, ma wady i zalety, ale z tego co przedstawiłeś tu plusy deklasują wręcz minusy. Nie może być tak, że matka-duża dziewczynka nieodpępowiona od domu rodzinnego rozwalała dziecku całkowicie życie. Ona i tak funkcjonuje w stresie. W sądzie wykaż, że m.in centrum życia dziecka jest w jej mieście rodzinnym gdzie kontynuowała naukę, ma własne koła zainteresowań jak również przyjaciółki. Centrum życia jej mamusi jest na kawusiach z siostrami, więc będzie mogła się w tym zakresie realizować w momencie gdy przez 2 tygodnie dziecko będzie pod Twoją opieką. Powinno jej starczyć, kofeina w nadmiarze wypłukuje magnez.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam problemy z edycją, więc wybaczcie, że piszę post pod postem.

Zasadniczo może i jestem zbyt uprzedzony do Twojej żony chociaż kobieta mi nic personalnie nie zawiniła, acz teraz zerknij sobie na swoją córcie i zerknij na ex partnerkę. Po co to mówię? Aby Cię zmotywować do rozważenia opieki naprzemiennej. W momencie gdy wyjedzie do domu rodzinnego żony musisz mieć świadomość, iż za lat 20-30 będzie kopią Twojej ex żony. Niezdolnej do samodzielności emocjonalnej, przywiązanej bardziej do rodziny pochodzenia niż tej, którą sama zawiązała. Twoja córka to wkrótce przyszła żona, będzie mieć męża, może jednak partnerkę, acz weź pod uwagę jakie piekło może zgotować potencjalnym wnukom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, spz napisał:

Mam problemy z edycją, więc wybaczcie, że piszę post pod postem.

Zasadniczo może i jestem zbyt uprzedzony do Twojej żony chociaż kobieta mi nic personalnie nie zawiniła, acz teraz zerknij sobie na swoją córcie i zerknij na ex partnerkę. Po co to mówię? Aby Cię zmotywować do rozważenia opieki naprzemiennej. W momencie gdy wyjedzie do domu rodzinnego żony musisz mieć świadomość, iż za lat 20-30 będzie kopią Twojej ex żony. Niezdolnej do samodzielności emocjonalnej, przywiązanej bardziej do rodziny pochodzenia niż tej, którą sama zawiązała. Twoja córka to wkrótce przyszła żona, będzie mieć męża, może jednak partnerkę, acz weź pod uwagę jakie piekło może zgotować potencjalnym wnukom.

Ogólnie się zgadzam. Szczególnie z tym, że córka autora postu przejdzie tam ostre pranie mózgu i możliwe że nawet nie będzie chciała ojca widywać. Ale przecież autor posta nie zmusi żony do zostania w mieście gdzie teraz mieszkają?  To by oznaczało wojnę między nimi. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, ami napisał:

Ogólnie się zgadzam. Szczególnie z tym, że córka autora postu przejdzie tam ostre pranie mózgu i możliwe że nawet nie będzie chciała ojca widywać. Ale przecież autor posta nie zmusi żony do zostania w mieście gdzie teraz mieszkają?  To by oznaczało wojnę między nimi. 

Wiesz wojna, starcie między nimi jest nieuniknione. Ze szczątkowych informacji mi wyłania się wizja, w której jemu zależy, ale ona już się powoli ewakuowała z małżeństwa i myślami jest gdzie indziej a jedynie irracjonalna taktyka obciążenia winą drugiej strony skłania ją do trwania w dziwnym układzie.

Najistotniejsze by "wojna" między nimi odbywała się poza dzieckiem. Problem może być jednak taki, że matka już może manipulować dzieckiem i wciągać je w konflikt. Nie mówie, że jako stronę a po prostu emocjonalnie na zasadzie "tatuś taki i owaki".

Jeśli do tej pory się nie ruszyła - znaczy się bez papierka rozwodowego - to ja bym na jego miejscu nie składał pozwu. Jak zajdzie w ciążę z innym facetem to jeśli przejdzie ustawa pisowska autor będzie bez przeszkód mógł wnioskować o badanie dna dziecka celem wykluczenia go z ojcostwa. Dla matki z syndromem "co ludzie powiedzą" będzie to policzek w twarz i hańba - ale w razie czego nie chodzi o to aby jej dopiec i ją upokorzyć, ale zabezpieczyć mężczyzn w podobnym co Arek położeniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Każdy może mieć inne granice.  Czasami nawet się dziwię jak bardzo duże. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, spz napisał:

Arku, polecam więc abyś rozważył przy złożeniu wniosku rozwodowego opcje o opiekę naprzemienną. Ta forma nie cieszy się popularnością w Polsce, ma wady i zalety, ale z tego co przedstawiłeś tu plusy deklasują wręcz minusy. Nie może być tak, że matka-duża dziewczynka nieodpępowiona od domu rodzinnego rozwalała dziecku całkowicie życie. Ona i tak funkcjonuje w stresie. W sądzie wykaż, że m.in centrum życia dziecka jest w jej mieście rodzinnym gdzie kontynuowała naukę, ma własne koła zainteresowań jak również przyjaciółki. Centrum życia jej mamusi jest na kawusiach z siostrami, więc będzie mogła się w tym zakresie realizować w momencie gdy przez 2 tygodnie dziecko będzie pod Twoją opieką. Powinno jej starczyć, kofeina w nadmiarze wypłukuje magnez.

Rozważałem, ale tutaj rodzi sie zasadniczy problem. Ma mieszkac 100 km ode mnie, nie da sie pogodzic zycia w opiece naprzemiennej bo gdzie mialaby byc ta szkola 50 km ode mnie i od bylej zony? Jeżeli idzie o ewentualne trudnosci, to moja zona ma swiadomosc moich relacji z dzieckiem i tego ze gdyby corce zabronila sie ze mna spotykac to by corka sie zbuntowała... oczywiscie ustalilismy po rozstaniu ze w obecnosci dziecka nie mowimy o sobie źle. Ja slowa dotrzymuje, czy moja zona? czasami mam wrazenie, że nie, szczegolnie uwielbia przy dziecku rozmawiac o mojej rodzinie w negatywnych slowach.... Tak czy owak mam zgode na 3 weekendy w miesiacu dziecko u mnie. Duzo mnie to bedzie kosztowalo czasu i pieniedzy, bo musze powiedzmy w piatek pojechac i wrocic te 100 km, w niedziele wieczorem znowu pojechac i wrocic... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, robięjaklubię napisał:

Podejrzewam, że ona już cię nie kocha. Tego raczej się nie odwróci, dlatego ona nie chce terapii. Jest sens być na siłę z kimś do kogo się nic nie czuje?

Terapia może coś zmienić dopóki są uczucia w przeciwnym razie tylko uświadomi, że ich nie ma. Wszystko jest do czasu, mleko się rozlało, pozbierasz do kubeczka? Czy będzie do wypicia?

W czerwcu ub. roku powiedziala to w twarz... potem rzekomo tesknia ja sie roztalismy na 2 miesiace... do dzisiaj nie wiem czy kocha czy nie. Gdy jej kilka miesiecy temu apytalem czy kocha: nie uzyskalem zadnej odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×