Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
KasiaMalwa

Brak wsparcia ze strony chłopaka

Polecane posty

Cześć, chciałabym zasięgnąć Waszej opinii. Nie wiem czy to ja przesadzam, czy faktycznie chłopak nie daje mi wsparcia. Otóż 2 miesiące temu odstawiłam antykoncepcję i naczytałam się w internecie, że dziewczynom po odstawieniu wypadają włosy i pojawia się trądzik. Nie powiem, przestraszyłam się tego. Na razie nie mam objawów, ale to się dzieje z opóźnieniem. Nie o tym jednak chcę dyskutować. Chodzi o to, że zwierzałam się chłopakowi z tych zmartwień. Za pierwszym razem mnie wysłuchał, ale później zaczęło go to irytować. Martwię się tym i spodziewam się w najbliższym czasie jakichś problemów z cerą i włosami. Oby to było parę pryszczy, ale boję się jakichś potężniejszych zmian trądzikowych. Mam taki charakter, że myślę w czarnych barwach. Chłopak nie daje mi wsparcia. Gdy próbuję mu się zwierzyć ze zmartwień nie chce słuchać, gniewa się, denerwuje, zaczyna być niemiły. Twierdzi, ze się martwię na zapas, że nic dobrego z tego nie wynika, że przesadzam i nie powinnam w ogóle o tym myśleć. Nie da się. Mam nadzieję, że każda kobieta mnie zrozumie dlaczego się nie da. Chłopak nie daje mi się wypowiedzieć, przerywa w połowie zdania. Wczoraj już machnęłam ręką i poszłam spać płacząc. Może mam jakieś wahania hormonalne, stąd też mój stan i dołki, nie wiem. W każdym razie ta niemożność wygadania się rzekomo najbliższej osobie jest dla mnie przybijająca. Czy ja przesadzam i marudzę?

Nie rozumiem mojego chłopaka. W sumie to nie wiem co mu siedzi w głowie. Czy ma gdzieś moje problemy? Bo ja się tak czuję, jakby chciał, żebym mu przestała zrzędzić i dała po prostu święty spokój, jakby moje problemy nie były dla niego w ogóle ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

egoisa, a uwierz mi ze bedzie tylko gorzej, jak poczuje do Ciebie wieksza smialosc, bedzie mial odwage pojsc na calosc, jak w malych rzeczach zawodzi to i w wiekszych tez nie bedzie dla Ciebie podpora a nawet kims kto ci szkodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No właśnie dlatego pytam, bo biorę pod uwagę, że mogę go zamęczać wyimaginowanymi problemami. Z tabletkami tak jest, że jakieś objawy występują po 3-4 miesiącach, więc teraz nie ma się z czego jeszcze cieszyć. Zamartwiam się tym. Jednak rozumiem, że to może być męczące. Dlatego zadałam to pytanie, żeby osoby z zewnątrz się wypowiedziały. Ja obwiniam chłopaka o brak empatii i o to, że ma gdzieś moje problemy. Ale możliwe, że wyolbrzymiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

nie zgadzam sie z robie jak lubie - chlopak powinien chociaz zaproponowac rozwiazanie a on ma cie gdzies, powienien powiedziec nawet idz do lekarza bo wiesz ze ja Ci nie pomoge

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KasiaMalwa napisał:

Cześć, chciałabym zasięgnąć Waszej opinii. Nie wiem czy to ja przesadzam, czy faktycznie chłopak nie daje mi wsparcia. Otóż 2 miesiące temu odstawiłam antykoncepcję i naczytałam się w internecie, że dziewczynom po odstawieniu wypadają włosy i pojawia się trądzik. Nie powiem, przestraszyłam się tego. Na razie nie mam objawów, ale to się dzieje z opóźnieniem. Nie o tym jednak chcę dyskutować. Chodzi o to, że zwierzałam się chłopakowi z tych zmartwień. Za pierwszym razem mnie wysłuchał, ale później zaczęło go to irytować. Martwię się tym i spodziewam się w najbliższym czasie jakichś problemów z cerą i włosami. Oby to było parę pryszczy, ale boję się jakichś potężniejszych zmian trądzikowych. Mam taki charakter, że myślę w czarnych barwach. Chłopak nie daje mi wsparcia. Gdy próbuję mu się zwierzyć ze zmartwień nie chce słuchać, gniewa się, denerwuje, zaczyna być niemiły. Twierdzi, ze się martwię na zapas, że nic dobrego z tego nie wynika, że przesadzam i nie powinnam w ogóle o tym myśleć. Nie da się. Mam nadzieję, że każda kobieta mnie zrozumie dlaczego się nie da. Chłopak nie daje mi się wypowiedzieć, przerywa w połowie zdania. Wczoraj już machnęłam ręką i poszłam spać płacząc. Może mam jakieś wahania hormonalne, stąd też mój stan i dołki, nie wiem. W każdym razie ta niemożność wygadania się rzekomo najbliższej osobie jest dla mnie przybijająca. Czy ja przesadzam i marudzę?

Nie rozumiem mojego chłopaka. W sumie to nie wiem co mu siedzi w głowie. Czy ma gdzieś moje problemy? Bo ja się tak czuję, jakby chciał, żebym mu przestała zrzędzić i dała po prostu święty spokój, jakby moje problemy nie były dla niego w ogóle ważne.

Na razie nie masz jeszcze żadnego problemu, to w czym wsparcia potrzebujesz? To, że ktoś jest nam bliski, nie oznacza, że mamy prawo zatruwać mu życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Kalina303 napisał:

to kwestia osobowosci, i dopasowania, wyobraz sobie zwiazek dwoch osob bardzo pozytywnie nastawionych do zycia, wesołych, szybko rozwiazujacych problemy i ladujacych sie wzajemnie fajna energia, a teraz zwiazek dwoch pesymistow, martwiacych sie o kazdy dzien, wyolbrzymiajacych kazdy problem, powoli traca energie jaka im zostala, wiec: jesli masz osobowoscia zamartwiajaca sie o przyszlosc, to powinnas dla rownowagi dawac od siebie tez duzy pozytyw zeby nie przytloczyc partnera, 80% pozytywnego i 20 na wtracanie obaw, wtedy on lepiej zareaguje, widzi twoja slabosc i sie denerwuje bo nie ma rozwiazania na pryszcze ktore jeszcze nie wyskoczyly:) frustrujesz go tym, jak zlamiesz reke zadzwonisz do niego co robic to zobaczysz ze przyjedzie zawiezie do lekarza itd a co on ma zrobic jak gadasz o cerze? idz do grup np na fejsie tematycznych i tam szukaj porad ad spraw zwiazanych z cera, pogadasz z pannami ktore przestaly brac hormony, itd 

Wolę nie, bo się nasłucham, że potraciły połowę włosów i będzie jeszcze gorzej 🙂

Ale rozumiem to co piszecie. Gdzieś się zatraciłam w tym zamartwianiu się. Denerwuje mnie, że nie mam okresu od 2 miesięcy i te wszystkie historie o wielkich pryszczach na twarzy, dekolcie i plecach i o tym jak dziewczyny walczą z tym nawet rok czy dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

czasem dobrze ponarzekac i pouzalac sie, dobrze jak osoba ktora jest w dobrym stanie psychicznym wesprze ta slabsza i pomoze tej w trudnej chwili

a pozytywne nastawienie to mit i bajka, jakos nie widze zeby ci pozytywnie myslacy mieli jakies spektakularne sukcesy, oni raczej przykrywaja problemy, lepiej poswieciec problemom czas i nie pozwalac im sie rozwinac.

generalnie do zycia trzeba podchodzic na trzezwo i nawet jak zmartwienia nie maja sily sprawczej to dobrze to wyjasnic tej zmartwionej stronie, dla mnie taki facet bylby skreslony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

czasem dobrze ponarzekac i pouzalac sie, dobrze jak osoba ktora jest w dobrym stanie psychicznym wesprze ta slabsza i pomoze tej w trudnej chwili

a pozytywne nastawienie to mit i bajka, jakos nie widze zeby ci pozytywnie myslacy mieli jakies spektakularne sukcesy, oni raczej przykrywaja problemy, lepiej poswieciec problemom czas i nie pozwalac im sie rozwinac.

generalnie do zycia trzeba podchodzic na trzezwo i nawet jak zmartwienia nie maja sily sprawczej to dobrze to wyjasnic tej zmartwionej stronie, dla mnie taki facet bylby skreslony

Wiesz, nie jest łatwo, bo to nie dotyczy tylko tematu. Np. jak złamałam nogę i martwiłam się, że mogę zostać bez środków do życia to też się denerwował, że na pewno dojdę do siebie szybko i niepotrzebnie zamartwiam się przyszłością, a to był czas, kiedy nie miałam jakichś większych oszczędności. Ale nie chodzi tylko o mnie. On też nie mówi o własnych problemach. Wiele rzeczy go dręczy i praktycznie nigdy nie przyszedł do mnie po pomoc, wsparcie. Twierdzi, że to dlatego, że się boi, że sobie źle pomyślę o nim. I to nie jest w jego przypadku tak, że on te problemy rozwiązuje sam i sobie radzi. Nie rozwiązuje, a i tak nie przyjdzie po pomoc. A te problemy są i są. On natomiast udaje, że ich nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

czasem dobrze ponarzekac i pouzalac sie, dobrze jak osoba ktora jest w dobrym stanie psychicznym wesprze ta slabsza i pomoze tej w trudnej chwili

a pozytywne nastawienie to mit i bajka, jakos nie widze zeby ci pozytywnie myslacy mieli jakies spektakularne sukcesy, oni raczej przykrywaja problemy, lepiej poswieciec problemom czas i nie pozwalac im sie rozwinac.

generalnie do zycia trzeba podchodzic na trzezwo i nawet jak zmartwienia nie maja sily sprawczej to dobrze to wyjasnic tej zmartwionej stronie, dla mnie taki facet bylby skreslony

Nie masz racji.  Ludziom, którzy nie są czarnowidzami żyje się po prostu lżej. Wiem, bo sama taka jestem. Nie ma to nic wspólnego z maskowaniem problemów, bo je rozwiązywać trzeba. Natomiast czarnowidze nie potrafią cieszyć się życiem, nie widzą jasnych stron.Szklanka jest dla nich pusta do połowy ...zawsze. Mam taką osobę w bliskiej rodzinie, dramat prawdziwy .

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, KasiaMalwa napisał:

Czy ja przesadzam i marudzę?

Taak i to bardzo. Wymyślasz problemy, gdzie ich nie ma. Raz poskarżyć, że się boisz, ale jęczysz nad wyimaginowanym problemem.

Być może tak przeżywasz od wahań hormonów.

1. Nic ci się nie dzieje, nie ma problemu

2. Jeśli nie leczyłaś trądziku tabsami to nie będziesz mieć

3. Włosy nie wypadają, bo w tabletkach jest estrogen, nie będziesz łysa, wypadnie ci co i tak by wypadło jakbyś nie brała tabletek, a nie wypadało przez poziom estrogenów.

4. Wlosy ci wypadną i pryszcze się robią ze stresu(wzrost czynników zapalnych, obniżenie odporności), jak będziesz tak marudzić to na pewno się zrobią

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zwykle mężczyźni problemy rozwiązują, kobiety potrzebują o nich pogadać. Tu problem jeszcze się nie pojawił, ale Autorka być może przyciągnie go do siebie swoim czarnowidztwem i zamartwianiem się (stres jest jedną z najważniejszych przyczyn wypadania włosów).
Oczywiście naturalną rzeczą jest, że partner wspiera nas w kłopotach, ale Autorka napisała, że po pierwsze partner już raz ją wysłuchał, po drugie problem jeszcze nie zaistniał. Polecam posłuchać coacha Tatiana Mitkowa, która wyjaśnia, że nie mamy prawa zarzucać takimi właśnie „śmieciami” ze swojego życia bliskich osób - przyjaciół i partnera, narzekać, użalać się. Takie narzekanie, czarnowidztwo, obarczanie innych wszystkimi swoimi problemami bardzo mocno psuje relacje. Jeśli ma się taką potrzebę, należy zapłacić specjaliście, np. psychologowi. 
Jeśli Autorka „ma taki charakter, że wszystko widzi w czarnych barwach”, powinna też nad tym popracować, bo z taką osobą trudno jest wytrzymać na dłuższą metę. 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Mibo napisał:

Taak i to bardzo. Wymyślasz problemy, gdzie ich nie ma. Raz poskarżyć, że się boisz, ale jęczysz nad wyimaginowanym problemem.

Być może tak przeżywasz od wahań hormonów.

1. Nic ci się nie dzieje, nie ma problemu

2. Jeśli nie leczyłaś trądziku tabsami to nie będziesz mieć

3. Włosy nie wypadają, bo w tabletkach jest estrogen, nie będziesz łysa, wypadnie ci co i tak by wypadło jakbyś nie brała tabletek, a nie wypadało przez poziom estrogenów.

4. Wlosy ci wypadną i pryszcze się robią ze stresu(wzrost czynników zapalnych, obniżenie odporności), jak będziesz tak marudzić to na pewno się zrobią

Dziękuję za tę odpowiedź. Nie leczyłam trądziku tabletkami. Chociaż czytałam, ze trądzik pojawia się też u osób, które go nie miały i to mnie mocno zaniepokoiło. Dzięki w każdym razie za te rady, bo wiem, że powinnam tak myśleć, a nie zamartwiać się na zapas.

Fakt, że żaląc się mu płakałam. Może po prostu ja nie wiem jak to wygląda z drugiej strony i dla mnie to potrzeba wyżalenia się, a dla niego jakiś lament bez podstaw. Poza tym mnie się wydaje, że to było tylko kilka razy, ale dla niego może za dużo.

Nie wiem czy uda mi się przestać o tym samej myśleć, ale z tego co tu piszecie, to przynajmniej powinnam przestać mu o tym mówić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedziec, widze i Twoja racje i jego.

Moge Ci tylko powiedziec, ze wiele razy w zyciu odstawialam tabletki i nic sie nie dzialo wielkiego. Owszem, czasem mialam wiecej pryszczy, ale jak ktos wyzej napisal to sie stanie tylko wtedy gdy tabletki leczyly Ci problemy skorne. Jak je odstawisz to bedzie powrot do "normalnosci" cokolwiek to oznacza dla Twojego organizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, KasiaMalwa napisał:

Dziękuję za tę odpowiedź. Nie leczyłam trądziku tabletkami. Chociaż czytałam, ze trądzik pojawia się też u osób, które go nie miały i to mnie mocno zaniepokoiło. Dzięki w każdym razie za te rady, bo wiem, że powinnam tak myśleć, a nie zamartwiać się na zapas.

Fakt, że żaląc się mu płakałam. Może po prostu ja nie wiem jak to wygląda z drugiej strony i dla mnie to potrzeba wyżalenia się, a dla niego jakiś lament bez podstaw. Poza tym mnie się wydaje, że to było tylko kilka razy, ale dla niego może za dużo.

Nie wiem czy uda mi się przestać o tym samej myśleć, ale z tego co tu piszecie, to przynajmniej powinnam przestać mu o tym mówić.

Kilka razy to bardzo dużo. Dziewczyno, musisz popracować nad stabilnością emocjonalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KasiaMalwa napisał:

Wiesz, nie jest łatwo, bo to nie dotyczy tylko tematu. Np. jak złamałam nogę i martwiłam się, że mogę zostać bez środków do życia to też się denerwował, że na pewno dojdę do siebie szybko i niepotrzebnie zamartwiam się przyszłością, a to był czas, kiedy nie miałam jakichś większych oszczędności. Ale nie chodzi tylko o mnie. On też nie mówi o własnych problemach. Wiele rzeczy go dręczy i praktycznie nigdy nie przyszedł do mnie po pomoc, wsparcie. Twierdzi, że to dlatego, że się boi, że sobie źle pomyślę o nim. I to nie jest w jego przypadku tak, że on te problemy rozwiązuje sam i sobie radzi. Nie rozwiązuje, a i tak nie przyjdzie po pomoc. A te problemy są i są. On natomiast udaje, że ich nie ma.

 

52 minuty temu, zwenus napisał:

Nie masz racji.  Ludziom, którzy nie są czarnowidzami żyje się po prostu lżej. Wiem, bo sama taka jestem. Nie ma to nic wspólnego z maskowaniem problemów, bo je rozwiązywać trzeba. Natomiast czarnowidze nie potrafią cieszyć się życiem, nie widzą jasnych stron.Szklanka jest dla nich pusta do połowy ...zawsze. Mam taką osobę w bliskiej rodzinie, dramat prawdziwy .

moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

 

moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

Ty chyba mylisz pojęcia. Co ma wspólnego optymizm z nieradzeniem sobie w życiu??? Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Poradzę sobie w życiu w każdej sytuacji, przekonałam się o tym wiele razy. Moje usposobienie pomaga w ciężkich chwilach. Co do Twoich rodziców, to akurat marny przykład, oni są toksyczni. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

 

moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

Mylisz pojęcia. Co ma optymizm wspólnego z nieradzeniem sobie w życiu. Bujanie w obłokach, to zupełnie coś innego. Co mnie nie z/a/b/i/j/e to mnie wzmocni. Dzięki swojemu usposobieniu radzę sobie w życiu, w każdej sytuacji. Mam wspaniałego, wspierającego męża, kochana mamę, która chce mojego szczęścia. Twoi rodzice to słaby przykład, oni są t/oks/y/czyni.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Dlugonogasylwia88 napisał:

 

moi rodizce nigdy nie byli optymistami, zawsze widzieli problemy do przodu, dzieki temu to nie problemy ich zaskiwaly, ale oni zawsze byli przygotowani gdyby cos poszlo nie tak, dzis zyje nam sie na wysokim standardzie, oni maja osobno kazde z nich swoj dom, mi kupili dom i mieszkanie, znam wielu optymistow ktorzy oprocz gadania nic nie potrafia i udaja ze zyje im sie lepiej, zycie jest ogolnie ciezkie i trzyba brac kazdy aspekt pod uwage, zlamana noga to powazna sprawa, taki facet powinien pomoc, doradzic, zaprowadzic do lekarza, kurde, naprawde z takim podejsciem do zycie jest ciezko, trzeba rozmawiac o problemach, u mnie w rodzinie zawsze wiecej czasu dyskutowalo sie o problemie niz snilo o jakichs fanaberiach i to i tylko to doprowadzilo do tego ze naprawde jest dobrze, pod wieloma wzgledami

Czym innym jest zabezpieczanie sie na rozne ewentualnosci, a czym innym zamartwianie wydumanymi problemami. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, KasiaMalwa napisał:

No właśnie dlatego pytam, bo biorę pod uwagę, że mogę go zamęczać wyimaginowanymi problemami. Z tabletkami tak jest, że jakieś objawy występują po 3-4 miesiącach, więc teraz nie ma się z czego jeszcze cieszyć. Zamartwiam się tym. Jednak rozumiem, że to może być męczące. Dlatego zadałam to pytanie, żeby osoby z zewnątrz się wypowiedziały. Ja obwiniam chłopaka o brak empatii i o to, że ma gdzieś moje problemy. Ale możliwe, że wyolbrzymiam.

Wyolbrzymiasz i to bardzo. Popatrz i poczytaj trochę np. na fb na chore dzieci, na pieniądze jakie muszą rodzice zebrać by żyły, to będziesz wiedzieć co to są prawdziwe problemy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moim rodzice nie sa na pewno toksyczni tylko wymagajacy, fakt potrafia byc surowi ale to z troski, nie jestem od nich uzalezniona, sama pracuje, ale dzieki nim nie musza brac kredytow, martwic sie o cos, ciesze sie ze sie o mnie troszcza, na pewno to jest lepsze niz wejscie w relacje z kims kto potem sprawia problemy, to normalne ze rodzice ingeruja w jakis sposob w nasze zycie.

Mam np kolezanke ktore uparla sie zeby zostac artystka, rodzice jej to odradzali, pociela sie z rodzicami, zostala artystka i zaluje bo mogla na luzie skoczyc to co radzili jej rodzice i artystka byc z doskotu a nie klepac biede.  Rodzice widze wiele rzeczy ktorych my nie widzimy, maja szersza perspektywe, o co wam chodzi - jej facet powinien jej chociaz przetlumaczyc ze to nic zlego ze bydzie okej, dziewczyna sie martwi to normalne.

a co do tego faceta to mysle ze przejdzie bo jest on zaradny, dobrze zarabia, jest bardzo rozmowny i jak tylko otworzy usta to jest woow wiec mysle ze beda na tak - oczywiscie moze byc zgrzyt i cos ostrego, ale po prostu nie chcieli by abym sie spotykala z nieudacznikiem. Oto roznica

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×