Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

witam, 

Post będzie długi, muszę się w jakiś sposób wygadać, nie mam komu więc postanowiłam napisać tutaj..

Jestem w 3 l zwiazku. Nie wiem na czym polega mój problem, bo sama się czuję w tym wszystkim jak wariatka z wygórowanymi oczekiwaniami, albo szukająca dziury w całym. Na początku mój związek był normalny, mieliśmy wspólne tematy, spędzaliśmy razem czas. Od roku coś się zmieniło, mój chłopak zaczął grać w grę online. Potrafi usiąść do kompa od razu po pracy, grać do późna i tak w kółko. Zdarza się że zarywa nocki, później idzie do pracy a jak wraca - odsypia.
Nie mam już siły na to, ilekroć próbowałam go odciągnąć proponując spacer, wyjazd, kino, wyjście gdziekolwiek wszystko jest negowane, uzasadnione przez niego takimi "argumentami" że odechciało mi się cokolwiek proponować, szukać dialogu, siedzieć w jednym pokoju. Czuję się jak dwie osoby, jedna która działa według schematu do którego przywykła i nie ma nic do powiedzenia. 1sza to ja która wstaje rano, idzie do pracy, wraca, robi obiad, sprząta, znajduje sobie domowe obowiązki żeby nie siedzieć bezczynnie gapiąc się w tv. 2ga to osamotniona kobieta, która nie widzi sensu w dalszym wstawaniu z łóżka, robienia tego pieprzonego obiadu. Zobojetniala na to już czy usiądzie na kompa mój A, czy nie.
Nie rozmawiam z nikim, nie mam znajomych. Czuję się jak pusta miska, z której nie ma czego się napić. Nie cieszą mnie już promienie słońca. Siedzę z nim i tylko siedzę. Nie szukam już rozmów, nie chce już niczego opowiadać, planować, pytać. Jestem jak mebel, który spełnia tylko jakaś funkcje w tym wszystkim. A nie widząc zainteresowania z jego strony jeszcze bardziej się blokuję i wyciszam. Co jakiś czas zapyta co robię, albo opowiada jakieś bzdety które nie mają większego sensu. I tak tkwimy w tym. 
Robiłam awantury wcześniej , raz nerwowo, raz żeby poczuć coś innego anieliz pustkę. Gdy wybuchałam, potrafiłam się obrażać jak dziecko, bo wiedziałam że nic to nie zmieni, a im bardziej byłam obrażona albo milczałam wtedy mogłam dostać to co jeszcze wtedy chciałam - zapewnienie, ze wciąż mnie kocha, że wie że czuję się zaniedbana. Ale czemu czuję, że to tylko słowa które nie są pokryte czynami?
Bo jestem ...ka, która sobie na to pozwoliła, ...ka która myśli że nic ją juz w zyciu pozytywnego, interesującego nie spotka więc tkwi w tym wszystkim i zanika sama w sobie...
Jest dużo rzeczy, które mnie bolą. Tlamsze to w sobie, nie robię już kłótni ani nie staram się żeby mnie zrozumiał.
Jestem w 3 msc ciąży, żałuję że będę mieć te dziecko, nie potrafię nawet nim się cieszyć. On ma córkę z poprzedniego związku, widuje się z nią raz w miesiącu. Jeździmy do niej  z jego rodzicami, przy nich też czuję się jak 5te koło u wozu. Potrafią się do mnie nie odzywać, a jak ja się odzywam zapytam o cokolwiek to dostaje zdawkowa odpowiedź i czuje, że nikogo nie obchodzi co mam do powiedzenia, po prostu akceptują mnie ze względu na niego. Jestem zła sama ja siebie za takie myśli, ale jestem zazdrosna o jego córkę... Chciałabym żeby dał mi tyle uwagi w ciągu miesiąca, co jej przez cały dzień. Płakać mi się chce jak myślę o tym, bo akceptuje ją, ale jestem tak osamotniona, że zazdroszczę dziecku...
Ostatni raz jak się kłóciliśmy wyszłam z domu na pół dnia, nie miałam siły psychicznie na to wszystko, tą ciszę tą atmosferę i moje frustrację.
Wydzwanial i błagał żebym wróciła, że na mnie czekał całe życie, że wie że ze mną mu się uda, że powie rodzica o mojej ciąży (ciągle zwlekał z tym) i wróciłam. Bo po prostu nie miałam gdzie pójść, byłam wykończona myślami że jedyne o czym myślałam to położyć się spać. 
Dziś dzień z jego córka, i rodzicami. Znów ścisk w gardle na te widoki jacy wszyscy są szczęśliwi, jak radują się tym dniem. A ja znowu wycofana, uśmiechającą się tylko do wszystkich. 
Żyć mi się nie chce, nie wiem czy to że mną coś nie tak już, czy na robię z igły widły czy o co chodzi w tym wszystkim.. Nie wiem jak ogarnąć wszystkie myśli, tego jest tak wiele. Nie wiem na czym się skupić w codziennym życiu, nie czuje potrzeby żadnej. Jeszcze niedawno płakałam w poduszkę, teraz nie mam siły nawet na to... 
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zostaw gnoja, szkoda marnować życia na ciągłe użerania. Dziecko to nie powód żeby sobie całe życie marnować. Prawda jest taka, i to bolesna prawda. Ciężko jest w dzisiejszym świecie znaleźć kogoś normalnego.  Młodzi chłopcy to przeważnie tak jak opisujesz swojego partnera, srajmerzy czy gamerzy.  Nie wiem jak nawet poprawnie to napisać. A kobiety, dziewczyny. No paskudztwa straszne bo zamiast docenić swoje naturalne piekno codziennie nakładają tony gnoju na swoje ciało z nadzieją że zostaną piękne.  Po co?

Ludzie wam się w dupach już dawno poprzewracało i jak budzą się w was pierwotne instynkty, potrzeby, uczucia, to nie wiecie jak w tym zgniłym świecie się zachować. 

Co to za kobieta która swoją całą wypłatę w galerii na bzdety wydaje?

Co to za facet którego podnieca widok dwudziestu a może i wiecej ( nie wiem, nie interesuje mnie to) kolesi, spoconych i ganiających za piłką.  Przecież to jest obrzydliwe. Jak gejowskie porno.

Sami jesteście sobie winni. Bo zamiast zająć się sobą znajdujecie fascynację w gównie 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bez dialogu związek będzie martwy, a nie widać z jego strony próby naprawienia relacji. 

Może usuń się z jego życia na kilka dni, na dłużej niż zawsze, niech dozna wstrząsu. Jeżeli to nie pomoże to pora układać sobie przyszłość bez niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, wyciskam klopsy napisał:

tu nie ma dialogu, tu jest jednostronność.... troche nie rozumiem tej relacji, o co tu chodzi... ona w ciąży a jego rodzice nic nie wiedzą, czy jest powód na to? Jak czuje się jak 5 koło u wozu to naprawde cienko to widze. Co do jego córki, to była wiadoma chyba od początku..... a zachodzenie w ciąże z facetem z który się lewdwo co rozmawia to desperacka próba "naprawiania" czegoś czego raczej nie naprawi

Wiesz jak jest z miłością...:) Potrafi tak opętać, że człowiek przestaje racjonalnie myśleć, bo rzeczywiście zaplanowanie dziecka w tej sytuacji nie było rozsądne. Autorka sama widzi, że z jego strony nie ma nawet chęci, by naprawić relację. Ja nie wyobrażam sobie, by trwać w beznadziejnym związku tylko dla dziecka, które być może nawet nie jest chciane przez ojca. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odeszłabym. Wiem, że wydaje się to trudne, może wręcz niemożliwe. A jednak można to zrobić. Jemu nie zależy i zachowuje się tak celowo. A jego rodzice? Trudno się domyślać, ponieważ brak szerszej informacji na ich temat, ale oni może myślą, że syn jeszcze wróci do matki dziecka. Tymi zdawkowymi odpowiedziami dają jej do zrozumienia (delikatnie to ujmując), że nie przepadają za nią, i że to ona winna jest temu, że on od niej odszedł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z tego co opisujesz to dziwie sie, ze w ogole zauwazyl, ze wyszlas na pol dnia.

A czemu nie masz znajomych? Najlepiej gdybys miala wlasne zycie, znajomych, zajecia, to zawsze dodaje pewnosci siebie i latwiej zerwac relacje, ktora nie jest dla nas dobra. Przestan gotowac obiadki i zajmij sie soba.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×