Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Andrix

8 lat związku i (chyba)brak uczuć. Czy to normalne?

Polecane posty

Witajcie,
chciałbym dowiedzieć się jakie jest Wasze zdanie na temat mojej obecnej sytuacji prywatnej. 
Mam 30 lat, moja partnerka 31 lat, jesteśmy w związku od 2014 roku, więc to już prawie 8 lat. Nie mamy ślubu, nie mamy dzieci - żyjemy z dnia na dzień. Aktualnie mieszkamy w wynajętym przeze mnie mieszkaniu mimo, że od kilku lat przymierzamy się aby kupić mieszkanie.
Nasz problem polega na tym, że nie wiem czy to jest jeszcze związek czy już tylko koleżeństwo/przyzwyczajenie. Mamy już 30 lat i z perspektywy czasu bardzo żałuję, że nie wzięliśmy ślubu ani nie zadbaliśmy o dzieci. Często widząc pary z dziećmi żałuję tego jak rozegraliśmy ten związek, bo teraz moglibyśmy już mieć dwójkę dzieci. Niestety czasu nie cofnę, a teraz chęć na ślub i dzieci jakby przeminęła.
Pracujemy w tygodniu, w weekendy prawie nigdzie razem nie wychodzimy a jeżeli już to zazwyczaj są to spotkania rodzinne albo sporadyczne spacery. Siedząc w domu zazwyczaj albo oglądamy razem jakiś serial, albo siedzimy na telefonach. Niby ze sobą rozmawiamy ale zazwyczaj o tematach związanych z przebiegiem dnia a potem temat do rozmowy się kończy. Czasami specjalnie dokładam telefon i staram się jakoś porozmawiać, ale wtedy nie mam kompletnie pojęcia o czym mamy rozmawiać. Mam wrażenie, że trwamy w jakiejś dziwnej stagnacji i przez to umyka nam życie.

Jakieś dwa lata temu w okresie świąt Bożego Narodzenia starałem się rozpalić to ognisko. Bo uświadomiłem sobie fakt, że w skali roku uprawiamy seks może z 3-4 razy (tak wiem...). Kupiłem więc trochę gadżetów erotycznych, robiłem jej sesje masażu erotycznego i w ogóle cuda na kiju rodem z filmów dla dorosłych. Zaczęliśmy uprawiać seks 2-3 razy w tygodniu, wysyłaliśmy sobie miłosne wiadomości itp. Było ekstra a motyle w brzuchu powróciły! Ale jakoś po walentynkach zaczęło się to wypalać i jak przestałem wymyślać to szybko wróciliśmy do starych przyzwyczajeń. Moja kobieta jest niestety bardzo bierna w kwestii różnego rodzaju urozmaiceń, zarówno w życiu jak i łóżku. Zazwyczaj to ja kombinowałem a jak kombinowałem to zaczynało się robić fajnie. Jak przestawałem to wszystko wracało do "normy". ale wracając do historii... Kilka miesięcy później było trochę zgrzytów między nami i postanowiliśmy się rozstać. Nie trwało to jednak długo, bo kilku miesiącach stwierdziliśmy, że nie potrafmy bez siebie funkcjonować i wróciliśmy do siebie. To było dwa lata temu, a ja znów zastanawiam się czy ten związek ma sens.
Przytulamy się od niechcenia, seksu nie uprawiamy - ogólnie wygląda to tak jakby cała energia z nas uszła i nic już nie zostało. 

Nie wiem czy jestem w stanie się z nią rozejść, bo nie wiem czy te uczucia faktycznie się wypaliły. Ciężko jest porzucić 8 lat związku, a patrząc na to, że mamy ponad trzydzieści lat to szansa, że znajdziemy kogoś lepszego maleje z roku na rok. Kolejna sprawa to fakt, że ona nie będzie w stanie utrzymać się z własnej pensji więc martwię się o to co ona zrobi. Chcę żeby była szczęśliwa. Staram się przynosić Jej kwiaty co jakiś czas i lubię patrzeć jak się z tego cieszy, więc chyba naprawdę coś do niej czuję, ale z drugiej strony potrafmy się czasami pokłócić o to kto zaleje kawę.

Ale tak podsumowując, ciekawi mnie opinia kobiet w podobnym wieku: Czy da się to jakoś uratować? Bo chciałbym tego bardzo, ale nie wiem czy cała energia nie pójdzie w gwizdek. Czy decydowanie się na ślub i dzieci teraz ma jakiś sens?

 

Z góry dzięki za pomoc

Edytowano przez Andrix

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chyba napisałem w złej kategorii. Jeżeli jakiś moderator może przenieść temat to byłbym wdzięczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tkwisz w nijakim związku (ale to już sam wiesz), moim zdaniem ślub i dzieci to zły pomysł, zajmiecie się tylko czymś innym na chwilę, za 10-15 lat temat wróci i będzie jeszcze gorzej się rozstać, bo dom, bo dzieci, bo juź nie jesteśmy młodzi. Jeßli się rozstawać to teraz, ale to twoje życie i Ty powinieneś podjąć taką decyzję. 30 lat to dobry wiek, żeby zacząć wszystko od nowa, jeszcze kupę życia przed Tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, ONA83 napisał:

Tkwisz w nijakim związku (ale to już sam wiesz), moim zdaniem ślub i dzieci to zły pomysł, zajmiecie się tylko czymś innym na chwilę, za 10-15 lat temat wróci i będzie jeszcze gorzej się rozstać, bo dom, bo dzieci, bo juź nie jesteśmy młodzi. Jeßli się rozstawać to teraz, ale to twoje życie i Ty powinieneś podjąć taką decyzję. 30 lat to dobry wiek, żeby zacząć wszystko od nowa, jeszcze kupę życia przed Tobą.

Widzisz, ale ja zaczynam się zastanawiać czy tak po prostu nie wygląda związek po 8-10 latach, a zwyczajnie mam jakieś wydumane wyobrażenia o miłości. Może takie znudzenie i brak seksu to norma w dzisiejszych związkach? Sam już nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Andrix napisał:

Widzisz, ale ja zaczynam się zastanawiać czy tak po prostu nie wygląda związek po 8-10 latach, a zwyczajnie mam jakieś wydumane wyobrażenia o miłości. Może takie znudzenie i brak seksu to norma w dzisiejszych związkach? Sam już nie wiem.

Raczej nie jest to normą, no chyba że ja jestem jakimś wyjątkiem. Jestem z mężem już 22lata i 16 lat po ślubie i uwierz, że to tak nie musi wyglądać. Nadal jest miłość, rozmowy, bliskość i seks.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podstawą jest, aby obie strony się starały i dbały o związek, sam nic nie zdziałasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Andrix napisał:

Widzisz, ale ja zaczynam się zastanawiać czy tak po prostu nie wygląda związek po 8-10 latach, a zwyczajnie mam jakieś wydumane wyobrażenia o miłości. Może takie znudzenie i brak seksu to norma w dzisiejszych związkach? Sam już nie wiem.

Lenistwo to wróg dobrego związku. Można poleżeć na kanapie, pooglądać telewizję, ale nie można tego robić cały czas.

Myślę, że w każdym czasie można się do siebie zbliżyć a drogą do tego jest wspólne wykonywanie różnych przedsięwzięć. Np. można razem odnowić meble, można wyjść na rowery, pójść do klubu, na ryby, grać w podchody, zrobić fajny przepis z netu.

Druga sprawa, dbać o swój wygląd.

Trzecia sprawa, wzajemna troska, interesować się zainteresowaniami partnera, jego pracą, marzeniami, tym jak się czuje, tym co lubi w seksie, czytanie o seksie i opowiadanie sobie nawzajem pomysłów.

Kiedy nie wyjdzie? Wtedy kiedy nie będzie Wam się chciało, kiedy jesteście zupełnie inni i nie lubicie podobnych tematów, zajęć, kiedy nie ma chęci.

Kiedy jest nuda i każdy dzień jest przewidywalny nie ma też ochoty na seks, bo jest taki sam nudy i nijaki jak oglądanie serialu odcinek 2410, bleee.

Pogdajcie o tym w jakim jesteście punkcie, co można zrobić, czy chcecie i zdecydujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, marinero napisał:

Popelniliscie fatalny blad bo zwiazek sie buduje na dwoch emocjach: seksie i przyjazni.Wy zapomnieliscie o przyjazni!

Se.ks w pierwszych 4 latach dominuje ale od samego poczatku trzeba budowac fundamenty przyjazni z parnerka  aby jak sie seks wypali bylo wlasnie uczucie przyjazni .Wtedy  taki nawet  srednio zarliwy seks smakuje  jak swierza buleczka z maslem , przez nastepne 20-30 lat:) 

Uwazam ze nie wszystko stracone.Przyjazn mozna zbudowac nawet teraz! Zapiszcie sie na kurs survivalowy i  dzialaj jak napisalem wzcesniej .Wspolne doswiadczenia, przygody, niebezpieczenstwa bardzo ludzi zblizaja i bedziecie mieli co wspominac przez nastepny rok! 

Inna sprawa  bardzo wazna , a ktora jakby krzyczy z twoich wypowiedzi! jest to ze kobiete w zwiazku trzeba non-stop uwodzic bo jak ona nie czuje sie kochana, wazna dla ciebie  to nie ma ochoty na seks .Uwodzic to nie tak jak ty to robiles ze swoimi seks gadgetami 🙂 .Trzeba przytulac , klepnac pieszczotliwie w posladek czasem! mowic do ucha cieple, zmyslowe   i mile slowa,czasem wyslac sprosny sms.Jak zaczniesz takie fajne zachowanie od rana to wieczorem ona sama poprosi cie o bzyk:) .Ona musi codziennie dostac swoja porcje zapewnien z twojej strony ze ja "pragniesz" ...dusza i cialem 🙂 Tym kobiete rozkochasz w sobie !

Przyznam ze gamoniowaty jestes jak na 30latka! Gadasz o tym ze "ona nie ma ochoty! ale przeciez ty caly czas jej pokazujesz ze jest "lalka do dymania" .Z perspektywy faceta to tak wyglada  🙂 ale juz z perspektywy kobiety to jest malo  zachecajace ! Tu sie te  dwa swiaty nie spotykaja jak sam widzisz ! 

Może to kwestia tego jak to opisałem. 

Próbowaliśmy już kilka razy zbliżać się do siebie, właśnie wspólnym gotowaniem, prezencikami, przytulaniem, miłosnymi SMSami itp. Zazwyczaj działało to na krótką metę.

Zastanawiam się nad jakąś terapią dla par.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, Andrix napisał:

Witajcie,
chciałbym dowiedzieć się jakie jest Wasze zdanie na temat mojej obecnej sytuacji prywatnej. 
Mam 30 lat, moja partnerka 31 lat, jesteśmy w związku od 2014 roku, więc to już prawie 8 lat. Nie mamy ślubu, nie mamy dzieci - żyjemy z dnia na dzień. Aktualnie mieszkamy w wynajętym przeze mnie mieszkaniu mimo, że od kilku lat przymierzamy się aby kupić mieszkanie.
Nasz problem polega na tym, że nie wiem czy to jest jeszcze związek czy już tylko koleżeństwo/przyzwyczajenie. Mamy już 30 lat i z perspektywy czasu bardzo żałuję, że nie wzięliśmy ślubu ani nie zadbaliśmy o dzieci. Często widząc pary z dziećmi żałuję tego jak rozegraliśmy ten związek, bo teraz moglibyśmy już mieć dwójkę dzieci. Niestety czasu nie cofnę, a teraz chęć na ślub i dzieci jakby przeminęła.
Pracujemy w tygodniu, w weekendy prawie nigdzie razem nie wychodzimy a jeżeli już to zazwyczaj są to spotkania rodzinne albo sporadyczne spacery. Siedząc w domu zazwyczaj albo oglądamy razem jakiś serial, albo siedzimy na telefonach. Niby ze sobą rozmawiamy ale zazwyczaj o tematach związanych z przebiegiem dnia a potem temat do rozmowy się kończy. Czasami specjalnie dokładam telefon i staram się jakoś porozmawiać, ale wtedy nie mam kompletnie pojęcia o czym mamy rozmawiać. Mam wrażenie, że trwamy w jakiejś dziwnej stagnacji i przez to umyka nam życie. 

Jakieś dwa lata temu w okresie świąt Bożego Narodzenia starałem się rozpalić to ognisko. Bo uświadomiłem sobie fakt, że w skali roku uprawiamy seks może z 3-4 razy (tak wiem...). Kupiłem więc trochę gadżetów erotycznych, robiłem jej sesje masażu erotycznego i w ogóle cuda na kiju rodem z filmów dla dorosłych. Zaczęliśmy uprawiać seks 2-3 razy w tygodniu, wysyłaliśmy sobie miłosne wiadomości itp. Było ekstra a motyle w brzuchu powróciły! Ale jakoś po walentynkach zaczęło się to wypalać i jak przestałem wymyślać to szybko wróciliśmy do starych przyzwyczajeń. Moja kobieta jest niestety bardzo bierna w kwestii różnego rodzaju urozmaiceń, zarówno w życiu jak i łóżku. Zazwyczaj to ja kombinowałem a jak kombinowałem to zaczynało się robić fajnie. Jak przestawałem to wszystko wracało do "normy". ale wracając do historii... Kilka miesięcy później było trochę zgrzytów między nami i postanowiliśmy się rozstać. Nie trwało to jednak długo, bo kilku miesiącach stwierdziliśmy, że nie potrafmy bez siebie funkcjonować i wróciliśmy do siebie. To było dwa lata temu, a ja znów zastanawiam się czy ten związek ma sens.
Przytulamy się od niechcenia, seksu nie uprawiamy - ogólnie wygląda to tak jakby cała energia z nas uszła i nic już nie zostało.  

Nie wiem czy jestem w stanie się z nią rozejść, bo nie wiem czy te uczucia faktycznie się wypaliły. Ciężko jest porzucić 8 lat związku, a patrząc na to, że mamy ponad trzydzieści lat to szansa, że znajdziemy kogoś lepszego maleje z roku na rok. Kolejna sprawa to fakt, że ona nie będzie w stanie utrzymać się z własnej pensji więc martwię się o to co ona zrobi. Chcę żeby była szczęśliwa. Staram się przynosić Jej kwiaty co jakiś czas i lubię patrzeć jak się z tego cieszy, więc chyba naprawdę coś do niej czuję, ale z drugiej strony potrafmy się czasami pokłócić o to kto zaleje kawę.

Ale tak podsumowując, ciekawi mnie opinia kobiet w podobnym wieku: Czy da się to jakoś uratować? Bo chciałbym tego bardzo, ale nie wiem czy cała energia nie pójdzie w gwizdek. Czy decydowanie się na ślub i dzieci teraz ma jakiś sens?

 

Z góry dzięki za pomoc

O tak... Czasem się zastanawiam, czy ja nie jestem w takiej samej sytuacji jak twoja kobieta. Sama się zastanawiam czy takie związki mają sens. Podobno po 5-6 latach uczucie się wypala, więc nie dziwi brak chęci ożenku ale... Zostaje wygoda i brak chęci na cokolwiek.

Z drugiej strony, kiedy patrzę na długoletnie związki to też nie widzę jakiejś iskry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Teraz podobno strasznie dużo rozwodów. 

Może dla odmiany pomyślcie o ślubie, dzieciach, skoro tego pragniecie? No chyba, że tylko Ty pragniesz. Sformalizowany związek inaczej smakuje, a dziecko pięknie łączy, ale trzeba chcieć samemu z siebie być rodzicem, a nie robić dziecko dla poprawy relacji. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wpadacie w wiek wygody . Dziecko nie , bo co dalej -nowe obowiązki ? Czas podjąć dorosłe decyzje - co robimy i co z tego będzie-przecież nie musi być ślubu dla dziecka . Dzieci łączą -zmieniają perspektywę (oczywiście są wyjątki - życie ) . Takie nagłe napady zmian szybko się wypalają, to musi być częściej robione , inaczej jest sztucznością , robieniem na siłę . 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
54 minuty temu, Sylwia1991 napisał:

drugiej strony, kiedy patrzę na długoletnie związki to też nie widzę jakiejś iskry.

Zgadzam się tutaj z marinero brakuje adrenaliny, brakuje emocji dlatego wyjazd w góry, gokarty, kajaki, wyprawa bez planu, gra np. w ping ponga, tenis ziemny czy sorvival jest dobrym pomysłem. Przeżywanie wspólnie emocji zbliża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może macie rację. Zapisaliśmy się dzisiaj na terapię dla par. Pogadamy ze specjalistą może to coś da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Andrix napisał:

Może macie rację. Zapisaliśmy się dzisiaj na terapię dla par. Pogadamy ze specjalistą może to coś da.

To dobry krok. Szukanie ciągle nowego nie jest rozwiązaniem, bo w nowym związku będą z czasem problemy tylko inne. Trzeba nauczyć się drugiego człowieka, wkładać wysiłek w związek. Emocje musicie dostarczać sobie nawzajem. Samo się nic nie robi a przynajmniej nic dobrego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, robięjaklubię napisał:

To dobry krok. Szukanie ciągle nowego nie jest rozwiązaniem, bo w nowym związku będą z czasem problemy tylko inne. Trzeba nauczyć się drugiego człowieka, wkładać wysiłek w związek. Emocje musicie dostarczać sobie nawzajem. Samo się nic nie robi a przynajmniej nic dobrego.

No zobaczymy. Zdecydowaliśmy, że dajemy sobie rok czasu i jeżeli nie uda nam się tego naprawić to się rozejdziemy. Ale aktualnie nie zakładamy takiej możliwości.

A i w grudniu jedziemy w Bieszczady. Domek bez internetu, telewizji. Totalna głusza, zobaczymy czy będzie w stanie zorganizować sobie jakoś czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Andrix napisał:

No zobaczymy. Zdecydowaliśmy, że dajemy sobie rok czasu i jeżeli nie uda nam się tego naprawić to się rozejdziemy. Ale aktualnie nie zakładamy takiej możliwości.

A i w grudniu jedziemy w Bieszczady. Domek bez internetu, telewizji. Totalna głusza, zobaczymy czy będzie w stanie zorganizować sobie jakoś czas.

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Jeśli obojgu zależy by było dobrze to jest do zrobienia tylko to wymaga starania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozmowy, jeszcze raz rozmowy, musicie wiedzieć i być pewni swoich uczuć do siebie, jakie oczekiwania macie względem waszego związku, znudzenie jest okropne, należy poważnie się zastanowić nad Waszym byciem razem, Wasza praca nad związkiem i wspólna chęć do poprawy tego, co uległo wyciszeniu da Wam odpowiedź.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Związek po latach się nie wypala, ale ewoluuje. Ogromne pożądanie przechodzi bardziej w rutynę i przywiązanie, nabiera wiekszego poczucia bezpieczeństwa i zaufania. Ale to w dobranym związku. Związki niedobrane tkwią w miejscu i w stagnacji bo partnerzy swìadomie lub pod nie chcą w to nic inwestować. Tak więc tkwią w jednym miejscu, bez planów, bez inicjatywy ale głównie dla doraźnej wygody typu wspólny czynsz i opłaty. Popatrz dobrze na początki waszego związku i oceń co was naprawdę połączyło i skłoniło do zamieszkania razem. . Możecie spróbować terapię dla par, jest szansa że coś się wyjaśni. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

 A czy rozmawiałeś z partnerką na ten temat? Czy one wie, że chciałbyś by wykazała inicjatywę w seksie? Może ośmiel ją? Zachęć? Powiedz, że Cię to bardzo kręci (jeśli tak jest). Myślę że tylko szczera rozmowa odnośnie tego, czego Wam brakuje może pomóc. I pomysły co z tym zrobić. Myślę że taka rozmowa udzieli Ci odpowiedzi na pytanie. Czy Twojej partnerce odpowiada to, jak jest? Czy będzie gotowa wspólnie pracować na Waszym związkiem? Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 26.10.2021 o 10:40, STOKROTKA napisał:

Teraz podobno strasznie dużo rozwodów. 

Może dla odmiany pomyślcie o ślubie, dzieciach, skoro tego pragniecie? No chyba, że tylko Ty pragniesz. Sformalizowany związek inaczej smakuje, a dziecko pięknie łączy, ale trzeba chcieć samemu z siebie być rodzicem, a nie robić dziecko dla poprawy relacji. 

No nie zgodze sie w tym przypadku. Nic chyba tak nie rujnuje zwiazku jak *papier *. I wiem to nie tylko ze swojej historii ale i wielu moich kolezanek.

 

W Polsce to mozecie sie chociaz rozstac w miare szybko. U mnie minimum 3 lata, mieszkam w Irlandii. Rok bede czekac na sprawe separacyjna i 2 lata musi minsc na rozwod. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tu nie ma czego ratować, bo nie da się spędzić życia na wysokiej adrenalinie z kimś, kto woli kapcie i telewizor. 
jak cię czytam, to znam wielu emerytów, którzy mają bardziej pasjonujące życie niż wy. Nie mówię, że to źle - jeśli pasuje OBOJGU. Ja bym sobie w łeb strzeliła z nudów…
Kwesta charakteru i zupełnie różnych potrzeb. Tego nie da się zmienić zakupem gadżetów erotycznych. 

Im szybciej się rozstaniecie, tym lepiej dla was obojga. Żadne z was nie będzie szczęśliwe w tym związku, bo macie inne oczekiwania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Podbiję temat.
Jesteśmy po wielu sesjach terapii. Głównie były to terapie osobne bo tak zadecydował terapeuta. Zaczęliśmy razem chodzić na siłownię w ramach terapii ale to nie wypaliło. Lepiej ćwiczy nam się osobno niż razem. 
Od października uprawialiśmy seks chyba dwa razy … tragedia. 
Generalnie to nic to nie dało. Dużo rozmawialiśmy na ten temat ale chyba niewiele to dało. Staramy się coś zmienić ale wielkich efektów z tego nie ma.
Nie mam pojęcia co robić. 
Ona ma rewelacyjną i ciepłą rodzinę, która bardzo mnie lubi i traktuje mnie jak swojego. Ja takiej rodziny nigdy nie miałem i bardzo mi tego szkoda. Z drugiej strony ona staje się dla mnie coraz mniej kobieca, gdy przebiera się przy mnie to łapię się czasem na tym ze odwracam celowo wzrok albo wychodzę z pokoju pod jakimś pretekstem.

Tak jak pisałem wcześniej, ona raczej sama się nie utrzyma i nie będzie miała gdzie pójść. A to też jest argument, który powoduje że mam wyrzuty sumienia jeszcze zanim cokolwiek zrobiłem.

Mam w głowie totalną sieczkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ona dlaczego nie chce seksu sama z siebie? Rozmawialiście o tym? Jak wyglądała częstotliwość na początku związku?

 

Dziecko czasem łączy a czasem jest gwoździem do trumny. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, Andrix napisał:

Podbiję temat.
Jesteśmy po wielu sesjach terapii. Głównie były to terapie osobne bo tak zadecydował terapeuta. Zaczęliśmy razem chodzić na siłownię w ramach terapii ale to nie wypaliło. Lepiej ćwiczy nam się osobno niż razem. 
Od października uprawialiśmy seks chyba dwa razy … tragedia. 
Generalnie to nic to nie dało. Dużo rozmawialiśmy na ten temat ale chyba niewiele to dało. Staramy się coś zmienić ale wielkich efektów z tego nie ma.
Nie mam pojęcia co robić. 
Ona ma rewelacyjną i ciepłą rodzinę, która bardzo mnie lubi i traktuje mnie jak swojego. Ja takiej rodziny nigdy nie miałem i bardzo mi tego szkoda. Z drugiej strony ona staje się dla mnie coraz mniej kobieca, gdy przebiera się przy mnie to łapię się czasem na tym ze odwracam celowo wzrok albo wychodzę z pokoju pod jakimś pretekstem.

Tak jak pisałem wcześniej, ona raczej sama się nie utrzyma i nie będzie miała gdzie pójść. A to też jest argument, który powoduje że mam wyrzuty sumienia jeszcze zanim cokolwiek zrobiłem.

Mam w głowie totalną sieczkę.

To co Wy macie nazywa się "przechodzony związek". I stało się tak dlatego, że Wasz związek się latami nie rozwijał. Nie było planów na ślub, nie było planów na dzieci, zatrzymaliście się w miejscu. 

Normalny bieg związku zakłada jego rozwój. Wy o ten rozwój nie zadbaliście i takie są tego konsekwencje.

I tu wchodzi nieubłagana statystyka, że nie macie szans na to, żeby coś Wam z tego wyszło. Lepiej się rozstać, bo tu już ognia nie będzie. Bo daliście mu całkowicie zgasnąć.

Co do jej utrzymania się, to nie jesteś za to odpowiedzialny. Rodzina jej pomoże.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tzw przechodzony związek, gdzie się okazuje, że po 8-10 latach to już nie warto nic robić - ani się żenić, ani zakładać rodziny... i nawet nie wiadomo czy to przyjaźń czy to kochanie. Nagle ludzie się budzą koło siebie i zastanawiają co dalej bo stoją w miejscu. Związek to nie sam seks, to pewne etapy w życiu, które się razem przechodzi, to wspólny rozwój i spełnianie wyznaczonych celów. W waszym związku ( z opisu) nie widać w ogóle jakiegokolwiek rozwoju, tylko życie przemijające bez wyznaczonego celu, bez zmian. Przykładowo. Podróże wspólne i ich planowanie. Planowanie ślubu, co zajmuje sporo czasu... dążycie aby mieć z tego piękne wspomnienia. Kupno mieszkania również bywa ekscytujące a później aranżacja. O dzieciach nie wspomnę (choć nie każdy musi chcieć je mieć) ale również są pewnym etapem w życiu. Każde spełnione plany to nowe doświadczenie, emocje, egzamin dla dwojga... plusy i minusy. U Was nie widać NIC i ta myśl czy po 30tce warto na nowo zaczynać?? NIE WARTO.... po 30tce to już tylko zbierać deski na trumnę trzeba... testament pisać i trwać w czymś, z czego się nie jest zadowolonym. Po 30tce na bank nikt nikogo nie znajduje bo to wiek już przedemerytalny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×