Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
usernamexo

Czy mogę go jeszcze jakoś odzyskać? Co zrobić, jak zaakceptować to wszystko?

Polecane posty

Dodałam temat o takiej samej nazwie, ale wyszedł z tego tasiemiec, więc zdecydowałam, że po prostu dodam tutaj wersję skróconą

Postaram się opisać jak najkrócej - byłam z chłopakiem około 9 miesięcy, znaliśmy się lekko ponad rok, mamy po 19 lat. Ogólnie związek opisuję jako naprawdę dobry, tak samo jak on z resztą w dniu rozstania - bardzo mnie uszczęśliwiał, on też czuł się przez większość czasu dobrze. Stałam się niestety dość wybuchowa - kiedy pokłóciłam się z rodzicami, wypłakiwałam się jemu, czasami powodowałam kłótnie o byle co (to już mocno pod koniec związku, głównie chodziło o wypłakiwanie się). Raz gdy nadwyrężył moje zaufanie (nie weszła w grę żadna zdrada ani nawet inna osoba, ale no miałam swój powód żeby się wściec), niestety wypominałam mu to przez długi czas, czego bardzo żałuję. Wiem, że pod koniec związku też wymagałam za dużo uwagi - poszliśmy obaj na studia, a ja przyzwyczajona do codziennych niemalże całodobowych spotkań w wakacje odczuwałam pustkę, zwłaszcza, że on ma więcej zajęć na studiach niż ja ze względu na specyfikę kierunku. Głównie czas po zajęciach spędzał na graniu z kolegami, z tego co wiem, robili mu też oni uwagi, że mniej czasu im poświęca, więc zaczął iść w drugą skrajność i nieco olewać mnie. Mieliśmy o to kłótnię (w sumie pierwszą poważniejszą w związku), doszłam z nim do porozumienia, ale tylko na tydzien, bo potem coś zaczęło się psuć. Zrobił się dość zdystansowany, sam nie wiedział dlaczego. Poprosił o dystans na lekko ponad tydzień, czyli brak spotkań, ale z rozmowami poprzez messengera. Głównie chodziło o to, że moje wybuchy emocjonalne i kłótnie go przytłoczyły (wcześniej w ogóle mi o tym nie mówił, choć masę razy prosiłam żeby informował w porę jeśli moje poczynania szkodzą, bo chcę móc zdusić je w zarodku, a nie rozwinąć do tak poważnego poziomu, że wspólne spotkania go stresują). Po dystansie mieliśmy spróbować od nowa, sama też chciałam przemyśleć rzeczy, które się wydarzyły.

I tak się stało - zrozumiałam naprawdę wiele, nawet trudnych dla mnie rzeczy. Takich jak to, że stałam się czepialska, księżniczkowałam chwilami i bardzo tych rzeczy żałuję. Choć twierdzi, że wybaczył mi je, pomimo obietnicy spróbowania, podczas spotkania po dystansie stwierdził, że on nie chce już dawać szansy bo "za bardzo się różnimy" (debunked, sama stwierdziłam, że w kwestii czasu z kolegami przesadzałam i jeśli będziemy funkcjonować przy ustalonym wcześniej kompromisie, rzucać się nie będę, a to, że czasem czepiałam się jego żartów, zrozumiałam, że po prostu robiłam to chyba dla samego czepiania i słyszenia przeprosin. Toksyczne, wiem, dotąd mi za to wstyd, że pozwoliłam sobie tak się zapomnieć), mamy inne cele (w skrócie - przez niską samoocenę ciągle bałam się, że w przyszłości znajdzie sobie napewno kogoś lepszego, bywałam zazdrosna, dużo mówiłam o przyszłości, a on bardziej skupia się na tym co teraz), nie widzi w przyszłości ani mnie ani nikogo innego. Widzę, że napewno zachłysnął się studenckim życiem, nieraz mi to okazywał - stał się tzw popularnym dzieciakiem i bardzo go to cieszyło, dużo o tym mówił. W dodatku, większość grupy to dziewczyny, więc wiele koleżanek też pewnie łechta jego ego, gdyż chłopak ma pewien kompleks na punkcie wyglądu. Jednakże, wątpię w obecność jakiejś innej na horyzoncie, nie miałam zbytnio ku temu przesłanek. Głównie kłótnia była właśnie o uwagę, zobowiązania i rzeczywiście, widzę, że co wieczór gra z tymi kolegami (widać to na Discordzie), zatem najprawdopodobniej po prostu zniechęciły go zobowiązania.

Wiem też, że otoczenie niestety wpłynęło na niego. Radził się swojej przyjaciółki - to ona zaproponowała mu dystans i poparła w tym, że lepiej zerwać. Sam wielokrotnie wspominał, że koledzy też mu to proponowali. Nie ukrywam, bardzo mi się to nie podoba - ci ludzie nie znają mnie i to wygląda tak jakby poradzili mu wyrzucenie zabawki do kosza zamiast naprawy. Nie porozmawialiśmy nawet o naszych potrzebach, zastrzeżeniach, czuję, że po prostu nie dostałam szansy, a miałam ją dostać. Za to chłopak bardzo nalega na przyjaźń - nie odezwał się dalej, podejrzewam, że być może się boi, bo bardzo się stawiałam początkowo i miałam tu ostatnie słowo, mówiąc, że chcę kontaktu. Znając go, nawet bym się nie zdziwiła gdyby rzeczywiście się krępował, nigdy nie był zbyt przebojowy, odważny. Nigdy nie powiedział wprost, że mnie nie kocha, tylko, że "nie czuje tego co wcześniej" (obawiam się, że ten dystans do niego doprowadził - gdy się stale widywaliśmy, nie dopuszczał do siebie zerwania, chciał walczyć, a tak to uciekł). Dotąd odtwarza moje insta stories (dość szybko po dodaniu, w dodatku), lajkuje zdjęcia itp. Ostatnia ważna rzecz to to, że wielokrotnie wspomniał, że "ludzie czasem się schodzą jak mają dobry kontakt, zna z autopsji i otoczenia". Z jednej strony,  żebym nie robiła sobie nadziei, a z drugiej to.

Moje pytanie - co robić? Nie ukrywam, bardzo mi na nim zależy i widzę, że po prostu przytłoczyłam go. Mam duże poczucie winy za to co zrobiłam, bardzo mi na nim zależy (on stwierdził, że jemu na mnie też heh) i, nie ukrywam, chciałabym spróbować jakoś odzyskać go. Myślałam nad odezwaniem się do niego po prawie 4 tygodniach od zerwania, żeby pierwsze emocje opadły (w dniu zerwania w ogóle mnie nie słuchał, czułam jakbym mówiła do ściany, co dało mi poczucie, że on chyba sam nie wie czego chce, jakby wręcz bał się, że jeszcze wzbudzę w nim jakąś niepewność, niezbyt wchodził w dyskusję na temat mojej zmiany), ale na stopie przyjacielskiej, bez pretensji itp. Żeby spróbować odbudować to na spokojnie, mieć pole do pokazania jakichś zmian, np efektów terapii, na którą uczęszczam od pewnego czasu. 

  

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ważny edit - nie, nie robiłam scen po zerwaniu. W samym dniu rozstania płakałam, wysłalam jedną krótka, smutną wiadomość, ale nic poza tym. Milczenie trwa 3 tygodnie, chcę dać mu wolność, której sam chciał - w końcu, skoro już w dniu rozstania był wręcz skupiony na tym żeby moje słowa przypadkiem do niego nie dotarły, co by zmieniły moje błagania dzień czy dwa po?

wspomnę też, że jak stwierdził, decyzję podjął tak naprawdę w około 4 dni, tylko dłużej się z nią oswajał. Ale ani razu ze mną nawet nie porozmawiał na temat tego nad czym można pracować, po prostu uciekł, otoczył się zyczliwymi ludźmi (którzy nigdy nie byli w związku heh) radzącymi mu wyrzucić zabawkę i sam przyznał, że wręcz tłumi smutek, zajmując się innymi rzeczami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, marawstala napisał:

Zerwał raczej nie po to, żebyś się o niego starała...

niby o tym wiem, a z drugiej strony, to wspominanie, że ludzie się przecież nieraz schodzą, nie daje mi zwyczajnie spokoju. nie wiem czy to miało pocieszyć mnie czy raczej uspokoić jakieś jego niepewności, że w razie czego, jak już mu się znudzi granie z kolegami czy luźne życie studenta, ja coś zmienię (wspomniał, że ludzie się zmieniają itp), to można będzie wrócić. widziałam, że niełatwo mu się mówiło o tym, że nie chce dawać szansy, przez pierwszą godzinę nawet mówił, że chciałby ją dać, ale boi się, że nie ma ona sensu, bo on się zraził (prawdopodobnie skutek dystansu, gdy miał ze mną stały kontakt, dalej chciał walczyć, zależało mu, rozmawialiśmy itp)

nie ukrywam, bardzo trudna sytuacja dla mnie. bardzo za nim tęsknię, dalej go kocham, czuję się winna za to, że zraniłam go, choć wiem, że nie miałam zbytnio możliwości dowiedzieć się, że coś go bolało w aż takim stopniu, bo zwyczajnie nigdy mi o tym nie powiedział, już nie wspominając o poczuciu bycia oszukanym, bo szansa była mi wręcz obiecana, choć z drugiej strony rozumiem, że jeśli miałby problem z okazywaniem czułości tuż po dystansie, mogłoby być trudno. stąd zdecydowałam się na brak kontaktu teraz, aby mógł idk odpocząć ode mnie? mogły minąć pierwsze emocje, poczucie wyzwolenia od osoby zabierającej mu czas z kolegami, mogła pojawić się jakaś pierwsza tęsknota czy wątpliwość? przykro mi po prostu, nie wiem nawet jak sobie z tym wszystkim poradzić, jak przestać płakać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No tak, mówił że ludzie się schodzą jeśli mieli dobry kontakt, ale "Za bardzo się różnimy" oraz "nie czuje tego co wcześniej" chyba nie do końca świadczą o tym, że będzie chciał wracać... A jeśli tak to 'adres' Twój zna .)

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, marawstala napisał:

No tak, mówił że ludzie się schodzą jeśli mieli dobry kontakt, ale "Za bardzo się różnimy" oraz "nie czuje tego co wcześniej" chyba nie do końca świadczą o tym, że będzie chciał wracać... A jeśli tak to 'adres' Twój zna .)

dobra, tu mi się przypomniało, trochę popłynęłam z tym "za bardzo się różnimy". nie wiem czy naciągam czy nie, ale powiedział to tak, że "nasze różnice będą nas bardziej dzielić niż łączyć". w kontekście sytuacyjnym, chodzi po prostu o to, że on cały czas widział to tak, że nie różnimy się praktycznie w ogóle, kłótnia pokazała mu pierwsze różnice i zdaje się ich przestraszyć. jak na to patrzę, nie wiem czy nie podszedł do sprawy nieco dziecinnie, jeśli mam być szczera

bo raz, że, jak już wspomniałam, to co podał za główne przykłady zrozumiałam, że mogę zmienić i nie wynika to stricte z tego, że taka jestem i tego nie zmienię, ale wynikało z innych motywów, które wręcz CHCĘ zmienić. a dwa, czy to nie normalne, że ludzie się różnią między sobą? jak mi to tłumaczył, czułam, że po prostu dość spłycił temat, nie wysłuchał mojej perspektywy, którą jednak uważam za dość istotną, z racji, iż no jednak to jest coś co dało się zrobić, jakby przestraszył się tego, że w bliskiej relacji nie zawsze jest kolorowo i pięknie, ludzie czasami się kłócą (on nawet z przyjaciółmi nie ma aż tak bliskich relacji, sam przyznał, że poradzenie się przyjaciółki zdarzyło mu się pierwszy raz w życiu, bardziej ma przyjaciół do śmieszkowania i gadania o pierdołach)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, usernamexo napisał:

dobra, tu mi się przypomniało, trochę popłynęłam z tym "za bardzo się różnimy". nie wiem czy naciągam czy nie, ale powiedział to tak, że "nasze różnice będą nas bardziej dzielić niż łączyć". w kontekście sytuacyjnym, chodzi po prostu o to, że on cały czas widział to tak, że nie różnimy się praktycznie w ogóle, kłótnia pokazała mu pierwsze różnice i zdaje się ich przestraszyć. jak na to patrzę, nie wiem czy nie podszedł do sprawy nieco dziecinnie, jeśli mam być szczera

bo raz, że, jak już wspomniałam, to co podał za główne przykłady zrozumiałam, że mogę zmienić i nie wynika to stricte z tego, że taka jestem i tego nie zmienię, ale wynikało z innych motywów, które wręcz CHCĘ zmienić. a dwa, czy to nie normalne, że ludzie się różnią między sobą? jak mi to tłumaczył, czułam, że po prostu dość spłycił temat, nie wysłuchał mojej perspektywy, którą jednak uważam za dość istotną, z racji, iż no jednak to jest coś co dało się zrobić, jakby przestraszył się tego, że w bliskiej relacji nie zawsze jest kolorowo i pięknie, ludzie czasami się kłócą (on nawet z przyjaciółmi nie ma aż tak bliskich relacji, sam przyznał, że poradzenie się przyjaciółki zdarzyło mu się pierwszy raz w życiu, bardziej ma przyjaciół do śmieszkowania i gadania o pierdołach)

Nie wiem po co te analizy : ) zerwał i to jest fakt niezaprzeczalny 

Jakby było wszystko ok. to nie potrzebowałby porad znajomych... utwierdzili go tylko w tym co sam wiedział doskonale (?)

Jesli nie chcesz odpuścić ok. ale na własną odpowiedzialność... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

9 miesiecy to wystarczjacy czas aby wiedziec czy sie cos czuje do drugiej osoby a  z tego co opisujesz to skorzystal z okazji aby zamknac zwazek w ktorym sie "nie czul" za dobrze!  Ty zas projektujesz swe emocje na niego co wcale nie musi byc prawda.Skoro zerwal  zwiazek to znaczy dojrzal do tego .Nie zmuszsz nikogo do milosci a zebranie o nia u kogos kto nam jej nie chce dac jest ponizajace cie jako czlowieka.

Kazdyz wiazek ma swoja klasyczna dynamike .Najpierw musi byc budowanie wiezi aby moglo zaistniec uczucie.Wiezi zas buduje sie poprzez uczucie tesknoty.Gdy sie ludzie we wstepnym okresie spotykaja za czesto ,nie ma poczucia tesknoty,  a wiec milosc nie ma czasu i przestrzeni aby sie rozwinac.Zlota zasada to przez pierwsze 3 miesiace nalezy sie spotykac nie czesciej niz 1x na tydzien aby rozwinela sie tesknota za drugim czlowiekiem.Bez niej nie ma milosci ! 3 miesiace to tez klasyczny okres kiedy ludzie zrzucaja maski i pokazuja swoja prawdziwa twarz.Po 3-6ciu miesiacach pokazuja swe "ciemne strony".To takie minimum wiedzy o zwiazkach i ich funkcjonowaniu! 

Edytowano przez Mariner0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 27.11.2021 o 15:53, usernamexo napisał:

dobra, tu mi się przypomniało, trochę popłynęłam z tym "za bardzo się różnimy". nie wiem czy naciągam czy nie, ale powiedział to tak, że "nasze różnice będą nas bardziej dzielić niż łączyć". w kontekście sytuacyjnym, chodzi po prostu o to, że on cały czas widział to tak, że nie różnimy się praktycznie w ogóle, kłótnia pokazała mu pierwsze różnice i zdaje się ich przestraszyć. jak na to patrzę, nie wiem czy nie podszedł do sprawy nieco dziecinnie, jeśli mam być szczera

bo raz, że, jak już wspomniałam, to co podał za główne przykłady zrozumiałam, że mogę zmienić i nie wynika to stricte z tego, że taka jestem i tego nie zmienię, ale wynikało z innych motywów, które wręcz CHCĘ zmienić. a dwa, czy to nie normalne, że ludzie się różnią między sobą? jak mi to tłumaczył, czułam, że po prostu dość spłycił temat, nie wysłuchał mojej perspektywy, którą jednak uważam za dość istotną, z racji, iż no jednak to jest coś co dało się zrobić, jakby przestraszył się tego, że w bliskiej relacji nie zawsze jest kolorowo i pięknie, ludzie czasami się kłócą (on nawet z przyjaciółmi nie ma aż tak bliskich relacji, sam przyznał, że poradzenie się przyjaciółki zdarzyło mu się pierwszy raz w życiu, bardziej ma przyjaciół do śmieszkowania i gadania o pierdołach)

Zapominasz ze zwiazek to 'wola" dwoch stron bycia ze soba i ma non-stop charalter negocacji swojej pozycji, niczym w handlu.Przegrywa ten kto pokazuje ze mu za bardzo zalezy.

Kocha sie tak aby druga osoba czula sie wolna i  mogla w kazdej chwili odejsc.Wtedy ma ochote tez i wracac gdy zateskni.Milosc to wolnosc! Ty zas najwyrazniej dazylas do zamkniecia go w ukladzie na "twoich warunkach"! Mial prawo odejsc i odszedl ! jest wolnym czlowiekiem.Najwyrazniej warunki jakie mu proponowalas nie odpowiadaly mu.

Uwazam ze powinnas przemyslec ten zwaizek i zamknac go  na amen! Polecam ci kanal na YTB pt "nie wiem ale sie dowiem" Znajdziesz tam mase edukacyjnego materialu na temat zwiazkow bo mam wrazenie ze poruszasz  sie jak we mgle w swoich zyciowych wyborach.

Edytowano przez Mariner0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×