Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Sylwunia M

Wszyscy myślą, że się puściłam

Polecane posty

Zacznę od tego, że zawsze byłam spokojną cichą dziewczyną. Nie miałam zbyt wielu koleżanek. Chłopaki też za bardzo się mną nie interesowali. Tylko cześć – cześć i nic więcej. Rzadko gdziekolwiek wychodziłam, jeszcze rzadziej imprezowałam, poza tym nie piję i nie palę, ani nic. To znaczy, jak już jakimś cudem znajdę się gdzieś na imprezie to zmęczę przez cały wieczór jedno piwo. Przez rok wypijam 2, może 3 piwa max.

Teraz podjęłam studia. Zamieszkałam na stancji z taką jedną Alicją. Ona się uważa za wyzwoloną i widząc mój cichy styl życia postanowiła wyprowadzić mnie „na ludzi”. Dyktuje mi jak powinnam się ubierać, gdzie powinnam chodzić, jak się zachowywać, a gdy ja się wzbraniam, to powtarza, że zostanę starą panną jeśli się nie ogarnę.

Ostatnio zdołała wyciągnąć mnie na imprezę do akademika choć wcale nie miałam ochoty nigdzie iść. Ale dotąd mi gadała, aż ustąpiłam. I to był błąd. Podobno spiłam się na imprezie. Trudno w to uwierzyć zważywszy na fakt, że ja naprawdę niewiele piję. Przyznaję jednak, że po tym piwie nagle wstąpiła we mnie „odwaga”. Nagle jakbym szaleju dostała. Wszystko dookoła wydało mi się jakimś nierealistycznym snem, gdzie można się zachowywać bez hamulców. I niestety tak się zachowałam.

Oprzytomnienie, że to wcale nie jest sen przyszło wraz z bólem rozrywanej błony dziewiczej. Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę półnaga pod czyimś ciężarem. Próbowałam chłopaka zepchnąć z siebie ale zaraz potem obraz znów rozmazał mi się przed oczami. Pamiętam tylko, że kładł się na mnie nie tylko on.

Na drugi dzień usłyszałam od współlokatorki, że ostro poszłam w tango. Było mi wstyd. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Na zajęciach nie mogłam wręcz patrzeć ludziom w oczy, bo przecież plotki szybko się rozeszły i każdy dyktował jak to ja dawałam wszystkim d… Chłopaki puszczali do mnie wymowne oczka, a ja czerwieniłam się w ławce. Po powrocie na stancję Alicja poklepała mnie po ramieniu mówiąc, że czas najwyższy było na rozdziewiczenie, bo w moim wieku mieć błonę to już patologia.

Przez cały ten czas od imprezy myślałam, że to ja zawiniłam, że ja przestałam się kontrolować, że coś mi odbiło, że widocznie mam organizm nie przyzwyczajony do alkoholu więc dlatego tak silnie mnie wzięło. Do wczoraj. Wczoraj jeden z uczestników tamtej imprezy wygadał się, że dosypano mi czegoś do picia, by byłam bardzo sztywna. Zamarłam słysząc to. Szok! Wychodzi na to, że zostałam celowo odurzona czymś i wykorzystana. Nie, nie wykorzystana. To za małe słowo. Zostałam zbiorowo zgwałcona!

I teraz moje pytanie do Was. Czy po blisko dwóch miesiącach jakie upłynęły od imprezy jest sens zgłaszania tego na policję? Alicja mówi, że tylko niepotrzebnie narobię dymu i wszyscy będą mnie wytykać palcami (jakby już nie wytykali). Dodała, że nic nie udowodnię nikomu, bo nawet jeśli coś mi dosypano, to po dwóch miesiącach nie ma po tym śladu we krwi.

Waszym zdaniem co powinnam zrobić? Jednak iść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, Sylwunia M napisał:

Zacznę od tego, że zawsze byłam spokojną cichą dziewczyną. Nie miałam zbyt wielu koleżanek. Chłopaki też za bardzo się mną nie interesowali. Tylko cześć – cześć i nic więcej. Rzadko gdziekolwiek wychodziłam, jeszcze rzadziej imprezowałam, poza tym nie piję i nie palę, ani nic. To znaczy, jak już jakimś cudem znajdę się gdzieś na imprezie to zmęczę przez cały wieczór jedno piwo. Przez rok wypijam 2, może 3 piwa max.

Teraz podjęłam studia. Zamieszkałam na stancji z taką jedną Alicją. Ona się uważa za wyzwoloną i widząc mój cichy styl życia postanowiła wyprowadzić mnie „na ludzi”. Dyktuje mi jak powinnam się ubierać, gdzie powinnam chodzić, jak się zachowywać, a gdy ja się wzbraniam, to powtarza, że zostanę starą panną jeśli się nie ogarnę. 

Ostatnio zdołała wyciągnąć mnie na imprezę do akademika choć wcale nie miałam ochoty nigdzie iść. Ale dotąd mi gadała, aż ustąpiłam. I to był błąd. Podobno spiłam się na imprezie. Trudno w to uwierzyć zważywszy na fakt, że ja naprawdę niewiele piję. Przyznaję jednak, że po tym piwie nagle wstąpiła we mnie „odwaga”. Nagle jakbym szaleju dostała. Wszystko dookoła wydało mi się jakimś nierealistycznym snem, gdzie można się zachowywać bez hamulców. I niestety tak się zachowałam. 

Oprzytomnienie, że to wcale nie jest sen przyszło wraz z bólem rozrywanej błony dziewiczej. Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę półnaga pod czyimś ciężarem. Próbowałam chłopaka zepchnąć z siebie ale zaraz potem obraz znów rozmazał mi się przed oczami. Pamiętam tylko, że kładł się na mnie nie tylko on. 

Na drugi dzień usłyszałam od współlokatorki, że ostro poszłam w tango. Było mi wstyd. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Na zajęciach nie mogłam wręcz patrzeć ludziom w oczy, bo przecież plotki szybko się rozeszły i każdy dyktował jak to ja dawałam wszystkim d… Chłopaki puszczali do mnie wymowne oczka, a ja czerwieniłam się w ławce. Po powrocie na stancję Alicja poklepała mnie po ramieniu mówiąc, że czas najwyższy było na rozdziewiczenie, bo w moim wieku mieć błonę to już patologia. 

Przez cały ten czas od imprezy myślałam, że to ja zawiniłam, że ja przestałam się kontrolować, że coś mi odbiło, że widocznie mam organizm nie przyzwyczajony do alkoholu więc dlatego tak silnie mnie wzięło. Do wczoraj. Wczoraj jeden z uczestników tamtej imprezy wygadał się, że dosypano mi czegoś do picia, by byłam bardzo sztywna. Zamarłam słysząc to. Szok! Wychodzi na to, że zostałam celowo odurzona czymś i wykorzystana. Nie, nie wykorzystana. To za małe słowo. Zostałam zbiorowo zgwałcona!

I teraz moje pytanie do Was. Czy po blisko dwóch miesiącach jakie upłynęły od imprezy jest sens zgłaszania tego na policję? Alicja mówi, że tylko niepotrzebnie narobię dymu i wszyscy będą mnie wytykać palcami (jakby już nie wytykali). Dodała, że nic nie udowodnię nikomu, bo nawet jeśli coś mi dosypano, to po dwóch miesiącach nie ma po tym śladu we krwi.

Waszym zdaniem co powinnam zrobić? Jednak iść?

Jeśli to nie prowo to owszem powinnaś to zgłosić. Przede wszystkim powinnaś się jednak przebadać- od takich lamusów można coś złapać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Sylwia1991 napisał:

Jeśli to nie prowo to owszem powinnaś to zgłosić. Przede wszystkim powinnaś się jednak przebadać- od takich lamusów można coś złapać.

Ostatnio trochę tu jest poważnych przypadków. Czyżby na wiosnę przypadki obrodziły? 

Słabe 2/10

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, Sylwunia M napisał:

Zacznę od tego, że zawsze byłam spokojną cichą dziewczyną. Nie miałam zbyt wielu koleżanek. Chłopaki też za bardzo się mną nie interesowali. Tylko cześć – cześć i nic więcej. Rzadko gdziekolwiek wychodziłam, jeszcze rzadziej imprezowałam, poza tym nie piję i nie palę, ani nic. To znaczy, jak już jakimś cudem znajdę się gdzieś na imprezie to zmęczę przez cały wieczór jedno piwo. Przez rok wypijam 2, może 3 piwa max.

Teraz podjęłam studia. Zamieszkałam na stancji z taką jedną Alicją. Ona się uważa za wyzwoloną i widząc mój cichy styl życia postanowiła wyprowadzić mnie „na ludzi”. Dyktuje mi jak powinnam się ubierać, gdzie powinnam chodzić, jak się zachowywać, a gdy ja się wzbraniam, to powtarza, że zostanę starą panną jeśli się nie ogarnę.

Ostatnio zdołała wyciągnąć mnie na imprezę do akademika choć wcale nie miałam ochoty nigdzie iść. Ale dotąd mi gadała, aż ustąpiłam. I to był błąd. Podobno spiłam się na imprezie. Trudno w to uwierzyć zważywszy na fakt, że ja naprawdę niewiele piję. Przyznaję jednak, że po tym piwie nagle wstąpiła we mnie „odwaga”. Nagle jakbym szaleju dostała. Wszystko dookoła wydało mi się jakimś nierealistycznym snem, gdzie można się zachowywać bez hamulców. I niestety tak się zachowałam.

Oprzytomnienie, że to wcale nie jest sen przyszło wraz z bólem rozrywanej błony dziewiczej. Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę półnaga pod czyimś ciężarem. Próbowałam chłopaka zepchnąć z siebie ale zaraz potem obraz znów rozmazał mi się przed oczami. Pamiętam tylko, że kładł się na mnie nie tylko on.

Na drugi dzień usłyszałam od współlokatorki, że ostro poszłam w tango. Było mi wstyd. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Na zajęciach nie mogłam wręcz patrzeć ludziom w oczy, bo przecież plotki szybko się rozeszły i każdy dyktował jak to ja dawałam wszystkim d… Chłopaki puszczali do mnie wymowne oczka, a ja czerwieniłam się w ławce. Po powrocie na stancję Alicja poklepała mnie po ramieniu mówiąc, że czas najwyższy było na rozdziewiczenie, bo w moim wieku mieć błonę to już patologia.

Przez cały ten czas od imprezy myślałam, że to ja zawiniłam, że ja przestałam się kontrolować, że coś mi odbiło, że widocznie mam organizm nie przyzwyczajony do alkoholu więc dlatego tak silnie mnie wzięło. Do wczoraj. Wczoraj jeden z uczestników tamtej imprezy wygadał się, że dosypano mi czegoś do picia, by byłam bardzo sztywna. Zamarłam słysząc to. Szok! Wychodzi na to, że zostałam celowo odurzona czymś i wykorzystana. Nie, nie wykorzystana. To za małe słowo. Zostałam zbiorowo zgwałcona!

I teraz moje pytanie do Was. Czy po blisko dwóch miesiącach jakie upłynęły od imprezy jest sens zgłaszania tego na policję? Alicja mówi, że tylko niepotrzebnie narobię dymu i wszyscy będą mnie wytykać palcami (jakby już nie wytykali). Dodała, że nic nie udowodnię nikomu, bo nawet jeśli coś mi dosypano, to po dwóch miesiącach nie ma po tym śladu we krwi.

Waszym zdaniem co powinnam zrobić? Jednak iść?

Na 99% czytałem już identyczny tekst ok 1-2 lata temu 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 24.03.2022 o 12:49, Sylwunia M napisał:

Zacznę od tego, że zawsze byłam spokojną cichą dziewczyną. Nie miałam zbyt wielu koleżanek. Chłopaki też za bardzo się mną nie interesowali. Tylko cześć – cześć i nic więcej. Rzadko gdziekolwiek wychodziłam, jeszcze rzadziej imprezowałam, poza tym nie piję i nie palę, ani nic. To znaczy, jak już jakimś cudem znajdę się gdzieś na imprezie to zmęczę przez cały wieczór jedno piwo. Przez rok wypijam 2, może 3 piwa max.

Teraz podjęłam studia. Zamieszkałam na stancji z taką jedną Alicją. Ona się uważa za wyzwoloną i widząc mój cichy styl życia postanowiła wyprowadzić mnie „na ludzi”. Dyktuje mi jak powinnam się ubierać, gdzie powinnam chodzić, jak się zachowywać, a gdy ja się wzbraniam, to powtarza, że zostanę starą panną jeśli się nie ogarnę.

Ostatnio zdołała wyciągnąć mnie na imprezę do akademika choć wcale nie miałam ochoty nigdzie iść. Ale dotąd mi gadała, aż ustąpiłam. I to był błąd. Podobno spiłam się na imprezie. Trudno w to uwierzyć zważywszy na fakt, że ja naprawdę niewiele piję. Przyznaję jednak, że po tym piwie nagle wstąpiła we mnie „odwaga”. Nagle jakbym szaleju dostała. Wszystko dookoła wydało mi się jakimś nierealistycznym snem, gdzie można się zachowywać bez hamulców. I niestety tak się zachowałam.

Oprzytomnienie, że to wcale nie jest sen przyszło wraz z bólem rozrywanej błony dziewiczej. Nagle zdałam sobie sprawę, że leżę półnaga pod czyimś ciężarem. Próbowałam chłopaka zepchnąć z siebie ale zaraz potem obraz znów rozmazał mi się przed oczami. Pamiętam tylko, że kładł się na mnie nie tylko on.

Na drugi dzień usłyszałam od współlokatorki, że ostro poszłam w tango. Było mi wstyd. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Na zajęciach nie mogłam wręcz patrzeć ludziom w oczy, bo przecież plotki szybko się rozeszły i każdy dyktował jak to ja dawałam wszystkim d… Chłopaki puszczali do mnie wymowne oczka, a ja czerwieniłam się w ławce. Po powrocie na stancję Alicja poklepała mnie po ramieniu mówiąc, że czas najwyższy było na rozdziewiczenie, bo w moim wieku mieć błonę to już patologia.

Przez cały ten czas od imprezy myślałam, że to ja zawiniłam, że ja przestałam się kontrolować, że coś mi odbiło, że widocznie mam organizm nie przyzwyczajony do alkoholu więc dlatego tak silnie mnie wzięło. Do wczoraj. Wczoraj jeden z uczestników tamtej imprezy wygadał się, że dosypano mi czegoś do picia, by byłam bardzo sztywna. Zamarłam słysząc to. Szok! Wychodzi na to, że zostałam celowo odurzona czymś i wykorzystana. Nie, nie wykorzystana. To za małe słowo. Zostałam zbiorowo zgwałcona!

I teraz moje pytanie do Was. Czy po blisko dwóch miesiącach jakie upłynęły od imprezy jest sens zgłaszania tego na policję? Alicja mówi, że tylko niepotrzebnie narobię dymu i wszyscy będą mnie wytykać palcami (jakby już nie wytykali). Dodała, że nic nie udowodnię nikomu, bo nawet jeśli coś mi dosypano, to po dwóch miesiącach nie ma po tym śladu we krwi.

Waszym zdaniem co powinnam zrobić? Jednak iść?

Jeśli wszyscy tak myślą, to coś w tym jest ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Żdżary napisał:

A może jest jeszcze inaczej, np autor i pomysłodawca całej sytuacji podaje się na ofiarę w celu sprawdzenia czy jego ofiara żyje, ponieważ ma ciągle przed oczyma dziewczynę której swymi durnymi fantazjami złamał życie do siódmego pokolenia.

Głęboko to okresliles.....Ale to za inteligentne rozumowanie tego forum......🤭🤭🤭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×