Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
1 2 3

Wyjące 50-tki dieta i ploteczki

Polecane posty

Witam Dziewczyny. Mała reaktywacja. 😉 Co Wy na to?  Z dietą u mnie krucho, ale staram się robić kroki. Może wreszcie ogarnę się i nastąpi zmiana. W niedzielę zrobiłam łącznie 6000 kroków. Wierzę, że właśnie kroki robione ciągiem coś spalają. Natomiast jeśli wczoraj zrobiłam na raty ponad 4000 kroków. To raczej niewiele spaliłam kalorii. Jest zasada, że spalanie zaczyna się po 30 minutach. Więc marsz po 15 minut traktuję jako spacer dla zdrowia, niż odchudzający. Dziś zrobiłam jak wczoraj ponad 4000, ale po południu robiłam do 7608 kroków. Zwykle odchudzałam się intuicyjnie. Ostatnio wgryzam się w temat kalorii. 🙃 Dziś eureka! Jazda rowerem przez godzinę ani szybki spacer przez godzinę nie spalą snikersa! Że co!!! 😁 To wogóle opłaca się tak męczyć? Ja pito lę! Muszę jednak zmniejszyć dawkę słodyczy i ich kaloryczność. Macie jakieś pomysły? Lubię niestety coś czekoladowego i chrupiącego. W ostatnich dniach chrupię marchewkę. Ale nie to mam na myśli mówiąc o słodyczach. Na ten tydzień wprowadzam zatem: kroki, grejpfruty, kefiry. Ograniczam węgle. Wdrażam białko. Dziś zeżarłam: dwie kanapki z serem żółtym, plasterek na pół z papryką, jabłko, smażona kiełbasa z ziemniakami z wczoraj, schłodzone niższy indeks glikemiczny, buraczki z wczoraj , też indeks glikemiczny niższy. Potem snikersa. Kulkę mocy bez cukru. Wieczorem, czyli ok. 17.30 salatkę warzywa z tuńczykiem i trochę makaronu. Teraz pól grejpfruta i zaczęłam kefir. Oby to był koniec żarcia. Jestem wulgarna z tym żarciem? Ale to że złości na siebie samą. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ale się cieszę na tę reaktywację. 😃 W pierwszej chwili miałam nadzieję, że jednak administracja zadziałała i wrócił nasz stary temat. Ale jak widać nikt póki co nie zareagował ...

No właśnie ja też zawsze intuicyjnie, takie niby mż. Kiedyś skutkowało, teraz tyle, że nie tyje już nadmiernie. Jak uczciwie ćwiczyłam to właśnie te ponad 30 minut intensywnego łącznego wysiłku (cardio) działało. U mnie wstyd się przyznać, ale ostatnio kroków coraz mniej. Mój zegarek ustawia mi limity na podstawie mojej bieżącej aktywności i wreszcie do mnie dotarło, że ostatnie tygodnie to już tragedia.

Wczoraj zrobiłam mały trening, przy okazji trochę się porozciągała. Moje ciała było już tak obolałe, że strach. Nie robię wielkich planów, bo grudzień to wiadomo, przed świętami nie zawsze jest czas, ale postaram się każdego dnia coś dla siebie zrobić.

Ale z jedzeniem to nie ma zlituj. I wody muszę pilnować, bo ostatnio mniej piję. No cóż, wszyscy którzy uczciwie pilnowali kalorii, chudli wg planu. Mnie się nigdy nie chciało w to bawić, choć sporo jest sensownych aplikacji, czasem tylko orientacyjnie sprawdziłam czy nie przesadzam. I tu niestety słodycze mogą zabrać całe dzienne zapotrzebowanie. Ja sobie bez cukru jako tako radzę. Po pierwsze nie kupuję i nie piekę ... 🤣 Ale mam słabość do miodu. Zdrowiej, ale też zdradliwe. Jak lubisz piec to możesz poszukać jakiś dietetycznych wypieków z zamiennikami cukru (np. ksylitol) zawsze to lepsze niż kupny baton. Kiedyś jak odstawiałam kupne słodycze to robiłam różne rzeczy, np pasta z czerwonej fasoli z kakao i miodem, ciasto marchewkowe itp. Tylko jak jest to trzeba zjeść, dlatego już nie robię ...  🤣

Też wprowadziłam małe zmiany. Z warzywami nie ma problemu, od kilku lat jem sporo. Ostatnio zwiększyłam tylko  ilość strączków. Dobrze sycą, mniej jem i nie sięgam po chleb, którego albo w ogóle nie jem albo  zjem więcej niż planuję. A dzień zaczynam od kwasu buraczanego, to bardziej zdrowotnie, ale na przemianę materii też fajnie wpływa i witalności więcej. No i fajnie, bo zaczyna się sezon na cytrusy, dla mnie świetny zamiennik słodyczy.

Mówiąc krótko przygotowuję miejsce na święta ... 😂

To tyle, czas na mały trening.😘

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Etera, mam nadzieję, że trening był udany. Dzięki za pomysły na słodkości. Ten ksylitol przyda się mi się jako posypka do owsianki z owocami. A miodek zdradliwy. Pyszny i zdrowy, ale kaloryczny. Jeszcze nie kupiłam, choć planowałam gryczany. Do moich wyzwań dorzucę hasło Dziś. Dziś wytrwam. Dziś zadbam o siebie. Zasługuję na to co najlepsze. Nikt mi nie da tego, więc zatroszczę się sama o swoje potrzeby. Nie będę sobie żałować. Nawet wyrzeczeń czy pracy nad sobą. Z miłością do samej, siebie dam z siebie więcej niż dotąd. Kciuki zaciśnięte!

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

123, dzięki, trening super, wczoraj też mi się udało zmobilizować. Trochę źle, że ćwiczę wieczorem i potem już nie jem, muszę się postarać i przesunąć to na czas przed kolacją. Chociaż to pierwsza aktywność po przerwie, więc za wiele jeszcze nie robię. Mam nadzieję, że zapału mi wystarczy i znów zacznę się porządnie ruszać, wprowadzę trochę siłowych ćwiczeń. Pozytywne jest tylko to, że w czasie mojego lenistwa doszło sporo fajnych filmików ćwiczeniowych, więc mam co testować 😆.

Masz rację, z miłością do samej siebie, trzeba spojrzeć uczciwie w lustro i powiedzieć sobie, że już od teraz znów będę o siebie dbać. Ja kiedyś mocno wkręciłam się w zdrowe odżywianie, powiedziałam sobie, że nie jestem śmietnikiem i odstawiłam większość przetworzonych "świństw", w tym batoniki, cukiereczki itp. I do tego muszę wrócić ...

A ze słodkościami to poszukaj też w sieci, swego czasu trafiałam na fajne blogi mam cukrzyków, które dla dzieci wymyślały fajne desery, przy okazji dietetyczne. No i większość trenerek ma fajne przepisy, w tym na mniej kaloryczne słodkości. W sumie wejście w pełna dietę którejś z nich pewnie dałoby efekt, ale ja jakoś nie mam siły na rewolucje kuchenne i przekonywanie otoczenia do nowych potraw a nie zamierzam gotować na dwa gary. Na szczęście już kilka lat temu wprowadziłam sporo zdrowych nawyków, ekonomicznie też to ogarniam, więc pozostaje pilnowanie ilości i nie uleganie zgubnym pokusom. Ale jak zwykle wyzwaniem będą święta ...

Też trzymam kciuki ... za Ciebie, siebie i wszystkie kobitki ... 🧡

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I jak tam u Was Dziewczyny?

Ja wczoraj odkurzyłam hantle i trochę poćwiczyłam, niby niewinny trening a pot się trochę polał. Dzisiaj nawet poczułam, że mam mięśnie 😅. W sumie dobrze się złożyło, bo późno wróciłam, wiec bez wyrzutów odpuściłam ćwiczenia. Wygląda na to, że idę w dobrym kierunku i waga chce spadać. Co prawda dzisiaj obiad średnio dietetyczny (pierogi z jagodami i śmietaną) , ale pozostałe posiłki już bez zastrzeżeń. Ratuję się owocami, niesamowicie cieszę się, że rozpoczyna się sezon na cytrusy. 

Dobrej nocy Dziewczyny. 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hejka. Ja dziś wydreptałam pewnie ponad 6000 kroków, ale krokomierz nie oddtrąbił mi fanfarów. 😉 Rano przeszłam z spacerkiem z kilometr bez komórki. A popołudniu zrobiłam prawie 5500 kroków. Wiem, że to mało. Ale do spaceromarszu dokładam mini truchcik. Jak dla mnie to mini postęp. Poza tym zauważyłam, że ciężko wybrać się na maszerowanie kiedy na dworze szaro i ziąb. Mózg robi wszystko, żeby zostać w domu. 😉 Z odcukrzaniem krucho. Nadalam nawyk chapsnięcia słodkości po obiedzie. A wieczorem przed tv też coś chrupię: ryżowe krążki z dżemem, rodzynki, żurawina, dynia, słonecznik. Przez tydzień zjadam też pół lub całego grejpfruta. Pijam kefir. Dziś też mam owoc i jogurt grecki. Jeszcze zdrowe przekąski nie zastępują tych kalorycznych, bo potrafię zjesć naprz naprzemiennie wszystkie przekąski. Ale staram się zjadać to co odkwasza, odchudza/ grejpfrut, cynamon, woda/ i wspiera jelita/kefir, kapusta kiszona, jogurt/. Przydałoby się zmniejszyć apetyt. Biorę tabletki na odwodnienie, ale dziś zamiast 72kg zobaczyłam 74. Albo woda, albo zapchałam jelita grahamkami. Może nie mogę jesć razowego? Albo jem za dużo? Kupiłam wczoraj 3 bułki i zjadłam w ciągu dnia 3. Miotam się z tym jedzeniem. Kiedyś jadłam jaglaną przez 3 -4 dni. Teraz boję się, że też mnie zakorkuje. Ale wiem, że odkwasza. Etera, dobrze Ci idzie! Ciekawe, jak u Pozostałych Dziewczyn?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

123, z tym ruchem to bardzo dobre podejście, lepiej trochę niż nic. Poza tym szybszy spacer jest bardziej efektywny. Ja latem robiłam sporo kroków, bo mnie naszło na grzyby, ale to był spokojny chód i tylko tyle, że nie tyłam, choć diety jakoś mocno nie pilnowałam. Też teraz nie robię za dużo kroków. Mi mierzy zegarek i ustawia sam limit na podstawie bieżącej aktywności i ostatnio zszedł do 5000-6000, więc widać, że nie szalałam. Plus, że teraz ćwiczę, rozciągam się. Często kroki dobijam właśnie przy intensywniejszych ćwiczeniach (cardio), bo on szczytuje to z ręki.

No właśnie z tym wychodzeniem  też mam "pod górkę". Dlatego wolę ćwiczyć w domu, jest tyle różnych filmików, że spokojnie coś wynajdę zgodnie z nastrojem, tylko właśnie muszę wpaść w ciąg 😁.  I postanowiłam, że do świąt będę starała się wygospodarowywać trochę czasu na ćwiczenia i diety pilnować, bo zaraz zacznie się szykowanie potraw i próbowanie z podjadaniem, potem celebrowanie przy stole ... no nie chcę zaczynać nowego roku z dodatkowymi kilogramami.

Ja staram się jadać konkretne posiłki, nie podjadać. Latem, na wyjazdach, trochę sobie folgowałam, ale w domu się kontroluję, choć wiadomo ... różnie bywa ... Też myślałam kiedyś o jakiś tabletkach na odwodnienie, ale ze względu na leki odpuściłam. Staram się dużo pić wody, też fajnie działa. No i różne herbatki wspomagające. One najlepiej pomagają mi opanować apetyt. Teraz znów wracam do przypraw, np chili, kozieradka, kurkuma ... atakuję się z każdej strony ... 🤣

I jeszcze nie kupiłam żadnych słodyczy świątecznych. W zeszłym roku popełniłam ten błąd i cały grudzień było po czekoladce do kawy. Za to rzuciłam się na mandarynki ... gorąco polecam, sama słodycz.

No właśnie, czekamy na inne Dziewczyny. Dobrej nocy 😘.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam. Czasem tak mam, /rzadko na szczęście/ że poranek weekendowy rozpoczynam w łóżku od szybkiej lektury neta. Wczoraj doczytałam o cudownych właściwościach rozmarynu, moja mama mi coś tam zapodała, ale dowiedziałam się iż nie jest dla mnie. Mówię o większej ilości czy kuracji. Podnosi ciśnienie i wpływa na gęstość krwi. Dziś znowu ok. 5 rano rozkminiałam temat menopauza, kalorie. Jestem antycyferkowa, bo nie tylko nie zapamiętuje cyfr, ale liczenie kalorii to dla mnie kosmos. Odległe, trudne, nierealne. Jednak muszę choć nieco się zbliżyć do tematu. Jeśli mam ciąć kalorie, które przyswajam to musowo muszę. 😉 Ale póki co tak na oko. Mam dajmy na to trzymać dietę 1500kcal. Czyli u mnie to będzie 5 posiłków po 300kcal. Więc muszę zacząć liczyć. Brrry! Ale próbuję! Śniadanie dziś: jajko sadzone ok 110, 4 wafle ryżowe brązowe 84 kcal, plaster sera ok 80 i plaster szynki z indyka i ciutkę awokado. Dwa ostatnie nie wiem ile? 274 i trochę, czyli nieco ponad 300? Awokado ma kalorie, ale będę jeść ciutkę, bo zagęszcza krew. Drugie śniadanie 11.30. Resztka owsianki z wczoraj i coś dołożę. Dobra, dobra już się nie śmiejcie ze mnie! 😉 Jak naładuję komórkę to napiszę o zdradliwym małym conieco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

123,  Mnie zawsze przerażało ważenie produktów i wyliczanie kaloryczności każdego posiłku . Znam takich, co korzystali z różnych aplikacji i to sobie chwalili. Dla mnie to zbyt czasochłonne, takie wpisywanie każdego posiłku, napitku ...  Ja starałam się ogarnąć temat analizując gotowe diety i porównując je z moimi posiłkami. Kilka razy  sprawdziłam orientacyjnie ile jem. Ale to przeważnie zaglądałam do "ile waży", tam jest spora baza produktów. Ale poprzednie podejście do odchudzania było prostsze, bo wystarczyło zmniejszyć posiłki (miałam tendencje do przejadania się) i już były pierwsze efekty. Teraz mam trudniej,chyba zadziałał pesel, mam nadzieje, że większa aktywność podkręci metabolizm.

Jeżeli chodzi o" cudowne" produkty to ja stawiam na różnorodność, myślę, że jak nie przesadzę z ilością to nie będzie źle. 😀

Dzisiaj zamiast ćwiczeń były jesienne, a właściwe już zimowe, porządki ogrodowe. krótko, bo szybko robi się ciemno, ale intensywnie. Nawet poczułam mięśnie które wczoraj ćwiczyłam 😅

Z dietą tak średnio, śniadanie i kolacja zdrowo i raczej dietetycznie, ale obiad domowy to już często tradycyjny, ale mam nadzieję, że jak będzie właściwa porcja to nie będzie tragedii.

Czekam na info o małym conieco. Ja teraz unikam podjadania, nawet dzisiaj nie dałam się skusić na paluszki, choć ślinka leciała. 😋

Najgorzej jest z gotowaniem. Nie umiem nie próbować a to też nadprogramowe  kalorie.

Dobrej nocy. 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hej. Witam niedzielnie i śnieżnie. Słodycze górą. Dziś przeszło mi przez myśl, że jak na razie chcę się objadać, bo potrzebuję słodkiego. A raczej potrzebuję poprawić sobie nastrój, zrobić sobie dobrze. Tak czy inaczej jestem uzależniona. Póki nie pokonam tego problemu szukam zdrowych alternatyw. Kolejny tydzień, kolejne wyzwania. Dziś ugotowałam pyszną pastę z soczewicy. Niby pasta na chlebek. Jadłam na waflach ryżowych. Ale nie smarowałam , tylko jadłam waflem jak łyżką. Ciepłą na lunch a zimną na kolację. Pyszna. Niestety, doczytałam, że kaloryczna. Głównie ze względu na ilość! Ale ma dużo białka, ma magnez i dużo potasu. Śnieg utrudnia maszerowanie. Poszłam na krótko na spacer, ale też ciut odśnieżałam. Trzeba popracować nad nawykiem maszerowania. Mam nadzieję, że u Was znacznie lepiej z dietką i aktywnością?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam, u mnie też śnieżnie. Ja ze spacerami to jestem ostrożna, w zeszłym roku walczyłam z kontuzją kolana, przez to tez miałam dużo mniej ruchu i więcej weszło w tyłek, dlatego teraz dmucham na zimne i wybieram tylko bezpieczne nawierzchnie. Na szczęście mam sporo pomysłów na aktywność w domu, włącznie z marszem ..., bo i takie są na Youtube. Kwestia chęci ... a z tym wiadomo różnie bywa ...

123, niestety cukier strasznie uzależnia. Moim największym nałogiem były co prawda papierosy, ale przy okazji rzucenia zminimalizowałam też słodkie. Ale po kolei. Przez wiele lat słodziłam dwie łyżeczki a dziennie piłam po kilka kubków czegoś ciepłego. Słodkości nie odmawiałam i w domu zawsze jakieś łakocie były. Do tego kupne soki, cola itd itp.  Nie widziałam w tym problemu, bo długo miałam świetną przemianę materii, ale pesel w końcu zadziałał, więc trochę zmieniłam nawyki. Ograniczyłam colę na rzecz wody, słodziłam słodzikiem (wtedy jeszcze nie mówiono tak o jego szkodliwości) i rzadko kupowałam słodkości do domu. Ale jak gdzieś byłam i dochodziło do deseru to oczywiście był "dzień dziecka" na całego. No i jak się stresowałam to też uważałam, że najlepszy jest wafelek w czekoladzie  ... Ale nie widziałam w tym problemu, bo nad wagą w miarę panowałam i jedynie cierpiałam z powodu papierosów, których nie umiałam rzucić. A potem trochę się posypałam zdrowotnie, wyobraźnia zadziałała i z dnia na dzień odstawiłam fajki. Szczęśliwie trafiłam na fajną lekarkę, która zasugerowała  mi zmianę diety na zdrowszą, choć w moim odczuciu nie było tragedii ... Ale zaczęłam się interesować tematem, traf, że wtedy puścili w tv film "Cały ten cukier" (jest chyba dostępny na CDA oraz płatnie na VOD) , który niesamowicie na mnie podziałał. W odstawkę poszło 99% produktów, które w swoim składzie zawierają cukier czy też syrop glukozowo-fruktozowy. Sporo wiedzy znalazłam też na blogu "Akademia Witalności". Teraz jest on ciut komercyjny, ale można też zajrzeć w stare darmowe wpisy. Choć może warto też skorzystać z płatnych opcji, autorka ma naprawdę dużą wiedzę, choć ja nigdy aż tak restrykcyjna jak ona nie byłam. Ale pomogło mi to odstawić większość przetworzonych produktów. I jakoś tak z czasem odzyskałam smak, w pełni poczułam słodycz nie tylko owoców, ale też wielu warzyw. Początkowo ze słodkości jadłam jeszcze miód i daktyle, no i od święta ciasto domowe. Ksylitolu zużyłam jedną paczkę, drugiej nie dokończyłam.  I naprawdę nie tęskniłam za kupnymi słodyczami.

Przy zdrowej diecie, po rzuceniu palenia, przytyłam tylko dwa czy trzy kilo a jadłam naprawdę dużo, aktywność fizyczna, ze względów zdrowotnych, była w tamtym okresie mało wyczerpująca. Potem, mówiąc kolokwialnie, od tyłka odeszło i trochę odpuściłam i każdy kilogram to był głównie efekt odstępstw na rzecz dawnego jedzenia, niestety z czasem tych odstępstw było coraz więcej ...  Dlatego teraz staram się w jak największym stopniu wrócić do tamtego sposobu odżywiania. Na szczęście uwielbiam warzywa, tylko muszę się mniej lenić w kuchni i nie iść na skróty ... Ćwiczyć też lubię i już znowu mogę, to nic tylko brać się do roboty ...  😉

Dlatego myślę, że jeżeli chciałabyś jednak zawalczyć z nałogiem, to może zacznij od wyeliminowania tego co niby słodyczem nie jest a jednak dosładzane jest co nie miara (jogurty owocowe, różne serki smakowe, większość soków ... itp). Jeszcze raz polecam film "Cały ten cukier". A na "Akademii Witalności" jest wyszukiwarka, wpisz cukier i poczytaj, może na Ciebie też podziała. Widziałam tam też jakieś płatne wydanie o cukrowym detoksie, ale nie znam i nie wypowiadam się, mi wystarczyło tego co obejrzałam i przeczytałam.

A co do stresu, który też kiedyś zajadałam słodyczami i do tego jeszcze trułam nikotyną, to polecam ćwiczenia oddechowe. 

Sorry, że się tak rozpisałam, ale wiem jak nałóg potrafi męczyć. Może choć trochę pomogę. Trzymam kciuki.

A ja walczę dalej o powrót do dobrych praktyk i wagi. Póki co nie jest żle.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fajnie sie Was czyta dziewczyny, od razu czlowiek nabiera inspiracji i motywacji 🙂

Ja podobnie staram sie jesc logiczniej i zdrowiej, raczej niz pilowac sie jakiejs konkretnej diety, bo nie potrafie sie katowac, albo liczyc kalorii wszystkiego. Zyje mniej wiecej na podstawie diety srodziemnomorskiej, ktora jest dosc zdrowa, ale nie koniecznie odchudzajaca. 

Podziele sie paroma spostrzezeniami z autopsji, co sie sprawdza (przyjanmniej u mnie):

Jesc wiecej bialka, wtedy nie ciagnie do slodyczy. Oraz: im mniej slodyczy sie je, tym mniej do nich ciagnie. Podobnie z chlebem.

Owoce tucza tak samo jak slodycze, wiec ostroznie z iloscia. Tyle, ze sa mega zdrowe, a slodycze mega trujace. Najbardziej cukrowe i tuczace sa ponoc winogrona.

Nie jesc zadnych produktow zbozowych i absolutne minimum ziemniakow. Probowalam kiedys przez miesiac. Jest efekt!, ale dla mnie to tortura, bo choc moge zyc bez makaronu, owsianki, kaszy, ryzu, wypiekow slodkich, to nie moge zyc bez swiezego, chrupiacego chlebka.  To moj prawdziwy nalog. Na sniedanie codziennie jadlam jajka i awokado, ktore uwielbiam, ale juz mi bokiem wychodzily. 

10 tysiecy krokow dziennie, wtedy dopiero zaczyna sie cos dziac. Co nie znaczy, ze jesli mniej, to nie warto, bo dla samego zdrowia trzeba walnac min. 5000. Ja 10000 to wyrabiam jedynie na urploach i wycieczkach 😕  Na co dzien to tlumacze sie brakiem czasu, ktory marnuje w internecie (nie, ze w tej chwili, tylko w ogole). 

Unikac tluszczow zwierzecych, wieprzowiny, smietany. Tluszcze zdrowe, jak awokado, orzechy, co prawda sa kaloryczne, ale za to zdrowe i daja poczucie nasycenia. Kiedys bardzo pilnowalam tego i bylam szczuplutka. Ale tez i mlodsza. 

Najlepiej byloby jesc tylko ryby, chude mieso, jogurt naturalny i ogrom warzyw, szczegolnie zielonych, z malym dodatkiem owocow jako slodyczy. Ale kto tak potrafi?

Pozdrawiam milo 🙂

 

 

Edytowano przez awaria

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hejka. Awaria, zgadzam się z Twoimi przemyśleniami. Super, że je spisałaś. Uczymy się od siebie w ten sposób. Białko TAK. Często robię kurczaka, ale czasem jak upiekę łopatkę to przez kilka dni mam małą porcję na obiad. Zgadzam się, że nawet to co najlepsze i najzdrowsze po jakimś czasie znudzi się. Dlatego wreszcie się ogarnęłam i zrobiłam pastę z czerwonej soczewicy. Pycha. W pierwszy dzień nawet dwa razy na ciepło. Potem smarowanie na chleb lub wafle ryżowe. Do pracy smaruję kanapki a na to rzodkiewka lub papryka. Za jakiś czas powtórzę, albo spróbuję z ciecierzycy, albo buraka, choć buraka jem często w innej postaci, albo z czerwonej fasoli. Owoce ostrożnie TAK. Ja po jabłkach mam apetyt. Może dlatego że mają wysoki indeks glikemiczny? Ale uwielbiam je. Dlatego jedno zjadam albo w pracy albo po południu w domu. Ostatnio czytam, że jest sezon na cytrusy. Kupiłam worek i codziennie jem jednego lub pół. A, co! Wczoraj dla odmiany banany. Dziś zjem na podwieczorek, bo potrzebuję potasu i magnezu. Węglowodany TAK. Ziemniaczki już liczę. Na talerz kładę 3. Dziś zaszalałam, bo odsmażałam razem z kaszą jaglaną. Do tego udko i sosik z siekanej włoszczyzny. Mój facet kaszę toleruję, ale z sosikiem. Zazdroszczę Wam, bo możecie szamać warzywa, zwłaszcza zielone sałatki. Jak tylko ździebko, bo unikam Wit K. Ale na raty jem awokado, które też limituję. Kroki TAK. Niestety ostatnio tylko 15 minut. Ścieżka zasypana i IE odśnieżona. Idę asfaltem. Dziś w pracy kanapka. Kefir i druga kanapka wróciły do domu. Oki. Mniej kalorii. Liczę na oko, aby było około 300 kcal. Teraz piję małą kawę i zjadłam 3 morele, dwa orzechy i coś tam jeszcze ale uciekła nazwa. A i kostka gorzkiej czekolady. Odsuwam słodycze. Marzenie.,  aby dziś na kostce się skończyło. Pracuję nad sobą, a właściwie nad mózgiem, żeby go nieco oszukać i wyprowadzić na dobrą drogę.

Edytowano przez 1 2 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam czerwona soczewice, choc nie przepadam za zielona. Ja z niej robie zupe soczewicowo-kalafiorowa, ktora moglabym jesc codziennie, a jest najlatwiejsza zupa swiata: poddusic na ulubionym tluszczu cebulke z duza iloscia czosnku, dodac ze 3 szklanki wody, wrzucic paczke mrozonego kalafiora, szklanke soczewicy i pokrojona marchewke. Przyprawic czym sie lubi, a na koncu dodac kurkume i zielona pietruszke lub koperek. Czasem juz w misce dodaje na wierz troche pokruszonego sera feta, mniam. 

Ja bym mogla jesc zdrowiej i szczuplej, gdybym jadala/gotowala sama, a przy zarlocznym facecie (ktory jak na ironie jest bardzo szczuply) to i ja pojem mniej dietetycznie. 

 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam Was Dziewczyny. Jak tam u Was czas przedświąteczny? Zapracowane , czy trzymacie się i dbacie o siebie? Ja staram się zmniejszać słodycze i żarełko. Więcej się krzątam, ale to takie minimum, albo tylko w porywach. Weekend zamiast szaleć z zakupami czy z gotowaniem mam totalnie leniwy czy lajtowy. Wstyd, nie wstyd, ale trudno. Może jutro będzie więcej weny. Zrobiłam listę zakupów i planuję potrawy. Bez szaleństw, bo nie jestem żadną kuchareczką, a w głowie mam myśl, że jak się nagotuje to trzeba to zjeść. Będzie minimum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Święta, święta i po świętach. Wiem, wiem, że to powiedzonko razi głęboko wierzących. Albo raczej źle mówi o tych, którzy powierzchownie święta przeżyli. Ja coś pomiędzy, szykując owe wigilijne i świateczne potrawy miałam cały czas kontrowersyjne myśli, że gotowanie tyle żarcia traci sens. Tyle trudu, czasu, stresu. A potem przykro&miły obowiązek zjadania. Nawet jeśli mój facet ze smakiem dokładał sobie przysmaki to przecież to niestety w tej ilości, częstotliwości i jakości/kalorii/ jest okropne. Gotować mniej? A może przyjdą goście? Jednego razu coś już zaczęłam mrozić, a potem przy gościach rozmrażałam. Okropność. W tym roku było nas troje. Po dwóch dniach dałam jednej osobie prowiant, pomroziłam, dałam innej osobie prowiant. W lodówce jeszcze zostały się rzeczy. Oki. Pozytyw teraz będzie. Do południa zaliczyłam 6.000 kroków w 1h/ 250kcal. Krokomierz wystrzelił z fanfarami. 🥰 A ja marzę, żeby jutro była powtórka. Na wadze nie byłam. Ale najlepiej w święta szły mi czekoladki i czekoladowe cukierki. 🤭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hello! Do południa zaliczyłam 6000 kroków. Bez krokomierza, ale zrobiłam podobną trasę. Może ciut więcej. Moje maszerowanie to marsz metodą na pandemię. W czasie pandemii ludzie chodzili po mieszkaniu lub wokół dzialaki. Ja też, albo po polnych drogach, aby unikać ludzi. Więc teraz chodzę wzdłuż działki. Kilkakrotnie powtarzam trasę i mam 6000 kroków. Zalet kilka: chodzę!, bezpiecznie, przyjemne otoczenie w zieleni i na świeżym powietrzu bez smogu/prawie/, nie dbam o strój, ani o to że nos się oczyszcza i jelita 😉  A! kontoluję spacer pieska inwalidy w opłotkach, bo ze mną już nie może chodzić. Trochę smutno, że 6000 to tylko 250 kcal 🙃 Może jak złapię formę to dołożę elementy truchtu. Liczę na lepszy sen. Teraz popijam mineralkę. Dobrego dnia, Dziewczyny! 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Dziewczyny, melduję się i ja poświątecznie. Milczałam trochę, bo na tydzień przed świętami dopadł mnie jakiś wirus górnych dróg oddechowych, w tym katar zwalający z nóg. Dieta i aktywność poszły w odstawkę, jak się trochę polepszyło to trzeba było szybko święta szykować ... i tak zleciało.

123, mnie powiedzonko, jakże prawdziwe, wcale nie razi. Też się wściekam na ilość szykowanego jedzenia. U mnie przez choróbska wokół wszystko się zmieniało z minuty na minutę i ktoś nie dotarła, ktoś bez apetytu ... w efekcie jedzenie nadal nie przejedzone a w dwie osoby ciężko ogarnąć ... Kalorycznie w miarę się trzymałam, dużo mi nie przybyło, ale niestety ruch znacznie zawieszony, bo wciąż nie do końca jestem wyleczona.  Czekoladek nie kupowałam, te co dostałam nadal zamknięte, tylko ciasta trochę upiekłam i trzeba teraz zjeść 😜.

Awaria, u mnie podobne założenia zdają egzamin. Pieczywa unikam jak mogę, kiedyś wierzyłam, że to efekt tzw. "diety rozdzielnej", ale dietetycy temu przeczą, teraz widzę, że u mnie to też kwestia ilości, nie umiem najeść się  pieczywem, jeśli mi posmakuje jem za dużo, w efekcie ilość dziennych kalorii drastycznie wzrasta. W święta było wiec bez pieczywa, sałatki jarzynowej też nie tknęłam, więc też bez majonezu.  Ale inne potrawy niestety ... ciut za dużo ... ciut za często ...

Wczoraj pierwszy raz delikatnie poćwiczyłam, nie wiem czy mi posłużyło, bo wieczorem trochę mi było zimno. Ostatnio odstawiłam herbatki wspierające odchudzanie na rzecz wszystkich rozgrzewających. I już tęsknię za nimi i za treningami,. Ale rozsądek zwycięża. Trzymajcie się ciepło i chudo. 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hello. Dziś do południa zrobiłam 4000 kroków. I to, co tu nie mówić, z ledwością. Tak słabo się czułam, jakby zmęczona, że poddałam się. Muszę zwrócić uwagę na swoje tempo. Czy dreptam czy szybciej chodzę? Dziś monitorował mnie krokomierz. 4 tysiące kroków przez pół godziny. Dlatego teraz poszłam jeszcze do sklepu i dobiłam do tych 6 tysięcy. Wiem, że te liczby to trochę żałosne, zwłaszcza dla ludzi regularnie uprawiających sport. Ale i trochę dla mnie, bo mam świadomość, że poza tą aktywnością jestem kanapowcem. Więc jak chodzę to moja jedyna aktywność fizyczna. Po ostatniej operacji byłam unieruchomiona, potem w domu długo się oszczędzałam, a potem z kolei na wielu rzeczach przestało mi zależeć. Jak sobie nie zaplanuję zadania to mogę siedzieć przed tv godzinami. Dlatego chcę aktywność podkręcić. Dziś wróciłam też w kwestii diety do lektury, w teorii jestem niezła 😉, książki Mózg na detoksie. Książka otwiera oczy, oj tak! Na temat uzależnienia od od słodyczy i nie tylko. Wyłapałam, między innymi, że nałóg to nie tylko chemii mózgu, ale też otyłości brzusznej. Mam w brzuch tłuszcz trzewiowy i on też kombinuję, jak zmusić mnie do żarcia. To tak ogólne mówiąc, ale sens nie jest dla mnie motywujący. Skoro człowiek wyćwiczył przez lata organizm do złych skłonności i potrzeb to teraz ile trzeba się napracować, aby to odkręcić!?  Ha! Bo odkręcić można! ... Poproszę o gumowy młotek. Bo będzie ciężko. Zwłaszcza, że czytając książkę zrobiłam sobie mini kawkę i zjadłam ostatnie kawałki piernika i pleśniaka. A wczoraj wieczorem na talerzyku bez emocji patrzyłam na talerzyk z górą ślicznych, kolorowych i błyszczących papierków po cukierkach. Czekoladowych cukierkach... No, to która pożyczy mi ten gumowy młotek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

123, ależ  Ci tych kroków zazdroszczę, ja wciąż się, oszczędzam, mam wrażenie, każde odstępstwo powoduje, że rano znów się budzę z zapchanym gardłem lub nosem ...  A mózg da się przestawić, choć każdy pewnie musi znaleźć swój sposób. Ja się parę lat temu wkręciłam w zdrowsze odżywianie i choć przez ostatnie dwa lata jakoś tak mi się zachciało starego życia, to całkiem nie przepadłam i teraz łatwiej mi się naprawić. A młotek gumowy mam, jakby co ... 😜

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Etera, nie dziwię się, że nie masz powera do ćwiczeń skoro źle się czujesz. Polecam miodunkę do picia, bo czytałam niedawno, że własnie na drogi oddechowe jest idealna, w tym leczy płuca. Ja ją wypróbuję, bo ma dużo krzemu i inne zalety. W tym sezonie, jeśli chodzi o zachorowania to trzymam się nieźle. Najgorzej potrafiłam się załatwić, gdy wyskakiwałam z domu z psem nie dbając o ciepłe ciuchy. Teraz się pilnuję. Myję często ręce, do przychodni z maseczką i zaszczepiłam się niedawno na grypę. Zadbałam o sen. Nie napinam się w pracy. Obym nie zapeszyła. 😉 Póki co moje kroki nie są w stanie spalić tego co zjadam popołudniami. Ale może jak zapanuję nad głodem to pojawi się redukcja. Dziś schrzanilam sprawę. Zjadłam dwa ostatnie cukierki, choć już wytrwałam do wieczora. A potem kilka, a może i więcej pierniczków, garść rodzynek i żurawiny... A nawet piętkę makowca. I po co? Dobra, jutro kolejne podejście. Stawiam na kefir i jogurt, aby zrównoważyć straty i zyski w moich jelitach. Dobrej nocy, Dziewczyny. Mam nadzieję, że dobrze Wam idzie. Róbcie coś dla siebie, zadbajcie o swój dobrostan. Musimy z przytupem wejść w ten nowy rok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z powerem do ćwiczeń nie byłoby tak źle, tylko rozsądek mówi mi, że mam jeszcze odpoczywać. Wszedł mi jakiś ból pod łopatkę, pierwsza myśl, że to jakieś powikłanie, dlatego wczoraj cały dzień się grzałam, dzisiaj myślę, że to może od krzywego siedzenia w fotelu ... i mam ochotę trochę się wieczorkiem porozciągać żeby sprawdzić ... Wiosna się zrobiła, dzisiaj i tak mi się chciało iść na spacer ... oj nosi mnie już ...

Dzięki za info o miodunce, kupię w poniedziałek, mam nadzieję, że smak mi podpasuje. Nawet w tym roku wsadziłam ją w ogrodzie, ale to ze względów ozdobnych, zresztą teraz to raczej nie pora na zbiory ... 😆

Też staram się dbać o siebie i budować odporność, ostatnio nawet do przychodni nie chodzę, recepty załatwiam przez telefon, do apteki zawsze w maseczce ... Ale jak mi facet choróbsko do domu przywlókł, to prawie trzy tygodnie się broniłam aż poległam. Choć i tak przeszłam w łagodniejszej formie, bo głównie katar miałam i gardło trochę zapchane. Tylko długo to się ciągnie. I wśród bliskich widzę, że ludzie zdrowieją a po tygodniu wraca choroba ze zdwojona mocą. Dlatego ja tak dmucham na zimne i wsłu...ę się w siebie. Do szczepienia przeciwko grypie mam mieszany stosunek, bo co roku jest ponoć inny wirus ...

Wczoraj zlałam zakwas z buraków, pije od jakiegoś czasu na czczo, tylko na święta miałam krótką przerwę. Obok działania na odporność właśnie ma wspomagać też odchudzanie, ograniczać apetyt. Coś w tym chyba jest, bo śniadania zaczęłam jeść mniejsze i dłużej jestem syta. Tylko teraz po świętach posiłki są nieco inne, bo wciąż kończymy zapasy ... Na szczęście dzisiaj zjadam ostatni kawałek miodownika ... największe moja pokusa ...😝 ...reszta już mniej kaloryczna. A jak zacznę się więcej ruszać to mam nadzieję, że wszystko wróci na dobre tory. 😀

Odzywajcie się Dziewczyny, bez względu na to czy Wam z dietą dobrze czy gorzej idzie ... 😘

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hello. Dziś wykonałam plan, bo odpaliłam rower. 😁 Zrobiłam w sumie z przerwami z 11km. Nieźle, ale pod górkę pchałam rower. Obawiam się, że już tak mi pozostanie. No i mam prawie 4 tysiące kroków. O 15 stek do kawy 3 pierniczki w czekoladzie. Etera, podobno miodunka niezbyt smakowita, ale to samo słyszę o czerwonej herbacie, że ziemisty posmak. A piłam ją namiętnie. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hej Dziewczyny. Witam Was sylwestrowo! Wróciłam właśnie ze spaceru. Życzę sobie i Wam wspaniałej motywacji do zmian w tym Nowym 2023 Roku. Myślałam, że odpuszczę sobie dziś maszerowanie. Ale najpierw wyciągnęłam faceta na spacer po lesie, o ile skakanie po zaoranych wertepach to spacer. Niestety, dalej poszłam sama z 2000 tysięcy dobiłam do 5500. No i motywacja mnie uniosła i po swojej działce dobiłam do 6608 kroków. Także ta motywacja w nowym roku musi być! Życzę Wam zdrowia i spełnienia w każdej sferze życia. Wspaniałego wieczoru Wam życzę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Cześć Dziewczyny, melduję się i ja w starym roku.

123, gratuluję zapału. Ja w przyszłym tygodniu mam w planach krótki wypad w góry, ,mam nadzieję, że też trochę pochodzę.

IleONKA, uwielbiam treningi siłowe, oczywiście bez szaleństw. Nawet Mikołaj przyniósł mi cięższe hantle, ale na to jeszcze muszę poczekać. Przez przeziębienie wypadłam z rytmu, jak wrócę do ćwiczeń to najpierw spokojnie z kilogramowymi, potem przejdę do dwóch. Ale to dopiero po powrocie z gór, tam będzie tylko maszerowanie i pilnowanie się przy stole.

Wczoraj porozciągałam kręgosłup, ból spod łopatki znacznie zmalał, więc chyba idzie na lepsze.

Z dietą średnio, raczej się nie przejadam. 123, też uwielbiam czerwoną herbatę,ale za dużo nie mogę. Kiedyś chciałam pić regularnie, bo ponoć pomaga w odchudzaniu, ale nie czułam się za dobrze z ciśnieniem, więc odpuściłam.A większość ziół mi pasuje, dotychczas tylko karczocha nie mogłam znieść, ale może z miodunką dam radę.

Dziewczyny, w Nowym Roku życzę nam wszystkim samych dobroci,  wytrwałości, abyśmy spełniały swoje marzenia. 💕🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hello. Witam w Nowym 2023 Roku. Pierwszy dzień nowego roku powitałam aktywnie. Co prawda na razie 1430 kroków, ale miałam też jazdę rowerem ponad 10km. Mogło być więcej ale mój towarzysz się wymiksował. Etera, zazdroszczę wypadu w góry. Marzy mi się Zakopane. Widok gór wysokich cudo! Do chodzenia tylko coś niskiego. W Ojcowie super, ale latem w Krościenku czułam się bez kondycji i słabo. Nie wiem, czy to przez upał, czy już serce słabe. W Zakopanem mam plan wjechać na Kasprowy i Gubałówkę a poza tym patrzeć na góry. Morskie Oko już pewnie nie dla mnie. Te częste burze odstraszają.  Nie wiem tylko czy nie poczekać do maja, aby już nie było palenia w kopciuchach? Podziwiam wasze ćwiczenia z hantlami. Ja chyba skupię się na ćwiczeniach na plecy, aby się mniej garbić. Ale coś bez wymachów ramion. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A! Dziś zaczynam główkować, jak utrzymać aktywność na szarym tygodniu, gdy trzeba ruszyć do pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dobiłam do 6552 kroków. Na dworze 16 stopni Na Plusie! Trochę się spociłam. Mam nadzieję, że nie tylko że względu na temperaturę powietrza. Póki co opcja maszerowania u siebie po działce ma plusy. Wyobraźcie sobie moment, jak przejdę te 3 - 4 i zawracam do domu. Perspektywa wracania czasem zniechęca, bo szaro i buro, pustkowie. A tu zawsze bliżej do chaty, a możliwość zdezerterowania nawet motywuje, aby chodzić dalej. No, jutro się okaże co z tą moją motywacją. Dziewczyny, które nie odzywają się od dawna, co u Was? Robicie postępy? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Witam i ja w Nowym Roku.Waga nie jest najgorsza, czyli nie grzeszyłam aż tak w święta. 123, mnie się marzyło pochodzić po górach, ale jakoś rok zleciał i większość wolnego spędziłam na bardziej płaskich terenach. Zresztą nie mam wprawy ani kondycji, jeżdżę głównie w Beskidy, to nie tak wysoko, ale i tak większych szczytów jeszcze nie zdobyłam. Teraz tez będę raczej chodzić po okolicy, tyle na ile kondycja mi pozwoli. A jakbyś jednak chciała spróbować ćwiczyć z hantlami to proponuję na początek dwie małe butelki z wodą, to odpowiednik 0,5 kg hantli. Ja głównie ćwiczę z Paulą Piotrzkowską ( kanał trening fitness), tam jest trochę filmików dla początkujących. Są też świetne ćwiczenia na zdrowy kręgosłup, spokojne, na macie, bez wymachów itp.

Zazdroszczę jazdy rowerem, u mnie od jesieni ta aktywność odpada, nie daję rady. Na szczęście mam od niedawna stacjonarny, na tyle stabilny, że nawet nieźle się na nim pedałuje. Niestety, ale te skromniejsze - lżejsze nie zdawały u mnie egzaminu i kończyły jako wieszak na ubrania. 

Też zaczęłam rok w miarę aktywnie. Co prawda wiosenna pogoda nie wyciągnęła mnie z domu (wciąż się boję kolejnego przeziębienia), ale w domu trochę się poruszałam i porozciągałam.

No właśnie, dziewczyny odzywajcie się. Ruszamy dalej. 😊😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Etera, myślę, że dobrze zdobywać szczyty i zaliczać piękne miejsca. Ja marzę o Morskim Oku. 🙂 Ale to dla mnie na ten moment Himalaje. Nie wiem, czy kiedykolwiek dam radę, bo nie wiem czy zdrowie pozwoli. Ale jeśli chodzi o rekordy to najpiękniejsze są te nasze, czyli na miarę możliwości. Nawet po płaskim terenie, ale dłużej niż zwykle to już satysfakcja. Dziś się ruszyłam, bo dwa dni odpuściłam, czując jakąś infekcję. Wogóle mam zatkane uszy. Woda czy woskowina, ale wpuszczam krople. Dziś ruszyłam starą trasą i oki, bo mam 7000 kroków. Liczę, że chodzenie mnie wciągnie. Może znajdę kogoś do pary? Oby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×