Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Olla

Kiedy macierzyństwo zaczęło sprawiać Wam radość?

Polecane posty

Napisano (edytowany)

Urodziłam córkę pół roku temu. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale chwila nieuwagi na wakacjach i w wieku 33 lat wpadka. Z własnym mężem, przynajmniej tyle. Ciąża to był dramat psychicznie, czułam się jakbym żyła w mroku przez 9 miesięcy.

Po porodzie nie poczułam nic, tylko wielką ulgę, że nie jestem już w ciąży. Do teraz nie czuję nic, zajmowanie się dzieckiem to dla mnie obowiązek na równi z wypakowywaniem zmywarki. Nie cierpię jej zajmować, animować jej, kiedy otwiera oczy po drzemce chce mi się wyć. Jest przesłodka i kochana, ale dla mnie to absolutnie obojętne - nie potrzebuję tego w życiu. Jestem egoistką i lubię to w sobie, ale tej cechy absolutnie nie da się pogodzić z posiadaniem dziecka. Chcę żyć swoim starym życiem, ale wiem, że jego już nie ma. Wszyscy mówili, że jest lepiej po 6 tyg, 3 miesiącach, 6 miesiącach, ale ja dalej się w tym nie odnajduję, dla mnie takie życie to po prostu wegetacja, czuję, że życie przecieka mi przez palce, a ja leżę na macie i macham grzechotką. Nie widzę żadnych pozytywów na przyszłość, nie wiem jak sobie poradzę, kiedy będzie jeszcze bardziej absorbująca. Nie miałam ani chwili, kiedy pomyślałam "no tak, to ciężkie, ale jest to tego warte". No nie. W życiu nie byłam tak smutna, zmęczona, znudzona. 

Staram się, umówiłam się do psychiatry - nie chce, aby dziecko cierpiało z mojej winy, bo ona nie jest niczemu winna. Ale szczerze to nie wierzę, że psychoterapia może mi pomóc, skoro podstawą mojego problemu jest dziecko, które nie zniknie. Liczę, że dostanę i leki i trochę mi ta beznadzieja się rozwieje.

Może ktoś był w mojej sytuacji? Jak to było u was?

Edytowano przez Olla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Olla napisał:

Urodziłam córkę pół roku temu. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale chwila nieuwagi na wakacjach i w wieku 33 lat wpadka. Z własnym mężem, przynajmniej tyle. Ciąża to był dramat psychicznie, czułam się jakbym żyła w mroku przez 9 miesięcy.

Dlaczego wiec zdecydowalas sie na to dziecko? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedz brzmi - nie wiem. Do pierwszego usg wyparłam temat, potem bylam w takim stanie, ze niewiele pamietam z tego co się działo. A potem minął 12 tydzień i tak już zostało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie,będzie super jak zacznie mówić a potem jak pójdzie do przedszkola.Córka nie będzie ciągle mała ,najgorsze są pierwsze 3 lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie miałam tak jak ty, ale te przez te początkowe miesiące z machaniem grzechotką też miałam poczucie, że życie przecieka mi przez palce. Tłumaczyłam sobie, że tak nie jest, bo dla mnie to może i nudne, ale przyczyniam się do rozwoju małego człowieczka, więc to jest ważne i potrzebne. Dużo lepiej było jak już skończyła 3 lata i poprawiało się cały czas. Stare życie wiadomo, że nie wróci, ale jak dziecko już jest takie, że np może z tobą na wycieczkę rowerową pojechać, czy w ogródku "pomóc", to jest całkiem fajnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem z mojej perspektywy. W wieku 29 lat urodziłam pierwszego synka. Na ciążę namówił mnie mąż, bo chociaż  brałam pod uwagę dzieci w naszym małżeństwie, to odwlekałam ten moment. W ciaze zaszlam błyskawicznie,  ciaza taka sobie ale przezylam, porod okropny ale juz trudno, chyba większość Polek tak ma, że poród je "rozjeżdża" psychicznie i fyzycznie. Synek - wielka miłość, początki trochę trudne ale nie fatalne. Jakoś się siebie uczylismy i szło. Nie miałam odnośnika do innych dzieci(chociaż jak wiadomo i tak każde jest inne) ale jakoś tak wydawało mi się,  że ze wszystkim mam z nim  pod górkę. Nadrabiał charakterem, radością życia, wesołością, taki fajny był. Mówię "byl" bo to mi się już nawet trochę zatarło,  to wspomnienie,  te początki,  te pierwsze lata, ale właśnie,  gdy patrzę na zdjęcia z tamtego okresu, to widzę szczęśliwa mamę  i szczęśliwe dziecko. Niestety to wszystko zaczęło się mi rozjeżdżać bo pozatym że zawsze był nadwyraz energiczny i ruchliwy, to w dodatku niejadek, posiłki masakra, niedosc że zawsze wybrzydzanie i marudzenie to jeszcze baaaardzo powoli, karmiłam go w nieskończoność, podanie zupy to z.1godz. schodziło. Kiedy go odpieluchowalam ale tylko na porę dzienna w wieku ok. 1.5 lat to byłam bardzo dumna. Ale radość nie trwała.dlugo ponieważ  szybko pojawiły się u niego zaparcia wczesnodziecięce, uciekanie,  chowanie się i robienie a właściwie próbowanie robienia kupy po kątach do majtek. Gastrolodzy, terapia i figa z makiem. Bujalismy się z tym problemem bardzo długo, epizody zdażały się nawet jeszcze w wieku 6 lat, w wieku 5 lat też zdecydowałam że zdejmuje pampersa na noc, moczenie nocne trwa do dziś, nie jest to w każdą noc, ale.jeszcze się mu zdaży.  Problemy zaczely sie w przedszkolu z zachowaniem ze wzgledu na to ze wlasnje taki ruchliwy, błaznuje, wyglupia się, zachowania poza normami, zwalałam to długo na karb genow, bo maz tez taki smieszek itp.  Jednak doszły też problemy z koncentacja, skupieniem sie. Zaraz po otrzymaniu dojrzałości szkolnej w maju br.,  zaczelam szukac dla niego terapii na wlasna reke. W przedszkolu nic mi nie zasugerowali, jednak ja zaczęłam czuc, ze to niemozliwe że  to tylko takie żywe dziecko jest i że w szkole sobie nie poradzić.  Zwyczajnie nie wysiedzi. Duzo sie nie mylilam. syn jest w trakcie diagnozy, podejrzewaja ADHD. I chociaż wrzesien dopiero sie zaczął to uwaga goni uwage. Jak się z tym czuję jako matka. Myślę że te trudności które wleka się od lat zbierały we mnie mnóstwo frustracji, myślę że od około 2 lat powoli zaczęły pojawiać się uczucia niechęci do mojego dziecka. Obecnie ma 7 lat i zwyczajnie go nie lubię. Jest mi z nim ciężko, nie mam z nim relacji, nie rozmawiamy, on się nie otwiera, ignoruje, wszystko o co go proszę to trzeba mówić po 10 razy, nic nie dociera, odwraca kota ogonem, wszystkich wini tylko nigdy u siebie nie dostrzega żanych uchybień, wszędzie widzi niesprawiedliwość,  jest roszczeniowy. Zachowania ma niebezpieczne, boję się z nim wyjść na ulicę,  pojechać na rower, jest brawurowy, a z innej strony niezwykle, przesadnie wręcz spanikowany. Boi się wszelkich owadów, biega, krzyczy, gdy wleci komar do domu,  natomiast nie boi się wskoczyć do głębokiej wody. To są tylko takie ogólne przykłady. Tego jest mnóstwo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mi dopiero sprawiło radość kiedy mój syn miał tak około 3 lata bo wcześniej mimo że kochałam go bardzo on nie odstępował mnie na krok a nie miał mi kto pomoc się nim zająć. Cały czas byłam sama z nim a to strasznie męczyło bo nawet do łazienki nie miałam jak iść. Potem było już tylko lepiej. Fajny człowiek z niego wyrósł. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I na deser tylko powiem że w zeszłym roku urodziłam 2 syna i tutaj problemów jest jeszcze więcej. I chociaż wielu znajomych mówiło mi że z drugim jest już łatwiej i  że z reguły drugie jest grzeczniejsze, mniej problematyczne czy coś w ten deseń to u mnie ta reguła się absolutnie nie sprawdziła. Jest jeszcze gorzej, a ja czuje że jeszcze trochę i wyląduję w wariatkowie.

Także  odpowiadając autorce, kiedy macierzyństwo zacznie sprawiać radość -   mi sprawiało radość gdzieś do 4.r.z mojego pierwszego syna (do tematego momentu miałam jeszcze jakieś pokłady cierpliwości,  chciało mi się mu śpiewać, tańczyć z nim , biegać, wygłupiać, czytać książki, jakieś planszówki, wycieczki bla bla.bla) odkąd zobaczyłam że jest to o du..e strzelić, więcej szarpaniny przy każdej aktywności z nim niż  pożytku to jakoś przestało mnie to cieszczyc. Przy drugim nie było nawet takiego momentu i nawet nie będzie bo  patrzac na starszaka to juz wiem co mnie czeka 😞

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Sprawiało radość przez pierwsze pół roku, potem już były tylko momenty dające radość i to wszystko. Nie ty jedna tak masz i nie ma w tym nic złego o ile zajmujesz się dzieckiem. Na terapię jak najbardziej pójść powinnaś, ale nie do psychiatry a do psychologa. Chyba, że masz depresję to wtedy potrzebne jest leczenie. Wywiad z psychiatrą to rozstrzygnie, jak depresji nie masz to ci zaleci sesje u psychologa. Szczerze mówiąc macierzyństwo potrafi byc fajne i dawać wiele radości tylko trzeba się w tym odnaleźć, dać sobie szanse, luzu trochę, popracować nad sobą. To wszystko zależy od nas i naszych chęci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja bym chciała zostać mamą... mam nieregularne cykle, podejrzenie PCOS... koleżanka cos mi mówiła o komputerze cyklu myway do wyznaczania sobie płodności... Korzystałyście kiedykolwiek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jak dzieci wyjechały na studia. Wtedy macierzyństwo zaczęło sprawiać mi radość. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Olla, bardzo Ci współczuję, bo mam tak samo jak Ty, bardzo się pilnuję z zabezpieczeniem, a myśl że mogłabym mieć dziecko napawa mnie wstrętem i strachem. Mam nadzieję, że psychoterapia Ci pomoże mimo powagi problemu. Pozdrawiam i życzę mnóstwo siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy autorka jeszcze zagląda do tematu, ale wypowiem się. Mój syn będzie mieć za chwilę 6,5 roku więc duży chłopak, ale dalej macierzyństwo nie sprawia mi radości i...nie jest łatwiejsze. Po prostu problemy się zmiają. Ciągle mam poczucie, że najlepsze lata życia marnuje wychowując dziecko. Kocham go, naprawdę go kocham. Dla niego zostałam w domu prawie 3 lat, a potem poszłam do pracy tylko na pół etatu, żeby być najwięcej z synem, ale to mnie męczy, dobija i wyniszcza. Jeszcze jakby syn był jakiś mniej uparty, bardziej słuchany, a to jest najbardziej uparty czlwoiek jakiego znam, który niestety nieraz uprzykrza mi życie. Już straciłam nadziejei, że będzie łatwiej. Po prostu będą się problemy zmieniać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja tez sie wypowiem, czemu nie. Przepraszam tylko za brak polskich znakow.

Mam male dziecko ktore kocham ponad wszystko. Ale czy zmienianie pieluch, zasmarkany nos ktorego nie potrafi wydmuchac jeszcze, kolki i potrzeba nastawiania prania przynajmniej raz dziennie sa fajne? O doooope rozbic takie 'przyjemnosci'. Sprawia mi tylko radosc kiedy to dziecko uczy sie nowych slow, usmiecha lub generalnie robi cos ciekawszego niz ludzka fizjonomia. A tu on chcialby zebysmy mieli przynajmniej trojke. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

 

Dnia 22.09.2023 o 09:36, Olla napisał:

Nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale chwila nieuwagi na wakacjach i w wieku 33 lat wpadka. Z własnym mężem, przynajmniej tyle.

szczęscie ze z mezem a nie kolegą z pracy

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 22.09.2023 o 09:36, Olla napisał:

Urodziłam córkę pół roku temu. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale chwila nieuwagi na wakacjach i w wieku 33 lat wpadka. Z własnym mężem, przynajmniej tyle. Ciąża to był dramat psychicznie, czułam się jakbym żyła w mroku przez 9 miesięcy.

Po porodzie nie poczułam nic, tylko wielką ulgę, że nie jestem już w ciąży. Do teraz nie czuję nic, zajmowanie się dzieckiem to dla mnie obowiązek na równi z wypakowywaniem zmywarki. Nie cierpię jej zajmować, animować jej, kiedy otwiera oczy po drzemce chce mi się wyć. Jest przesłodka i kochana, ale dla mnie to absolutnie obojętne - nie potrzebuję tego w życiu. Jestem egoistką i lubię to w sobie, ale tej cechy absolutnie nie da się pogodzić z posiadaniem dziecka. Chcę żyć swoim starym życiem, ale wiem, że jego już nie ma. Wszyscy mówili, że jest lepiej po 6 tyg, 3 miesiącach, 6 miesiącach, ale ja dalej się w tym nie odnajduję, dla mnie takie życie to po prostu wegetacja, czuję, że życie przecieka mi przez palce, a ja leżę na macie i macham grzechotką. Nie widzę żadnych pozytywów na przyszłość, nie wiem jak sobie poradzę, kiedy będzie jeszcze bardziej absorbująca. Nie miałam ani chwili, kiedy pomyślałam "no tak, to ciężkie, ale jest to tego warte". No nie. W życiu nie byłam tak smutna, zmęczona, znudzona. 

Staram się, umówiłam się do psychiatry - nie chce, aby dziecko cierpiało z mojej winy, bo ona nie jest niczemu winna. Ale szczerze to nie wierzę, że psychoterapia może mi pomóc, skoro podstawą mojego problemu jest dziecko, które nie zniknie. Liczę, że dostanę i leki i trochę mi ta beznadzieja się rozwieje.

Może ktoś był w mojej sytuacji? Jak to było u was?

Masz poważny problem i dobrze, że chociaż próbujesz coś działać w tym temacie. Ktoś Ci pomaga przy dziecku? Masz jakieś wsparcie? Możesz wyjść gdzieś na kilka godzin, SAMA? To bardzo ważne.

U mnie w wieku lat 30 była wpadka, z której cholernie się ucieszyłam. W pracy siedziałam już tylko z myślą, że za rok może zajde w ciążę wiec nie szukam innej, częste zwolnienia udawane itp bo miałam już dość. A wiadomo, zawsze coś do zrobienia przed dzieckiem więc odkładane. No cóż. Radość minęła już w 6 tc, fatalne samopoczucie, częste hospitalizację do ok 20 tc. Później luz zapanował. Porod spoko ale dobrze, że po i koszmar powrócił. 3 pierwsze miesiące to trauma dla mnie. Przez to, że córka była taka wymagająca to sprowadziła mnie w tym "brokatowym" macierzyństwie z intagrama na totalne dno i to niejednokrotnie. Nieodkladalna, niechętna do przystawienia Jezus No ciągła walka o wszystko i ciągly ryk. Moje zdrowie runęło już na amen, wylądowałam na stole operacyjnym. Dzięki temu odstawiłam córkę, POMOGLO. Jednak samopoczucie na dnie, dalej ciągły płacz. I tak z dnia na dzień sama starałam się uczyć córki, wyluzować, bo za chwilę wpadłabym w jakąś nerwice i dziś prawie mijają już 2 lata. Czuję, że żyję. Kocham ją najbardziej na świecie, nie wiem kiedy ta miłość przyszła. W międzyczasie. Jest dla mnie wszystkim. Pracuje w innej pracy, mam kontakt z ludźmi, córka coś mówi, jest kontaktowa, wiem o co chodzi. I nigdy nie wróciłabym do tego co było, czas mija szybko NA SZCZĘŚCIE 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dnia 21.10.2023 o 13:19, azx napisał:

Masz poważny problem i dobrze, że chociaż próbujesz coś działać w tym temacie. Ktoś Ci pomaga przy dziecku? Masz jakieś wsparcie? Możesz wyjść gdzieś na kilka godzin, SAMA? To bardzo ważne.

U mnie w wieku lat 30 była wpadka, z której cholernie się ucieszyłam. W pracy siedziałam już tylko z myślą, że za rok może zajde w ciążę wiec nie szukam innej, częste zwolnienia udawane itp bo miałam już dość. A wiadomo, zawsze coś do zrobienia przed dzieckiem więc odkładane. No cóż. Radość minęła już w 6 tc, fatalne samopoczucie, częste hospitalizację do ok 20 tc. Później luz zapanował. Porod spoko ale dobrze, że po i koszmar powrócił. 3 pierwsze miesiące to trauma dla mnie. Przez to, że córka była taka wymagająca to sprowadziła mnie w tym "brokatowym" macierzyństwie z intagrama na totalne dno i to niejednokrotnie. Nieodkladalna, niechętna do przystawienia Jezus No ciągła walka o wszystko i ciągly ryk. Moje zdrowie runęło już na amen, wylądowałam na stole operacyjnym. Dzięki temu odstawiłam córkę, POMOGLO. Jednak samopoczucie na dnie, dalej ciągły płacz. I tak z dnia na dzień sama starałam się uczyć córki, wyluzować, bo za chwilę wpadłabym w jakąś nerwice i dziś prawie mijają już 2 lata. Czuję, że żyję. Kocham ją najbardziej na świecie, nie wiem kiedy ta miłość przyszła. W międzyczasie. Jest dla mnie wszystkim. Pracuje w innej pracy, mam kontakt z ludźmi, córka coś mówi, jest kontaktowa, wiem o co chodzi. I nigdy nie wróciłabym do tego co było, czas mija szybko NA SZCZĘŚCIE 

Dziękuję, że napisałaś. Jestem już na terapii, biorę leki, jest jakby trochę lepiej? Nie wiem, czy to kwestia leków i sztucznego stanu nimi wywołanego, ale przynajmniej emocje mi tak nie skaczą.

Mam każdą pomoc do dziecka, jakiej potrzebuję, teściowie są na każde zawołanie, mąż zakochany w córce zostaje z nią kiedy tylko potrzebuję. Mam naprawdę luksusową sytuację, mogę wychodzić na głupie paznokcie czy z koleżanką na lunch. Nie karmię piersią, nigdy nie karmiłam, więc mam pełną swobodę wychodzenia z domu.

Ona chyba nawet nie jest trudnym dzieckiem, zasadniczo można ją położyć na macie / leżaczku itd i robić swoje, byle być obok i coś tam zagadać. Teraz skończyła 6 miesięcy i mam wrażenie, że jest bardziej człowiekiem, jest ciekawsza? Może czas zrobi swoje i odnajdę się w opiece nad dzieckiem, z którym można nawiązać kontakt. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×