Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Goblin94

Moi najbliżsi czepiają się mnie po weselu siostry

Polecane posty

Witam,

W połowie września br moja młodsza siostra wzięła ślub. I szczerze od tego momentu, aż do tej pory są jakieś uszczypliwości z tego powodu.

 

1. Wesele

Jako, że jestem sama i nie miałam nikogo, żeby zaprosić  - poszłam sama. Moje zachowanie i to z kim spędzałam czas i jak go spędzałam, jest komentowane po dziś dzień.

Ja w pójściu sama nie widziałam w tym problemu, ale ten fakt (+ moje spore przybranie na wadze) były głównymi tematami rozmów na weselu przy stole moich rodziców i ciotek + babci. Nie mam zbytnio dobrych relacji ani z ww ani z kuzynostwem ze strony mamy. Nigdy się mną nie interesowali, zawsze byłam zbędnych kołem, wręcz pomijanym przy każdej okazji (np. kuzynka organizowała imprezę, moją siostrę zaprosiła, a mnie już nie).

Ale cała ta sytuacja była dla mnie osobiście mega niekomfortowa. Siedziałam przy oddzielnym stole ("starsi" przy jednym, a "młodzież" przy drugim) i widziałam te spojrzenia, te uśmiechy i może nie były skierowane w moją stronę, ale ja tak to odbierałam. Dodatkowo kuzynostwo bawiło się w swoim towarzystwie i znajomych siostry - bo są w zbliżonym wieku. Natomiast kuzyn, z którym mam w miarę spoko relacje był akurat świadkiem. Trzymałam się wiec z kuzynostwem ze strony mojego taty - kuzynem i jego narzeczoną i kuzynką, która też przyszła sama. Pomimo faktu, że moje kuzynostwo od strony mamy ich zna, traktowali ich jak niewidzialnych. To, że siedziałam z kuzynką przy stole, a nie tańczymy tez było problemem, ale wszyscy bawili się w parach. W związku z powyżej opisanych zachowaniem "starszych" czułam się ja, jak i kuzynka, niekomfortowo i wychodziłyśmy raz na jakiś czas na zewnątrz posiedzieć tam w ciszy i spokoju. Bardzo często dołączali do nas kuzyn z narzeczoną. 

Ten fakt, że spędzałam czas akurat z nimi i że spędzałam czas na zewnątrz i że się nie bawiłam, szczególnie nie spodobał się mojej mamie i babci. Twierdziły, że tak nie wypada, że powinnam się bawić na weselu siostry, że powinnam tańczyć. Babcia miała za złe, że nie trzymałam się z dziećmi jej drugiej córki (z jej 2 córkami, chłopakiem jednej z nich, narzeczonym drugiej, kuzynem i jego koleżanką), bo przecież to jest bliższa rodzina (a mi się wydaje, że taka sama). Moja mama z kolei bardzo nie przepada za siostrą mojego taty i za jej synem i córką, a narzeczoną mojego kuzyna w ogóle nie lubi (gdyż uważa, że skoro jej matka to plotkara, to ta jej wszystko wypapla i wszyscy będą wszystko wiedzieć). Przez to mamy bardzo ograniczony kontakt, rzadko się spotykaliśmy i spotykamy. 

Ja osobiście wolę rodzinę ze strony taty. Lepiej się czuję w ich towarzystwie. Można się pośmiać, pożartować. Bez względu na okoliczności traktują mnie i innych na równi. Zawsze są tematy do rozmów, mamy super wspomnienia i nawet zaczęliśmy planować wspólne wypady. Z rodziną mamy jest mega sztywno, trzeba uważać na to co się mówi, bo albo obrażą się, albo powiedzą innym. Gdy nie masz wspólnych zainteresowań jak oni to z każdym kolejnym zdaniem izolują cię z grupy i traktują jak kogoś gorszego, sami przy tym się mega wywyższając. 

Gdy zostałam sama z mamą, to nawet na weselu mi to dwukrotnie wypomniała: "ależ sobie towarzystwo znalazłaś", "jakie kochające kuzynostwo", "pytali się o ciebie, a ty noga na nogę na zewnątrz i głupkowato się śmiejesz". 

Na nic się zdały moje tłumaczenia, że co mam robić, że wszyscy się na mnie dziwnie patrzą, że tamci (kuzynostwo ze strony mamy) mnie olało. 

Gdy już byłam na sali i poszłam zatańczyć z kimś, to widziałam i czułam, że mnie obgadują. 

Ogólnie wesele było dla mnie katorgę.

 

2. Po weselu.

Przez tydzień po weselu moja matka, babcia i ciotki dalej prowadziły swoje ataki na mnie. Że jak ja wyglądałam, że się nie bawiłam, że spędzałam czas na zewnątrz. Że to nie ładnie, że siostra panny młodej się nie bawiła, że ominęła kilka piosenek. Miałam dość.

Gdy to słyszałam albo wychodziłam z pokoju i wracałam dopiero, jak rozmowa się skończyła, albo udawałam, że nie słyszę. 

Później był spokój, na mega długi czas. 

Oczywiście, gdy pojawiał się temat wesela, albo temat ślubu kuzyna (planuje w najbliższym czasie) i ja tak z rozpędu coś powiedziałam, bo B coś tam itd. były te same teksty: "no tak bo towarzystwo sobie znalazłam", "bo przesiedziałam całe wesele na zewnątrz" itd. Odpuszczałam, nie odzywałam się, nie komentowałam. Po chwili moja matka przestawała i był spokój. 

Do czasu....

 

3. Zdjęcia

aż pani fotograf nie przysłała zdjęć. Wtedy temat wesela mojej siostry powrócił na tapetę. Okazało się powiem, że mam tylko 20 zdjęć na ponad 700: kilka z przygotowań, z kościoła i jakieś tam z wesela. Sądzę, że to i tak dużo. W końcu to nie mój dzień, to nie ja byłam gwiazdą wieczoru. Nie wiem co myśli sobie moja matka i babcia - i szczerze nie interesuje mnie to.

(Oczywiście były też komentarze i docinki odnośnie mojego wyglądu i faktu, że byłam sama. Jak również tego z kim i jak spędziłam wesele.)

Ale największej furii moja matka, babcia i siostra dostały w momencie, gdy zobaczyły zdjęcia grupowe. Otóż na głównym zdjęciu, gdy byli wszyscy byłam, ale gdy przyszło na indywidualne już nie. Nie wiem jak to się stało, że je pominęłam. Co takiego się wydarzyło, że nie poszłam do zdjęcia z rodzicami i siostrą i szwagrem. Sama się zastanawiam, co takiego się wydarzyło. Ba, ja nawet nie pamiętam, żeby DJ zapowiadał zdjęcia indywidualne. Zdjęcia na kanapie z młodymi to była forma atrakcji, zabawy dla par. Więc tutaj mnie nie było i nie miało prawa być. Co do tych zdjęć - podejrzewam, że mogło się to wydarzyć w dwóch momentach - a) gdy poszłam do samochodu zmienić buty na płaskie, b) gdy poszłam do łazienki bo źle się czułam. 

Najzabawniejszy się fakt, że moja matka gada w kółko, że byłam na zewnątrz z kuzynką, tylko że to jest niemożliwe, gdyż moja kuzynka takowe zdjęcie ma 😁

Okej, może to dziwnie wygląda, może nieładnie. Ale ja naprawdę nie miałam złych intencji, nie chciałam, żeby tak wyszło i gdybym wiedziała o tych zdjęciach to bym nigdzie nie wyszła, tylko stanęłabym do tego głupiego zdjęcia, tylko po to, żeby nikt mi później tego nie wypominał. Ba, byłam zdziwiona faktem, że takowych zdjęć nie było, ale przez myśl mi nawet nie przeszło, żeby kogoś się o to pytać, nawet moja matka mi tego nie wypomniała zaraz po weselu (a to już coś). 

Teraz znowu powróciły owe komentarze, ale teraz również w repertuarze mojej matki znalazło się: to po co poszłam do fryzjera, po co do kosmetyczki, po co kupowałam sobie ...enkę, buty, po co marnowałam pieniądze,  jak cały czas byłam na zewnątrz. Gdy odgryzłam się, że też zastanawiam się po co tam poszłam, że chyba tylko żeby ktoś miał temat do rozmów, to zaczęła się afera z serią wyzwisk i gróźb (standard jestem tą gorszą córką - zawsze winna, wszystko robi źle, do niczego się nie nadaje, wszystko psuje, życiowy nieudacznik, matka dla mnie wszystko poświęciła a ja jestem niewdzięczna itd.).

Wiem, że temat tych zdjęć i wesela wróci jeszcze raz, gdy siostra dostanie pendrive i album (a może i dwa jeżeli dostanie to w jakimś odstępie czasu), ale ja już nie mam siły na ponowną walkę z nimi. Nie mam siły tłumaczenia po raz kolejny, bronienia się, tych upokorzeń. Jak mam się przed nimi bronić? Jak zachować? Co powiedzieć? Doradźcie mi. Jak Wy to widzicie? Jak zachowalibyście się na moim miejscu? 

 

PS. 

Z racji faktu, że obecnie poszukuję pracy i mieszkam z rodzicami, jestem w jakimś stopniu od nich zależna. 

Bardzo bym chciała odnowić relację z kuzynostwem ze strony taty, chciałabym się z nimi spotykać, pogadać - ale na ten moment jest to nie możliwe. Już słyszę te komentarze co wcześniej, już słyszę, że to jest jej samochód, jej paliwo (chociaż tankuje za swoje jeszcze oszczędzone pieniądze, a samochód jest na tatę). Wiem, że mogę to osiągnąć tylko wówczas gdy się wyprowadzę z domu (co jest moim ogromnym marzeniem - im dalej od toksycznej matki tym lepiej).

Wiem, że siostra chciała mieć pamiątkę, że matka nie widzi świata poza nią, ale czym ja sobie zasłużyłam na takie traktowanie?

Możecie uznać, że jestem sobie sama winna, że pozwalam na to. Ale jestem za słaba na walkę. Tyle razy walczyłam już w swoim życiu, tyle bitew stoczyłam, że nie mam siły i wiary w następną potyczkę. 

Przepraszam za tak długi wywód, za czasami nieskładne rzeczy, ale na swoją obronę mam tylko fakt, że pisze to po kolejnej turze komentarzy mojej matki i tylko tutaj mogłam się wyżalić.

 

Bardzo liczę na wasze opinie, waszą pomoc.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×