Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Fransua

Dolina nocy

Polecane posty

Gość FrancescaRomanelli
I choćbyś most przezeń przerzucił, to zniszczą go wrogowie twoi. Lecz ty budować zawsze będziesz. Nigdy nie przestaniesz. Bo pożądanie jest wieczne, i dopiero wraz z nami pogrzebione zostanie. Przerzucasz go więc co noc na drugą stronę, a rankiem huragan, co tylko czeka na ten moment, zgnieść go musi i w pył zamienić. A z pyłu tego, niczym feniks, on znów wieczorem się odradza. I tak trwamy, niczym dwa nasionka na przeciwległych brzegach ułudy naszej. Żaden motyl się nie zjawi, żadna pszczółka nie zawita. Lecz my i tak wyglądamy i wyglądać będziemy, bo nadziei w nas równie dużo. A ta, umiera ostatnia. PS. Co w kontekście zbliżających się dni refleksji i zadumy polecam wszystkim zmagającym się z tym popapranym światem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Przeto idziemy w ciemnej doliny kierunku, nie ku światłu, lecz ku czeluści. Pamiętawszy wszakże, iż dzień każdy ostatnim być może. Czemuż więc nie uznać, że już bliżej nam niż dalej? A czy rozumieć nam teraz więcej zamiar ów przyszło? Chaos jeno widzę, chaos!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Francesca :-) Chaos był i będzie. Spokoju szukać należy w sobie. Pozostaje pogodzenie się z losem, ukojenie wewnętrznego JA... No i praca, praca, praca... ;-) p.s. Radzę pannie zahasłować nick :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość refleksja poranna
refleksja poranna: Oni już nie wstaną, nie oczepią z siebie obłoczku ciepłego snu i nie poczują aromatu porannej kawy. Już nigdy nie pocałują na dzień dobry ukochanej swej istoty, która da im rozkosz dziś tak i jak dała ją wczoraj.Oni nie zobaczą słońca, chmur, nie zaciągną się porannym powietrzem. Więc póki nie jesteś jak oni żyj każdą chwilą i nie zapominaj, że nic nie trwa wiecznie...oprócz nadzieji i miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"...lecz przecież Bóg dobrze wie dlaczego dławi mnie wstręt...\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Byłam i ja kiedyś u bram raju. Już woń porannej kawy do mych nozdrzy dochodziła. Więcej i więcej serce wówczas krzyczało, a nadzieja rodzić się dopiero poczęła. Lecz nikt wrót nie otworzył. Stałam i stałam, aż ciemność świat spowiła. Aż nadzieja wzniosła się na szczyty, i upadła w czeluście przeszłości. Leży tam na dnie. Teraz tylko rozejm wyjednać z losem i to już wszystko, co może się zdarzyć na tym świecie. Cała reszta będzie na innym. Lecz raj to już nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Nigdy! Ale można żyć. Co też wszyscy czynimy, płacząc czasami do poduszki i tuląc się do niej jednocześnie. Niech chociaż ona pozna nasze zatracone marzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta dolina trochę bardziej tkwi, niż trwa ;) Pozdrawiam i już się nie czepiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jasne, ze tkiw, ale trwa to tak dla podkreślenia dramatyzmu. Wszak dramatyzm nie chce wykruszeć. Zda się rośnie z wiekiem... Płakać i nie chcieć, nie próbować zmian...jakie to... kobiece...;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tkwi - to kraina, do której zawsze można wejść, pomost między pożądaniem a rozkoszą. W tym wypadku akurat skorzystał z najmniej komfortowej wersji - skutek: \"...chcąc ukryć się przed sobą samym...\" ;) Więcej uśmiechu życzę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość początkująca
chwilo trwaj, nie przemijaj, nie przekreśl swym mijaniem, uchwyconej rozkoszy mej duszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inaczej odbieram tekst. Dolina nocy - kraina, która zawsze będzie mu towarzyszyć (wyrzut sumienia). On juz nagrzeszył, obudził się wplątany w cudzą pościel... Jest mu źle z samym sobą, stąd chce się ukryć przed samym sobą :-) No przecież się uśmiecham :o :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przemyślę to jeszcze... Chwilowo jestem w stanie przychylić się do Twojego pomysłu (Twojej supozycji :P). Mam nadzieję, że to tylko zły dzień :( ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Nad miastem wyrósł jak krzyk...ogromny WSTYD i strach przed ciszą eteryczną\" wstyd-> żal? \"I jeżeli tak ma być, że pomimo wszystko ja wydostanę się to chyba warto wierzyć\" wierzyć-> wiara we Wszechmocnego? Utwór o grzeszniku i jego nawróceniu...? :o Trwasz ;-) w przychylności do dalszej supozycji? ;-) Co na to inni \"początkujący\"...? p.s. \"Niczego nie będzie ŻAL\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz, nie przepisuję, bo nie ma to żadnego znaczenia. Każda interpretacja zależy od sytuacji, w której znajdujemy się w danej chwili. Truizm. Do rzeczy: \"OD ZACHODU BIEGNĄ CHMURY PEŁNE ZŁEJ NOWINY W MOIM KRAJU LUDZIE MAJĄ OCZY PEŁNE ŁEZ BEZ PRZYCZYNY WPADAM W GNIEW WSZYSTKO CZEGO MOGĘ CHCIEĆ TO WYĆ JAK PIES JESZCZE NIGDY TAK ODLEGŁY NIE BYŁ DLA MNIE BÓG JESZCZE NIGDY TAK OGROMNIE NIE ZABRAKŁO SIŁ BY WYRAZIĆ JAKI BÓL, BY OPISAĆ JAKI PODŁY CZUJĘ WSTYD\" Mało pozytywnie, co? :O Bywa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak bywa w życiu... Czy niczego nie żal? To równiez zalezy od sytuacji. Wielokrotna analiza co by było gdyby prowadzi jednak do poważnej choroby. Myślę, ze tylko upływ czasu pozwala nam na słuszną ocenę. To co teraz wydaje nam sie niesprawiedliwe, byćmoże za 20 lat - zbawienne? Nie wiem. Słuchając szeptów wewnątrz samego siebie, unikamy krzyków na zewnątrz...Podobno...No ale do tanga trzeba dwojga...A jesli ani jedno ani drugie nie jest, nie było, lub nigdy nie będzie gotowe z przeróznych powodów...Cóż pozostaje? \"...tylko rozejm wyjednać z losem i to już wszystko...\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Był taki czas, gdy gotowymi byliśmy. Przyszłość nasza rysowała się przed nami w pastelach. Układaliśmy różne scenariusze, a każdy następny był lepszy od poprzedniego. Był taki czas, gdy świat się nie liczył. Tylko my i nasza miłość. Patrzyliśmy na siebie i wszystko wiedzieliśmy. To nam wówczas wystarczało. A gdy zaczęło czegoś brakować, kroku pierwszego nikt nie wykonał. A tak blisko byliśmy. Dzieliło nas pół kroku. Był taki czas, gdy wystarczyło się pochylić, aby być przy Tobie, czuć woń Twych wlosów, czuć myśli Twe. Był taki czas, gdy życie tylko piękniejsze być mogło. Lecz ono inny scenariusz napisało. Samo za nas zdecydowało. Drogi się skrzyżowały, i rozeszły w różne strony. Był taki czas, gdy szły blisko siebie. Może wtedy most należało przerzucić? Dziś nikt już nie odpowie. Dziś dzieli je przepaść. Był taki czas, co zatrzymać chcielibyśmy. Był taki czas!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy to dowód na istnienie przeznaczenia? Bo jesli dwoje ludzi chce, a mimo to, tego nie czyni? Ech...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Przeznaczenie jest przeciwieństwem wolnej woli. A wolna wola jest aksjomatem zarówno dla tzw. wierzących, jak i agnostyków, ateistów, panteistów itp. Zatem przeznaczenie jest tylko wytworem ludzkiej fantazji. O przeznaczeniu zawsze mówimy w czasie przeszłym, gdy już pewne fakty mamy za sobą. To, co wtedy było czynione, było chaosem. Teraz mówimy, że to przeznaczenie. Chaos jednak dalej działa i czyni szkody równie nieodwracalne jak uprzednio. Jeśli dwoje ludzi chce i nic z tego nie wychodzi, to znaczy, że były jakieś przeszkody, które wówczas w ich mniemaniu były przeszkodami wystarczającymi. I chaos wygrał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeszkody każdy nosi w sobie. Wewnętrzne opory. Jedni tolerują pomarańcze, inni mandarynki... Blokady nosi się w sobie. Winę ponosimy MY sami. Nie los, nie opatrznosci. A zresztą nie wiem. Lepiej jest myśleć, że taka nauka życia ma służyć czemuś dobremu. Wyciągać nauki z doświadczeń, bogacić swoje wewnętrzne JA, doskonalić się. Nadejdzie czas, kiedy chuć to nie wszystko... Miłe te rozmyślania :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Dobrze jest się uczyć, gdy istnieje nadzieja, że naukę tę kiedyś wykorzystamy. A co, jeśli nadziei nie ma? Jeśli ktoś ma 3 miesiące życia przed sobą, to czy pójdzie na sześciomiesięczny kurs doskonalenia zawodowego? Po co uczyć się przewijania pieluch, jeśli ta nauka nigdy nie zostanie wykorzystana? Czy ktoś z nas uczy się jazdy na wielbłądzie tylko dlatego, że wielbłądy istnieją? A najgorsze w tym wszystkim jest to, że niektóre formy nauczania, zwłaszcza eksperymentalnego, są nieodwracalne. Możemy nauczyć się jeździć na rowerze, ale gdybyśmy chcieli potem tego zapomnieć, nie uda nam się. Możemy nauczyć się żyć na pustelni przez pięćdziesiąt lat, ale gdybyśmy chcieli potem nauczyć się żyć w rodzinie przez pięćdziesiąt lat, nie zdążymy. Możemy zostać prawnikami, ale potem nie możemy chcieć zostać wirtuozami gry na skrzypcach. Możemy zostać zawodnikami sumo, ale kto z nas spróbuje potem zostać skoczkiem narciarskim?? Zostaliśmy tym, kim zostaliśmy. Reszta nie będzie nam dana, choćbyśmy pragnęli jej przez następne 50 lat. Musimy sobie zadać jedno ważne pytanie. Co lubimy w życiu robIć? A potem róbmy to. Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że szukać odpowiedzi na to pytanie musimy w czasie, gdy jeszcze nie wiemy, co naprawdę lubimy. Teraz, gdy już wiemy, możemy sobie tylko zamknąć oczy. Czasami bardzo szeroko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poniosło Cię Francesca ;-) Chodziło mi raczej o rozwój duchowy. O świadomość samoistnienia, istnienia drugiej osoby. Umiejętności umiejętnościami a miłość miłością. Czy lubisz siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość FrancescaRomanelli
Bardzo trudne pytanie.;) Mam do siebie stosunek ambiwalentny.;) Nie mogę siebie całkiem nie lubić, bo w końcu tylko do siebie mam pełne zaufanie.;) Nie mogę też całkiem lubić, bo mogło być lepiej. ;) A konkretnie, to o co chodzi?;) Widzę, że popierasz rozwój duchowy poprzez przeżywanie katastrof życiowych. Lepiej by było, aby ta teoria okazała się nieprawdziwa. Cóż to za przyjemność, zmagać się ciągle z przeciwnościami losu, a świadomość własnego istnienia postrzegać wyłącznie poprzez ciepienie? Wiadomo, że ludzie cierpiący więcej myślą o zyciu, ale jest to raczej skutek, a nie cel. W życiu jest wystarczająco tzw. naturalnych zmartwień. Nie trzeba ich sobie dodatkowo przysparzać nawzajem. Jeśli grypa może każdego z nas załatwić w ciągu kilku dni, to na cóż nam wojny? Make love, not war!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak tak_

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O co chodzi z lubieniem samego siebie? Tak myślę, że podejmowane decyzje, nasza \"wolna wola\" zalezą w głównej mierze od tego czy będziemy się potem lubić, czy nie. Jeśli w pewnym okresie swojego życia robilismy coś i to nam nie przeszkadzało w odbieraniu samego siebie, w lubieniu samego siebie, to jest OK. Jeśli jednak zaczynamy siebie \"nie lubieć\" usiłujemy coś zmienić, walczymy z sytuacją. Stajemy się np. czepialscy dla bliskich, drażliwi, nic nam się nie układa itd. A tak na prawdę, to przestaliśmy lubiec samych siebie. Jesteśmy źli na siebie za tą sytuację. Są ludzie co mają pretensje wyłącznie do samych siebie, są tez tacy, co doszukuja się winy w całym świecie, obwiniają wszystkich tylko nie siebie. Jeśli pogodzisz sie losem (rozejm? ;-) ) powinieneś na nowo polubić samego siebie. To nazywam rozwojem duchowym. Umiejętność patrzenia na życie z dystansem. Nie możesz zmienić świata, zmień się SAM :-) tak..tak...pewnie głosze kolejne truizmy...:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×