Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy są tu mamy, którym po urodzeniu dziecka zmieniły się plany,nawet mentalność?

Polecane posty

Gość gość

Ja jestem taką matką. Dzieci lubię i rozczulają mnie od zawsze. Byłam dobrą uczennicą, zdolną studentką, w ścisłej czołówce na roku, ale popracowałam po studiach w sumie rok i zaszłam w ciążę (na studiach czasem dorabiałam w zawodzie, ale mało). Od kiedy urodziłam, zaczęło mi się zmieniać myślenie. Pierwszy rok to był lęk o karierę, co to będzie, czy to już koniec? Nie mam tu nikogo do pomocy, a mąz pracuje. Drugi rok to było szarpanie się z myślami, czy wracać do pracy czy nie. Trzeci rok, to ostatni chyba jaki spędzę z synkiem bo potem przedszkole. Ale wszytkie priorytety mi się zmieniły: już nie chcę robić kariery nie wiadomo jakiej, już nie boję się co pomyślą i powiedzą ludzie, nie interesuje mnie prestiż i odbiór społeczny, opinia innych zaczęła mi powiewać. Nie wiem, na ile to jest spowodowane bardzo dobrą sytuacją materialną (mąż ma firmę i obdarował mnie dużymi zyskami, będzie to się działo nadal), a na ile po prostu tym, że już mi na niczym nie zależy, tylko na spokoju, dziecku, męzu, może kiedyś na drugim dziecku. Jakby zeszło ze mnie powietrze...czy ktoś tak ma/miał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, waidomo, chcę się rozwijać, dokształcać i pracować, ale na pewno nie jako tzw. [pracownica roku, której się konczy swiat na nadgodzinach i praca jest widziana jako sens istnienia. Jestem czllowiekiem, ktory jesli by nie pracował, nie czulby sie wcale z tym zle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, u mnie zmieniło się z pracy dla kogoś do pracy dostosowanej pod moje oczekiwania pozwalające mi jednocześnie pogodzić z opieką nad dzieckiem. Dlatego też z pracy stacjonarnej powoli przechodziłam na pracę zdalną w domu połączone z rozwijaniem własnego biznesu. Dzięki temu nie musiałam porzucać dziecka na rzecz żłobka, niańki, przemęczonej babci. Dziecko wygenerowało we mnie taki potencjał witalności, że złapałam życie pełnymi garściami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Mi się tak samo "porobiło" z wiekiem. Nie mam dzieci i nie planuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myśle że to nie do końca kwestia zostania mamą tylko po prostu dojrzałości, człowiek z biegiem lat uświadamia sobie co jest najważniejsze w życiu, tak przynajmniej mi się zdaje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaraz nas nazwą kurami bez ambicji, ale wiecie co? Jeszcze na macierzyńskim mnie takie komentarze ruszaly, bo byłam świeżo po zaprzestaniu pracy zawodowej. A teraz leci mi trzeci rok bez zatrudnienia i w ogóle mnie takie teksty i aluzje nie ruszają. Wolę czytać książki i biegać z dzieckiem po parku, zaprowadzać go do grupy zabawowej, niż siedzieć za biurkiem...A że kariery nie zrobię? Trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie sie tak myslenie zmienilo bez dziec****atrzac na zawrotna kariere meza z ktorym sie prawie przez to rozstalam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tzn. zależy co kto rozumie pod pojęciem kariery. Ja planuję pracować, ale 1) nie na cały etat 2) nie w stresującej pracy 3) nie zależy mi na dużej kasie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chodzi Ci o to, że mąż nie miał dla Ciebie czasu? Za bardzo był skupiony na karierze? Skąd ja to znam. Mój mąż paradoksalnie zanim miał tę swoją firmę, to więcej pracował niż teraz. I to nie chodziło o to, że ja nie miałam kasy i musiał mnie utrzymać, bo przecież wtedy pracowałam normalnie. On po prostu ma taką mentalność, praca i harówka kojarzą mu się z poczuciem bezpieczeństwa, matka taka była, babka, on myśli że tak trzeba. fakt, dzięki temu jest ta firma...ale on chce więcej i więcej...czasem myślę, że nie jest to zdrowe...Patrzyłam na niego jak jeszcze zanim miał tę firmę, jak w święta siada do komputera i myślałam sobie, że ja to bym tak żyć nie chciała. Nawet mogę mieć mniej, nawet żyć skromniej, ale nie na takich obrotach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Organizm wytworzył sobie mechanizm obronny dla beznadziejnej sytuacji. Nie masz dobrego wykształcenia, doświadczenia zawodowego i w pewnym stopniu jesteś uzależniona od męża. Gdybyś uświadomiła sobie stan anomii i swoje położenie racjonalniej moglabyś ześwirować, gdyż należysz do pokolenia straconej szansy w perspektywie stale rosnącego PKB. Dlatego też brak powodzenia na polu zawodowym sobie kompensujesz silną koncentracją na polu zastępczym związanym z macierzyństwem i dopieszczaniem męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wolę czytać książki i biegać z dzieckiem po parku, zaprowadzać go do grupy zabawowej, niż siedzieć za biurkiem...A że kariery nie zrobię? Trudno. xxx Z dzieckiem można robić to równie intensywnie w czasie wolnym od pracy zarobkowej, niekoniecznie 7 razy w tygodniu. Podobnie z czytaniem książek. No i praca. Faktycznie można siedzieć za biurkiem będąc sfrustrowaną miejscem zatrudnienia nie dającym satysfakcji ze sklejania tabelek przestawnych w excelu lub też codziennie mieć nowe wyzwania. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja akurat swoja prace lubie i pewnie zrobie niezla kariere, ale nie jest to moim glownym celem w zyciu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo to rzecz oczywista, że żyje się nie dla kariery czy też pieniędzy, ale dzięki pieniądzom z pracy czy też kapitału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:57 Nie uważam swojego wykształcenia za słabe, szczerze powiedziawszy jest ono lepsze niż to, jakim dysponuje większośc pracowników korporacyjnych dostających na rączkę 10 kilo miesięcznie. Mówię: większość, wiadomo że sa wyjątki. Wielu osobom w karierze nie pomógł papier, lecz dobre umiejtności społeczne i parcie na pieniądz i prestiż zawodowy. Ja taka nie jestem. Ale jakbyś wiedziała jaki skonczylam kierunek studiów to nie śmiałabyś szczekać, że mam słabe wykształcenie. Zakladam, że ty masz pewnie gorsze. Umiesz za to mielić ozorem i sprawnie idzie ci odtwórcza praca za biurkiem. Tobie to daje power, mnie to zabija. Jestes nudnym czlowiekiem, nie udalo ci się mnie obrazić :) swojej sytuacji nie uwazam za beznadziejna, bo to byl mój wybór i nikt mnie nie zmusił do niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:57 Wpis zyebanej karierowiczki. A ty nie nalezysz do pokolenia straconej szansy? Oświeć ignorantów, opisz kto do niego należy. Ja wiem o co ci chodzi, ale wolę się upewnić. Dodaj też, jakie masz studia proszę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"brak powodzenia na polu zawodowym sobie kompensujesz silną koncentracją na polu zastępczym związanym z macierzyństwem i dopieszczaniem męża" - nie wiem jak was, ale mnie wpisy takie jak ten napawają przerażeniem ... jak w ogóle mozna w ten sposob myslec? To praca powinna być rekompensatą braku życia rodzinnego, a nie na odwrót. Świat stoi na głowie. Najlepiej że coraz wiecej jest teraz takich ameb umysłowych płci żenskiej. Facetom coraz mniej sie to podoba, bo zadna nie chce miec dzieci/.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka jest raczej z tych co probowali, udalo im sie, po czym stwierdzili, ze szalu nie ma i zmienili prioryety :) Sama tak mam. Bardzo dobre wyksztalcenie, praca w ogromnym korpo i same sukcesy, ale jakos mnie to nie kreci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cóż, ja też naleze do tych niedzisiejszych, ktore rekompensują sobie brak meza i dziecka pracą, a nie: rodzą i biora slub bo im w pracy nie idzie. Jak pustym trzeba byc by stawiac glownie na siebie niz na relacje z innymi... p.s. Nieee, moja droga, majac dziecko i pracujac zawodowo juz sobie niewiele poczytasz, chyba ze masz nianke i gosposię na etacie. Ale nie odrywaj sie juz tak od polskiej rzeczywistosci, zejdź na ziemię. Tzn. pczytac mozesz, ale kafeterie. Nie da sie przzeczytac powieści lub podręcznika ze zrozumieniem, pomiedzy pracą etatową, pieluchami a robieniem obiadu. Kogo ty probujesz omamić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:57 to wpis jadowitej zołzy, niezamężna, bezdzietna 30paroletnia a juz zgorzkniała prukwa. Ale za to zawrotna kariera JEST :) Szkoda, że jak widac na zalaczonym obrazku, nie gwarantuje ona życzliwości dla innych. Ewentualnie w pakiecie laska jest niedoroooochana :D Żal...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie moge pisac z doswiadczenia, ale moja mama cale zycie nalogowo czytala, majac dwoje dzieci i prace na pelen etat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie, wpis pani 15:47 jest tak ujęty, by wbić szpilę. wlasnie z taką wrednością kojarzą mi się te wszystkie młode panie z karierą w szklanych wiezowcach. Ktoś nawet powiedział (chyba słusznie) ze zeby sie w takim miejscu wybić, to trzeba mieć wlasnie pokaźny zbiorniczek z jadem i niezły tupet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:29 Są ludzie i roboty. Wiesz, a moja babcia Auschwitz przeżyła i mówiła że nawet się dalo żyć. Można? Można! Opcjonalnie mamusia nie zwracala uwagi na stymulacje malutkich dzieci i ich rozwijanie, po prostu siadała w kacie z książką a dzieci okladały się po ryjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie każdy ma takie dzieci, ktore umożliwiają w wieku 1-2 lat przeczytanie skiazki w ich towarzystwie. Twoja matka pewnie miała te dzieci upośledzone, skoro przy nich czytała, one tylko sobie patrzyly w ścianę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
@16:26 Jak się ma podzielną uwagę, nie ma się manii czystości to bez problemu poczyta się interesująca publikację. Mąż też ma dziecko, przypominam, wystarczy że zmieni tą przysłowioą jedną sztukę pieluchy a już macie kilkanaście minut więcej na lekturę. A Ty co teraz czytasz? Ja wzięłam się za "Kapitał w XXI wieku" Pikettyego, szalenie interesująca lektura o tym jak na przestrzeni wieków zmienił się stosunek dochodu do kapitału, a mimo wszystko ważniejsze niż merytokracja dalej jest dziedzictwo pozostawione przez poprzednie pokolenia, które ma zdolności do odtwarzania fortun. Niejako utwierdza mnie w tym, że trzeba akumulować jak najwięcej i inwestować, gdyż przy badaniu pokazujących, że nasze dzieci będą pracować w nowoczesnych zawodach, które dziś dopiero są w planach na nic zdaje się dzisiejsza wiedza fachowa :) Tak i czytam to między życiem rodzinnym, zawodowym i pasjami. Jakoś żyję. Egzystujemy w Polsce, a nie Bangladeszu skarbeńku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no własnie, co ta panna jest taka złosliwa, ta od straconego pokolenia? Ten temat nikogo nie obraża, a ona stara się autorce powiedzieć że jest nieudacznicą...ojj nieładnie... a autorka nawet jesli sie nie przejmie tym, to i tak strasznym choooyem lub peeeesdą jest ten kto tak innych prpbuje wbic w ziemie i zdyskredytować. Zazdrość albo wredny charakter, innego wyjscia nie widze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:35 Mimo tego, nie zabłysnęłaś. Ja ostatnio czytam materiały z kursu, na który uczęszczam, dotyczy on tłumaczeń z pewnego języka obcego. No i tak jak ty, czytam kafeterię. Czytaj sobie o tym pomnażaniu kapitału, kuriozalne jest dla mnie to, że tak dokładnie streszczasz nam sedno tek książki, co to kogo obchodzi? Niektórzy ludzie niby tacy mądrzy, wyedukowani, tacy światli, a potrzebują żeby ich podziwiały kurki domowe i gąski z kafeterii (bo za takie nas macie). Czyli coś tam jednak nie pyka. Najpierw idź może do jakiegoś terapeuty? Bo jak widać, wszystko co masz, to pieniądze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:35 Tak, tylko że twoje dzieci, jak mniemam, nie mają już lat 1 i 2, a 10 i 15. Masz też zapewne pomoc babć lub gospodyni/sprzątaczki. Niewiele się pomyliłam, prawda, skarbeńku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do ameby, która wpadła na ten topik i robi g...wnoburzę: WYPAD IDIOTKO, do swojej pasji, kariery i cudownego życia (?? :) ). Masz jakiś problem ze sobą, serio... Czemu w ogóle mają służyc te prowokacyjne wpisy? Nie brzmisz na szczęściarę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisałam, że nie miałam ani pomocy niańki, do żłobka też nie dałam a przemęczonej babci też nie podrzucałam. Normalnie siedziało ze mną do 3 roku życia w domu, ja pracowałam zdalnie, obowiązki rozdzielaliśmy z mężem. Teraz jest w przedszkolu, więc dodatkowo moge inwestować swój potencjał jeszcze w firmę. A dziecko zdąży się wybiegać na placu zabaw, jeśli nie z rówieśnikami w tygodniu to ze mną w weekend. Zbyt dużą wagę przywiązujecie do rzeczy nieistotnych i później zostajecie z ręką w nocniku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A wicie? Mój prawuj ś.p. przezyl dwie wojny, urżnęli mu nogi i nie ma nosa, ale dał rade przejśc na dwóch rękach maraton i czytal ksiązki w fosie w przerwie miedzy kulą a granatem, jeszcze udalo mu sie to zapamietac! MOŻNA? MOŻNA :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×