Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Lea99

Do samotnych - czy pogodzilyscie sie z tym, ze byc moze od konca zycia bedziecie

Polecane posty

Gość Lea99

same? Jak wyglada zycie kiedy czlowiek pogodzi sie wreszcie, ze nie jest mu pisane spotkac mezczyzna, ktorego pokocha ze wzajemnoscia? Czy jak juz nie ma nadziei, to jest latwiej, czy wrecz przeciwnie, wszystko traci swoj sens? Jak wyglada zycie po etapie "zgrywania szczesliwego singla"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ewelinazlublina
ale skad ta pewnosc ze sie jej nie spotka w wieku np.40lat? albo ze w wieku 35lat zostaniesz sama, bo maz cie zdradzi/odejdzie itp. dopoki zycie trwa to nic nie jes oprocz smierci pewne:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lea99
Ewelina, jasne, ze nic nie jest pewne, ale jestem raczej realistka i jesli przez 30 lat nie zdarzyla sie taka sytuacja, to szanse na to, ze nagle cos sie zmieni sa niewielkie. Dlatego wlasnie pytam jak wyglada zycie, kiedy czlowiek przestaje miec nadzieje, ze cos takiego sie zdarzy. Przez dlugi czas samotna osoba, mimo iz niby jest pogodzona ze swoja samotnoscia, to jednak ma nadzieje, ze jednak nagle kogos spotka, ze jej zycie sie zmieni. Ja juz powoli przestaje sie ludzic i jest mi z tym ciezko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krowa rasowa
Lea, moja bliska kolezanka milosc poznala majac 35 lat. do tego on jest mlodszy o 5 lat :) kolejna, majac 38 lat (odnalazl ja dawny chlopak jeszcze z czasow liceum). nigdy nie mow nigdy :) zycie nie raz moze cie jeszcze zaskoczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lea99
Ok, ja rozumiem, ze do niektorych kobiety los sie w koncu usmiechnie, ale nie oszukujmy sie, nie do wszystkich, niektore kobiety zostana do konca zycia samotne. I wlasnie takich kobiet sie pytam, czy z wiekiem latwiej to zaakceptowac i zycie z powrotem nabiera barw (bo juz sie nie ludzimy i jestesmy z soba pogodzone), czy jednak jest coraz ciezej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ale skad ta pewnosc ze sie jej nie spotka w wieku np.40lat? albo ze w wieku 35lat zostaniesz sama, bo maz cie zdradzi/odejdzie itp. dopoki zycie trwa to nic nie jes oprocz smierci pewne" Nawet jeśli, to i tak nie ma sensu brać ślubu w wieku 40 lat, bo może być nieważny - po 40 to już się nie powinno rodzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alaina
A mój narzeczony zmarł i wiem,że już z nikim się nie zwiążę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do lea99 albo Loe
A co mam sobie w łeb szczelić z tego powodu ? Lepiej być samotnym całe życie, niż z kimś kogo nigdy nie pokochamy. Całe swoje życie jestem sama, więc smak faceta jest mi obcy. A jak nie wie się jak coś smakuje, łatwiej jest o tym nie myśleć. Można się wtedy skupić na czymś innym. Nie oszukujmy się, ale nie tylko miłością człowiek żyje. Jest praca, pasje, rodzina, która kiedyś będzie potrzebowała opieki. Nie wszystko kręci się wokół dupy, całowania i chodzenia za rękę. A gdzie miejsce na przyjaźń na całe życie ? Chęć spotkania, pogadania, opieka w czasie choroby, wsparcie w złych czasach. Przede wszystkim miłość nie jedno ma imię. Natomiast nie uważam, że samotność jest dobra. ODpowiedź brzmi :TAK.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koniecpolska
mam dopiero co po czterdziestce, po operacji nie mogę mieć dzieci, ja już nie mam nadziei. nie jestem jeszcze do końca pogodzona, momentami zadaje sobie pytanie dlaczego? ale już sie nie buntuję, powoli obojętnieję i jedyne na co czekam to na koniec, takie bezsensowne trwanie i czekanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam bliźniaki
Zmarł mi mąż i też myślałam że będę już sama.Ale nie... Nie znasz dnia ni godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hulk hogan
ja moge postarac sie pomoc, chociaz jestem facetem jak przestałem sobie nadzieje robic , poczułem sie lepiej zaczolem bardziej zzwracac uwage na prace i zycie codzienne poczułem wolność i swobode :) heh moze tego nie zrozumiesz, chodze usmiechniety, kobiety chya poznaja szczesliwego czlowieka bo sie usmiechaja ale ja już mam to gdzieś, nawet nie myśle o tym tylko zająłem sie soba, zycie jest piekne uwierz mi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lea99
Nie oszukujmy się, ale nie tylko miłością człowiek żyje. Jest praca, pasje, rodzina, która kiedyś będzie potrzebowała opieki. Tak, zgadza sie, tylko ile mozna poswiecac sie swoim pasjom w samotnosci?? Ja to robie przez 30 lat i mam juz dosyc. Niestety, ale czlowiek nie jest samotna wyspa i nie wierze, ze mozna byc w pelni szczesliwym nie mogac dzielic zycia z druga osoba. Zupelnie inaczej wyglada codziennosc, kiedy mamy swiadomosc, ze obok jest drugi czlowiek, ktory o nas mysli i dla ktorego nie jestesmy obojetni. Jak juz mowilam etap zgrywania szczesliwego singla i oklamywania sie, ze przyjaciele, ciekawe pasje wystarcza do szczescia mam juz za soba i nie chce do niego wracac. Czy sa tu takie osoby jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łan taułzend dolars
byłam w związkach, teraz nie jestem mam 36 lat, przynajmniej wiem co to znaczy kochac i być kochaną a że nie wyszło na całe zycie? cieszę się że wogóle doznałam tego stanu miłości, teraz żyje dla siebie i myslę dla siebie a jeszcze wszystko może sie zdarzyć. Wiem że kochałam i byłam kochana i to mi wystarczy. życie czasem chce inaczej śmierć jeszcze inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_i_z_i
Nie pogodziłam się ze swoją samotnością i nie wiem czy kiedyś mi się uda. Mam 36 lat,jestem po rozwodzie i kocham mężczyznę, który nigdy nie będzie mój. Najgorsza jest świadomość uciekającego czasu. Żal mi każdego dnia. Codziennie mam nadzieję na cud,ale nic się nie zmienia. Wracam po pracy do pustego domu i najchętniej zamknęłabym się w nim i już nigdy nie wyszła. Straciłam wiarę. Nie mam nikogo i źle mi z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lea99
Zizi i osoba powyzej, wy przynajmniej doswiadczylyscie w zyciu prawdziwej milosci, nie wiem, moze wtedy jest troche latwiej niz osobie, ktora nigdy czegos takie nie przezyla. Poza tym z moich obserwcaji wynika, ze osoba, ktora byla w zwiazku/zwiazkach po pewnym, czasie znowu kogos spotka na swojej drodze i nie bedzie samotna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amazonia51
Ja już się pogodziłam, bo nikt nie zechce kobiety bez piersi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amazonia51
Oj chyba tylko nie po to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hmmm-mmm-mmm
Lea99 - a robisz w ogole cos w tym kierunku, by samotna nie byc? Czy czekasz na ksiecia na bialym koniu (siedzac w domu) ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotnica...
nie jest latwo byc samej, nie tylko mam tu na mysli faceta...ale takze rodzine

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Ja mam 33 lata i jestem sama od zawsze. Nigdy nie byłam w związku, nigdy z nikim się nie spotykałam, nie mam żadnych doświadczeń z facetami. Długo wierzyłam, że to się w końcu zmieni. Ale cóż, nie zmieniło się i w końcu zrozumiałam, że najprawdopodobniej zostanę sama do końca życia. I od tego momentu nie jest mi z tym łatwiej, wręcz przeciwnie. Samotność mnie przeraża i przytłacza i nie sądzę abym kiedykolwiek potrafiła się z tym pogodzić. Mam wrażenie, że tego nie udźwigne. Z każdym dniem jest mi coraz bardziej żal, że tyle mnie ominęło. Bardzo chciałabym choć raz doświadczyć bycia z kimś. Na co dzień wśród ludzi jestem uśmiechniętą, otwartą osobą, ale w rzeczywistości czuję się gorsza, inna, niepełnowartościowa. Mimo swojego wieku nie czuję, że dorosłam, nie czuję się kobietą. Prowadziłam aktywne życie, realizowałam swoje pasje, dużo robiłam dla samej siebie, ale to wszystko nie jest w stanie wypełnić tej pustki, która jest coraz trudniejsza do zniesienia. Wiele pewnie zależy od człowieka, może są osoby, które potrafią być szczęśliwe w pojedynkę, realizując się na innych polach, ale ja zawsze wierzyłam , że to ludzie i uczucia nadają życiu wartość. Marzyłam o rodzinie, dzieciach... Coraz trudniej jest mi znaleźć siłę do życia, obojętnieję na wszystko. Zastanawiam się, co jest ze mną nie tak, w czym aż tak bardzo różnię się od innych, co zrobiłam źle???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość $$$$$$$$$$
a dlaczego nie spóbujecie poszukać faceta w inetrnecie? Naprawdę czasem sie udaje. Ja jestem tego przykładem, poznałam męża w necie mając 30 lat. Jestesmy bardzo szczesliwym małzenstwem juz 5 lat. A tez miałąm tak jak wy, chwile zwątpienia i nieraz wyłam w poduszke z rozpaczy. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lea99
No prosze, moj watek zostal odkopany. May78, fajnie ze napisalas. Prowadziłam aktywne życie, realizowałam swoje pasje, dużo robiłam dla samej siebie, ale to wszystko nie jest w stanie wypełnić tej pustki, która jest coraz trudniejsza do zniesieni Podpisuje sie pod tym w 100%. Mozna miec wiele pasji, aktywnie spedzac czas, ale w pewnym momencie wszystko traci sens, jesli nie ma sie swiadomosci, ze obok jest druga osoba, ktora o Tobie mysli, troszczy sie i nie jestes jej po prostu obojetna. Ktos sie pytal czy robie cos w tym kierunku czy czekam na ksiecia na bialym koniu... Ani nie czekam na ksiecia, bo sama nie jestem ksiezniczka, ani nie robie nic "w tym kierunku", bo co tak naprawde mozna zrobic? Uwazam, ze ludzie powinnni poznawac sie naturalnie, a nie zamieszczajac anonse na portalach randkowych, gdzie trzeba wrzucic dobre zdjecie, napisac dobra reklame samej siebie i czekac, az laskawie ktos po drugiej stronie zobaczywszy zdjecie stwierdzi, ze warto do mnie napisac. Sorry, ale to nie dla mnie. Najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to, ze jak jest sie "single" w pewnym wieku, to ludzie (glownie kobiety) maja Cie za jakiegos dziwologa, kogos kto nie nalezy do tej samej grupy co oni. Znam wiele kobiet, ktore wyszly za maz wcale nie z wielkiej milosci, wcale sie dobrze nie uklada miedzy nimi,a ich partnerami, a teraz czuja sie lepsze, tylko dlatego, ze w spoleczenstwie maja status "zajeta". May78, ja rowniez zastanawiam sie, jak to mozliwe, ze wiekszosc kobiet znajduje partera obojetnie czy sa brzydkie czy ladne, tepe czy inteligentne, dobre czy z paskudnym charakterem. Powiedzialabym nawet, ze te wredne egzemplarze praktycznie nigdy nie sa same:D Coraz trudniej jest mi znaleźć siłę do życia, obojętnieję na wszystko Ja rowniez, dlatego zastanawiam sie czy jak pogodze sie w pelni ze swoja samotnoscia, przestane miec nadzieje na zmiane tego stanu rzeczy, to moze wlasnie zycie bedzie latwiejsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Lea99, bardzo się cieszę, że trafiłam na Twój wątek. Widzę, że mamy bardzo podobne odczucia. Masz rację, ja też widzę, że coraz częściej jestem traktowana jak ktoś spoza grona tych „normalnych osób. Jak ktoś, kto nie jest w stanie rozumieć tego prawdziwego, dorosłego życia, poważnych problemów ludzi w związkach, z rodzinami, dziećmi. Najgorsze , że przez to topnieje grono znajomych i przyjaciół, a samotność doskwiera podwójnie. W końcu chyba sama zaczęłam się uważać za takiego dziwoląga, myślałam że sama jedna się taka ostałam na tym świecie. Czytając, to co piszesz aż zdziwiłam się, że jest ktoś, kto przeżywa coś podobnego i jest w stanie to zrozumieć. „Ja rowniez, dlatego zastanawiam sie czy jak pogodze sie w pelni ze swoja samotnoscia, przestane miec nadzieje na zmiane tego stanu rzeczy, to moze wlasnie zycie bedzie latwiejsze? Nie wiem, czy będzie łatwiejsze. Być może. Mój problem polega na tym, że nie potrafię się z tym pogodzić i chyba nawet nie chcę.. Ja bardzo długo po cichu wierzyłam, że końcu kogoś spotkam, szłam do przodu i starałam się o tym nie myśleć . Aż jakiś czas temu nagle dotarło do mnie ile lat to wszystko trwa i że naiwnością jest myśleć, że nagle teraz to się zmieni. Bo niby dlaczego? Realnie rzecz biorąc, im jestem starsza tym mniejsze szanse, mniej okazji do poznania kogoś. Ta świadomość jakoś tak nagle zwaliła mi się na głowę i od jakiegoś czasu jestem na etapie buntu :) Coraz częściej siedzę wieczorami, ryczę i zadreczam się pytaniami dlaczego ja i o co w tym wszystkim chodzi. Teraz mam tak, że przeraża mnie każdy uciekający dzień. A z drugiej strony, jak pomyślę, że tyle kolejnych dni mam spędzić z tą swoją samotnością ........ Sama siebie nie lubię za to rozpaczanie, tym bardziej, że jestem aktywną, energiczną osobą, która lubi mieć świadomość, że ze wszystkim sobie radzi, a tu dopadło mnie coś, co mnie totalnie przerasta. A więc brak nadziei chyba nie pomaga, przynajmniej w moim przypadku. Trudno pogodzić się z brakiem nadziei na coś, co się uważa za największą wartość w życiu. I myślę, że dalej nie będzie lżej, musiałabym chyba wyłączyć wszystkie uczucia. „Zizi i osoba powyzej, wy przynajmniej doswiadczylyscie w zyciu prawdziwej milosci, nie wiem, moze wtedy jest troche latwiej niz osobie, ktora nigdy czegos takie nie przezyla. Poza tym z moich obserwcaji wynika, ze osoba, ktora byla w zwiazku/zwiazkach po pewnym, czasie znowu kogos spotka na swojej drodze i nie bedzie samotna Też mam wrażenie, że gdybym miała za sobą jakiś związek byłoby mi dużo łatwiej. Nawet gdyby to się miało nie powtórzyć, to przynajmniej nie czułabym się aż tak inna od „reszty świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misssia
miłość można znaleźć w kazdym wieku, nie traćcie nadziei. Czasami przychodzi całkiem nie spodziewanie, jak to mówią nie znasz dnia ani godziny. Wspomnicie kiedyś moje słowa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość amazonia51
Jesuenna 78 Też przeżyłam nietrafiony związek z facetem z internetu. Właściwie nietrafiony to mało powiedziane. Okazał się draniem do kwadratu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna78
Internet -miejsce anonimowe, kazdy moze pisac co chce, ja nawet nie znalazlam go na portalu randkowym tylko dał ogłoszenie na pewnej stronie. A brzmiało tak normlanie, nie stawiał dziwnych wymagań, wydawaoby sie - chłopak z sąsiedztwa :D:D I tak potrafiłam być wyzwana od ku..suk jesli moje plany nie szły w parze z jego planami, dosac porzadnego kuksanca itp..mowiac krotko- miał zadatki na sadyste, terroryste (nawet w łóżku). Tak wiec czy jest sens pakowac się w byle co, byleby były portki obok nas? NIE WARTO. Gwarantowana nerwica, depresja i zerowe poczucie własnej wartości. Oczywiście, nie jest mi dobrze samej, nadal usiluje pozbierac sie wewnętrznie, raz jest lepiej raz całkiem koszmarnie, płączą sie inne życiowe problemy, na ktore jest coraz mniej sił.I to jest najgorsze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość May78
Jesienna78, to bardzo przykre, co Cie spotkało. Oczywiście, że nie warto pakować się w byle co i na pewno żadna z nas nie chciałaby mieć za sobą takich doświadczeń, jakie opisujesz. Jeśli o mnie chodzi, to miałam na myśli, że brakuje mi doświadczeń w takich normalnych opartych na wzajemnym szacunku relacjach z facetami, a nie jakichkolwiek związków. Ciepła, wsparcia, poczucia, ze się dla kogoś było ważnym, nawet gdyby z jakiegoś względu nie wyszła z tego wielka miłość na całe życie. Nie chciałabym wdać się w toksyczny układ, byle tylko mieć faceta. W internecie nigdy nie próbowałam szukać. Za to w swoim otoczeniu zawsze miałam mnóstwo facetów, nawet więcej niż kobiet. Przez długi czas pracowałam z samymi facetami i świetnie się z nimi dogadywałam. Ale jak widać nie pomogło to nawiązaniu innych niż kumpelskie relacji ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość noga żyrafy
ale skąd ta pewność, że to już ta samotność na amen, do końca życia? los pisze przedziwne scenariusze. oczywiście można swoim marazmem sobie swoją samotność zagwarantować - nie wychodzić z domu, nie spotykać się z nikim... wiadomo. ale pogodzić się? to tak jakby samemu zamknąć się w trumnie długo przed zgonem. zobaczcie www.motywujsie.pl żeby pogodzić się z uczuciami, bólem po toksycznych związkach i otworzyć się na to, co nowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×