Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość enigma 00

jak powiedzieć mężowi, ze to koniec

Polecane posty

Gość enigma 00

poradźcie, może wasze doświadczenie mi pomoże, chciałabym aby cierpiał jak najmniej, nie kocham go, jest dla mnie jak zwykły kolega, jesteśmy 13 lat po ślubie, mamy dziecko,, nie daje rady, marze o spokojnym rozstaniu, bez kłótni,, czy tak można?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wika26
można, mój przyjaciel związał się z dziewczyną starszą od siebie. on 30 ona 36, mąż i 16 letnie dziecko żyła z mężem "obok" w jednym mieszkaniu, ale osobno, w końću i ją dopadło szczęście. już po rozwodzie, są razem nie jest im łatwo, ale ona cały czas się uśmiecha z mężem rozstali się spokojnie, powiedziała mu, że i tak żyją osobno myśl o sobie, życie masz tylko jedno moje marzenie - za 40 lat uśmiechac się do wspomnień...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak go nie kochasz to powiedz mu o tym i odejdź od niego. czy będzie zły?.... na pewno będzie zajeb...... zły. Takie to już życie. Bądź z nim szczera, tyle Ci powiem, to mu sie należy od Ciebie. ps każdy ma prawo do szczęścia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
13 lat po ślubie i dziecko, a ty myslisz o odejściu bo ci sie koleś znudzil? I wy baby, oczekujecie szacunku od mężczyzn.. Na 10000% masz frajera na boku i tylko szukasz pretekstu i pocieszenia u obcych ludzi. Jeszcze będziesz sobie w brodę pluła..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie "mąż Ci się znudził" tylko w d@pie Ci się wiatrak zaczął kręcić. O męza nigdy nie dbałaś, ani o Wasz związek, a teraz poznałaś gacha i dla niego zniszczysz wszystko co do tej pory niszczyłaś swoim lenistwem i brakiem zaangażowania. Nic mu nie mów, zbieraj bety i leć do kochasia. Tylko dziecko zostaw, będzie miało szansę zostać normalnym w miarę człowiekiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
kobiety jednak pewne sprawy rozumieją inaczej, coś się kończy coś się zaczyna,,a ja chcę szczęścia,,, dziękuję dziewczyny za wsparcie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj jestem kobietą i uważam zupełnie jak przedmówcy , uważam , ze łatwo jest odejść , nie chce się już starać i choćby spróbować odnaleźć tę iskrę , która być może przygasła , przecież wyszłaś za niego więc chyba coś was kiedyś łączyło czemu nie dać szansy na powrót temu , ale przecież trzeba się postarać , prawda ?? Przykro mi bardzo u mnie nie znajdziesz oparcie , nie przytaknę masz rację . Owszem masz prawo być szczęśliwa , ale jak sobie to wyobrażasz za kilka lat kolejny facet i kolejny wątek jak od niego odejść , bo tak mi się to zapowiada , trzeba jednak pracować nad zwiąskiem nikt nie obiecywał , ze będzie łatwo , przykro mi. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowe droga
enigma 00 ... ja wlasnie mysle o tym samym. Planuje w styczniu powiedziec mezowi ze chce byc sama. Chce mu powiedziec ze zasluguje na kogos kto da mu wiecej niz ja, bo we mnie nie ma do niego juz milosci. A sama przyjazn mi juz nie wystarcza. Oczywiscie tez mam nadzieje ze po pierwszym szoku zobaczy moj punk widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
, jak odbudować coś czego nie było?, nie ma na to szans,,jeżeli facet budzi tylko zniecierpliwienie to jak szukać namietności, miłości........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wykapalam sie wiec pachne
kurwa 😠 a czy autorka gdzies napisala, ze ma koos innego :o potraficie tylko pluc na innych calkowicie nie znajac ich polozenia :o oskarzac o Bog wie co :o jesli nie dajesz z nim juz rady normalnie mu powiedz, ze masz dosc i chcesz odejsc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja uwaam
jeli masz kogo innego, kogo kochasz i kto kocha Ciebie - odejdź, jeśli chcesz próbuj ale jeśli nie masz nikogo, jeśli nie jesteś zakochana, tylko znudzona, zmęczona...to...próbuj spojrzeć na Swojego Męża jak na kogoś innego daj sobie za zadanie - zbudować coś na niczym i rób wszystko, żeby to zrobić! włóż serce w to, co robisz, a będzie dobrze WALCZ ale nie o co co było, tylko o coś co ma być przecież to nie musi być INNy facet, prawda? inność nie zawsze polega na zmianie osoby sama ten związek na nowo zbuduj, staraj się dla samej siebie, dla SWOJEGO szczęścia, tak jakbyś atarała się dla kogoś NOWEGO, sama zrób sobie nowego męża zmieniająć SIEBIE, sama sobie wymyśl swoje małżeństwo na nowo, a zobaczysz jak fajnie!!! i o ile łatwiej robi to z kimś, komu wiesz jak zaimponować, wiesz gdzie zagrać, żeby usyszeć dźwięk.. ;-) spróbuj, nie zaszkodzi, a zyskać można bardzo wiele...nowy wymiar, do którego z kimś zupełnie innym będziesz musiała dojrzewać latami a jeśli się nie uda - hej - możesz zawsze zacząć od nowa, wtedy nie koniecznie już z tym samym mężczyzną i z satysfakcją, że nic nie rozpadło się przez Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
proponuje na poczatek zrobic sobie urlop pomieszkac sama i sprawdzic czy przypadkiem.. nie zatesknisz, no chyba,ze to juz gleboko przemyslana decyzja, wtedy - jak ktos slusznie zauwazyl, przynajmniej szczerosc mu sie nalezy, ale niekoniecznie tak calkiem do bolu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
i znowu kolejny wieczór,,dalej myślę jak powiedzieć,w sumie ciągle rozmyślam, to bardzo trudne,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ona 79
ja nie rozumie co wy jej tu piszecie. Że walczyć, ze małżeństwo, że nie wolno rezygnowac, że przeciez kiedys go kochala to tylko przygasło... Ludzie co to ma być? Ciemnogród jakiś? Po co ma odgrzewac kotlet, jak i tak nie chce go jesc? Autorko, zrób to co sama chcesz zrobić. Porozmawiaj i owszem, nie obawiaj sie że od razu bedzie nie wiadomo jaki atak. Jeśli Ty masz takie odczucia, to zapewne on ma podobne. Wcale bym sie nie zdziwiła, że odetchnie z ulgą po Twojej wypowiedzi o rozstaniu. Nie unieszczęśliwuaj sie na siłę, Walczyć nalezy i owszem, ale nie o to by po wygranej walce nie chciec wygranej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
, też tak myślę,, nie ma o co walczyć, jeżeli wygrana do niczego mi nie potrzebna, nawet jej nie odbiorę,,a mąż?widzi co się dzieje, myśli, że prezentami nadrobi lata chłodu, tematów, o których się nie rozmawia, udawania,,na "oko" nie ma się czego czepić- życie ustawione niby, ale gdzie uczucia, troska i radość z bycia razem,, może tego nie czyta nikt, ale to że to piszę to dla mnie pierwszy krok, w dobrą stronę myślę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trochę starsza
i nie opuszczę cię aż do śmierci , po co to mówiłyscie, dla jaj ??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do troche starsza
Ja jestem chyba jeszcze starsza od ciebie. I jesli ktoś brał ślub w młodym wieku, to nie za bardzo wiedział co mówi. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trochę starsza
aaaaaaaaaa to teraz powinno się dołączyć do nauk przedmałżenskich egzamin na zrozumienie przysięgi małżeńskej hihihi , a kurde jak znajdzie nowa miłość i znowu przysięgnie przed cywilnym urzędem to po jakim czasie się kapnie że jednak( ten czy ta ) to nie ten czy ta????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem jeszcze młodziutka i być może zacofana , ale uważam , ze żyjemy w dziwnych czasach gdzie najważniejsze staje się to co my chcemy , wszyscy chcą brać nikt dawać , każdy patrzy by jemu było dobrze bez względu na wszystkich innych a ja mimo wszystko uważam , ze szczęście można osiągnąć współpracą i jakimś tam wysiłkiem. Ślub staje się kaprysem , który można w każdej chwili po prostu skończyć , no bo co to za problem wziąć rozwód płaci się 600 zł i już po sprawie , po co się strać i po co żyć dla kogoś przecież najważniejsza jestem ja i niech mi każdy służy i dogadza , po co pracować nad związkiem, rozmawiać i próbować rozwiązać problem. wiadomo nie wszystko można naprawić ale jak wnioskuje z opisu sytuacji nie doszło tu do żadnej zdrady ani zdradzonego zaufania- w takich sytuacjach wiadomo ciężko coś naprawić gdy ktoś bardzo zranił ,ale tu ?? sama nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
słuchaj, ja wcale nie uważam, żeby walczyć o małżeństwo, bo to świętość życie weryfikuje również i niektóre świętości ;-) ludzie się poznają, kochają, nienawidzą, odchodzą - życie bywa przewrotne ale myślę, że jeśli wzięłaś z kimś ślub to ta osoba musiała dla Ciebie kiedyś coś znaczyć - inaczej zostalibyście jedynie przyjaciółmi albo Wasze drogi rozeszłyby się w ogóle nie każę Ci walczyć i trwać, bo przysięgałaś - czasem nie ma faktycznie sensu ale proponuję Ci sprawdzić, być pewną,dla same siebie, zanim zdecydujesz się na ten krok, bo jeśli jesteś osobą dojrzałą, to wiesz, że po takim wyznaniu, czy po takim kroku odwrotu juz raczej nie ma każdy popełnia błędy, czasem takim błędem jest wyjście za mąż i trzeba ten błąd naprawić ale czasem może się okazać, że decyzja o rozwodzie była błędem, że to było tylko chwilowe znudzenie i co wtedy? ja tylko piszę, żebyś sie dobrze zastanowiła, bo nie wszystko da się cofnąć znam taki przypadek, podobny dziewczyna znudzona, po kilku latach małżeństwa, zastoju, uznała, że nie kocha męża, że to nie to, że oczekiwała czegoś innego oznajmia mężowi, każe mu się wyprowadzić mąż w szoku, płacze, prosi ale zgadza się, wyjeżdża do innego miasta, zmienia pracę, w pracy poznaje kobietę, zakochuje się, wynajmują razem mieszkanie, mąż składa pozew o rozwód... żona dostaje szału, jest zazdrosna, chce powrotu męża, mąż zostawia kobietę z pracy, wraca do domu, zaczynają od nowa, okazuje się, że kochali się zawsze, kochają nadal...ale żona nie może zapomnieć mu zdrady, nie może żyć z cieniem tej kobiety na ich związku, nie radzi sobie... to życie bądź pewna, zanim pokażesz komuś drzwi, bo może już nie wrócić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SWIETA PRAWDA
SWIETA PRAWDA znalam podobna sytuacje, tylko ze akurat on zlozyl pozew i zaczal nowy zwiazek, a ona jest dalej sama z tego co mi wiadomo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pitus166
Ja chociaz jestem chlopak to i tak wypowiem sie w tym temacie :) Uwazam, ze kazdy ma prawo do szczescia, ale zrywanie zwiazku niekoniecznie musi byc dobra metoda. Jesli sie komus przysiega milosc do grobowej deski to chyba cos w tym musialo byc chyba, ze przysiega malzenska zostaje skladana nieszczerze, a to juz zupelnie inna bajka (wlasciwie horror) Mysle, ze w przypadku calkowitego braku milosci zarowno kobieta jak i facet maja prawo odejsc, ale nie powinien to byc NIE MOZE TO BYC chwilowy kaprys, bo jesli pokazecie drzwi facetowi, a potem zrozumiecie, ze nie mozecie bez niego zyc to uwierzcie mi on nawet jesli kocha was ponad wszystko, nie wroci juz do was, gdyz na to facetowi nie pozwoli honor, rozstanie jest decyzja calkowicie ostateczna, natomiast podejmowanie jej pod wplywem glupiej emocji czy jakiegos impulsu zaufajci mi moze miec calkowicie katastrofalne skutki dla waszego zycia (tak naprawde kocha sie tylko tak prawdziwie ni mniej ni wiecej tylko jeden raz w zyciu, a strata tej milosci jest bardzo bolesna) Takze kochane zastanowcie sie przed podejmowaniem takich decyzji I TO GLEBOKO SIE ZASTANOWCIE bo jak powiecie facetowi nawet jedno slowo za duzo to wasz zwiazek moze sie rozpasc. Nie musicie sie ze mna zgadzac, ale ja tylko sluze dobra rada, bo wiem jak na upokorzenie reaguja faceci, poniewaz w koncu sam jestem facet (chociaz nie wiem jak bym zareagowal gdyby zona mi pokazala drzwi- jeszcze nie mam zony mam 20 lat :P, ale kiedys zapewne sie orzenie, ale ja chce szczerosci, a nie klamliwego kochania nie majacego zwiazku z rzeczywistoscia faktyczna) Zycze wam dziewczyny kochajacy mezow, wesolych swiat i bardzo szczesliwego nowego roku pelnego wielkiej milosci. Mozecie do mnie pisac na pitus166@interia.pl jak chcecie ze mna pogadac :) PAPA ;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
fajnie poczytać wasze opinie, każdy wyraża swoje zdanie na podstawie tego co przeżył albo tego co mu się wydaje, że jest słuszne,, moje małżeństwo to efekt nastoletniej miłostki i ciąży, 19 lat to pora na inne rzeczy, ale wtedy myślałam, że będzie cudnie,,wytrwałam prawie 10 lat myśląc że to szczęście, wchodząc w rolę żony,ostanie lata tego małżeństwa to otwieranie oczu i uświadamianie sobie, że poza majątkiem i dzieckiem nic nas nie łączy,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
a ja jestem niespokojnym duchem, potrzebuję szaleństwa, miłości, realizacji własnych dążeń z kimś kto je rozumie,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój przypadek
Oczywiście każdy przypadek jest inny, ale ja opisze swój. Byłam ze swoim facetem ponad 9 lat i była to ogromna i dojrzała miłość (mam ponad 30 lat) - ludzie dziwili się jak można sie tak kochać. Ale po latach uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to ja dbam o ten związek i zażynam sie dla nas. Byłam idealną żoną i kochanką, choc tak naprawdę nie mieliśmy ślubu. W pewnym momencie poczułam sie strasznie zmęczona i przystopowałam. To był początek końca, a gwoździem do tego wszystkiego był fakt, że pragnełam już stabilizacji. Po pół roku, gdy oboje nic nie robiliśmy dla naszego związku postanowiłam o niego powalczyć i walczyłam 1,5 roku - ale mój ukochany nie chciał nic robić, bo uwazał że życie samo przyniesie w końcu rozwiązanie. Ale ja miałam dosyć - cała moja miłość wygasła, a ja byłam tak umordowana, że wylądowałam w szpitalu z osłabienia i stresów. Zaczęliśmy sie oddalać, ja powoli przebąkiwałam, że już tak nie chce żyć. Jednak ogromnie bałam się samotności i byłam pewna, że będę już sama. Ale przeprowadziłam z nim rozmowę i odeszłam - on jeszcze 3 miesiące był pewien, że wrócę i to tylko straszak. Co najdziwniejsze zrobiłam to kilka dni przed świętami. Byłam pewna że osiwieje, zapłaczę się, ale dziś jestem szczęśliwa, mam spokój, żyję jak chcę i nie jest tak źle jak myslałam. Ten związek to najpiękniejsza, ale i najgorsza część mojego życia. I nie warto było sie bac i tak długo zwlekać. Powiem, że dziś żyjemy w poprawnych stosunkach, bo ciągle sie spotykamy na gruncie zawodowym. On wie że nie odeszłam do innego, wie że naprawdę go kochałam i zrozumiał, że miałam rację, chcąc ratowac kryzys. Dobre jest to że go przygotowywałam i proponowałam mu abyśmy próbowali naprawic ten zwiazek. Nie sądzcie pochopnie - czasem naprawdę nic nie można zrobić, nie da sie naprawić związku, gdy nawet nie możesz zniesć bliskości tej osoby we wspólnym łóżku, przy stole. To są naprawdę trudne sprawy, ale rzeczywiście nie wolno podejmować decyzji pochopnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enigma 00
zu-zulka byłaś kiedyś samotna w związku?, nie trzeba patologii, zeby nie chcieć być z tym kimś,,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ze-zulki kochana, czasem te wszystkie argumenty na "nie" (że NIE pije, NIE bije) wcale nie muszą być argumentami na "tak" czy DLA CIEBIE to, że facet nie pije i nie bije jest wystarczającym powodem o tego żeby z nim być? nie sądzę... każdy ma inne kryteria, a życie WSPÓLNE nie polega wyłącznie na tym, żeby się nie prać po pyskach większość ludzi potrzebuje jednak miłości, zrozumienia, wspólnych wieczorów, rozmów, dobrego seksu, wspólnych zainteresowań inaczej słowo "wspólne" traci sens podobnie jak życie, jeśli tak własnie wygląda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×