Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość naiwna ona

Mieszkanie "na kupie" z rodziną męża

Polecane posty

Gość naiwna ona

Witam, piszę na tym forum, ponieważ nie wiem już sama czy sytuacja, w którą chciałam się uwikłać jest aż tak beznadziejna jak mi się obecnie wydaje... Proszę o porady. Wiem, że temat często się pojawia. Otóż... z powodu "miłości" zgodziłam się zamieszkać po ślubie w 3-piętrowym domu rodziny mojego niedoszłego męża. Sytuacja wygląda tak, że na dole mieszkają jego rodzice po sześćdziesiątce, na pierwszym piętrze jego najstarszy brat z żoną i dwójką dzieci, na drugim piętrze drugi brat z żoną i dzieckiem a on sam na swoim piętrze, które oddzielne nie jest, choć niedoszły mąż lubi mówić, że jest. Każdy może tam wejść. "W gości" lub wybierając się na dach. Na tym osobnym piętrze znajduje się jego pokój, w którym właściwie nie ma nic, nawet ubrań (które prawdopodobnie trzyma u mamusi na dole). Mój facet śpi na podłodze. Niedawno pokazał mi swoją prywatną kuchnię na piętrze, która ma około 2 metry kwadratowe, bez okna i jest cała zawalona jakimiś gratami. Nie ma lodówki, nie ma kuchenki, niczego sensownego, jest tylko zlew. Nie rozumiem, dlaczego pokazując mi ten syf, mówił z pełnym spokojem i przekonaniem, że wszystko jest ok. Niedoszły mąż codziennie jada posiłki u mamusi na dole wraz z innymi domownikami. Śniadania, kolacje i obiady w weekendy. Mama gotuje najlepiej...wiadomo. Miałam się do niego niedawno wprowadzić, mówiłam, że chcę sama gotować, chcę żebyśmy byli niezależni, on się zgadzał i mówił, że ma własną kuchnię, ale o czym tu gadać skoro kuchni w kuchni brak... Poczułam się oszukana... Odniosłam wrażenie, że mnie nie szanuje i mówi co innego, niż jest faktycznie. Nawet łazienka na jego piętrze nie ma prysznica, pralki (czyli znów trzeba prać u mamusi). Ale on koniecznie naciska na wspólne mieszkanie w tym domu, mimo moich próśb nie widzi sensu w wynajmowaniu mieszkania, mimo, że nawet byłoby to dla niego na rękę i miałby bliżej do pracy. Do obecnej pracy dojeżdża 2 godziny w jedną i drugą stronę. Ale on rodziny nie opuści, dając mnóstwo powodów, żeby zostać. Bo nie trzeba nikomu płacić, bo wszystko jest (tak, ale na dole u mamy a mimo dobrych zarobków kasy nie ma na dokupienie potrzebnych rzeczy typu lodówka, prysznic, pralka, kuchenka, czajnik... ale na motor za 5 tysięcy musi mieć), bo jest bezpiecznie, wiadomo maminy cyc, wsparcie, bo to jego jest. Mówił, że będziemy mieszkać jakiś czas tylko, aż zarobi pieniądze (dodam, że przez dwa lata bezskutecznie szukał pracy, tak naprawdę nie chciał pracować, było mu dobrze w domu). Coś czułam, że to tylko takie gadanie i po ślubie powiedziałby, że on się nie ruszy z domu rodzinnego. Doszło do kłótni i przestaliśmy się do siebie odzywać. On się upił kilka razy, po czym odwalał dziwne akcje, szantażując, że sobie coś zrobi. Wracałam do niego jak ta głupia, bojąc się o niego, ale teraz wiem, że to była naiwność z mojej strony. Mam wrażenie, że to taki typ manipulatora, który był w dzieciństwie rozpieszczany do granic możliwości (jego rodzina ma fioła na punkcie dzieci i pozwala im na wszystko, co też by mi ciążyło), wystarczył płacz i dostał co chciał. Ale to tylko przypuszczenia, że tak było w jego przypadku. Najmłodszy syn, który do dziś mówi, że rodzice kochają go najmocniej z całego rodzeństwa... Eh. Nieodcięta pępowina. Jego rodzicie ingerują w jego życie a on na nich żeruje i za nic nie płaci, wciskając kit, że się nimi opiekuje, co prawdą nie jest. On ma 34 lata! Czy uważacie, że wychodząc za niego, zmarnowałabym sobie życie? Czy mogłybyście mieszkać "na kupie" z facetem, który jest tak uzależniony od rodziny? Bo do mnie zaczęło docierać, że miłość to nie wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja kuzynka rozwiodla się bo tamten ja oszukał mieli kupić mieszkanie zaraz po ślubie a on do niej,że nie wyprowadzi się z domu bo on mamy nie zostawi (ostra patola co?) Znam takiego chłopaka (34lata) kawaler, matka po śmierci ojca tak mu psyche zryla, że normalnie traktuje go jak męża. Niby mieszkają oddzielne (teoria) a tak naprawdę to ona dzień w dzień jest u niego, we wszystko się wtrąca, jest niemiła, nawet jego koledzy się już od niego odwrocili bo to chore jest. Dzień w dzień lata do mamy na obiady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ile jestescie po slubie? Wyznacz mu czas np. 3 mce na przygotowanie pietra do zamieszkania a gdy tego nie zrobi postaw sprawe ostro albo osobne mieszkanie albo papatki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
No właśnie też boję się co by było, gdyby jego ojciec zmarł i jego matka się na nim uwiesiła... to jej ukochany synek i taki delikatny... zawsze wszędzie zawiezie, poświęci swój czas a pozostali bracia mają spokój. Raz pamiętam sytuację, gdy ojciec mojego faceta zachorował i mój facet się o to obwiniał, wręcz w histerię wpadł a nie było powodu. Coś czuję, że nim manipulują. Nawet na siłę szukali mu żony. A on chciał z całą ekipą do śmierci mieszkać, tylko po naszych rozmowach zmienił strategię na "po jakimś czasie" (w domyśle - nigdy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Nie jesteśmy po ślubie... jeszcze rozważam, czy to ma sens. Wbrew pozorom chcę być szczęśliwa i mieszkać sama z przyszłym mężem z odciętą pempowiną. Pewnie większość kobiet by tak chciała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zmienia obraz zupelnie, zadnego wyznaczania czasu, cofam poprzedni wpis. Tylko osobne mieszkanie i to w bezpiecznej odleglosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
zawsze szczery, nie proszę o wypowiadanie się maminsynków Twojego pokroju. Nie żalę się, nie chwalę. Opisałam mój problem i zadałam pytania innym kobietom jak widzą taką sytuację i na ile by się mogły poświęcić. Jak nie umiesz czytać, to się w tym wątku nie udzielaj proszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Czy mogłybyście mieszkać "na kupie" z facetem, który jest tak uzależniony od rodziny? Bo do mnie zaczęło docierać, że miłość to nie wszystko..." X Nie- męczyłabym sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiej póki czas!! Masakra jakaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Chyba nic innego nie pozostało... ale najgorsze jest to, że racjonalizuje i umniejszam ten problem. Czy jeszcze jakaś osoba doradziłaby mi coś w tej sytuacji ? Czy jest sens stawiania ultimatum, jeśli facet ma milion wymówek, żeby się nie wyprowadzić z domu przynajmniej na czas kilku miesięcy, które pewnie przeistoczyłyby się w wieczność ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiedziałam że konkubenta nazywa się "przyszłym mężem"!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet jak wyjdziesz za niego i zamieszkacie osobno a on to synuś mamusi,to tej pępowiny nie odetnie. Wiesz o tym,prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma sensu stawiania ultimatum,bo gdyby był mentalnie dojrzały,to by to zrobił czyli nie mieszkał "na kupie" z całą rodziną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Czepianie się słówek, dla mnie papierek nie ma dużego znaczenia. Poza tym nazwałam go "niedoszłym" mężem, bo mimo że on chce ślubu, to ja mam wątpliwości. Technicznie rzecz biorąc jest narzeczonym. Ale tak jak piszę...dla mnie to nie ma znaczenia, mogłabym być z konkubentem całe życie, ale mieszkając osobno, to nawet lepiej... on i jego rodzina się uparli na ślub, ot co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Czuję, że macie rację, on się nigdy nie usamodzielni. Ale zależało mi na nim. Jednak różne absurdy wciąż do mnie wracają jak bumerang. Np. jak to że raz nazwał swoich rodziców "bogami". A czasem jak rozmawiamy o zwykłym życiu domowym to on używa określenia "u nas to robimy tak i tak..." zamiast "ja robię tak i tak" albo "my będziemy robić tak i tak..." niby to takie nieistotne ale... Jak sobie wyobrażę tą całą dzieciarnię, biegającą wszędzie to mi się średnio widzi. Nawet zwierząt nie można mieć w jego rodzinnym domu. A na gotowanie z jego mamą nie mam ochoty. A raz mi powiedział, że jego mama nauczy mnie gotować ich potrawy, to już w ogóle. Była któraś z Was z podobnym partnerem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli tu nie chodzi tylko o mieszkanie latami razem tylko totalne uzależnienie od rodziny i niesamodzielność życiową. Więc wiej od niego,nie będzie lepiej niż dziś nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak chcesz zmarnować zycie i leczyć sie na nerwice, to zostań tam i wyjdź za niego. A jak nie, to go olej, bo on sie nie zmieni i bedzie żyła pod jego, a raczej ich dyktando.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja poniekad tak, mam meza maminsynka ale na szczescie nie bylo warunkow aby mieszkac na kupie u zadnej ze stron. Mieszkamy w sporej i bezpiecznej odleglosci od tesciow. Natomiast zdaj sobie sprawe, ze nawet jesli zamieszkacie osobno to i tak beda codzienne rozmowy i telefony od i do mamusi ze zdawaniem calodziennej relacji o was. Nie daj sie wplatac w taki uklad, ze bedziesz ta druga w jego zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zakoncz tę relację, to chory układ nie jakies partnerski związek !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomijając fakt mieszkania na takiej kupie (co dla mnie jest nie przyjęcia - gdzie prywatność) to nie zastanawia Cię fakt, że Twój facet nie ma szafy i łóżka (tak to sobie moze mieszkac student, a nie dorosły facet który podobno chce się żenić). Szczerze to nie wierzę, że ktoś chce tak mieszkać- chyba, że jest z jakiś nizin społecznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Już raz była taka sytuacja, że jego kuzynka mi zrobiła wykład jak należy dbać o teściów i że powinnam się dla nich poświęcić, cokolwiek to miało znaczyć. Powiedziałam o tym mojemu facetowi, przyznał mi rację, że kuzynce odbiło, ale jak z nią trochę pogadał na ten temat to stwierdził, że ona tylko wyraziła swoje zdanie i był jakby bardziej po jej stronie... kuzynka wiadomo - foch. A mój facet głowił się, co by zrobić żeby kuzynka mi wybaczyła... i powiedział, żebym jej złożyła życzenia urodzinowe chociaż nie miałam na to ochoty ale jak ta idiotka złożyłam i przeprosiłam za nic. Innym razem mnie tak zbluzgała jak nikt w całym moim życiu, on zamiast uciąć z nią kontakt na dobre i być lojalnym wobec mnie, po kilku miesiącach się z nią pogodził i radośnie pojechał zawieźć mamusię do ciotki, gdzie była ta kuzynka. Tak jak gdyby nigdy nic sobie z nią gadał. Taki "trochę" brak lojalności dało się odczuć z jego strony i przez to moje uczucia do niego bardzo ostygły. Niech będzie, że się żalę... tylko ciekawi mnie jakbyście się czuły w takiej sytuacji. Czy to normalne ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masakra. Nikt normalny by tego nie tolerował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już przesada z tym zmyślaniem - chyba parę wątków z jakiś badziewnych programów telewizyjnych sie uzbierało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czemu to ty masz gotować w kuchni a nie on tez ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna ona
Niestety nie zmyślam. Po prostu omamił mnie słowami, a że miałam wielki deficyt miłości to wyszło jak wyszło. Grunt, że widzę teraz racjonalnie tę sytuację. Miałam jedynie nadzieję, że jakby się wyprowadził od rodziny (a mieszkał już jakiś czas z dala od rodziny z powodu pracy) to by się ułożyło. Ale chyba nie ma się co łudzić. Liczyłam na racjonalne komentarze lub rady albo zimny prysznic. A nie wmawianie mi że zmyślam, bo niestety nie zmyślam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeciez to nie ma znaczenia jak my byśmy się czuly w takich sytuacjach tylko co ty tam jeszcze robisz ? To jakiś chory układ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rady dostałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×