Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

NicNieWiem2012

Rozwód, rodzice w innych miastach. Co z dzieckiem? Pomóżcie

Polecane posty

Witajcie, bardzo proszę o poradę. Może ktoś był w podobnej sytuacji i będzie potrafił coś podpowiedzieć. Jestem rok po ślubie, mamy kilkumiesięczną córeczkę. Ślub wzięliśmy z powodu ciąży (teraz wiem, że to była głupota), spotykaliśmy się wcześniej przez ponad rok, ale tylko w weekendy bo mieszkamy w osobnych miastach. To nigdy nie była wielka miłość, ale jednak miłość przez małe "m" była i wydawało nam się, że jest nam razem dobrze. Po ślubie wprowadziłam się do męża (czyli przeniosłam się do innego, obcego miasta) i tam żyłam z mężem i naszą córeczką do końca urlopu macierzyńskiego. Z mężem nam się kompletnie nie układa, odkąd zamieszkaliśmy razem nasze małżeństwo to jedna wielka klapa, całe uczucie już dawno wygasło. Kłócimy się, do tego ja straciłam cały szacunek do męża. Okazało się, że jesteśmy kompletnie innymi ludźmi niż myśleliśmy. W końcu wyjechałam od męża i wróciłam z córeczką do swojego miasta. Odetchnęłam z ulgą i po malutkiej też widać, że mama już nie jest taka zestresowana jak była:) Mąż przyjeżdża w weekendy i chyba mu odpowiada taka sytuacja (nigdy nie potrafił się przyzwyczaić do obowiązków i ograniczeń związanych z pojawieniem się dziecka), ale nie mam pewności bo o tym nie rozmawiamy (mąż uważa, że nie ma o czym i że ja niepotrzebnie chcę o wszystkim rozmawiać). Teraz najważniejsze: Jeszcze nie mówiłam mężowi, ale chcę się z nim rozwieść. Obawiam się jednak bardzo rozwiązań związanych z opieką nad naszą córeczką. Jak wspomniałam żyjemy w osobnych miastach (jakieś 200 km od siebie), nie wyobrażam sobie aby mąż zabierał malucha do siebie np na weekend beze mnie. Mąż nie jest zbyt odpowiedzialną ani zaradną osobą. Podobnie jego rodzice. Mieliśmy na tym tle wiele konfliktów. Do tego mąż ma problemy na tle nerwicowym( ale nie chciałabym mu tego wyciągać w sądzie). Nie wierzę, że mała była by szczęśliwa i w 100% bezpieczna w trakcie takich wyjazdów. Nawet nie chcę o tym myśleć. Nie bardzo potrafię sobie wyobrazić jak w takiej sytuacji mogła by wyglądać wspólna opieka nad córeczką. Oczywiście zakładam, że maluch na stałe zostanie ze mną (nie wyobrażam sobie inaczej), ale przecież mąż i teściowie mają prawo się z nią widywać (a maluch tego na pewno potrzebuje). Proszę poradźcie. Jak to może wyglądać po rozwodzie? Jakie rozwiązania może znaleźć sąd w sytuacji gdy rodzice mieszkają tak dale od siebie? Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Czy sąd może pozwolić mężowi zabierać malucha do siebie beze mnie? Teraz córcia nie ma jeszcze roczku, ale co później? Będę wdzięczna za wszystkie mądre porady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Proszę to ważne... chodzi o to, że mieszkamy z mężem w innych miastach. Ja myślę o rozwodzie, ale mamy małe dziecko (nie ma roku) i obawiam się, że sąd mógłby zezwolić na zabieranie maleństwa na weekendy mojemu mężowi. Czy to w ogóle możliwe? Jak można uregulować kontakty z tatą w takim przypadku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość damski bokser
Chcesz się zdać na wolę sądu (obcej baby)? Proszę bardzo. To powiedz wszystko co tu napisałaś. Jak facet sie ujmie honorem - powie: zgoda. I co? Za pól roku zaczniesz skiełczeć: nie odwiedza dziecka! Nie interesuje się! Dziecko go nie zna! A przydupas nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedyne co powinnaś
wyjaśnić z mężem to czy zamierzacie byc jeszczez ze sobą,czy jednak każde z was ułoży sobie życie po swojemu. Za nim dziecko skończy 3 lata sąd i tak przyzna mu tylko widzenia,zwłaszcza jeśli większość czasu spedzało z Tobą. Skoro uważasz męża za nieodpowiedzialnego i że taki stan rzeczy narazie mu odpowiada to poczekaj.Może jego zapał do dowiedzin opadnie. Sam jestem rozwiedziony i wolałem poczekać ,aż emocje opadną i była zona próbiwała mi regulować spotkania wedle jej uznania.Tutaj to on jest facetem i jego punktu widzenia to może byc tak ze regulując spotkania według ciebie ,on moze odebrać jako atak na niego. A rozmowe musicie odbyc,oby bez kłutni bo to nie jest łatwa rozmowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam taką samą sytuację jak Ty. Ja w innym mieście mąż w innym. Oddaleni od siebie jesteśmy 180km. dzieci w wieku 3 i 4 lat. ja swojemu mężowi powiedziałam, że może odwiedzać dzieci nawet co weekend, ale o zabraniu ich do siebie nie ma mowy. Tylko, że u mnie to jest tak, że mąż i teściowie to alkoholicy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, dziękuję Wam za odpowiedzi. A czy ktoś jeszcze może podpowiedzieć jak może wyglądać podział opieki nad maluszkiem kiedy rodzice mieszkają w osobnych miastach?? Ktoś ma podobną sytuację uregulowaną przez sąd? Wiem, że mogę się dogadać z mężem (teoretycznie), ale chciałabym też znać nasze prawa i obowiązki w tym zakresie. Czy ktoś może mnie zmusić żebym oddała maluszka na weekend do innego miasta? Nie wyobrażam sobie tego:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wydaje mi się, że póki małe dziecko to nie, ale później to kto wie. sama się tego boje co będzie jak skończą 5-6 lat. najlepiej to jakiegos prawnika się zapytac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ojcec74
Wszystko zależy od sądu i adwokatów. Ale na pewno do lat trzech Twoja córka będzie przy tobie. W moim przypadku pomimo odległości ok. 120 km mam ustalone szerokie kontakty z synem. Tak w skrócie, co drugi weekend od piątku do poniedziałku tzn w piątek odbieram syna z przedszkola i w poniedziałek go odwożę do przedszkola, tydzień ferii, 1 miesiąc wakacji, święta na przemian i długie weekendy. Syn ma prawie cztery lata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Die Nachtigall
Takiemu egoistycznemu gnojowi, który żonę i małe dziecko zostawia dla jakiejś kochanki bo bzykanie jest dla niego ważniejsze niż rodzina powinno się kategorycznie zabronić kontaktów z dzieckiem do ukończenia przez nie pełnoletności - bo to zły przykład. Takie jest moje zdanie/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a kiedy to mamusia ucieka z kochankiem i zabiera dzieci bez wiedzy ojca? co wtedy? zabrać dziwce dzieci i zabronić kontaktów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie co wtedy gdy to mamusia zdradza?:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tatać
Ale jakie masz obawy. Reguła jest taka, że dziecko "dają" matce. Chyba, że skrajna patologia. Taka to sprawiedliowość na tym świecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamusia nie zdradza! Mamusia szuka szczęścia. Bo jak mamusia jest szczęśliwa, to dzieci też są szczęśliwe....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z fusow wrozysz ze wiesz czego potrzebuje ta konkretna mama i maluszek ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu nie miejsca na wróżenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My oddaleni o 500 km, ale mój były mąż zawsze dbał o kontakty z dziećmi, a ja zawsze starałam się aby były jak najlepsze. Ponieważ mój były mąż i ojciec dzieci pracuje w specyficznym zawodzie-trener pewnej reprezentacji sportowej, nie było mowy o jakichś stałych uzgodnieniach, nawet sadowych. Przyjęłam, że kontakt z ojcem dzieci muszą mieć i starałam się robić wszystko, aby nie utrudniać go. On też musiał brać pod uwagę, że nie zawsze na jego żądanie dzieci będą mogły być pod jego opieką - obowiązki szkolne dzieci nie przeskoczą. Na szczęście i ja, i on i jego partnerka potrafiliśmy sprawić, że dało się to wszystko jakoś pogodzić, chociaż oboje musieliśmy często rezygnować z własnych marzeń/ Dzisiaj dzieci już dorosłe, dobry kontakt mają z ojcem, z jego żoną[wzięli ślub], przyrodnim rodzeństwem, ale ja też jestem otoczona ich troską. Moją, poważną operację w Niemczech sfinansował były mąż i jego żona. A dzieci na dorobku, pomagamy, ale

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jest miejsce na takie 'fusy'jak ten wpis z 15:42 ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat z 2013 roku i ten tatać komuś sprzed lat odpowiada a inny gość wtóruje dennym komentarzem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj - odpowiadam i objaśniam: miejsce na takie fusy jest w ..... peździe!! "Mamusia nie zdradza! Mamusia szuka szczęścia. Bo jak mamusia jest szczęśliwa, to dzieci też są szczęśliwe...." W ten sposób niejednokrotnie swoje łajdactwa tłumaczą sobie i innym takie mamuśki, których cały świat zaczyna się i kończy tam gdzie jest miejsce na te fusy. Czyli... wszystkie mamusie-łajdaczki. Czy już teraz jest jaśniej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×