Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

SamanthaK

Pomóżcie proszę!

Polecane posty

Witajcie, Mój wpis będzie z tych długich. Kieruje go zarówno do kobiet jak i do mężczyzn i proszę Was o pomoc bo zaczynam tracić kontrolę nad swoim życiem. Historia jakich wiele, o miłości i cierpieniu. Postaram się opowiedzieć to wszystko możliwie jak najkrócej. Wdałam się w romans, ze starszym, żonatym facetem. Ma pełnoletniego syna. Gorące uczucie, przeświadczenie o wyjątkowości tej miłości, bratnia dusza, rozmowy bez końca, sypianie ze sobą. Full pakiet. Wszystko bardzo głębokie, pierwsze takie w życiu, dlatego tak ważne. Wszystko trwa dwa lata. Doszliśmy do pewnej ściany cierpliwości. Jakiś czas temu zaczeły się rozmowy o jego rozwodzie i odejściu z domu. Zaczełam się niecierpliwić. On zaczął podejmować ku temu jakieś kroki - rozmowy z żoną, dzieckiem. To odbijało się na naszym związku bo były rózne stany emocjonalne - także moje. Ten stan huśtawek, rozmów trwa ok 1,5 miesiąca, coraz bardziej przybiera na sile bo coraz więcej się dzieje. Zaczynam tego nie wytrzymywać bo ja chciałabym już, teraz, żeby było po wszystkim. Wiem, że rzucanie kilkunastu (ponad 20) lat życia nie jest zadaniem prostym, ale wydaje mi się, że jak się chce, kocha się kogos innego to się to po prostu robi. Zaczynam czuć, że to może być gra na czas. Właściwie to mam mieszane uczucia i chyba to jest najgorsze, te wahania nastrojów, emocji. Z tego co mi mówił nie sypia z żoną od kilku lat, ich związek trwal z wygody - tak przyznał, nie mam wątpliwosci co do tego ze nie jest to szczesliwe małżenstwo i nie było długo przede mną. Jego żona wie o zdradzie. Nigdy z nią nie rozmawialam. On mowi ze chce odejsc z tego domu tak zeby nie zostawic po sobie samego zalu, ma silne wiezy rodzine takze z rodzicami, ktorzy sa starszymi ludzmi i wierze ze ciezko im zaakceptowac to wszystko. Z tego co mowi jego zona jest w kiepskim stanie psychicznym, depresja, placz, nie wychodzenie z lozka. Moze rzeczywiscie potrzeba czasu zeby to zycie jakos poukladac ale przylapalam go kilka razy na klamstwach, drobnych i wiekszych w roznych sprawach i moje zaufanie do niego automatycznie poleciało w dół. Powiedzial ludziom w pracy ze sie rozwodzi wiec chyba to nie jest taki pic na wodę, ale z drugiej strony to wszystko ciągnie sie dlugo i jest bardzo obciążające. Caly czas zapewnia mnie o swojej milosci o checi bycia ze mna i tak dalej, ale ja juz nie chce sluchac chce widziec. Postawilam mu ultimatum, zrobilam to w trakcie jakiejs mniej przyjemniej dyskusji, pod wplywem emocji tzn. wyznaczylam mu termin do ktorego ma sie wyprowadzic z domu - bardzo krotki termin i wiem ze go nie dotrzyma. Niby zaczal szukac mieszkania, ale wydaje mi sie ze gdyby mu naprawde na tym zalezalo to zrobilby to sprawniej niz robi. Zapewnia mnie od kilku tygodni ze juz w ogole nie ma o czym rozmawiac, ze decyzje podjal tylko skoro tak to o co w tym wszystkim chodzi... Coraz czesciej mysle ze czas to skonczyc, ze to po prostu sie nie uda, nie dlatego ze sie boje, nie dlatego ze mam wyrzuty sumienia tylko za malo w tym wszystkim jest dzialan a za duzo mowienia. Ciezko mi uwierzyc, zeby to była jego wygoda - rodzina, dom a ja z boku bo ten związek miedzy mna a nim jest dość ,,jawny". Nie mam za sobą takich doświadczen, nie wiem jak sie rozwodzi po tylu latach i czy rzeczywiscie mam na co liczyc czy lepiej dla mnie jak odejdę - pocierpie swoje, ale przynajmniej nie bede drżeć ze strachu każdego dnia. Po prostu nie wiem na co on czeka...poza tym wydaje mi sie ze jesli podjal decyzje o rozwodzie, poinformowal zone to powinien sie wyprowadzić jak najszybciej - to chyba naturalna kolej rzeczy. Probuje z nim rozmawiac, proszę o szczerosc i uczciwosc - wiem, z e kazda zakochana kobieta tak mowi, ale ciezko mi uwierzyc zeby mogl tak zyc z premedytacją. Moze rzeczywiscie jest pogubiony i nie daje sobie rady z tym wszystkim ale to chyba nie zmienia faktu, ze ja nie moge tak życ.. Pewnie nie napisalam polowy istotnych rzeczy a moj post jest nieskładny, ale bede wdzięczna za każdy głos pomocy, rady... Jesli chcecie napisac komentarz, że rozbijam małżeństwo, że jestem głupia - to rzeczywiscie moze tak jest, ale to inny temat.... Potrzebuje pomocy bo te wahania nastrojów stają się naprawde nieznośne. Pozdrawiam Was, S

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest mój temat!.To prowokacja!.s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest mój temat!.To prowokacja.s

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×