Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zła synowa

Muszę się wygadać

Polecane posty

Gość zła synowa

Nie lubię teściowej od dnia ślubu, nie cierpię jej. Przed było "ok", ale tylko z pozoru, bo po ślubie się okazało jak nas obgadywała nawet obcym ludziom. Gdy się syn urodził, to ona wiecznie wiedziała wszystko lepiej, bo my źle dziecko nosimy, bo mały za szybko główkę podnosi, bo za szybko usiadł, bo za szybko chce chodzić, co najmniej jakbyśmy go do tego zmuszali. Później złożyło się tak, że zamieszkaliśmy w mieszkaniu pod nimi. Och, jaka była jej radość, że będzie codziennie wnuczka widywać, że z nim na spacery będzie chodzić, etc. Taaaak, było super ;/ Mąż pracował w godzinach 10 - 19, a ja miałam trzyzmianową pracę (6.30-15, 15-22, 22-6.30 plus pół godziny na dojście do i z pracy). Sama wraz z moją mamą zaproponowały, że będą się na zmiany zajmować dzieckiem. Ucieszyliśmy się, bo odchodził nam żłobek. Więc jeden tydzień prowadzaliśmy małego do mojej mamy na drugi koniec miasta (teściowa w ciągu tego tygodnia pracowała), a drugi tydzień był u teściów w mieszkaniu nad nami. Dziecko miało wtedy pół roku i ustaliliśmy zasady jego karmienia, bo jeszcze go piersią karmiłam. Nie chcieliśmy, by jadło słodycze lub obiad, który teściowa przygotowała, bo dodawała bardzo dużo soli. Ale do rzeczy. Gdy przychodził tydzień jej dyżuru, to od poniedziałku zaczynały się cyrki (podkreślam, że cały czas to ONA chciała się nim opiekować i to ONA nie widziała żadnych przeszkód). Bo jej się nie chciało, bo musi iść do lumpeksu, bo jest dzień za 5 zł, bo ona się położyła spać o 4, bo grała w gry komputerowe i musi się wyspać, bo musi posprzątać, bo ją ręka boli. Często te powody podawała, gdy zanosiliśmy małego na górę i mieliśmy już wyjść do pracy. Zdarzyło się, że kilka razy musiałam zabrać małego do swojej pracy, skąd po kilku godzinach odbierali go moi rodzice lub mąż. Ok, rozumiem ma prawo do spędzania czasu jak się jej podoba, ale po co zobowiązuje się do czegoś a później ma to w nosie? Gdy wracaliśmy do domu to okazywało się, że dziecko nie spało, bo podobno "nie chciało", jadło tylko wafelki, bo "nie chciał" nic innego, siedział tylko przed tv, bo "nie chciał" się bawić, nie był przebrany, bo nie zauważyli, że coś zrobił (po ośmiu godzinach!). W końcu zaczęliśmy, w trakcie jej "tygodnia opieki" zawozić go do mojej mamy, to bardzo się o to obraziła. Gdy zaczęliśmy kontrolować to, co teściowa daje do jedzenia dziecku (według naszych zasad) była wielka obraza. Gdy zwróciliśmy jej uwagę, że pozwala półtorarocznemu dziecku bić innych (nawet po twarzy) to stwierdziła, że jej wnuczek może robić wszystko, a po drugie on jeszcze nie rozumie, że źle robi. Uderzyła go kilka razy, gdy jako dwulatek wziął jej gazetkę, by sobie "poczytać" (nigdy nie podarł żadnej gazety lub książki). Gdy mąż bardzo dobitnie zwrócił jej na to uwagę, obraziła się. Mieszka nad nami, ale wiecznie nie ma czasu, by nas odwiedzić, a gdy my wpadamy (po wcześniejszym umówieniu się), to ona sprząta i też nie ma czasu, by z nami posiedzieć. Ale od ludzi słyszymy, że to my jej utrudniamy kontakt z wnukiem, że mimo, iż mieszkamy pod nimi, to nie chcemy z nią wnuka zostawić, lub nie pozwalamy by ich odwiedził (kilkukrotnie, gdy wzięli go do siebie, to po niecałych 5 minutach wracał SAM, a po kolejnych 5 minutach przylatywała teściowa, czy dziecko jest u nas, bo ona coś tam robiła i nie zauważyła kiedy wyszedł. Oto kilka "ciepłych" zwrotów według "wspaniałej" babci: ty głupolu, pacanie, zachowujesz się jak idiota, przekleństwa. Ponadto kilka uszczypliwych uwag skierowanych do nas też nas zabolało: - gdy braliśmy ślub byłam w ciąży (data była zaklepana dwa lata wcześniej i nie chcieliśmy jej zmieniać). Ciąża była zaplanowana świadomie w tym terminie. Miałam raka piersi i chcieliśmy mieć dziecko zanim, nie daj Boże, miałoby się to cholerstwo rozprzestrzenić. Wiem, egoistyczne to było, ale cóż... Miesiąc temu usłyszałam, że brat i przyszła bratowa męża nie są tak głupi, by mieć dziecko przed ślubem (przyszła bratowa zwierzyła mi się, że dwa dni wcześniej robiła test, bo też się starają) . - gdy nasze dziecko rozcięło głowę i biegliśmy w kapciach do samochodu i do szpitala, to po powrocie usłyszeliśmy, że mogliśmy chociaż przyjść i powiedzieć co się stało, bo ona się bardzo denerwowała. - gdy pracowałam na nocnej zmianie (pracowałam w domu dziecka), rzucała uwagi, że dziewczyna którą zna, też chodziła na noc do pracy, ale z innymi facetami. - wściubia nos w nasze finanse i każda nowa rzecz zakupiona przez nas jest komentowana i oceniana i przekazywana dalej pocztą pantoflową. Dziękuję za uwagę :) wyżaliłam się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ile macie lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pieprz tą babę i zobaczysz, że wszystko bedzie dobrze, trzymaj się swoich rodziców a nie obcej głupiej baby:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zła synowa
Mamy po 27 lat. A teściowa jak ją olać to potrafi "spaść" z balkonu, by wzbudzić poczucie winy :) A my tak do końca nie chcemy mieć jej na sumieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ty nie jesteś wredna? Też teściową obgadujesz przed obcymi... :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
buhahahaha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o matko jak straszna babsko poki bedzieci mieszkac blisko siebie nic sie nie zmieni dlatego planujcie zamieszkanie jak najdalej od niej bo inaczej to sie nigdy nie zmieni wiem cos otym nie rozumiem takich ludzi jak ona ale nie marrtw sie napewno pojdzie do piekla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×