Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

genewa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez genewa

  1. znalazłam coś takiego, przeczytaj: http://www.resmedica.pl/zdart11991.html
  2. Właśnie znalazłam:) -Co mówi Janas po przylocie na mundial do pilotów? -Chłopaki nie gaście silników - my zaraz wracamy. -Co robi Polak po tym jak Polacy wygrywają Mistrzostwa? -Wyłącza PlayStation i idzie spać.
  3. Co z Wami? Pospałyście się, czy co? solarisek już pewno gania po mieście za zakupami. A reszta szanownych koleżanek? Niektóre to już w ogóle o nas pomniały. juleczka dzisiaj jakaś milcząca, Czarna nie została zlokalizowana, Agatje trzeba jakoś docucić, bo biedna nie daje rady z upałem, Castopea chyba pływa w jeziorach dla ochłody, atena zamilkła na dobre przez te egzaminy, dawno nie czytałam perfumetki i pluszki, kikunia coś ostatnio zmniejszyła dostawe fluidków;) pafnucy, chcąca i jodełka trwają na posterunku:) dla Was
  4. Pietka z Wowcikom poszli do teatru na \"Lampę Alladyna\". Przed spektaklem napili się piwa... Pietce w czasie spektaklu zachciało się siusiu. Wyszedł na korytarz a tam cała masa drzwi. Wchodzi do pierwszych- garderoba. Wchodzi do drugich - charakteryzacja. Wchodzi do trzecich...półmrok - mało co widać... Patrzy... na środku coś na kształt nocnika leży.. I dawaj rozpiął rozporek i zrobił co miał zrobić. Wraca na salę a tam cała sala wręcz pokłada się ze śmiechu. Pietka pyta: - Wowcik, z czego oni się tak śmieją co? - Nooo stary... jak wszedłeś na scenę - sala milczała. Kiedyś rozpiął rozporek - sala zamarła. Jak żeś nalał do tego tam... - mało którego nie zmroziło. No ale kiedy z tej lampy wyszedł Dżin i powiedział: \"Nie no pier...olę taką rolę!\" - wierz mi nikt nie wytrzymał i wszyscy ryknęli śmiechem!!!
  5. Na odpuście pod kościołem siedzi dziad proszalny i mówi pacierze. Podchodzi do niego młoda Kurpianka i wrzucając dziadowi monetę do czapki mówi: - Dziadku, zmówcie kilka pacierzy, żebym się wydała za mąż. Dziadek woła na całe gardło: - Żeby się wydała, żeby się wydała, żeby się wydała... - Dziadku, mówcie po cichu! Dziad jeszcze głośniej: - Żeby się wydała po cichu, żeby się wydała po cichu...
  6. Idzie baca przez las nagle slyszy wrzaski: - Ludzieee! Ratunku, na pomoc!!! Podchodzi, patrzy i widzi golego faceta przywiazanego do drzewa. - Panie, ratuj mnie pan! Zle ludzie mnie zlapaly i zgwalcily! Na to baca, rozpinajac rozporek: - No ni mos pan dzisiaj szczescia!
  7. Na pierwszym roku mieszkałam w tak akustycznym bloku, że kiedy uczyłam się w nocy, to słyszałam na którym piętrze sąsiad siku poszedł. A potem miałam głuchą kobietę za sąsiadkę, telewizor chodził na full. To był taki śmieszny 10-piętrowy blok. Ja mieszkałam na 8 piętrze, a jak na dole, przy drzwiach wejściowych ktoś rozmawiał, to ja przy otwartym oknie wszystko słyszałam.
  8. Ale z drugiej strony, nie wyobrażam sobie mieszkania w bloku. Mieszkałam parę lat na studiach i teraz już nie chcę, nigdy w życiu.
  9. A wiesz ile ja muszę sprzatać??? Własny dom to cudowna sprawa, ale to też wieczna skarbonka, zawsze coś trzeba wymienić, coś poprawić, coś ulepszyć.
  10. A ja właśnie musiałam przejechać przez całe miasto i zastanawiałam się jaki styl jazdy wybrać:) Pierwszy wniosek: trzeba zrobić ścieżki dla rowerzystów, drugi wniosek: pogonić pieszych na przejścia, trzeci wniosek: zlikwidować śmierdząco-dyszące autobusy. To tak na początek;) solarisku, mój mąż wrócił w sobotę wieczorem:) Ale jutro znowu wyjeżdża.
  11. Na Kurpiach zrobiło się głośno... gdy poszła po wsiach plotka, że w remizie będzie super film wyświetlany. Amerykański, pornograficzny, \"Baba na Żołnierzu\". Kurpie ruszyli tłumnie. I cóż się okazało - przekłamanie! Nie amerykański, tylko radziecki. Nie pornograficzny, tylko panoramiczny. I nie Baba na żołnierzu, tylko Ballada o żołnierzu!
  12. Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec. - Dokąd je prowadzicie? - Do domu. Będę je hodował. - Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać? - W mojej izbie. - Toż to straszny smród! - Przyzwyczają się.
  13. Warszawa, Wrocław, Katowice - porównanie jazdy po mieście: - We Wrocławiu w korku jeździ się tak: sprzęgło, jedynka, podjechanie, sprzęgło, hamulec, luz, czekać aż ruszą. - W Warszawie w korku jeździ się tak: sprzęgłojedynkagazwpodłogęnoklaksonkurwa klaksongdzieklaksonjedzieszklaksonkierunkowskaz alboniezmieniampasahamulecsprzęgłoluz. Klakson. - W Katowicach: hamulec, sprzęgło, wyłącz silnik, skocz po pożyczkę do AIGO, zadzwoń do mamy, zrób sobie coś do jedzenia, skocz do wc, włącz silnik, jedynka, aa jeszcze nie, to jeszcze herbatka, jedynka uff ruszasz jeeb tramwaj!, hamulec, koorwa kto wymyślił tramwaje, znów herbatka, jedynka...
  14. Wpada bandzior do sklepu na kurpiowskiej wsi: - To jest napad, dawaj babo kase! A baba sklepowa spokojnie: - Grycaną?
  15. Ja ostatnio robię tak: Proszę pani, a moimi żyłam jest problem, proszę mi pobrać krew z lewej ręki, dwa centymetry pod zgięciem. Najpierw patrzą oburzone, a potem potulnie pobierają. Od jakiś 5-6 lat nie chodzę do przychodni, tylko wszystkie badania robię prywatnie. Kiedyś poszłam do przychodni i najpierw się nasłuchałam, że to moja wina, że pani nie może pobrać krwi, bo żyły są za cienkie, a potem miałam zmasakrowane obydwie ręce. Wyszłam zaryczana, okłady robiłam prawie tydzień, bo miałam wielkie sińce na rękach. Najgorszy był dzień pobierania, bo nie mogłam zginać rąk.
  16. O pewnie, czemu nie, ja chętnie Ci pomogę. Zawsze jak jestem na pobieraniu, to słyszę, że mam cienkie żyły, że nie da się pobrać, trala, lala, pierdoły. Trzeba umieć pobierać. Zawsze mam potem wylewy podskórne i muszę okłady robić. Masakra.
  17. Coś na dobry początek dnia:) Pamiętnik chirurga Sobota. Jestem trochę niespokojny. Wczoraj zacząłem dość zawiłą operację na panu Łukaszu spod siódemki. Nie zauważyliśmy, jak czas zleciał i zrobiła się szesnasta i koniec roboty. Pan Łukasz został na stole do poniedziałku. Martwię się, że będzie próbował sam się zaszyć. Poniedziałek. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W czasie weekendu była przerwa w dostawie prądu. Urządzenia przestały działać i pan Łukasz też. Dzisiaj miałem tylko dwa wyrostki. Dziwne, że u jednego pacjenta. No, ale poniedziałek jakoś zleciał, tym bardziej, że siostra Kulanka znalazła między protezami podręcznik anatomii. Bardzo ciekawy. Nigdy bym nie przypuszczał, że aż z tylu części składa się człowiek. Wtorek. Od rana pech. Podczas operacji plastycznej znów zabrakło skóry. Pożyczyłem co prawda kawałek ceraty od ajenta bufetu, no ale jak długo można nadużywać dobrej woli człowieka nie związanego przecież ze służbą zdrowia? Środa. W dalszym ciągu pechowa passa. Siostra Narcyza potrąciła mnie podczas operacji, kiedy akurat zerkałem na siostrę Honoratkę. Wszystko stało się bardzo szybko. Rodzina pana Korytko, który był na stole chce mnie skarżyć o to, że mu przyszyłem butlę z tlenem do pleców. Kiedy już ochłonąłem, to zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu, który dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu i iniekcje mają być ponoć łatwiejsze. Eee, pożyjemy zobaczymy. Czwartek. Dzisiejszy dyżur na oddziale reanimacji minął nadspodziewanie spokojnie. Praktycznie przez cały czas nie było prądu, więc aparatura nie hałasowała. Na szczęście włączyli fazę i zdążyłem jeszcze wypełnić wypiski. Natomiast mocno zastanawiająca historia przytrafiła mi się podczas porannego obchodu. Otóż spotkałem mojego sąsiada z bloku, inżyniera Bazydło. Powiedział, że przyszedł do naszej kliniki do Rentgena. Ciekawe to o tyle, że nikt z pracowników naszej placówki, ani też żaden, żaden z jej pacjentów nie nosi takiego nazwiska. No i kto mi teraz wytłumaczy, dlaczego inżynier Bazydło ukrył przede mną prawdziwy cel swojej wizyty? Piątek. Obchodzę mały jubileusz. Właśnie dziś wykonałem moją setną operację. Radość tym większa, że dzisiejszy zabieg był pierwszym udanym. Coraz częściej, szczególnie podczas trepanacji czaszki, odzywa się moje najskrytsze marzenie: chciałbym kiedyś rozpocząć studia medyczne. I może nawet je skończyć. Sobota. To był naprawdę ciężki tydzień. Jestem już bardzo zmęczony. Dosłownie przewracam się o każdego leżącego. Wtorek. Bardzo silnie uderzyłem się w twarz butlą tlenową. Nigdy by do tego nie doszło, gdybym nie zrobił sobie omyłkowo zastrzyku ze spirytusu. Przypuszczam, że spirytus podrzucił mi pielęgniarz Gniady z zemsty za to, że zamiast od bólu głowy, dałem mu na przeczyszczenie. Kiedy go czyściło, zrobiłem mu trepanację i napchałem do głowy gazet. Myślę, że bredzę. Dobranoc, kochany dzienniczku. Chyba już w tym tygodniu nic nie napiszę. Środa. Po południu. Dzisiaj rano otworzyłem pana Bielinka, tego spod czternastki. Już od tygodnia skarżył mi się, biedaczek, że mu coś leży na wątrobie. A jednak niczego nie znalazłem. Ciekawe, dlaczego chciał mnie wprowadzić w błąd. Podobnie zresztą, jak pan Paprotka, który usiłował mi wmówić, że ma zimną krew. A kiedy przetoczyłem mu ją do butli, to się okazało, że jej temperatura wynosi grubo powyżej zera. A ściślej mówiąc, 36 i 6, czyli razem 42. A ten Paprotka, widocznie ze wstydu, już się więcej do mnie nie odezwał. Czwartek. Popadłem w konflikt z naszym anestezjologiem, doktorem Zegrzyńskim. Zegrzyński uważa, że przekraczam swoje kompetencje usypiając bardziej kłopotliwych pacjentów bez jego wiedzy i na dłużej. A ja pytam co to znaczy dłużej? Te dwa, trzy miesiące zdrowego snu tylko wzmocnią organizm chorego i obsługi. Piątek. Konflikt trwa. Nie miałem innego wyjścia. Uśpiłem doktora Zegrzyńskiego. Sobota. Dzisiaj przywieziono czterech pacjentów z wypadków. Po ich uśpieniu i długotrwałej operacji wyszło mi dwóch. Zdecydowałem się ich uśpić. Niedziela. Zbudzili Zegrzyńskiego, żeby mnie uśpił. Wtorek. Salowy Wiśniewski powiedział dzisiaj do mnie podczas obchodu Doktorze, dzisiaj nie wtorek, zapnij rozporek. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że dzisiaj właśnie jest wtorek. Nie wiem, dlaczego ten cham tak się śmiał. Siostra Kulanka też. Nienormalni. Środa. Myślałem długo nad wczorajszym incydentem z Wiśniewskim. Sprawdziłem dokładnie w kalendarzyku, potem jeszcze specjalnie włączyłem dziennik. Wczoraj na pewno był wtorek. Czwartek. Wiem, że dorosły człowiek, i do tego lekarz nie powinien zaprzątać sobie głowy drobiazgami, ale nie mogę zapomnieć o wtorkowym obchodzie. Dziś przezornie przed wyjściem z toalety zapiąłem sobie rozporek. W końcu dzisiaj nie wtorek, tylko czwartek. Jutro piątek. Może się położę na kilka dni.
  18. Po takim liście gończym to Czarna musi się odezwać:D
×