Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

genewa

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez genewa

  1. fizycznie czuję się dobrze, już wczoraj kilka godzin po hsg nie czułam żadnych dolegliwości, ale psychicznie to po prostu katastrofa.
  2. A co chcesz wiedzieć \"co i jak\"? Wiesiołek należy brać od 5 do 13 dnia cyklu, 3 tabletki dziennie (może być jedna rano, dwie w południe). Lactovaginal jest to preparat zawierający szczepy bakterii, bytujące w pochwie i zapewniające jej właściwe funkcjonowanie. Wpływa na odnowienie flory bakteryjnej. Lek stosowany jest w czasie długiego leczenie antybiotykami i po jego zakończeniu oraz w leczeniu nadżerek, upławów w przypadku braku prawidłowej flory bakteryjnej w pochwie. Przeważnie dawkę i częstotliwość przyjmowania leku ustala ginekolog, ale zazwyczaj bierze się 1 gałkę 2 razy dziennie przez 7 dni. Jeśli nie masz szczególnych wskazań od lekarza to najlepiej bierz przed @.
  3. co do lactovaginalu, to najlepiej brać przed @, po samej @ raczej. A korzyści są duże, np. utrzymuje się właściwe ph pochwy oraz właściwy dla niej odczyn.
  4. cześć solaris, to ja łykałam wiesiołek. Lekarze radzą brać od skończenia okresu do owulacji, 2-3 dziennie.
  5. reniol, bądź dzielna, nic sobie nie wmawiasz i to nie jest żałosne. Dzielnie czekasz i wszystko będzie w porządku, jesteśmy z Tobą.
  6. link dla solaris http://www.latingroove.pl/pl/o_nas/index.html
  7. Obiecałam się odezwać po badaniu, więc jestem. reniol, trzymam kciuki, żeby się powiodło. Nie czuję się najlepiej, dlatego wybaczcie mi, że napiszę tylko w skrócie co przeszłam. Zacznę od samego początku, a ten był dla mnie stresujący. Z izby przyjęć pognano mnie do przychodni (oczywiście w innym skrzydle szpitala), bo bez badania czystości pochwy, z tego konkretnego dnia mnie nie przyjmą. Tam musiałam czekać ponad godzinę, więc jak wróciłam na izbę to byłam juz nieźle podkurzona. W izbie przyjąć cała masa formalności, tony papierów i wreszcie trafiłam na oddział. Tutaj czekałam na łóżko, bo w poniedziałek było mnóstwo wypisów i przyjęć, zaczynały się zabiegi, na oddziale życie w pełni. Nawet nie czekałam długo na to łóżko, bo akurat ktoś zwolnił, ale... Mój szpital to kombinat, oddział jest ogromny i składa się z trzech pododdziałów: ginekologicznego, patologii ciąży i położniczego. Miałam trafić na ginekologię, ale ponieważ tam był już komplet, położyli mnie na patologii ciąży. Leżałam na sali z dwoma dziewczynami, jedna w 20 tyg. ciąży, druga w 16, obie z bardzo poważnymi sprawami. Takie sąsiedztwo mi nie posłużyło, zupełnie nie. Cały oddział podziałał na mnie przygnębiająco. No nic, trafiłam na taką salę i już, lepiej tak, niż wcale. Zaraz przyszła po mnie położna i zaczęły się badania, najpierw utoczono mi mnóstwo krwi na badania, potem poszłam na badanie ginekologiczne do ordynatora (taki tu zwyczaj, każda przyjmowana pacjnetka jest przez niego badana), a potem jeszcze na usg. Wszystkie badania przebiegły szybko, sprawnie, żadnych wątpliwości, wszystko w porządku. Pozostało mi więc długie czekanie na hsg, które miało się odbyć rano nastepnego dnia. I to czekanie mnie totalnie przygniotło, w nocy słabo spałam, od południa w poniedziałek byłam na czczo, a moje sąsiadki jadły dużo, nawet bardzo dużo, więc mnie okropnie skręcało. Jakoś dotrwałam do rana, który to poranek przywitał mnie lewatywą (zapomniałam dodać, że na noc kazano mi wziąć 12 tabletek węgla). Potem dostałam jeszcze jakiś zastrzyk w tyłek i zaczęło się czekanie na hsg. Do pracowni rentgenowskiej poszłam dopiero przed 10, bo wciąż były wykonywane pilne zlecenia z innych oddziałów. I zaczęło się. Dla mnie hsg było koszmarem, trwało co prawda tylko 10 minut, ale wspominam to strasznie. W sali było 5 osób, moja gina, 2 położne i 2 panie z rentgena. Zakładanie wszystkich przyrządów jest bardzo niemiłe, a jeszcze gorsze wlewanie kontrastu. Mnie bolało bardzo, ponieważ jeden jajowód mam niedrożny, więc ciśnienie rozsadzało w środku macicę. Drugi poszedł bez problemu, bo nie było tam zrostów, więc z tej jednej strony prawie nic nie czułam. Bolesne było też wyciąganie tego wszystkiego. Jak już było po wszystkim, panie powiedziały mi o efekcie badania, to rozryczałam się na tym stole. Nie wiem dlaczego, z emocji, stresu, wyniku badania. Wszyscy mnie zaczęli pocieszać, położne mnie głaskały po głowie, gina przepraszała, że mnie bolało, ale przecież jeden niedrożny jajowód to nie tragedia. Nie mogłam zejść z tego stołu, bo mi się kręciło w głowie, więc sytuacja była niezła, wszyscy mnie pocieszają, a ja ryczę. Potem byłam wściekła na siebie za te ryki, ale nie mogłam się powstrzymać. Zawsze jestem silna, odporna, a tu mi nerwy puściły. Na oddziale zostałam jeszcze trzy godziny, potem czułam się w miarę, więc pozwolono mi wyjść do domu. Teraz siedzę w domu i też prawie bez przerwy ryczę. Jutro idę po odbiór opisu badania i potem do mojej giny. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że to wcale nie było skrótowe. Tak jakoś wyszło, życzę Wam, żebyście nie musiały tego samego przechodzić. Trzymam za Was kciuki, a najbardziej za reniolka, bo ma rozstrzygające dni.
  8. Witajcie, to ja, Wasza genewa. Przede wszystkim dziękuję za ciepłe słowa pamięci i trzymanie kciuków. Nie czuję się najlepiej, dlatego wybaczcie mi, że napiszę tylko w skrócie co przeszłam, a do Waszych spraw, wątpliwości odwołam się jak będę w lepszej formie. Zacznę od samego początku, a ten był dla mnie stresujący. Z izby przyjęć pognano mnie do przychodni (oczywiście w innym skrzydle szpitala), bo bez badania czystości pochwy, z tego konkretnego dnia mnie nie przyjmą. Tam musiałam czekać ponad godzinę, więc jak wróciłam na izbę to byłam juz nieźle podkurzona. W izbie przyjąć cała masa formalności, tony papierów i wreszcie trafiłam na oddział. Tutaj czekałam na łóżko, bo w poniedziałek było mnóstwo wypisów i przyjęć, zaczynały się zabiegi, na oddziale życie w pełni. Nawet nie czekałam długo na to łóżko, bo akurat ktoś zwolnił, ale... Mój szpital to kombinat, oddział jest ogromny i składa się z trzech pododdziałów: ginekologicznego, patologii ciąży i położniczego. Miałam trafić na ginekologię, ale ponieważ tam był już komplet, położyli mnie na patologii ciąży. Leżałam na sali z dwoma dziewczynami, jedna w 20 tyg. ciąży, druga w 16, obie z bardzo poważnymi sprawami. Takie sąsiedztwo mi nie posłużyło, zupełnie nie. Cały oddział podziałał na mnie przygnębiająco. No nic, trafiłam na taką salę i już, lepiej tak, niż wcale. Zaraz przyszła po mnie położna i zaczęły się badania, najpierw utoczono mi mnóstwo krwi na badania, potem poszłam na badanie ginekologiczne do ordynatora (taki tu zwyczaj, każda przyjmowana pacjnetka jest przez niego badana), a potem jeszcze na usg. Wszystkie badania przebiegły szybko, sprawnie, żadnych wątpliwości, wszystko w porządku. Pozostało mi więc długie czekanie na hsg, które miało się odbyć rano nastepnego dnia. I to czekanie mnie totalnie przygniotło, w nocy słabo spałam, od południa w poniedziałek byłam na czczo, a moje sąsiadki jadły dużo, nawet bardzo dużo, więc mnie okropnie skręcało. Jakoś dotrwałam do rana, który to poranek przywitał mnie lewatywą (zapomniałam dodać, że na noc kazano mi wziąć 12 tabletek węgla). Potem dostałam jeszcze jakiś zastrzyk w tyłek i zaczęło się czekanie na hsg. Do pracowni rentgenowskiej poszłam dopiero przed 10, bo wciąż były wykonywane pilne zlecenia z innych oddziałów. I zaczęło się. Dla mnie hsg było koszmarem, trwało co prawda tylko 10 minut, ale wspominam to strasznie. W sali było 5 osób, moja gina, 2 położne i 2 panie z rentgena. Zakładanie wszystkich przyrządów jest bardzo niemiłe, a jeszcze gorsze wlewanie kontrastu. Mnie bolało bardzo, ponieważ jeden jajowód mam niedrożny, więc ciśnienie rozsadzało w środku macicę. Drugi poszedł bez problemu, bo nie było tam zrostów, więc z tej jednej strony prawie nic nie czułam. Bolesne było też wyciąganie tego wszystkiego. Jak już było po wszystkim, panie powiedziały mi o efekcie badania, to rozryczałam się na tym stole. Nie wiem dlaczego, z emocji, stresu, wyniku badania. Wszyscy mnie zaczęli pocieszać, położne mnie głaskały po głowie, gina przepraszała, że mnie bolało, ale przecież jeden niedrożny jajowód to nie tragedia. Nie mogłam zejść z tego stołu, bo mi się kręciło w głowie, więc sytuacja była niezła, wszyscy mnie pocieszają, a ja ryczę. Potem byłam wściekła na siebie za te ryki, ale nie mogłam się powstrzymać. Zawsze jestem silna, odporna, a tu mi nerwy puściły. Na oddziale zostałam jeszcze trzy godziny, potem czułam się w miarę, więc pozwolono mi wyjść do domu. Teraz siedzę w domu i też prawie bez przerwy ryczę. Jutro idę po odbiór opisu badania i potem do mojej giny. Miało być w skrócie, ale sporo wyszło. Jest jeszcze parę kwestii do opisania, ale to innym razem. Dziękuję jeszcze raz za pamięć, trzymajcie się i obyście nie musiały przechodzić tego co ja.
  9. oj misiaczkowa, ja tym hsg jestem kompletnie załamana. Na zielonogórskim jest parę fajnych podyplomówek, np.: Interaktywne techniki kreacji osobowości i wizerunku publicznego - nauczyciela, dziennikarza, polityka, albo wiedza o kulturze, albo wprowadzanie dziecka w świat sztuki. Dziwne sprawy u Ciebie z tą owulacja, to jest pewno teraz największy problem. Jeśli hsg wyszło bez problemu, to trzeba teraz gwałcić gina;), żeby koniecznie ustalił, czy masz owulację. A jeśli nie ma, to dlaczego nie ma. Mam nadzieje, że masz dobrego lekarza i masz do niego zaufanie. Pozdrawiam wszystkich, buziaki, pa, pa.
  10. misiaczkowa, tych możliwości z podyplomówkami jest więcej, rzuciłam tylko kilka. Jeśli chodzi o edukację artystyczną, nie trzeba tam nic rysować:) Studia rozwijają wiedzę z historii sztuk plastycznych i muzycznych, a to jest potrzebne polonistom, wiesz: przekład intersemiotyczny i takie tam podobne. W kwestii tabelki: wpiszę się po powrocie ze szpitala, kiedy będę więcej wiedziała na temat moich losów. A do szpitala idę jutro, będę miała robione hsg i inne okropne badania. Zniknę więc na parę dni, przynajmniej będziecie miały spokój ode mnie;) Pozdrówka i udanej niedzieli.
  11. Witajcie, dopiero wróciłam z pracy i czuję się, jakby pociąg po mnie przejechał. Głowa dalej boli, deszcz za oknem, hsg w bliskiej perspektywie... Żyć, nie umierać, co??? Mi nic na migrenę nie pomaga, to po prostu musi samo przejść. Miłego wieczorku.
  12. misiaczkowa, po polonistyce można sporo fajnych podyplomówek zrobić, nie tylko logopedię, ale też edukację artystyczną w zakresie sztuk platycznych i muzycznych, historię, wos, bibliotekoznawstwo. A jeśli robić logopedię, to w ośrodkach, które się w tym specjalizują, czyli Warszawa lub Lublin. A kursów, to jest cała masa. Dziewczyny, czekam na dobre wieści. Niech dobre bociany, mają nas w swojej opiece.
  13. reniol, trzymam kciuki, żeby jednak było to, powtórz test. misiaczkowa, oferty najczęściej przysyłają do szkoły uczelnie wyższe, czasem dyrektor kogoś wysyła na konkretne studia, różnie to bywa.
  14. zabajona, uwielbiam Twoje wariacje na temat bocianów. Dzisiejszy tekst jest świetny:) Myślę, że znajdzie się wreszcie bocian, który będzie miał sokole oko:)
  15. reniol, nie wiem ile się starasz, ale często czynnik psychiczny odgrywa w staraniach decydującą rolę i może u Ciebie tak jest??? Jak się bardzo chce, to nie wychodzi, poza tym masz studia. Dlatego pisałam o wakacjach, będą wkrótce, wypoczniesz, nabierzesz świeżości i na pewno się uda.
  16. misiaczkowa, ja nie pracuje w szkole, ale znam ją dość dobrze z trochę innej strony. monia napisała o bardzo ważnych rzeczach: hałas, stresy, problemy wychowawcze z dziećmi. Dodałabym jeszcze atmosferę panującą wśród samych nauczycieli, ona też ma wpływ na pracę poszczególnych osób. Obecna szkoła to ciągłe dokształcanie się, robienie kursów doskonalących, kolejnych studiów podyplomowych, zdobywanie kolejnych stopni awansu zawodowego. Najtrudniejsze są początkowe dwa lata, kiedy piszesz konspekty do lekscji i jesteś stale obserwowana przez dyrekcję, a także częściowo przez rodziców dzieci, które uczysz. Niewątpliwie misją jest praca w podstawówce i gimnazjum (cały czas mam na uwadze fakt, że chcesz uczyć polskiego). Jeśli dzieci miały dobrego polonistę w podstwówce dadzą sobie potem radę w każdej szkole. Osobiście bardzo cenię nauczycieli z podstawówki i gimnazjum, odwalają kawał dobrej roboty (oczywiście ci, którzy chcą). Liceum stawia poloniście zupełnie inne wyzwania, to faktycznie ogromna odpowiedzialność i na pewno trudno zaczynać tam pracę tuż po studiach. Nauczyciel to wciąż niedoceniany zawód, wiele osób myśli, że jak sie ma dwa miesiace wakacji to ma się raj. A większość nie ma pojęcia o ciężkiej pracy nauczycieli, która nie polega tylko na przeprowadzeniu lekcji. misiaczkowa, potrzeba nam dobrych polonistów. I liczę na Ciebie w tym względzie.
  17. Witajcie Dziewczyny! Zbieram się do pracy, a dzień zapowiada się ciężko, więc wpadam na chwilę życzyć Wam udanego dnia. Cała jestem jednym chodzącym nieszczęściem, od wczoraj mam migrenę, łeb jak bania. Na dodatek wieje jakiś paskudny, lodowaty wiatr, który wzmaga moje odczucia. Czarna, życzę Ci, żeby się udało. Agatje chyba zabalowała;) Castopea, nie martw się i zaglądaj tu mimo swego nienajlepszego samopoczucia. atena, powoli zbliża się chwila prawdy;), jak nastrój? julk_a, widzę, że grzebanie w ziemi też Cie nieźle pochłonęło;) Napisz co u Ciebie. perfumetka, zoja, pafnucy, trzymajcie się cieplutko:)
  18. Trzymaj się reniol, jeśli nie nadejdzie @, to test trzeba powtórzyć, bo ten dzisiejszy chyba faktycznie nieudany. Bądź dzielna, mam nadzieję, że wkrótce wszystko dobrze się ułoży, zwłaszcza, że zbliżają się wakacje. Pozdrawiam Cię serdecznie.
  19. misiaczkowa, chyba tylko ja Ci zostałam, ale ja to kiepskie towarzystwo. Pocieszyciel też ze mnie kiepski. Tak czy inaczej pozdrawiam
  20. 31roczek, to na pewno Ty? Bo maszjuż 29 postów i wolę się upewnić.
  21. Wcale nie musisz wymyslać nic nowego, zarezerwuj ten co masz. Jak my Cię potem poznamy?
  22. KOBIETKI STARAJĄCE SIĘ NICK......IMIĘ.......WIEK...... MIASTO..... ILOŚĆ CYKLI..... TERMIN @ julk_a..........Sylwia......31.........Sz-n..............4................. maj Czarna31......Beata......31........N.Sącz............9...............11.05. genewa........Dorota.....35.........S-rz.............11...............29.05. atena32.......Aneta.......32........R-sko..............5(4lata)......30.05. Agatje.....Agnieszka.....32.......Wellen............2lata........ok.10.05. kinunia8.....Kinga.........31......Radom............8 cykl............09.05. Castopea...Kasia........34.........Mazury........2 cykl..............27.05 solaris........maja........32........wrocław.........2....................maj KOBIETKI W CIĄŻY NICK ......IMIĘ........TYDZIEŃ CIĄŻY...................TERMIN PORODU majka74..Majka...................................................21.12 . Słuchajcie, co ja z Wami mam i z tą tabelką, cały czas nam się coś gubi:) Trzeba wreszcie przewietrzyć pierwszą i zapełnić drugą. A tak na poważnie, to umieram ze strachu:( Nie wiem, jak ja to zniosę. Dzięki za słowa wsparcia, odezwę się jak tylko będę mogła.
×