wykręcona
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wykręcona
-
Samnatejziemi-- masz racje, moze zrozumie kiedys... Ramona-- nie , nie bedzie go dzis na noc, wczoraj tez nie bylo... Ja juz nie mam nadziei i nie chce miec bo ten zwiazek i tak by nie przetrwal. Ja z jednej strony tez bym chciala byc przy tym jak sie bedzie wynosil ale z drugiej... boje sie, ze nie dam rady Zaczne pewnie ryczec jak glupia bo mimo wszystkiego moje uczucie jeszcze nie umarlo, dlatego to wszystko tak boli... :(
-
Sama nie wiem czy lepiej bedzie jak wyjde gdzies na ten czas, czy mam siedziec w domu
-
Wlasnie przyslal mi sms'a ze jutro po pracy przyjedzie sie spakowac Nie zniose tego widoku
-
Ramona- wiem, rozumiem cie... Ja juz swoje wywalczylam, dluzej chyba bym nie dala rady. Sil mi zabraklo i wiary... Echhh, zycie... :(
-
Ramona-- a placz, narzekaj i zal sie tu ile wlezie :D po to jest to forum :D
-
masakraaaaaaaaaaaa-- Ja doskonale rozumiem Ramone... Moj facet tez nie byl idealem, odwalal mi numery, utrudnial mi to, bym mu mogla zaufac. Ale ja mimo tego wszystkiego tez walczylam... Za kazdym razem wierzylam, ze uda nam sie wszystko przezwyciezyc, pokonac trudnosci. Dopiero po naszej ostatniej rozmowie uswiadomilam sobie, ze nie ma chyba jednak sensu walczyc dalej o to wszystko. tym bardziej, ze on sam powiedzial mi, ze juz nie chce nic z tym zrobic, bo dopoki widzial jakas nadzieje, to tez sie staral ale tej nadzieji juz nie widzi. Wiec doskonale rozumiem Ramone. Ja dla siebie juz nie widze zadnej szansy i zaczynam sie z tym powoli godzic, chociaz moje uczucie do niego nie wygaslo... I zawsze powtarzam, ze warto walczyc dopoki widzi sie sens- warto walczyc, zeby pozniej nie zalowac, ze nie zrobilo sie wzystkiego
-
Ramonka slonce-- ja nie chcialam Ci odebrac nadziei... Wiesz, napisalam tak o tym mysleniu o zlych rzeczach, tylko i wylacznie z mojego punktu widzenia.
-
masakraaaaaaaaaaaa-- wiesz, moze i masz racje, moze Ty nie rozpaczalabys tak ale ludzie sa rozni i nie mozna nikogo negowac za to, ze cierpi po rozstaniu. Byc moze ja zdradzal, byc moze nie bylo tak jak powinno, ale w takich chwilach naprawde ciezko jest myslec o tych wszystkich zlych rzeczach. Jak na zlosc pamieta sie wszystko co dobre- oczywiscie z czasem to mija i zaczyna widziec sie tez to co nie bylo najlepsze. Daj Jej sie tu wyplakac, skoro jej moze to pomoc
-
To chrapanie mnie zmylio ale moglam sie domyslic przeciez :D Cholera a moj mial mi dac jeszcze zalegla kase za rachunki ale jakos sie nie odzywa. Pewnie, nie jego rachunki- nie jego problem!! Ciekawa jestem czy jutro w koncu zdecyduje wszystko zabrac
-
Ramona0 Wy mieszkaliscie razem, bo nie pamietam...
-
Ramona-- idz do lekarza, z sercem nie ma zartow. Mnie nieraz tez kluje ale zaraz przestaje. Wczoraj na noc wzielam dwa perseny- niby bylam spokojniejsza ale zasnac i tak nie moglam. Moj kot chyba cos wyczuwa, bo tylko sie polozylam to od razu przyszedl do mnie, polozyl mi sie na brzuchu i mruczal- chociaz ktos sie domaga pieszczot ode mnie ;)
-
Ramona-- dla mnie noc jest najgorsza... Klade sie do pustego lozka... Przewracam z boku na bok, zasnac nie moge... Poduszka wciaz nim pachnie a mi jest tak cholernie zimno... zaraz sie rozkleje chyba, a bylo juz tak dobrze...
-
Ramona- 3maj sie... Nawet nie wiem jak Cie pocieszyc, (bo wiem, ze malo jakie slowa o ile sa jakies ) sa w stanie to zrobic... Mnie najbardziej przeraz ta cisza w domu... Lapie sie na tym, ze mysle np. "o, powienien juz zaraz wrocic z pracy, zjemy obiad, poogladamy sobie cos, poprzytulamy sie" a tu lipa- zadnego przytulania nie bedzie, obiadu tez nie bo nie oplaca mi sie i nie chce dla siebie samej robic... Zeby to juz minelo...
-
Ramona-- ja tez czekam, czekam i czekam... ale na to, zeby zabral juz te swoje rzeczy. Dzis nawet sie trzymam jakos- ani razu nie ryczalam. Za to przepelnia mnie jakas zlosc wobec niego. Niech juz zabiera te swoje klamoty bo mam juz dosc patrzenia na nie!!
-
ja rowniez witam :) wlasnie na czata weszlam i juz jakis zbok mnie zaatakowal :O
-
Hej! Wlasnie wrocilam od mamy... Jakos sie trzymam ale to pewnie chwilowe :( On sie nie odezwal, choc szczerze mowiac nie liczylamna to po wczorajszej rozmowie. Dzis jest u kolegi na urodzinach- pewnie swietnie sie bawi. Ramona-- wybacz kochana ale tylko zobaczylam tytul tej piosenki i zrezygnowalam z jej sluchania. Zauwazylam, ze jak ognia unikam wszystkiego co zwiazane z miloscia, kochaniem, uczuciami... Moze to jakis sposob...? Boli-- pewnie, ze gdzies tam sa nasze drugie polowki :D Widocznie jeszcze nie nastal nasz czas by ich/je- polowki :D spotkac ale na pewno gdzies tam sa :D:D A ja zakupilam w aptece persen na wypadek, gdybym miala wiekszy kryzys. Najbardziej mnie przeraz ta wyprowadzka... Powiedzialam mu, zeby mnie poinformowal kiedy dokladnie co i jak to z domu wyjde bo wolalabym w tym nie uczestniczyc, na co on odparl, ze tez by tak wolal. I w sumie to mnie tym troche wkurzyl-powiedzial tak bo pewnie mysli, ze ataku histerii dostane i bede probowala go zatrzymac. Ale stwierdzilam, ze to w koncu moje mieszkanie i nigdzie nie bede wychodzic i sie wloczyc niewiadomo ile czasu az on zdecyduje sie wyprowadzic. Zamkne sie w kuchni z kotem,lykne troche persenu i jeszcze nie wiem co bede robic :) offca-- ja bym chyba nie wyrobila na twoim miejscu. Sorry ale co za palnt z niego!! Jak juz chcial Cie zostawic, to niech to zrobil a nie jeszcze sceny Ci urzadza- cham jeden! (sorry, musialam to napisac) A swoja droga... zuwazylyscie, ze jest tu kilka przypadkow, ze zwiazki z 4-letnim stazem sie rozpadly? Czy to zbieg okolicznosci, czy jakis kryzys \"poczteroletni\"...?
-
zlosnica- tez Ci zazdroszcze... Chociaz z drugiej strony wiem, ze i mnie czekaja takie dni :) kurut- Mnie taki gadanie dobija,kazdemu jest latwo mowic, gorzej samemu przez to wszystko przechodzic... Ramona- ja jak juz napisalam, zmuszam sie do wszystkiego, zeby tylko nie myslec. Robie wszystko zeby sie czyms zajac chociaz nie chce mi sie bardzo. Od tego myslenia mozna w leb dostac no to teraz juz naprawde spadam, 3majcie sie!!
-
Ramona-- ja tez mam takie momenty... Wczoraj i dzis zmuszalam sie, zeby wywlec sie z lozka. Mimo wszysko probuje jakos normalnie zyc, choc jest ciezko jak cholera :(
-
kurut-- moj tez byl miloscia mojego zycia- ja to wiem, takich rzeczy jest sie pewnym. Juz teraz wiem, ze moje przyszle zwiazki, o ile takie beda w ogole, nie beda takie jak ten. Znalismy sie tak dobrze, tyle wiedzielismy o sobie i co najwzniejsze czulismy sie wyluzowani przy sobie, ze nie wiem czy jeszcze przed kims bede umiala sie tak otworzyc... Szukam tratwy--- widzisz, moze nie bedzie tak zle. Najwazniejsze, ze podjelas leczenie, mysle, ze to Ci duzo da. No i wazne, ze masz wsparcie w znajomych, ja ich nawet nie mam :(. A co do bolu- moze byc on przeogromny- wiem to po sobie. Wem tez, ze najgorsze jeszcze przede mna. Tez sie zastanawiam, czy nie udac sie do psychologa, poki jeszcze nie jestem w takim zlym stanie, bo boje sie, ze jak nadejdzie ten najwiekszy kryzys, to nie bede miala ochoty na nic i zadna sila nigdzie mnie nie zagna. krzycho-- calkiem mozliwe, ze Twoja zona tez ma kryzyzs. Nie wiem wprawdzie czy kobiet to dotyczy ale skoro mezczyzni na to zapadaja, to dlaczego kobiety nie? Co do psychologa-- idz, nic przeciez nie tracisz a zyskac mozesz wiele. Ja uciekam zaraz do mamy, nie moge w domu wysiedziec. Chcialabym zeby bylo juz po wyprowadzce, bo jakos nie moge patrzec na te wszystkie jego rzeczy :( Wpadne tu wieczorem- wtedy czuje sie najgorzej :( a wiecie, ze nawet jeszcze mnie nie korci, zeby do niego zadzwonic? Ale pewnie jeszcze nie raz bede sie wahac, czy tego nie zrobic... :( Obym sie nie zlamala...
-
kurut- wiesz, ta wczorajsza rozmowa z nim duzo mi dala. Doszlam do wniosku, ze skoro on ma byc szczesliwy beze mnie, to niech bedzie. Tak patrzac na to wszystko z boku, to i tak chyba nic by z tego nie wyszlo. Przeanalizowalam jego zachowanie i moje zachowanie w ost. czasie wzgledem jego. I stwierdzlam, ze miedzy nami juz nie bylo tak jak kiedys- nuda, monotonnia i chyba bylismy ze soba tylko z przyzwyczajenia. Ramona-- ja ogolnie tez za dobrze sie nie czuje, chociaz tak jak juz napisalam, musze sie z tym pogodzic. Boje sie jak to bedzie, bo nie dosc, ze stracilam kogos z kim mimo wszystko moglam zawsze pogadac i sie zwierzyc, to jeszcze stalej pracy nie moge znalezc. Dobija mnie to. Nawet nie mam zadnych znajomych z ktorymi moglabym gdzies wyskoczyc. Wiem, zalosna jestem ale tak mi sie po prostu ulozylo...
-
nelii- powiedzial, ze to nie jest z jego strony jakis tam upor, czy duma, tylko swiadoma decyzja. zaczynam sie powoli oswajac z ta mysla, ze to koniec. Co mam zrobic...? Wierze, ze szybko dojde do siebie, chociaz wiem, ze latwo nie bedzie. a u Ciebie co tam? jak sie trzymasz?
-
Hej!! mala, nelli--- no i wszystko jasne... Rozmawialam z nim wczoraj, az sie zdziwilam, ze jest taki spokojny. Powiedzial mi, ze w ta cholerna sobote cos w nim peklo. Ze kiedy wczesniej klocilismy sie, lub on na noc nie wracal, to zawsze zadawala sobie pytanie :czy warto wrocic, czy warto to dalej ciagnac?\" i zawsze wiedzial, ze tak. Tym razem nasuwa mu sie jedna odpowiedz \"nie\". On juz nie chce i na pewno zdania nie zmieni... Dzis z pracy do domu nie wroci, jutro , badz w czwartek zabiera rzeczy...
-
dziewczyny, ja tak robie ale to i tak nic nie da. On jest nieugiety, chociaz jak ja dalej tak bede sie zachowywac, to on tez zglupieje, bo zawsze latalam za nim, prosilam, przepraszalam a teraz nic. Fakt, ze teraz jak wrocilam, to on spi i pewnie bedzie juz spal do rana (o 4 rano musial wstac do pracy a chyba dopiero po 2 zasnal- meczyl sie totalnie z tym zasnieciem). Wiecie, ja mysle, ze jemu tez jest z tym ciezko, tylko to taki typ- nie pokazuje po sobie i oszukuje samego siebie. Wiecie co mi odpowiedzial wczoraj, jak go zapytalam czy zaluje tych 4 lat razem? Odp, ze nie, ze nie zaluje; zaluje tylko, ze to tak sie skonczylo bo wciaz mial nadzieje, ze miedzy nami zacznie sie w koncu ukladac. A za chwile znow powiedzial, ze jestem mu obojetna- "jestes to jestes, nie ma cie, to cie nie ma..." Myslalam, ze sie rozrycze ale zagryzlam wargi i jakos sie udalo. Najgorze jest to, ze boje sie, ze w koncu wybuchne placzem przy nim (zawsze tak robilam, bo powstrzymac sie nie moglam). A nie chcialabym tego. On dobrze wie, ze ja za nim bym w ogien wskoczyla ale wiecej o milosc zebrac nie bede... I znow chce mi sie ryczec :( Ale dam rade :) A w ogole to witam nowe samotne offca- ja Cie pamietam- mamy podobna sytuacje- tez po 4 latach rozstanie, wyprowadzka... Ja dzis poszlam do pracy (mam chwilowo dorywcza) i jakos nawet zle nie bylo ale jak juz szlam do domu, weszlam do klatki, to prawie ryczec zaczelam. I tez wciaz gapie sie w telefon jak glupia... boli-- czytam, czytam-- wlasnie nadrabiam zaleglosci :) Z tym brakiem kontaktu to prawda- co z oczu, to z serca :D:D mala i tratwa-- moj to chyba tez typ samotnika a ja , tak jak Wy- histeryczka :D Ale ostatnio staralam sie panowac nad tym. Niestety w sobote mi nie wyszlo... Ramona-- o moim rozstaniu jak narazie to wie tylko moja mama i to tak nie do konca- wszystkiego jeszcze jej nie powiedzialam i kolezanka z tej niby pracy. Mama mi mowi, zebym sobie glowy nim nie zawracala i mam miec swoj honor a kolezanka wciaz powtarza "zobaczysz, bedzie dobrze". A tak naprawde to tez dokladnie nie iwedza co i jak i takie gadanie dziala mi na nerwy. Ja nie potrafie go znienawidzic za to, ze on juz mnie nie chce... Uciekam posprzatac troche, wpadne moze pozniej, 3majcie sie cieplo, papa
-
Zaraz poczytam co u Was, bo nawet jeszcze nie zdazylam